Poprzednie częściŻycie to nie bajka, rozumiesz ?

Życie zirytowanej dziewczyny - Rozdział 6

Droga do rodziców Dominika trwała dosyć długo. Przez cały czas, mój chłopak pokasływał i pociągał nosem. Miałam już tego dosyć. Chciałam żeby był już wieczór, a najlepiej jutro rano.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, od razu powitała nas pani Maga. Wysciskała najpierw mnie, a potem swojego syna. Po tych, jak dla mnie, zbędnych czułościach, weszliśmy do domu. Tam wszystko było gotowe. Stół nakryty, a przy nim siedział pan Karol. Przywitałam go, a on stwierdził, że bardzo ładnie wyglądam. Widzicie, nawet on umiał powiedzieć mi komplement, a mój "mężczyzna"? Bez komentarza pozostawie Jego zachowanie.

Usiedliśmy. Na początku było miło. Pytania typu "Co tam? Jak tam? Jak w pracy? A jak się czujesz?" i tak dalej. W pewnym momencie pani, albo bez pani, po prostu Magda, zauważyła, że Dominik ma katar. No i się zaczęło...

- Synku, jesteś chory - podeszła żeby sprawdzić, czy nie ma gorączki - musisz poleżeć w łóżku. Zadzwon do pracy i weź wolne. Kinga też powinna wziąć, żeby się Tobą zająć.

Że co proszę? To są chyba jakieś żarty.

- Bez przesady, to tylko katar, przecież nie umiera - powiedziałam, choć chyba powinnam była ugryźć się w język.

Magda zmierzyła mnie wzrokiem, biegnąc po wielkie pudło leków, a Karol zaśmiał się pod nosem. Sam Dominik położył swoją rękę na mojej i powiedział:

- Jest źle, ale dam sobie sam radę. No i muszę wam coś powiedzieć.

Rodzice spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Ja również.

- Razem z Kinią planujemy już ślub.

O mało co nie zakrztusiłam się sokiem. Co to za głupoty? I jeszcze jedno. Nienawidzę zdrabniania mojego imienia. Mówiłam mu o tym tysiące razy.

Magfa zaczęła się cieszyć jakby wygrała milion w totka, ściskają na przemian mnie i syna. Karol zaczął się śmiać i powiedział "w końcu". Ja sama, siedziałam zdezorientowana. Ja mu dam ślub,  jak tylko wyjdziemy. Reszta tego żałosnego obiadu minęła beznadziejnie. Ciągle tylko słyszałam teksty typu " cieszymy się, że będziesz w końcu prawdziwą rodziną, lepszy mąż nie mógł Ci się trafić". Z tym ostatnim absolutnie się nie zgadzam. Powinno być "gorszy mąż nie mógł Ci się trafić".

Tak więc po "udanym" obiadku, w końcu mogliśmy stamtąd wyjść. Gdy tylko znaleźliśmy się w samochodzie, wybuchnęłam:

- Co Ci odpieprzło z tym ślubem? Ty chyba jednak masz gorączkę i majaczysz! Przecież niczego nie planowaliśmy!

- Oj Kinga, daj spokój. Przecież się kochamy. Ślub jest nieunikniony. Widziałaś jak rodzice się ucieszyli.

- Ale ja się nie cieszę. Dominik między nami nie ma już miłości. Nie widzisz tego? Nie ma już nic.

Spojrzał na mnie przestraszony.

- Chcesz mnie zostawić?

- Nie wiem.

Na tym Nasza rozmowa się zakończyła. Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu.

W domu od razu poszłam do swojego pokoju. Przez cały wieczór słyszałam tylko narzekania Dominika, że jaki to on nie jest chory i musi radzić sobie sam ze wszystkim. Poczułam wściekłość. Co to za facet, który tak rozkleja się, gdy ma zwykły katar? Tragedia...

 

Następnego dnia rano, gdy byłam już gotowa do wyjścia, zorientowałam się, że Dominik  leży w łóżku. Gdy zapytałam czemu jeszcze nie wstał, odpowiedział, że nie da rady mnie zawieźć bo strasznie źle się czuje. No tak, przecież jest taki chory... Czemu nie powiadomił mnie wczoraj, że sama mam jechać do pracy? Teraz napewno się spóźnie. Cała w nerwach wyszłam z domu. Ruszyłam na przystanek. Świetnie. Autobus dopiero za dwadzieścia minut, a już piąta czterdzieści pięć.

Wyjęłam telefon, żeby jakoś zabić czas, gdy na przystanku zatrzymał się samochód. Szyba zjechała w dół, a ja zobaczyłam Oktawiana. Uśmiechał się. Wychylił się lekko w moją stronę i powiedział:

- Wskakuj, podwiozę Cię.

- Dzięki, wolę jechać autobusem - odpowiedziałam, mimo że nie była to do końca prawda.

- Chyba nie chcesz spóźnić się do pracy? Szef nie za bardzo toleruje spóźnialskich - mówił dalej, nadal się uśmiechając.

Jakby nie patrzeć, to miał rację. Nie mogłam się spóźnić. Trochę niechętnie wsiadłam do Jego auta. Zapięłam pasy i ruszylismy. Przez cały czas uśmiech nie schodził mu z twarzy. Zdziwilo mnie to.

- Czemu jesteś dla mnie miły? Myślałam, że mnie nie lubisz.

- Do każdego można się przyzwyczaić. Do Ciebie szczególnie - drugie zdanie wypowiedział, patrząc mi w oczy.

Nic więcej już nie powiedziałam. Gdy zatrzymał samochód, szybko z niego wysiadłam i nie czekając na niego, weszłam do budynku. W środku panował tłok. Ledwie co mogłam przecisnąć się do szatni. Gdy w końcu mi się udało, szybko zrzuciłam z siebie kurtkę i pobiegłam do sklepu. Była już szósta dwie. Otwierając drzwi zamaszystym ruchem, uderzyłam Mateusza. Na szczęście nie w twarz, tylko w plecy. Spojrzał na mnie i zamiast krzyknąć, uśmiechnął się. Od razu też przybliżył się do mnie i objął moją twarz obiema rękami. Przeszedł mnie dreszcz. Chłopak zbliżył swoją twarz do mojej i powiedział:

- Tęskniłem za Tobą - zanim zdążyłam odpowiedzieć, pocałował mnie.

Szybko jednak przerwałam.

- Nie tutaj, głupku.

- Masz rację. To może dasz się gdzieś zaprosić po pracy?

W pierwszej chwili się ucieszyłam, ale potem mój entuzjazm zgasł. Przypomniałam sobie o chorym Dominiku.

- Zapomniałem, że masz chłopaka. Pewnie przyjedzie po Ciebie?

- Jest chory.

Mateusz uśmiechnął się i dodał:

- To ja zawiozę Cię dziś do domu.

Zgodziłam się kiwając głową i ruszylismy na moje miejsce pracy. Po drodze jeszcze chwilę rozmawialiśmy. Chłopak zapytał, jak spałam i takie tam. O jejku, przecież jeszcze nie napisałam ile on ma lat! Otóż mój ideał ma dwadzieścia pięć, a Jego brat, dwadzieścia osiem.

 

Około godziny dziewiątej, spotkałam swoją koleżankę. I jak to dziewczyny mają w zwyczaju, zagadałyśmy się. Oczywiście nie obyło się bez przypału. Gdy tak sobie plotkowałyśmy, podszedł do mnie szef w postaci wrednej baby po czterdziestce i kazał wracać do pracy. Trochę głupio mi się zrobiło, jak kobieta powiedziała, że to nie miejsce na pogaduchy. Z jednej strony miała rację, ale z drugiej przecież nic się nie stało.

Zapomniałam o wszystkim, gdy tylko poszłam na przerwę. Usiadłam przy tym samym stoliku co zawsze i czekałam bo Mateusza jeszcze nie było. Miałam zacząć jeść, gdy dosiadł się do mnie... Oktawian. Wzdrygnęłam się, gdy tylko poczułam Jego obecność. Przysunął się stanowczo za blisko i powiedział cicho w moje ucho:

- Czekasz na mojego brata? - kiwnęłam tylko głową - a nie wolisz tego czasu spędzić ze mną? Wiesz, byłoby ciekawiej.

Przejechał palcem po mojej szyji. Serce mi przyspieszyło i dostałam gęsiej skórki. Nie wiedziałam co robić. Chciałam go od siebie odepchnąć, a z drugiej strony nie chciałam żeby odchodził. Poczułam jak zalewa mnie fala gorąca. Jeszcze chwila i nie wytrzymam.

Na szczęście Oktawian odsunął się ode mnie i sobie poszedł. Chwilę później zobaczyłam dlaczego. W drzwiach stał Mateusz. Chyba niczego nie widział bo pomachał mi wesoło i zaczął się zbliżać. Szybko się opanowałam i odwzajemniłam Jego uśmiech. Gdy siadł obok i dał mi buziaka w policzek, Oktawian wyleciał z mojej głowy. Po skończonym posiłku, zostało jeszcze pięć minut przerwy. Mateusz objął mnie ramionami i przyciągnął do siebie. Ponownie przeszedł mnie dreszcz. Siedzenie z nim było takie przyjemne. Gdy Jego ręce oplotły moje ciało, poczułam, że się unosze. Przy Dominiku nigdy tak się nie czułam. Jednak mój ideał potrafił wywołać u mnie takie uczucia zwykłym tuleniem do siebie. A może niezwykłym? Sama nie wiem. Wiedziałam, że ta chwila mogłaby się nie kończyć nigdy. Ale minęła szybciej niż bym tego chciała. Musieliśmy wracać do pracy.

Oczywiście do samego końca nie mogłam skupić na niczym swoich myśli. Cały czas bujałam w obłokach i cieszyłam się z tego, że dziś Mateusz odwiezie mnie do domu. Jednak w międzyczasie napisałam smsa do siostry. Chciałam żeby wysłała mi pieniądze po to, abym mogła w końcu wynieść się od Dominika. Byłam już pewna swojej decyzji i nic nie mogło jej zmienić. Siostrzyczka naturalnie się zgodziła. Kamień spadł mi z serca. Nareszcie będę wolna.

 

O godzinie czternastej wychodziłam już z Mateuszem. Miałam świetny humor. On też. Przez całą drogę świetnie nam się gadało. Jednak gdy zatrzymał samochód w pobliżu mojego domu, spoważniał.

- Jak jest między Tobą, a Twoim chłopakiem? - trochę zaskoczyło mnie to pytanie, choć wiedziałam, że kiedyś je zada.

- Za kilka dni się od niego wyprowadzam.

Myślałam, że na tym będzie koniec, lecz Mateusz kontynuował:

- Nie kochasz go już?

- Nie wiem... - zatrzymałam się na chwilę i pomyślałam - nie, nie kocham i nie chce z nim dłużej być.

- To przeze mnie? - zapytał, biorąc moją dłoń w swoją. Poczułam Jego ciepło. To dodało mi siły, żeby mówić dalej. Wbrew pozorom, nie było to takie łatwe.

- Nie, to nie Twoja wina. Już od jakiegoś czasu nam się nie układa. Zmienił się. Nie ma dla mnie czasu, nie rozmawia ze mną, nie przytula, nic - przerwałam, żeby wziąć oddech - a ja nie mam siły dłużej się starać o Jego uczucia. To on powinien to robić. Chce się od niego wyprowadzić i w końcu zacząć być szczęśliwa.

Na tym skończyłam. Mateusz złapał mnie za obie ręce i powiedział:

- Rozumiem Cię.

Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Potem połączył nas pocałunek. Czy ja kiedyś mówiłam, że Dominik bardzo dobrze całuje? W takim razie zmieniam zdanie. To Mateusz bardzo dobrze całuje. Albo nawet jeszcze lepiej. Gdy poczułam Jego ciepłe wargi na swoich, od razu przeszedł mnie dreszcz. Gdy położył swoją jedną rękę na mojej szyji, a drugą na talii, przeszły mnie kolejne dreszcze.

Gdy zaczął swoim językiem dotykać mojego, poczułam przyjemne podniecenie. Zaraz po tym przerwał pocałunek po to, żeby całować mnie po szyji. Wtedy już całkowicie czułam, że unosze się z tej przyjemności gdzieś wysoko. Jednak nie trwało to długo. Mateusz spojrzał mi w oczy, uśmiechając się przy tym i przytulił mnie. Po chwili powiedział:

- Chętnie przygarnę Cię do siebie, gdy wyprowadzisz się stąd.

- Żartujesz? - zapytałam, gdy wyswobodziłam się z Jego uścisku - przecież mieszkasz w domu pełnym facetów.

- Wiem - odpowiedział, całując mnie delikatnie w nos - żartowałem.

Na moment zapadła cisza.

- Gdzie będziesz mieszkała? - zapytał. - Jeszcze nie wiem, coś wynajmę.

Choć żadne z nas tego nie chciało, przyszedł czas rozstania. Z trudem wyszłam z Jego samochodu, machając mu na pożegnanie. Ruszyłam w stronę domu. Wiedziałam, że teraz czeka mnie o wiele mniej przyjemna rozmowa. Zamierzałam powiedzieć Dominikowi o tym, że to koniec i chcę się wyprowadzić. Zastanawiałam się tylko, jak on na to zareaguje.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • NataliaO 05.04.2015
    Bracia, z takimi są problemy. Nie wiadomo tak na prawdę, który jest prawdziwy a który nie. Coś mi nie pasi w tym Mateuszu, a jego brat do takich zawsze ciągnie. Oktawian interesujące imię. Dominik bardzo nie spodobało mi się, że mówił o ślubie bez jej wiedzy. 5:)) Kocham Cię, że to wstawiłaś. Mogłabym na okrągło czytać.
  • BreezyLove 05.04.2015
    Z góry mogę powiedzieć, że Mateusz jest dobrą postacią, o to właśnie chodzi :) dziękuję za opinię ;)
  • NataliaO 05.04.2015
    Ja rozumie, ze dobrą. I w tym cały senk. Nie wierze, że istnieją ideały. Kocham, kocham ubóstwiam to czytać.
  • BreezyLove 05.04.2015
    Ja też nie wierzę, ale na potrzeby opowiadania stworzyłam właśnie taki ideał ;)
  • NataliaO 05.04.2015
    Dzięki Tobie można pomarzyć hehe
  • Nithael 05.04.2015
    Coś mam teraz mieszane uczucia co do tych dwóch braci ;p to tak jak dobry i zły policjant heh.Propozycja Mateusza powinna być raczej negatywnie odebrana przez Bohaterkę mowa tu o przeprowadzce, ale rozumiem serce nie sługa :) Troszkę jak by ich uczucie za szybko ewoluowało, no ale dziwny jest ten świat :p Dominika już dawno powinna kopnąć w du...e. I ten rozdział był świetny, czekam na kolejny :) Daje 5
  • BreezyLove 05.04.2015
    Dokładnie Nithael dziwny jest ten świat ;) dzięki za opinię ;)
  • DuŚka ^.^ 05.04.2015
    Mimo wszystko szkoda mi będzie Dominika, w końcu też ma uczucia. Ale chyba chodzi o to, by walczyć o szczęście te prawdziwe ;) A co do brata Mateusza, wydaje się być jakiś podejrzany i troszkę niebezpieczny, ale to tylko moje zdanie :) część bardzo udana, czytałam z uśmiechem na twarzy
    Nikt nie chce Cię tu zameczać, ale mam nadzieję, że powstaną kolejne rozdziały o Avril :)
  • BreezyLove 05.04.2015
    Dziękuję :) Jak tylko znajdę wenę i czas, to dokończę tamto opowiadanie ;)
  • Judy 05.04.2015
    Naprawdę, naprawdę świetne opowiadanie. Cały czas się chce czytać więcej i kiedy przychodzi koniec to strasznie mi się robi przykro, że nie mogę kontynuować. Ode mnie 5
  • BreezyLove 05.04.2015
    Dziękuję bardzo za miły komentarz ;)
  • Majeczuunia 02.05.2015
    Blee... Zachowanie Kingi mnie wnerwia. Ale przyznam, trochę się uśmiałam kiedy powiedziała "Co ci się odpieprzyło z tym ślubem?" Dobre to było xd

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania