Poprzednie częściUkojenie – Prolog

Ukojenie cz. 10

Szybko znalazł się pod budynkiem, w którym zniknął kiedyś Scott. Wysiadł i usiadł na chodach. Skręta już trzymał w dłoni. Siedział i czekał. Po kilku minutach z klatki ktoś wyszedł.

– Przepraszam, zna pani Scotta? – zagadał przyjaźnie. – Taki wysoki blondyn. Jestem jego kolegą. Wyjeżdżałem i nie widzieliśmy się od kilku lat, dlatego go szukam. Wiem, że mieszka tu, tylko nie pamiętam numeru mieszkania.

– Piętnaście – odparła bez ceregieli grubsza kobieta.

Zapisał na kartce ulicę, numer domu i lokalu. Gdy wrócił, Emma siedziała przy stole i popijała herbatę. Stanął za ukochaną i łomotnął ręką o blat, kładąc na nim kartkę przed samym nosem dziewczyny. Popatrzyła na niego z dołu i strach objawił się w jej oczach. Teraz już nie wiedziała, co chłopak zamierza. Nie odzywała się, nerwowo sączyła napar. On stał z tyłu i wpatrywał się w sympatię. W końcu ją przytulił.

– Nasmarowałaś oko? – zapytał chłodno.

– Nie.

– Dlaczego?

– Zaraz to zrobię.

– Idziesz do pracy?

– Nie.

Trevor przyniósł lek, nabrał trochę na palec i wtarł w sine miejsce. Emma syknęła.

– Przepraszam.

Patrzył na jej oko i wkurwiał się coraz bardziej. Wstał z kolan i wyciągnął papierosy, lecz spojrzał na dziewczynę i schował je z powrotem.

– Zapal, już nie będę cię pouczać. W ogóle nie powinnam – rzekła niewyraźnie.

Przytulił ją znowu, tym razem mocniej.

– Wystraszyłem cię? Przepraszam. Nie będę robił żadnych głupot, obiecuję. Rozchmurz się – poprosił. Powoli zaczął żałować, że wyskoczył z tematem, mógł przecież załatwić to sam. – Muszę jechać do domu – oznajmił, wtulając nos w szyję ukochanej.

– Nie jedź – wydusiła Emma.

– Muszę, zobacz, jak ja wyglądam? Chcę się przebrać i zrobić pranie, nie mam ciuchów. Poza tym chcę wziąć prysznic – tłumaczył.

– Pojedziesz jutro, prysznic weźmiesz u nas.

– Nie. Ubieraj się, pojedziesz ze mną – zarządził chłopak.

Dziewczyna była jakaś nieobecna po jego wcześniejszych naporach.

– Em, wstawaj – nalegał prosząco.

W końcu ruszyła się z miejsca i poszła do łazienki. W tym czasie chłopcy nie próżnowali i zdążyli wypalić lufkę, ale niewielką. Emma weszła do kuchni i od razu poczuła zapach trawy, lecz nie powiedziała nic.

– Jesteś gotowa? – zapytał Trevor.

– Tak – odparła, lecz ton jej głosu nie był zbyt przekonujący.

– Idziemy. – Chłopak wziął maść ze stołu i ruszył w stronę wyjścia, oglądając się po drodze.

Emma nie wyglądała na szczęśliwą. Zajęli miejsca w aucie i Trevor nagle się ożywił. Dziewczyna nie zauważyła nic, ale chłopak tak – w oddali kilkunastu metrów stał Scott. Miasteczko było bardzo małe, więc szatyn nie zdziwił się, że go widzi. Za to z miejsca pomyślał, że za mało mu przylał, skoro ten nie wstydzi się wyjść na ulicę.

Od razu wstrząsnęła nim złość.

– Poczekaj chwilę – rzucił, wysiadając i ruszył w stronę faceta.

Ten stał przy niebieskim aucie i gadał z osobą w środku. Dziewczyna wiodła wzrokiem za ukochanym, zdezorientowana. Koleś dostrzegł go już z daleka. Zrobił dość dziwną minę, lecz stał dalej. Trevor szedł wolno, wpatrując się w bydlaka. Gdy był już blisko i dokładniej zobaczył twarz Scotta, oniemiał. Ciemne okulary na nosie wcale nie tuszowały ponabijanych oczu. Prawie całą twarz miał siną, a rozcięty nos zrobił się dwa razy większy, warga również. Chłopak był tak zły, że nie miał nawet ochoty zaśmiać się z tego widoku. Stanął przed nim.

– Pamiętaj, to jeszcze nie koniec... to dopiero początek – rzucił chłodno, po czym odwrócił się i odszedł. Zaraz był w Fordzie.

– Co tam robiłeś? – zapytała niezwłocznie Emma.

– Zobaczyłem kumpla, wypadało się przywitać – skłamał. Wiedział, że Emma niczego nie zauważyła, gdyż miejsce spotkania zasłaniały stojące przed nimi auta.

– Daj, ja poprowadzę. Jak będziesz jechał jedną ręką? – zaproponowała.

– Mówiłem ci już, że jestem dobrym kierowcą. Zobacz lepiej, czy nie ma w schowku mojego portfela.

Emma się nachyliła. Trevor tylko na to czekał. Ruszył ostro i szybko zakręcił. Dziewczynę przechyliło w stronę drzwi, w które o mało nie uderzyła głową. Jechał jak wariat.

– Co się stało?! Zwolnij! – krzyknęła rozgniewana dziewczyna.

Posłusznie zdjął nogę z gazu.

– Zobacz, czy coś tam jest – poprosił, widząc portfel w ręku blondynki.

– Nie ma.

– No widzisz? Dobrze, że ratujesz mnie fajkami. I gdyby nie ty, zdechłbym też [pewnie z głodu. – Zaśmiał się ironicznie chłopak, po raz kolejny prezentując swoją awersję względem jej byłego.

– Proszę cię, daj już spokój! – rzekła poddenerwowana dziewczyna, kompletnie nie mając pomysłu, jak odciągnąć go od tego tematu.

Zerknął na nią z uśmiechem, lecz Emmie wcale nie było do śmiechu. Trevor wypłacił gotówkę podjechał do jej sklepu – był najbliżej wyjazdu z miasta.

– Idę po coś do picia. Chcesz coś?

– Nie.

– Na pewno?

– Tak

– Kotku, gadaj, dobra? Mów, co lubisz. – Trevor wyszczerzył zęby.

– Nic nie chcę. Kup lepiej nowy bandaż, trzeba przewinąć twoją rękę.

– Lubisz bandaże? I jak smakują? Nigdy nie jadłem, muszę kiedyś spróbować – Roześmiał się i wreszcie doprowadził towarzyszkę do wybuchu wesołości. Zaraz jednak spoważniała.

– Trevor, to nie są żarty – obruszyła się.

– Dobrze, nie krzycz już na mnie.. – Chłopak zaśmiał się jeszcze głośniej, wysiadając z auta.

Ruszył w głąb marketu i rozejrzał się po półkach. Wziął chipsy, jedzenie do mikrofalówki, butelkę Pepsi, dość dużo batoników i już miał odchodzić, gdy po drodze rzucił mu się w oczy białoszary pręgowany pluszowy tygrys. Zamyślił się. Po chwili wrzucił miśka do koszyka i podszedł do kasy. Wziął jeszcze whiskey, papierosy i wino dla dziewczyny, z czego wyszła spora torba. Trevor zapłacił i gdy tylko ją podniósł, znów odczuł swoją dłoń. – Kurwa – syknął po nosem.

Ledwo doniósł zakupy z bolącą ręką. Zabrał maskotkę, a resztę zakupów wrzucił na tył.

– Trzymaj. – Wręczył dziewczynie pluszaka. – Nie chciał siedzieć tam sam, mówił, że mu się nudzi. – Wygiął usta w durnowatym uśmieszku.

– Dziękuję, jest słodki.

Trevor patrzył na ukochaną – świetnie wyglądała z tą zabawką. Dłoń mu dokuczała, chyba natarł ją bandażem i zdrapał strup, bo zrobiła się mała czerwona plamka. I właśnie sobie przypomniał.

– O kurwa, bandaż! Na śmierć zapomniałem! – Roześmiał się.

– Wracajmy – zaproponowała Emma.

– Nie, znajdę coś w domu.

Znowu jechał coraz szybciej. Emma siedziała i patrzyła, jak jedną ręką trzyma kierownicę, jednoczenie zmieniając biegi. Robił to wyjątkowo zręcznie, na zupełnym luzie. Długo mu się przyglądała, w końcu zapytał:

– O co chodzi? Boisz się? Nigdy nie miałem nawet stłuczki, ale jeśli się obawiasz, to się zamienimy.

– Nie, w porządku.

Zapadła cisza. Szybko dojechał na miejsce. Weszli na werandę i Trevor sięgnął do bocznej kieszeni. Zrobił dziwną minę, po czym zaczął grzebać w pozostałych, robiąc to coraz bardziej nerwowo.

– Kur...! – znowu chciał przekląć, ale się pohamował. Poczekaj minutę.

Schował głowę w Fordzie, ale zaraz wrócił

– Jeszcze chwila.

Zniknął za domem i niebawem pojawił się z drugiej strony. Emma patrzyła na to wszystko z niemałym zaciekawieniem. Obejrzał dokładnie okna na werandzie, po czym wybił łokciem znajdującą się w drzwiach szybkę i przekręcił zamek od wewnątrz.

– Wejdź, pójdę po zakupy.

– Co się stało, nie masz klucza? – spytała zdziwiona dziewczyna.

– Nie wiem, musiałem zgubić – mruknął, stawiając torbę na stole.

Kurwa, jak zgubiłem w knajpie, to nieciekawie. – Zaczął się niepokoić. – Idź, siadaj, zaraz zrobię ci drinka.

Emma nie ruszała się z miejsca. Wyjął dwie literatki i wsypał do nich lód. Od czasu noclegu Emmy starał się, aby zawsze był. Nalał po pół do każdej szklanki. Nigdy nie pił z lodem, ale dziś miał ochotę. Wziął chipsy, wsypał je do szklanej miski i chwycił dziewczynę za rękę.

– Chodź.

Otworzył barek i zaczął czegoś szukać. Wyjął słomkę i wsadził do szklanki dziewczyny.

– Idę pod prysznic. Włącz sobie coś, jeśli masz ochotę. Na dole są jakieś filmy. –

– Wskazał palcem szafkę pod telewizorem.

– Dobrze.

– Zaraz wracam.

Odkręcił wodę, wlazł pod prysznic i zabrał się za zdejmowanie opatrunku. Szło dobrze, póki nie został kawałek z gazą, przy samej dłoni. Nie chcąc zedrzeć zakrzepniętych już miejsc, babrał się z tym niesamowicie. Odrywał go dobre trzy minuty, przy czym cały się spocił. Moczenie w niczym nie pomogło, przygojone ranki pootwierały się ponownie i małe kropelki krwi pojawiły się na ręku. W końcu zniecierpliwiony, zerwał gazę.

– Kurwaaa!

Zapiekło niemiłosiernie, najbardziej jednak bolało miejsce zszycia. Miał wrażenie, że szwy ciągną go za mięśnie.

W końcu w bólach i mękach udało mu się wykąpać. Nałożył szare sztruksy, poszedł do kuchni i zaczął szperać w szufladzie. Znalazł jakiś niewielki bandaż, gazę i wodę utlenioną. Polał ją na rękę i skrzywił się z bólu, paliło żywym ogniem. Do salonu wrócił zły jak osa i pod razu chwycił szklankę. Wypił w okamgnieniu.

Dziewczyna wypalała go wzrokiem, widząc jego zacięty wyraz twarzy.

– Daj, zawinę ci rękę – odezwała się w końcu, wskazując na opatrunki.

Grzecznie usiadł obok. Zrobiła to szybko i zwinnie.

– Dzięki – wybąkał i sięgnął po bibułki. Chciał skręcić, ale mu nie wychodziło. Nie dał rady złożyć palców chorej ręki, piekła i napinała się dziwnie. Próbował trzy razy, marnując trzy bibułki, lecz joint nadal nie był ściśnięty tak, jak powinien.

– Kurwa jego mać! – ryknął, rzucając wszystko z powrotem na stół.

Emma bacznie obserwowała ukochanego – był bliski płaczu ze złości.

– Tommy pali z lufki – rzuciła.

Spojrzał na nią, zaskoczony.

– Nie mam – burknął.

– Spróbuj jeszcze raz, bez nerwów.

Wziął zielsko i poszedł do kuchni, aby tam spróbowac swoich sił. W końcu zacisnął zęby i skręcił, jak się należy. Łzy spłynęły po policzkach.

– Może weź tabletkę? – zaproponowała dziewczyna.

– Nie, jest ok.

Spojrzał na szklankę Emmy – była prawie pusta.

– Doleję ci.

– Znowu chcesz mnie upić? – zażartowała blondynka, chyba się trochę rozluźniła.

Zaskoczyło go to trochę, zachowywała się, jakby porannej rozmowy w ogóle nie było. Ucieszył się niesamowicie.

– Czemu nie nosisz tych spodni? Fajnie w nich wyglądasz.

– Zapomniałem o nich, leżały zakopane w szafie.

– Oddasz mi mój obrazek?

– Przywiozłem ci inny, nie widziałaś go?

Emma zrobiła większe oczy.

– Pewnie Tommy gdzieś go wpieprzył. – Zirytowała się.

Trevor odpalił skręta i podał ukochanej. Wzięła go od razu, co znowu zdumiało chłopaka. Jak zwykle jej pociągnięcia były bardzo zabawne i Trevor wyszczerzył zęby w wyrazie zadowolenia. Patrzył na nią jak najęty. Zaciągnęła się już pięć razy, ale nie oddawała mu używki. Poczekał do szóstego.

– Oddawaj. Nie tak szybko, to mocna trawa. – Zaśmiał się, odbierając jej skręta i przyniósł z kuchni batoniki. – Chcesz coś słodkiego? – Wywalił wszystkie na stół. Było ich chyba z tuzin.

Przyniósł je, bo wiedział, że za godzinę, góra dwie, kilku z nich już nie będzie.

– Może później. – Emma się uśmiechnęła. Chłopak siedział i wgapiał się w nią widząc, jak jej radość wzrasta. Oczy powoli robiły się czerwone, narkotyk zaczynał działać. Uwielbiał, jak była szczęśliwa. Po kilku minutach coraz szybciej opróżniała szklankę, trawa wkręciła się w nią jak szalona.

– Kocham Martini. Dziś wypiję całą butelkę, a tobie nie dam! – wyjechała nagle dziewczyna i roześmiała się na całego.

Trevor o mało nie padł, był zadowolony, jak rzadko kiedy.

– Ale cię łupie. – chichotał. – Może trzeba było dać ci spalić całego – nakręcał sympatię.

– Oczywiście! Durne pytanie! – odparowała głupkowato.

Chłopak miał uciechę na całego. Przyniósł butelki i uzupełnił szkła. Dziewczyna znów wypiła dość sporo. Trevor śmiał się coraz mocniej, wyglądała przezabawnie.

– Dlaczego wybiłeś szybę? Teraz zmarzniesz w nocy – oświadczyła wesoło.

– No właśnie nie wiem. Teraz będzie przeciąg.

Rozradowali się do siebie, byli już totalnie zakręceni. Trevor obecnie miał w dupie, gdzie są jego klucze. Widział, jak dobrze bawi się jego najdroższa i był wielce usatysfakcjonowany.

– A wiesz, że ten stolik przy spadku temperatury zmienia kolor? – poinformował nagle, przejeżdżając dłonią po ciemnobrązowym meblu.

– Naprawdę? Co ty nie powiesz? – odpysknęła Emma.

– Poważnie mówię. To takie specjalne drewno. Kwiaty czują zmianę pogody, ten gatunek drzewa też. Zapytaj w sklepach meblowych, to się dowiesz – przekonywał Trevor, trzęsąc się w środku ze śmiechu.

– Na jaki? – zapytała.

Trevor rechotał pod nosem, przez co nie mógł wydobyć odpowiedzi.

– Na czarny – wypaplał po chwili.

– Muszę kiedyś zobaczyć – rzekła z powagą dziewczyna; chyba naprawdę uwierzyła.

Teraz już rozbroiła chłopaka, który zwinął się na łóżku, zanosząc śmiechem.

– Oj, chyba się dziś załatwisz? Jak się czujesz? – zapiał, przytulając dziewczynę.

– Znakomicie! – odparła cwaniacko, wykonując komiczne gesty.

Więc co to by było, gdybym dał jej coś mocniejszego? – pomyślał Trevor. Pewnie zaczęłaby taczać się po pokoju, gadać z telewizorem i robić inne, fantastyczne rzeczy.

– Pójdę zapalić – oświadczył, chcąc nieco ochłonąć.

– Pal tu, nie przeszkadza mi.

Nadal śmiała się jak wariatka, Trevor nie mógł opanować radości, widząc jej wariacje.

– Chodź tu – rozkazała wesoło.

Nachylił się. Z pocieszną miną profesjonalistki postawiła mu do góry trochę włosów. Trevor nie wytrzymywał.

– No! Teraz lepiej! – powiedziała z dumą, choć na głowie nic się nie zmieniło

Chłopak już płakał ze śmiechu, czuł spływające po policzkach łzy.

– Dziękuję ci bardzo, sam nie dałbym rady – podburzał ukochaną.

Uwielbiał patrzeć, jak się robi tak słodko głupia i pocieszna po narkotyku.

– Musisz być potargany, tak ci ładnie – oświadczyła dziewczyna, wielce z siebie zadowolona.

Szklankę już miała pustą. Nalał jej znowu.

– Gdzie twój misiek? – Trevor wznowił zaczepki, widząc, że trochę zdurniała.

– No właśnie, gdzie on jest?! Oddaj mi go!

Trevor odwrócił się za siebie i podał blondynce maskotkę.

– Nazwę go Trevorek – ogłosiła z przejęciem.

Chłopak zawył jak dziki i nagle nowy pomysł wpadł mu do głowy. Rozpakował batonik.

– Zobacz, jakie słodkie... jakie dobre. – Zbliżył go do ust dziewczyny.

Ugryzła kawałek i zrobiła dziwną minę. Wiedział, że teraz smakuje lepiej.

– Dobry? Nie wiem, jakie lubisz.

– Trafiłeś – odpowiedziała z radością.

Karmił ją, aż zjadła całego. Od razu chwyciła za szklankę. Trevor spojrzał na zegarek – kwadrans po trzynastej. Wariowali bardzo długo, śmiejąc się i gadając do siebie wszelkie możliwe bzdury.

 

Chłopak nałogowo przyglądał się najdroższej, nie mógł się napatrzeć. Uśmiech nie znikał jej z twarzy. Gapił się bezceremonialnie, w końcu narkotyk i jej uroda wzięły górę. Nachylił się i ofiarował dziewczynie krótki pocałunek. Emma jednak nie zamierzała kończyć, bo usiadła na niego okrakiem, wplotła palce we włosy chłopaka, zadarła mu głowę do góry i przyssała się do jego warg. Miły dreszczyk przewędrował mu po plecach. Język ukochanej pracował jak szalony. Zaczęła coraz mocniej do niego przywierać, marihuana wyraźnie ją pobudziła. Za moment ręce Trevora były już na jej biodrach, pod bluzką. Teraz ten dotyk był całkiem inny, chłopak czuł się niesamowicie.

Całowali się coraz natarczywiej. Trevor szybkim ruchem pozbył się górnej części ubioru dziewczyny. Emma ułożyła go na kanapie i położyła się przy nim. Za chwilę miał już rozpięty pasek i spodnie, aby ręka sprawnym ruchem mogła wjechać pod bokserki. Cały się napiął, wydając z siebie głośny wydech. Rozpalała go z ogromnym zaangażowaniem, Trevor miał wrażenie, że zaraz dostanie zawału.

– Trochę tu ciasno, wstańmy na chwilę – wycedził nagle przez zęby.

Podnieśli się i chłopak szybszym niż błyskawica ruchem rozłożył łóżko, po czym delikatnie ułożył na nim swoją kobietę. Przy okazji zdjął z niej pozostałą część odzieży. Zaczął całować ją tak namiętnie, jak nigdy przedtem. Po chwili był już ustami przy jej piersiach. Rozpoczął swoje działania.

Dłoń zjechała w dół i Emma aż pisnęła. Żądny doznań, pieścił ją łakomie, wyciskając z dziewczyny coraz głośniejsze i rozkoszniejsze dźwięki. W końcu go odepchnęła i położyła się na nim. Spodnie i bokserki powędrowały do samych kostek, lecz po chwili był już bez. Opanowała go całym ciałem.

Zaczęła pracę ustami od szyi, zatrzymała się dopiero na tułowiu. Trevor cicho jęknął. Ręka na dole cały czas była w natarciu, ale to już nie było głaskanie. Chłopak w tym momencie już nie oddychał, a sapał, był tak podniecony, że ledwo widział na oczy. Nie dając jednak za wygraną, znów przekręcił ukochaną i znalazł się na górze. Zaczął całować jej klatkę piersiową z jeszcze większą pasją. Schodził coraz niżej, co chwila bardziej wpijając się w jej skórę. Dotarł do brzucha, ale nie zatrzymał się na nim, tylko zjechał do samego dołu. Gdy jej dotknął, mocno się wygięła. Żwawe ruchy ust i języka sprawiły, że dziewczyna już nie jęczała, a wręcz krzyczała.

Wsunął się w nią subtelnie i znów się naprężyła. Rozpoczął powoli, ale z każdą sekundą ruszał się w niej coraz większą brawurą, czule pieszcząc miękkie usta dziewczyny. Emma już go nie atakowała, tylko pozwoliła mu dokończyć. Wydawała z siebie donośne odgłosy na cały salon. Byli tak pobudzeni, że skończyli bardzo szybko.

Szczęśliwy do granic Trevor rozłożył się na łóżku, wyczerpany.

– Jesteś niesamowity – mruknęła dziewczyna.

Uśmiechnął się. Wiedział, że trawa w dużej mierze już z niej wyszła. Przytuliła się do niego. Leżeli w milczeniu już jakiś czas, gdy nagle Trevor poczuł, że Emma delikatnie drży. Spojrzał na nią – odpłynęła. Znów rozradował się po nosem. Wysunął się powolutku i szybko wskoczył w spodnie. Ułożył dziewczynę i przykrył kocem, całując jej chłodne czoło. Pozbierał porozrzucane niechlujnie ciuchy, odpalił papierosa i telefonem w dłoni usiadł na schodkach. Odezwał się Tommy.

– Cześć. Ona raczej dziś nie wróci. Dzwonię, żebyś się nie martwił – powiedział Trevor.

– Czemu sama nie zadzwoniła?

– Śpi.

– Aż tak ostro było? – dowcipkował Tommy.

Trevor nie odpowiedział, zaśmiał się tylko.

– Jutro ją odwiozę, chyba, że postanowi inaczej. Upaliła się jak smok i wysączyła pół butli wina, pośpi ze dwie godziny. Wiesz, jaka jest genialna, jak się napali? No mówię ci, boki zrywać.

– Wyobrażam sobie. Jak się wkurzy, też nie gorsza – walnął młodzik.

Emma się poruszyła. Trevor się obejrzał – spała.

– Dobra, kończę. Do zobaczenia – rzucił w słuchawkę.

– Ty też. I grzecznie tam.

Chłopak już nie przeciągał, tylko wcisnął czerwony guzik. Na stole było jeszcze na skręta, więc szybko z tego skorzystał. Odpalił, skończył drinka i legł w nogach Emmy, w poprzek łóżka. Palił i śmiał się pod nosem z jej wcześniejszych wyczynów. Leżał i nie wiedział, co ma ze sobą zrobić; w końcu, po tym nudnym nic nie robieniu, także przysnął.

 

Obudził się przed szesnastą, głodny. Zerknął na dziewczynę – wciąż spała. Wstał półprzytomny i poszedł do łazienki, przemyć twarz. Whiskey nie tykał, napił się tylko Pepsi. Sam nie wiedział, co się z nim dzieje, czemu, odkąd spotkał Emmę, coraz mniej używa?

Z papierosem w zębach ruszył na zewnątrz, otwierając po drodze okno, żeby trochę wywietrzyć. Jeszcze raz spróbował znaleźć klucze w aucie, ale bez skutku. Kurwa, jak zgubiłem je w knajpie, to mam przejebane. – Zirytował się znowu.

– Trevor! – Usłyszał nagle z domu i zaraz był przy dziewczynie. Wyglądała na wystraszoną.

– Wyspałaś się? – Ukucnął przed nią z uśmiechem.

– Myślałam, że cię nie ma – wydukała.

– A gdzie niby miałbym być?

Nie odpowiedziała, ale wyraźnie odetchnęła z ulgą.

– Która godzina?

– Zaraz wpół do piątej. Ubierz się, pojedziemy coś zjeść, chyba, że chcesz jeszcze pospać.

– Nie, też bym coś zjadła.

Za chwilę dziewczyna była gotowa.

– Przepraszam, że zasnęłam – powiedziała cicho.

– Nie żartuj... – Chłopak się roześmiał.

Przytuliła się do niego.

– Z tym stolikiem to był taki żart – wyjaśnił Trevor, szczerząc zęby.

–Wiem – mruknęła dziewczyna, ale chłopak nie dał się nabrać.

– Jedźmy.

 

– Jak chcesz, mogę ci zrobić ten tatuaż, mam sprzęt – wyskoczył znienacka szatyn, cwaniacko spoglądając na Emmę.

– Boję się trochę, ale zawsze chciałam.

– Nie ma czego, wierz mi. Masz coś konkretnego na myśli?

– Kiedyś chciałam zieloną koniczynę, ale teraz już sama nie wiem... To jest już chyba niemodne.

– Głupoty pleciesz. A wielkość?

Pokazała mu.

– I pewnie tu – Chłopak dotknął podbrzusza sympatii.

Pokiwała głową.

– Wiedziałem! – Zapiał wesoło Trevor. Ale to jedno z delikatniejszych miejsc, wiesz o tym? Choć taki wzorek to góra dwie godziny roboty. Na ramieniu boli mniej, ale na brzuchu ładniej wygląda. Laskom tak wypada – dowcipkował.

Emma pokazowo się nadąsała.

– To namyśl się i dasz mi znać – rzekł Trevor.

Dziewczyna wydawała się trochę nakręcona tym pomysłem, oczy jej błyszczały. Wiedziała, że ładnie rysuje, więc tatuaż też pewnie zrobi jej wyśmienity.

Dojechali pod knajpę, gdzie zawsze jedli. Trevor kompletnie nie wiedział, co mu się chce.

– Tu nie ma nic ciekawego, jedźmy gdzieś indziej – burknął.

– Wydziwiasz.

– Jedziemy. Muszę się czegoś dowiedzieć – rozporządził chłopak, chwytając rękę ukochanej.

Kilka minut później byli pod zielonym neonem. Emma znów się zaniepokoiła.

– Czemu znowu tu? Co ty kombinujesz? – zapytała w końcu.

– Poczekaj w samochodzie, zaraz wracam. – Tyle odpowiedzi uzyskała.

Wszedł do pubu i podszedł do Jessicy.

– Cześć. Nie wpieprzyłem tu swoich kluczy, jak tłukłem gnidę? Zapytaj, może ten barman je znalazł – poprosił.

– Cześć. Raczej nie, znalezione rzeczy zawsze leżą na zapleczu. Niczego nie widziałam, ale poczekaj, sprawdzę jeszcze raz – odparła małolata.

Nie było jej kilka chwil.

– Przykro mi, nie ma. Może zostawiłeś u Emmy?

– Nie wiem, może… Dobra, nieważne, miłej pracy. Na razie.

– Cześć.

– Co się stało? – Emma nie czekała z pytaniami.

– Nic. Myślałem, że znajdę tam klucze, ale nic z tego. Już nie wiem, gdzie je posiałem. Muszę zmienić zamek. Gdzie jedziemy?

– Nie wiem. Najlepiej kupmy parę steków i jedźmy do mnie. Młody też pewnie nic nie jadł.

– W porządku.

 

Weszli do klatki i już z dołu usłyszeli łomotanie sprzętu grającego. Emma od razu zrobiła wściekłą minę i przyśpieszyła kroku. Trevor czuł, co się szykuje i już miał uśmiech pod nosem. Dziewczyna nerwowo włożyła klucz do zamka i chciała przekręcić, ale drzwi były otwarte. Muzyka rąbała na maksimum, a Tommy kolegą siedzieli rozchichotani na kanapie. Emma natychmiast ściszyła wycie do zera.

– Kurwa, co ty odpierdalasz?! Czemu, do chuja, drzwi są otwarte?! – zagrzmiała demonicznie, zawisając nad bratem.

Trevora tak zszokowało jej słownictwo, że aż otworzył usta. Młody na chwilę zamilkł, ale zaraz znów zarechotał, chyba siostra wydawała mu się bardzo zabawna. Trevor od razu wyłapał, o co chodzi.

– I co się, kurwa, śmiejesz?! Znowu się nawaliłeś?! Nie mogę już nawet wyjść, bo odstawiasz cyrki?! – wrzeszczała wściekła dziewczyna.

– Idź kobieto, nie zrzędź – odpyskował luźno młodzik, śmiejąc się z ignorancją.

Towarzysz chłopaka próbował powstrzymywać się od chichotu, lecz nie bardzo mu to wychodziło. W końcu szepnął coś do gospodarza i ruszył do wyjścia.

– Ok. Przyjdę do ciebie za godzinę – rzekł Tommy.

Chłopak wyszedł.

– Co mi kumpli przepłaszasz, idiotko? – zapytał blondyn, nie poważniejąc ani na chwilę. – I bądź tak łaskawa i zrób głośniej to, co ściszyłaś – krzyknął wesoło.

Emma całkowicie wyłączyła wieżę. Tommy wstał i ponownie ją uruchomił.

– Kurwa, wszystko ci przeszkadza, miało cię nie być! – ryknął jej w twarz.

Dziewczyna podeszła i znów wyłączyła sprzęt.

– Słuchaj, gówniarzu! Wszystko rozumiem, ale muzyki na cały regulator przy otwartych drzwiach, do tego naćpanego gnoja, który prawie nie kontaktuje, nigdy nie zrozumiem! Dotarło do ciebie?!

– Spierdalaj! – rzucił dwudziestolatek, poważniejąc, ale zaraz zawył znowu. Ponownie włączył muzykę.

Emma nie wytrzymała.

– Uspokoisz się do cholery, czy nie?! – Z całej siły odepchnęła go od urządzenia, ponownie je wyłączając.

Starszy chłopak stał kompletnie oniemiały. Uśmiech małolata zniknął w trybie natychmiastowym.

– Piznąć cię? – syknął, mocno popychając dziewczynę.

– Ej, spokojnie... – Trevor wmieszał się w to wszystko, stanąwszy między nimi.

– Nie wpierdalaj się! – ryknął Tommy, przecisnąwszy się przez niego. – Masz jakiś problem?! – ponownie pchnął dziewczynę i teraz już znalazła się na ziemi.

Trevor momentalnie chwycił młokosa i posadził na kanapie.

– Młody, nie przeginaj.

– Puszczaj! – krzyknął Tommy, kopiąc go w brzuch.

Trevor na chwilę stracił oddech, przez co poluzował uścisk. Młodzik zerwał się z łóżka i z całej siły odepchnął chłopaka.

– Po chuj się wtrącasz?! – wrzasnął i zaraz był przy Emmie. – Chcesz rządzić?! – huknął, uderzając ją w twarz tak mocno, że znów upadła.

Teraz Trevor już bez ceregieli chwycił gówniarza za ubranie i powalił na ziemię. Złożył mu ręce na klatce piersiowej i przycisnął kolanami. Zrobił to z taką siłą, że chłopak nie mógł się ruszyć. Spojrzał w oczy przyjaciela – źrenice były ogromne.

– Kurwa, co ty odpierdalasz?! Będzie spokój?! – zagrzmiał rozgniewany.

Młodzik usilnie próbował wyzwolić się z uścisku, lecz bez skutku.

– Nie siłuj się, bo to nic nie da. Uspokoiłeś się? – zapytał nieco łagodniej Trevor.

– Dobra, już jestem spokojny.

Chłopak go puścił, ale nie odstępował dziewczyny na krok. Młody wstał i wyszedł, trzasnąwszy z całej siły wejściowymi drzwiami. Emma siedziała przy kuchennym stole i płakała. Trevor mocno ją przytulił.

– Już w porządku, ochłonie i wróci. Na pewno nie chciał.

Dziewczyna mimo to nie mogła się uspokoić. Płakała coraz głośniej, trzymając się za policzek.

– Wiesz, co się stało z naszymi rodzicami? – Ledwo wybełkotała.

– Słyszałem.

– Wtedy drzwi też były otwarte – wyjąkała i rozpłakała się jeszcze bardziej.

Chłopak ściślej oplótł ją rękoma.

– To był przypadek. Uspokój się, już wszystko gra.

To nic nie dało, Emma szlochała nadal.

– Nic mu nie zrobiłeś? – wyjąkała.

– Przestań...

– Zjedzmy coś...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Joan Tiger rok temu
    No nie ładnie. Sprowadzasz Emmę na złą drogę. :( Niech chociaż jedna osoba z tego towarzystwa, będzie normalna. :). Ten rozdział najsłabszy, jak dotąd. Końcówka już lepsza. Brakuje mi ikry i mam nadzieję, że w następnym rozdziale dasz trochę akcji.;)
  • ZielonoMi rok temu
    Oj tam, zaraz na złą. Czasem trzeba wyluzować. No i fiku miku fajniejsze. XD Będzie łomot, spokojnie. Opowiadanie nie może się opierać jedynie na przemocy, trzeba trochę odetchnąć, znormalnieć... ;)
  • Margerita rok temu
    Oj Trevor, Trevor ogarnij się
  • ZielonoMi rok temu
    To raczej niemożliwe. :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania