Pokaż listęUkryj listę

Z rozmaitości Czarownika Farloka: W poszukiwaniu antidotum

W tamto upalne, miłujące cykot świerszczy na polnych traktach lato czarownik Farlok przebywał u swego kuzyna. Mimośród z Eserka gościł krewniaka w charakterze stancji wakacyjnej, gdyż ten przejawiał oznaki zapadnięcia na jakąś przedziwną chorobę. Niedomagania pojawiły się szybko i czym prędzej objęły zasięgiem zarówno kondycję fizyczną jak i psychiczną czarownika. Mimośród przyjął nieboraka pod dach swej średnio zamożnej posiadłości w ostępach leśnych z daleka od plugawej hołoty rolnej. Rozpoczął kurację, ale z mizernymi skutkami.

Tego dnia Farlok czuł się wyjątkowo źle. Przejawiał oznaki braku uciechy z tłustej strawy, markoty nocne, bezsilność i światłowstręt.

– Ani chybi podtruty – obwieścił po dłuższej naradzie w samotności Mimośród.

Kuzyn wparował do izby, w której spoczywał Farlok, z miejsca zerwał zasłony okienne, tak że światło letnie punktowo zaczęło parzyć nieznośnie tygodniowy zarost czarownika.

– Zlituj się, kuzynie! – zawołał Farlok. – Zapłacę po dwakroć z uciechy w przebywaniu u ciebie, ale hejże! Zabierz te słońce cholerne z mej twarzy!

Mimośród jedynie zaśmiał się gromko, aż kaszlnął.

– Bakcyla ci sprzedała jakaś dorodna panienka, przyznaj w końcu – powiedział z satysfakcją.

– Nie może być! Kiedy i gdzie niby?

– Mnie to wiedzieć, kuzynie? Sam jeden wiesz które zamki kluczem penetrujesz.

– Skończyłbyś!

Po tej wymianie uprzejmości Mimośród wybył z komnaty do izby kuchennej, gdzie począł znów studiować własne myśli w nadziei na znalezienie rozwiązania.

Stało się to przed południem, kiedy czarownik ponownie zapadł w chorobowy sen. Mimośród aż podskoczył od ławy z radości. Wybiegł na ganek i przywołał swego stajennego, poczciwego Kulasa. Był to wieśniak prosty, ale czysty i zręczny w słowie. Akurat odpoczywał w cieniu wiekowego dębu, miętoląc w ustach źdźbło trawy. Widząc znak przywołania, z miejsca wstał i potruchtał pod ganek.

– Kulasie, na hejnał potrzeba mi się spotkać z Wyrwiszmatą.

Stajenny przez moment analizował prośbę Mimośroda, po czym lekko zdziwiony zapytał:

– Panie, tego plugawego nikczemnika nam tu jeszcze brakuje?

– Owszem, bowiem sprawa wyjątkowa i nagląca. Przywołaj go natychmiast, pędź do wioski i sprowadź, byle żywego.

Kulas odszedł więc by przyrządzić konia do drogi, a Mimośród zadowolony z siebie wrócił do środka, zmierzając z uśmiechem na ustach w stronę izby Farloka.

 

****

 

Kulas jako stajenny w majątku Mimośroda miał przywilej parkować powozem z zaprzęgiem dwukonnym lub koniem solowym na placu bez opłaty. I tak też uczynił. Potem ruszył na wiochę, by odnaleźć Wyrwiszmata – lokalnego szamana, ucznia ponoć samego diabelskiego Alfonsa z Burdello. Był to człek plugawy, niepiśmienny, nieobyty w kulturze i takcie, za to z hojnym przyrodzeniem i ponoć specjalnymi mocami. Nieraz ustawiały się doń kolejki samotnych kawalerów chcących uzyskać pomoc w odnalezieniu przystępnej niewiasty, która przez resztę życia będzie im gacie raz w miesiącu z brudu skrobać i kartofle w wodzie gotować.

Rzeczona gangrena dwunożna jak zwykle obstawiała tyły zapadniętej karczmy. Żeby się tam dostać, należało przejść wąską, błotnistą uliczką cuchnącą uryną i zgnilizną rozkładających się zwłok. Dla Kulasa ten odór nie był niczym niezwykłym. Kiedy był ledwie szkrabem, sam pomykał po takowych bajorach, babrał się w nich ku własnej uciesze. Nie zdawał sobie sprawy, że w chacie obok składowano ciała nieletnich pomarłych na choróbska przywleczone przez przyjezdnych.

Wyrwiszmata siedział na drewnianym kuble w rogu prostokątnego obejścia, zajadając wygrzebany ze świńskiego koryta ogryzek.

– Posucha – zagaił Kulas.

– Ciup-ciup nie ma? Chce?

– Pan mój cię wzywa, pod groźbą ścięcia łba.

– Cmok-cmok w rzyć.

– Nie graj nędznika, parszywcu. Czas na nas.

– Ile zapłaci?

– Życie ci daruje.

Wyrwiszmata wstał niespiesznie.

– Dużo da, dużo dostanie – powiedział, nim ruszyli w drogę powrotną.

 

****

 

Czarownik Farlok z trudem zdołał siąść na skraju łoża, aby uzupełnić płyny i coś nieco podjeść na zabicie skrętu kiszek. Rosół smakował podle, tak samo napitek, jakby kto pomyje z rynsztoka nalał do kufla.

Kiedy Mimośród wszedł do komnaty, czarownik właśnie kończył strawę z grymasem potworności na twarzy.

– Nie klnij w duchu na jadło ani napoje, mam dla ciebie wybawienie – zapewnił gospodarz.

– Ty i te twoje pomysły – powiedział zrezygnowany Farlok.

– Czekaj, zjawi się niezabawem.

Fakt faktem Kulas z Wyrwiszmatą pojawili się w niedługo potem. Stajenny zaprowadził plugawego gościa do ganku, potem odebrał go gospodarz.

– Dawnośmy się nie widzieli, druhu.

Wyrwiszmata splunął na znak pogardy lepkim wymazem flegmatycznym w dziwnym kolorze.

– Niech cię czorty!

– Nie trać sił na bezproduktywną gadkę. Masz robotę do wykonania.

– Płać i płacz.

Mimośród zaprosił gościa do środka. Plugawiec wpełzł niechętnie w objęcia domostwa. Skierowawszy się w stronę odpowiedniej komnaty począł dopytywać, lecz gospodarz nie odpowiadał. W końcu stanęli przed drzwiami.

– Zobaczymy, co potrafisz – rzekł Mimośród, łapiąc za klamkę.

 

****

 

– Niech cię diabli, Mimośrodzie! – zaklął Farlok rezerwami sił witalnych, próbując wesprzeć się w łożu na łokciach.

Wyrwiszmata stał naprzeciwko, poruszał umorusanymi dłońmi, kreślił wykrzywionymi w artretycznym nieładzie paluchami kółka w powietrzu. Po chwili jego tęczówki zniknęły, pozostawiając w oczodołach jeno bielmo barwione żółtawym nalotem jakiegoś egzotycznego choróbska.

Mimośród odszedł na kilka kroków od wariackiego plugawca, jednocześnie z zaciśniętymi dłońmi wznosił myślami modły ku bogom wszelakim, choć żadnych nie uznawał, jeno pieniądz i użytek z pobożnych ladacznic.

– Kuzynie, na wszelkie plagi tego przybytku, zabierz stąd tę wyleniałą kupę łajna!

– Daj sobie pomóc, uparta gadzino! – odpowiedział bez zastanowienia Mimośród. – Tylko on jest w stanie ci ulżyć w chorobie.

– Już wiem, już wiem! – przerwał rodzącą się scysję wątpliwej sławy znachor.

– Mów więc – polecił gospodarz.

Wyrwiszmata spojrzał w okno. Rozciągał się z niego widok na przylegający do majętności gospodarza zagajnik, zanim zaś łany pól i w oddali zalążki pierwszych kurnych chat. Kiedy jednak spojrzało się nieco w lewo, można było dostrzec jezioro, owiane zresztą tajemnym fatum i zmową powszechnego milczenia. Nikt przy rozumie nie zapuszczał się tam, chyba że życie skończyć zamierzał.

Mimośród zbliżył się do łoża, skąd widok przez okno miał równie dobry. Zaczynał powoli domyślać się, co wykuł w swej pustej łepetynie ten łapserdak.

– Kogo wezwałeś, gamoniu? – zapytał, lecz Wyrwiszmata nie kwapił się do otwarcia paszczy. Przeciwnie – milcząco gapił się jak sroka w gnat przez ozdobne oszybowanie.

– Kuzynie, nie wiesz, jak żeś spartolił – jęknął Farlok, bowiem domysły w jego myślach słusznie podpowiadały, co zaraz ich czeka.

 

****

 

Na początku z oddali obserwowali jeno kremową płachtę rytmicznie wyłaniającą się z toni wodnej, sukcesywnie zbliżając się do majątku Mimośroda. Farlok otarł skronie z krople potu, jakie wystąpiły pod wpływem strachu i wzmożonej walki ze zwieraczami. Gospodarz nie owijał w bawełnę, posyłając do parteru zdziwionego Wyrwiszmatę. Szeptuch zarąbał czołem w litodrewniane spojenia łoża, co poskutkowało długą i głęboką nieprzytomnością.

– Niech go diabli, sprowadził na nas stado kozytek.

– Nie mam sił, kuzynie, aby je odeprzeć. Księga czarów nie posłucha mej słabej, schorowanej woli. Nie ma nic gorszego niż uwiedzione przez plugawego buhaja stado obrzydliwych rusałek.

Mimośród wybiegł z komnaty w popłochu, widząc, jak fala rusałek niemiłosiernie sprawnie stawia kolejne kroki. Nie miał pojęcia czy pomysł, na który trafił w przypływie strachu, zadziała. Z powodu jednak braku innych możliwości, musiał spróbować. Dobył więc z sieni siekierę pokaźną, naostrzoną świeżo. Kiedy wrócił do komnaty Wyrwiszmata nadal leżał w błogim stanie nieświadomości z rozbitym łbem. Oddech miał płaski, niemiarowy, lekko chrapotał.

– Odciąć mu łepetynę trzeba – powiedział do Farloka.

Czarownik nie był przekonany. Niestety, na uczelni, kiedy wpajano im jak skutecznie bronić się przed atakiem zaklętych rusałek zazwyczaj spał pod karczmą urobiony po kokardę.

Tymczasem Mimośród, wziąwszy zamach, dokonał, co miał i czekał. Łeb Wyrwiszmaty potoczył się pod łoże, a ciałem pozostałym wstrząsnęły na hejnał gwałtowne konwulsje, potem zastygło w martwym letargu.

Obaj spojrzeli przez okno. Rusałki zatrzymały się. Nie wracały jednak do jeziora. Przyglądały się jedna drugiej, wskazywały na siebie, gwarnie rozprawiały o czymś. Farlok odetchnął z ulgą, poczuł się nawet zdrowszy niż przed godzinami. Do końca dnia jednak czatowali wraz z gospodarzem czy aby zagrożenie minęło. Kiedy ostatnia rusałka, już pod zachodzie, wstąpiła w wodną toń, Mimośród z ulgą zasiadł w fotelu w rogu komnaty.

– Wiesz, że zawsze traktowałem cię jako brata, Farloku. Niechaj jednak bogowie wiedzą, iż nie mam sposobności ani nadziei, aby kiedykolwiek przemóc narastającą we mnie niechęć do twej osoby. Z chwilą polepszenia dostatecznego opuścisz moje progi i więcej ich nie ujrzysz.

Czarownik ułożył się jedynie wygodnie w leżu i spróbował zasnąć. Koniec końców sen to samo zdrowie.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Bettina ponad rok temu
    Motylek
  • Bettina ponad rok temu
    Zawsze zostawia drugi ślad.
  • droga_we_mgle rok temu
    Coraz lepsze te imiona :-D

    Jak ci kawalerzy piorą gacie raz w miesiącu (o ile mają kogoś, kto zrobi to za nich...), to nic dziwnego, że są samotni...

    Typowe... sam narób kłopotów, a potem obwiniaj kuzyna... jak widać, wredota to u Fabloków cecha rodzinna.

    Pozdrawiam :)
  • droga_we_mgle rok temu
    *kawalerowie? kurde...
  • Aleks99 rok temu
    Nie są bez przyczyny, dzięki za odwiedziny. Ja piorę gacie minimum dwa razy w miesiącu!
  • Dekaos Dondi rok temu
    Aleks99↔Jak zwykle dobrze i obrazowo napisane. Akcji wartkiej oraz rozmów nie brakuje, oraz innych bodźców wszelakich. Jeno film nakręcić. I w ogóle specyficzne sformułowania w tej sadze o "Fabloku"→Pozdrawiam🥳
  • Aleks99 rok temu
    Dekaos Dondi dziękuję, specyfika fablokowa wręcz ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania