Love kills-rozdział 26-Miało być dobrze
Veronika coś do mnie ma.Przez wszystkie przerwy w szkole patrzy na mnie takim wzrokiem,że gdyby miała taką moc już bym nie żyła.
-Wydaję Ci się-odpowiedział Harry trzymając mnie za dłoń.
Nie jesteśmy od wczoraj parą a nadal jak idziemy razem korytarzem szkolnym to ludzie dyskretnie się na nas patrzą i szepczą.Harremu to nie przeszkadza jednak mnie strasznie irytuje i nie czuję się pewnie.
-Popatrz na nią przecież ona mnie zabije-jęknęła.
-Obronię Cię-powiedział rozbawionym głosem.
-Dzięki-fuknęłam-Ciebie to śmieszy a ja się boję iść do toalety.
-Z chęcią pójdę z Tobą do toalety-mruknął mi do ucha a w tym momencie nie wiadomo skąd pojawiła się Spencer.
-Narazie ja ją wezmę-pociągnęła mnie za rękę a ja wzruszyłam ramionami.
Gdy weszłyśmy sprawdziła każdą toaletę, byłyśmy same.
-A więc o co chodzi?-spytałam opierając się o zimną kafelkową ścianę pobazgraną przez uczennice,głównie to wyznania miłosne do chłopaków, którzy nigdy tego nie przeczytają.
-Przepraszam Lucy,ale wolę żebyś wiedziała ode mnie niż od obcych.Chodzą pewne plotki-spojrzała na mnie niepewnie.
Wiedziałam,że jeśli chodzi o plotki,to dotyczą Harr'ego.
-Mów dalej-odpowiedziałam czując suchość w ustach.
-Podobno Harry i Veronika do dzisiaj mieli zakład.
Zrobiło mi się słabo a przed oczami zobaczyłam rozmazaną Spencer oślizgnęłam się na podłogę.
***
Gdy otworzyłam oczy,zobaczyłam szkolną pielęgniarkę, zaniepokojoną Spencer i zmartwionego Harr'ego.Patrzył się tak jakbym umierała.
-Co się stało?-spytał z troską w głosie.
-Panna Davis zemdlała,ale wszystko w porządku ciśnienie w normie.Pewnie nie jadłaś śniadania prawda?-spytała się uśmiechając pięlęgniarka.
Pokiwałam głową,nie będę przed pielęgniarką odstawiała kłótni. Później porozmawiam z Harrym.
-Ma pani rację śpieszyłam się do szkoły.
-Pamiętaj śniadanie to podstawa dobrze rozpoczętego dnia.Myślę, że możesz wrócić na lekcję. Jednak gdybyś czuła się źle niezwłocznie przyjdź do mnie.
-Dobrze, dziękuję-uśmiechnęłam się i wstałam z kozetki. -do widzenia-powiedziałam wychodząc.
Ledwo co zdążyłam zamknąć drzwi a Harry spiorunował mnie wzrokiem.
-Jedź śniadania i nie strasz mnie tak.Wystarczająco spędziłaś czasu w szpitalu.A teraz chodź muszę Cię przytulić-zaśmiał się.
-Musimy porozmawiać-powiedziałam poważnie.
Spencer pokiwała głową.
-To ja pójdę do Willa,pa.
-Pa-rzucił Harry patrząc jak odchodzi po czym znów spojrzał na mnie-A o czym?-spytał mniej radośnie.
Słyszał powagę w moim głosie poza tym miałam grobową minę. Wiedział,że to nie zabawa.
-Chodźmy do twojej szatni,masz klucze?-spytałam.
Powinien mieć skoro,jest kapitanem drużyny.
-Tak jasne.
***
-Usiądźmy-powiedziałam.
-Przejdźmy do rzeczy o co chodzi. Lucy zaczynam się niepokoić.
-A masz czego?Ukrywasz coś przede mną?-zadając te pytania zadrżał mi głos.
Boję się poznać prawdę.
Obawiam się najgorszego.
Harry przeczesał włosy.
-Kocham Cię,chcę być z Tobą szczery i tak ukrywam coś-westchnął.
Serce zabiło mi mocniej.Wiedziałam,że nie może być idealnie. Taka osoba jak Harry a taka jak ja,przecież to nie ma racji bytu.Nasz związek od początku był nierealny. Takie historię zdarzają się w filmach.W rzeczywistości, jest inaczej związki się rozpadają i chyba ta chwila nastąpiła.
-Mów-szepnęłam.
-Na początku gdy byłem pijany i naćpany zawarłem układ z Veronicą.Miałem poderwać grzeczną dziewczynę.Nagrodą miał być spokój Veroniki nie cierpię jej a jeśli bym przegrał sypiałbym z nią co noc-westchnął.
Roześmiałam się gorzko.
-No tak jakie to banalne.Zakład-prychnęłam.
-To nie tak-zaczął Harry,nie chcę słuchać jego tłumaczeń,wybiegłam z szatni słysząc nawoływanie Harr'ego.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania