Poprzednie częściŻycie to nie bajka, rozumiesz ?

Życie zirytowanej dziewczyny - Rozdział 22

Do środka wszedł Oktawian. Był cały roztrzęsiony. Kipiał ze wściekłości. Wszedł do kuchni i rzucił kluczyki od samochodu na stół. Uderzył pięścią w ścianę i krzyknął "Kur**!" Przestraszyłam się, wyglądał naprawdę groźnie. Podeszłam do niego niepewnie i zapytałam co się stało. Spojrzał na mnie, a w Jego spojrzeniu były nienawiść i ból. 

- Zabije go, rozumiesz?! Zabię! - krzyczał, waląc dalej pięścią w ścianę.

Serce zaczęło mi szybciej bić, przeczuwałam najgorsze.

- Co się stało? - ponowiłam pytanie.

Podszedł do mnie i powiedział roztrzęsionym głosem:

- Ten sukinsyn specjalnie w niego wjechał! Mój brat nie żyje, a jemu nic się nie stało! Nic! Zabije go...

W pierwszej chwili ta informacja chyba nie dotarła do mnie. Stałam tam i patrzyłam na Oktawiana. W jednej chwili Jego twarz zmieniła się z groźnej na załamaną. Zaczął płakać. Usiadł przy stole i poprostu płakał.

Ja sama byłam w takim szoku, że nie potrafiłam nawet się poruszyć. Najdziwniejsze jest to, że z moich oczu nie leciały łzy. Mój mózg chyba nie chciał dopuścić myśli o tym, że Mateusz nie żyje. To przecież nie możliwe!

W końcu odzyskałam władzę w całym ciele i podeszłam do Oktawiana. Chciałam zapytać, jak to wszystko się stało i w ogóle... Nie, ja chciałam żeby powiedział, że to nieprawda. Że to jakiś cholerny żart, albo sen. Jednak zanim zdążyłam się odezwać, chłopak wstał i powiedział:

- Mój jedyny brat... Zabije Dominika, zabije... - podszedł do mnie i przytulił, dalej płacząc.

Nie wiem ile tak staliśmy. Przez cały czas nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Przecież moje życie nie ma już teraz sensu. Bez Mateusza nie istnieje. Nie dam sobie rady. I w dodatku, to mój były go zabił. Nie...

W pewnym momencie weszła Klara. Ona też płakała. Podeszła do nas i przytuliła.

Potem wszystko działo się jakby obok mnie. Czułam się jakbym była tam nieobecna. Słyszałam ich rozmowę, widziałam ich, ale tak naprawdę nie wiem co się działo. Zrozumiałam słowo "pogrzeb". Dopiero wtedy zaczęłam płakać. Płakałam jak nigdy w życiu. Nie potrafiłam się opanować. To jakiś koszmar. To nie prawda. Niech ktoś powie, że to żart!

Niestety nikt tego nie zrobił. Ludzie przychodzili i wychodzili. Każdy był załamany. Każdy mówił coś do mnie. Ale co? Sama nie wiem. Myślałam tylko o tym, że już nigdy nie zobacze Mateusza, już nigdy... Nagle usiadłam na podłodze. Nie miałam siły dalej stać. Nogi nie chciały mnie dalej utrzymywać. Siedziałam i płakałam. W pewnej chwili poczułam, że czyjeś ręce mnie podnoszą. Oktawian. Wyprowadził mnie stamtąd i wsadził do swojego samochodu. Obok mnie usiadła Klara. Cały czas obejmowała mnie i pocieszała, choć sama była zrozpaczona. W ogóle nie docierał do mnie sens jej słów. Nic do mnie nie docierało. Machinalnie wyszłam z samochodu i poszłam do mieszkania. Tam od razu położyłam się do łóżka i po chwili zasnęłam.

 

Gdy obudziłam się następnego dnia, czułam, że ktoś jest w moim mieszkaniu. Wstałam z łóżka i zobaczyłam siedzącą przy stole Klarę. Przez chwilę miałam nadzieję, że dziewczyna zaraz się uśmiechnie, a wczorajszy dzień okaże się pomyłką.

Tak się nie stało. Klara spojrzała na mnie smutno i podeszła.

- Czy on naprawdę... - zaczęłam, ale mi przerwała.

- Tak - odparła i dodała natychmiast, widząc, że łzy napływają mi do oczu - ale nie możemy płakać. Mateusz nie chciałby tego. Nie chciałby Naszego smutku.

Przytuliłam ją i powiedziałam, próbując opanować łzy:

- Jak mam nie płakać? Nie mam już sensu w życiu...

Rozpłakałam się na dobre. Klara również zaczęła płakać. Siedziałyśmy tak, aż w końcu dziewczyna oznajmiła, że za dwie godziny jest pogrzeb. Z trudem wstałam z łóżka i poszłam się przygotować. Zimny prysznic trochę mnie orzezwił. Doszłam również do wniosku, że Klara ma rację. Mateusz nie chciałby mojego płaczu i smutku. Chciałby mojego szczęścia. Sam przecież mi to mówił, a ja obiecałam mu, że jeśli go zabraknie, będę szczęśliwa. Ale nie potrafię. Bez niego... Nie umiem. Nie chce.

Wychodząc z domu, postanowiłam, że nie będę płakała. Było mi cholernie ciężko. Przez cały pogrzeb znów byłam nieobecna. Słowa docierały do mnie jakby gdzieś z oddali, niewyraźnie. Niewiele pamiętam z tamtego dnia. Jednak najbardziej utkwił mi w pamięci widok trumny. Przez chwilę miałam ochotę ją otworzyć z nadzieją, że Mateusz żyje. Miałam wrażenie, że on tylko czeka, żeby ktoś otworzył wieko, a wtedy wyjdzie, uśmiechnie się i przytuli mnie tak, jak zawsze.

Szybko jednak odgoniłam od siebie te myśli. Przecież to absurdalne i świadczy o tym, że zaczynam świrować.

Na cmentarzu było mnóstwo osób. Po pogrzebie każdy odchodził powoli. Wszyscy poszli, ale ja nadal stałam. Z jednej strony chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce. Z drugiej, nie chciałam stamtąd odchodzić. Chciałam być blisko niego. A najlepiej umrzeć tak, jak on.

Nagle poczułam czyjeś dłonie na ramionach. Z mojej jednej strony stała Klara, a z drugiej był Oktawian. Gdyby nie oni, nie wiem ile czasu bym tam stała. Napewno długo.

W drodze powrotnej Oktawian zaproponował, żebym wzięła parę dni wolnego w pracy. Stanowczo odmówiłam. Siedząc w domu w czterech ścianach zwariowałabym.

Tak więc następnego dnia zjawiłam się w pracy. Było ciężko. Świadomość, że nie spotkam już Mateusza była przytłaczająca. Wykonywałam wszystkie czynności dwa razy wolniej i wiele razy się myliłam. Nie potrafiłam skupić się na tym, co robię. Czułam, że straciłam dawną siebie. Już nie byłam tą samą osobą co kiedyś. Z mojej twarzy zniknął uśmiech, oczy straciły blask. Nic nie było takie jak przedtem. I nigdy nie będzie.

 

Dni mijały, a ja stawałam się coraz bardziej zamknięta w sobie. Mało jadłam, nigdzie nie wychodziłam. Nie licząc cmentarza, na który chodziłam codziennie.

Zawsze gdy Klara chciała mnie gdzieś wyciągnąć, odmawiałam. Dziewczyna starała się mi pomóc na wszelkie sposoby. Nic na mnie nie działało. Wiem, że było jej ciężko po stracie Mateusza, jednak umiała sobie poradzić z tym lepiej niż ja. I tego jej zazdrościłam.

 

Po upływie około dwóch tygodni, chyba w poniedziałek, zemdlałam w pracy. To pewnie przez to, że ostatnio w ogóle o siebie nie dbałam. Nagle zrobiło mi się słabo, a po chwili leżałam na podłodze. Zanim całkiem straciłam świadomość, widziałam jak ktoś do mnie biegnie i coś krzyczy.

Obudziłam się w szpitalu. Po otworzeniu oczu, poraziła mnie biel. Gdy już przyzwyczaiłam oczy do tego widoku, dostrzegłam postać siedzącą obok łóżka. Zmrużyłam oczy i zorientowałam się, że to Oktawian. Gdy i on zobaczył, że się obudziłam, zapytał:

- Jak się czujesz?

- Co ja tu robię? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie bo szczerze to nie potrafiłam określić swojego samopoczucia.

- Zemdlałaś w pracy i długo nie odzyskiwałaś przytomności. Przywiozłem Cię tu i... - urwał.

- I co? - zapytałam trochę zdenerwowana.

- Kinga.. jesteś w ciąży.

Poczułam jak krew odpływa mi do mózgu. To był totalny szok. Leżałam nie mogąc do końca przyswoić tej informacji.

Gdy w końcu to do mnie dotarło, najpierw się ucieszyłam. To przecież dziecko Mateusza. Nie mam już jego samego, ale będę miała Nasze dziecko. Po chwili szczęścia, znów ogarnął mnie smutek. To dziecko nie będzie miało ojca i szczęśliwej rodziny. Będę musiała wychować je sama. Z moich oczu poleciały pierwsze łzy. Oktawian natychmiast je otarł i powiedział:

- Nie płacz. Wiesz, że Mateusz by tego nie chciał. Musisz być silna, dla dziecka.

- Ja nie dam rady... - zaczęłam lecz chłopak od razu mi przerwał.

- Dasz radę. I nie jesteś sama. Ja i Klara Ci pomożemy - zamilkł na moment po czym dodał - napewno znajdziesz faceta, który zajmie się Tobą i Cię, a raczej was, pokocha.

Patrzyłam na niego i znów przypominało mi się to, co mówił Mateusz. Że nawet bez niego mam być szczęśliwa. I obiecałam mu, że tak będzie. Oktawian ma rację. Nie mogę się poddać i muszę być silna dla dziecka.

 

Dni mijały powoli, ciąży nic nie zagrażało. Zaczęłam o siebie dbać. Nie mogłam dopuścić do tego, żebym straciła to dziecko. Mimo, że nadal było mi ciężko, to znalazłam nowy sens w życiu - dziecko.

Klara i Oktawian pomagali mi mimo, że byłam dopiero w pierwszym miesiącu i doskonale dawałam sobie ze wszystkim radę. I choć zdawałam sobie sprawę, że mój potomek powinien mieć pełną rodzinę, to nie chciałam szukać faceta. Nie wiem czy umiałabym związać się tak szybko z innym. I czy w ogóle kiedykolwiek będę umiała.

 

Jednak jak wiadomo, los bywa przewrotny. I tak oto pewnego dnia...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • BreezyLove 15.04.2015
    Przepraszam, że zabiłam Mateusza, ale musiałam ;)
  • NataliaO 15.04.2015
    Mateusz :((( A ja teraz siedzę i płaczę, płaczę :( Dobrze napisałaś całe to przeżycie bohaterki. I pomysł ciąży też przypadł mi do gustu, ale nie wiem czy wyobrażam sobie teraz ją z wiesz z kim. Bardzo ładny rozdział. 5:)
    A ja chcę Mateusza hehe
  • NataliaO 15.04.2015
    ps. nadal płaczę :(
  • BreezyLove 15.04.2015
    Nie wiadomo z kim teraz będzie ;) mam nadzieję, że już przestałaś płakać ;)
  • Judy 15.04.2015
    Smutno, że nie ma Mateusza. Nie wyobrażam sobie teraz bohaterki bez niego. Ale faktycznie pomysł ciąży jest interesujący. Daję 4
  • NataliaO 15.04.2015
    Przestałam hehe :) Nie wyobrażam sobie ją z kimś innym.
  • BreezyLove 15.04.2015
    :) Nie będzie sama na pewno, więc jakoś będziecie musiały przeży he he ;),
  • DuŚka ^.^ 15.04.2015
    Miałam łzy w oczach, jak to możliwe... myślałam, że będą szczęśliwi już zawsze i razem a tu taki cios :( ale wzruszyłas tą częścią tylko tak się smutno zrobiło miałam wrażenie , jakby Mateusz żył naprawdę :(
  • BreezyLove 15.04.2015
    Też mi było smutno, jak go zabiłam :( ale tak musiało być ;)
  • KarolaKorman 16.04.2015
    Normalnie go zabiłaś i jeszcze mówisz, że musiałaś, jesteś bez serca :(, dam 5 :)
  • Prue 16.04.2015
    Przyznaję ciekawy pomysł. Szkoda, że trochę jest za mało tej żałoby głównej bohaterki. Dam 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania