Pokaż listęUkryj listę

Z rozmaitości Czarownika Farloka: Bez pamięci cz.6 - ostatnia

Pojmanie odbyło się z użyciem znikomych pokładów siły. Element poszukiwany stawiał opór, jak przystało na niezrównoważonego konusa, jednak poczciwy zamach pałą przez łeb załatwił sprawę. Zawlekli nieprzytomne cielsko do mobilnej celi transportującej i dostarczyli pod jeden z bloków na krańcu Gniazda. Budynek miał złą sławę nie bez kozery. Był oddalony od innych, częściowo ogrodzony i obsadzony gęsto zielenią, która w naturalny sposób maskowało to, co działo się przed blokiem. Ludzie wiedzieli, na czym stoi budynek, dlaczego został tam pobudowany i jakie sekrety chroni w swych piwnicach, o wiele większych niż te na osiedlach. W jego mieszkaniach nie zameldowano nikogo, kto nie pełnił ważnych funkcji w aparacie ochrony Gniazda. Większość kwater stała od nowości pusta.

Farlok został przydzielony do celi dwuosobowej, w ścisłym centrum lochów. Lokator, odsiadujący tam swój wyrok od wielu lat, wyraźnie zdziwił się na widok gościa. Nie śmiał jednak pisnąć słowem. Ostatni złamany palec dopiero niedawno pomyślnie się zrósł.

***

Ocknął się bladym świtem z potwornym bólem głowy i zaschniętym gardłem. Pierwszym widokiem była świecąca niemrawo lampa zawieszona na korytarzu za kratami celi. Oparłszy się na łokciach, zlustrował przestrzeń wokół siebie. Słysząc miarowe chrapotanie za plecami, spojrzał w półmrok i dostrzegł cielsko na pryczy, a konkretnie spory kałdun podnoszący się i opadający w rytm wdechów i wydechów.

Strażnik na warcie zauważył od razu, że jeden z więźniów nie śpi.

– Cisza nocna, łajzo, zamykaj ślipia albo ci pomogę pałą – powiedział srogo, podchodząc do celi.

Farlok zmarszczył brwi.

– Bura wieża – powiedział.

– Co tam pieprzysz pod nosem? Na spanie, łajzo.

– Milcz, bladolicy kmiotku. Bura wieża mnie tu wysłała. Już pamiętam! I ten świr czasowy, łachudra przebrzydła. Wykorzystał mą dobroć ku ludowi prostemu. Zatargał pod wieżę, a potem sam wyparował w blasku przenikliwym.

Strażnik z początku pokręcił tylko głową. Potem jednak poczuł wyraźną irytację. Poszukał na haczykach odpowiedniego klucz, wtargnął do celi pewnie i jednym ruchem pały posłał Farloka na matę, a konkretnie na siennik.

– Miałeś leżeć – skwitował, wyraźnie z siebie zadowolony.

***

Lidia wróciła do mieszkania. Widziała z daleka jak pojmali Farloka, ale miała tego świra już głęboko w poważaniu. Od początku wydawał się dziwny. Samo to, że pojawił się znikąd, powodowało niepokój wśród mieszkańców. Ona z natury nie ulegała powszechnej histerii pierwszego kontaktu, ale w końcu przekonała się, że Farlok to nie do końca rozgarnięty oszołom. Zapewne przyszły poranek będzie jego ostatnim. Ofiara, po której nikt nie uroni łzy żalu, wydawała się aż nazbyt oczywista. Przed snem, tknięta jakąś irracjonalną potrzebą, zdjęła z półki zakurzoną księgę praw i nakazów Gniazda. Miała jakieś stare wydanie, pewnie po którejś z ciotek. Otworzyła na stronie setnej, zaznaczonej zakładką. Podkreślono tam punkt dwunasty rozdziału Prawa Szczególne Społecznej Dezaprobaty.

Każdy obywatel Gniazda ma pełne prawo do wyrażenia dezaprobaty dla konkretnej ofiary bez podania powodu przed jej wygłoszeniem publicznym. Ofiara ta zostanie i tak wykonana, a autor dezaprobaty osadzony w lochu na minimum dwie dekady.

Przypomniała sobie, dlaczego nieczęsto zaglądała do tej księgi.

****

Za drugim razem obudził go lokator celi.

– Micha za chwilę, podnoś dupsko – usłyszał jak przez mgłę.

Spasiony brodacz siedział na pryczy z miską w łapach. Czekał na wałówkę poranną.

– Czym sobie zasłużyłem, że mnie w celi przetrzymują? – zapytał Farlok, choć odpowiedzi nie spodziewał się otrzymać. Masował długo bolące miejsce na głowie, ale niewiele to dawało.

– A bo ja wiem, pewnie za coś na bank. Ja garuje od dwóch dekad za pobudki polityczne.

– Ha, taki łapserdak?

– Jaki serdak? Głupi jesteś, mówił ci ktoś? Się latało w ruchu oporu, miałem kontakty, za koronę chcieliśmy chwycić i zrzucić króla z tobołka, jeśli wiesz, co to znaczy. Za to tutaj dwie dekady bite, a mi dowalili trzy i pół. Pewnie tu zemrę, ale przynajmniej dobrze karmią.

– Nie sposób nie dostrzec. Spasiony jesteś jak dorodne prosie na święto przed rzezią.

Lokator zaśmiał się dudniąco.

– Głupi jesteś, ale pocieszny. Znalazłem na nich haka po prostu. Co jakiś czas sprzedaje info o członkach ruchu oporu. Jeszcze ich sporo żyje. Za to mam wałówy od dziesięciu albo lepiej.

– Zdrajcą się uczyniłeś – zadrwił Farlok, ale tamten niewiele sobie z tego robił.

Wałówka pojawiła się niedługo potem. Grubas otrzymał czubatą misę i kufel dobrego piwa. Farlok trzy łyki brudnej wody i ledwo kapkę jadła na podratowanie żołądka.

– Tobie więcej nie trzeba, dzisiaj ofiara – zaśmiał się strażnik i odszedł.

Farlok spojrzał na grubasa. Zajadał się aż miło.

– Ze mnie ta ofiara? – zapytał.

Lokator kiwnął głową.

– Dostałeś przez łeb, ze dwa razy i ci wyparowało to i tamto. Kolego, jesteś dzisiaj martwy jak trup, tyle ci powiem. To i lepiej, na lokatorów to nie jestem gotowy, a za dobre sprawowanie nie utną mi więcej niż trzy lata. Obyś długo nie musiał jęczeć.

Więcej już się nie odzywał, ino żarł zaciekle, aż po brodzie kapało.

***

Czas ów nadszedł późnym rankiem, bliżej przedpołudnia. Zjawił się sam Wiziriusz, aby w eskorcie doglądać ofiary. Farlok, swoim zwyczajem, zaciekle rzucał się straży, lecz jeden z nich przystawił mu do ust chustę nasączoną wonnościami zdradliwymi, tak że Farlok odpłynął z miejsca, wiotczejąc na rękach eskortujących.

Wyprowadzili ciało z lochów, rzucili na odkryty furgon transportujący i zaczęli pochód powolny, ślimaczy wręcz. Złożenie ofiary miało charakter ceremonialny, dlatego mieszkańcy wyszli ze swych kwater przed bloki i na balkony. Wiwatowali, skandowali imię władcy. Panowała radosna wrzawa, atmosfera dziwacznego optymizmu. Farlok ocknął się na platformie ustawionej przed budynkiem supermarketu. W tym czasie był wiązany do dwóch wystających po lewej i prawej jego stronie pali, za dłonie i nogi. Łańcuchy były grube i ciężkie. Patrzył na zbierający się pod platformą tłum. Szukał znajomej twarzy, ale nie mógł jej dostrzec. Rozmyślania przerwał głos władcy. Farlok ujrzał tego konusa pierwszy raz z tak bliska. Wyglądał o wiele mniej majestatycznie. Był niski, łysawy, miał małe oczy osadzone głęboko w oczodołach. Ustami poruszał szybko, jakby chciał tym przykryć swą fizyczną małość. Przedstawił Farloka ludowi, wygłosił jakąś formułkę i przekazał, iż ten oto za chwilę zostanie ofiarowany na wiele lat dostatku Gniazda.

– Czy ten oto chce dodać coś od siebie przed rychłym końcem? – zapytał władca.

Farlok nie zastanawiał się długo.

– Niechby was wyżły wściekłe trącały, konusy pospolite! – zakrzyknął, na co lud wzburzył się widowiskowo.

Władca gestem dłoni próbował okiełznać złość motłochu, jednak ludzie wiedzieli swoje i gniew zaczęli kierować na Farloka. Jedni za drugimi wkroczyli na platformę, taranując straże. Zdeptali im twarze, przerobili na budynie krwiste i soczyste. Lecz zanim pierwsza dłoń zdołała wymierzyć sprawiedliwy cios w lico Farloka, snop jasnego światła padł na jego postać niby to z góry, a kiedy jasność wzmogła się i zaczęła razić wszystkich wokoło, usłyszeli grzmot. Po nim nastała cisza i snop jaśniejący zniknął, tyle że razem z Farlokiem.

Po początkowym szoku uznano to za cud ofiary, pierwszy tak wyraźny. Zaczęła się wielka biesiada na cześć króla. Nikt nie zauważył, że oprócz Farloka z Gniazda wyparowała jeszcze jedna osoba.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • droga_we_mgle 7 miesięcy temu
    Ten budynek brzmi trochę jak siedziba gestapo...
    "Wykorzystał mą dobroć ku ludowi prostemu." - XD

    Ciekawa koncepcja wolności słowa. Masz prawo do wyrażenia własnego zdania... po prostu poniesiesz odpowiednie konsekwencje.
    Przez chwilę przyszła mi myśl do głowy - że Lidia mogłaby chwycić się starego sposobu i rzucić skazańcowi chustę na głowę, krzycząc "Mój ci jest"! Kto wie, może tam takie rzeczy respektują?

    Patrząc po zakończeniu, ten wątek chyba jednak dostanie jakiś dalszy ciąg...?

    Pozdrawiam, fajnie wrócić do tej serii :)
  • Aleks99 7 miesięcy temu
    Koncepcja akurat jakby modna ;)
    Z tą Lidią to przysięgam, że miałem taki pomysł na początku, z tą chustą. Się przypomniały katorgi lekturowe za nastolatka. Wtedy jeszcze uważałem, że czytanie książek to męka. Przeszło mi na szczęście i nawet z Sienkiewiczem się polubiliśmy :)
    Wątek owszem dostanie ciąg dalszy, ale już w innych okolicznościach. Te okoliczności dobiegły kresu, co uważałem za słuszne zaznaczyć w tytule :))
  • droga_we_mgle 7 miesięcy temu
    PS: Wróciłam się na chwilę do Chronoświra i wnioskuję... że ten, kto namówił F. do podpisania umowy i - siłą rzeczy - wysłał go tutaj, chciał, żeby F. zastąpił go jako ofiara. I to chyba na zasadzie win-win, bo wygląda na to, że lud uznał ofiarę za spełnioną, a F. żyje... a ta druga osoba? Czy to ten mag-wysyłacz?
  • Aleks99 7 miesięcy temu
    nasz wysyłacz powróci i w natrętnym monologu objaśni co i jak, bowiem niby mu się coś udało, ale jednak jak to z Farlokiem bywa, nieszczęścia za nim sznurem, jak panny za mundurem :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania