Poprzednie częściPODCIĘTE SKRZYDŁA - PROLOG

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

PODCIĘTE SKRZYDŁA 9

NANCY

 

– Nic ci nie zrobił? – Hannah obejrzała mnie z każdej strony jak towar na wystawie.

– Nie i nie mówmy już więcej o tym. – Do tej pory trzęsłam się z nerwów. Grubiaństwo Justina doprowadziło mnie do takiego stanu, że jeszcze parę słów z jego zakłamanych ust, a dałabym mu z liścia.

Fakt, że nienawidzę obłudy, spływał po nim, jak lawa z wulkanu.

Nie potrafiłam mu zaufać.

– Zostajemy, czy wychodzimy? – Zagadnął Aaron, drapiąc się po blond włosach, zaczesanych do tyłu i objął Hannah w pasie. – Jakoś straciłem ochotę na dalszą zabawę. – Wyszczerzył zęby i wpatrywał się we mnie niebieskimi oczyma, potrząsając od czasu do czasu nerwowo rękoma.

– Ja szczerze powiedziawszy, to też – stwierdził Hank. Był przezroczysty jak pergamin i po jego minie wywnioskowałam, że raczej się więcej nie spotkamy. – Wracam do domu. Nie dla mnie takie dramy. Widzimy się w szkole Aaronie. Cześć dziewczyny.

– Pa – odpowiedziałyśmy z Hannah w tym samym czasie, a ja odprowadziłam go smutnym wzrokiem.

Szkoda, polubiłam go.

By cię szlag Justinie Green.

– Więc co robimy? – Niecierpliwiła się Hannah i zerknęła na mnie spod przymrużonych powiek, jakby to wszystko, co się niedawno wydarzyło, było wyłącznie z mojej winy. Wiedziała przecież, jaki jest Justin – uparty jak osioł, to w jego przypadku za mało powiedziane.

Gdy rozmawialiśmy, dostrzegłam w jego oczach, coś, co znów wzbudziło moje wątpliwości.

Nie wiem dlaczego, ale on CHYBA powiedział prawdę, odnośnie do relacji z Amber.

Cholera jasna – sama nie wiedziałam, co dalej robić.

Zaczynało mi na mim zależeć.

Był specyficzny – to mnie w nim najbardziej kręciło.

– Wracamy do ciebie. – Zapatrzyłam się na Hannah i skrzyżowałam ramiona na piersi, bo obszedł mnie dreszcz i poczułam wokół podmuchy lodowatego powietrza.

– Kolejnym razem, jak dojdzie do takiej sytuacji, zadzwonię na policję – oznajmiła Hannah, a ja spuściłam oczy, bo było mi wstyd. – Tacy, jak on powinni siedzieć w zakładach zamkniętych. Ten cały Justin dostał paranoi na twoim punkcie Nancy – rzuciła z goryczą, marszcząc nos.

Po jej słowach doszłam do wniosku, że miała dużo racji. Zarumieniłam się i spuściłam głowę.

Dlaczego chłopak, który okazywał zainteresowanie moją osobą, musiał być taki porywczy?

Może wcale taki nie był, tylko skrywał prawdziwego siebie pod wykreowaną przez siebie postacią.

– Mam nadzieję, że nie wyskoczy zaraz zza któregoś rogu jak goryl, który wali się w piersi, chcąc pokazać swoją siłę – stwierdził Aaron, gdy wychodziliśmy z klubu. – Samo jego spojrzenie – zabija.

– Oby nie, kochanie. Zauważyliście, że Aiden się go boi? – Hannah zerknęła na mnie. – Ten wariat uderzył go lekko, co od razu spowodowało, że nasz szkolny kolega się wycofał. Mam nadzieję, że nie jest bokserem, bo powbija nas w ziemię, bez użycia młota. – Na jej spiętej twarzy zagościł łagodny uśmieszek.

– Nie przesadzaj – wtrąciłam. Robili z niego potwora, nic o nim nie wiedząc – ja zresztą też.

Zbyła mnie milczeniem i obyło się bez komentarza. Namierzyła tylko mój wzrok i posłała ostrzegawcze spojrzenie, jakby chciała powiedzieć: „Nancy nie pakuj się w to gówno. On cię zniszczy”.

– Zerwałaś z nim poprzez SMS-a, nie wyjaśniając dlaczego? Dobrze kalkuluję? – Aaron zmarszczył brwi i uśmiechnął się krzywo.

– Tak. – Gdy tak pytał, zrozumiałam, że źle zrobiłam. Justin miał prawo być poirytowany i żądać ode mnie wyjaśnień. Dolałam oliwy do ognia, swoją ignorancją i traktowaniem jego osoby jak powietrze.

Zablokowałam go oślepiona wściekłością, nie pozwalając się wytłumaczyć.

Ja pieprzę. Byłam zazdrosna o chłopaka, którego znałam parę dni.

Chyba postradałam zmysły.

– Wytłumaczył bodaj to zajście z” niby dziewczyną” pod siłownią – spytała Hannah, a ja potwierdziłam skinieniem głowy. – Tak teraz sobie przypominam, że słyszałam kiedyś, jak Amber mówiła coś o jakimś Justinie, że łączy ich jakiś tam układ – nie pamiętam za bardzo, to było dawno.

– Naprawdę? – Zrobiłam wielkie oczy. – Mi mówił coś podobnego. W sensie: to tylko seks. – Nabrałam zimnego powietrza do płuc, czując, jak chłodzi rozpalone wnętrze. Po chwili wypuściłam ciepły oddech, czując się jak idiotka.

Popełniłam błąd – odrzuciłam go.

Walczył o mnie – teraz ja musiałam zawalczyć o niego.

Czy nie było na to za późno?

Zrezygnował i opuścił skrzydła. Ja je podcięłam.

Powinnam zaufać – nie zrobiłam tego.

Jego oczy były smutne. Uśmiech druzgoczący.

Po kilku minutach marszu – w ciszy – dotarliśmy pod dom Hannah. Pożegnała się z chłopakiem – nie mogli się od siebie odkleić, jakby ktoś polał ich klejem – i udałyśmy się schodami na drugie piętro, pod numer 5.

Wyjęła klucz z maleńkiej puchatej torebki i otworzyła drzwi. Zerknęła spod zatuszowanych rzęs na moją posępną minę i wzruszyła ramionami. Domyśliłam się, że chciała coś powiedzieć, ale zamiast tego przywarła do mnie ciałem i ścisnęła mocno.

– Zabujałaś się w nim, nieprawdaż? – spytała miękko, patrząc mi prosto w rozbiegane oczy – nie wytrzymała.

Nie odpowiedziałam nic.

Moje samopoczucie i wyraz twarzy oznajmiły to za mnie. Czułam się jak małe jagnię, które nie potrafiło odnaleźć mamy pośród pięćdziesięciu identycznie wyglądających owiec. Rozpłakałam się z bezsilności, podejrzewając, że straciłam kogoś, kto mógł mnie uszczęśliwić i przy okazji czegoś nauczyć.

– Choć spać, Kopciuszku, pogadamy rano. Może wydaliśmy na niego wyrok zbyt wcześnie. – Przyznała się do błędu, co nie było w jej stylu. – Nie wiemy, dlaczego taki jest i czego zaznał w przeszłości? – Odprowadziła mnie do pokoju gościnnego, żegnając szerokim uśmiechem w progu, po czym odeszła, a ja zamknęłam za sobą drzwi.

Skierowałam się w stronę łóżka i opadłam na nie, jakbym mdlała. Wyjęłam z prostokątnej torebki telefon i odblokowałam numer Justina. Po chwili dostałam wiadomość.

JUSTIN: Dlaczego?

Tyle. Więcej nie przyszło nic.

Dalej leżałam na plecach, czując, jakby ktoś siedział okrakiem na mojej piersi, miażdżąc żebra i płuca. Łzy ściekały po policzkach, a mózg wyłączył się akurat, teraz kiedy najbardziej go potrzebowałam.

Było tak, odkąd pamiętam. Tylko ten stan odrętwienia, bojaźni i zawahań, aby nie zrobić czegoś głupiego.

Dlaczego tak miałam? Ja przecież nie robiłam nic, aby choć jednym słowem, czy gestem, wykrzyczeć z siebie, co tak naprawdę chcę i czego mi w życiu brakuje.

Machinalnie sięgnęłam po telefon – opuściłam go obok ucha – i napisałam, co chciałam przekazać. Moje wewnętrzne rozterki i przemyślenia w jednym słowie.

JA: Przepraszam.

Nie liczyłam na odpowiedź, po prostu mi ulżyło. Przekręciłam się na prawy bok i zamknęłam powieki, ściskając zimny telefon w dłoni. Dochodziła dwunasta, więc czas na sen. Może on ulży bolącemu ciału i rozdartej duszy.

Poczułam mrowie w dłoni. Telefon zawibrował i zaświecił, oślepiając przyzwyczajone do mroku źrenice. Przetarłam je, bo nie widziałam kompletnie nic, poza rażącą bielą. Chwilę trwało, zanim oczy przywykły do nowego oświetlenia i mogłam sprawdzić, co przyszło.

Podświadomie pragnęłam, aby była to wiadomość od Justina i wymodliłam, bo tak właśnie było.

JUSTIN: To ja przepraszam kotku. Przesadziłem i zataiłem przed tobą tak istotną sprawę, jak mój układ z Amber. Uwierz mi. Nie pomyślałem nawet, aby o tym wspomnieć, bo przy tobie kompletnie o tym zapomniałem.

JA: Rozumiem. Zachowałam się jak rozpieszczona smarkula. Chyba byłam po prostu o ciebie zazdrosna. Nie umiem tego inaczej wytłumaczyć.

JUSTIN: Ja miałem tak samo, jak zobaczyłem cię w klubie z tym blondynem.

Moje serce ożyło, jakby strzelił w nie piorun, ładując akumulator. Twarz rozpromienił szeroki uśmiech, a do niedawna ospałe ciało, mogło teraz tańczyć do rana.

Bez wytchnienia.

Bez wspomagaczy.

JUSTIN: Zaczniemy od nowa? Tęsknię za twoją dzikością.

JA: Tak. Mnie również ciebie brakuje. Może wyda się to śmieszne, ale lubię, kiedy pociągasz za te niewidzialne sznurki.

Zachichotałam pod nosem, nakrywając usta dłonią. Byłam taka szczęśliwa – odzyskałam go – że, zaczęłam chodzić po pokoju – każda część mnie wyrywała się w inną stronę.

JUSTIN: Odkąd wróciłem do domu, siedzę i myślę o tobie. Ta świadomość, że miałbym cię już nigdy nie dotknąć, rozwalała mi mózg kotku. Jedziemy jutro rowerami na przejażdżkę?

JA: Nie umiem jeździć na rowerze.

Mama chciała mnie nauczyć, ale wzbraniałam się przed tym rękami i nogami. Teraz pożałowałam tego i plułam sobie w brodę.

JUSTIN: Ty nic nie umiesz. Jutro o 16, w parku. Będę musiał cię nauczyć.

JA: Jak chcesz, ale od razu uprzedzam, że nie będzie łatwo.

JUSTIN: Jakoś to zniosę. Jak będziesz się mocno opierać, to dam ci klapsa.

JA: Chcesz wytrzepać ze mnie resztki tłuszczu?

JUSTIN: Jak mnie do tego zmusisz, to tak. Jesteśmy umówieni. Do zobaczenia jutro, pa.

JA: Pa.

W głowie mi huczało. Odłożyłam telefon i przytuliłam się do ulubionego pluszaka – biały kotek, który towarzyszył mi zawsze, spoczywając na dnie plecaka – i ciesząc się w duszy, po upływie chwili oddałam się w objęcia Morfeusza.

***

– Wyspałaś się – Hannah weszła do pokoju i usiadła obok mnie na łóżku. – Widzę poprawę nastroju i na pewno ma to związek z naszym panem zagadką. – Świdrowała mnie spojrzeniem.

Wszyscy, których znam, zawsze mówili, że można ze mnie czytać jak z otwartej książki.

Mam wszystko wypisane na twarzy. Czarno na białym.

– Tak. Chciał mnie jeszcze, więc… Hannah… postanowiłam spróbować i zobaczyć jak to będzie. On jako jedyny wyszedł z inicjatywą czegoś więcej, niż: „Dasz spisać zadanie z matematyki”, czy „Jesteś dziwna i nikt cię nie lubi”. – Wbiłam spojrzenie w sufit, bo na samo wspomnienie tego, jak mnie postrzegali, dostawałam mdłości. – Sama zresztą rozumiesz, co chcę powiedzieć.

– Jasne, że rozumiem. Może Justin nie udaje i naprawdę chce z tobą być.

– Hannah. – Myślałam, że wyrwę jej język. – Pożyjemy, zobaczymy. On mi się podoba taki, jaki jest i nie chcę, aby stał się ciepłą kluchą. Ma niekontrolowane odruchy, ale ten w klubie, sama wywołałam, nie wyjaśniając, dlaczego go nie chcę.

– Dobrze, spokojnie. Zaperzyłaś się jak indor. – Odchrząknęła, a rumiane policzki pulsowały, od tłumionego śmiechu. – Przecież nikt ci tego nie zabroni. Jest trochę narwany, ale jak się na niego patrzy, to nogi miękną w kolanach. – Przewróciła oczami. – Pierdolony, jest przystojny w chuj. Bez ubrania musi wyglądać bosko.

– Hannah – uniosłam głos. – Tobie tylko jedno na myśli. – Sama zaczęłam się śmiać.

– No co? Mówię, jak jest. – Próbowała zachować powagę, ale jakoś jej to nie wychodziło. Jej oczy nadal się śmiały, choć usta umilkły. – Chodź coś zjeść.

– Nie jestem głodna. Żołądek mam pełen od nadmiaru powietrza, którego się nałykałam ze szczęścia. – Wyszczerzyłam się. – Napisał, że był zazdrosny o Hanka.

– Co ty nie powiesz. Mam oczy i widziałam, co wyprawiał. – Puknęła mnie w czoło, choć nie wiedziałam za co. – Justin patrzył na ciebie takim błagalnym i namiętnym wzrokiem, że można sobie pomyśleć, że się w tobie zakochał.

– Nie! Przywidziało ci się. – Czułam, jak pobudzony mózg buzuje. – Znamy się dopiero parę dni, a nie wygląda mi na romantyka. – Czy na pewno? – Znudzi się mną szybko, bo nikt o zdrowych zmysłach nie wytrzyma z takim wybrykiem natury jak ja.

– On nie jest normalny, także możesz się miło zaskoczyć Nancy. – Ściągnęła brwi. – Albo się pozabijacie, albo dogadacie. Idę jeść, a ty odżywiaj się dalej tlenem.

– Powiedz lepiej, jak zakończyła się wczorajsza wpadka z mamą? – Uniosłam pytająco obie brwi. – Dalej jest zniesmaczona tym, jak nakryła cię na robieniu loda Aaronowi?

– Daj spokój – żachnęła się, wsadzając palec do buzi. – Zachowuje się wobec mnie, jakby sama tego nigdy nie robiła i patrzy z byka, jakby czuła do mnie obrzydzenie.

– Twoja mama jest głęboko wierząca i może nie miała nigdy w buzi męskiego członka – wybuchłam śmiechem. – Ja na twoim miejscu spaliłabym się ze wstydu, gdyby mama zastała mnie w takiej sytuacji z chłopakiem.

– Spłynęło to po mnie jak po kaczce – rzuciła Hannah. – Niech nauczy się pukać, a nie pcha cielsko do pokoju na krzywy ryj, bez zaproszenia.

– Między tobą a Aaronem jest, jak widzę dobrze – powiedziałam, uśmiechając się szeroko. – Tak cię wczoraj wymęczył pocałunkami, że ledwie szłaś.

– Jasne, tak już mamy i pomimo że spotykamy się od ponad rok, nadal nie potrafimy się od siebie odkleić. – Zmrużyła oczy i jęknęła cicho. – Taka jest właśnie miłość Nancy. – Oblizała wargi, jakby właśnie rozmarzyła się o Aaronie. – Idę na żarełko. – Machnęła ręką, schodząc mi z pola widzenia.

Podeszłam do okna i przesunęłam palcem po zimnej szybie. Chuchnęłam i napisałam Justina imię, po czym zmazałam i usiadłam na łóżku. Odblokowałam telefon w celu sprawdzenia godziny – Hannah nie miała w pokoju zegarka – i ziewnęłam, widząc, że dopiero po jedenastej.

Podskoczyłam, gdy telefon zawibrował w dłoni. Dostałam wiadomość.

MAMA: Wróć jak najszybciej do domu. Musisz mi coś wyjaśnić dziecko.

Moja pierwsza myśl, to: dowiedziała się, że ją okłamałam i zamiast się uczyć, byłam na imprezie.

Serce podeszło mi do gardła, a w brzuchu wierciło, jakby ktoś skręcał i prostował flaki.

– Stało się coś? Jesteś strasznie blada – spytała Hannah, wchodząc do pokoju. Wsadziła ostatni kęs pączka do buzi i zaczęła oblizywać palce.

– Mama kazała mi wrócić do domu, patrz. – Pokazałam treść wiadomości. – Mam złe przeczucia. – Przełknęłam ślinkę i zaczęłam chować rzeczy do plecaka. – Jak da mi szlaban, to oszaleję w czterech ścianach z nosem w książkach.

– Nie panikuj. Na razie nie wiemy, o co chce spytać. – Otoczyła mnie ramieniem, widząc moją zalęknioną twarz. – Może chodzić o szkołę, bo fakt jest taki, że ostatnio się troszkę opuściłaś w nauce.

– Oby właśnie o to chodziło, ale… przecież dzisiaj jest niedziela. Nauczyciele w weekendy nie dzwonią. – Zaczęłam chodzić nerwowo wokół niej, zacierając spocone dłonie. – Boję się iść do własnego domu.

– Jedyne, co ci mogę powiedzieć, to… sama nie wiem. Twoja matka to piła i jak coś niepokojącego doleciało do jej uszu, to współczuję ci dziewczyno. – Wzniosła ręce do sufitu i machała nimi w powietrzu, jakby lamentowała.

– Idę. – Uściskałam ją, chwyciłam plecak w dłoń i opuściłam pokój, kierując się do wyjścia. Odprowadziła mnie i milczała. Domyślała się zapewne, że mam przejebane.

***

Weszłam do własnego mieszkania i udałam się do kuchni. Mama przygotowywała właśnie obiad i nuciła pod nosem – był tylko w niedzielę. Tylko w ten jeden dzień tygodnia nie pracowała.

Nie wyglądała na zdenerwowaną, wręcz przeciwnie. Była radosna.

– Spójrz na mnie dziecko. Jesteś rumiana jak pączek. Dobrze się czujesz? – Zlustrowała mnie wzrokiem, trzymając nóż tuż obok policzka.

– Tak. Biegłam i się zgrzałam. – Pędziłam jak struś po piasku. – Pięknie pachnie. Co to będzie?

– Spaghetti z serem i brokułami – oznajmiła, prężąc pierś. – Muszę zapisać cię do fryzjera, bo z tym czymś na głowie, wyglądasz jak, różowa landrynka. Wiem, że teraz taki kolor jest na porządku dziennym, ale mi się nie podoba. – Zmrużyła oczy, jakby cebula, którą właśnie kroiła, szczypała w oczy. Do wszystkiego ją dodawała, co tylko wywoływało wzdęcia.

Nienawidziłam cebuli.

– Pójdę się odświeżyć, bo jestem cała spocona. – Chwyciłam w palce krakersa ze stołu i już miałam postawić stopę na stopniu schodów, kiedy powiedziała: Zaczekaj. Musimy porozmawiać.

Zamarłam jak figura woskowa. Przylizałam włosy, przełknęłam resztki ciastka i odwróciłam się twarzą w jej stronę.

– Jakieś pół godziny temu spotkałam na klatce sąsiadkę, kiedy wracałam z warzywniaka. – Oderwała się od krojenia cebuli i spojrzała głęboko w moje wytrzeszczone oczy. – Widziała cię w parku z jakimś chłopakiem, jak się przytulaliście. – Powróciła do krojenia, spuszczając ze mnie przenikliwy wzrok. – Ponoć był taki przystojny, że nie mogła oderwać od niego oczu.

Zaraz zamachnie się i odetnie mi głowę tym nożem, pomyślałam, kuląc się jak kurczaczek pod kwoką.

– Musiało się jej coś przywidzieć. – Ledwie stałam na nogach, które zaraz zmuszą mnie do pozycji klęczącej. Nie czułam ich prawie.

– Dlaczego nie powiedziałaś, że masz chłopaka dziecko? – Znów na mnie spojrzała tym znienawidzonym przeze mnie wścibskim wzrokiem. – Bałaś się, że zabronię ci się z nim widywać?

Trafiła w sedno. Tak myślałam, bo w jej mniemaniu, na pewno odciągałby mnie od nauki. Miała fisia na punkcie wykształcenia.

– Tak – wystękałam ledwie słyszalnym głosem, a mama zaczęła się śmiać. – Wiem, że tego nie pochwalasz, ale mam już prawie osiemnaście lat i chcę w końcu mieć coś z tego życia.

– Rozumiem. – Uniosła prawą brew i zaczęła wrzucać cebulę na patelnię. – Nie mam nic przeciwko temu, jeśli ta znajomość nie zakończy się ciążą i nie wpłynie na twoje oceny i przygotowywania do egzaminów.

– Naprawdę. – Nie wierzyłam własnym uszom. – Dziękuję mamo. – Podeszłam do niej i przytuliłam – nie pamiętam, kiedy robiłam to ostatnio. – Wszystko będzie tak, jak do tej pory z tą zmianą, że nie będę już sama.

– Trzymam cię za słowo. Możesz go też zapraszać do domu, jeśli chcesz. – Puściła oczko, ale jej wzrok był smutny. – Mnie tak więcej w nim nie ma, niż jestem – westchnęła, a w jej oczach pojawiły się łzy.

Musiała ciężko pracować, abyśmy mogły utrzymać się w mieście. Wiedziała, że mi jej brakuje i czuję się samotna, ale tak już musiało być. Było jej z tym tak samo ciężko, jak mi. Myślałam, że wybuchnę, jak wstrząśnięta butelka z gazowanym piciem. Takiej reakcji z jej strony się nie spodziewałam. Podmienili mi mamę.

– Dobrze, a co u cioci? Nastąpiła poprawa, czy nadal leży w łóżku i każe sobie usługiwać?

– Lekarz zapisał ją na kolejną operację. Siadło drugie kolano i jak byłam u niej wczoraj, nie potrafiła wstać z łóżka. – Zrobiła skwaszoną minę. – Postaram się załatwić opiekunkę, bo Mia i Ron (dzieci ciotki Megan) nie dadzą rady, codziennie przyjeżdżać z Londynu. Za duże koszty.

– Biedna ciotka Megan. Muszę ją kiedyś odwiedzić, bo dawno jej nie widziałam – oznajmiłam i odwróciłam się na pięcie. Zostawiłam mamę samą i udałam się do swojego pokoju. Schody pokonałam z taką lekkością, że nawet nie zaskrzypiały – trzeci i piąty stopień był poluzowany.

Usiadłam na łóżku i wyjęłam z kieszeni spodni telefon, przeglądając jego zawartość. Poza Hannah, która życzyła mi miłego popołudnia i powodzenia podczas starcia z mamą, nie było nic więcej. Westchnęłam głośno i rzuciłam go na łóżko, idąc w stronę łazienki ślimaczym tempem, jak na skazanie.

Gdy wyszłam spod prysznica, do moich uszu doleciał podniesiony głos mamy, która oznajmiała, że: Obiad na stole. Muszę wyjść. Właśnie dzwonił Ron, że ciotka ześliznęła się ze schodów i skręciła kostkę. Do zobaczenia później, pa.

Za chwilę usłyszałam trzask zamykających się drzwi i tyle z mamy. Telefon leżący leniwie na łóżku zaświecił się i zawibrował. Osuszyłam wilgotną dłoń ręcznikiem i sięgnęłam po niego. Dostałam SMS-a.

JUSTIN: Śniłaś mi się dzisiaj i do tej pory nie mogę do siebie dojść.

JA: Co robiłam?

JUSTIN: Raczej robiliśmy kotku. Kochaliśmy się przy ognisku, pod rozgwieżdżonym niebem. Nadal mam ten widok przed oczyma. Taki wyraźny, jakby to było wspomnienie, a nie sen.

JA: Też nie masz o czym śnić. Muszę się trochę pouczyć, więc do później.

JUSTIN: Już nie mogę się doczekać.

Skupiłam się nad książkami i wbijałam do głowy regułki, które i tak po pewnym czasie wyparują z mózgu.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Zenza 8 miesięcy temu
    Doskonały odcinek. Bardzo interesujące jest to, że akcja widziana jest oczami Nancy i Justina. Wspaniale nakreślone są emocje Nancy. Justin nieco zaniedbany, ale nic dziwnego - autorka jest przecież kobietą. A może, jak każdy facet, Justin nie ma zbyt bogatego wnętrza.

    "Kochaliśmy się przy ognisku, pod rozgwieżdżonym niebem. Nadal mam ten widok przed oczyma. Taki wyraźny, jakby to było wspomnienie, a nie sen." - Justin to ma jednak tani bajer.
  • Joan Tiger 8 miesięcy temu
    Zenza, dziękuję za komentarz i głębokie przemyślenia. Nie ograniczaj własnej płci😉. Przy kolejnym rozdziale widzianym z perspektywy Justina, czy użyczysz mi mózgu, abym mogła głębiej wniknąć w męską podświadomość? Co do Justina, to chłopak jest wypalony, a na dodatek jego choroba, nie nakłada na źrenice kolorowych barw. Siedzi w klatce i nie spieszy mu się, aby z niej wyjść, pomimo tego, że jest otwarta. Katuje sam siebie, bojąc się reakcji innych.” CHCIEĆ” NIE ZAWSZE IDZIE W PARZE Z” MÓC”.
    Pod wieczór wpadnę do ciebie, bo widziałam nową część latarnika. Pozdrawiam.
  • Joan Tiger 8 miesięcy temu
    Dziękuję tajemniczemu/ej użytkownikowi/czce za kolejną jedynkę. Jeszcze, jakby pojawił się do tego jakiś motywujący komentarzyk, byłoby mi niezmiernie miło. Pozdrawiam. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania