Poprzednie częściNiepokorna – prolog

Niepokorna cz. 29

Doładowała telefon i weszła do sieci. Po godzinie jej się to jednak znudziło, postanowiła więc coś napisać. Kombinowała, dumała, w końcu, zirytowana, zrezygnowała. Nadal miała niemoc twórczą, co drażniło dziewczynę. Tęskniła za pisaniem, dlatego brak weny robił się coraz bardziej uciążliwy. Pomyślała też o deskorolce i doszła do wniosku, że chętnie by sobie teraz pojeździła, a tu taka klapa. Wkurzała się, wiedziała, że po wyjściu ze szpitala matka będzie robić problemy w związku z jej hobby. Kolejny raz zadzwoniła do Klary. Koleżanka nie odbierała, co coraz bardziej zaczynało martwić nastolatkę. No co za uparty człowiek – warczała, rozumiejąc jednocześnie, dlaczego dziewczyna nie chce rozmawiać. Mimowolnie wyobrażała sobie rozebranie koleżanki i żal w niej rósł. Bała się też, że Wiki napije się alkoholu i pod jego wpływem wrzuci zrobione zdjęcia do internetu. Znała wredne zagrywki przyjaciółki i nie zdziwiłaby się wcale.

Zachciało jej się palić, więc ruszyła się z łóżka. Nie zdążyła nawet odejść od drzwi, jak wyrosła przed nią pielęgniarka.

– A ty dokąd się wybierasz? – zapytała wrednie.

– Przejść się. Nie jestem obłożnie chora – syknęła Daria.

– W żadnym wypadku. Miałaś poważną operację, musisz leżeć. Proszę wracać do sali – nakazała młoda kobieta, stojąc przed Darią jak celnik na granicy.

– Do kibla też nie mogę? – syknęła nastolatka, nie mając ochoty kłócić się z babą.

– Do łazienki możesz.

Szatynka migiem umknęła do toalety, zamknęła się i odpaliła papierosa. Zlewam cię, służbistko – pomyślała, bojąc się jednocześnie, że wyniknie z tego niezła awantura. Nie pomyliła się – gdy tylko wyszła, ponownie zaatakowała ją pielęgniarka.

– Paliłaś w toalecie? – stwierdziła groźnie.

– Nie paliłam, już było najarane – skłamała dziewczyna.

– Nie wiesz, że w szpitalu nie palimy? Są tu inni pacjenci, jak ty się zachowujesz?

Daria mocno zacisnęła usta, gdyż śmiech już wisiał na włosku.

– Wracaj do sali. I żeby mi to się nie powtórzyło – zganiła sucho kobieta i nastolatka jak strzała umknęła jej sprzed oczu, uśmiechając się szeroko.

Groźna postawa pielęgniarki bardzo poprawiła jej humor.

 

KLARA

 

Zacisnęła zęby, wzięła głęboki wdech i zrobiła niezbyt głębokie nacięcie. Natychmiast odłożyła żyletkę i złapała się za piekący nadgarstek. – Kurwa – zaklęła, szybko poszła do łazienki i obwiązała rękę czystą szmatką. – Nawet tego nie potrafię zrobić – wściekała się.

Rana bolała nieprzyjemnie, dziewczyna nie miała odwagi naciąć drugi raz. Znów zbierało jej się na płacz. Miała niepodpartą chęć efektywnie wykorzystać tę żyletkę, lecz nie potrafiła. Wódka jej posmakowała, chętnie napiłaby się jeszcze, aby choć na chwilę zapomnieć o troskach. Była tak zdołowana, że teraz usiadłaby nawet z matką i upiła się w trupa.

 

Cześć. Dziś zakończyłam naukę. Na wf-ie Wiki bezczelnie mnie rozebrała, obciach na całą szkołę. Kurczę, dlaczego nie ufam swojej intuicji? Czułam, żeby nie iść albo zgłosić nieprzygotowanie, ale nie! ja musiałam dać się Ulce namówić. Dlaczego nie potrafię być asertywna, do cholery? I co teraz? Niedługo matura, mam się uczyć kolejny rok? Już mniejsza o Wiki, ale klasa? Jak mam się pokazać po czymś takim ludziom na oczy? I jeszcze zdjęcia. Ktoś zrobił zdjęcia i na pewno wszystkim je pokaże. Darii nie ma, jak pójdę do szkoły, będą jeszcze gorsze drwiny, nie dość, że z sytuacji na lekcji, to jeszcze z fotek. Cholera, co mam robić?

 

Wtorek, 24 marca 2011r.

 

Schowała zeszyt i ruszyła do łazienki w poszukiwaniu opatrunku. Skaleczenie było chyba dość głębokie, gdyż szmatka już przesiąkła krwią. I po co mi to było? I tak nic z tego nie wyszło – wyrzucała sobie wkurzona dziewczyna. Znalazła nienajlepszej jakości bandaż, nową szmatkę i prowizorycznie zawinęła rękę. Rana piekła coraz bardziej, co drażniło nastolatkę. Wzięła książkę i legła na łóżku, chcąc choć na chwilę zapomnieć o kłopotach. Nie udało jej się, czytała, myśląc jednocześnie o dzisiejszych wydarzeniach.

 

Zadzwonił telefon. Chwyciła komórkę – Daria. Zignorowała koleżankę, która po chwili wysłała sms z prośbą o rozmowę. No, ładnie, już jej powiedzieli – pomyślała zawstydzona dziewczyna. Przez chwilę nawet przeszło jej przez myśl, żeby odebrać, że Daria coś zarazi w tej nieciekawej sytuacji, teraz jednak cieszyła się, że tego nie zrobiła. Nie umiałaby rozmawiać o incydencie w szkole, wiedząc, że koleżanka nie omieszka o ten temat zahaczyć.

Wróciła do książki, lecz nie zdążyła na dobre zagłębić się w fabule, bo ktoś zapukał do drzwi. Zdrętwiała od stóp do głów, czuła, że to Marek. Wyjrzała zza drzwi na salon – matka spała jak zabita. Cichutko przemknęła przez korytarz i spojrzała przez wizjer – przed drzwiami stał Maks. Kompletnie zaskoczyło to dziewczynę i wkurzyła się zarazem, wiedząc, że tylko Daria mogła podać chłopakowi adres. A tyle mówiła o zaufaniu – wyrzucała koleżance. Maks zapukał po raz drugi, po czym poprosił, aby odebrała telefon od i zniknął w windzie. Podała adres bez mojej wiedzy i jeszcze dzwoni. Na pewno chce gadać o zajściu w szkole, no, ładnie – pomyślała niezadowolona Klara. Czuła, że Daria nie odpuści, a nie miała ochoty rozmawiać na ten temat. Przewidywała też, że dziewczyna będzie nalegać, aby jednak szła do szkoły, dlatego nie zamierzała odbierać telefonu.

Daria dzwoniła jeszcze dwa razy, co denerwowało Klarę. Z jednej strony było jej miło, że koleżanka tak się przejmuje, z drugiej bała się dzwonka telefonu. W końcu, rozdrażniona, wyłączyła urządzenie i teraz już w spokoju mogła zająć się książką.

 

Przysnęła z lekturą w dłoni, ale nie spała dobrze. Śniła jej się Daria, która w towarzystwie całej klasy robi sobie z niej żarty. Wstała bardzo wcześnie, trochę po siódmej, umyła się i postanowiła porozmawiać z matką, póki ta jest jeszcze trzeźwa.

– Dochodzi ósma, a ty jeszcze nie piłaś? – wyjechała cynicznie, siadając z kawą w salonie.

– Klara, daj spokój… – mruknęła kobieta, widać było, że źle się czuje po wczorajszym balu.

– Za tydzień dostajesz pieniądze, i co? Znowu zamierzasz przepić? Pamiętaj, że jest niepłacony rachunek za prąd, musisz iść to wyjaśnić. Nie wiem, po jakim czasie wyłączają, ale ja bym na twoim miejscu nie czekała.

– Pierwszego się zapłaci – bąknęła pani Krystyna.

– Jestem głodna, masz jakąś kasę?

Matka nie odpowiedziała.

– I co teraz? Ostatnio zapełniłam lodówkę i znowu nic nie ma, długo jeszcze zamierzasz tak żyć? Otworzyłaś jadłodajnię? – warczała dziewczyna, której głód niemal skręcał kiszki.

– Przyjdzie Leszek, to się coś wymyśli.

– O której przyjdzie? I co? Znowu z towarzystwem?

– Ni…

Rozległo się pukanie. Klara obcięła matkę demonicznym wzrokiem i poszła do drzwi. Odetchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła Leszka samego.

– Trzymaj. Ostatnio żeśmy się nie zachowali – rzekł mężczyzna, wręczając dziewczynie reklamówkę.

– Leszek, nie życzę sobie pijaków w domu. Chcesz, to siedź z matką, nawet o picie nie będę się czepiać, ale nie chcę tu widzieć gości, rozumiesz? Nie zamierzam codziennie po was sprzątać i kombinować, co zjeść. Do ciebie nic nie mam, ale pamiętaj – jeśli znowu kogoś tu zobaczę, będę dzwonić na policję. Żeby nie było nieporozumień – oświadczyła gorzko Klara i umknęła do kuchni.

Leszek się postarał, przyniósł całą torbę jedzenia, więc zadowolona nastolatka zrobiła sobie śniadanie i znów chwyciła książkę. Kryminał był wciągający, dziewczyna czytała go bardzo szybko. Wciąż jednak myślała o szkole, o tym, co się teraz tam dzieje. Czy Wiki pokazała już zdjęcia i że na pewno chodzi i się chwali, że zrobiła z niej pośmiewisko. Zaczęła odrobinę żałować, że nie poszła na lekcje. W sumie zostały tylko dwa miesiące, przecież można zagryźć zęby i jakoś to przeżyć; gdy jednak przypominała sobie ten głośny śmiech, to olbrzymie zażenowanie, od razu przestała żałować. Pomyślała też o Darii, postanowiwszy, że jakby dziś zadzwoniła, pogada z nią. Miała nadzieję, że dziewczyna coś jej poradzi, nie wspominając przy okazji o zajściu na wf-ie.

 

Zadzwonił telefon. Czuła, że to Daria i się nie pomyliła. Zastanowiła się chwilę, po czym wcisnęła zielony guzik.

– Cześć – rzuciła szatynka. – Co porabiasz?

– Nic – bąknęła Klara, która jakby nagle pożałowała, że odebrała.

– Piękna, nie jesteś w szkole, prawda?

Blondynka nie odpowiedziała.

– Jasne, rozumiem. I nie denerwuj się, nie będę o tym gadać – uspokajała Daria. – Ale może się nudzisz i przyjechałabyś do mnie? Świruję tu.

– Nie mam biletów.

– Na czuja. – Zaśmiała się Daria.

– Jak się czujesz? – Klara gładko zmieniła temat.

– Jutro mnie chyba wypiszą.

– Tak szybko?

– Tak, operacja nie była skomplikowana. Klara… – wydukała Daria, ale się zacięła.

– No mów – syknęła blondynka, wiedziała, co chce powiedzieć koleżanka.

Lepiej teraz i mieć to z głowy – pomyślała.

– Piękna, ja się postaram pojutrze przyjść do szkoły. Pewnie matka będzie się stawiać, ale ja nie odpuszczę, więc może przemyślisz sprawę? Zadzwonię i umówimy się przed lekcjami. I nie bój się, Wiki już do ciebie nie podbije, masz moje słowo. A za to, co zrobiła, gorzko popamięta. Już ja jej, kurwie, pokażę! – Daria się zdenerwowała.

– Dobrze, zastanowię się – odparła Klara, samej nie wiedząc, czy iść do szkoły, czy nie.

– Klara, a może przyjedziesz z Maksem? On ci kupi bilety, oddam mu kasę – zaproponowała Daria.

– Dziś nie mogę – odparła dziewczyna, choć nabrała dziwnej chęci na wizytę u koleżanki.

Nudziła się w domu, a książki miała na chwilę obecną dosyć. – Albo… albo może przyjadę. Zobaczę, może uda mi się skombinować na bilety. – rzuciła Klara, pomyślawszy o Leszku.

Wiedziała, że Daria napomknie o wydarzeniach w szkole, ale przecież i tak nie uniknie tej rozmowy, przeciągnie ją tylko w czasie.

– Tak? To kombinuj, maleńka. Dotrzymasz mi towarzystwa, bo pierdolca można tu dostać – rzekła zadowolona Daria. – A to nie mogę palić – głupa też, a to nie mogę wstać, a to nie mogę srać. No nie, srać mogę, dzięki Bogu, bo inaczej prócz dziury we łbie miałabym też rozerwaną dupę – dowcipkowała szatynka, zmuszając Klarę do chichotu.

Nastolatka cieszyła się, że Daria zachowuje się po swojemu, to znaczyło, że jest z nią dobrze.

– Zadzwoń za minutę, zobaczę, co z biletami – poprosiła Klara.

– Jasne.

 

– Leszek, masz jakieś pieniądze? Potrzebne mi cztery złote – zapytała gościa.

Mężczyzna poszperał po kieszeniach i dał dziewczynie pięciozłotową monetę. Podziękowała i zadowolona, umknęła do pokoju. Daria zadzwoniła bardzo szybko.

– I co? – zapytała.

– Dobrze, za godzinę przyjadę.

– No, to rozumiem. Fajnie, pogadamy sobie, bo naprawdę tu wariuję. Gdyby nie Maks i Ulka, już leżałabym zimna. „Zeszła z nudów” – napisaliby na nagrobku – drwiła wesoło szatynka, definitywnie uszczęśliwiona rychłym przybyciem koleżanki.

– To do zobaczenia.

Klara wyjęła z plecaka szkolny asortyment i zostawiła tylko książkę i zeszyt z matematyki. Wiedziała, co ma dzisiaj zrobić.

 

Im bliżej szpitala była, tym bardziej wahała się co do odwiedzin. I czym ja się przejmuję? – pomyślała, przekraczając progi placówki. Dowiedziała się, gdzie leży koleżanka, przy czym również miała niemałe problemy z dotarciem na jej oddział. Wszystkie korytarze wyglądały tak samo, Klara zrobiła niezły spacer, póki znalazła neurologię. Niepewnie wsadziła głowę przez drzwi, chcąc upewnić się, czy dobrze trafiła. Daria, widząc koleżankę, wygięła usta na całą szerokość twarzy.

– Cześć – mruknęła blondynka, uśmiechając się lekko.

– No widzisz? Jak chcesz, to potrafisz – zażartowała Daria. – Tam jest krzesło, siadaj tu, kochana. – Wskazała nastolatce stojący przy oknie szpitalny taboret.

Tylko nie pytaj – prosiła w duchu Klara, zajmując miejsce przy łóżku.

– Jak się czujesz? – zapytała.

– Zajebiście. Już bym chętnie stąd wyszła, ale matka będzie stękać – odparła Daria.

Klara się uśmiechnęła, choć nadal nie była do końca spokojna. Czuła, że mimo obietnic Daria jednak zahaczy o incydent w szkole, przecież jest uparta i zawsze musi postawić na swoim.

– Piękna. – Szatynka dotknęła dłoni blondynki. – Nie wygaszaj się, nie zamierzam o tym gadać – uspokajał koleżankę. – Lekarz mówił, że jak będzie tak, jak do tej pory, to mnie prawdopodobnie jutro wypisze.

– Jutro? Przecież miałaś operację.

– Słaba to operacja. Wywiercili mi dziurę i teraz mam klimatyzację. Nadchodzi lato, będzie jak znalazł. – Zaśmiała się szatynka.

– Daria, to nie są żarty. Nieźle nas nastraszyłaś – przyznała Klara.

– Wyluzuj. Nic mi nie będzie, mam twardą czaszkę. Zahartowaną. Tyle razy trzepnęłam łbem, jak uczyłam się jeździć, że gdybym wtedy była łysa, chodziłabym pomalowana w granatowe kleksy. To byłby hit! – dowcipkowała pacjentka.

– Mówiłaś, że się nudzisz – Klara uśmiechnęła się wymownie – więc przygotowałam niespodziankę. – Wyjęła z plecaka zeszyt do matematyki.

Daria aż uniosła brwi, tego się na pewno nie spodziewała.

– Piękna, naprawdę? Chcesz dziś zajmować się tym gównem? Ale wiesz, że ja jestem po operacji i nie mogę się denerwować? Skoczy mi ciśnienie, i co wtedy? – zachichotała Daria.

– Szpital to dobre miejsce na wkuwanie, nic nie będzie cię rozpraszać – stwierdziła Klara.

– Oh no!* – Daria westchnęła, pokazowo opadając na poduszkę.

– Ale tu to chyba nie bardzo. – Klara spojrzała na leżącą na przeciwległym łóżku kobietę.

– Na końcu korytarza jest świetlica, może tam? I tak muszę zajarać, nic dziś jeszcze nie paliłam – poskarżyła się szatynka i wstała.

– Chyba nie powinnaś palić – stwierdziła Klara.

– Eee tam – odparła Daria. – Chodź.

 

Nastolatka szybko wypaliła używkę i dwadzieścia minut później dziewczyny siedziały już w świetlicy. Klara otworzyła zeszyt i znalazła w książce odpowiednie definicje i wzory.

– Musisz nauczyć się wzorów, wykuć na pamięć, inaczej niczego nie obliczysz – wyjaśniła, po czym napisała najprostsze zadanie i krok po kroku starała się wytłumaczyć Darii, jak je rozwiązać. Szatynka nic nie pojmowała, ale koleżanka była bardzo cierpliwa i nie dawała za wygraną. Po pół godzinie Darii w końcu udało się rozłożyć wielomian przy użyciu wzoru skróconego mnożenia, ale chyba nadal niezbyt rozumiała,, o co chodzi.

– Wiem, to się wydaje skomplikowane, ale w końcu załapiesz. Trochę treningu, wzory na pamięć i będziesz drugim Pitagorasem – oświadczyła wesoło Klara, choć wiedziała, że nie będzie to proste. Daria była wyjątkowo opornym uczniem, ale nie takich dziewczyna już uczyła, więc wiedziała, że sobie poradzi.

– Z funkcją homograficzną będzie łatwiej, wystarczy narysować zgodnie z podanym wzorem. Ogarniesz, to łatwe. Pokażę ci.

Klara przepisała pierwszy z brzegu wzór z książki i krok po kroku narysowała do niego wykres.

– Plus masz tu, minus tu, wystarczy narysować przy odpowiedniej cyfrze. Możesz też policzyć kropki, jak ci będzie łatwiej. – Blondynka zachichotała.

Daria, ku zdziwieniu koleżanki, bardzo szybko załapała, o co chodzi.

– To łatwe – powiedziała z dumą. – Ale to drugie gówno to już przejebane, ja się w życiu tego nie nauczę. Poza tym nawet, jak cokolwiek rozwiążę, to zaraz zapomnę – dodała.

– Nauczysz się, zobaczysz, już ja się o to postaram. Ogarniemy jeszcze nierówności, układ równań i funkcje, bo też może być na maturze. To jest łatwiejsze, więc jak nie załapiesz do końca wielomianów, to będziesz miała zaplecze. Matura na poziomie podstawowym nie będzie trudna, gdyby tak było, dużo osób by nie zdawało. Nie jesteś jedyna, która ma na matmę blokadę – wyjaśniła Klara, chcąc pokrzepić koleżankę.

– Jasne… – mruknęła Daria.

 

Siedziały w świetlicy do czasu, aż usłyszały wózek wiozący obiad.

– No nareszcie. Jeszcze trochę, a bym zdechła z głodu. Jadą rarytasy, już nie mogę się doczekać – kpiła szatynka.

Wróciły do sali i nastolatka po kilku minutach otrzymała posiłek.

– Kurwa, jakie twarde, ja pierdolę. Ciekawe, jak jedzą to staruszkowie? – zapytała gorzko Daria, żując kawałek mięsa. – Dobrze, że mam zdrowe zęby, bo widzę, że siekiery do tego zestawu nie dali – drwiła.

Klara się uśmiechnęła i powróciła do pisania zadań, które Daria miała wykonać po jej wyjściu.

– Nie rozpędzaj się tam za bardzo – rzuciła pacjentka, widząc, że koleżanka pisze już siódme zadanie.

– Dobra, wystarczy. Napisałam ci najprostsze. I się nie denerwuj, jak nie wyjdzie, jutro powtórzymy. I pojutrze – powiedziała spokojnie Klara.

– Tak, powtórzymy. Ja już zapomniałam, co nawijałaś piętnaście minut temu, kochana. – Daria zachichotała.

– Ale umiesz wykres – stwierdziła wesoło blondynka.

– O, wykres umiem. To już coś. Musimy więc napisać petycję, że na maturze mają być same wykresy – dowcipkowała Daria z zapchaną buzią.

– Spokojnie, mamy jeszcze czas. Będę cię katować, aż połapiesz, przynajmniej te łatwiejsze rzeczy – oświadczyła Klara.

 

– Nic się tym badziewiem nie najadłam – poskarżyła się Daria, odstawiając talerz.

– Masz jeszcze zupę – stwierdziła Klara.

Daria spojrzała na nią spode łba, wzrokiem mówiącym: „w życiu!”.

– No, to teraz bym zapaliła – rzekła Daria i chwilę później dziewczyny mknęły już korytarzem.

– Musze spadać, zrobić jakiś obiad – skłamała Klara.

Nie chciało jej się wracać do domu. U Darii była bezpieczna, bez możliwości ataku przez Marka, aczkolwiek nie było jej w domu prawie trzy godziny i wolałaby wiedzieć, co się tam dzieje.

– Jeszcze wcześnie – stwierdził Daria, niezbyt zadowolona orzeczeniem koleżanki.

– Naprawdę muszę jechać – odparła blondynka.

– Jutro rano pewnie będę wiedzieć, co i jak, to do ciebie zadzwonię i jak coś, wpadniesz do mnie, ok? – zaproponowała Daria.

Klara przytaknęła głową.

– A co ze szkołą? – zapytała nagle szatynka i Klara poczuła się dziwnie.

– Nie pójdę do szkoły – oświadczyła.

– Jasne, rozumiem. Ale pójdziesz pojutrze, ze mną – zarządziła Daria oschłym tonem. – Już ja jej, kurwie, pokażę – wygrażała Wiktorii, wyraźnie poirytowana.

Klara odetchnęła z ulgą, cieszyła się, że Daria nie nalega i nie ciągnie tematu.

– Dobra, spadam. Zobaczymy się pewnie jutro. To cześć. – Blondynka się uśmiechnęła, zarzuciła plecak na ramię i za moment jej nie było.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania