Poprzednie częściPODCIĘTE SKRZYDŁA - PROLOG

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

PODCIĘTE SKRZYDŁA / 26

JUSTIN

 

Otworzyłem oczy i pierwsze, co dostrzegłem, to Nancy wtuloną w moje ramie. Wyswobodziłem powoli rękę i usiadłem, spuszczając nogi na zimną posadzkę. Kontrolka w telefonie migała, ale nie miałem teraz głowy, do odczytywania wiadomości – pozostawałem w świecie wspomnień.

Spojrzałem na zabandażowane ręce i przypomniałem sobie, jak wzrok Nancy zastygał na nich podczas stosunku – nie pisnęła ani słowa, chociaż widziałem, że ciekawa była tego, co jest pod. Cieszył mnie taki obrót spraw, bo strupy nie pasowały do scenerii, a tym bardziej do przeżytych doznań.

Tkwiłem w takiej pozycji dłuższą chwilę. Chłodne powietrze wnikało pod skórę, lecz nie odczuwałem chłodu – wręcz przeciwnie. Rozmyślając nad tym, co było, doszedłem do wniosku, że podczas miłosnych uniesień ani razu nie pomyślałem, że mogę ją zarazić. Wszystkie „Za” i „Przeciw” odeszły, jak ręką odjął.

Euforia rozpychała się w mojej piersi, a mózg nareszcie przestał karmić podłamane ego toksynami.

Telefon zawibrował – uśmiech zniknął z rozanielonej twarzy. Sięgnąłem po niego i zobaczyłem pełno nieodebranych połączeń od Amber.

Czego ona jeszcze ode mnie chce, pomyślałem i przeszedłem do wiadomości?

Była tylko jedna, więc szybko przeleciałem wzrokiem po literkach:

AMBER: Musimy pogadać. Kiedy odczytasz, oddzwoń.

Szczerze, nie za bardzo ciekawiło mnie to, co miała mi do oznajmienia, pomimo piętnastu prób nawiązania rozmowy.

Opuściłem pokój Nancy, zasiadłem przy kuchennym stole i spojrzałem na zegarek. Była czwarta nad ranem. Zdecydowałem poczekać minimum do siódmej i dopiero wtedy oddzwonić. Nie wiem, dlaczego czułem wewnętrzny strach i różne scenariusze pisały mi się w głowie.

Z jednej strony powinienem to załatwić od razu – z drugiej, nie chciałem słuchać lamentu.

Wróciłem do ukochanej i wtuliłem głowę w jej pierś – mruknęła, zarzuciła mi rękę na ramie i uśmiechnęła się przez sen.

Zbudziło mnie pipanie – ustawiłem budzik na ósmą. Spojrzałem na Nancy; spała jak zabita, więc bezszelestnie wstałem i wyszedłem – tym razem do salonu.

Krążyłem wokół kanapy, przeciągając ten moment jak najdłużej. Amber wiedziała, że wróciłem do Nancy – kuzyn musiał wygadać – i fakt, że pomimo wszystko szukała ze mną kontaktu, irytowało mnie coraz bardziej.

Zaczerpnąłem tchu i wcisnąłem, zadzwoń – trochę czekałem, zanim usłyszałem jej zaspany głos.

– O co chodzi? – wypaliłem od razu.

– Wpadnij do mnie… To nie jest rozmowa na telefon – powiedziała poddenerwowanym tonem.

– Amber! Mów, a nie kluczysz i kombinujesz, jak zwabić mnie do siebie – syknąłem. – Jeśli to kolejna zagrywka, aby skłócić mnie z Nancy, to zejdź na ziemię i odpuść.

Po drugiej stronie słuchawki zapanowała niezręczna cisza. Ciśnienie mi skakało, a Amber nabrała wody w usta.

– Amber!!!

– Jestem w ciąży – oświadczyła.

Zamurowało mnie. Teraz ja nie miałem nic sensownego do powiedzenia. Nogi straciły giętkość, ale udało mi się nad nimi zapanować.

– Justin! Jesteś tam?

– Tak – wydukałem przez zaciśniętą krtań. – Daj mi godzinę.

Rozłączyłem rozmowę – tego się nie spodziewałem.

Kurwa! Kurwa! By to szlag trafił! Wyrzucałem z siebie wewnętrznie.

Motylki, które do niedawna tańczyły w moim sercu, podkuliły skrzydła i wyły przerażająco, zamiast śpiewać radośnie. Przez pewien czas stałem bez ruchu z telefonem w dłoni, wlepiając wzrok w zasłonę.

Ciosy spadały na mnie znienacka, burząc wszystko, co zdołałem wyprostować w swoim żałosnym życiu. Wyznanie Amber dotarło do każdej wypustki, a najgorsze było to, że musiałem o wszystkim powiedzieć Nancy, nawet jeśli to były dopiero niepotwierdzone podejrzenia.

Poprzysiągłem sobie, że nigdy więcej kłamstw i mydlenia oczu – to do niczego dobrego nie prowadziło.

Wróciłem do Nancy. Nie miałem odwagi jej budzić, więc wybrałem tę bardziej tchórzliwą opcję; napisałem kartkę, odziałem nagie ciało i opuściłem mieszkanie.

***

 

Pogadałem chwilę z Amber i uzgodniliśmy, że do ginekologa pójdziemy razem. Dziewczyna tak samo, jak ja, nie tryskała energią na wieść, że zostanie matką. Umówiła wizytę na szesnastą i tyle – oboje potrzebowaliśmy czasu, aby przywyknąć do nowej sytuacji.

Chwilę później siedziałem nad rzeką i wrzucałem kamyki do wody, kiedy zawibrował telefon – było już po dziewiątej.

Odblokowałem i zacząłem czytać:

NANCY: Zgotowałeś mi nie lada niespodziankę po przebudzeniu. Nie będę cię oceniać, chociaż należy ci się manto, za to, że postanowiłeś tak ważną informację przekazać mi przy pomocy kilku nakreślonych na kartce słów.

NANCY: Ciąża Amber komplikuje wszystko i co będzie dalej, nie wiem?

NANCY: Zamilknę na jakiś czas. Muszę pomyśleć i oswoić z myślą, że to chyba koniec pięknej przygody.

Przeczytałem wiadomości paręnaście razy; nie potrafiłem oderwać wzroku od ekranu. Ten ostatni był nieco niepokojący, ale nie zagłębiałem się na razie w jego przekaz – było na to za szybko.

Czas leciał szybko… za szybko. Zamyślenie odcięło mnie kompletnie od rzeczywistości. Chciałbym umieć cofnąć czas i wymazać gumką większość epizodów z życia – ten z Amber w pierwszej kolejności.

Po piętnastej przedzwoniła z zapytaniem, czy będę czekał na nią przed gabinetem doktora Drawa?

Potwierdziłem.

Chwilę przed szesnastą zatelefonowałem do niej i powiedziałem, że przesadziłem z piwem i nie dotrę na spotkanie. Trochę mnie znała i wiedziała, jakie głupoty mówię, gdy za dużo wypiję.

Kłamałem jak z nut, byłem trzeźwy, jednak nie dałem rady stanąć na wysokości zadania. Myślami byłem przy Nancy. Jej zapach z moich ubrań powoli się ulatniał. Potrzebowałem jej bliskości. Chciałem gładzić po włosach, dotykać i po prostu trzymać w ramionach.

– Kurwa mać!!! Pierdolony pech!

– Tu się schowałeś – doleciał do moich uszu znajomy głos.

Jeszcze jego mi tu brakowało. Aiden zakradł się jak lis i usiadł obok.

– To z Amber, to prawda?

– Najprawdopodobniej tak – odpowiedziałem, dochodząc do wniosku, że przed nim nic nie można ukryć. – Przyszedłeś się ze mnie ponabijać?

– Spokojnie, nie miałem takiego zamiaru. Co dalej?

– Nie wiem – westchnąłem. – Mój świat runął, zanim zdążyłem wpleść korzenie w twarde podłoże. Powinienem być teraz z Amber, a siedzę tutaj i chowam głowę w piasek.

– Dzwoniłem do niej, ale nie odbiera – przyznał Aiden i wyjął z reklamówki piwo; kiedy spoczęło w mojej ręce, otworzyłem i wlałem całe do gardła. – Na twoim miejscu, pewnie zrobiłbym to samo, tylko, zamiast marznąć nad wodą, wlepiłbym oczy w monitor i rysował bez pamięci.

– Już na pewno po badaniu – stwierdziłem beznamiętnym głosem. – Zadzwonię do niej.

– Ciekawe, co na to jej ojciec? – wypalił Aiden; miał takt.

– Mówiła mu i ponoć przyjął to łagodnie. Jak to ujęła „Niczym mnie już dziecko nie zaskoczysz”.

– Dobre i to. Wrócicie do siebie? – Oczy Aidena świdrowały mnie na wskroś; był podejrzanie wyluzowany, jakby ta wiadomość była mu na rękę.

Kuzyn od jakiegoś czasu zmienił nastawienie do wszystkiego. Coraz częściej opuszczał skorupę i pokazywał różki. Odzywki również zmieniały zabarwienie na bardziej kąśliwe.

– Co ty mnie tak przepytujesz, co? Obawiasz się czegoś? – Posłałem mu zimne spojrzenie, delikatny uśmieszek opuścił jego twarz.

– Tak tylko pytam.

– Pomogę Amber przy dziecku, ale wrócić do niej, nie wrócę. Nic do niej nie czuję. – Bacznie obserwowałem kuzyna; wiercił się i podrygiwał, jakby nie chciał tutaj być.

Zachodziłem w głowę, czy powiedziałem coś, co mogło wywołać u niego stan podniecenia, wręcz emanował szczęściem?

– Do końca życia masz zamiar być sam i wegetować? – Zmienił nagle temat. Domyślałem się, do czego zmierza.

– Nie potwierdzam i nie zaprzeczam – fuknąłem. – Powiedz otwarcie, że ciekawi cię, co dalej ze mną i Nancy.

– Nienormalny jesteś, brachu. – Aiden spuścił głowę; chyba trafiłem w sedno problemu.

– Moje serce jest już zajęte. Nie pokocha nigdy więcej – wyrzuciłem z siebie jednym tchem, lustrując kuzyna. – Po twojej rybiej minie, wnioskuję, że masz jakieś plany odnośnie do Nancy.

– E… nie przesadzaj – rzucił i wstał. – Nie zbieram resztek z czyjegoś stołu. Idziemy?

– Tak. Zimno trochę. Zadzwonię po drodze.

Nawiązałem połączenie z Amber.

– Hej i jak? – zapytałem od razu, kiedy odebrała.

– Potwierdzone. Dziewiąty tydzień.

– Słuchaj – zająknąłem się – pomogę ci wychować dziecko i wesprę na tyle, ile będę umiał, ale nie chcę do ciebie wracać.

– Domyśliłam się tego. Ostatnia wspólna noc uświadomiła mi, że twoje serce jest dawno poza moim zasięgiem.

– Kiedy to było – roześmiałem się. – Aż tak to widać?

– Tak – burknęła. – Rozmawiałam z ojcem i powiedziałam mu, jak jest pomiędzy nami. Nie będzie cię zmuszał do ślubu itp.

– Okej… Stopa przyjacielska?

– Jasne. Wiem, że nie zostawiłbyś mnie z tym samej. Równy z ciebie gość.

– Dzięki, Amber. Wiesz, ja…

– Co? – weszła mi w słowo.

– Chodzi o Nancy – wydukałem. Bardzo mi na niej zależy i chcę, abyś wiedziała, że pomimo to, co wynikło pomiędzy nami, nie zamierzam z niej rezygnować.

Kątem oka widziałem, jak Aiden zacisnął szczękę i skulił dłonie w pięści. Nie był zadowolony z tego, co usłyszał, ale tak naprawdę miałem to w dupie. Jeśli jakakolwiek nadzieja zakiełkowała w jego mózgu, to osiągnie cel dopiero po moim trupie. Istniała jeszcze opcja, że Nancy nie zechce być dalej ze mną w zaistniałych okolicznościach. Jak by nie patrzeć, Amber zawsze będzie pomiędzy nami.

– Pogadamy o tym na spokojnie. Powiem otwarcie, że nie leży mi taki układ – prychnęła, a Aiden uniósł kąciki warg. – Zresztą, znam jej matkę i wiem, że zabroni Nancy kontaktu z tobą, kiedy prawda o mojej ciąży dotrze do jej uszu.

– Zobaczymy – skwitowałem. – Jak coś, to dzwoń. Pa.

– Pa.

Schowałem komórkę do kieszeni bluzy i zerknąłem na kuzyna – milczał.

Dlaczego nic nie mówił, pomyślałem? Lubił mi dogryzać i dołować, a teraz profesjonalna olewka. Dziwne?

Miałem mętlik w głowie, a słowa Amber miały sens i jeszcze długo dudniły w przegrzanym mózgu.

***

 

Przypuszczenia Amber były trafione w dziesiątkę. Matka Nancy rzeczywiście zakazała jej jakiegokolwiek kontaktu ze mną – pilnowała córki jak strażnik skarbu. Z odsieczą przyszła nam Hannah i od ponad dwóch tygodni spotykałem się z ukochaną u niej. Mama Nancy nie robiła przeszkód, kiedy córka oznajmiała, że idzie do przyjaciółki powtórzyć materiał – egzaminy końcowe zbliżały się wielkimi krokami.

Zanim jednak do tego wszystkiego doszło, nieźle się nagimnastykowałem, aby przekonać Nancy, aby nie przekreślała naszego związku. Amber o dziwo zawiesiła broń i przystała na to, że jestem z Nancy.

Aiden również odpuścił i przestał mi mówić, co dla mnie dobre, a co nie. Pomiędzy wszystkimi panowała przyjazna atmosfera i nic nie było w stanie przerwać trwającej sielanki.

Niestety, któregoś ranka, czarne chmury na powrót zawisły nad moją głową. Kiedy wyszedłem z łazienki – cały w skowronkach – mój wzrok zawisł na migającej kontrolce telefonu. Pochwyciłem go niezwłocznie, bo byłem pewien, że to Nancy – wiadomości rzeczywiście były od niej, ale ich zawartość zwaliła mnie z nóg.

Dwa MMS – y, przedstawiające mnie z Amber w łóżku. Data wskazywała, że zostały zrobione dwa dni temu.

Wzdrygnęło mną i od razu nawiązałem połączenie z Amber. Intrygantka nie złożyła broni, tylko czekała na odpowiedni moment, aby dołożyć drwa do pieca.

Nie odebrała, więc napisałem:

JA: Myślałem, że masz więcej oleju w głowie! Nic tym nie wskórasz, uwierz mi!

Przeanalizowałem zdjęcia i mnie olśniło. Podrapałem palcami po sercu, po czym rozciągnąłem usta w szerokim uśmiechu.

– Klin-klinem – burknąłem i napisałem do Nancy:

JA: Jutro ci wszystko wyjaśnię. Nie myśl o tym, bo to kolejna zagrywka Amber.

Odpowiedź przyszła natychmiast:

NANCY: Wiem, dlatego ci to podesłałam. Ostatnio obserwowałam Amber i zauważyłam, że zbliżyła się z Aidenem.

– Aiden – syknąłem pod nosem. – Za szybko odpuścił.

JA: Okej. Jutro na drugiej przerwie wyciągnij Amber przed szkołę, dobrze?

NANCY: Jasne. Aidena też?

JA: Jak chcesz. Mnie to bez różnicy. Utrzemy ptaszkom nosa.

NANCY: Załatwione. Już widzę ich miny. To był dobry pomysł, aby nie mówić nic Aidenowi.

JA: Mówiłem ci, że to szuja. Muszę kończyć, bo idę z ojcem do kina. Do jutra.

Nancy: Pa.

To, co zaszło pomiędzy mną a Nancy od ogłoszenia przez Amber, że będę ojcem, wiedzieliśmy tylko my. Zaufanie wznieśliśmy na piedestał, a wątpliwości poddawaliśmy szczegółowej analizie, zanim oskarżyliśmy się o cokolwiek.

Decyzja była słuszna i jak do tej pory działała jak szwajcarski zegarek. Nikt nas nie zniszczy. Możemy to zrobić wyłącznie my.

Pozostała jeszcze jedna sprawa, która nadal nie znalazła finału. Zabawiałem się w detektywa – ojciec również – ale nadal nie doszliśmy, kto podawał mi środki pobudzające. Plus tego wszystkiego był taki, że niekontrolowane ataki szału ustały, więc truciciel zaprzestał realizacji dzieła.

To ostatnie utrudniało dojście do odpowiedniej osoby. Brałem pod lupę” Pół miasta” – aby wskazać kogokolwiek, miałem zerowe szanse. Nic budzącego obawy nie zauważyłem u nikogo, kogo o to podejrzewałem.

Odkryłem tylko, że Aiden ma chrapkę na Nancy – tyle.

Składając wszystkie puzzle w całość, zrzuciłem klapki z oczu i zrozumiałem, co chciał tym osiągnąć.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania