Love kills-rozdział 15-Niespodzianka

Miesiąc później

 

Tak jak prosił mnie Harry nikt nie dowiedział się o jego pobycie w szpitalu.

Od tamtej pory dwa razy w szkole powiedział mi cześć.

Czasem na stołówce posyłał mi uśmiech lub puszczał oczko jakbyśmy mieli sekret.

W sumie to właśnie mamy sekret.

 

Mogę też powiedzieć, że czuję się dziwnie. W szpitalu mieliśmy spróbować się zaprzyjaźnić a Harry od tamtej pory mnie unika.Dał mi spokój tak jak chciałam wcześniej, ale teraz gdzieś w podświadomości chciałabym poznać go bliżej.

Jest skomplikowany,wiem że bycie dupkiem to jego rola i,że wszystko udaje.

Tak naprawdę wtedy w szpitalu widziałam w jego oczach ból,cierpienie.

Przed nikim się nie otworzył chyba,że przed Willem chociaż myślę, że jego przyjaciel nie domyślił się jak Harry,jest przygnębiony zresztą nikt tego nie zauważył.

Blake jest świetnym aktorem,może marnuję się w tym liceum.

 

***

Usiadłam na trybunach.

Dziś jako jedyna nie ćwiczę na w-f co oznacza 2 godziny patrzenia na tyłki dziewczyn albo jak kto woli biegających chłopaków.

Grają starsi, jest też Will który wysyła w powietrzu całusy do Spencer-tak są razem od trzech tygodni a Harr'ego nie ma.

Przecież uwielbia grać w nożną.

 

Zaskrzypiało,ktoś wchodzi na trybuny.

Czarne rurki,biały t-shirt i trampki ręka włożona w kieszeń i drogi zegarek.

Spojrzałam w górę. Chciałam się upewnić czy to Harry.

Blake usiadł obok mnie.

 

-Nie chciało się ćwiczyć co?-zaśmiał się.

 

-Nie tylko mnie.-wystawiłam mu język.

 

Harry zrobił wielkie oczy później je przymrużył,wyglądał komicznie.

 

-Czy tu na pewno siedzi Lucy Davis?-delikatnie szturchnął mnie w ramię-Nie wierzę,to naprawdę Ty,do tego wystawiłaś mi język.

 

-Wcale mnie nie znasz-przegarnęłam włosy do tyłu-Jestem zdolna do wielu rzeczy.

 

Roześmiał się. Po czym przygryzł wargę.

 

-Davis otwierasz się na ludzi,to bardzo dobrze.Co powiesz na wypad nad jezioro?

 

Szybko musiałam przeanalizować czy to dobry pomysł.

Harry,ludzie,alkohol i jezioro.

 

-Czemu nie-uśmiechnęłam się.-Spencer z Willem też pewnie będą.

 

Dopowiedziałam to,żeby nie myślał,że jakoś bardzo mi na tym zależy.

 

-Obawiam się, że będziesz skazana tylko na moją osobę.Ta dwójka zakochańców idą dziś do kina.

 

-Może przeżyję,chyba nie zgwałcisz mnie w lesie?-spytałam nieśmiało.

 

Przybliżył się odgarnął parę kosmykòw zasłaniających moje ucho i szepnął-Absolutnie moja księżniczko.

 

Czy mrowienie i ciepło na sercu to tak zwane motyle w brzuchu?

Jeśli tak to chcę częściej to odczuwać.

 

***

Stresowałam się tym jeziorem.

Pod wpływem emocji się zgodziłam, ale chyba był to zły pomysł.

 

Patrzyłam na siebie w lustrze,postarałam się wyglądać dobrze,za chwilę Harry po mnie zajedzie.Moja odwaga na trybunach wyparowała.

 

-Wyglądasz piękne-powiedziała mama stojąc w progu drzwi.

 

-Dziękuję,myślisz,że ta sukienka pasuje?

 

Mama podeszła bliżej objęła mnie od tyłu.

 

-Oczywiście,Harry padnie na twój widok-cmoknęła mnie w policzek.

 

-A Ty sobie poradzisz?-spytałam zmartwiona.

 

Mama dziś zostanie sama,bo Jimmy wyjechał na pielgrzymkę w intencji udanego małżeństwa.

 

-Tak,poza tym mama Spencer ma wpaść na ploteczki.

 

Roześmiałam się.

 

-No to sobie poradzicie.

 

***

Otworzyłam drzwi samochodu

Raz się żyje-pomyślałam.

 

-Hej.

 

-Cześć pięknie wyglądasz-uśmiechnął się-Zapnij pasy i ruszamy.

 

Przeciągnęłam pas,wystarczy wcisnąć go,ale rękę mi się trzęsie.

 

Harry zaczął się śmiać.

Fajnie,go to bawi a ja robię teraz z siebie idiotkę.

 

-Nie denerwuj się tak,przecież to tylko randka.

 

Spojrzałam na niego,zrobił całusa w powietrzu.

Randka to coś poważnego, to nie zwykła spotkanie.

Randka oznacza jakąś przyszłość,pewne oczekiwanie.

 

-Ciebie to śmieszy a ja nie mogę się zapiąć-westchnęłam-Mógłbyś odwrócić wzrok?-spytałam uprzejmie.

 

Podniósł do góry ręce.

 

-Nie ma sprawy,powodzenia Lucy.

 

Usłyszałam kliknięcie.

No wreszcie!

Wystarczyło,że odwrócił wzrok i się udało.

Wychodzi na to,że Blake jakoś na mnie działa.

 

***

Oczywiście nad jeziorem jak zawsze pełno ludzi.

Niektórzy patrzą tylko na ekran telefonów, inni obciskują się nad brzegiem jeziora a większość piję lub pali no i tańczy.

Są odważni, którzy wykrzykują jakieś okrzyki bojowe i wskakują do lodowatej wody.

 

-Chodź, zatańczymy-pociągnął mnie za rękę.

 

Na szczęście była szybka piosenka,nie byliśmy zmuszeni do obcierania się o siebie nawzajem.

 

Harry,jest dobrym tańcerzem od początku mnie prowadzi,obraca i próbuje robić nie z tego świata figury taneczne ja za to prawie płaczę ze śmiechu.

 

-Cieszę się, że jesteś szczęśliwa-krzyknął Harry,jest tu naprawdę głośno mają dobre nagłośnienie.

 

-To dzięki Tobie-powiedziałam niepewnie i w tym czasie muzyka zwolniła.

 

Harry zatrzymał się,dotknął mojego policzka,spojrzał się na chwilę prosto w moje zawstydzone oczy.

Nachylił się całując mnie odwzajemniłam to.

Jego wargi,moje wargi razem.

Nie rozumiałam nigdy jeśli ktoś mówił,że można być świetnym w całowaniu, teraz już wiem pomimo,że to mój pierwszy pocałunek to wiem,że Harry jest w tym świetny.

 

Gdy się od siebie odsunęliśmy,usłyszałam brawa.

Odwróciłam się, rozbawiona Veronika klaskała.

 

-No proszę Lucy i Harry,co za absurdalne połączenie,ale Harry jestem pełna podziwu dla Ciebie, jesteś coraz bliżej-puściła mu oczko a Blake zagryzł wargę ze zdenerwowania.

 

O co tej królowej chodziło.

Nie rozumiem w czym jest blisko,ale to Veronika ona lubi wymyślać wiele rzeczy.

 

***

Teraz my siedzieliśmy na brzegu jeziora.Chłodna woda delikatnie obmywała mi stopy.

Jestem szczęśliwa.

W końcu czuję się młodo.

 

Harry siedzi tuż obok mnie,obejmuje mnie ramieniem.

Może to wszystko idzie za szybko,ale po co mam czekać skoro i tak później by tak się to skończyło.

 

-Opowiedź mi coś o sobie-szepnął mi do ucha.

 

Moje życie jest nudne jak i ja sama.

 

-Przecież masz o mnie swoją opinię.

 

Harry zaśmiał się. Mocniej mnie objął.

 

-Mam,ale każdy człowiek ma jakąś opinię o drugim czlowieku.Nie istnieje taki o którym by nie było.

 

-Jaki z Ciebie filozof.

 

-Tylko przy Tobie Lucy-pocałował mnie w szyję-Tylko przy Tobie-szepnął.

 

Poczułam przyjemny dreszcz.

To miłe,Harry myśli o mnie w jakiś inny sposób-nie tak jak o każdej lasce w szkole.

 

-Wiesz,że jesteś moim aniołem.

 

Zaśmiałam się.

 

-Alkohol zaczyna działać-pokazałam na puszki rozrzucone nie daleko.

 

-To też,ale gdyby nie Ty,już bym nie żył, co za pech-zaśmiał się gorzko.

 

Nadal to do mnie nie dociera.

Czy Harry naprawdę chciał się zabić?

Nie chcę poruszać tego tematu.

 

-Lucy mamy problem-wybełkotał Blake.

 

W jakim tempie on się się upija!?

Myślałam, że jest w tym doświadczony.

 

-Daj mi swój telefon-powiedziałam ostro.

 

Miał wypić tylko jedno piwo i miał do tego czasu wytrzeźwieć,on jest kompletnie nie odpowiedzialny.

 

-Musisz go wyjąć z tylnej kieszeni-zachichotał.

 

Cudownie,głupawka alkoholowa już się zaczęła.

 

-Jeśli będziesz na nim siedział to go nie wyjmę-westchnęłam.

 

-Już, chwila moja najdroższa.

 

Przekręciłam oczami,ten dureń szczerzy się do mnie i puszcza oczka ale żeby się przekręcić na bok to już nie potrafi.

 

-Harry proszę,nie wygłupiaj się.

 

Spojrzał się na mnie radośnie i w końcu się przekręcił.

 

Po omacku wyjęłam jego telefon.

 

-Lucy nie wiedziałem,że na pierwszej randce będziesz mnie macała-zaśmiał się.

 

Przez chwilę się uśmiechnęłam,ale nadal jestem na niego zła.

 

-Sytuacja mnie do tego zmusiła. Teraz siedź cicho ja zadzwonię po Willa może nas odbierze.

 

-Nic tu nie usłyszysz.

 

Teraz mówił dobrze,jest tu tak głośno, że faktycznie nic nie usłyszę.

 

-Okey,więc Ty tu grzecznie poczekaj a ja zaraz wrócę.

 

-Tak,jest proszę pani-uśmiechnął się, ukazując przy tym swoje dołeczki.

 

Wygląda uroczo,mimo że jest pijany.

 

Na szczęście Will z Spencer dopiero wyszli z kina,więc mogą po nas przyjechać.

Przyjaciel Blake mówi, że da mu wykład o tym,że na randce się nie upija a Spencer do tej pory nie wierzy,że umówiłam się z takim idiotą.

 

Postanowiłam poczekać na nich przy drodze i wtedy pójść po Harr'ego chyba nic mu się nie stanie przez tę 10 minut.

 

-Cześć-Spencer od razu się na mnie rzuciła.

 

-Hej,mam nadzieję że wybaczycie psucie randki.

 

-Nie ma sprawy-powiedział Will-Idziemy?Czy nadal będziecie się tak przytulać? -spytał.

 

Obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

 

-Zazdrosny ten twój Will-powiedziałam spoglądając na Willa.

 

Will udał, że robi naburmuszoną minę.

 

-Bo mam o kogo-zaśmiał się i kiedy ja puściłam brunetkę on objął ją w talii.

 

Oni tak do siebie pasują, cieszę się szczęściem przyjaciółki tak jak bym ja sama znalazła miłość.

 

***

 

-Nie wierzę! -krzyknęłam wściekła.

 

-Wiedziałam, że to idiota. Przepraszam Will wiem, że to twój przyjaciel ale nadal po jego numerach z Lucy nie mogę go polubić.

 

Will był wściekły. Nic nie mówił ale widziałam jak zaciska pięści.

 

-On zawsze wszystko musi popsuć-warknął-idę go poszukać a Wy poczekajcie może wróci kròlewicz.

 

Pokiwałyśmy głową.

 

Gdy Will się oddalił Spencer szyderczo się uśmiechnęła,wiem co to znaczy.

Przesłuchanie.

 

-Czy Ty i Harry doszło do czegoś?-spytała podnosząc jedną brew.

 

Zaśmiałam się.

 

-Nie jesteś przenikliwa tak robiąc.A jeśli chodzi o moją dzisiejszą randkę to pocałowaliśmy się-powiedziałam cicho jakbym się tego wstydziła.

 

-Że co!?-wykrzyknęła przez co parę osób siedzących niedaleko nas pytająco się spojrzeli.-Nie poznaję Cię, ale to dobrze w końcu zaczynasz się bawić.

 

Wzruszyłam ramionami.

 

-Wiesz chyba go jednak lubię.

 

Przyjaciółka dosłownie zapiszczała-A ja może go też jakoś  polubię,skoro Tobie się udało.

 

Chyba po sytuacji w szpitalu zobaczyłam w nim człowieka.

Poza tym już mi tak nie docina no i nie ma co udawać jak można gniewać się na takiego chłopaka.

 

-Myślę, że Ci się uda.

 

-Ale będzie fajnie,podwójne randki.Zawsze chciałam,żeby przyjaciółki chłopak był przyjacielem mojego.

 

Pokręciłam głową.

 

-Nie wyobrażaj sobie za dużo.To Harry on ma kilka osobowości.

 

-O tak,bardzo dużo.

 

Za Spencer zobaczyłam idącego Willa,samego do tego jego mina  nie wróżyła nic dobrego.

 

-Harry śpi na kolanach Veroniki i nie można go wybudzić.

 

Zapamiętałam"na kolanach Veroniki" wiem,że dwa razy byli ze sobą oficjalnie,później łączył ich seks.

A teraz na randce ze mną,spędza czas z Veroniką.

Poczułam się urażona,trochę to przykre,ale czego się spodziewać po Harrym.

 

***

Poprosiłam Willa,żeby mnie zawiózł a później zajął się Harrym.

Gdy wróciłam,mama od razu zaczęła wypytywać.

 

-No i jak było?-spytała uśmiechnięta.

 

-Fajnie-starałam się szczerze uśmiechnąć.

 

Na początku było fajnie,rozmawialiśmy,tańczyliśmy i przeżyłam swój pierwszy pocałunek a później no cóż Harry skończył na kolanach swojej byłej.

 

Chyba jestem troszkę zazdrosna.

 

-Na pewno?-przymrużyła oczy-jesteś przygnebiona.

 

-Zmęczona, wiesz że na co dzień nie imprezuję,poza tym trochę jestem przygnębiona,no bo czeka mnie nauka.

 

Mama zaśmiała się.

 

-No tak,moja pilna córeczka.

 

-Po mamusi-powiedziałam i dając całusa w policzek uciekłam do pokoju.

 

***

Nie miałam ochoty iść do szkoły.

Nie chciałam spotkać Harr'ego i jego tłumaczeń,przeprosin i obietnic,że będzie lepiej.

Lubię go, ale wczorajszą randkę zyskał minusy a stracił plusy.

 

-Nie umiem na biologię-jęknęła Spencer.

 

Spojrzałam się na nią zdziwiona.

 

-Od kiedy przejmujesz się nauką?-zmrużyłam oczy-Nie pierwszy raz kiedy nic nie umiesz.

 

Przyjaciółka spiorunowała mnie wzrokiem i zrobiła grymas na twarzy.

 

-Ale chcę mieć dobrą ocenę a jeśli dostanę kolejną dwójkę to na koniec postawi mi dwa!-powiedziała oburzona.

 

-Zamiast mieć takie problemy zacznij się uczyć. Jesteśmy w liceum,pracujemy na swoją przyszłość-uśmiechnęłam się zachęcająco.

 

Spencer wykrzywiła usta.

 

-Tak to,jest przyjaźnić się z kujonką.

 

Zaśmiałam się. Sama tego chciała. Poza tym to,że jestem przygotowana na każdy sprawdzian od razu robi ze mnie kujonkę?

 

-Miałaś mnie zmienić.

 

-I zmieniam!-wykrzyknęła-W końcu randka z najlepszym przystojniakiem w szkole coś znaczy.

 

Harry.

Przez chwilę przestałam o nim myśleć.

Może jestem zbyt dramatyczna,wrażliwa i za bardzo wszystko wyolbrzymiam,ale poczułam się zraniona.

Była to moja pierwsza randka jednak jestem pewna, że takich spotkań nie kończy się ze swoimi byłymi.

A wymówka,że był pijany nic nie oznacza.Podobno właśnie pod wpływem alkoholu robi się rzeczy na ,które brakuje nam odwagi na codzień.

 

-Ziemia do Lucy-Spencer wymachiwała dłońmi przed moją twarzą.

 

Zaraz mnie uderzy.

 

-Zamyśliłaś się o księciu Harrym co?-spytała z tym swoim uśmieszkiem.

 

Gdy miałam już odpowiedzieć uratował mnie dzwonek na lekcję.

 

Dzisiaj,jest brzydka pogoda.

Zimno, silny wiatr i zachmurzone niebo uzmysłowiłam sobie to czekając pod szkołą na Blake.

Złapał mnie na jednej z przerw i poprosił o rozmowę. Nie mogłam odmówić nie ze względu na to,że ma w sobie coś przyciągającego,przez co nie potrafię odmówić ja nikomu nie odmawiam.

 

Siedziałam na ławce przed budynkiem szkoły,co chwila patrzyłam na drzwi wejściowe.

Nikt nie wychodził,czemu te dwie minuty  do dzwonka tak się przeciągają?

Spojrzałam znowu na telefon,ciągle  ta sama godzina-14:58.

Mam wrażenie, że czas się zatrzymał.

Spojrzałam znowu na drzwi,poczułam ulgę gdy zobaczyłam wychodzących licealistów,w tym Harr'ego z różową różą.

 

Usiadł obok mnie.

 

-Przepraszam za moje głupie zachowanie,to na przeprosiny-wręczył mi różę-Różowa oznacza słodkie myśli,miałeś je o mnie?-mrugnął.

 

Lekko się uśmiechnęłam, czułam jak się rumienię.

 

-Jeśli mam być szczera to miałam wkurzające myśli o Tobie-westchnął.

 

Roześmiał się.

Ma ładny śmiech, taki beztroski o ile można rozróżniać coś takiego.

 

-Rumienisz się,więc chyba nie są takie okropne.

 

Wiedziałam, że skomentuje mój rumieniec to Blake on lubi zawstydzać dziewczyny.

 

-Myślisz, że jakiś kwiatek wystarczy? -spytałam patrząc się prosto w jego oczy,wcześniej unikałam kontaktu wzrokowego.

 

Harry spoważniał.

 

-Nie,dlatego zabieram Cię na przejażdżkę.

 

-Co!?Nie mogę-odpowiedziałam spanikowana.

 

Przecież jutro,jest szkoła muszę się uczyć,miałam też pomóc mamie z organizacją ślubu.

 

-Wszystko załatwiłem.Spencer mi mówiła, że na jutro nie macie żadnych klasóweka nawet spytałem się twojej mamy czy możesz dziś wrócić nieco później niż o dwudziestej drugiej,pozwoliła pod warunkiem,że będziemy grzeczni-znacząco poruszył brwiami.

 

-Nie wierzę!Spiskowałeś ze Spencer i moją mamą.Kiedy to zrobiłeś?-spytałam zdziwiona.

 

Harry wzruszył ramionami.

 

-To moja słodka tajemnica-wyszeptał-A terz chodź idziemy i nie każ mi się prosić-spoważniał.

 

Co on planuje?

Dlaczego się tak o mnie stara?

Jestem zwyczajną dziewczyną o którym istnieniu wie nie wiele osób,więc dlaczego mu tak zależy?

 

Powoli wstałam. Już się boję co on wymyślił. Tak się do mnie szczerzy jak by planował skoczyć ze spadochronu.

 

Wsiadłam do jego samochodu.

Dzisiaj zajechał mercedesem.

Nie ma to jak wydawać kasę rodziców.

 

Włączył radio,akurat leciała piosenka"Alphaville-forever young"

 

-Uwielbiam ją-powiedział i zaczął śpiewać refren-Forever young,I want to be forever young!-krzyknął.

 

Chciałabym powiedzieć, że fałszował.Niestety oprócz jednego fałszu zaśpiewał czysto.

Następna zaleta,jakie ma jeszcze ukryte talenty?

 

-Umiesz śpiewać-stwierdziłam.

 

Spojrzał na mnie,przygryzając wargę.

 

-Mam jeszcze wiele ukrytych talentów.

 

-Domyślam się. A powiesz mi gdzie jedziemy?

 

Wiem,że i tak mi nie powie jest uparty,zdeterminowany w dążeniu do celu.

A celem ,jest niespodzianka dla mnie.

 

-Dowiesz się wkrótce,teraz mam ochotę Cię pocałować.

 

Zakaszlałam.

Znowu mam rumieńca.

Ale jak tu ma nie zrobić się gorąco kiedy taka osoba jak Harry chcę Cię całować!?

To niemożliwe.

 

***

Jesteśmy nad jeziorem,powtòrka randki.

Tylko tym razem nie ma ludzi,głośnej muzyki i puszek po alkoholu.

Jest kocyk,koszyk jak się domyślam z jedzeniem i nie do wiary kilka różowych róż.

 

-Wiem, że piknik to nic oryginalnego-szepnął mi do ucha.

 

Miły gest,nie każdego stać na zorganizowanie głupiego piknika.

 

-Dziękuję za piknik i róże-uśmiechnęłam się.

 

Harry wziął mnie za rękę i poprowadził na koc.

Gdy już usiadłam wygodnie,zaczął wyjmować z koszyka owoce i kanapki.

 

-Lubisz nuttellę?-spytał niepewnie.

 

Uwielbiam,ten kto nie lubi nuttelli to kosmita, nie człowiek.

 

-Oczywiście,że tak.Każdy ją uwielbia.

 

Harry westchnął z ulgą.

 

-To dobrze,bo tylko takie mam kanapki,ale są też banany i truskawki.

 

-Myślę, że z głodu nie umrę-puściłam do niego oczko.

 

-Ze mną nigdy-zaśmiał się.

 

Piknik poprawił sytuację między nami.Mieliśmy czas na wygłupy i podteksy Harr'ego ale też na bliższe poznanie siebie.

 

-Co chcesz robić w życiu?-spytał zajadając truskawkę.

 

-Ciężkie pytanie.Jednak chciałabym pracować z dziećmi. Uwielbiam je,myślę że bycie przedszkolanką to moje powołowanie-zaśmiałam się.

 

-Gdybym miał taką seksowną przedszkolankę-zagryzł wargę.

 

-Wiesz dzieci nie zwracają na to uwagi. A Ty co chciałbyś robić? To może być ciekawe co Harry Blake planuje-poruszyłam brwiami.

 

-Nie wiem,jestem ostatni rok w tej szkole i naprawdę nie wiem.Mnie interesują szybkie samochody,bawienie się życiem. Wyznaje zasadę, że trzeba ryzykować bo wtedy poznamy życie,uznamy je za cud-uśmiechnął się blado.

 

On się po mału otwiera na mnie.

Nie zgrywa podrywacza Blake,tylko pokazuje siebie.

Może za jakiś czas dowiem się dlaczego chciał ze sobą skończyć.

-Twoja zasada,jest dobra.A nie myślałeś o sporcie?-spytałam.

 

Gra w szkolnej drużynie,co chwila dostaje medale, dyplomy i stypendium sportowe też ma szansę zdobyć.

 

-Lubię sport i nie skromnie mówiąc gdyby nie ja i Will to nasza drużyna by przepadła, ale czy to wystarczy?

 

-Wystarczy,uwierz że wystarczy-złapał za rękę-Ja w Ciebie wierzę-spojrzał się na mnie.

 

To ten moment.

Krótkie spojrzenie,przybliżenie twarzy i pocałunek.

Delikatny,jakby nie chciał mnie zranić.

Chyba się zauroczyłam.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania