Poprzednie częściŻycie to nie bajka, rozumiesz ?

Życie zirytowanej dziewczyny - Rozdział 19

Gdy tylko weszłam do mieszkania, od razu rozległo się pukanie do drzwi. Wróciłam się i otworzyłam je. Przyszła Klara.

- Gotowa? - zapytała z uśmiechem.

- Dopiero wróciłam, dasz mi chwilę? - zapytałam odkładając torebkę i szukając ubrań do przebrania.

- Jasne. A jak w pracy?

Odpowiedziałam dopiero gdy wyszłam z łazienki. Najpierw wyciągnęłam bilety i podeszłam do niej.

- Dostałam od Twojego brata.

- Na Eminema? Jejku to super! Też bym chciała tam iść. Mateusz jest wspaniały.

- To nie od niego.

Spojrzała na mnie zdziwiona i uniosła brwi wysoko w górę.

- Oktawian? - spytała niepewnie.

Kiwnęłam głową.

- Pójdziesz z nim?

- Oszalałaś?

- Pytam poprostu. To mogę pójść z Tobą? - zapytała, robiąc maślane oczy.

- Miałam zamiar iść z Mateuszem, ale...

- Na pewno się nie pogniewa - Klara zeskoczyła ze stołka, na którym siedziała i podeszła do mnie - idziemy razem. Ale teraz idziemy na miasto.

Pociągnęła mnie za rękę, zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek.

Najpierw udałyśmy się na zakupy. Nic tak nie poprawia humoru jak to. A jeśli w dodatku ma się taką towarzyszkę jak ja, to można zapomnieć o jakichkolwiek zmartwieniach.

Po jakimś czasie w końcu opuściłyśmy centrum handlowe. Przyszedł czas na saunę - pomysł Klary. Potem była kosmetyczka, a na końcu obiad, a raczej obiado - kolacja bo była już osiemnasta trzydzieści.

Gdy dotarłam do mieszkania byłam zmęczona, ale zadowolona. Umyłam się i przebrałam. Wchodząc pod kołdre, przypomniałam sobie, że przez cały dzień nie miałam kontaktu z Mateuszem. Spojrzałam na telefon, którego nie zabrałam ze sobą wychodząc z Klarą. Miałam kilkanaście nie odebranych połączeń. Szybko wybrałam numer Matiego. Pewnie się martwił.

- Kinga? Czemu nie odbierałaś? Wszystko w porządku? Stało się coś? - od razu zasypał mnie pytaniami.

- Spokojnie, wszystko okej. Wyszłam z Klarą na miasto i nie wzięłam telefonu.

- To dobrze bo zaczynałem się martwić.

- Niepotrzebnie. A gdzie jesteś?

- Właśnie jadę do domu.

Spojrzałam na zegarek 20:30. Nie jest jeszcze późno.

- Może przyjedziesz do mnie? - zapytałam nieśmiało.

- Jestem potwornie zmęczony, ale nie marzę o niczym innym, jak tylko o tym, żeby Cię przytulić.

- To czekam na Ciebie.

Po skończeniu rozmowy zaczęłam uśmiechać się sama do siebie. Jak ja kocham tego chłopaka.

Pojawił się pół godziny później. Rzeczywiście wyglądał na zmęczonego. Zrobiło mi się trochę głupio, że poprosiłam żeby przyjechał do mnie. Powinien jechać do domu i się wyspać.

- Tęskniłaś? - zapytał, biorąc mnie w swoje ramiona.

- Nawet nie wiesz jak bardzo - odparłam.

Jeszcze przed Jego przyjazdem, myślałam o tym, żeby powiedzieć mu o biletach od Oktawiana, ale zupełnie zapomniałam.

- Zostaniesz? - spytałam.

Skinął głową i poczułam, że jestem w tym momencie najszczęśliwszą osobą na świecie.

 

Następnego dnia w drodze do pracy przypomniało mi się, że nie powiedziałam Mateuszowi o prezencie od Oktawiana. Bałam się trochę, że tym razem nie będzie taki wyrozumiały jak poprzednio. A jednak mnie zaskoczył. Zareagował ze spokojem. Naturalnie chciał iść ze mną na ten koncert, ale gdy usłyszał, że obiecałam Klarze, że ją zabiorę, powiedział tylko:

- Okej, jakoś to przeżyje. Idźcie razem. - Nie będziesz się gniewał z tego powodu? - zapytałam.

- Nie będę skarbie. Dobrze wam zrobi wspólne wyjście - odparł i pocałował mnie.

Byliśmy już prawie w pracy. Prawie bo staliśmy przed budynkiem. W tym samym momencie przyjechała reszta chłopaków i w akompaniamencie ich śmiechów i żartów, weszliśmy do środka.

Tego dnia, Mateusz nie odstępował mnie prawie na krok. Podobało mi się to. Ale za to nie podobała mi się inna rzecz. Oktawian. A raczej Jego zachowanie. Wczoraj wydawało mi się, że będzie między nami normalnie. Normalnie na tyle, żebyśmy mogli się mijać i może czasem powiedzieć sobie "Cześć". Ale nie, jemu znów coś się pozmieniało. Poprzedniego dnia był w miarę miły i przez moment ze mną rozmawiał, a dziś patrzy na mnie tym swoim zimnym wzrokiem. O co mu w końcu chodzi? Chyba nigdy tego nie zrozumiem. Jednak to nie czas żeby przejmować się wahaniami nastroju Oktawiana. Jest kolejny problem.

Gdy wracałam z pracy i mijałam piętro, na którym mieszka Klara, usłyszałam krzyki. Dobiegały z jej mieszkania. Przystanęłam na chwilę bo wydawało mi się, że poznaję nie tylko głos samej dziewczyny, ale i drugiej osoby. Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i wyszedł Dominik. Był zdenerwowany. I to ostro. Gdy mnie zobaczył, rzucił mi tylko krótkie spojrzenie i szybko zbiegł po schodach. Weszłam do mieszkania Klary. Siedziała na krześle. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. W porównaniu do mojego byłego, była spokojna. Nic z tego nie rozumiałam. W dodatku, gdy mnie spostrzegła, powiedziała:

- O, cześć. Co u Ciebie?

- A u Ciebie? Czemu kłóciłaś się z Dominikem?

Trochę się zmieszała, ale zaraz się uśmiechnęła i machnęła ręką.

- To nic. Nieważne.

- Właśnie że ważne - powiedziałam, podchodząc do niej i łapiąc ją za ramiona i zmuszając żeby spojrzała mi w oczy - co się stało?

- Chciał... Chciał się ze mną kochać, ale odmówiłam i zaczął być nachalny, więc zaczęłam krzyczeć.

- Co za dupek! - krzyknęłam, czując, że ogarnia mnie gniew - ja mu nagadam!

Miałam zamiar iść do Dominika, ale Klara mnie zatrzymała.

- Nie, Kinga nie idź nigdzie. Już z nim skończyłam.

- Ale...

- Proszę. I nie mów nic Mateuszowi. Nie chce słuchać Jego "A nie mówiłem".

Spojrzałam na nią i sama nie wiem czemu, zgodziłam się. A powinnam była iść i skopać mu dupe!

 

W końcu nastała sobota - dzień koncertu Eminema. Myślałam, że to będzie najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Ale jednak nie. Koncert został odwołany. Byłam tak zdołowana tym faktem, że odechciało mi się wszystkiego. Dosłownie. Leżałam w łóżku do godziny szesnastej. Mateusz nie męczył mnie swoją obecnością bo musiał coś załatwić. Tak, wiem, może przesadziłam ze słowem "męczył", ale wtedy jakoś nie miałam ochoty z nikim gadać, nawet z nim. Chciałam cały dzień spędzić sama ze sobą. Jednak nie było mi to dane. Ktoś postanowił mi w tym przeszkodzić. Usłyszałam pukanie do drzwi. Ubrana nadal w pidżame, poszłam otworzyć.

- Nie mów, że jeszcze spałaś? - zapytał zdziwiony Mateusz, wchodząc do środka.

- No tak jakby - mruknęłam, wchodząc spowrotem pod kołdre.

Chłopak podszedł do mnie i usiadł na łóżku.

- Obiecuje Ci, że zabiorę Cię kiedyś na Jego koncert - powiedział, zdejmując mi kołdre z głowy bo właśnie się nią przykrywałam - ale dziś już się nie przejmuj. Zapraszam Cię na kolację, co Ty na to?

Spojrzałam na Jego roześmianą twarz i humor od razu mi się poprawił. - Okej, tylko musisz poczekać aż się ogarnę.

- Nie śpiesz się, zaczekam - odpowiedział, a ja pobiegłam do łazienki.

Jakąś godzinę później byłam gotowa. Wyszłam z łazienki wystrojona. Mateusz spojrzał na mnie ze zdziwieniem i zapytał:

- Gdzieś się wybierasz?

- Przecież mówiłeś, że idziemy na kolację - powiedziałam, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.

- Miałem na myśli kolację tutaj, taką, którą sami przygotujemy - odparł z lekkim uśmiechem - ale jeśli chcesz, możemy iść do restauracji.

- Nie chce - przysunęłam się do niego i ucieszyłam, że wpadł na tak fajny pomysł.

- To co gotujemy? Może spaghetti?

Jaki on twórczy, nie ma co. Ale zgodziłam się. Nie zajmie nam to dużo czasu.

Poszłam się przebrać. Gdy wróciłam, Mateusz już gotował. Uśmiechnęłam się sama do siebie na ten widok. Stałam tak i patrzyłam na niego, dopóki mnie nie zauważył.

- Chodź pomóc - powiedział, a ja podeszłam do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję.

- Wolę popatrzeć jak Ty gotujesz.

- Nie ma tak dobrze - odparł i zaczął mnie łaskotać - albo pomagasz albo nie dam Ci spokoju.

- Dobrze, poddaje się! - powiedziałam cały czas się śmiejąc i podniosłam ręce do góry.

Uwolniłam się od Jego rąk i zabrałam do pracy. Poszło nam szybko i przyjemnie. Było mnóstwo śmiechu i okazało się również, że Mateusz jest dobrym kucharzem. Szczerze, to wcale się tego nie spodziewałam. Jednak po raz kolejny mnie zaskoczył. Zastanawiałam się, czy coś jeszcze może mnie w nim pozytywnie zdziwić. Wydaje mi się, że tak.

 

- Mogę zostać dziś? - zapytał Mateusz, gdy skończyliśmy jeść i siedzieliśmy na łóżku.

- Co to za głupie pytanie? Oczywiście, że tak - odpowiedziałm i pocałowałam go krótko.

Popatrzył na mnie chwilę i odpowiedział tym samym gestem. Tyle że Jego pocałunek był dłuższy. Położył mi rękę na policzku i ponownie spojrzał w moje oczy. W Jego spojrzeniu widziałam pytanie, które chce mi zadać. W odpowiedzi na nie, ponownie go pocałowałam. Po chwili Nasze pocałunki stały się bardziej namiętne. Mateusz zaczął schodzić niżej i zatrzymał się na mojej szyji, jednocześnie zaczął zdejmować powoli moją bluzkę. Przerwał i zdjął ją całkowicie, a ja zsunęłam mu Jego koszulkę.

Spojrzał na mnie z uśmiechem i powiedział:

- Kocham Cię.

- Ja Ciebie też kocham - odpowiedziałam i przewróciłam go na plecy, siadając na nim okrakiem.

 

To co działo się dalej, to moja osobista sprawa. Mogę zdradzić tylko tyle, że było świetnie. Wiem, że nie zadowala was ta wypowiedź, ale musi wystarczyć. Z resztą, możecie sobie to wyobrazić. Tak, wiem. Jestem okrutna, ale przeżyjecie

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • NataliaO 12.04.2015
    Nie, nie przeżyjemy :( Dlaczego :( Hehe ale fajnie, że było świetnie. Miło się o nich czyta. Oktawian to taki foch, że szkoda słów na niego. Nie przemawia on do mnie. 5:))
  • DuŚka ^.^ 12.04.2015
    Jak zawsze czyta się gładko z uśmiechem na twarzy, Oktawian chyba znów wraca do dawnej osobowości... a ja osobiście przeżyje :D
  • Angela 12.04.2015
    Kocham to opowiadanie, i wcale nie interesuje mnie co robili pod kołderką : D 5
  • KarolaKorman 12.04.2015
    Bardzo fajna część, jak każda. Szkoda, że koncert się nie odbył :( 5
  • BreezyLove 13.04.2015
    Dziękuję Wam ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania