Poprzednie częściNiepokorna – prolog

Niepokorna cz.25

Obudziła się o czternastej z potężnym kacem. O fuck – Przeszło jej przez myśl. Pić! Niechętnie poczłapała do kuchni, szykując się na pogadankę.

– Cześć – mruknęła do siedzącej w salonie rodziny i zaraz miała w dłoni butelkę mleka.

– Daria, przyjdź tu! – Usłyszała i od razu się spięła. – Masz coś do powiedzenia? – wyjechała szorstko matka, gapiąc się na półprzytomną dziewczynę.

– W sprawie?

– W sprawie Natalii. Pojechałyście razem, a ona wraca sama o czwartej rano? – Ciągnęła wkurzona kobieta.

– Przyjechała przecież taksówką.

– Do cholery, Daria, co ty sobie wyobrażasz?! – Rodzicielka zerwała się z miejsca.

– Ciociu, nic się nie stało – wtrąciła Natalia.

– No tak, napiłaś się i miałaś w dupie wszystko i wszystkich, prawda?! – grzmiała pani Jagoda, rozchodziła się na amen.

– Przepraszam – bąknęła Daria, tylko na to było ją stać.

– Zejdź mi z oczu!

I dobrze. – Pomyślała nastolatka i migiem umknęła do pokoju, dalej spać. Czuła się paskudnie.

 

Otworzyła oczy – było ciemno. Kac nie minął, lecz nie suszyło już tak. Mimo bólu głowy od razu poczuła, że chce jej się palić, ale jak to zrobić? Wyszła z pokoju – w domu było cicho jak makiem zasiał. Pojechali na dworzec. – Wywnioskowała i czym prędzej poszła z papierosem na balkon. Spaliła i zajrzała do pokoju rodziców – walizki ojca zniknęły. Teraz już miała dowód, że był wściekły, bo się nawet nie pożegnał, ulżyło jej jednak, że nie będzie musiała dłużej stresować się złością rodzica. Chwyciła telefon, lecz nikt nie pisał i nie dzwonił. Nie widząc sensu dalszego siedzenia bezczynnie, położyła się i zaczęła rozmyślać o jutrzejszym dniu, a mianowicie – o matematyce. Teraz już mi nie popuści. – Panikowała, coraz bardziej widząc siebie w trzeciej klasie po raz drugi. Była wściekła, że nie potrafi nauczyć się tego nieszczęsnego przedmiotu, przecież tyle razy tak sumiennie próbowała. Zasnęła.

 

Zadzwonił budzik, kiedy się akurat przebudziła. Kac minął, lecz ból nadal lekko ćmił w skroniach. Spała cały wczorajszy dzień i dzisiejszą noc, lecz była kompletnie niewyspana. Miała ciężkie ciało, czuła się, jakby pracowała w kamieniołomie kilkanaście godzin.

– Daria, wstawaj. – Usłyszała panią Jagodę.

Ospale zwlekła się z łóżka, wzięła ciuchy i poczłapała do łazienki. Nie była chętna na pogaduszki z kobietą, miała ważniejsze sprawy na głowie. Umyła się szybko i dziesięć minut później siedziała w kuchni z kawą. Matka milczała, operując chmurną miną. Się nie zesraj. – Warczała w duchu podminowana dziewczyna, interpretując, że matka wali fochy na pokaz. Bo przecież nic takiego strasznego się nie stało.

– Po szkole do domu. – Pani Jagoda odzyskała głos.

Cisza.

– Słyszałaś? – Warknęła.

– Tak – burknęła Daria, szybko dopiła płyn i uciekła do sypialni.

 

Wyrzuciła peta akurat, gdy doszła do bramy szkoły.

– Hej! – Wystraszył ją Maks.

Daria mocno zacisnęła powieki, przykładając dłonie do oczu. Ból rozszedł się po całej czaszce i teraz dziewczyna wystraszyła się już nie na żarty.

– Daria. – Chłopak natychmiast stanął naprzeciwko, łapiąc ramiona koleżanki.

Nie odpowiedziała, czekała, aż ból minie. Po chwili zrobiło jej się lżej.

– To nic, za długo spałam. I za mało zarazem – rzuciła bezsensownie, uśmiechając się mdło.

– Cholera, Daria, co mi tu wciskasz? Coś się z tobą dzieje, dziś idziemy do lekarza – rzekł bezkompromisowo Maks.

– Nic mi nie jest.

– Bez dyskusji!

 

Apatycznie siedziała pod ścianą, czekając na Klarę. Ból zaczął zanikać, ale dziewczyna nie czuła się dobrze. Głowę miała ciężką i nadal chciało jej się spać.

– Kupisz mi kawę? – poprosiła w końcu siedzącego obok Maksa, dając mu trzy złote.

– Frozi, co się dzieje? Dalej źle się czujesz? – dopytywał chłopak.

– Nie, mówiłam ci, że nie spałam. Przespałam cały dzień, a potem w nocy taczałam się po łóżku jak nawiedzona, temu teraz wyglądam i czuję się jak żywy trup.

– Z mlekiem? – Maks westchnął.

Potwierdziła ruchem głowy. Chłopak zniknął, aby w jego miejsce pojawiła się Wiki.

– Ty. – Syknęła, trącając nastolatkę nogą. – Co z naszą ustawką?

– Odwal się.

– Patrz, Frozi się przestraszyła. – Zaśmiała się Wiktoria, szturchając Ninę w ramię.

Daria się wyciszyła, nie miała ochoty na kłótnie. Zadzwonił dzwonek na lekcje.

– No co? – Wiki nie odpuszczała. – Przecież zawsze chwaliłaś się, że tak dobrze potrafisz się bić, a teraz co? O, jest i narzeczona! – krzyknęła na całe gardło.

Daria spojrzała w prawo – Klara wyglądała, jakby szła na ścięcie. Szybko doszła do szatynki i usiadła obok, nie patrząc na prześladowczynie.

– Cześć – mruknęła.

Na horyzoncie pojawiła się wychowawczyni i dziewczyny się podniosły.

– Czekam po lekcjach – rzuciła Wiktoria i się oddaliła.

– Jak tam? – mruknęła Daria, patrząc na Klarę oślim wzrokiem.

– Dobrze.

– Matka nie piszczała?

– Nie.

– Zapraszam do klasy. Daria, zaczekaj – poprosiła kobieta i nastolatka się zatrzymała. –

Umiesz coś na matematykę?

– Nie.

– Nie? Dlaczego?

– Bo nie dam rady się nauczyć, chyba pani wie – syknęła nieuprzejmie nastolatka.

– I co teraz? – dociekała zaniepokojona Cybulska.

Daria wzruszyła ramionami.

– Daria, masz jeszcze trzy godziny, może spróbuj. Na pewno ktoś z klasy ci pomoże – nalegała nauczycielka.

– Dobrze – bąknęła nastolatka dla świętego spokoju.

 

– Siadaj ze mną, zobaczymy tę matmę. Albo Klara, siadaj z Kubą, a ja tu. – Po krótkiej rozmowie z nauczycielką do ławki podszedł Maks.

– Nie chcę – burknęła Daria. – Siedź! – Ręką zatrzymała blondynkę.

– A wiesz, co? Jak uważasz. Tylko żebyś potem nie żałowała – prychnął wkurzony chłopak i usiadł na swoim miejscu.

– Daria, nie pijemy kawy na lekcji! – ostrzegła groźnie Cybulska, widząc kubek w dłoni uczennicy.

– Kurwa, wszystko przeszkadza – syknęła pod nosem Daria, aczkolwiek odstawiła kawę.

Nie zamierzała jednak odpuścić, zamierzała popijać po kryjomu.

– Mam tę kartkówkę, może spróbujemy? – Teraz Klara zaczęła znęcać się nad zmęczoną dziewczyną.

– Nie chce mi się, źle się czuję.

– To może na następnej lekcji?

Daria tylko wzruszyła ramionami, w tej chwili było jej wszystko jedno. Chciała tylko spać.

 

Nauczycielka coś mówiła, Wiki z Niną chichotały, namiętnie obgadując ostatnią ławkę, a Daria powoli przysypiała z opartą na ręce brodą. Było jej niewygodnie, więc gdy już zdrętwiała jej dłoń, bezczelnie położyła głowę na przedramionach i zamknęła oczy. Miała wszystko gdzieś. Przysnęła półsnem, lecz po kilku minutach zbudziła ją Klara, wskazując głową Cybulską. Daria spojrzała na nauczycielkę – gapiła się na nią dziwnie.

– Daria, znowu źle się czujesz? – zapytała kobieta.

– Głowa mnie boli.

– Znowu cię głowa boli? Może powinnaś pójść do lekarza?

– Pójdę po lekcjach.

– Mam nadzieję, że masz wypracowanie na polski. W ubiegłym tygodniu nie przyniosłaś – wyjechała Cybulska.

Darię zamurowało, zupełnie o tym zapomniała.

– Nie mam, przepraszam.

– Daria, idź do higienistki. Klara, pójdziesz z nią – zarządziła w końcu kobieta, widząc coraz bardziej niewyraźnie wyglądającą nastolatkę.

– Paluszek i główka… – wtrąciła wesoło Wiki, lecz Daria to zignorowała.

Wstała, biorąc plecak, lecz gdy tylko postawiła krok, nogi się pod nią ugięły…

 

KLARA.

 

Obudził ją dzwonek telefonu. Zerknęła, ale numer był jej nieznany. Od razu pomyślała o Marku i przeszedł ją zimny dreszcz. Wyłączyła komórkę i spojrzała na zegar ścienny – 9:47.

– Cholera jasna – zerwała się z jak oparzona i niemal biegiem ruszyła do kuchni, zrobić kawę.

Zasypała proszek i wtargnęła do salonu. Obok matki siedział Leszek z kolegą i jakąś nieznajomą kobietą. Na stole stały dwie wódki i cztery piwa.

– Do cholery, jest dziesiąta rano, a wy już chlacie? Wyjdźcie z mojego mieszkania! – huknęła zdenerwowana dziewczyna.

– Curuś, nie denerwuj się, przecież jest spokojnie – odparła pani Krystyna, popijając piwo.

– Wyjdźcie!

– Klara, uspokój się! To są moi goście i temat uważam za zakończony! – Kobieta podniosła głos.

Klara już nie dyskutowała, tylko zalała kawę i zniknęła w łazience. Umyła się w okamgnieniu, szybko ubrała, i nagle sobie przypomniała. Przecież Darii nie będzie. – Pomyślała i mina jej zrzedła. Od razu postanowiła, że dziś do szkoły nie pójdzie. Panicznie bała się Wiktorii, wolała więc opuścić drugi dzień niż znowu dać się sterroryzować. Daria już się nie uczyła, więc teraz dziewczyny będą czuły się komfortowo i atak może być jeszcze brutalniejszy.

Sprawdziła stan konta – piętnaście groszy. Puściła sygnał do przyjaciółki, chcąc, aby urwała się ze szkoły i do niej przyjechała. Telefon zadzwonił po chwili, lecz gdy dowiedziała się, że Kamili nie ma w mieście i będzie dopiero wieczorem, mina jej zrzedła. Nie chciała siedzieć w domu z pijakami, wychodzić jednak też nie chciała, nie zamierzała znowu walczyć z Krystianem.

Nie mając pojęcia, co robić, włączyła radio, nałożyła słuchawki i chwyciła książkę. Czytała około godziny i odłożyła lekturę; wiedząc, co dzieje się za drzwiami, nie mogła się skupić. Zrobiła następną kawę i postanowiła sprawdzić stan trzeźwości matki. Nie było najgorzej, do tego mieszkaniu został tylko Leszek, to bardzo poprawiło samopoczucie dziewczynie.

– Młoda! – Usłyszała, bo już chciała wychodzić. – Trzymaj. – Leszek podał jej banknoty.

– Dzięki. – Uśmiechnęła się i szybko nałożyła buty, ściskając w dłoni trzydzieści złotych.

Postanowiła od razu coś za to kupić, żeby matka przypadkiem znowu jej nie podebrała.

 

Delikatnie wystawiła głowę przez drzwi – ławeczka była pusta. Szczęśliwa, że nie musi się tłumaczyć, szybko ruszyła do sklepu, lecz gdy tylko przekroczyła próg marketu, mina jej zrzedła – przy kasie stał Krystian i kupował piwo. No, ładnie. Kurde, ja to mam szczęście. – Warknęła podświadomie, mając nadzieję, że to będzie szybka rozmowa.

– Cześć – mruknęła, przechodząc obok znajomego i szybko schowała się między półkami.

Idź sobie. – Prosiła, mając nadzieję, że chłopaka nie będzie, gdy skończy zakupy. Prośby nie zostały wysłuchane, Krystian czekał pod marketem, popijając z butelki.

– No, ślicznotko, dziś już ci nie odpuszczę. Dopiero po jedenastej, pogadajmy chwilę.

– Dobrze – mruknęła Klara i ruszyła z chłopakiem na ich ławeczkę.

– Jest spokój? – zapytał blondyn, wręczając jej piwo.

– Dzięki, nie chcę.

– Zimne, dobre, nie napijesz się? – nalegał chłopak.

– Nie przepadam za alkoholem – przyznała Klara.

– Masz już telefon, widziałem. Dasz mi swój numer? – Sosna zmienił temat. Tak, w razie czego. Jak będą problemy z pijakami, zadzwonisz do mnie.

– Ale ja nie znam na pamięć. – Klara się spłoszyła, nie chciała, żeby potem po używkach wydzwaniał i stroił sobie żarty.

– To kiedy mi dasz? – Chłopak nie dawał za wygraną.

– Jutro? – bąknęła Klara, nie wiedząc, jak się wykręcić.

– Co to był za wał? – zapytał Krystian.

Dziewczyna spojrzała na niego dziwnie, nie załapawszy, o co chodzi.

– No, ten gnój z Mercedesa. To twój stary?

– Nie. I to nieważne, to nic takiego.

– No nie wiem. Nie rozumiem, przyjeżdża tu jakiś kolo po czterdziestce i szarpie nastolatkę. Dla mnie to nie jest „nieważne” i „nic takiego”. Boisz się powiedzieć? – naciskał Sosna.

– Nie chcę o tym mówić – mruknęła spłoszona Klara, bojąc się, że chłopak będzie drążył.

– Oj, młoda, nie rozumiem cię. I czemu się wtedy wpierdoliłaś? On cię atakuje, a ty jeszcze go bronisz? Dostałby baty i więcej się tu nie pokazał. I od razu mówię, że jak jeszcze raz go tu zobaczę, poprzestawiam mu kafle. Żeby nie było nieporozumień – warknął blondyn, był wyraźnie rozgniewany.

– Nic mu nie rób. Ja… Ja go okradłam, temu się wkurzył – skłamała Klara.

– Ty go okradłaś?! – Chłopak się roześmiał. – Oj, chyba ci nie wierzę.

– Naprawdę. Był pijany i zwinęłam mu z portfela dwieście złotych. Nie mamy kasy, więc jak nadarzyła się okazja… – Klara łgała jak z nut.

– No nieźle. Brawo, mała, frajerów trzeba skubać – pochwalił chłopak, szczerząc zęby na całą szerokość twarzy. – I wozi się limuzyną i za dwa krzyże robi taką aferę? Totalny zjeb – dodał.

Dziewczyna ucieszyła się, że uwierzył. Bała się, że jak coś stanie się Markowi, ona będzie ponosić konsekwencje, a po ostatnim ataku Klara bardzo się go bała. I już nawet nie samej przemocy seksualnej, bała się, że mężczyzna się rozgniewa i zadzwoni do Kamila. Nie wyobraża sobie, żeby po roku spokoju miała od początku przeżywać to samo piekło. To już chyba wolałaby z Markiem…

Spojrzała na Krystiana – gapił się na nią na wskroś.

– O czym tak myślisz? Wiesz, jaką miałaś minę? Mogłem zrobić zdjęcie, miałbym na pamiątkę. – Dowcipkował chłopak. – I wieczorem bym się do niego… – Zaśmiał się.

Klara się zawstydziła, tekst był dojść bezpośredni.

– Wrzuć na luz, tak sobie pierdolę – rzekł blondyn, obejmując nastolatkę.

Cała się napięła, nie lubiła męskiego dotyku.

 

– Chcesz już iść – stwierdził Krystian.

– Matka jest podpita, wolę być w domu – przyznała Klara.

– Masz coś na koncie w telefonie?

– Piętnaście groszy.

Krystian wyjął z kieszeni dziesięć złotych i podał nastolatce.

– Masz, doładuj, w razie przypałów w domu będziesz miała jak zadzwonić.

– Ale... ale ja sobie załatwię na doładowanie – bąknęła zakłopotana dziewczyna.

– Dobra, nie pierdol – rzucił chłopak i wcisnął banknot w kieszeń nastolatki. – I teraz już możesz spadać.

– Dzięki.

 

– Klaruś, chodź no tu, kochanie! – krzyknęła matka, była już w stanie wskazującym.

– Czego?! – Nastolatka zawisła w progu salonu.

– Kochanie, skoczysz do sklepu? – Poprosiła kobieta.

– Że co?! Ja mam iść dla ciebie po alkohol?! Chyba cię pogrzało! – Klara się zdenerwowała.

– Nie, po papierosy.

– To nie mogłaś powiedzieć pół godziny temu?

– Nie wiedziałam, że wychodzisz.

Nastolatka ciężko westchnęła, wzięła od matki pieniądze i wyszła. Krystian już jej nie zaczepiał, pomachał tylko dziewczynie, krzycząc wesołe: „co tak biegasz w kółeczko?!”.

Szybko załatwiła sprawę i zamknęła się w pokoju, chcąc skończyć zimną już kawę. Pomyślała o pamiętniku, nie miała jednak nastroju na wywalanie z siebie smutków. Siedziała, gapiąc się w ścianę i powoli zaczęło jej się nudzić. W tej chwili pomyślała, że szkoda, że nie zna adresu Darii, że mogłaby pójść do niej i wyciągnąć ją z domu na jakiś spacer. Pożałowała też, że uciekła od Krystiana, w końcu nie było tak źle.

Nie wiedząc, gdzie wleźć i co ze sobą zrobić, poszła do salonu i włączyła telewizor. Nic ciekawego jednak w nim nie było, nakryła więc kocem śpiącą już matkę i wróciła do siebie. Znów chwyciła książkę…

 

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Klara od razu pomyślała o Leszku, ruszyła się więc leniwie, lecz gdy tylko uchyliła skrzydło, stanęła jak wryta, a ciało oblał zimny pot.

– Cześć. Mogę wejść? – zapytał uprzejmie Marek, jakby sytuacja z napaścią i wykorzystaniem dziewczyny w ogóle nie miała miejsca.

Blondynka stała jak zamurowana, czując, jak nogi jej miękną.

– Jest matka? Muszę z nią porozmawiać – kontynuował mężczyzna.

– Matka śpi – wydusiła w końcu Klara, myśląc tylko: „nie wchodź do środka”.

– To porozmawiam z tobą – oznajmił Marek i bezczelnie wepchnął się do mieszkania.

– Ale…

– Gdzie możemy usiąść? – zapytał sucho mężczyzna, bawiąc się kluczykiem od samochodu. – Może tu? – dodał i wszedł do pokoju nastolatki.

Po chwili już siedział na łóżku, uśmiechając się dziwnie.

– Czego ty ode mnie chcesz? Matka jest w domu i w każdej chwili może się obudzić. – wyjąkała Klara, usilnie próbując zapobiec kolejnej napaści.

– Matka mi nie przeszkadza, przecież dobrze się znamy – stwierdził Marek, wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie i z tego, jak gładko udało mu się wtargnąć do mieszkania dziewczyny i ją zastraszyć. – Siadaj. – Poklepał miejsce obok siebie.

– Postoj…

– Siadaj!

Przestraszona Klara usiadła dobry metr od faceta.

– Bliżej!

Przysunęła się i natychmiast została objęta w pasie.

– No to jak? Kiedy mi w końcu wynagrodzisz te sto pięćdziesiąt kawałków? Tatuś uciekł, a to niemała kwota. Wiesz… dziwki biorą po trzysta złotych za numerek, więc chyba spędzimy razem trochę czasu – wyjechał obłudnie mężczyzna, mocniej przytulając nastolatkę.

Tej już ręce się trzęsły i była cała mokra. Oczami wyobraźni zobaczyła właśnie, jak leży na łóżku w jakimś obskurnym hotelu, a Marek wsuwa się w nią agresywnie, sapiąc ciężko i powodując okropny ból. Nie rozumiała także jego zachowania, to był człowiek zupełnie inny niż ten, którego znała.

– Młokosie, odpowiesz mi? – Pogłaskał ją po policzku.

Dziewczyna nie mogła wydusić słowa, całe powietrze uciekło z jej wnętrza. Mężczyzna widząc, że nastolatka milczy, chwycił ją za pierś. Natychmiast odepchnęła jego rękę.

– Wiesz? Chyba jednak tęsknisz za bratem. Dłużej czekać nie będę, dzwonimy – rzekł Marek i wyjął telefon. – A kasa? Trudno, zarobię kolejną.

– Nie dzwoń! – Zatrwożona Klara złapała dłoń mężczyzny.

– Miałaś swoją szansę – stwierdził Marek i wybrał numer.

Rozłącz się, błagam. Czemu ja jestem taka głupia? – Panikowała dziewczyna, czując, że teraz jednak zadzwoni.

– Nie dzwoń – powtórzyła Klara, uderzając w płacz.

– Halo? – Rozbrzmiało w komórce.

– Pan Kamil Wilk? – zagadał Marek.

– Tak, o co chodzi?

– Czy jest bratem bratem Klary?

Dziewczyna uważnie słuchała rozmowy, czując, jak robi jej się coraz bardziej słabo. Miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Była pewna, że dziś będzie miała nieproszonego gościa.

– Tak, a o co chodzi? Co z Klarą? – zapytał Kamil, chyba był trzeźwy.

– Nie chciałby się pan z nią zobaczyć?

– Pewnie, że tak, tylko że nie ma jej w starym miejscu zamieszkania.

– Znam jej adres – oświadczył Marek.

Klara trzęsła się już cała i coraz ciężej łapała powietrze, czując, jak palące gorąco oblewa całe jej ciało.

– Adres? A kim pan jest?

– Nieważne.

– Będziesz grzeczna? – Marek spojrzał na nastolatkę, zasłaniając mikrofon w urządzeniu.

Przytaknęła głową.

– Odezwę się jeszcze – rzucił mężczyzna, zakończył połączenie i ponownie złapał pierś dziewczyny, tym razem pod ubraniem.

Klara wlepiła wzrok w ścianę, próbując się wyłączyć, a dłoń rzetelnie pracowała, przechodząc z jednej piersi na drugą.

– Masz świetne ciało – pochwalił Marek, wyjmując dłoń spod bluzki. – No więc? Kiedy się pobawimy?

Klara milczała.

– No dobrze, to skoro nie wiesz, to może dzisiaj? – zaproponował facet i rozpiął guzik w spodniach dziewczyny.

Ta bała się zareagować. Z dwojga złego wolała już Marka niż Kamila, Marek przynajmniej nie będzie jej bił. Chyba.

Ręka wjechała pod bieliznę, wywołując na ciele nastolatki zimny dreszcz. Po chwili ujął brodę dziewczyny i przywarł ustami do jej warg. Całował ją agresywnie, nachalnie, ewidentnie napalił się na nastolatkę. Klara wymuszenie odwzajemniła pocałunek, prosząc losu, aby szybko kazał zrobić jej to, co ma zrobić i zniknął.

– Do dzieła, mała – nakazał mężczyzna i chwycił dłoń dziewczyny…

 

Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, dziewczyna wróciła do sypialni i uderzyła rozpaczliwym płaczem. Wiedziała, że teraz już jej się nie upiecze i będzie musiała spełniać wszystkie zachcianki faceta. A jeśli zrobi to brutalnie? Długo czeka, na pewno nie będzie delikatny. A jak przyjdą mu do głowy jakaś seksualne dewiacje? I co, jak będzie chciał codziennie? – Biła się z myślami, psychicznie przygotowując się na zbliżenie. Nie uprawiała jeszcze seksu, więc strach był w pełni uzasadniony. Do tego widziała, jaki był pobudzony, czuła, że to będzie droga przez piekło.

Przypomniał jej się też Kamil i słowa: „Zerżnąłbym cię, ale że jesteś moją siostrą…”, ten perfidny chichot i poalkoholowy chuch. Nigdy nie zapomni, jak wmuszał w nią wódkę, twierdząc obłudnie, że jak się napije, będzie łatwiej. A potem się przyzwyczai. Pamięta, jak wyczekiwała, kiedy w mroku otworzą się drzwi, jakim stanie będzie i czy skończy się tylko na tym, na czym zawsze się kończy, czy będzie chciał coś więcej. I te wszystkie policzki, przypalanie papierosem, wykręcanie rąk oraz straszenie i szantaż, że jak będzie podskakiwać, odda ją kolegom. Jego otoczenie to bandyci i recydywiści, Klara była przekonana, że gdyby tylko chcieli, zgwałciliby ją beż żadnych skrupułów i jeszcze pochwalili się tym kolegom.

Kamil również był kompletnie zdeprawowany, nie obchodziło go rodzeństwo i to, czy naćpany i pijany nie zrobi im przypadkiem krzywdy. Patryk, o dwa lata starszy brat dziewczyny raz próbował postawić się chłopakowi, lecz skończyło się to tak, że Kamil pobił go prawie do nieprzytomności i jak gdyby nigdy nic, poszedł sobie na imprezę. Matka do tej pory nic nie wie, rodzeństwo bało się jej powiedzieć. Wiedzieli, że gdy kobieta interweniuje i Kamil będzie miał kłopoty, zemści się i będzie jeszcze gorzej. Towarzystwo miał nieciekawe, większość jego znajomych była karana za poważne przestępstwa, na domiar tego sam był bardzo agresywny i zaczepny, to był dobry argument, żeby trzymać język za zębami.

Nie wiedziała, jak sobie teraz poradzi. Bała się, że jak zrobi coś nie tak, coś, co nie spodoba się Markowi, on naprawdę poda chłopakowi jej adres. Klara nie miała pojęcia, dlaczego matka nie wysłała mu go do więzienia. Przewidywała, że po prostu o tym nie pomyślała. Zdawałoby się, że zapomniała o synu, bo nawet go nie wspomina, aczkolwiek Klara wiedziała, że gdyby Kamil pojawił się na horyzoncie, przyjęłaby go z otwartymi rękoma. Chłopak od zawsze chodził własnymi drogami, rzadko bywał w domu, dlatego też pewnie pani Krystyna nie wpadła na to, że wypadałoby wysłać mu nowy adres. To było Klarze bardzo na rękę, cieszyła się, że matka nie wspomina o Kamilu, teraz jednak spokój zakłócił jej Marek.

Włączyła telefon, chcąc zadzwonić do przyjaciółki, po chwili się jednak rozmyśliła. Doszła do wniosku, że mimo że chciałaby się komuś w końcu wygadać, wstydzi się.

Płakała bardzo długo, nie mogąc się pozbierać, w końcu rozbolała ją od tego wszystkiego głowa. Zasnęła.

 

Obudził ją ponowny dźwięk telefonu. W domu znowu panowało jakieś zamieszanie. Zignorowała to, gdyż od samego przebudzenia w głowie od razu stanęły jej dwie osoby – Marek i Kamil. Sprawdziła komórkę, lecz i i tym razem nie znała numeru. Może to Daria? – Pomyślała i przez chwilę przeszło jej przez głowę, żeby puścić sygnał, rozmyśliła się jednak. Obawiała się rozmowy z dziewczyną, wiedziała, że zaraz będą pytania dotyczące jej dzisiejszej nieobecności, i, nie daj Boże, wczorajszej wpadki. Wiedziała już, że z zarobku nici, bała się, że znowu natknie się na kogoś znajomego, a gdyby była to Wiki lub Nina, miałaby duże kłopoty.

Głosy w salonie były coraz głośniejsze, więc Klara, chcąc nie chcąc, ruszyła się w końcu z łóżka.

– Co tu się wyprawia? – warknęła, widząc podpitą matkę, kompletnie pijanego Leszka i faceta, którego już dziś widziała.

– Nic się nie dzieje, impreza – rzuciła wesoło pani Krystyna, nic sobie nie robiąc ze wzburzenia córki.

– Mamo, długo jeszcze będziesz robić z mieszkania melinę?! I może ciszej, chcesz tu zaraz policji?! – Klara podniosła głos.

– Nie ma ciszy nocnej – stwierdziła kobieta i chwyciła kieliszek.

Klarze znowu zaczęło zbierać się na płacz, tym razem ze złości.

– A czemu oni nie zaproszą cię do siebie, co?! Do cholery, znaleźli sobie knajpę?! Kurwa mać, mam tego dość, rozumiesz? Wiesz, co?! Teraz żałuję, że nie skorzystałam z propozycji Patryka i się do niego nie przeprowadziłam, tu już się nie da mieszkać – przeklinała wściekła dziewczyna i zaczęła nakładać buty.

W dupie miała towarzystwo z ławeczki, chciała się przejść i uspokoić skołatane nerwy. Sprawdziła kieszeń – klucze były na miejscu. Wyszła wściekłym żołnierskim krokiem i skierowała się do skateparku. Wiedziała, że tam będzie mogła posiedzieć w spokoju i ochłonąć.

 

Usiadła na ławce, było już ciemno. Przez chwilę doszła do wniosku, że ma ochotę na piwo, wiedząc jednak, że nie może wydawać na głupoty, zrezygnowała. Nie przepadała za alkoholem, aczkolwiek teraz nabrała na niego ochoty. Matka jest pijaczką to i córka będzie. A co! Przynajmniej wtedy będzie mi już wszystko jedno. – Odgrażała się w myślach, zła jak osa. Nie mogła pojąć, dlaczego matka sprowadza do domu nieznajomych, nigdy przecież tego nie robiła. Teraz zacznie już pić na dobre. – Pomyślała dziewczyna, czując, że przez to wszystko będą kłopoty.

Znów przypomniała sobie Kamilu, miała jakieś nieodparte wrażenie, że ich odwiedzi. W tej chwili nabrała sobie do głowy, że wróci do domu, a on już tam jest i pije z matką, urabiając kobietę, aby, jak zawsze, stanęła po jego stronie. Był bardzo dobrym aktorem, do tego bardzo szanował kobietę, dlatego zawsze był przy niej grzeczny i niewinny. Marek też powrócił, dziewczyna była pewna, że jutro zadzwoni i zabierze ją w jakieś obskurne miejsce. Najpierw się napiję, na pewno mi nie odmówi. – Kombinowała nastolatka, mając nadzieję, że po wódce nie będzie tak bolało. Ale przecież to nic takiego, to tylko seks. Powiem mu, że jestem dziewicą i żeby był delikatny. – Obmyślała plan. Na nic się to zdało, nadal bała się współżycia.

 

Siedziała tam dobrą godzinę, dołując się, w końcu nadszedł czas na powrót do domu. Wolała jednak przypilnować matki, aby nie narobiła komedii. Zbliżała się cisza nocna, a impreza dopiero się rozkręcała, chciała więc być na miejscu i mieć na wszystko oko.

Weszła do salonu – nikogo już nie było, lecz pani Krystyna nie spała, tylko siedziała z piwem w ręku. Była już pijana.

– Klara, kochanie, gdzie chodzisz? Już późno – wystękała.

W dupę chodzę. – Burknęła bezgłośnie dziewczyna i zabrała się za porządki. Miała już powyżej dziurek w nosie sprzątania po pijakach, nie mogła jednak darować, widząc taki chlew.

Doprowadziła stół do pierwotnego wyglądu, pozmywała naczynia, których znów w zlewie zgromadził się cały stos i walnęła się na łóżko. Była już tak umęczona i fizycznie, i psychicznie, że chciała zasnąć i już się nie obudzić. Przez chwilę przeszło jej też przez myśl, żeby się po prostu zabić, wiedziała jednak, że nie będzie miała odwagi. Nieraz już miała takie plany, lecz zawsze tchórzyła. Marek i Kamil nie zniknęli, zanim zasnęła, dręczyli ją do późnych godzin nocnych.

 

Rzuciła plecak w przedpokoju, weszła do salonu i zamarła.

– Cześć, siostra – rzucił rozradowany Kamil, popijając piwo. Jak zwykle był nietrzeźwy.

Obok niego siedział nieciekawie wyglądający, wielki jak góra typ i palił papierosa. Dziewczynę zmroziło.

– No co, nie przywitasz się? – Kamil uśmiechnął się szeroko.

– Gdzie mama? – Zapytała spłoszona dziewczyna, nie widząc kobiety.

– Śpi. – Chłopak wskazał głową pokój obok. – Chodź, pogadamy – Kiwnął na nastolatkę.

– Ale… ale ja muszę jeszcze iść do sklepu. Zaraz wracam – mruknęła Klara i chciała wyjść z domu, zatrzymał ją jednak przed drzwiami.

– Gdzie, kurwa? Pozwoliłem ci wyjść? – warknął, mocno ściskając ramię siostry.

– Puść, to boli – wydusiła.

– Idź i siadaj, Bolo chce cię poznać – oznajmił chłopak, uśmiechając się dziwnie i pchnął dziewczynę w stronę salonu.

Przerażona blondynka przysiadła na samym końcu kanapy, jak najdalej od nieznajomego.

– Pokazałem mu twoje zdjęcie i chłop się strasznie napalił. Obiecałem mu randkę, więc bądź tak miła i porozmawiaj z kolegą. Wiesz…? Sporo moich ziomków chce cię poznać, w końcu wyrosła z ciebie niezła dupa. – Zaśmiał się szyderczo Kamil.

Bolo szarpnął Klarę za rękę, przysuwając do siebie. Do tej pory nie odezwał się ani słowem. Otulona zgrozą nastolatka cała zesztywniała, błagając w duchu, żeby nic jej nie robił. Nieznajomy nie czekał, od razu wsadził rękę po bluzkę blondynki, ściskając lewą pierś. Był bardzo niedelikatny. Chciała odepchnąć dłoń napastnika, lecz po chwili już leżała na łóżku, przyciśnięta ciężkim ciałem olbrzyma.

– Ma…! – Chciała zawołać rodzicielkę, szamocząc się, lecz szybko zatkał jej usta, rozpinając spodnie dziewczyny.

Ręka schowała się pod bielizną…

 

Zerwała się na łóżku, oblana potem. Od razu poczuła rozżalenie, sen był bardzo realny. Nie wytrzymała i znowu się rozpłakała, choć, zdawałoby się, w ciągu ostatnich godzin powinna była już wyczerpać limit. Łkała cicho, ciężko łapiąc powietrze, upiorny obraz koszmaru uparcie stał w jej głowie, nie chcąc zniknąć.

Mogę? – zapytał Paluch, jeden z kolegów Kamila, zakładając rękę na ramię Klary.

Był równie agresywny i cyniczny jak brat dziewczyny, na domiar złego zawsze kleił się do nastolatki, czego dziewczyna bardzo się bała.

– Śmiało – odparł szatyn, śmiejąc się beztrosko.

– No, milejdi, porozrabiamy? Pokażę ci, od czego wzięła się moja ksywka – rzucił wesoło oprych i już chciał rozpinać spodnie nastolatki.

– Stój, żartowałem! – wyskoczył Kamil, zaśmiawszy się jeszcze głośniej…

Wspomnienie nadeszło znienacka i wywołało jeszcze większy smutek. Dobrze pamięta, jak nieraz tak głupio zabawiali się jej kosztem, nastolatka nigdy nie mogła być pewna, jak ta zabawa się skończy i czy jej w końcu nie zrobią czegoś gorszego. I to w kilka osób.

Płakała bardzo długo i nawet, gdy trochę ochłonęła, sen nie nadchodził. Kręciła się, wierciła, lecz znęcające się nad nią myśli nie pozwalały jej odpłynąć. Zasnęła dopiero, gdy na zewnątrz robiło się już jasno.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Skończyłam... w sensie ten rozdział
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Już końcówka, a pomysłów na dalszy ciąg niezbyt wiele. Ale to nic, najwyżej skończę w 2030... jak dożyję. 😩 Fajnie, że jesteś.😁
  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    ZielonoMi, jestem pewna, że dasz radę, tym bardziej że dobrze prowadzisz akcję, wyobraźni Ci nie brak...
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Grafomanka Teraz właśnie brak; jak idzie, to gonię jak szalona, jak zastój, to po całości. To denerwuje.
  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    ZielonoMi, odczekaj trochę, nerwy nie sprzyjają tworzeniu
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Grafomanka Czasem sprzyjają, zawsze można wyżyć się na bohaterce. xd
  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    ZielonoMi, mi tam w nerwie, tylko złośliwe wierszyki wychodzą, więc coś tam się da, ale czy to dobre, to już inna kwestia...
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Grafomanka Wierszyki swoją drogą, tez tak czasem mam.
  • maciekzolnowski 7 miesięcy temu
    "Miała ciężkie ciało ciężko, czuła się" - coś tu nie tak.

    Spoko, całości nie dałem rady przeczytać, ale pisać umiesz, tyle Ci powiem.
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Poprawione. Dzięki za czujne oko i za komentarz. Pozdrawiam.
  • Margerita 5 miesięcy temu
    Oj Daria, Daria powinnaś się wstydzić za siebie
  • ZielonoMi 5 miesięcy temu
    Przecież to Daria, w dupie ma wszystkich.🤣 Ale ją
    lubisz. ;)
  • Margerita 5 miesięcy temu
    ZielonoMi tak lubię

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania