Love kills-rozdział 12-Być szczęśliwą

Trzy tygodnie później

 

Jestem bezsilna.

Żyję tylko na filiżance kawy.

A wyglądam jak zombie.

Gdyby było Halloween nie potrzebowałabym kostiumu.

 

Jak wracam ze szkoły odrabiam pracę domową a potem  uczę,uczę i jeszcze raz się uczę.

Przez całą noc, około godziny pierwszej robię sobie godzinną drzemkę i znów nauka.

Egzaminy mnie wykończą.

Nie mam czasu na imprezy,nastoletnie miłostki.

Przez to,że nos mam tylko w książkach cierpi moja przyjaźń z Spencer.Jest na mnie zła, że nie mam czasu nigdzie z nią wyjść.

W szkole za karę podczas lunchu nie odzywa się do mnie.

Dziecinne zachowanie,ale same jeszcze dorosłymi nie jesteśmy,więc chyba nam wolno.

 

***

Bolał mnie tyłek.Siedzenie kilka godzin na twardym krzesełku, jest niezłym treningiem na pośladki.

 

Do tego specyficzny zapach szpitalnych korytarzy.Może sobie to ubzdurałam, ale ja czuję"coś"w powietrzu.

Jakby niewidzialną postać przechodzacą od sali do sali.

Mówiąc wprost czuję tu śmierć przez co czuję się bardzo nieswojo.

Na szczęście nie jestem sama.

Są uśmiechnięte pielęgniarki w recepcji,i dwie starsze panie,które narzekają jak to ta dzisiejsza młodzież świata nie widzi poza telefonami.

Strasznie,irytują mnie takie stereotypy.

 

-Już jestem-westchnęła Spencer.

 

Uśmiechnęłam się.

Nie wiedziałam,że zakładanie gipsu tyle trwa.

 

-Nareszcie-puściłam jej oczko.

 

Przewróciła oczami.

 

-Weź mi nawet nic nie mów. Przywieźli mnie od razu po w-f a był on na drugiej godzinie a jest już piętnasta.

 

-A to wszystko wina Harr'ego gdyby się nie wygłupiał to nie dostałabyś  piłką kiedy robiłaś fikołki.

 

-Oczywiście, że to jego wina.Tylko zastanawia mnie jak mogłam przez to złamać rękę.-warknęła.

 

Wzruszyłam ramionami.

 

-Gdy byłaś w powietrzu robiąc prawie salto to buch i leżysz.

 

Spencer zaśmiała się.

 

-Właśnie tak to się stało a  Blake nawet nie przeprosił.

 

-To Blake.Największy dupek w mieście. Przynajmniej będziesz miała fajowe podpisy na gipsie-puściłam jej oczko.

 

Roześmiała się.

 

-Nie jesteśmy ośmiolatkami.

 

-To bądźmy przez chwilę,dawaj mi tu rękę i idziemy.

 

-Lubię Cię taką pozytywną.

 

Wyszczerzyłam się do niej,po czym

wzięłam ją pod rękę wychodząc ze szpitala.

 

Dziś mam dobry dzień.

Niczym się nie martwię, nie przejmuję się czy wszystko dobrze pamiętam na sprawdzian.

Po prostu jestem szczęśliwa i wolna myślę o tu i teraz.

I chyba chcę by tak zostało.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania