Poprzednie częściŻycie to nie bajka, rozumiesz ?

Życie zirytowanej dziewczyny - Rozdział 10

Niedzielny poranek nie należał do najprzyjemniejszych. Wczoraj chyba nie powinnam pić. Nigdy nie wychodziło mi to na dobre i tym razem nie było inaczej. Trochę chwiejnym krokiem weszłam do kuchni. Nie miałam ochoty na jedzenie, więc wlałam soku do szklanki i zaczęłam myśleć. O tym, co stało się wczoraj. Zrobiło mi się trochę głupio, gdy przypomniałam sobie swoje zachowanie. Ale zaraz potem poczułam się lepiej na samą myśl o tym, jak zachował się Mateusz. Przecież każdy inny skorzystałby z okazji i przespał się ze mną. Jednak on tego nie zrobił. Kurde, kolejny raz potwierdził, że jest wyjątkowy.

Dumałam sobie tak jeszcze przez jakiś czas. Nagle oślepiło mnie słońce wpadające przez okno. Odruchowo spojrzałam na zegarek. Była jedenasta. Pomyślałam, że zdąrze jeszcze iść do kościoła na dwunastą. Szybko, czyli w pół godziny, ogarnęłam się i wyszłam z domu. Pogoda była piękna, więc mogłam cieszyć się krótkim spacerem.

Gdy weszłam do kościoła, zobaczyłam tłum nieznajomych ludzi. Szybko zajęłam miejsce w ławce. Do rozpoczęcia mszy było jesz pięć minut. Z ciekawości zaczęłam się rozglądać i patrzeć na ludzi. Głupi nawyk, ale nie umiem się go pozbyć. Po chwili moje oczy padły na pewną rodzinę. Małżeństwo i syn. Cholera! To Dominik i Jego rodzice. Pośpiesznie spojrzałam w przeciwnym kierunku. Miałam nadzieję, że oni nie zauważyli mnie.

Podczas mszy skupiłam się maksymalnie i wyrzuciłam mojego byłego z myśli. Zadowolona wyszłam z kościoła. Słońce nadal świeciło i było jeszcze cieplej. Lekki wietrzyk dodawał orzezwienia. Pewnym krokiem ruszyłam przed siebie. Miałam zamiar pospacerować po okolicy, aby poznać ją lepiej. Nagle przede mną stanęła Magda, a zaraz za nią Karol i ich synek. Chciałam ich wyminąć. W końcu miałam już mieć spokój z ich strony. Jednak nie udało się. Kobieta złapała mnie za rękę i zaczęła krzyczeć:

- Kinga! Jak mogłaś zrobić coś takiego mojemu synowi! Zobacz jak teraz przez Ciebie wygląda! - wskazała na Dominika, który miał bardzo widoczny ślad na policzku po moim uderzeniu - chciał Cię przeprosić, a Ty go tak potraktowałaś! - Po pierwsze, to niech pani spuści z tonu bo jesteśmy przed kościołem, a nie na wsi - zaczęłam spokojnie - po drugie, zasłużył sobie bo wczoraj gdy poszłam porozmawiać z nim, zastałam go z jakąś panienką w łóżku. Więcej nie mam nic do powiedzenia - odeszłam, śmiejąc się w duchu z miny Magdy.

Była bezcenna. Przez parę chwil nic nie mówiła, a potem zaczęła drzeć się na synka. Byłam już daleko, ale słyszałam. To było żałosne.

Szybko wyrzuciłam ich z myśli i zaczęłam poprostu cieszyć się dniem. Spacer dobrze mi zrobił. Okolica była piękna. Nie betonowa, lecz zielona. Strasznie mi się to spodobało. Gdy doszłam do małego jeziorka, postanowiłam usiąść na ławce i popatrzeć. Taki widok mnie uspokajał. Po paru minutach zaczęłam żałować, że nie wzięłam okularów przeciwsłonecznych. Jednak nie zawróciłam po nie do domu. Zamknęłam oczy i wdychałam świeże powietrze. Po jakimś czasie poczułam czyjąś obecność. Z pewnością ktoś siedział obok mnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam parę zimnych, niebieskich oczu wpatrujących się we mnie. Jejku, czemu to akurat on? A było tak pięknie...

- Czego chcesz? - zapytałam, odwracając wzrok w drugą stronę.

- Pięknie wyglądasz - odpowiedział, a ja poczułam, że się czerwienie. Dobrze, że się pomalowałam, więc niczego nie zauważy.

- Daruj sobie - rzuciłam obojętnym tonem - masz jakąś ważną sprawę? Bo jak nie to możesz już iść. Chce być sama.

Chwilę milczał i czułam na sobie Jego wzrok.

- Mam sprawę - powiedział, po czym znów przez moment milczał - powiedz, czemu wolisz mojego brata? Jego pytanie całkowicie mnie zaskoczyło. Spojrzałam na niego.

- Co to za głupie pytanie? Jeśli masz choć trochę mózgu, powinieneś znać na nie odpowiedź.

Zaśmiał się lekko.

- Ale nie znam. Powiedz mi.

- Mateusz szanuje kobiety. Nie bawi się nimi tak, jak Ty.

Po tym patrzyliśmy sobie w oczy. Jednak nie wytrzymałam Jego spojrzenia. Odwróciłam głowę i spojrzałam spowrotem na jezioro. Nagle poczułam, jak Oktawian łapie mnie delikatnie za brodę i przekręca głowę w swoją stronę. Jego spojrzenie się zmieniło. Mimo że nadal było zimne, to było w nim coś jeszcze. Coś jakby smutek.

- A jeśli się zmienię?

Zaśmiałam się lekko. Był to drwiący śmiech. Położyłam rękę na Jego policzku i powiedziałam:

- Tacy jak Ty się nie zmieniają.

Wstałam i odeszłam stamtąd. Oktawian nadal siedział na ławce. Nie odwróciłam się bo wiedziałam co mogłoby się stać, gdyby Nasze spojrzenia się spotkały. Przez cały czas musiałam powstrzymywać się, żeby nie zrobić czegoś głupiego. Mimo wszystko nadal dziwnie na mnie działał. Przez całą drogę powrotną myślałam nad Jego słowami. Co to miało do cholery znaczyć? Chce się zmienić? W dodatku dla mnie? To byłoby... Nie, Kinga obudź się! Zmiana takiego człowieka jest niemożliwa lub graniczy z cudem. A cuda nie zdarzają się zbyt często. Z resztą, mam przecież przy sobie wspaniałego faceta. Jednak Oktawian przyciąga... O nie... Co mam robić? Życie jest okropne. Czemu oni muszą być braćmi? W ogóle czemu Oktawian istnieje? Nie chce go, chce Mateusza. I to na nim muszę się skupić.

 

Gdy wróciłam do domu od razu przebrałam się z sukienki w leginsy i luźną bluzę i zabrałam się za gotowanie. Trochę mi zeszło, ale efekt końcowy był pyszny.

Miałam zamiar wyjść jesz raz na spacer, ale jakoś mi się odechciało. Sięgnęłam po telefon, żeby sprawdzić czy nikt do mnie nie dzwonił. Czekała na mnie wiadomość od Mateusza. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i przeczytałam. Pytał, jak się czuję po wczorajszym wieczorze i ogólnie co u mnie. Na wspomnienie dnia poprzedniego, a szczególnie godzin wieczornych, zrobiłam się czerwona. Odpisałam mu, że chyba nie powinnam tyle pić bo potem robię głupoty. Chwilę później dostałam odpowiedź "Słodko się rumieniłaś i przytulałaś do mnie. Teraz mi tego brakuje". Jejku, nie potrafię określić koloru swoich policzków po przeczytaniu tej wiadomości. Z jednej strony było mi trochę głupio, a z drugiej czułam motyle w brzuch. Co ja mówię. Nie tylko w brzuchu. Wszędzie. O matko, chyba się zakochałam. Z resztą, możliwe, że nie tylko ja. Na samą myśl o tym, że mogłabym być dziewczyną takiego faceta, zaczęłam się śmiać jak głupia. Już sobie wyobrażam miny znajomych, gdyby zobaczyli z kim jestem.

Z moich marzeń wyrwała mnie kolejna wiadomość "Spotkamy się dziś? Chociaż na chwilę?" Co za głupek. Na chwilę? Przecież to niemożliwe. Muszę mieć go na dłużej. Uradowana napisałam, że się zgadzam.

Kwadrans później wyszłam przed blok, czekając na niego.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • DuŚka ^.^ 07.04.2015
    O szykuje się zapewne romantyczne spotkanie ;) już się nie mogę doczekać kolejnej części, denerwuje mnie postać Oktawiana, tak jej zamącił w głowie :) i muszę przyznać , że sytuacja z Mamą Dominika chyba najbardziej mi się spodobała ^^
  • BreezyLove 07.04.2015
    Dziękuję ;) a co do Oktawiana, to jeszcze sporo namiesza ;)
  • Nithael 07.04.2015
    Widzę że DuŚka ^.^ tak jak i ja nie trawi Oktawiana ;p nie wiem czemu ale jakoś nie bije od niego pozytywna energia heh.No i tu bohaterka ma stuprocentową rację tacy jak on, nigdy się nie zmienią ;p Dominik w końcu dostał to na co sobie zasłużył ;p Ciesze się tak czytając to opowiadanie jak małe dziecko rozpakowując swój wymarzony prezent :) Daje 5 :) dał bym więcej ale skala na to nie pozwala :\
  • KarolaKorman 08.04.2015
    Nadrobiłam zaległość :). Jesteś super narratorem tego opowiadania 5 :)
  • BreezyLove 08.04.2015
    Cieszę się, że się podobało ;) dzięki Karola ;)
  • NataliaO 08.04.2015
    A ja znów na dobranoc sobie czytałam. Jest super. Wszystko w tym rozdziale było na tip-top. Dobrze powiedziała Oktawianowi. Czuję, że namiesza. 5:)
  • Prue 08.04.2015
    Ja nad ranem czytam, a nie na noc. Później oceniam, ale jeszcze raz sobie czytam. Wcześniejszy rozdział 5. Tu Dam 4
    Rozmowa z rodzicami odpowiednia. I zgadzam się tacy jak Oktawian się nie zmieniają, ale zobaczmy co z tego wyniknie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania