Ukojenie cz. 7
Ubrał się, wyjął piwa z lodówki i udali się do auta.
– To wasz? – zapytał, wskazując stojącą nieopodal, czarną Hondę.
– Nie, pożyczyłem. Widzę, że nie chodzisz jeszcze za dobrze, może trzeba było zostać dłużej w szpitalu, podreperowali by cię dokładniej – stwierdził Tommy.
– Pierdolę szpital, miałem dość. Byłem w osobnym pokoju, a nawet nie dali mi zapalić. Jak mam się męczyć, to chociaż z papierosem. – Trevor szeroko wyszczerzył zęby, zajmując miejsce pasażera.
– Ten wózek ma niezłego kopa – pochwalił z dumą młodzik i mocno wcisnął gaz.
Gdy byli już w mieście, Trevor bacznie rozglądał się na boki, lecz Scotta nie wypatrzył. W końcu dojechali do kamienicy Emmy, ale Tommy się nie zatrzymał.
– Gdzie jedziemy? – zapytał zdziwiony szatyn.
– Muszę załatwić jedną sprawę.
– Gdzie on przesiaduje? – wyjechał sucho.
– Przeważnie tam, gdzie byliście na drinku. Jest tam prawie codziennie, wiem, bo znam barmankę. Jest niezła i kiedyś ją przelecę. – Cieszył się młody. – Zawsze łazi z tymi samymi dwoma typami, jak w pedalskim kółku. Oni nie są groźni, Scott jest najgorszy. Dupek, nie dupek, ale tłuc się potrafi – stwierdził Tommy, poważniejąc.
– Ale o której przychodzi? Przecież nie siedzi tam cały dzień – drążył Trevor, dziwiąc się przy okazji, dlaczego Emma zaprosiła go do tego pubu, skoro wiedziała, że Scott może się tam pojawić.
– Po szóstej – siódmej na pewno można go spotkać. Tam się poznali. Gdy pierwszy raz zobaczyłem jego mordę, od razu wiedziałem, że to dupek. Choć przez ten rok był w stosunku do niej w porządku...
Nagle samochód się zatrzymał, a słowa urwały. Znajdowali się na obrzeżach miasta, przy jakimś pustostanie.
– Za pięć minut wracam – powiedział Tommy, wysiadając.
Trevor otworzył drzwi i zapalił fajkę. Wyobraźnia wznowiła pracę. Już widział Scotta w lesie, na miejscu zamordowanej dziewczyny. Wyobrażał sobie, jak daje gnojowi nadzieję, robiąc z niego durnia, potem kopie jak psa.
Nie zdążył wkręcić się na dobre w mordercze plany, bo młody w mig był z powrotem. Miał w ręku jakieś zawiniątko. Trevor od razu domyślił się, co jest grane.
– Po co ci to? – zapytał.
– Zawsze chciałem kupić, żeby mieć w domu, ale albo nie miałem kasy, albo przeznaczałem na coś innego. Ojciec miał rewolwer, ale policja go zabrała.
– Policja? – zaskoczony Trevor uniósł brwi.
– Nie żyją od sześciu lat. Pewnego wieczoru jacyś ludzie weszli do naszego domu. Chyba chcieli nas okraść, albo jakaś inna głupota przyszła im do głowy. Byli naćpani lub ostro pijani, bo strasznie krzyczeli. Emma zabrała mnie do swojego pokoju i kazała schować się nam pod łóżko. Słaba kryjówka, ale nic innego nie przyszło jej do głowy. Miała w sypialni telefon, więc szybko zadzwoniła na policję. Od razu wyłapała, co święci się na dole. Siedzieliśmy pod tą pryczą cali zdrętwiali, i tak byśmy nic nie poradzili. Dziwne, że żaden z nich nie przyszedł na górę. Powinni byli się domyślić, nasze zdjęcia stały przecież w salonie. Może byli już tak nawaleni, że nie kontaktowali. Słyszeliśmy tylko przeklinanie i jakąś szarpaninę. Potem dwa czy trzy strzały i za chwilę cisza. Jak Emma zobaczyła, że żaden z rodziców nie przychodzi, od razu się rozpłakała. Ja nigdy nie umiałem płakać, ale też przeżyłem to, co się stało. Nie poszliśmy na dół, baliśmy się tego, co tam zastaniemy. Wydobyła nas z pokoju dopiero policja – wyjaśnił Tommy podłamanym głosem.
Trevor zaniemówił. Był również trochę zdziwiony otwartością chłopaka i tym, że nie za bardzo starał się ukryć z tą bronią.
– Przykro mi – powiedział.
– W porządku, to było dawno.
Dojechali pod dom i młody spojrzał na zegarek – jedenasta.
– Chyba już wyszła, ale nie jestem pewien. Masz telefon? – zapytał.
Dostał komórkę i zadzwonił do domu. Nikt nie odebrał.
– Dobra, idziemy.
Trevorowi ciężko szło się na pierwsze piętro, wciąż czuł kłucie w żebrach. Na miejscu Tommy schował pistolet za kanapę i spojrzał na kolegę.
– Nie mów Emmie, powiem jej w swoim czasie – poprosił.
– Nie zamierzałem.
Ktoś zapukał do drzwi i Trevor zdębiał. Od razu zaczął myśleć, co jej powie. Tommy poszedł, pogadał z kimś chwilę i zaraz był z powrotem.
– Co? Myślałeś, że to ona? – Zaśmiał się, widząc zabiedzoną minę kolegi. – Kumpel po kluczyki. Ona nie puka, tylko otwiera kluczem – dodał, śmiejąc się z zastraszonego wyrazu twarzy Trevora.
Posiedzieli może z godzinę, pijąc po piwie, gdy Trevor nagle wyskoczył:
– Chodź, pójdziemy na drinka. Nudno tu, a ja muszę się rozchodzić. Jak się ruszam, to mi trochę lepiej.
I mówił prawdę – gdy chodził, czuł się lżej, żebra bolały nieco mniej. Sam się dziwił tym faktem.
– W porządku. A gdzie?
– Tam, gdzie byłem z Emmą.
– Odważny jesteś. A jak się na niego nadziejemy? Wątpię, czy na dzień dzisiejszy jesteś w stanie się bić, a ja nie mam z nim szans.
– Będzie dobrze, mam twardą czaszkę. Ciebie też nie ruszy, nie pozwolę na to. Zaufaj mi.
Młody wyjął gnata zza kanapy i schował z tyłu w spodnie, zasłaniając bluzą.
– Dla pewności – uzasadnił.
Trevor nie protestował, wiedział, że w razie kłopotów broń się przyda. Był przekonany, że gdyby Tommy'emu działa się krzywda, nie zawahałby się przed wyjęciem gnata z jego spodni i pociągnięciem za spust.
Wyszli z domu. Starszy z chłopaków wziął po drodze pieniądze z bankomatu i chciał oddać przyjacielowi za zakupy, ale ten się sprzeciwił.
– Postawisz piwo i jesteśmy kwita – Uśmiechnął się.
Powoli doszli do pubu. Weszli i twarz młodego od razu rozpromieniała.
– Cześć, śliczna! Daj nam dwa piwa! – krzyknął radośnie, wyraźnie pobudzony widokiem młodziutkiej szczupłej brunetki, którą Trevor już znał.
Dziewczyna nie odpowiedziała, uśmiechnęła się tylko.
– Widzę, że nikogo nie ma. Chodź, usiądziesz z nami – zaproponował blondyn.
– Nie mogę, mam robotę.
– Nie widziałem, żebyś coś robiła, jak przyszliśmy.
Brunetka w ciszy podała im trunki.
– Daj jeszcze paczkę Marlboro – poprosił Trevor.
Zapłacił i łyknął piwa. Tommy wychylił się za bar.
– Czasopismo to takie ważne zajęcie? – zapytał, zobaczywszy brukowiec. – No chodź, na kilka minut, potem dam ci spokój – nie odpuszczał.
Trevor wcale się nie dziwił, dziewczyna był bardzo ładna, a najładniejszy był chyba jej uśmiech. Nie było w nim ani krzty fałszywości, był ciepły i miły.
– Dobrze, zaraz przyjdę, ale na chwilę – odparła barmanka.
Usiedli przy stoliku.
– Ależ ona mnie rozbraja. – Zaśmiał się Tommy.
Dziewczyna usiadła obok chłopaków, wyglądała na nieco speszoną.
– Nie nudno ci tu samej? O tej godzinie raczej nie ma ruchu – zagadał Tommy, nie odrywając od niej wzroku. Gapił się jak urzeczony.
– Taka praca – odparła brunetka, wyginając usta w nieśmiałym uśmiechu.
– Czy Scott codziennie tu jest? – wyskoczył nagle Trevor.
– Nie wiem, pracuję w różnych godzinach. Ale jak jestem wieczorem, to często go widzę.
Wydawała się zdziwiona tym pytaniem. Widziała przecież, jak ich wtedy zaczepiał i jak go potraktował.
– O której kończysz? Pójdziemy coś zjeść? – Tommy twardo dążył do celu.
Ktoś wszedł do baru i przerwał zaloty.
– Muszę iść – powiedziała dziewczyna i szybko odeszła.
Młody natychmiast się skrzywił.
– To chyba coś więcej, niż tylko „rozbraja” – zażartował Trevor.
– Zawsze mi się podobała, jest świetna – przyznał Tommy.
Siedzieli tam chyba ze trzy godziny i w ostateczności skończyło się na czterech piwach. Nie byli pijani, ale zadowoleni i owszem.
– Idziemy do domu? – zapytał młody.
– Tak.
Podeszli do baru, żeby zapłacić.
– Mój numer, kończę za trzy godziny – oznajmiła barmanka, podając Tommy'emu kartkę.
Chłopakowi od razu rozpromieniała twarz.
– Zadzwonię o siódmej, wcześniej nie mogę. Pasuje ci? – Wyszczerzył zęby.
– Jasne.
Pożegnali się i wyszli. Gdy doszli do domu, usiedli ciężko na kanapie, lecz za parę minut stali już w kuchni z lufą w dłoniach. Spalili całą. Humor znów im dopisywał, wrócili więc do starej formy rozrywki – telewizora i nabijania się z ludzi. Zachowywali się jak mali chłopcy, śmiejąc się nawet z koloru krawata prezentera wiadomości.
Minęła im tak godzina. Później Tommy pokazał chłopakowi jakiś album ze zdjęciami i teraz Trevor już wiedział, po kim Emma odziedziczyła urodę. Notabene była bardzo podobna do matki. Zdjęcia także były dobrym powodem do głupiego zachowania, śmiali się z każdego z nich.
– Ależ ja byłem paskudny! – rozkrzyczał się Tommy. – Emma zawsze była ładna, a ja? I gdzie tu sprawiedliwość? – Dowcipkował.
– Masz jej jakieś aktualne zdjęcie? – zapytał Trevor.
Młody wstał i wziął portfel.
– Trzymaj, mam dwa. – Podał Trevorowi małą fotografię do dokumentów. Przepiękna twarz dziewczyny od razu ruszyła chłopaka za serce.
– Dzięki.
Oglądali zdjęcia następną godzinę, spalając po drodze jeszcze jedną fifkę. Piwo trochę odparowało im z głów, aczkolwiek byli bardzo mocno zakręceni.
– Zjedzmy coś! – Zerwał się nagle młodzik i poszedł do kuchni. – Chodź!
Trevor wstał i ruszył do kumpla. Tommy zaczął przewalać lodówkę i w konsekwencji wyjął mały garnek.
– To coś wczoraj gotowała. Nie wiem, co to jest, ale wygląda na jakiś gulasz. Ten raczej będzie bezpieczny, brata chyba nie otruje? – Zaśmiał się.
Trevor zachichotał. Młody podgrzał i nałożył na dwa talerze. Jedli dość łapczywie, uśmiechając się pod nosami.
– Nie jest gorzkie, więc chyba nie zatrute – walnął nagle Tommy.
Trevor znów się roześmiał, parskając jedzeniem przed siebie. Młodzik nie ustępował mu w wesołości, zadowolony ze swojej docinki. Po chwili nieco ochłonęli, lecz gdy starszy chłopak chciał wziąć następny widelec do ust, przypomniał sobie ostatni tekst i znów zawył. Tommy z miejsca poszedł w jego ślady, zachowywali się jak niespełna rozumu.
– Dzięki – Trevor odsunął pusty talerz.
– Nie ma sprawy.
Tommy sprzątnął naczynia i wrócili na kanapę, lekko rozleniwieni po posiłku. Trevor raz po raz zerkał na zegarek. Szósta zbliżała się nieuchronnie, a on był coraz bardziej zdenerwowany. Humor z niego uszedł i trochę sposępniał. Coraz bardziej niepokoił się faktem spotkania z dziewczyną i znów czuł się głupio.
Siedzieli tak bez słowa kilka minut, coraz bardziej senni.
– Będzie dobrze – odezwał się nagle Tommy, widząc strapienie kumpla.
– Nie jestem pewien – odparł Trevor, kolejny raz sprawdzając godzinę. – Może niepotrzebnie przyjechałem? Trzeba było lepiej zadzwonić – dodał.
– To by nic nie dało, ona jak się uprze, to koniec. Albo by odebrała, albo nie, a tak masz przynajmniej okazję pogadać. Będzie ok, zobaczysz, na pewno już jej przeszło –
– uspokajał młodzik, widząc wielką panikę znajomego. – Jak wróci, pójdę pod prysznic, pogadacie sobie spokojnie.
Po kilku minutach zatrzeszczał klucz w zamku. Tommy spojrzał na chłopaka, który cały struchlał. Drzwi się otworzyły i blondynka pojawiła się w korytarzu. Bardzo się zdziwiła widząc Trevora, lecz nie powiedziała nic. Od razu poszła do kuchni i zaczęła coś rozpakowywać. Chłopak widział pretensję i smutek w jej oczach, przez co jeszcze bardziej się zdenerwował. Gorąco mu się zrobiło, a ręce zaczęły dziwnie się poruszać.
– Może się przywitasz?! – krzyknął Tommy. – Trochę kultury! Przyjechał do ciebie z bolącymi gnatami, a ty co?! – Idę pod prysznic, pogadaj z nią – rzucił do Trevora i zniknął w łazience.
Chłopak siedział i raz po raz zerkał na dziewczynę. Ta, milcząc, wyjęła garnek z lodówki i postawiła na kuchence. Od razu zauważyła, że sporo ubyło. Stała i się nie odzywała, nie patrzyła na Trevora.
Z salonu widać było prawie całą kuchnię, przez niego się też do niej szło, więc szatyn widział ślicznotkę bardzo dokładnie. Jej mina nie nastawiała go zbyt optymistycznie. W końcu zdobył się na odwagę, wstał i ruszył w jej stronę. Podszedł najbliżej jak mógł, jakby się bał, że mu ucieknie.
– Przepraszam, przesadziłem – wydusił. – I ta suka... Nie chciałem, nie wiem, co mnie napadło – jęczał.
– W porządku – odparła cicho Emma, gapiąc się w garnek.
Ale Trevor widział, że wcale nie jest w porządku. Stała, mieszając jedzenie, a on wisiał za nią. Krępujące milczenie trwało kilka chwil i chłopak czuł się coraz bardziej niezręcznie, a sterczące w głowie słowa: ryczała prawie dwie godziny, tylko potęgowały zażenowanie. Atmosfera stawała się coraz gęstsza. Sterczał tam jeszcze chwilę z nadzieją, że może coś powie, w końcu jednak zmieszanie wzięło górę.
– Nie powinienem przyjeżdżać, pójdę już – mruknął, odwracając się na pięcie.
– Poczekaj. – Złapała go za rękę. – Zjesz ze mną?
– Dzięki, już jadłem – bąknął.
Wiedział, że te słowa nie przyszły jej łatwo, ale cieszył się, że go zatrzymała.
– Na pewno nie chcesz? Pewnie jesteś głodny? – nalegała dziewczyna.
– Nie jestem, młody mnie poczęstował – wyjaśnił Trevor, siląc się na uśmiech, choć wcale nie było mu do śmiechu.
Emma usiadła nad talerzem i powoli zaczęła posiłek. Przysiadł obok. Wgapiał się w ukochaną, nie mogąc oderwać od niej wzroku, w końcu Tommy wszedł do kuchni. Spojrzał na kumpla i od razu wyszczerzył zęby.
– Wychodzę. Daj mi jakieś pieniądze – rzekł do siostry.
– Na ćpanie? Nic ci nie dam. – Oburzyła się dziewczyna.
– Na żadne ćpanie, umówiłem się z Jess. Dawaj, bo już nie mam czasu – naciskał młodzik, spoglądając na zegarek.
– Masz mnie za idiotkę? – fuknęła cierpko Emma.
– Mówi prawdę – odezwał się nagle Trevor.
Spojrzała na niego zdziwiona, po chwili jednak westchnęła ciężko, wzięła portfel i wręczyła Tommy'emu kilka banknotów. Przeliczył je.
– Nie jesteś zbyt hojna – burknął.
– Nie mam więcej.
Trevor wyjął z kieszeni mały zwitek i podał młodemu pięćdziesiąt dolców.
– Trevor! – Zawstydzona Emma natychmiast odciągnęła jego rękę.
– Przestań, przecież to tylko pieniądze, kawałek papieru – rzekł łagodnie chłopak i znów wyciągnął dłoń do gówniarza. – Trzymaj.
– Chyba żartujesz! – Teraz Tommy wniósł sprzeciw.
– Bierz, mówię! – rozkazał bezkompromisowo szatyn. – I tak wiszę ci za zakupy.
– Nie.
– Weź, zaszalej z laską. Wypijecie za nasze zdrowie.
Młodzik w końcu ustąpił i wziął banknot.
– Dzięki.
– Nie ma sprawy – Trevor się uśmiechnął, był zadowolony, że chociaż jemu sprawił przyjemność.
Młody podał rękę chłopakowi.
– Mam nadzieję, że się jutro spotkamy – rzekł, patrząc wzrokiem, który mówił: będzie dobrze.
– Trzymaj się. I dzięki – odparł Trevor.
– Luz.
Emma pytająco spojrzała na szatyna.
– Za zakupy – wyjaśnił chłopak. – Tobie również.
O zdjęciu nie wspomniał. Dziewczyna wstawiła talerz do zlewu i włączyła wodę.
– Chcesz coś do picia? – zapytała.
– A ty co pijesz?
– Herbatę.
– Może być, dzięki.
Wolałby oczywiście piwo, ale dał spokój. Znowu zapadła głucha cisza, Trevor nienawidził takich sytuacji. Wiedział, że dziewczyna nadal ma żal, ale sam też nie miał pomysłu na konwersację, nie mógł przecież ciągle jej przepraszać.
Zadumę przerwał dźwięk jego komórki. Spojrzał na wyświetlacz – „Mama”. Od razu zbladł. Wpatrywał się w urządzenie, ale nie odbierał. Emma przypatrywała się temu, lekko zdezorientowana. Dzwonek ucichł, lecz za chwilę odezwał się znowu.
– Nie odbierzesz? – zapytała w końcu dziewczyna.
– Nie – odparł cierpko.
Miał w dupie matkę, ojca i ogólnie wszystkich, prócz ukochanej. Odrzucił rozmowę i wyłączył telefon. Emma nie pytała więcej, tylko zrobiła herbatę i poprosiła, aby poszli do salonu.
Usiedli i dziewczyna włączyła telewizor. Leciał jakiś film. Trevor wypił napój błyskawicznie, pić mu się chciało po tych piwach. Emma, widząc to, w końcu się uśmiechnęła. Wielce go to uradowało.
Siedzieli przed ekranem bez słów i Trevorowi powoli zaczęły opadać powieki. Głowa powoli zaczęła przesuwać się w stronę dziewczyny…
Poczuł jej ramię pod swoim policzkiem i się ocknął.
– Przepraszam – mruknął, wracając do pierwotnej pozycji.
– Idź się połóż – zaproponowała blondynka.
– Nie, zapalę papierosa.
Poszedł do kuchni i stanął przy oknie. Powietrze dobrze mu robiło. Nie śpieszył się zbytnio, nadal był bardzo spięty. Milczenie najdroższej wykańczało go psychicznie.
Skończył i wrócił do salonu. Mimo wypicia kubka herbaty znowu go suszyło.
– Pójdę kupić coś do picia – oznajmił i już chciał wychodzić.
– Nie idź sam, ja pójdę. – Sprzeciwiła się dziewczyna, stając przed nim jak ochroniarz.
– Nic mi nie będzie, sklep jest na dole.
– Nie. Jak już chcesz koniecznie iść, idę z tobą.
Widząc, że nic nie wskóra, ustąpił. Emma poszła sama, kupiła butelkę Pepsi i po powrocie oznajmiła:
– Wezmę kąpiel, zaraz wracam. Włącz sobie, co chcesz.
Zniknęła w łazience. Trevor odkręcił napój i przyssał się do butelki. Znów poszedł na dyma i po powrocie obojętnie wgapił się w telewizor. Leciał w nim jakiś program, który go kompletnie nie interesował. Zresztą i tak by się na nim nie skupił, myślał tylko jak sprawić, żeby dawna Emma wróciła. Zerknął na zegarek – dochodziła zbliżała się dwudziesta. Patrzył na postacie na ekranie, myśląc o ślicznotce i ponownie przysnął. Trzaśnięcie drzwiami łazienki przywróciło go do rzeczywistość. Emma w ręczniku i z wilgotnymi włosami zniknęła w sypialni. Wróciła w niebieskim t–shircie i krótkich spodenkach. Trevor spojrzał na jej ładne nogi i miło mu się zrobiło w żołądku. Wstał z miejsca.
– Pójdę już – mruknął
– Czym przyjechałeś? Nie widziałam twojego samochodu.
– Z Tommym.
– Jest późno, zostań.
– Jest ósma, to jeszcze nie późno. Zadzwoń po taksówkę.
Był wniebowzięty słowem "zostań", jednakże konsternacja górowała i chłopak nie mógł już dłużej patrzeć na smutną twarz ukochanej.
– Nie jestem zła, jeśli o to chodzi – powiedziała.
Lecz on wiedział, że to kłamstwo. Mimo głosu, który zrobił się odrobinę cieplejszy, mina dziewczyny nie była tą, którą tak lubił. Stał i nie wiedział, co robić.
Emma zauważyła, że kompletnie się pogubił i że jest mu wstyd.
– Naprawdę jest w porządku, nie przejmuj się już. Nie zmuszam cię, jeśli chcesz, zadzwonię, ale wolałabym, żebyś został.
– Muszę iść do łazienki – bąknął, tylko to przyszło mu do głowy.
Załatwił co trzeba i usiadł na kanapie, obok ukochanej.
– Dobrze, zostanę, ale wracam z samego rana – poinformował.
– Wyjdziemy razem, przed moją pracą – zadecydowała Emma.
Trevor zamilkł i na powrót wlepił wzrok w telewizor.
– Jeśli chcesz, zrobię ci drinka, ale jednego – zaproponowała nagle dziewczyna.
– Nie trzeba – odparł niemrawo.
Emma spojrzała na niego z niemałym zdziwieniem, co chłopak dobrze widział. Sam był zdziwiony faktem, że nie chce się napić, tym bardziej, że dręczyło go to, czego chciała matka, a w takich chwilach zwykł sięgać po butelkę. Zresztą zawsze po nią sięgał, nie potrzebował raczej specjalnych powodów.
Był zły. Udało mu się jako tako dogadać z dziewczyną, to mu komórka zepsuła humor. Znowu myśli kołatały się w głowie, która go w konsekwencji rozbolała. Spojrzał na Emmę – wydawała się zainteresowana filmem. Także chciał się na nim skupić, ale telefon mimowolnie wracał do jego przemyśleń. Do tego doszedł pistolet i niewdzięczne imię Scott. Łeb mu pękał coraz bardziej. Wstał i poszedł do kuchni. Wyjął leki z kieszeni i popił pigułkę. Zapalił. Emma zauważyła, że znowu coś złego się dzieje, bo chłopak nie może usiedzieć w miejscu. Ten spalił, wrócił i klapnął ciężko koło młodej kobiety.
– Trevor, co się dzieje? Nie nalegam, ale jak będziesz chciał porozmawiać, chętnie cię wysłucham – oznajmiła.
– Nic, głowa mi pęka. Gorąco tu – odparł, zdjął koszulkę i położył na nodze.
Czuł się naprawdę paskudnie po tych wypitych w sumie ośmiu piwach, do czego senność po zielsku i ból głowy. Tylko żebra go na razie nie męczyły.
– Jeśli chcesz się położyć, idź. Skończę film i przyjdę do ciebie – poradziła dziewczyna.
– Nie chcę, nie zasnę tak wcześnie.
Oparł głowę o kanapę. Emma tylko obcięła go nierozumiejącym wzrokiem i już nic nie mówiła. Wróciła do seansu.
Siedział z zamkniętymi oczyma i czekał, aż głowa przestanie mu dokuczać. Lecz zamiast zaznać ulgi, czuł się coraz gorzej, miał wrażenie, że zaczyna brakować mu powietrza i coś trzęsie nim od środka. Nigdy nie było mu tak dziwnie. Przestraszył się tego, kompletnie nie wiedział, co się dzieje. Robiło się coraz goręcej, czuł wręcz palące powietrze. Obraz w oczach był rozbiegany, nie mógł się skupić na konkretnej rzeczy.
Męczył się tak kilka chwil, w końcu wstał, poszedł do okna i wystawił głowę na zewnątrz. To jednak nic nie dało. Położył ją na opartych na parapecie rękach, które powoli zaczynały dygotać, być może ze strachu. Nogi też już mu drżały. Do tego odezwało się serce, które wyraźnie słyszał. Co się do cholery ze mną dzieje?
Bał się ruszyć z miejsca, był przerażony.
– Czy ty nie przesadzasz z tym paleniem?! – usłyszał nagle z pokoju, lecz nie dał rady wydusić odpowiedzi.
Nadal stał jak kołek, czując w odrętwiałych nogach dziwaczne mrowienie. Ręce trzęsły się coraz bardziej i kręciło się w głowie. Był już cały mokry i miał wrażenie, że umiera. Ze strachu już ledwo nabierał powietrza, jakby ktoś wsadził mu w przełyk wielki kołek.
– Trevor, co ci jest? – Dziewczyn objęła go delikatnie, stanąwszy za nim.
– Nic, odejdź, muszę tu postać – wystękał. Głos mu drżał, właściwie to cały już się trząsł.
– Źle się czujesz? Chodź, położysz się. – Emma ponowiła prośbę.
– Za chwilę. – Wykręcał się. Nie dał rady ruszyć kończynami, ciało miał jak z drewna.
– Chodź! – naciskała dziewczyna.
Chłopak odchylił się od okna i już chciał się do niej odwrócić...
– Trevor. – Poczuł klepanie po policzku. – Trevor, ocknij się. – Poklepywanie nie ustawało.
Miał całą mokrą twarz. Leżał na środku kuchni, a nad nim siedziała dziewczyna. Czuł ból ręki, chyba na nią upadł.
– Boże, Trevor, nie strasz mnie tak. Uprzedzaj, jak masz zamiar mdleć. – Emma ciepło się zaśmiała. – Napij się. – Przystawiła szklankę do ust chłopaka.
Jej słowa dziwnym echem odbijały się od wszystkich ścian. Wypił trochę i powoli zaczynał dochodzić do siebie.
– Lepiej ci? – zapytała zatroskana dziewczyna, wisząc nad nim z uśmiechem, który tak kochał. – Chodź, bo znowu tu padniesz – rozkazała, chwyciła go za ramię i pomogła wstać.
Podniósł się powoli i anemicznie ruszył za ukochaną. Doszli do sypialni. Trevor usiadł na łóżku, ale zaraz wstał.
– Musze zapalić, inaczej nie zasnę.
– Zapalisz tu, może przeżyję.
– Nie, przecież drugi raz nie zemdleję – powiedział stanowczo.
Ustąpiła. Ruszył do kuchni i zaraz już palił. Dziewczyna nie odstępowała go na krok. Gdy wrócili do sypialni, postawił butelkę z napojem koło łóżka, prochy z kieszeni na szafce i położył się na wznak. Był totalnie wykończony. Emma położyła się obok i skierowała na niego wzrok.
– Dalej sądzisz, że opuszczenie szpitala to był dobry pomysł? – zapytała zimno.
Nie odpowiedział.
– Jak coś będzie się działo, masz mnie obudzić. Dobranoc.
Odwróciła się do niego plecami. Żadnego całusa na dobranoc, żadnego przytulenia? – pomyślał i znów poczuł się jak dupek. Teraz już wiedział, że to, co mówiła, mówiła tylko w kwestii przekonania go do noclegu. Właśnie udowodniła mu, że nadal ma żal. Nie mógł darować sobie tej nieszczęsnej suki.
Sięgnął po napój. Rozsadzało mu głowę, tabletka nie działała. Odczuwał uciskające pulsowanie, od którego aż mdliło. Skulił się na łóżku, marzył o tym, aby to uczucie w końcu przeszło. Leżał tak kilkanaście minut, lecz ból nie ustępował. Przekręcił się twarzą w stronę dziewczyny i znów zwinął w kłębek. Oczy miał już całe załzawione przez tę dokuczliwość. Leżał, marząc o tym, by zasnąć, ale sen nie nadchodził. W końcu wstał, wziął drugą tabletkę i poszedł do kuchni. Popił ją wodą i oczywiście zapalił papierosa. Spalił jednak tylko pół, było mu strasznie niedobrze. Wrócił do sypialni i położył się za plecami ukochanej, którą zaraz objął. Przylgnął do niej całym ciałem, może myślał, że to pomoże na ból głowy? Wtulił twarz w jej świeżo umyte włosy, pachnące brzoskwinią. Wciągał ten zapach jak narkotyk. Było mu przy niej tak przyjemnie, że nie potrzebował niczego więcej.
Nagle dziewczyna wzięła jego rękę i przycisnęła mocniej do siebie. Zdziwił się trochę, myślał, że już śpi. Radość zagościła w jego sercu. Zwykły uścisk dłoni, a jakże dla niego ważny. Po kilku minutach w końcu zebrało go na sen.
Obudził się w nocy – głowa przestała boleć. Było mu trochę za ciepło od ciała dziewczyny, położył się więc na plecach. Leżał tak kilka chwil, żeby się ochłodzić, gdy nagle zza ściany zaczęły dobiegać go ciche, jednoznaczne dźwięki. Wsłuchiwał się w nie dłuższą chwilę, po czym uśmiechnął się pod nosem, znów przytulił blondynkę i zamknął oczy...
Komentarze (7)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania