Love kills-rozdział -28-Mecz

W poniedziałek spędziłam czas tylko z Spencer,po szkole wybrałyśmy się do kawiarni.

We wtorek kazałam spędzić jej czas z Willem.Ja spędziłam go na nauce a po szkole na  rozmowy z mamą. Jeszcze nie wie o mojej przerwie z Harrym.

W środę zaczęłam czuć tęsknotę,którą ukrywałam przez dwa dni.Zaczęło mi brakować sms-ów na rozpoczęcie dnia i koniec.W szkole czułości,rozmów, śmiechu do łez.

Samochodu, który czekał przed domem Harr'ego opierającego się o ten samochód. Przejażdżki do szkoły i śpiewania piosenek z radia.Podczas przerw na stołówce kłócenie się o ostatni kęs kanapki.Przyzwyczaiłam się do jego obecności i rytuałów.

Tęskniłam za małymi rzeczami tak jak zapach jego t-shirtów przeczesywanie włosów.

Tęsknię za pocałunkami,jego śmiechem i dogryzaniem sobie nawzajem.

Tak bardzo chciałabym go przytulić,poczuć bliskość.

Jednak zaraz przypomina mi się zakład i to o co założył się z Veroniką.

Czuję ból nie tylko psychiczny i fizyczny jakby ktoś wyrwał mi serce.Jednocześnie pragnę Harr'ego i nie cierpię za to jak ze mną postąpił.

W czwartek miałam załamanie,gdy patrzyłam na bruneta jak stara się normalnie funkcjonować.W stółówce nawet go nie było a na dłuższej przerwie także.Chciał mi ułatwić to wszystko unikając mnie przez co szkodził samemu sobie wagarując.

Nadszedł piątek,kolejny dzień bez Harr'ego.

Kolejny dzień bycia silną.

 

***

Dziś w szkole mamy tylko trzy lekcje później uczniowie są zwolnieni ponieważ wieczorem,jest mecz.

Co roku mecz naszej drużyny futbolowej z przeciwnikami z innego miasta to ważne wydarzenie.

My jesteśmy zwolnieni a pozostali przygotowują się do meczu.

 

-Dosyć tego-powiedziała Spencer przed lekcjami.

 

-Czego?-spytałam zdezorientowana-Ja też nie lubię matematyki,ale nie mamy innego wyjścia.

 

Pierwsza lekcja z naszą matematyczką to udręka nawet jeśli rozumiem temat.

 

Westchnęła.

 

-Nie o tym.Chodzi o Ciebie i Harr'ego musicie do siebie wrócić.

 

Zaśmiałam się.

 

-Ja mówię poważnie. Ty cały tydzień chodzisz struta a z relacji Willa z Harrym jeszcze gorzej.Wiem,że postąpił nie w porządku i jest Ci ciężko, ale kurdę-westchnęła-Tworzycie idealną parę, uświadomiłam to sobie dopiero kiedy zrobiliście przerwę.

 

Nie spodziewałam się,że Spencer uzna nas za super parę. W końcu na początku była sceptycznie nastawiona do Harr'ego, który wielokrotnie mną gardził.

 

-Spencer to nie,jest łatwe.On na początku grał, nie wiem po jakim czasie się we mnie zauroczył.Gdyby nie ten zakład w ogóle by do tego nie doszło.

 

Brunetka pokiwała głową.

 

-Przepraszam masz rację, powinnam Cię wspierać-podeszła do mnie przytulając i mocno głaszcząc mnie po plecach.

 

-Spoko ważne, że jesteś-zaśmiałam się -Wiesz chyba już wystarczy,bo mnie udusisz.

 

***

Po namowach Spencer zgodziłam się iść na mecz.

Będą na nim wszyscy,nawet moja mama ,więc głupio by było gdybym nie poszła.Skoro gra na nim mój chłopak. Jeszcze jej nie powiedziałam o naszej przerwie.

 

Postanowiłam się wystroić nie wiem czy ma to na celu pokazać Harremu co stracił.

Zakręciłam swoje włosy, wytuszowałam rzęsy a na usta dałam czerwoną szminkę. Założyłam czarne spodnie, biały t-shirt i skórzaną kurtkę. Wyglądam rockowo,co więcej podoba mi się nowa wersja Lucy.Nie wyglądam zdzirowato czy jak ćpunka,jestem rockową dziewczyną z klasę o ile można ją mieć w tym ubraniu.

 

***

W tłumie ludzi próbowałam znaleźć Spencer,jest ciemno więc zadanie jeszcze bardziej utrudnione.Za to spotkałam Veronicę,która pewnym krokiem szła w moją stronę.

 

-Biedna Lucy jak przykro wielka miłość z Harrym przepadła-zaśmiała się.

 

W myślach widziałam jak ją duszę.To taka typowa paniusia udaje wielką damę, super laskę a w rzeczywistości,jest zwykłą puszczalską.

 

-Może i tak,ale przynajmniej Ty nie wygrałaś zakładu.Nie będziesz mogła się popieprzyć z najlepszym chłopakiem w szkole co noc-odpowiedziałam miałam ochotę się roześmiać widząc jej zszokowaną minę.

 

-Jeszcze zobaczymy-syknęła,wymijając moją osobę trąciła mnie w ramię.

 

Jeśli jestem już po krótkiej rozmowie z Veronicą nic gorszego tego wieczoru nie może mnie spotkać.

 

-Cześć Lucy!-usłyszałam za sobą, odwróciłam się.

 

-Hej Rayn i Jack-odpowiedziałam uśmiechnięta.

 

-Ładnie dziś wyglądasz-powiedział Jack a Rayn wybuchnął śmiechem.

 

-Ona zawsze dobrze wygląda-poprawił go Rayn a ja się roześmiałam.

 

-Dzięki,życzę Wam powodzenia.Macie wygrać ten mecz.

 

Obaj pokiwali głową.

 

-Wiadomo a teraz lecimy,bo nas trener pozabija-odpowiedział Jack.

 

Tym razem ja przytaknęłam.

Pan Kenzi,jest wymagającym trenerem ,ale tak naprawdę to tylko takiego zgrywa w rzeczywistości chłopaków z drużyny traktuje jak własnych synów.

 

Rozejrzałam się wokół nigdzie nie ma Spencer.Ciągle spotykam kogoś innego a jej jak nie ma tak nie ma.

Wysłałam jej sms-a z pytaniem gdzie ona się podziewa. Po minucie napisała,że jest w szkolnej toalecie z Willem.Napisała coś jeszcze,ale nie mam zamiaru czytać ich szczegółów spotkania w takim miejscu jak toaleta.Domyślam się co mogą robić. Spencer pewnie składa Willowi uściski.

 

***

Uznałam,że nie będę na nią czekać. Poszłam usiąść na trybunach wcześniej kupując sobie popcorn. Muszę teraz pilnować dwóch miejsc dla przyjaciółki i Dylana.

 

Po chwili z daleka zobaczyłam Dylana wypatrującego pewnie Spencer.Zawołałam go a on uśmiechnięty przybiegł do mnie.

 

-Hej,wyglądasz lepiej niż zawsze-powiedział na przywitanie całując mnie w policzek.

 

-Dzięki, Ty też-uśmiechnęłam się.

Dzisiaj blondyn pomimo tego,że zawsze wygląda dobrze to w tym momencie lepiej.Nie wiem czy to lepiej ułożone włosy,opięta koszulka czy nowa woda toaletowa a może zegarek sprawia,że bardziej męski i pociągający?

Co ja w ogóle myślę?

Przecież mam Harr'ego.

Nie teraz już nie mam,przypomniał mi rozum.

Serce nie może zapomnieć Harr'ego a rozum jak zwykle trzeźwo myśli i przypomina o tym co się przydarzyło.

 

-Wielkie dzięki, a jak Ty się czujesz?-spytał uważnie czekając na moją reakcję.

 

Na początku nie załapałam o co chodzi, ale zaraz zrozumiałam.

 

-Bywało lepiej-uśmiechnęłam się nieśmiało.

 

-Nie martw się.Wszystko będzie dobrze-ścisnął mnie za dłoń.

 

A ja wcale nie chciałam,żeby zaraz ją puścił.Była taka ciepła,przyjemna dawała poczucie bezpieczeństwa.

 

-Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie-odpowiedziałam.

 

A on poruszył znacząco brwiami.

 

-Nie chcę Cię teraz martwić kiedy chwilę wcześniej mówiłem, że masz się nie martwić,ale jestem jedynym twoim przyjacielem.

 

-Ej!-krzyknęłam uderzając go pięścią.

 

-No co-roześmiał się wzruszając ramionami.

 

Pokręciłam głową. Teraz wiem czemu Dylan nie ma dziewczyny oprócz, że jest naprawdę świetnym gościem to potrafi podpaść nam kobietom.

 

***

Minęła pierwsza połowa meczu,wygrywamy a wszystko to zawdzięczamy kapitanowi drużyny tylko dzięki jego końcowym akcjom osiągnęliśmy chwilowe zwycięstwo. Każdy wiwatuje Harremu a brunet rozgląda się po trybunach gdy zauważa mnie,na jego twarzy pojawia się szczery uśmiech.Mam wielką ochotę iść tam do niego i pogratulować mu meczu oraz mocno przytulić. Bardzo za nim tęsknię.

 

Po drugiej ludzie na trybunach wręcz skakali,głośno krzyczeli,że mamy zwycięstwo. Jakby ten mecz zależał od ich życia.

Ja nie pokazywałam takiego entuzjazmu jak Spencer czy Dylan.Po prostu się uśmiechałam.

 

***

Wszyscy zbierali się do domu,oczywiście drużyna miała prywatną imprezę u trenera.

Gdy przekroczyłam teren szkoły zawróciłam. Miałam silną potrzebę pogratulowania Harremu.

 

Usiadłam na ławce przed szkołą. Wyszedł Rayn z Jackiem,Veronika ze swoim zespołem,pozostali chłopcy,dyrektor szkoły.

Prawie wszyscy a bruneta nie ma.Idzie także dumny trener a z nim Will.Idzie Will, najlepszy przyjaciel Harr'ego.Gdzie on w takim razie,jest?

 

Trener kieruje się na parking a Will  idzie w moją stronę.

Siada obok mnie.

 

-Wszyscy jadą teraz na imprezę.Harry zaraz będzie.

 

-Jako ostatni.

 

Przytaknął.

 

-Ostatnio lubi przebywać w samotności.Lucy ja wiem,że jego zakład był głupi,żenujący,dziecinny i przykry.Ale on naprawdę cierpi. Nie wierzyłem,że to się kiedyś stanie-westchnął.

 

Spojrzałam na niego.

 

-Co się stanie?-spytałam.

 

-Nie wierzyłem, że nadejdzie taki dzień-uśmiechnął się-Kiedy nasz łobuz się zakocha tak prawdziwie wcześniej tylko przelatywał panienki.Wiem,że proszę o dużo, ale daj mu szansę.

To trudne ponownie zaufać. Zostałam potraktowana jak rzecz, o którą można  się zakładać.

 

-Nie powiedziałam ostatecznego żegnaj-posłałam mu słaby uśmiech.

 

-To dobrze, a teraz muszę iść się napić-wstał,ja także wstałam.

 

-Spencer też będzie?-spytałam choć wiedziałam,że raczej będzie. Na imprezie są też dziewczyny futbolistów.

 

-Będzie, to pa-odpowiedziałam i na pożegnanie mocno przytulił.

 

Chciał mi chyba dodać tym otuchy.

 

***

Gdy Will się oddalił zobaczyłam z daleka bruneta. Szedł powoli,ręce miał w kieszeniach a na ramieniu torbę. Nie był wyluzowany ani szczęśliwy. Wyglądał jakby się czymś martwił.

 

***

-Lucy, co Ty tu robisz?-spytał mocno zdziwiony.

 

Jakbym wróciła po wielu latach a wyjeżdżać zaginęła w nieznanych okolicznościach.

 

-Chciałam Ci pogratulować-uśmiechnęłam się nieśmiało.

 

-Dzięki-odpowiedział cicho.

 

-Wygrany mecz przepustka na studia.

 

Pokiwał głową.

 

-Wiem dlatego się cieszę.

 

Nie wyglądał na takiego a nasza rozmowa była sztywna.Jakbyśmy się przed chwilą dopiero poznali,jak obcy ludzie.

 

-To ja już pójdę.

 

-Dobrze.

 

Ponownie się uśmiechnęłam i zaczęłam iść w stronę bramy szkoły.

 

-Zaczekaj!-krzyknął Harry a ja się zatrzymałam.

 

Ucieszyłam się,nie jestem mu obojętna.

 

Harry podbiegł do mnie.

Spojrzał się pewnie  i bez pytania wpił się w moje usta.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania