Z rozmaitości czarownika Fabloka - Konował (nie)kulinarny

Czarownik Fablok, przytomny na umyśle, stanął przed zadaniem niełatwym. Zdarzyło się to w czasie czwartej kwarty pierwszego letniego miesiąca, kiedy ulewne deszcze nawiedziły okolice, której gościem był czarownik. Ponownie trafił wtedy do karczmy, tym razem zupełnie zapyziałej, gdzie wieśniacy z pobliskich wiosek przybywali chórkami, ażeby po mało wytrawnej alkoholizacji obijać sobie nosy do krwi i chędożyć niewiasty, nie pytając je w tej kwestii o zdanie.

Nadszedł wieczór. Fablok siedział przy stole w karczmie z kuflem piwa przed sobą i obserwował, jak to miał w zwyczaju, naleciałości społeczne tutejszej wiejskiej hordy. O tej porze, co zdążył już przyswoić jakiś czas temu, wielu chłopków przybywało w grupach i od razu przystępowali oni do napełniania żołądków trunkiem. Inni przyglądali się temu, zaprawieni już dobrze, z wyraźną odrazą łypiąc ślepiami na trzeźwusów.

Fablok upił łyk i cicho beknął. Nie zauważył, kiedy obok niego pojawiła się jakaś nieznajoma sylwetka – potężna i tak samo niemożebnie cuchnąca.

– Tyś jest ten sławetny czarownik? – zapytał nieznajomy.

– A kto pyta?

– A każdy, panie. Każdy tu pyta, a jeden dłuższy od drugiego.

Fablok spojrzał na wieśniaka. Wyglądał na poczciwego i nie do końca uposażonego w pełnię rozumu.

– A ty? Kim jesteś?

– Cuchniak z Fartu. Przybywam z polecenia.

W karczmie rozgorzała rozróba. Pierwsi napaleńcy ruszyli w bitkę. Pękały nosy i kości policzkowe; lała się ciemnoczerwona krew zmieszana z piwem i śliną. Rumor niesamowity. Okna aż trzeszczały, a na piętrze już było słychać jęki kurtyzan.

– Wyjdźmy stąd. Lud przemówił prawem siły.

 

                                                            ***

 

– Kto cię przysyła? – rzekł surowo czarownik. Postanowił nie pałać do nieznajomego zbytnią łagodnością.

– Mój pan nie zdradził imienia, ani niczego. Rzekł jeno, że tyś jest zaprawiony i szczodry ku pomocy, więc do ciebie mnie posłał. Zadanie czeka i zapłata za nie godziwa.

Fablok zmierzył nieufnym wzrokiem wieśniaka.

– Z góry?

– Nie wiem panie. U nas doliny same, gór moje oczy nie widziały.

– Zapłata. Dajcie od razu, to podejmę się zadania.

– Pan nie dał. Dopiero po wykonaniu.

Czarownik machnął dłonią.

– Nie zawracaj mi głowy, prostaku. Pędź do swej kurnej chaty i legnij w barłogu. Cuchnie od ciebie prostactwem i końskim łajnem.

Wieśniak niezbyt przejął się na te słowa. Widząc, że czarownik odchodzi do karczmy, przypomniał sobie, co pan jego powiedział. Czym prędzej więc dobył kamulca i niechybnie z zamiarem jemu wiadomym gruchnął w potylicę czarownika. Ten zaś z miejsca niczym trafiony zaklęciem, padł nieprzytomnie w breję błocka i łajna.

 

                                                         ***

 

Ból głowy był najgorszy. Świat przez to irytował jeszcze mocniej niż zazwyczaj. Kiedy się obudził, nie wiedział zupełnie, dokąd trafił. Wyglądało, że to zupełne odludzie, wszędzie tylko drzewa. Leżał na wąskiej ścieżce. W pamięci zupełna dziura, jedynie obraz, niewyraźny, jakiegoś wieśniaka. Fablok przypuszczał, że ma z tym coś wspólnego.

Wstał i rozejrzał się. Pośród drzew zauważył stolik z drewna, a obok prowizoryczne palenisko z gliny i kamieni. Budulec był jeszcze miejscami wilgotny, a więc palenisko powstało stosunkowo niedawno.

Na stole leżały pomidory i tasak z grawerowaną rękojeścią. Fablok zaczął przyglądać się osobliwemu obrazkowi pośród drzew, na totalnym odludziu.

Podszedł bliżej, choć nadal był nieufny. Co chwila masował obolałą potylicę. Nie miał wątpliwości, że ktoś go ogłuszył. Głową ciągle pękała i miał wrażenie, że zaraz rozpadnie się na dobre.

Nagle, kątem oka zauważył jakiś ruch w oddali. Coś przemknęło sprawnie w zaroślach.

– Kogo niesie? – zapytał.

– Twoje zadanie – usłyszał głos, mówiący jakby zewsząd.

– Ktoś ty?

– Nie twoja w tym głowa wiedzieć, lecz zadanie wykonać do końca.

Fablok prychnął.

– Nic nie zrobię. Płacą mi z góry. Bez zapłaty nie kiwnę choćby małym palcem.

Głos na moment ucichł, a po chwili ponownie rozbrzmiał, jeszcze donośniej.

– Zupę gotuj! Z pomidorów!

Fablok był przekonany, że się przesłyszał.

– Czy uszy mnie nie zawodzą? Zupę?

– Tak, zupę. Z pomidorów. Ugotuj zupę!

Fablok rozejrzał się po okolicy. Miał podejrzenia, że to sprawka jakiejś wiedźmy, może tych szczwanych rusałek, a może to karczmarz dodał mu coś do piwa i teraz błądził we własnych myślach, jak nieborak bezbronny.

– Zapłacisz mi za to?

– O ile będzie zdatna.

Czarownik spojrzał na stół. Zaledwie pomidory. A gdzie warzywa na bulion? Gdzie gar i woda?

– Z samych pomidorów niczego nie wykrzeszę.

– Jesteś czarownikiem. Czaruj.

– Bez księgi nie mogę.

– Ktoś mnie więc oszukał perfidnie. Powiedziano mi, że jesteś największy z największych. Zapewniano.

– Wybacz, że cię zawiodłem.

Głos zamilkł. Za to przed czarownikiem pojawił się, niby to nie wiadomo skąd, wieśniak, który przez moment wydawał się Fablokowi nieznajomy, ale po dłuższej chwili pamięć czarownika odżyła.

– Parszywy łajnozjadzie! – wrzasnął Fablok.

– Nie zdzierał daremnie gardła, panie. Nie moja w tym wina, ja jestem tylko ręką, tego, z którym rozmawiałeś.

– Z występki niecne ręce są łamane.

– Nie u nas. I nie jego. Odprowadzę cię teraz do karczmy.

– Nie będzie zapłaty?

– Za co, panie? Oszukano nas. Jesteś zwykłym konowałem. Żaden czarownik dostojny, ino partacz pospolity. Raduj się, że życia nie tracisz.

– Nie ja wysłałem anons polecenia.

Wieśniak machnął ręką.

– Znajdziemy nicponia. Poćwiartują go i ugotują. Będzie jak znalazł na strawę w karczmie.

Fablok odwrócił się w stronę, którą wskazała wieśniak. Zmieszany rozmową ponownie stracił czujność i nim zdołał ocenić, że zgałganił, już kamulec w wieśniackiej dłoni zmierzał na potylicę.

Średnia ocena: 2.5  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Akwadar pół roku temu
    "...jedynie obraz, nie wyraźny, jakiegoś wieśniaka..." - trochę tu nabałaganiłeś.
    W całkiem udanym tekście przecinki ociupinę niesforne i jakieś powtórzenie paleniska niestraszne... ;)
    I tu ocenę deko podnoszę.
  • Aleks99 pół roku temu
    przecinki mą zmorą, ale powalczę z nimi raz jeszcze, w czasie stosownej edycji, dzięki :)
  • MKP pół roku temu
    Aleks99 Nie tylko twą zmorą😞😞
    Ja czasami się zastanawiam, JAK? Co za chochlik mi to wstawia 😠🤣
  • Aleks99 pół roku temu
    MKP to ten sam, co do mnie przychodzi. On ma robotę na zlecenie, ale kto mu zleca? Trzeba się dowiedzieć ;)
  • MKP pół roku temu
    Aleks99 Konkurencja 😎😎 Trza go podkupić
  • 00.00 tydzień temu
    Ukamieniują go jeszcze. 😉
  • Aleks99 tydzień temu
    Oby nie, bo o kim ja będę pisał ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania