Poprzednie częściNiepokorna – prolog

Niepokorna cz.3

KLARA

 

Zadzwonił dzwonek, więc dziewczyna niechętnie podniosła tyłek, nadal pisząc zadanie, które było już prawie skończone. Gdyby dali jej jeszcze dosłownie pół minuty, minutę, napisałaby wszystko. Cóż za chamska złośliwość losu!

– Proszę oddać kartki! – zagrzmiała profesorka, więc Klara, chcąc nie chcąc, odłożyła długopis.

Po chwili Daria odebrała jej pracę i szybciej niż strzała pomknęła do nauczycielki. Klara spakowała masę rzeczy, czyli długopis i ołówek, i ruszyła do wyjścia. Nagle usłyszała, że sąsiadka z ławki została zatrzymana i ogarnęła ją niepewność, bała się iść sama. Nikt nie mógł jednak zostać w klasie, kontynuowała więc powolną podróż w towarzystwie kilku osób.

– Nie rozpychaj się! – syknęła Wiki, mocno szturchając nastolatkę w samym progu.

Klara odniosła wrażenie, że dziewczyna na nią poluje, bo dlaczego wyszła jako jedna z pierwszych, a nadal tu jest? Od razu się wystraszyła i odwróciła w stronę Darii, lecz ta stała do niej plecami, wysłuchując wykładu „Rudej" – to nie był dobry znak.

– Idź, przygłupie, blokujesz przejście – rzuciła Nina i wypchnęła dziewczynę z klasy.

Klara chciała zatrzymać się przy sali i poczekać na nową koleżankę, lecz Wiki z zaskoczenia agresywnie wzięła ją pod ramię, mocno zaciskając uścisk i po chwili chwycono ją pod drugie.

– Chodź, pogadamy – burknęła szorstko i z pomocą Niny zaczęły ciągnąć dziewczynę w stronę końca korytarza.

Jej głos nie oznaczał nic dobrego, był zawzięty, wredny i zimny, emanując złowrogą nienawiścią.

– Puśćcie mnie. – Spanikowała blondynka, próbując się wyszarpnąć, lecz dziewczyny trzymały ją bardzo mocno.

Mimo sprzeciwu nadal szła do przed siebie, lecz już się nie wyrywała, przecież i tak nie dałaby rady im dwóm. Szły we trójkę pod ręce i mimo iż bardzo widoczne było, że Klara idzie wbrew własnej woli, żaden z uczniów nie zareagował.

– Czego wy ode mnie chcecie? – zapytała chrapliwie, już nie wystraszona a przerażona.

– Zamknij dupę i ruszaj się, nie ma czasu! – fuknęła Wiki, która o wiele bardziej niepozytywnie, niż Nina nastawiła się do Klary.

Szły środkiem korytarza, lecz i w tym przypadku uczniowie nie interweniowali, omijali tylko dziewczyny, idąc pod ścianami.

– Zostawcie mnie, czego wy chcecie? – ponowiła Klara, bojąc się coraz bardziej.

Nie miała pojęcia, gdzie idą i co ją czeka, nie znała przecież dziewczyn i nie wiedziała, na co je stać. Po dzisiejszych wydarzeniach domyślała się jednak, że są z nich niezłe, wredne suki, a takich dziewczyna od zawsze się bała. Nie wiedziała, co robić, w starej szkole nigdy nie miała takich problemów, od zawsze była lubiana i z każdym potrafiła się dogadać.

Doszły do szatni i wtedy przyśpieszyły kroku. Było tam kilku uczniów, lecz większość siedziała w boksach, one natomiast szły wzdłuż nich do końca podziemi, w kierunku ciemnego jak smoła miejsca.

– Puśćcie mnie! – Teraz Klara zaapelowała już głośniej, prosząc losu, aby ktoś coś zrobił.

Nikt jednak nie zwracał na nie uwagi, a sama wstydziła się poprosić o pomoc, uważała, że to wielka lipa. Była nowa w tej szkole i nie chciała już w pierwszym dniu wyjść na ofiarę losu i żeby pomyśleli, że od razu zrobiła coś, przez co jest już nielubiana i przy okazji narobiła sobie wrogów

– Kurwa, brudasko, zamknij się i nie rób przypału! – Wiki mocno ścisnęła jej ramię.

Dziewczyna miała krzepę, Klara dotkliwie poczuła ten uścisk. Były już przy końcu długiego chyba na kilometr korytarza i zrobiło się ciemno jak w grobie, ostatnie lampy zostały hen, hen za nimi. Blondynka szła w ciszy, lecz serce waliło jej jak młotem i modliła się, aby zadzwonił zbawicielski dzwonek. Już dawno pożałowała, że nie zrobiła nic, aby uniknąć towarzyszenia Darii; teraz, gdyby mogła, zrobiłaby wszystko, żeby cofnąć czas. Nie spodziewała się, że Wiki jest do tego stopnia zazdrosna o koleżankę że połączy siły z dziewczyną, której ewidentnie nie lubi. Ale to nie koniec, bała się także i Niny, wiedziała, że takie zadufane w sobie narcystyczne panienki robią z siebie lalunie na pokaz, ale co do czego, może im nieźle odwalić. Mają za mocno rozparte ego i na pewno nie odpuszczą nadarzającej się okazji, aby pokazać, co to nie one.

Na końcu mrocznego holu skręciły za boczną ścianę i podeszły jeszcze kawałek, zatrzymawszy się przy obskurnie wyglądających drewnianych drzwiach.

– I co, szmato?! – syknęła Wiktoria, mocno odepchnąwszy blondynkę, która bez trudu uderzyła plecami o ścianę.

Klara milczała, wciąż z nadzieją wyczekując upragnionego dzwonka.

– No co, kurwa, odebrało ci mowę?! Na lekcji było ci tak wesoło! – grzmiała brunetka.

Nina nadal się nie wtrącała, chichotała tylko. Blondynka nie otwierała ust, wiedziała, że czego nie powie, dziewczyny i tak zrobią swoje.

– Gadaj, suko, bo ci wpierdolę! – zawyła Wiki i z całej siły huknęła nastolatkę po twarzy, po czym natychmiast chwyciła ją za włosy i pociągnąwszy za nie mocno, odchyliła głowę dziewczyny, unosząc do góry jej podbródek.

Zadzwonił dzwonek i Klara się ożywiła, lecz Wiki wciąż nie puszczała dziewczyny.

– Spokojnie, jest koniec roku, możemy się spóźnić, nie? – oznajmiła, spoglądając na koleżankę.

– Jasne, w tej sytuacji mogę się poświęcić. – Zaśmiała się Nina i nadzieja Klary migiem umarła śmiercią naturalną. – Ty! Wiesz? Ale może jej nie dotykaj? Nie wiadomo, czy się dzisiaj umyła. – Nina przyłączyła się do „zabawy".

– Ja też mogę się poświęcić. – Prychnęła ironicznie Wiktoria.

– Ej, myłaś się? – zapytała Nina, obłudnie obwąchując szyję Klary. – Oj, chyba nie, wali trupem. – Chichotała.

– Bo ona, jeśli będzie fikać, już niedługo będzie trupem, więc już teraz chce dostosować się do sytuacji – ironizowała wesoło brunetka, po czym ponownie spojrzała w oczy zmęczonej już nastolatce.

– Więc jak, pytałam o coś. – Wznowiła dręczenie, wzmacniając uścisk, lecz już się nie śmiała. – Co? Myślisz, że znalazłaś sobie obrończynię? Frozi się popisuje, pobawi się tobą i wywali na ciebie. Ona nie zadaje się z takim śmietnikiem – drwiła.

Klara mimo bólu nawet nie pisnęła, załzawiły jej tylko oczy. Wiki wciąż trzymała jej włosy i za moment, bez zbędnych ceregieli, uderzyła jej głową o ścianę. Ból zebrał na sile, lecz blondynka wciąż trzymała w sobie płacz, który już wisiał na włosku.

– Czekam! – ponaglała Wiktoria, jeszcze mocniej ciągnąc włosy koleżanki.

– Przecież to nie ja z nią usiadłam, jeśli o to ci chodzi – wymamlała rozpaczliwie ofiara, starając się zrobić to najłagodniej, jak umiała.

– Ty myślisz, że mi chodzi o nią? – Zaśmiała się fałszywie napastniczka, próbując ukryć łgarstwo, lecz Klara dobrze wiedziała, o kogo chodzi. – Panoszysz się po naszej klasie? – Wiki pociągnęła włosy dziewczyny jeszcze agresywniej, jej głowa zdawała się być już maksymalnie zadarta do tyłu, co musiało wywoływać niemałe cierpienie.

– Ty, powoli, bo zrobisz jej krzywdę i będziemy miały przypał – skarciła brunetkę Nina.

– A niech tylko spróbuje sprzedać, to ją, kurwa, zajebię! – odgrażała się Wiki, puściła dziewczynę i pchnęła plecami w stronę koleżanki. – Trzymaj ją – nakazała i Nina w okamgnieniu objęła Klarę w pasie.

Wiktoria już dobierała się do spodni koleżanki, lecz spanikowana nastolatka nie wiedząc, co chce jej zrobić, zaczęła mocno się wyrywać i brunetka miała spore problemy z dostaniem się do jej kieszeni. Wkurzona niepowodzeniem ponownie chwyciła ją za włosy i znów mocno wykręciła głowę dziewczyny, wtedy Klara się uspokoiła i brunetka bez problemu wyjęła jej komórkę.

– Zostaw ten telefon! – zagrzmiała niespodziewanie Klara i jak dzika zaczęła machać przed sobą nogami, desperacko usiłując uwolnić się z uścisku Niny.

Rozmachała się nimi tak sumiennie, że po chwili trafiła Wiktorię w podbrzusze i to chyba dość mocno, bo dziewczyna od razu się cofnęła, pochylając się lekko.

– O ty szmato! – Poniesiona urażoną dumą Wiki odwinęła się i z całej siły łupnęła Klarę pięścią w brzuch.

Nastolatka sapnęła przejmująco i natychmiast zgięła się w pół. Nina w dalszym ciągu nie zwalniała uchwytu, wręcz przeciwnie, ścisnęła ją jeszcze mocniej.

– Ty ruro, popamiętasz mnie za to, rozumiesz! – zawyła rozjuszona Wiki, po raz trzeci złapała dziewczynę za włosy, skręciła jej głowę niemal do samej ziemi i zadała kolejny cios.

Teraz Klara już głośno jęknęła, wydając z siebie ciężki wydech.

– Zostaw już. – Zareagowała w końcu Nina, nie spodziewając się chyba, że brunetka aż tak się rozszaleje.

Przecież miały ją tylko nastraszyć...

– Puść ją – nakazała Wiki i gdy tylko Nina uwolniła Klarę, ta momentalnie przykucnęła przy ziemi, trzymając się za żołądek – Patrz! – Zaśmiała się Wiktoria, pokazując koleżance ledwo zipiącą, starą i dość śmieszną jak na obecne czasy komórkę.

– Zostaw mój telefon, proszę cię, ja muszę mieć telefon – błagała Klara, która bała się już walczyć.

– A po co ci taki złom?

– Proszę cię, ja muszę mieć telefon.

Nie chciała wtajemniczać ich w swoje problemy, wiedziała, że nie dość, że ją wyśmieją, to na dodatek zaraz będzie wiedziała cała szkoła, dlatego też na tym zakończyła tłumaczenie się.

Nadal siedziała w przysiadzie, a brzuch pulsował nieprzyjemnym bólem. Zamilkła, nie chciała, aby jeszcze bardziej ją pobiły i nie wiedzieć czemu, pomyślała w tej chwili o Darii i o tym, co robi.

– Patrz, jaka grzeczna się nagle zrobiła – szydziła brunetka i nie patrząc na prośby Klary, po chwili z całej siły rzuciła komórką o ziemię.

Ta trzasnęła głośno, rozsypując się w drobny mak. Bateria i kawałki panelu porozwalały się wszędzie dookoła.

– Widzisz, jaka dobra ze mnie kumpela? Zrobiłam ci wielką przysługę. Teraz będziesz musiała kupić drugi telefon, taki,. który na pewno będzie już działał. Powinnaś mi podziękować – ironizowała Wiki.

Klara milczała, lecz jej oczy zrobiły się już czerwone. Wiktoria widząc, że dziewczyna milczy, przykucnęła, złapała ją za szyję i brutalnie powaliła na ziemię.

– Co mówiłam? – warknęła, dusząc koleżankę.

– Dziękuję – wydusiła zrezygnowana blondynka, wiedziała, że jak nie będzie współpracować, to to piekło nigdy się nie skończy.

– I słuchaj, kretynko. Jeśli piśniesz choć słówko, będzie z tobą źle albo jeszcze gorzej, rozumiesz?! – zagroziła Wiktoria.

Klara natychmiast pokiwała głową, była już wykończona i fizycznie, i psychicznie.

– Dobra, idziemy – rzekła spokojnie do Niny i bez jakichkolwiek emocji i obaw o zdrowie nowej uczennicy, powoli się oddaliły.

– I pamiętaj, brudasko! Nie masz już życia w tej szkole! – dodała Wiki, odwracając się i wystawiając palec, po czym obie panie w okamgnieniu zniknęły z pola widzenia nastolatki.

Klara powoli podniosła się z podłogi i zaczęła zbierać szczątki telefonu. Była w niemałym szoku, nadal nie mogąc uwierzyć, że te dziewczyny stać było na tak agresywny atak. Nie ma szkoły, w której nie byłoby niesnasek, gróźb i wyśmiewania się, ale to?

Zebrała wszystko i załamana zniszczonym telefonem, przysiadła na stojącej obok ławeczce. Bardzo chciało jej się płakać, lecz nie zrobiła tego, musiała zająć się komórką. Brzuch przestawał boleć, co dawało ogromną ulgę, lecz rozsypane w drobne części urządzenie dołowało dziewczynę do granic. Drżącymi już mocno rękoma podjęła próbę złożenia panelu, lecz ten był zbyt mocno zniszczony. Z dwóch jego części zrobiło się pięć części, znajdująca się w środku telefonu płytka także pękła na pół, natomiast ekranik był tak strzaskany, że nawet, jakby udało jej się go złożyć i jakimś cudem zadziałał, i tak nic nie zobaczy.

W głupiej nadziei wciąż bezsensownie męczyła się z urządzeniem, zastanawiając się przy okazji, ile minut lekcji zostało i jak wytłumaczy swoją nieobecność. W tej chwili przestraszyła się Darii i pytań, które być może zacznie zadawać, przecież nie było jej na lekcji w tym samym czasie co dziewczyn.

– Kurwa – mruknęła płaczliwie, machając ze złością telefonem, który mimo jej usilnych starań nadal złośliwie nie chciał współpracować.

Była już całkowicie załamana i zrezygnowana. I co ja teraz zrobię? – pomyślała zrozpaczona, lecz wciąż irracjonalnie walczyła, wiedząc jednocześnie, że to nie ma najmniejszego sensu.

– Ej! – Nagle usłyszała nad sobą głos Darii i poderwała się na ławeczce, totalnie przerażona jej obecnością.

– Co się stało?

 

DARIA

 

Szli bardzo wolno, wręcz wolniusieńko, z daleka obserwując, czy pilnująca szatni baba jest już w swojej kanciapie czy też nie. Znali jej wredny, nadgorliwy charakter i wiedzieli, że gdyby ich tu zastała, mieliby niemałe kłopoty. Poruszali się jak koty, nie wydając nawet najmniejszego szmeru, co tłumaczyłoby, dlaczego Klara ich nie usłyszała.

– Frozi, niech nic głupiego nie przyjdzie ci do głowy! – ostrzegł nagle niemal szeptem Maks, wciąż bacznie przyglądając się oryginalnej minie szatynki, którą Klara też już dawno zauważyła.

Daria milczała, spoglądała tylko co chwila na koleżankę, która dreptała wystraszona, modląc się prawdopodobnie, aby znowu nie zaczęli wypytywać.

– Frozi! – naciskał chłopak, bardzo dobrze znając kumpelę i jej ostrzegawcze wyrazy twarzy, a ten zdecydowanie nie wróżył nic dobrego.

Daria nie odpowiedziała, tylko zatrzymała się przy boksie swojej klasy i jak żuraw wyciągnęła szyję, próbując dostrzec, czy magazynek szatniarki nadal jest zamknięty.

– Ile do dzwonka? – zapytała.

– Osiem minut. Frozi... – dopytywał zaniepokojony się Maks, widząc, że nachyliła się do zamka i ogląda go z dziwnym zainteresowaniem.

– Idź, stań przy wejściu, będziesz słyszał, czy złazi z góry – poprosiła, grzebiąc się sumiennie po kieszeniach i zupełnie ignorując jego obawy. – Kurwa! – zaklęła soczyście, nadal przetrzepując spodnie, po czym demonicznym wzrokiem spojrzała na Klarę. Tą z miejsca wygięło, takiej miny u koleżanki jeszcze nie widziała. Nie wyrażała ona gniewu czy smutku, tylko jakąś dziwną niewytłumaczalną determinację, a w sumie to nie wiadomo, co.

– Masz pilniczek? – zapytała blondynkę ze stoickim spokojem. – I jakiś dezodorant – dodała, wsadzając palec w zamek, co wyglądało nieco głupio. Pozostali zupełnie nie rozumieli, dlaczego to robi, przecież w żadnym stopniu się on w nim nie mieścił.

– Kurwa, Frozi, co ty kombinujesz?! Idziemy na górę! – Maks się zdenerwował, o czym świadczyło nieskazitelne przekleństwo, których chłopak zazwyczaj nie używał.

Klara nie miała odwagi dyskutować, więc wedle „rozkazu" otworzyła plecak i zaczęła w nim szperać.

– Nic jej nie dawaj – rzekł chłopak, spoglądając na zegarek. – Poza tym sześć minut do dzwonka.

Blondynka wstrzymała poszukiwania, patrząc płochliwie na Darię i jej reakcję. Pogubiła się, nie wiedziała już, co robić i kogo słuchać.

– Nie mam dezodorantu – wydusiła ciężko, domyślając się, że Daria chce zrobić coś złego.

Nie chciała, aby mieli kłopoty, więc tylko to przyszło jej na myśl w kwestii powstrzymania dziewczyny, no i być może też powodzenia w przeciągnięciu jej planów do dzwonka. Poza tym przez to, co ją spotkało, okropnie bała się zemsty

– Masz, widziałam, jak grzebałaś w plecaku. No dawaj, nie ma czasu! – warknęła szatynka. – A ty idź pod te cholerne schody! – Spojrzała na Maksa z psychopatyczną miną.

– Nie.

– To bez łaski! Dawaj ten pilniczek, do cholery! – fuknęła do Klary.

Natychmiast go otrzymała, wsadziła w drzwi i po zaledwie kilku sekundach zatrzask puścił.

Chłopak z Klarą do spółki aż otworzyli usta w geście zdziwienia, widząc, jak osiemnastoletnia dziewczyna otwiera szatnię jak rasowy włamywacz, do tego bez krzty wysiłku, jakby robiła to od urodzenia.

– Dawaj dezodorant, idź do wyjścia i patrz, czy nie lezie – rozkazała Klarze, wiedząc, że ta się jej nie przeciwstawi.

Natychmiast otrzymała kosmetyk, a biedna spłoszona dziewczyna posłusznie poszła i stanęła w wejściu do szatni, oglądając się po jeszcze drodze. Daria migiem weszła do boksu i jeszcze szybciej odnalazła jasną, dość nową, bialutką jak śnieg kurtkę Niny. Krzywo uśmiechnęła się pod nosem, zdejmując ją z wieszaka, a perfidną radość wzmógł tylko fakt, że taki ciuch kosztuje około dwustu – dwustu pięćdziesięciu złotych.

– Ile? – ponowiła pytanie.

– Cztery – rzekł niezadowolony Maks, który był jednocześnie bardzo ciekaw, na jaką głupotę tym razem wpadła kumpela.

A widział już niejedno. A to pomalowanie tablicy olejną farbą w celu uniknięcia sprawdzianu, który mimo jej starań i tak się odbył, a to wylanie oleju na schodach, przez co nauczycielka złamała nogę i Daria cudem uniknęła zawieszenia, dostała tylko naganę, a najlepsze ze wszystkiego było złapanie w ubikacji wrednej nielubianej dziewczyny i przy pomocy Wiktorii obcięcie maszynką jej długich włosów na równiutką długość dziesięciu centymetrów. To im się jednak upiekło, uczennica nie miała odwagi się poskarżyć.

Już jej nie powstrzymywał, znając upartość dziewczyny doszedł chyba do wniosku, że i tak zrobi swoje, jak nie teraz, to później, bez jego obecności.

Klara stała przy schodach i nerwowo patrzyła to w górę, między poręcze, to na nowych znajomych, kręcąc się niespokojnie w miejscu. Daria była już poza boksem i zaczęła spryskiwać dezodorantem kurtkę koleżanki.

– Kurde, Frozi, co ty kombinujesz? – zapytał po raz kolejny Maks, który już nie wiedział, o co jej, do cholery, chodzi. – Nie wiem, co żeś głupiego wymyśliła, ale ci mówię, że to nie jest dobry pomysł. Ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego – dodał, widząc, że przecież nie jest normalne, aby wypryskać cały kosmetyk na jeden ciuch.

Ja ci pokażę, ty pusta dziwko! – pomyślała zadowolona szatynka.

– Pośmierdzi trochę. – Zaśmiała się do kumpla. – Ile?

– Trzy.

Po chwili dezodorant zaczął się wyczerpywać, o czym poinformował syk, który zaczął cichnąć, aby w końcu zniknąć całkowicie. Daria sięgnęła do kieszeni, w ekspresowym tempie wyjęła zapalniczkę i migiem podpaliła kurtkę, która nasączona do cna alkoholem zajęła się w okamgnieniu. Zrobiła to tak szybko, że Maks, zanim się połapał, nie zdążył już zareagować.

– Dobra, spierdalamy! – rozkazała dziewczyna, gdy już odrzuciła kurtkę jak najdalej od siebie i ruszyła w stronę schodów, zamykając po drodze zatrzaskowe drzwi boksu.

– Kurwa, Frozi! – krzyknął Maks i mimo wszystko nie ruszył za dziewczyną, tylko podbiegł do „pożaru" i zaczął zadeptywać płomień, z którego już od czasu odpalenia zaczął ulatniać się czarny śmierdzący dym.

– No chodź, zostaw to! – Natychmiast zjawiła się koło niego Daria i mocno szarpnęła go za rękę, chichocząc.

Widząc że płomień jest oporny i zdając sobie sprawę, że nie ma już ani chwili, usłuchał i pobiegł za dziewczyną. Ugasił tylko trochę, palące się na odzieży procenty nie dały się tak łatwo poskromić, a nawet, jakby to zrobił, kurtka i tak byłaby przypalona i czarna jak smoła, więc na pewno nie do odratowania.

Wbiegli na półpiętro i tu, ku swojemu wielkiemu pechowi, zderzyli się z szatniarką.

– Czemu tak biegacie? Co wy w ogóle tu robicie i co tak śmierdzi? – zapytała od razu zaniepokojona wzburzona kobieta, lecz nastolatkowie mieli w tej chwili chyba więcej szczęścia niż rozumu, bo właśnie rozległ się alarm przeciwpożarowy.

– Uciekajcie przed szkołę – nakazała zdenerwowana szatniarka i szybkim krokiem ruszyła do szatni.

Daria już nie chichotała, a rżała, wlekąc się w półskłonie za znajomymi.

– I z czego rżysz? Aleś narobiła, będzie kwas, zobaczysz! – Wkurzył się Maks.

Szatynka spojrzała na Klarę – była przerażona, a na taką przynajmniej wyglądała.

– Wyluzuj. – Rozradowana Daria objęła blondynkę, gdy już przekroczyli próg budynku.

Klara nie odezwała się słowem. Była wyraźnie zszokowana tym, co zrobiła koleżanka, do tego też bardzo zdziwiona, że miała odwagę. Teraz już wiedziała, że Daria nie należy do grzecznych potulnych dziewczynek i poczuła się nieco bezpieczniej, wiedząc, że chyba ją lubi. Mimo to nadal bała się zemsty, przecież szatynki nie będzie przy niej cały czas.

Daria kroczyła dumnie, cały czas obejmując dziewczynę i dopiero, gdy po drodze wywaliła pusty pojemnik po Nivea do kosza i gdy już stanęły na placu przed wejściem, uwolniła koleżankę.

– Frozi, kurde, no nie mogę ci darować – wyszeptał Maks. – Ja wszystko zrozumiem, ale podpalenie łacha w środku szkoły to już grube przegięcie, nie uważasz? Do tego zrobionego z jakiegoś gówna, bo taki dym i smród nie ulatnia się z porządnego materiału. – Delikatnie się uśmiechnął.

– A skąd ja mogłam wiedzieć, że pustak ubiera się w tablicę Mendelejewa? Przecież to wielka pani. Robi z siebie modnisię, katana za niemałą kasę, więc skąd mogłam wiedzieć, że będzie jarać się jak stara opona. – Cieszyła się szatynka, a myśl, jak poczuje się Nina gdy się o tym dowie, napawała ją ogromną radością i satysfakcją.

Klara zachichotała, wypowiedź Darii była dość zabawna.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Grafomanka 8 miesięcy temu
    – Puśćcie mnie! – Teraz Klara zaapelowała już głośniej, prosiła losu, aby ktoś coś zrobił. - prosiła losu dziwnie brzmi
    Mimo sprzeciwu nadal szła do przodu, - do przodu usuń

    No, sytuacja wymyka się powoli spod kontroli, ciekawe kto albo co zatrzyma ten nastoletni szał?
    Bardzo dobrze napisane 5
  • ZielonoMi 8 miesięcy temu
    Jest czwórka, jak masz chęć. Nie wyświetliło na głównej, bo się pośpieszyłam. Ogólnie te limity to jakieś jaja, kto wymyślił taką głupotę? To portal literacki, powinni dać twórcom trochę więcej luzu. Pozdro.
  • ZielonoMi 8 miesięcy temu
    Masz absolutną racje, zaraz poprawimy. Dzięki wielkie. :*
  • Margerita 7 miesięcy temu
    Żal mi Klary
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Mi też. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania