Poprzednie częściPODCIĘTE SKRZYDŁA - PROLOG

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

PODCIĘTE SKRZYDŁA 5

JUSTIN

Siedzieliśmy na tej twardej ławce na szpitalnym korytarzu z Aidenem, od jakichś trzech godzin, nie wiedząc dużo więcej, niż wcześniej. Mama dobrze zareagowała na leki – kołatanie serca ustało – ale nadal funkcje życiowe podtrzymywał respirator. Ojciec nie odstępował jej łóżka na krok – chyba że musiał. Zrobił taką awanturę lekarzom, że pozwolili mu wejść do jej sali i już tam pozostał.

Ciotka z wujkiem wpadali późnymi popołudniami, bo ktoś musiał prowadzić rodzinny interes – oboje byli z wykształcenia kucharzami i prowadzili restaurację.

Sam i Nicole wrócili do swoich codziennych obowiązków. Trwał rok szkolny, więc Nicole musiała powrócić do swoich uczniów – uczyła języka angielskiego w najmłodszych klasach (dostała tylko dwa dni wolnego), a Sam zaszył się w cukierni. Ktoś musiał osładzać ludzkie, pełne problemów życie. Wpadali do szpitala, kiedy mieli tylko chwilę wolnego.

Zaciskałem szczęki i czułem piekący ból w okolicach kostek na dłoni. Jakąś chwilę wcześniej uderzyłem z całej siły w ścianę, gdy lekarka oznajmiła, że u mamy nie zauważono radykalnej poprawy stanu zdrowia. Stłukłem je sobie i lekko napuchły. Czułem się taki maleńki i słaby, jak nowo narodzone zwierzę. Ta bezsilność mnie dobijała i nie miałem, na czym wyładować kumulujących się we mnie od parunastu godzin emocji. Rodzina zauważyła, że nie radzę sobie z tym wszystkim, ale co mieli poradzić, skoro ja sam musiałem znaleźć rozwiązanie.

– Muszę stąd wyjść, bo oszaleję – syknąłem, czując silny skurcz w żołądku. Upominał się o jedzenie, bo fakt był taki, że od paru godzin nie miałem nic w ustach. – Idziesz, zemną? – Skinąłem na Aidena, który siedział z nosem w telefonie.

– Nie. Nie chce mi się stary – odpowiedział i schował telefon do kieszeni bluzy, krzyżując ramiona na piersi.

– Jak chcesz. Poszwendam się trochę po okolicy. – Zmarszczyłem nos i udałem się w stronę wyjścia.

Gdy opuściłem szpital, naciągnąłem kaptur na głowę i objąłem się rękoma, czując delikatny chłód, który smyrgał mnie po plecach. Zgarbiłem się i ruszyłem przed siebie, nie zwracając za bardzo uwagi – gdzie. Widziałem stopy ludzi, przechodzących obok mnie. Słyszałem rozmowy i śmiechy dzieci, zadowolonych z dziś. To całe szczebiotanie wokół mnie, jeszcze bardziej potęgowało mój wisielczy humor. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię, aby mieć ciszę i spokój. Po chwili zdałem sobie sprawę, że: Robaki drążące podziemne tunele, również by mi przeszkadzały.

To, jak się teraz czułem, utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, jaki jestem samotny i nie mam wokół siebie nikogo, kto mógłby spojrzeć na to wszystko, moimi oczyma. Rodzina, rodziną, ale ja chciałem wsparcia zupełnie obcej osoby.

Nie wiem, gdzie się znajdowałem, bo nie uniosłem ani razu głowy do góry. Wiem, że szedłem cały czas prosto chodnikiem, mijając jego kolejne metry.

– Widzimy się jutro w szkole. Aaronie, nie ściskaj jej tak mocno, bo ją udusisz. – Usłyszałem znajomy głos i wzniosłem głowę do pozycji poziomej.

Zobaczyłem Nancy, jak przebiera powoli nogami w tył, zwrócona do mnie plecami. W mojej piersi szalało teraz stado motyli, które delikatnie łaskotały serce, łopocząc skrzydełkami. Przyspieszyłem kroku, a na moją posępną twarz powrócił uśmiech. Czułem się, jakbym dostał skrzydeł, które rozłożyły się, zatrzepotały i uniosły ciało, kierując w jej kierunku.

Szedłem prosto na nią, widząc jak macha znajomym, którzy właśnie znikli za rogiem sklepu. Zsunąłem kaptur z głowy i odgarnąłem niesforne kosmyki włosów, które zahaczyły mi się o rzęsy.

– Cześć piękna. – Zderzyłem się z nią i objąłem w pasie, opierając brodę na ramieniu, garbiąc się przy tym.

Znów poczułem to podniecające wzdrygnięcie i napinające się mięśnie. Była taka drobniutka, że nie było jej prawie widać, gdy przylgnąłem do niej mocniej ciałem.

– To znowu ty. – Stała spokojnie, co w jej przypadku mogło oznaczać, że: podobało się jej to obejmowanie, albo zastygła. – Śledzisz mnie, czy co? – Zaczęła się delikatnie miotać i wyrywać, ale mój uścisk – lekki – był dla niej nie do sforsowania.

– Nie. Przechodziłem i zauważyłem różowe włosy, więc podszedłem się przywitać. – Pachniała bosko. Różowe włosy przyklejały mi się do policzka, gilgając go. – Jesteś taka delikatna, że jakbym ścisną cię mocniej, to przełamałbym cię na pół. – Wzmocniłem uścisk, czując, jak zaciska mięśnie brzucha i wypuszcza nagromadzone powietrze, jakby odzyskała oddech.

– Znając twoje możliwości, zrobiłbyś to bez mrugnięcia powieką. Masz jeszcze dużo miejsca, możesz ścisnąć mocniej. – Chwyciła za dłonie i szarpała się z nimi, chcąc rozkrzyżować ramiona i wydostać się z pułapki – zachichotałem.

– Wolę tak, jak jest. No, chyba że chcesz, abym objął cię mocniej, to co innego? – parsknąłem wstrzymywanym od dłuższej chwili śmiechem, po czym zacząłem pocierać czubkiem nosa, okolice ucha. Mruknęła cichuteńko, co ośmieliło mnie jeszcze bardziej i chwyciłem wargami małżowinę uszną, delektując się jej smakiem.

- Tak – oznajmiła nieśmiało, wprawiając mnie w osłupienie.

Stała nieruchomo, bez żadnego odruchu obronnego i pozwoliła się pieścić. Zacząłem podgryzać ucho zębami i poznawać językiem, jego wszystkie zakamarki. Odchyliła lekko głowę, jakby chciała, abym nie przestawał i jęknęła, zaciskając palce na moich przedramionach.

Spróbowałem szyi. Była słona i taka delikatna, a wargi przywarły do niej, przesuwając się leniwie ku dołowi. Penis, który do niedawna spoczywał leniwie w majtkach, nabrzmiał lekko, wbijając się Nancy w plecy. Przymknąłem powieki i delektowałem się naprężoną szyją, zaciskając mocniej ręce na pasie.

Znów to zrobiła. Znów się wzdrygnęła, co wywołało uderzenie gorąca. Czułem, jak ciepło rozchodzi się po całym ciele. Jej palce zelżyły uścisk i niepewnie zaczęły gładzić po przedramionach, wywołując gęsią skórkę.

– Czujesz, co dzieje się z moim ciałem, kiedy jesteś blisko i pozwalasz się dotykać. Podoba ci się to, co robię moja ty, dzikusko?

Czar prysł jak bańka mydlana. Wykorzystała okazję, że zwiotczały mi mięśnie i sprytnie, jak wąż, wywinęła się z ramion. Wytrzeszczyłem oczy, a ona odskoczyła i wpatrywała się we mnie, marszcząc brwi. Oczy były mętne, co oznaczało, że również się podnieciła.

– Jasne, że mi się podobało. Nie jestem robotem i czuję. – Uśmiechnęła się nieznacznie, nadal patrząc mi głęboko w oczy. – Nie jestem twoja i nie rozpędzaj się.

– Jesteś, tylko zapomniałem ci o tym powiedzieć. Ja jestem sam, ty też, więc, o co tyle krzyku. Wiem, że ci się podobam, więc pozwól mi spełnić twoje marzenia. Więc? – Wyszczerzyłem się, opanowując śmiech, na widok jej zmieszanej miny.

– Nie chcę – chcę. Mówisz poważnie? – Otworzyła szeroko usta i zaczerpnęła powietrza.

– Tak. Skoro ci się podobało, to dlaczego uciekłaś, zamiast napawać się tym dłużej? – Z niecierpliwością czekałem na odpowiedź. – Zwariuję przy tobie dziewczyno albo zostanę mnichem.

– Bo… – Wzięła głęboki oddech, jakby zbierała się na dowagę. – To było takie cudowne, że się przestraszyłam, co możesz zrobić jeszcze. Mózg się wyłączył i straciłam odruch samoobrony.

Włosy mi się najeżyły na głowie, kiedy wyznała to tak, po prostu. Była bardziej różowa na twarzy niż włosy na głowie. Pierwszy raz w życiu się zawahałem i nie wiedziałem, co robić dalej. Stała teraz przede mną taka bezbronna, jak łania, która spostrzegła czającą się na nią panterę i jedyne, o czym marzyła, to zdołać umknąć.

Ona też mi zaraz ucieknie, jeśli czegoś nie zrobię, aby poczuła się pewniej w moim towarzystwie, pomyślałem.

Nie wierzyła mi, a ja naprawdę chciałem z nią być.

– Daj rękę – poprosiłem stanowczym głosem. Zrobiło mi się jej szkoda i miałem ochotę ją mocno przytulić, bo strasznie chciałem znów dotknąć i poczuć, dzikuskę blisko siebie. – Nancy, zaufaj mi. – Wyciągnąłem rękę i cierpliwie czekałem na jakikolwiek ruch. Całkowicie zapomniałem o problemach, mając w głowie jedynie to, aby do mnie podeszła.

Nie zrobiła nic, co by wskazywało, że tego chce. Zagotowałem się. Nie wiem, czy robiła to specjalnie, czy rzeczywiście pochodziła z innej planety.

Chciała tego – widziałem to w oczach, jak lustrowała mnie wzrokiem.

Nie chcę, ale muszę znów zachować się jak bezduszna bestia i nią wstrząsnąć, pomyślałem, widząc, że pęka i niedługo będzie moja.

– Kurwa! – Nie wytrzymałem dłużej tego napięcia pomiędzy nami i przyciągnąłem do siebie, mocnym szarpnięciem, wciskając w ciało. Objąłem mocno, czując, że właśnie tego potrzebowałem – ona też, ale nigdy by mnie o to nie poprosiła. – Obejmij mnie w końcu dziewczyno i przestań wystawiać moją cierpliwość na próbę. Oddaje ci moje ciało we władanie. Dotknij mnie, nie gryzę. – Chwyciłem za nadgarstek i poprowadziłem jej dłoń na swój tors. Pragnąłem, aby zaczęła gładzić moją klatkę piersiową i czuć jej delikatne dłonie. – Nancy? – Chwyciłem ją za pośladki i przyciągnąłem jeszcze bliżej siebie. – Ruszysz łaskawie tę swoją dłoń, czy mam ci w tym pomóc?

– Ty jesteś nienormalny człowieku. – Wsparła na mnie swoją drugą dłoń, nadal nie robiąc tego, o co poprosiłem. – Bezczelny, zaborczy, a jednocześnie… słodki.

– Sama tego chciałaś uparciuchu. – Wcisnąłem jej dłonie pod swoją bluzę, kładąc na nagim torsie i zabrałem ręce. Westchnąłem, czując na sobie jej dotyk. – Sama jesteś nienormalna albo brakuje ci piątej klepki. Nie czujesz, że sprawia mi to przyjemność? Nawet najgłupsze zwierzęta mają lepszy instynkt niż ty. Albo cię polubię, albo znienawidzę – rzuciłem oschle, będąc na skraju wytrzymałości.

Nieomal na kolanach błagałem o odrobinę czułości.

Miałem ochotę powyrywać jej z głowy wszystkie włosy.

Co za beznadziejny przypadek.

Po upływie chwili poczułem nareszcie to, czego oczekiwałem. Zaczęła macać moje ciało i prześlizgiwała się palcami pomiędzy włoskami na klatce piersiowej.

– Zobacz, jeszcze żyjesz i ręce masz całe. – Uśmiechnąłem się szeroko, czując wzrastające w ciele podniecenie.

– Zamknij się wreszcie. Mówisz i mówisz jak nakręcony. – Po złości pociągła mnie za włoski, po czym puściła i zaczęła nawijać sobie na palce. Podobało mi się to oraz to, jak jej ruchy stawały się odważniejsze i bardziej zdecydowane. Przesunęła dłonie na plecy i drapała delikatnie paznokciami.

Czułem się bosko i zastanawiałem się, czy zdaje sobie sprawę, jakie niegrzeczne myśli miałem teraz w głowie.

Nareszcie się rozluźniła, a jej ręce były wszędzie, tam, gdzie miała dostęp. Gdy przeciągała opuszkami palców, po skórze, miałem wrażenie, że zamiast palców, ma kule ognia, które parzyły i wiły się, tworząc niesymetryczne korytarze. Nie czułem czegoś takiego, nigdy wcześniej.

Chwyciłem ją za brodę i uniosłem twarz bliżej swojej. Spojrzałem głęboko w rozszerzone źrenice, widząc, jak zagryza dolną wargę i oblizuje koniuszkiem języka.

Zatrzymała dłonie na sutkach i pochwyciła je, masując delikatnie. Jęknąłem i zacisnąłem mocniej dłonie na pośladkach. Chciałem posmakować soczystych ust, ale stwierdziłem, że przyjdzie jeszcze na to czas.

– Widzisz, do czego doprowadziłaś? – Przycisnąłem biodra bliżej jej brzucha, aby mocniej poczuła moją męskość, która stała w całej okazałości. – Chcesz go dotknąć?

– Nie – odpowiedziała szybko, bez namysłu. – To, co mam tutaj w zupełności mi wystarczy. – Uszczypnęła w sutek – zabolało.

– Żałujesz, że swoim uporem zmusiłem cię, abyś mnie popieściła? – Wstrzymałem oddech, bo trochę obawiałem się odpowiedzi. Z jej twarzy nie udało mi się niczego wyczytać. Teraz nawet jej nie widziałem, bo oparła się głową o mój tors, gładząc leciuteńko plecy, jakby miała na palcach mięciusieńkie poduszeczki.

– Nie. Sama z siebie nigdy bym się na to nie odważyła. Pragnę tego, jak zwierzęta zamknięte w niewoli wolności, ale paraliżuje mnie strach – oznajmiła cichuteńko. – Zdążyłeś już chyba zauważyć, że trzeba mną sterować, jak pacynką, pociągając za odpowiednie sznurki. – Uniosła twarz ku niebu i zatopiła wzrok w moich przymglonych oczach. – Masz ładnie wyrzeźbione ciało. Nie rozumiem cię i twojego kuzyna. Jakim cudem jesteście sami?

– Od dłuższego czasu, nie pojawił się na naszej drodze nikt, na kogo warto by było zwrócić uwagę. Ja wybrałem krótszą ścieżkę i stanęłaś na niej właśnie ty. Wypędzę z ciebie tę zalęknioną lwicę, która niby szczerzy się i szykuje do ataku, ale nagle staje w pół drogi, bo doszła do wniosku, że nie da rady i zostanie odrzucona przez stado, gdy nie upoluje zwierzyny. Chcesz być, zemną Nancy?

***

 

Nastała cisza. Słyszałem bicie serca, ora szum w uszach. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się sztywno, jakby chciała powiedzieć: „Nie”.

– Dalej wzdychasz do Aidena, prawda? Nie pośredniczę w znajdywaniu kuzynowi panienek, ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek i wspomnieć o tobie, jeśli chcesz? – Poczęstowała mnie grymasem rozdrażnienia, odwracając wzrok.

– Jesteś bezczelny, wiesz! – Uniosła się honorem i zabrała dłonie z mojego torsu. – Nie jestem zabawką! – Odskoczyła ode mnie i obronnie skrzyżowała ramiona. – Idź już sobie, proszę. Wiedziałam, że to wszystko było za ładne, aby było prawdziwe.

Miałem ją już, a teraz na nowo okopała się murem. Próbowałem na szybko zebrać myśli i wybrnąć jakoś z tej niezręcznej sytuacji. Myśl, że znów się na mnie zamknęła, spowodował ponownie to dziwne uczucie w okolicach serca, jakby zapadała się klatka piersiowa, uniemożliwiając oddychanie.

– Żartowałem. – Odchrząknąłem ślinę, której nie nadążałem połykać. Czułem się – w ogóle się nie czułem. Popełniałem błąd za błędem, nie zastanawiając się nad tym, co mówię.

– Zamknij się już i daj mi spokój. – Nie odezwałem się już, nie chcąc się z nią spierać. Oczy zgasły, tak szybko, jak się zapaliły. Usiadła na pobliskiej ławce i schowała twarz w dłoniach. Nie płakała, bo bym słyszał, stojąc tak blisko.

Rozczarowałem ją, to było pewne.

Zebrałem się w sobie i przykucnąłem naprzeciwko niej, sięgając ręką włosów. Gładziłem, chcąc w ten sposób złagodzić powstałe napięcie. Nie reagowała na dotyk, nawet nie ruszyła palcem. Tkwiła w niezmiennej pozie jak posąg na wystawie. Położyłem drugą dłoń na jej udzie, zastanawiając się nad tym posunięciem kilka sekund, zanim to zrobiłem.

– Zostaw mnie i odejdź, proszę cię. – Spuściła ręce w okolice bioder i wpatrywała się tępym wzrokiem w to, co miała przed sobą, czyli: mój tors i szyję.

– Przepraszam – wydukałem przez ściśnięte gardło. Po raz drugi – znaliśmy się dopiero trzy dni – była przeze mnie nieszczęśliwa. – Nie odpowiedziałaś mi, więc dodałem sobie dwa do dwóch. – Wypuściłem drżący oddech w jej stronę, pytając: – Nancy zostaniesz dziewczyną takiego idioty jak ja? – Wstałem z kucek, bo mi nogi zdrętwiały.

Wstała również i już myślałem, że znów zostanę sam, kiedy przytuliła się do mnie i zarzuciła ręce na szyję. Dała całusa w policzek i ledwo słyszalnym głosem, odparła: „TAK”. Tym razem to mną wstrząsnął dreszcz. Uniosłem ją do góry i okręciłem parę razy wokół własnej osi, ciesząc się przy tym, jak dziecko.

Nancy tak mocno pragnęła czyjejś bliskości, że aż mnie przerażała ta otwartość i zaufanie, po moich wcześniejszych wybrykach wobec niej. Chłonęła moje ciało jak gąbka wodę. Chyba do końca nie dowierzała, że to dzieje się naprawdę.

Ja pierdolę. Była taka niewinna, że bałem się wkraczać ze swoją pokręconą psychiką w jej spokojne i ustabilizowane życie.

– Przyznam ci się, że wpadłaś mi w oko już tamtego wieczoru w parku. Wiedziałem, że będę się od tamtej pory bacznie rozglądał za różowymi włosami, bo stawiłaś mi opór bez słów, samym spojrzeniem, które trwało góra pięć sekund. – Chciałem być szczery, a ona spiorunowała mnie wzrokiem, zaciskając mocniej ręce na szyi.

– Następnym razem cię uduszę, za twoje nieczyste zagrywki i obrażanie ludzi wokół.

– Duś, bij, krzycz, tylko nie drap – stwierdziłem rzeczowo, chowając ją w swoich wielkich ramionach. – Przeproszę twoich znajomych, jeśli kiedyś przypadkowo na nich trafię. Usiądziemy?

Wyjąłem telefon, sprawdzając która godzina. Wpadł mi do głowy pewien pomysł.

– Daj mi na chwilę swój telefon? – Zrobiła zaskoczoną minę, ale podała mi go. – Możesz odblokować, nie jestem jasnowidzem.

– Po co ci on? – Wcisnęła mi go do ręki, zerkając przez ramię. – Nic ciekawego w nim nie znajdziesz.

– Nie w tym celu o niego poprosiłem. Mam zaufanie do ludzi i nie szperam w ich prywatności. – Wklepałem na klawiaturze swój numer telefonu i puściłem sobie strzałkę. – Nie chciałaś mojego, to ja wziąłem sobie twój numer. Przy okazji mój też masz. Trzymaj. – Oddałem co nie moje i złączyłem nasze palce. Pocałowałem maleńką dłoń i położyłem na udzie, zaciskając mocniej puste przestrzenie pomiędzy nimi.

– Co dzisiaj robiłaś ciekawego? Odkąd się znamy, pomyślałaś o mnie chociaż raz?

– Dzień jak co dzień. Szkoła, spotkanie ze znajomymi. Nic ciekawego. Powiem ci, że parę razy zdarzyło mi się ciebie wspomnieć, ale nie w dobrym sensie. – Położyła wolną dłoń, na tych złączonych i zaczęła masować palce. – W moim życiu ogólnie się nic nie dzieje.

Otwierała się przede mną i już nie czułem tej niewidzialnej ściany – serce kołatało jak oszalałe.

Pokonywała swoje fobie – pomaleńku sięgała po to, co każdy normalny nastolatek: bliskość drugiej osoby i ciekawość czyjegoś ciała.

Rozluźniła się – nareszcie.

Będą z niej ludzie, pomyślałem, chcąc całym sobą wprowadzić ją w dorosłość.

– Postaram się to zmienić. Lubisz motory? – Gilgotała mnie, co pobudzało zmysły. Jakoś tak przypadkowo, przechyliłem głowę i dostrzegłem przez bluzę, że stoją jej sutki. – Zimno ci?

– Nie. – Zorientowała się, gdzie zerkam i nie zrobiła z tym nic. – Jak cię dotykam, to one same sztywnieją. Nie mam na to wpływu. Też nie masz gdzie się patrzeć.

– Jak ty taksowałaś moje krocze, nie powiedziałem ani słowa.

– Nic nie było widać, bo spodnie były napięte w tej rozkrocznej pozycji. Wystawiłeś mi się przed nos, to gdzie miałam patrzeć. – Uszczypnęła mnie, zerkając spode łba.

– Co z tymi motorami? – dopytałem, bo przez mojego penisa, zapomniała, o co pytałem.

– Nigdy nie jechałam, to nie odpowiem na to pytanie. Jedyne co mogę powiedzieć, to ładnie warczą.

– Jak zrobi się cieplej, zabiorę cię na przejażdżkę, a może nie, bo włączysz odruch obronny, puścisz się, spadniesz i nie daj Boże, się zabijesz.

– Przestań. – Dała mi kuksańca w żebra. – Nie zauważyłeś, że wychodzę ze skorupy i nieśmiało pokazuję rogi. Narzuciłeś szybkie tempo. Mnie samej zajęłoby to rok.

– Wiesz, co ci powiem. – Odnalazłem jej wzrok. – Przestałaś drżeć i podrygiwać, kiedy cię dotykam. Brakuje mi tego. – Dotknąłem szyi, chcąc to poczuć i poczułem. – Jak robię to, muskając jedynie, to wtedy jest. – Otarłem mocniej palcami o miękką szyję i znów było. – Jak to możliwe?

– Jak jestem zdenerwowana i spięta, to mi się to czasami blokuję. Teraz jestem rozluźniona, więc sam rozumiesz – oznajmiła, a moje serce odtańczyło taniec radości na ten cudowny odruch.

– Co planujesz dalej po szkole? Ja wybieram się na AWF, tutaj u nas. Uwielbiam się pocić i pracować nad ciałem i kondycją.

– Nienawidzę wychowania fizycznego. W klasie śmieją się, zemnie, że powinni mnie wpisać do ‘’Księgi Guinnessa’’, za grzanie ławki. Wymyślałam najdziwniejsze wymówki, aby nie ćwiczyć. Ból brzucha, głowy, nawet nogę owinęłam sobie bandażem, udając, że skręciłam kostkę. Nie lubię nic, co wiąże się ze sportem.

– Mrrrr – zamruczałem i wbiłem w nią rozanielone spojrzenie. – Seks polubisz, a to też sport.

– To zupełnie inna jego odmiana. – Zarumieniła się, co nawet było słodkie.

– Ty jaki kierunek wybrałaś? Tylko niemów, że coś związane z nauką, bo się porzygam.

– Pedagogikę. Chcę pracować z dziećmi. Mam to postanowienie od dziecka i przez tyle lat nic nie wpłynęło na zmianę mojego wyboru. Kocham dzieci, bo przy nich mogę być sobą. Są takie beztroskie i nie obchodzi je, czy mam tłusty tyłek, czy zeza.

– Ty nie masz ani tego, ani tego. Jesteś bardzo ładna, może ciut przychuda, ale nad tym popracujemy.

– Nie da rady. Jem bardzo dużo i nie mogę przytyć. Mam nadczynność tarczycy i pomimo przyjmowania leków, wyglądam, jak wyglądam. – Posmutniała, ale za chwilę rozpogodziła się i puściła do mnie oczko.

Odetchnąłem z ulgą, bo już myślałem, że: Pomyśli sobie, że jest brzydka. Poczułem wibrację w kieszeni spodni i szybko wyjąłem telefon. Dzwonił Aiden, więc odebrałem, obejmując ją ramieniem.

– Do centrum poszedłeś na ten spacer. Zaczęliśmy się martwić, że coś głupiego wpadło ci do głowy. Nie ma cię już od trzech godzin – oznajmił poważnym głosem.

– Jestem z Nancy i straciłem rachubę czasu. Zaraz do was dołączę. – Byłem w szoku, że w jej towarzystwie czas płynął tak szybko.

– Spotkałeś się z nią jednak. Nie musisz się spieszyć. Tutaj bez zmian. Wujek kazał mi do ciebie zadzwonić.

– Okej. Niedługo będę. Na razie. – Rozłączyłem się i poczułem palce na swojej szyi.

– Jak mówisz, napina ci się tutaj, dość gruba żyła. Wygląda jak łodyga, do której poprzyczepiane są mniejsze gałązki. Bardzo szybko pulsuje i jakbym była wampirem, to ciężko by mi było się powstrzymać, aby nie zanurzyć w niej kłów. – Pogładziła mnie parę razy w tym miejscu, po czym zabrała dłoń.

– Zrób to, jeśli chcesz. – Głośno przełknąłem ślinkę, podświadomie czekając na to.

Nie musiałem dwa razy powtarzać. Jej gorące wargi dotknęły skóry szyi i tyle.

Na początek dobre i to, pomyślałem, widząc, jak wpatruje się w tatuaże na szyi. Po tamtej stronie miałem kolibra i zwiniętego węża.

Dzisiaj i tak osiągnąłem dużo, jeśli chodzi o tę małą bojaźliwą istotkę.

– Lubisz dziary?

– Tak. Zauważyłam, że masz ich bardzo dużo. Na nogach też masz? – Zawiesiła wzrok na torsie, jakby zastanawiała się, czy tam – pod bluzą – też coś mam.

– Na razie nogi mam czyste, ale niedługo zacznę ubarwiać. – Na końcu języka miałem, aby ją również spytać o tatuaże, ale stwierdziłem, że z czasem sam się o tym przekonam. – Niedługo sama zobaczysz gdzie i jakie mam.

- Może – stwierdziła cichuteńko.

– Będę musiał już iść. Czekają na mnie. – Wstałem, podając jej pomocną dłoń. – Numer mam, to się zgramy. Dziękuję za miłe towarzystwo i… – Nie wiedziałem, co jeszcze mam jej powiedzieć. Przytuliłem po prostu i pomachałem na do widzenia, udając się w drogę powrotną do szpitala.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Zenza 8 miesięcy temu
    Czekam na kolejną część. Bardzo naturalnie płynie ta historia. Wciągnąłem się.
  • Joan Tiger 8 miesięcy temu
    Dziękuję i cieszę się bardzo, że przypadło do gustu. Pozdrawiam. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania