Poprzednie częściŻycie to nie bajka, rozumiesz ?

Życie zirytowanej dziewczyny - Rozdział 15

Rozdział zaczęłam pisać w nocy o północy (ale się zrymowało), więc z góry przepraszam za jakieś bezsensowne zdania czy coś :) i mam nadzieję, że długość Was nie przerazi ;) wena do mnie przyszła i nie chciała odejść i tak oto powstał tak długi rozdział ;) miłego czytania i do zobaczenia w komentarzach ;)

 

Razem z Klarą zostałyśmy na noc w domu u chłopaków. W sumie nie było sensu jechać do mieszkania bo ognisko zakończyliśmy późno w nocy. Było super.

Jednak gorzej było rano. Wstałam koło dziesiątej. Głowa mnie bolała, chociaż nic nie piłam. Ale tak to zawsze jest, jak kłade się późno spać. Po przebudzeniu spojrzałam na Mateusza, który ciągle spał. Tylko na chwilę zrobiło mi się przykro, że wczoraj musiałam go okłamałć. Zaraz potem, kolejny raz obiecałam sobie, że już nie zrobię takiej głupoty jak wczoraj. Zaczęłam gładzić go po plecach. Poruszył się niespokojnie i obudził. Najpierw był trochę jakby wystraszony, ale gdy zobaczył mnie obok, uśmiechnął się.

- Jejku, ale masz zimne ręce. Myślałem, że to śmierć po mnie przyszła - zaśmiał się lekko.

Klepnęłam go w plecy i powiedziałam:

- Głupek. Nie żartuj tak nawet.

Przysunął się bliżej mnie i zapytał z tym swoim zniewalającym uśmiechem:

- A co mi zrobisz?

W odpowiedzi zaczęłam go łaskotać. I to był mój błąd. Bo on również zaczął robić mi to samo. Z racji tego, że był silniejszy, od razu mnie zdominował i w pokoju było słychać tylko mój śmiech. Dostałam takiej głupawki, że obudziłam chyba cały dom.

- Mateusz... Prze... Przestan - ledwo co mogłam wypowiadać słowa - już nie... Nie mogę.

W końcu dał mi spokój. Czułam, że policzki mi zaraz odpadną. Bolały od śmiechu. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Już mieliśmy się pocałować, gdy nagle do pokoju wpadła Klara. Była już kompletnie ubrana. Popatrzyła na nas z uśmiechem na całą twarz i powiedziała:

- Wstawać! Już, już. Taki piękny dzień. Może pojedziemy nad wodę? - po czym wskoczyła na łóżko i położyła się między mną, a chłopakiem.

- Zero prywatności w tym domu - powiedział Mateusz z udawaną obrazą - Ciebie też mam łaskotać? - zapytał i zaczął to robić.

Ja także. Klara skręcała się ze śmiechu i w końcu uniosła ręce do góry. Przestaliśmy się nad nią "znęcać", a ona zeszła z łóżka.

- Okej, okej. Zostawiam was samych - powiedziała nadal się śmiejąc - ale wrócę tu, jak za dziesięć minut nie będzie was na śniadaniu - wyszła z pokoju.

- Mamy dziesięć minut - Mati zwrócił się do mnie - to co robimy?

Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się. Chłopak zaczął mnie całować. I tak zeszło nam to dziesięć minut.

 

Po śniadaniu, zdecydowaliśmy, że pojedziemy nad wodę tak, jak proponowała Klara. Tak więc zrobiłyśmy kanapki, zabrałyśmy picie, koce i razem z Mateuszem i czterema chłopakami pojechaliśmy.

Mimo, że woda nie była na tyle ciepła, żeby się w niej kąpać, to chłopacy oczywiście musieli to zrobić. Mieli z tego niezłą frajde. Ja tylko się przyglądałam. Nie umiałam pływać. Mimo, że przez cały rok w pierwszej gimnazjum jeździłam na basen, to za cholerę nie mogłam się nauczyć pływania. Poprostu od razu się topiłam. No i bałam się. Może właśnie to strach uniemożliwiał mi naukę. Nie wiem, ale jestem pewna, że to nie dla mnie. Wolę patrzeć na innych.

Po jakimś czasie, gdy znudziło nas już siedzenie nad wodą, wrociliśmy do domu. Tam czekał na nas Oktawian. Dosłownie czekał. Miał do nas pretensje, że nie obudziliśmy go i nie powiedzieliśmy dokąd jedziemy. Szczerze, to nikt z nas nawet o tym nie pomyślał bo biorąc pod uwagę Jego ostatnie dziwne zachowanie, z góry założyliśmy, że z nami nie pojedzie. Złość jednak szybko mu przeszła. Zaproponował wspólne granie w karty na dworze. Byliśmy zaskoczeni, ale każdemu spodobał się ten pomysł.

Oktawian był miły, wesoły i w ogóle go nie poznawałam. Czasami spoglądał na mnie, ale wydawało się, jakby to co zaszło wczoraj między nami, nie miało miejsca. Ucieszyłam się z takiego obrotu sprawy. Chociaż czułam, że prawdopodobnie chłopak coś kąbinuje.

Jednak mimo moich obaw, wszystko było w porządku. A nawet lepiej. Zaczęliśmy grać w kenta. Nie wiem czy kojarzycie tą grę, więc szybko objaśnie szczegóły. Polega ona na tym, że dobraliśmy się w pary i ustaliliśmy swój tajemniczy znak, taki żeby inne pary nie mogły go odgadnąć. Gra jest podobna do innej znanej gry, a mianowicie "kuku". Gdy ktoś z nas miał "kuku" dawał dyskretnie znać swojej parze, używając wcześniej ustalonego znaku. Jeśli ktoś z reszty rozpoznał znak, to mówił "stop kent" i trzeba było znak zmienić. Pewnie nic z tego nie zrozumieliście, ale gra jest super.

Potem przyszedł czas na inne gry. Chłopaki oczywiście często oszukiwali. Ja wcale nie byłam lepsza. W dzieciństwie wiele czasu spędziłam grając w karty z rodziną. Mój tata nauczył mnie wielu trików, które się przydały.

Czas leciał, a my dalej świetnie się bawiliśmy. Czułam się z nimi naprawdę super. Jednak w końcu przyszedł czas pożegnania. I ja i Klara chciałyśmy wracać do bloku. Chociaż chłopaki protestowali, to nie uległyśmy. Jednak obiecałyśmy, że jutro znów ich odwiedzimy.

 

W niedzielę rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Idąc otworzyć spojrzałam na zegarek, było w pół do dziesiątej. Przekręciłam klucz i moim oczom ukazała się Klara. Ubrana była w białą sukienkę za kolano, a na szyji miała piękny łańcuszek z drobnych pereł. Na ręce zauważyłam taką samą bransoletkę.

- Jeszcze śpisz? - zapytała zdziwiona, wchodząc do środka - ja już od paru godzin na nogach - dodała z uśmiechem.

Zrozumiałam, że od teraz będę miała budzik w postaci Klary, która zawsze wstaje wcześnie. Nie byłam z tego powodu zła, wręcz przeciwnie. Strasznie lubiłam tą drobną blondynkę.

- Napijesz się czegoś? - zapytałam, wiążąc niesforne włosy w kucyk.

- Nie dzięki - powiedziała lecz po chwili dodała - albo napije się kawy, masz?

- Tylko rozpuszczalna, może być? - spytałam, podchodząc do szafki i wyjmując ją.

- Pewnie. Tylko taką pije. Z mlekiem, a Ty?

- Ja też. Innej nie lubię - odpowiedziałam po czym obie się roześmiałyśmy.

Poszłam się umyć i ubrać, zostawiając Klarę samą w kuchni.

Po jakiejś godzinie wróciłam i zobaczyłam, że dziewczyna zrobiła mi śniadanie. Jejku, jakie to było miłe. W dodatku zrobiła naleśniki, które tak uwielbiam.

- Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że się sama obsłużyłam? - zapytała, gdy tylko mnie zobaczyła.

- Nie, coś Ty. I dziękuję za śniadanie. Mi pewnie nie chciałoby się robić naleśników z samego rana - powiedziałam z uśmiechem.

Po zjedzeniu, poszłyśmy razem do kościoła. Gdy już zajęłyśmy miejsca, Klara szturchnęła mnie i wskazała na chłopaka siedzącego dwie ławki za nami po przeciwnej stronie. Zwróciłam się w Jego stronę, a ona powiedziała:

- Ale ciacho.

Ku mojemu przerażeniu siedział tam Dominik. Szybko odwróciłam się spowrotem i szepnęłam do niej:

- Ty wariatko, to mój były.

Zrobiła zawiedzioną minę, ale nie mogła nic powiedzieć bo właśnie zaczęła się msza. Wiedziałam, że jak tylko wyjdziemy z kościoła, zasypie mnie pytaniami.

I nie myliłam się. Godzinę później, gdy tylko wyszłyśmy kościoła, Klara mnie "zaatakowała". Pytaniami oczywiście.

- Jaki on jest? Kiedy zerwaliście? Oj Kinga, chyba nie byłabyś zła, gdybym z nim troszkę no wiesz... - zachichotała, a ja zrobiłam wielkie oczy. Za nami stał nie kto inny jak Dominik. I wszystko słyszał.

- Cześć - uśmiechnął się niepewnie do mnie - masz chwilę?

Ruszyłam się żeby nie stać przed samym kościołem bo ludzie zaczynali się dziwnie patrzeć. I nie dziwie im się.

- Zależy co chcesz - odpowiedziałam obojętnym tonem. Klara szła za mną, czerwona po same uszy.

Dominik ruszył za nami.

- Chciałbym Cię przeprosić - powiedział i widząc mój wzrok, dodał szybko - ale nie chce Cię prosić żebyś wracała. Rozumiem Twoją decyzję.

Przez chwilę zapanowała cisza.

- I przepraszam za tamto w poprzednią niedzielę. Moją mamę trochę poniosło - dodał, na co ja się roześmiałam.

- Ją często ponosi - odparłam, a on się trochę zmieszał - żartuje, z resztą nieważne. A i poznaj moją znajomą. To Klara.

Dziewczyna spojrzała na mnie wzrokiem, który mówił "w końcu. Już myślałam, że nigdy tego nie zrobisz". Uścisnęli sobie ręce i wymienili uśmiechy.

- Macie jakieś plany na popołudnie? - zapytał Dominik.

Klara już otwierała buzie po to, żeby zapewne powiedzieć, że nie, ale byłam szybsza.

- Tak mamy i niestety nie ma w nich miejsca dla Ciebie - powiedziałam i pociągnęłam ją za rękę, zostawiając mojego eks samego.

Gdy już się oddaliłyśmy, dziewczyna zapytała oburzona:

- Czemu to zrobiłaś?

- Lepiej będzie, jak nie poznasz go bliżej.

- Jesteś zazdrosna? - zapytała z przekąsem.

- Nie, nie jestem - roześmiałam się i zaczęłam jej opowiadać o historii z Dominikiem.

Cały czas słuchała uważnie. Gdy skończyłam, przez dłuższą chwilę milczała. Byłyśmy już pod blokiem, gdy w końcu się odezwała:

- Fakt, zachował się jak ostatni cham - przerwała, zastanawiając się nad prawidłowym doborem słów - ale... Ludzie się zmieniają.

- Klara, proszę Cię - pokręciłam głową - ale okej. Jak chcesz to się z nim umów. Jak się sparzysz, to sama się przekonasz.

Dziewczyna klasnęła w ręce i uśmiechnęła się podekscytowana. Wyglądała jak małe dziecko, które ma dostać obiecaną zabawkę.

- Dasz mi Jego numer? - zapytała, a ja uniosłam brwi w górę - no co? Jak inaczej mam się z nim umówić?

Podałam jej numer telefonu Dominika i pożegnałyśmy się.

Gdy jadłam obiad, dostałam od niej wiadomość "umówił się ze mną", zaraz za tekstem było mnóstwo uśmieszków. Na ten widok przewróciłam oczami. Miałam tylko nadzieję, że to nie skończy się źle.

 

Umówiłam się z Mateuszem, że przyjedzie po mnie o szóstej. Jednak nie chciało mi się tyle czekać i postanowiłam zrobić mu niespodziankę i przyjechać do niego trochę wcześniej. Zamieniłam sukienkę i szpilki na rurki, koszulę i trampki. Wyszłam z domu, ciesząc się, że miło zaskocze ukochanego.

Gdy dotarłam na miejsce była czwarta. Zapukałam do drzwi, ale nikt nie otworzył. Ponowiłam próbę, lecz i tym razem nie było niczyjej reakcji. Nacisnęłam klamkę. Ustąpiła. Weszłam do środka. Panowała cisza. Trochę mnie to zdziwilo bo zawsze jest tam głośno. Weszłam do salonu i zobaczyłam siedzącego Oktawiana. Miał słuchawki na uszach. To pewnie dlatego nie otwierał.

Chciałam się wycofać, ale było za późno, zauważył mnie. Wyjął słuchawki z uszu i powiedział z uśmiechem:

- Cześć.

- Cześć - odparłam niepewnie - przyszłam do Mateusza, ale chyba go nie ma. Nie wiesz gdzie jest?

- Pojechał gdzieś z chłopakami.

Zaczęłam się wycofywać do wyjścia.

- Możesz na niego poczekać - dodał chłopak - niedługo powinni wrócić - zrobiłam niepewną minę - no chodź, nic Ci nie zrobię, obiecuje.

Oktawian uśmiechnął się. Ten uśmiech był szczery i jakoś mnie przekonał. Powoli podeszłam i usiadłam obok niego. Przez chwilę milczeliśmy. Było to dla mnie bardzo niezręczne. Nagle Oktawian odezwał się, nie patrzył jednak na mnie, tylko przed siebie.

- Wiesz, kiedyś byłem inny. Nie zachowywałem się jak taki idiota. Dziewczyna była dla mnie jak królowa. Wielu kolegów pytało mnie, jak ja to robię, że laski tak na mnie lecą i jak to robię, że czują się przy mnie tak dobrze. Zawsze odpowiadałem, że jestem poprostu sobą - spojrzał na mnie - żałuję, że nie poznałem w tamtym czasie Ciebie. Wszystko byłoby inaczej.

- Oktawian - przerwałam mu.

- Poczekaj, chce Ci powiedzieć co było dalej, czemu się zmieniłem.

Wiedziałam, że to jest ten moment. Muszę mu powiedzieć.

- Wiem co było dalej - spojrzał na mnie ze zdziwieniem - poznałeś dziewczynę, a ona Cię skrzywdziła. A Ty byłeś w niej zakochany, mimo że nigdy się nie widzieliście.

- Skąd Ty... - zaczął, ale przerwałam mu.

- To byłam ja - powiedziałam mu ze łzami w oczach - jest mi tak cholernie źle z tym, że zrobiłam Ci coś takiego!

Rozpłakałam się na dobre. Oktawian siedział ze zdezorientowaną miną. Milczał. W końcu nie wytrzymałam.

- Powiedz coś.

- Nie wiem co mam powiedzieć - złapał się za głowę - oddałem Ci całego siebie, wszystko... A Ty... Ty... - urwał, a w Jego oczach również pojawiły się łzy.

Patrzyłam na niego i widziałam, jak jest mu teraz ciężko. Nagle zerwał się na równe nogi i popatrzył na mnie. W Jego oczach był ból. Tak silnie emanujący, że nie mogłam tego wytrzymać i odwróciłam głowę w drugą stronę.

- Jak mogłaś... - powiedział, po czym wyszedł z domu, trzaskając mocno drzwiami.

Ja natomiast, skuliłam się i zaczęłam płakać. Siedziałam tak chwilę, gdy nagle drzwi się otworzyły. Wszedł Mateusz i kilku innych chłopaków. Na mój widok zaniepokoili się. Mati od razu do mnie podszedł.

- Co się stało? Czemu Ty płaczesz? - gdy nie odpowiadałam, podniósł moją głowę i spojrzał mi w oczy - kochanie - pierwszy raz tak do mnie powiedział i zabrzmiało to naprawdę uroczo - powiedz mi co się stało.

Zamiast udzielić odpowiedzi, przytuliłam go. Po kilku minutach, nadal płacząc, powiedziałam:

- Przepraszam Cię. Za wszystko Cię przepraszam.

Spojrzał na mnie zdziwiony.

- Kinga, za co Ty mnie przepraszasz? - znów nic nie mówiłam - chodź - powiedział, biorąc mnie na ręce i niosąc do swojego pokoju.

Gdy już się tam znaleźliśmy, posadził mnie na łóżku i usiadł obok mnie. Ujął moją twarz w swoje dłonie, otarł moje łzy i powiedział:

- Powiedz mi co się stało.

Spojrzałam mu w oczy i wyrzuciłam wszystko z siebie. Wszystko od początku. To, że znałam Oktawiana wcześniej również powiedziałam. To, że całowałam się z nim też. Chociaż było mi ciężko, dałam radę. Sama nie wiem, jak przeszło mi to przez gardło, ale udało się.

- Przepraszam Cię za to - powtórzyłam na koniec - jestem z Tobą szczera bo zależy mi na Tobie. Nie chce już mieć żadnych tajemnic przed Tobą. Nie zdziwie się jednak, jeśli teraz nie będziesz chciał mnie znać i zrozumiem to.

Zamilkłam i czekałam na Jego reakcję. Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, zanim wybuchnie. Zamknęłam oczy i przygotowałam się na krzyki. Jednak zamiast tego, poczułam, że Mateusz mnie obejmie.

- Mi też zależy na Tobie - powiedział ciepłym i spokojnym głosem - cieszę się, że jesteś ze mną szczera, ale mogłaś powiedzieć mi o wszystkim wcześniej - urwał na moment - mimo wszystko moje uczucia do Ciebie się nie zmieniły. Chce żebyś została przy mnie.

Odsunął się ode mnie i popatrzył na mnie.

- Tylko obiecaj, że teraz będziesz mówiła mi o wszystkim, dobrze?

Pokiwałam głową, a on znów mnie przytulił. Zrobiło mi się lekko na duszy. Po powiedzeniu mu wszystkiego, czułam się jak po spowiedzi. Tak jak na spowiedzi wszystkie grzechy są nam odpuszczone i przebaczone, tak wtedy czułam, że moje złe uczynki i kłamstwa względem Mateusza również zostały mi przebaczone. Tyle, że przez samego Mateusza. Wybaczył mi i mogłam znów zacząć od nowa z czystym kontem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • NataliaO 10.04.2015
    Uwielbiam Mateusza. Oktawian, ciągle nie jest mi go szkoda. To co kiedyś się wydarzyło nie powinno tak na niego wpłynąć i nic go nie tłumaczy. 5:) Lofciam :))
  • Prue 10.04.2015
    Nie przepadam za złymi chłopcami, ani tymi dobrymi. Ale u Ciebie nie można nie uwielbiać Mateusza. Jest bardzo dobry. Oktawian zgadzam się z wypowiedzią wcześniejszą. Dam 5
  • Nithael 10.04.2015
    Teraz widzę co miałaś na myśli podkreślając wcześniej i to parokrotnie że Mati jest ideałem :) Mało jest osób które by tak wyrozumiale przyjęły taka spowiedź co czyni go wyjątkowym chłopakiem.Trochę niepokoi mnie ponowne pojawienie się Dominika, a to dla tego że został wcześniej zdeklasowany. Teraz powraca i umawia się z biedną Klarą ;p Nie mogę się już doczekać co z tego wszystkiego wyniknie heh. Jak zawsze super i zaskakująco :D Daje 5 :)
  • Judy 10.04.2015
    Ja tez uwielbiam Mateusza, ale polubilam taż postać Oktawiana. Chociaż nie wiem czy nie wolalam go jako tez "zly".Ode mnie 5 :-)
  • BreezyLove 10.04.2015
    Dziękuję Wam wszystkim ;) Wasze komentarze sprawiają mi dużo radości ;)
  • DuŚka ^.^ 10.04.2015
    Biedny Oktawian... mam nadzieję, że wybaczy Kindze :) opowiadanie mimo że długie czyta się bardzo miło
  • KarolaKorman 10.04.2015
    A ja po dziesięciu podejściach, przerywanych przez inne zajęcia domowe, dotarłam do końca i było warto :). Kamień spadł z serca bohaterce, ale Oktawian to dopiero teraz ma do myślenia, współczuję 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania