Love kills-rozdział 2-Zakupy nie zawsze są radosne

Razem ze Spencer i jej starszym bratem pojechaliśmy do sąsiedniego miasta gdzie, jest centrum handlowe.Musimy kupić sukienki.Tradycją w naszej szkole,jest balik,który oficjalnie rozpoczyna rok szkolny.Taki zwyczaj z tego co wiem obowiązuje tylko w Vorteland.Wymyśliła go matka Veronicy,która jak była w liceum uwielbiała chodzić na zabawy,był więc to dobry pretekst na kolejną imprezę.

 

-O której po Was przyjechać?-zapytał Dylan.

Spencer spojrzała na mnie a ja wzruszyłam ramionami.

 

-Do siedemnastej zdążymy-powiedziała i wzięła mnie za rękę-Narazie!-krzyknęła i zamknęła drzwi auta dopiero wtedy puszczając moją dłoń.

 

W pierwszym sklepie nic nie znalazłyśmy za to w drugim gdzie w jego ofercie były tylko sukienki przymierzyłyśmy po dwie wieczorowe suknie jednak nie miały w sobie tego czegoś jak to mówią.

 

-Ile w tej galerii,jest takich sklepów?-spytała Spencer.

 

-O ile dobrze pamiętam pięć.

 

Spencer zaśmiała się smutno.

 

-Jak dalej tak będzie to będę wściekła.

 

Roześmiałam się, zastanowiłam się jak musi wyglądać wściekła Spencer Adler jeśli na codzień taką się wydaję.

 

-Coś znajdziemy,szczególnie Ty z taką figurą-powiedziałam.

 

Przyjaciółka gwałtownie się zatrzymała,obkręciła wokół własnej osi i puściła mi oczko.

 

-Oby-powiedziała.

 

Brunetka naprawdę miała figurę jaką każdy by chciał. Metr siedemdziesiąt co za tym idzie długie nogi.Ciemniejsza karnacja jakby cały czas była opalona po długich wakacjach w Rzymie,i mały uroczy nosek,który sprawiał,że jej twarz była oryginalniejsza w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

 

***

Obie w tym samym czasie znalazłyśmy sukienki. Ja rozkloszowaną czerwoną a Spencer długą czarną z diamencikami przy dekolcie.

 

-Lucy Davis każę Ci natychmiast wyjść się pokazać!-krzyknęła Spencer, która z niecierpliwością czekała aż wyjdę z przymierzalni.

 

Powoli odsunęłam zasłonę.

Przyjaciółka zaczęła piszczeć i klaskać.

 

-Teraz każdy facet na twój widok będzie się ślinił.

 

Zaśmiałam się a zaraz potem byłam czerwona na

twarzy.Wstydziłam się wszelkich komplementów.

 

-Chyba facet pokroju Petera-usłyszałam za sobą.

 

Peter w naszej szkole był wyśmiewany ponieważ jąkał i ślinił się przez aparat,który miał na zębach.

Spencer spojrzała się wściekle na tę osobę. Jeśli dobrze rozpoznałam ten męski głos to należy on do Harr'ego Blake.

 

-Brawo,brawo gdzie Ci twoi koledzy?-spytała oschle.

 

Spojrzałam się na nią przestraszonyn wzrokiem,nie wiem do czego ona zmierza.

A wiem,że lepiej nie zadzierać z Harrym Blakem.

Harry się zaśmiał.

-Nie robię tego dla beki,po prostu chcę Wam doradzić w zakupach.-usłyszałam jego kroki, czułam jego oddech na swojej szyi.Przybliżył się. Klepnął mnie dłonią w plecy-A Ty zamierzasz na mnie spojrzeć czy jesteś już tak czerwona, że lepiej tego nie widzieć?-spytał próbując powstrzymać śmiech.

 

Zabolało,miałam ochotę się rozpłakać.Powinnam być silna, odpowiedzieć mu jakąś ripostą,ale nie potrafię. Jestem nieśmiałą dziewczyną.

Zamiast odwrócić się i spojrzeć na Harr'ego patrzyłam na wejście do sklepu.Wchodził nim brat Spencer,Dylan.Jest jej przeciwieństwem,ma jasną karnację,błękitne oczy tak naprawdę błękitne a nie jak to zwykle bywa, że szare i blond włosy,które były rozczochrane jakby przed chwilą biegł.Co on tu robił?Czy jest,już siedemnasta?

 

-Cześć kochanie-podszedł do mnie i dał mi całusa w policzek.

 

Co się przed chwilą wydarzyło?

Stałam oniemiała.

 

-Jakiś problem?-spytał Harr'ego.

 

Nie widziałam jego miny,bo nadal stałam odwrócona do niego plecami,ale po zwycięskim uśmiechu przyjaciółki Harry był zaskoczony.

 

-Żaden, chciałem pomóc twojej dziewczynie,bo wygląda masakrycznie.

 

-Odszczekaj to-warknął blondyn.

 

Harry parsknął śmiechem.

 

-Nie jestem psem,żeby szczekać-powiedział i wyszedł ze sklepu.

 

-Wszystko w porządku?-spytał zmartwiony Dylan.

 

Pokiwałam głową.

 

-Tak,dziekuję-posłałam mu słaby uśmiech.-Ale co się przed chwilą wydarzyło?-spytałam zawstydzona.

 

Spencer wybuchła śmiechem.

 

-Jest siedemnasta,Dylan chciał nas już znaleźć,napisałam mu w którym jesteśmy sklepie i co ma robić.

 

Teraz wszystko rozumiem,tylko kiedy ona dostała od niego wiadomość i kiedy mu na nią odpisała?

 

-Miałem udawać twojego chłopaka,bo jakiś typ Cię obrażał kto to w ogóle był?

 

Harry to naprawdę dupek.

 

-Szkolna gwiazda-westchnęłam.

 

Dylan zacisnął zęby.

 

-Idiota,nie wiem o co mu chodziło,ale wyglądasz olśniewająco-uśmiechnął się pokazując wszystkie zęby.

 

Zaśmiałam się.

 

-Czyli myślisz tak samo jak Spencer.

 

Przyjaciółka pokiwała głową a Dylan puścił mi

oczko.

 

-Kupisz ją jeżeli się wachasz-powiedziała.

 

A ja przekręciła oczami.

 

-Lucy nie słuchaj tego gnojka, naprawdę wyglądasz świetnie i nie mówię tego,bo jesteś przyjaciółką mojej siostry.

 

-Dzięki,okej kupuję-roześmiałam się wiem,że rodzeństwo Adler nie dałoby mi spokoju.

 

-No dobra to teraz ja przymierzam swoją-Spencer znacząco poruszyła brwiami i zniknęła za zasłoną.

 

Po chwili wyszła.

 

-Ta dam, wyglądam bosko co nie?-spytała szczerząc się jak mysz do sera.

 

Wraz z Dylanem porozumiewawczo się na siebie spojrzeliśmy i parsknęliśmy śmiechem.

 

-Tak,obie macie świetne sukienki-powiedział i zaprowadził nas do kasy.

 

***

Gdy wróciłam do domu mama od razu rozkazała pokazać się w tym co kupiłam.

 

-Dorastasz,wyglądasz pięknie-powiedziała drżącym głosem.

 

Czy moja mama wzruszyła się tym, że idę na bal?

 

-Oj mamo,jeszcze się nie wyprowadzam-przytuliłam ją mocno.

 

Gdy obejrzała mnie dokładnie w moim nowym zakupie,poszłam przebrać się w dresy.Dzisiaj wieczór z mamą czyli popcorn i przewidywalne romansidła.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania