Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Ukojenie cz. 15
Zbudził go dochodzący z salonu dźwięk telefonu i po chwili usłyszał z oddali głos Emmy. Spojrzał na zegarek – zbliżała się dwudziesta. Znów był głodny, zwłaszcza, że od razu poczuł przyjemny zapach jakiejś potrawy. Leniwie ruszył do łazienki, przepłukał twarz i zawisł obok ukochanej. Już odłożyła komórkę.
– Wszystko dobrze? – zapytała.
– Tak. Zjadłbym coś – odparł, odpalając papierosa.
– Kolacja będzie za chwilę. Mam nadzieję, że lubisz pieczeń. – Emma się uśmiechnęła. Nerwówka chyba jej przeszła.
– Już ci mówiłem, że ja wszystko lubię, zwłaszcza w twoim wykonaniu – odparł Trevor, humor zdecydowanie poprawił mu się po drzemce.
Włączył telefon i zaczął pisać sms-a do matki. Przeprosił ją i ponownie wyłączył urządzenie.
– Zdecydowałaś się? – zapytał ukochaną.
Chyba go nie zrozumiała, bo nie odpowiedziała.
– Na wzorek – sprostował.
– Nie wiem, wszystkie mi się podobają.
Trevor się roześmiał.
– Więc możemy zrobić komplet, miejsce się znajdzie – droczył się. – A może coś innego?
– Nie, zawsze chciałam koniczynę.
Dziewczyna wyjęła mięso z piekarnika. Ukroiła Trevorowi taki kawał, że ten zbladł.
– Czy ty czasem nie przesadzasz? Przecież ja tego nie zjem. – Znów się rozweselił.
– Zjesz, ile dasz radę.
Zasiedli w salonie.
– No tak, sobie nałożyłaś trzy razy mniej – rzekł chłopak. Był coraz bardziej zadowolony, opanowała go jakaś niewyjaśniona głupawka.
– Jestem kobietą, więc to chyba oczywiste – odpyskowała Emma.
– To nic, ja nie jem dużo. Poza tym nikt nie będzie przecież dojadał po mnie ostatków, a przecież nie wyrzucisz. Będę to kończył na śniadanie – rzucił z radością Trevor.
Emma nie wytrzymała i też się roześmiała.
– Poprawił ci się humor, bardzo mnie to cieszy – stwierdziła ciepło.
Trevor przyglądał się na jej talerz, w końcu wyskoczył:
– Widzę, że znowu rośliny w natarciu. Smakuje ci to?
– Zawsze jem warzywa.
– Mogę spróbować?
– Jasne.
Wziął na widelec trochę sałatki i niepewnie wsadził do ust.
– Całkiem niezłe, myślałem, że to coś gorszego. Szczerze mówiąc spodziewałem się raczej czegoś podobnego do tekturowego kartonu – podsumował.
Emma spojrzała na niego z wesołym politowaniem, Trevor uwielbiał tę minę.
– Co zrobisz, jak go jutro nie wypiszą? – zapytał.
– Nie wiem.
– Będzie się burzył, dziś chciał wracać.
– Zobaczymy jutro. Jedz, bo wystygnie.
Chłopak spojrzał na kawał pieczeni i znów zarechotał. Nie dał rady ruszyć potrawy przez swoje odchyły. Emma wzięła kawałek, zerknęła na ukochanego i też uderzyła śmiechem.
– Trevor, przestań, będziesz jadł zimne! – Podniosła głos, ale chichotała dalej.
Chłopak śmiał się jak dureń. Za nic nie mógł opanować radości, przez co nie dał też zjeść dziewczynie.
– Dobra, już wystarczy, trzeba wziąć się za kolację – rzekł w końcu, usilnie próbując się uspokoić, lecz gdy tylko to powiedział, znowu zawył.
– Przepraszam –wydusił, wstał i wyszedł do kuchni.
Po dłuższej chwili mu przeszło.
– Dzięki. Było pyszne, ale już nie dam rady. Zjem rano – pochwalił, odsuwając talerz.
Emma się uśmiechnęła. Trevor pozbierał naczynia i zaniósł do kuchni, po czym wydobył trawę, bibułki i zaczął kręcić. Skręcił, odpalił.
– Chcesz? – Spojrzał na dziewczynę.
– Nie.
– Jak ci to przeszkadza, nie będę jarał.
– Nie przeszkadza.
– Na pewno?
– Tak.
Spalił i usiadł obok Emmy, która usadowiła się na kanapie z pilotem w ręku. Położył się i ułożył dziewczynę na swoim ramieniu. W telewizji leciał jakiś miłosny film. Chłopak się skrzywił.
– Nie ma nic ciekawszego w tym pudle?
– A co chcesz?
– Nie wiem, coś innego.
Chętnie obejrzałby teraz jakąś drastyczną produkcję, ale wiedział, że o tej godzinie takich rzeczy nie uraczy.
– Lubię takie filmy – oznajmiła ukochana.
– Jak każda baba – zarechotał Trevor, czując, jak Emma znowu wesoło się wkurza.
– Wcale nie każda. Moja koleżanka uwielbia thrillery, w życiu po romans by nie sięgnęła – odparowała twardo dziewczyna.
– Laska wie, co dobre.
– Jak chcesz, to poszukaj czegoś innego. – Blondynka podała mu pilot.
– Nie, w porządku, oglądaj. Wiesz, że muszę czasem pogadać. To chyba szkoła Tommy'ego – zażartował Trevor.
Dziewczyna już nic nie powiedziała, tylko położyła głowę na jego klatce piersiowej. Chłopak wgapiał się w ekran, obserwując spacerująca parę i kompletnie nie rozumiał, jak można oglądać takie gówno. Jak zwykle zaczął myśleć – Scott, bójka, powalenie Emmy na ziemię... – wszystko go wkurzało. Z każdym dniem czuł do faceta coraz większą awersję. Poza tym przypomniał sobie obwiesia, którego nakarmił w lesie. Był bardzo ciekaw, ile czasu umierał.
Tak się zamyślił, że nie zauważył, kiedy film się skończył, a Emma przysnęła. Spojrzał na zegar ścienny – dwudziesta trzecia dwanaście. Delikatnie szarpnął sympatię.
– Kotku, wstań, idź do łóżka.
– Nie, muszę się wykąpać, inaczej nie zasnę. Jak chcesz się odświeżyć, chodź ze mną. – Dziewczyna ruszyła się leniwie.
– Nie chcę, wykąpię się jutro w domu.
Gdy wyszła, Trevor wyłączył telewizor. Siedział i martwo patrzył w ścianę, nudził się jak mops. W końcu mając dość, wstał i poszedł do łazienki. Wyskoczył z ciuchów i wlazł pod prysznic. Zobaczył Emmę w pełnej okazałości i znów poczuł przyjemny dreszczyk. Stała do niego plecami. Objął ją w pasie i mocno przytulił. Po chwili zabrał ukochanej gąbkę i zaczął namydlać jej plecy. Gdy już pokryta była pianą, spłukał całość. Znów przycisnął blondynkę do siebie, kochał jej miękką skórę. Stał przytulony, wchłaniając zapach dziewczyny, aby po chwili ucałować ją w szyję. Nie protestowała. Zachłannie przylgnął do niej ustami, po czym przewędrował po karku i zatrzymał na ramieniu. Gdy tam zostawił wystarczającą ilość pocałunków, zawrócił.
Pieścił najdroższą powoli, skończywszy dopiero na drugim barku. Położył ręce na miękkim biuście i ponownie przyssał się wargami do szyi – uwielbiał to miejsce. Muskał ją delikatnie i dokładnie, wreszcie odwrócił ukochaną i przywarł do jej ust. Dłonie trzymał na pośladkach, ściskając je i masując pożądliwie. Cały czas leciała na nich woda, bandaż na dłoni był już cały mokry.
Głaskał sympatię żarliwie, coraz mocniej przytulając do siebie, w końcu ruszył przed siebie i oparł dziewczynę o ścianę. Wplotła palce w jego mokre włosy. Jedną rękę trzymał nisko na plecach, by druga mogła zacząć masaż obu piersi. Pocałunek stawał się coraz głębszy, a ciało Emmy z każdą sekundą gorętsze.
Dłoń zmieniła miejsce pobytu z górnych na dolne partie ciała i blondynka cicho jęknęła. Trevor uśmiechnął się pod nosem. Zjechał ustami na klatkę piersiową i tam kontynuował zabawę. Znów usłyszał przyjemny odgłos.
Prawa ręka rzetelnie spełniała swoją powinność, Emma wydawała coraz dziwniejsze dźwięki, wodząc dłońmi po plecach chłopaka. Przy każdym ruchu jej dłoni Trevor odczuwał coraz bardziej podniecające mrowienie, w końcu podniósł dziewczynę, trzymając za pośladki i wślizgnął się w nią delikatnie. Mocno zadrżała i objęła go nogami. Jeszcze bardziej nakręcało go jej mokre ciało. Była tak lekka, że bez zbytniego wysiłku utrzymywał ją na rękach. Kompletnie nie zwracał uwagi na bolącą dłoń.
Zaczął powoli ruszać młodą kobietą, nie odrywając od niej warg. Niebawem znów zetknęli się ustami. Chłopak z każdą sekundą kołysał ukochaną coraz szybciej, w końcu sam wziął się do dzieła. Z minuty na minutę wsuwał się w nią z coraz głębiej, czuła go w pełnej okazałości. Gdy dziewczyna mocniej zacisnęła na nim nogi, jeszcze czulej ją ucałował. Napierał na nią całym ciałem. Emma jęczała coraz głośniej, Trevor również, unosząc ją rytmicznie raz po razie.
Odgłosy podniecenia rozchodziły się po całym pomieszczeniu i stawały coraz donośniejsze. Gdy zbliżali się do końca, Emma aż krzyknęła, lekko się odchylając. Za moment było po wszystkim. Trevor mocno przytulił się do ukochanej, ciężko oddychając.
– Bardzo cię kocham. – Namiętnie pocałował dziewczynę.
Znów zetknęli się ustami na dość długo i gdyby dziewczyna nie przerwała zabawy, staliby tam pewnie do rana. Skończyli kąpiel we dwójkę i Trevor w pełni spełniony i zadowolony, od razu po wyjściu poszedł oczywiście zapalić. Kiedy wrócił, dziewczyna leżała już w łóżku. Spojrzał na nią ciepło – od razu się zarumieniła. Uśmiechnął się i legł obok na wznak. Oparła się na nim rękoma. Jej przenikający wzrok znów atakował chłopaka, ale już od dawna nie powodował skrępowania.
– Też cię kocham – wymruczała, intensywnie wpatrując się w chłopaka, po czym ułożyła głowę na jego torsie i zamknęła oczy.
Cały czas drapała paznokciami jego klatkę piersiową, Trevor całym sobą czuł ten dotyk. Po kilku minutach palce się uspokoiły. Delikatnie odsunął młodą kobietę, przykrył dokładnie i wstał. Był kwadrans po północy. Udał się do kuchni i znów zapalił, po czym wziął piwo, walnął się na kanapie i włączył telewizor. Przyciszył i zaczął skakać po kanałach. Znalazł jakiś thriller, ale połowa filmu już przeszła. W fabule gość znęcał się nad żoną, co chłopaka kompletnie nie interesowało. Szybko opróżnił butelkę, zapalił jeszcze i wrócił do łóżka. Spojrzał na budzik – wół do pierwszej.
Długo nie mógł zasnąć. Co kilka minut zerkał na zegarek, czas wlókł mu się jak flaki z olejem. Głupie myśli znów zawładnęły chłopakiem, nie mógł ich od siebie odpędzić. Leżał i wyobrażał sobie, jak torturuje Scotta, który błaga, aby przestał, i w końcu skręca mu kark lub pakuje kulkę w łeb. Gdy pomyślał o krzykach, jakie wydaje z siebie typek, szyderczy uśmiech pojawił się na jego ustach.
Rozmyślał, co chwila sprawdzając godzinę, w końcu delikatnie wstał i się ubrał. Na szkicowniku napisał: poszedłem się przejść, położył go na szafce po stronie dziewczyny, po czym cicho jak złodziej wyszedł z mieszkania. Ruszył w stronę, w którą jechało się do pubu z zielonym neonem.
Szedł przed siebie, zamyślony, gdy nagle zobaczył z oddali Davida. Od razu pomyślał, że małolat zawróci, gdy go dostrzeże, ale tak się nie stało. Zerknął na zegarek – minęła pierwsza. Młodzik w końcu zauważył chłopaka, ale nadal szedł w jego stronę.
– Cześć, młody – rzucił luźno Trevor, kiedy już się zetknęli.
Przyjrzał się uważnie oczom chłopaka, ale nic podejrzanego nie zauważył.
– Cześć – mruknął David, lekko przestraszony.
– Łazisz sam o pierwszej w nocy?
– Wracam z pubu.
– Jest tu gdzieś otwarty sklep?
– Jest, ale trzeba podejść kawałek.
– Chodź na piwo, pogadamy.
Młody chyba nie wiedział, co powiedzieć, bo stał zdezorientowany.
– No chodź. Boisz się mnie, czy nie masz ochoty na browar?
– Nie boję się.
Trevor się roześmiał.
– Oj, nie jestem taki pewien. Jak musisz wracać do domu, nie będę nalegał.
David nadal stał jak rzeźba. Szatyn zauważył, że jest mocno spięty.
– Prowadź do sklepu. – Pociągnął go za ramię.
Ruszyli w przeciwnym kierunku, w końcu doszli do nocnego marketu Weszli do środka i Trevor zakupił cztery piwa
– Gdzie idziemy? – Spojrzał na młokosa.
– Chodź, znam jedno miejsce.
Podeszli kawałek i małolat skręcił za jakąś kamienicę, gdzie kilkanaście metrów dalej zaczynały się gęste zarośla, które skrywały starą ławkę.
– Przynajmniej psy nie przyczepią się za browar – wyjaśnił David.
Usiedli i Trevor podał mu otwartą butelkę. Widział popłoch w oczach gówniarza i uśmiechał się pod nosem. Wyjął papierosy.
– Nie palę.
Zapalił więc sam i rozpoczął to, po co tu przyszedł.
– Kurwa, młody, jakim cudem wdepnęliście w to gówno? Przecież macie dopiero po dwadzieścia lat. Nie mogę tego zrozumieć – zapytał.
Młodzik się nie odzywał, spuścił tylko nieco głowę.
– Czy Tommy dużo tego bierze? – kontynuował szatyn.
– Nie.
– Ile razy wziął?
– Dwa, czy trzy... nie pamiętam – odparł David; był coraz bardziej zdenerwowany.
– Na pewno? Już raz go przyłapałem, a drugi raz wiesz, jak to się skończyło. Poza tym znalazłem u niego prochy, więc mnie nie okłamuj. Mów prawdę, nie będę dalej ciągnął tego tematu, chcę po prostu wiedzieć, jak się sprawy mają.
– Naprawdę, wzięliśmy trzy razy i to chyba w przeciągu ponad dwóch lat.
– Kto wam to dał na początku?
– Nie pamiętam Któryś z kumpli chyba przyniósł. Ja nie chciałem, ale Tommy był podpity i spróbował. Zaczął się dobrze bawić, więc też wziąłem.
– A potem?
– Jakoś samo przyszło, chciało się czegoś innego niż zielsko.
– Kurwa, ale nie ale nie kokainę. – Trevora poniosło. – Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy, co to za świństwo. Myślisz, że jak weźmiesz raz na rok, to nie wsiąkniesz? Nic bardziej mylnego.
Wyjął zielsko i zrobił skręta. Wypalił pół i podał dla gówniarza, ale ten po niego nie sięgnął.
– No bierz. Lepiej żebyś palił, niż masz się truć.
David wziął zioło, ale starał się wypalić je jak najszybciej. Piwo wypił równie szybko. Trevor otworzył następne i podał chłopakowi.
– Zamierzacie dalej to zażywać? – Wznowił temat.
– Nie.
– Wiesz, że Emma jest dużo starsza od Tommy'ego, a on jest niepełnoletni. Jak zechce, załatwi mu pomoc w inny sposób – ostrzegł z powagą.
– Wiem.
– Ile masz lat?
– Dwadzieścia trzy.
– To już powinieneś mieć trochę oleju w głowie. Na pewno nikt was nie upilnuje, żebyście więcej tego nie wzięli, ale pamiętaj – następnym razem może się to zakończyć mniej szczęśliwie. Ciesz się, że nie widziałeś, jak on wyglądał w drodze do szpitala, odechciałoby ci się koki do końca życia.
Młody słuchał Trevora ze spuszczoną głową i milczał.
– Dobra, nie będę cię dłużej męczył. Chciałem ci tylko uświadomić, że to nie jest zabawa, a jak zrobisz, twoja sprawa.
David wciąż się nie odzywał.
– Chcesz jeszcze piwo? – Trevor zmienił temat.
– Nie, muszę wracać – mruknął młodzik.
Miął już definitywnie dość tego wykładu i wyraźnie bał się starszego chłopaka.
– Idziemy – zakomunikował szatyn.
Po kilkunastu minutach byli na klatce schodowej i David skierował się do drzwi z numerem jeden.
– Na razie – rzucił Trevor i szybko wbiegł na piętro.
Chwile później leżał już obok ukochanej. Wzięła go za rękę i przycisnęła do piersi.
– Czemu nie śpisz? – zapytał.
– Niedawno się obudziłam.
– Znowu nie możesz zasnąć przeze mnie? Przepraszam. – Wtulił się w dziewczynę.
– Nie, wstałam się napić – odparła, próbując zamydlić mu oczy, lecz Trevor od razu poznał, że kłamie
– Niepotrzebnie się martwiłaś, daleko nie poszedłem. Nie mogłem zasnąć. Śpij już. –Przytulił ją mocniej do siebie.
Spacer i dwa piwa poskutkowały, za chwilę już spał.
Przebudziło go mamrotanie. Spojrzał na dziewczynę – kręciła się niespokojnie. Za chwilę wybełkotała: nie, przestań i zaczęła wiercić się jeszcze mocniej. Nie budził jej, miał nadzieję, że sen sam minie, dopiero, gdy krzyknęła: zostaw mnie! szarpnął ją za twarz. Powoli otworzyła oczy – miała bardzo dziwny wyraz twarzy, ale jakby odetchnęła z ulgą, widząc nad sobą chłopaka. Przytuliła się do niego i po chwili rozpłakała. Trevora jakby ktoś rąbnął w twarz. Nienawidził jej smutku, a co dopiero płaczu. Natychmiast się zezłościł, ale o nic nie pytał... zresztą nie musiał. Przycisnął sympatię mocno do siebie, kładąc dłoń na jej głowie.
Łkała bardzo długo, chłopak sam się o mało nie rozpłakał, widząc jej rozżalenie. Od razu do głowy wróciły wcześniejsze postanowienia, był wściekły.
Chlipanie powoli ustawało, w końcu dziewczyna zasnęła. Na zegarze ściennym widniała piąta dwadzieścia i było już widno. Sen znowu mu przeszedł, zachowanie Emmy rozstroiło go nerwowo, przez co zaczęło się ponowne rozmyślanie i kombinowanie. Był tak nabuzowany, że gdyby w tej chwili dorwał Scotta w swoje ręce, skręciłby mu kark tu i teraz, nawet na oczach ukochanej. W głowie stał mu obraz, jak bydlak gwałci dziewczynę, a ta wyrywa się i płacze, co tylko podsycało w chłopaku mroczne zamiary. Teraz już wiedział, że nie zostawi tak tej sprawy, że typ gorzko go popamięta...
Trzasnęły wejściowe drzwi. Trevor podniósł powieki, ale się nie ruszał. Leżał sam.
Uniósł rękę – minęła dziewiąta. Wyjął papierosy i zaraz stał w kuchni. Mieszkanie było puste. Pewnie poszła do sklepu – pomyślał, otwierając nową paczkę Marlboro. Spojrzał na ekspres – był pusty. Nastawił kawę, usiadł na parapecie i wyjrzał na zewnątrz. Było bardzo ciepło, wręcz gorąco, środek lata potrafił czasami dokuczyć. Otworzył okno w sypialni i salonie, z nadzieją na przeciąg, ale ten był znikomy. Łaził po domu bez celu, gdy nagle ktoś zapukał. Migiem wskoczył w spodnie i otworzył drzwi.
– Cześć. Jedziecie do szpitala? – zapytała Jessica, stojąc przed chłopakiem z zawstydzonym wyrazem twarz.
– Tak. – Wyszczerzył zęby.
– Mogę z wami pojechać?
– Wejdź.
Dziewczyna się uśmiechnęła, ale zaraz skrępowała, zobaczywszy, że są sami.
– Nie spotkałaś Emmy? Chyba przed chwilą wyszła – zapytał chłopak.
– Nie.
Zerknął na regał – komórka dziewczyny zniknęła. Zastanowiło go to trochę. Dopiero jak poszedł do sypialni, zobaczył kartkę, na której widniało: Musiałam wyjść na godzinę do pracy. Zrób sobie śniadanie.
Zdziwił się trochę, przecież była niedziela. Wziął koszulkę i rzucił na kanapę.
– Chcesz kawy? – Spojrzał na małolatkę.
– Jeśli masz mleko, to chętnie – odparła nieśmiało.
Trevor zajrzał do lodówki i zawołał dziewczynę, która zastygła w salonie. Podeszła do niego, speszona. Chłopak dał jej kubek, a dzbanek z kawą, mleko i cukier postawił na stole.
– Nalej sobie. Wiesz lepiej, jaką lubisz.
Wyjął telefon i wykręcił: Emma. Nie czekał długo.
– Cześć. O której po ciebie przyjechać? – rzucił.
– O dziesiątej.
– Dlaczego mnie nie obudziłaś? Nie znikaj tak – rzucił pretensjonalnie.
– Po co miałam to robić? Przynajmniej dłużej pospałeś. Muszę kończyć – odparła dziewczyna i wyłączyła rozmowę. Trevor westchnął i spojrzał na Jessicę – siedziała z kubkiem w dłoni i milczała. Przypomniał, jak się tak krępował przy Emmie i od razu poczuł się jak kretyn.
– Chcesz coś zjeść? – zapytał małolatę.
– Nie, dzięki. – Uśmiechnęła się skromnie.
Chłopak nie lubił jeść przy kimś samotnie, więc nie robił śniadania; nalał tylko kawy, dziś miał na nią chęć. Usiadł naprzeciw gościa i dziewczyna znów się zawstydziła. Trevor się nie dziwił, był dużo starszy, Jessica miała nie więcej jak dwadzieścia jeden –dwadzieścia dwa lata.
– Wpuścili cię wczoraj? – zagadnął ciepło.
–Tak.
– I jak tam młody?
– Chce wracać do domu.
– To akurat wiem, dziś pewnie wróci – potwierdził wesoło chłopak.
Brunetka siedziała nad kubkiem i chyba nie napiła się jeszcze ani razu. Trevor ciągle się jej przyglądał – było na co popatrzeć. Urodą nie ustępowała Emmie, chodź dla niego to nie było to samo. Fajnie byłoby ją przelecieć – przeszło mu nagle przez myśl.
Zerkał na barmankę coraz częściej, końcu widząc, że dziewczyna ucieka wzrokiem, znów wstał zapalić, odrywając się od tego otumanienia.
– Pij kawę, zaraz musimy jechać – nakazał z życzliwością, gdy minęła dziewiąta czterdzieści pięć.
Jessica w odpowiedzi ponownie się uśmiechnęła, lecz wciąż nie otwierała ust. Trevor rozumiał dziewczynę, dlatego już jej nie zagadywał, tylko nałożył koszulkę, zabrał kluczyki z sypialni i dając małolatce jeszcze chwilę na dopicie kawy, zawisł w progu kuchni.
– Wypiłaś? Chodźmy...
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania