Poprzednie częściNiepokorna – prolog

Niepokorna cz.21

– Tak wcześnie ze szkoły? – zapytała ciotka, gdy tylko Daria weszła do salonu.

– Koniec roku, norma – zełgała szatynka, wciąż obmyślając plan, jak wyznać prawdę rodzicom. – Gdzie tata i Natalia?

– Poszli do sklepu, zaraz wrócą.

Daria natychmiast wyczuła szansę pozbycia się choć kawałka problemu, lecz i to nie było łatwe. Z chrzestną od zawsze dogadywała się bardzo dobrze, lecz w obecnej sytuacji rozmowa z nią nie było przyjemną perspektywą. Wiedząc jednak, że lepszej okazji może nie być, po chwili zastanowienia wzięła głęboki wdech i wydukała ciężko:

– Ciociu, pomożesz mi?

– A co ci chodzi? – Pani Wanda oderwała się od pisania.

Darię przytkało i nagle prawda za nic w świecie nie chciała wyjść z jej ust.

– Daria, coś się stało? – dopytywała kobieta, patrząc na dziewczynę zatroskanym wzrokiem.

– Wy... wywalili mnie że szkoły, pogadasz z matką? – wystękała nastolatka najszybciej, jak się dało.

Ciotka na chwilę zaniemówiła, jakby nie docierało do niej to, co właśnie usłyszała, lecz zaraz odparła:

– Daria, co ty mówisz, jak to "wywalili"?

– Normalnie. Broniłam koleżanki i trochę się zapędziłam – wyznała dziewczyna, nie patrząc na kobietę.

– Nadal nie rozumiem, wytłumacz. Mama wspominała, że jesteś nie w porządku i rozrabiasz, ale szkoła? Wytłumacz – nakazała surowo pani Wanda.

Darii momentalnie odechciało się zwierzeń i w pewnym stopniu pożałowała, że się wygadała. Głos kobiety był oschły i zimny. Czuła jednak lekką ulgę, że już ma trochę tego wszystkiego za sobą; z dwojga złego wolała już chmurną gadkę ciotki, niż wrzaski matki.

– Ciociu, zrozum, ja naprawdę nie chciałam, ale już nie wytrzymałam. Laski z mojej klasy ostro przeginają i w końcu mnie poniosło. Za dużo fikają, a ja sobie na to nie pozwolę... – zaczęła dziewczyna i pokrótce opowiedziała kobiecie przebieg wydarzeń.

Pani Wanda uważnie słuchała siostrzenicy, z każdą sekundą opowieści operując coraz to dziwniejsza miną.

– ...i takie są efekty – zakończyła Daria i wlepiła wzrok w dywan.

Nastała cisza, ciotka najwyraźniej właśnie przetrawiała to, co przed chwilą usłyszała.

– Nie, Daria, sama powiesz o tym rodzicom, trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów – stwierdziła w końcu, patrząc na szatynkę nieprzychylnie.

Daria już nic nie mówiła, wiedziała, że to nie ma sensu. Cieszyła się tylko, że ciotka jej nie poucza i nie smęci nad uchem, tego by już nie zniosła.

– Wielkie dzięki – burknęła znienacka dziewczyna, zerwała się z miejsca i zaczęła nakładać buty. Bardzo potrzebowała papierosa.

– Gdzie idziesz?! – usłyszała z salonu.

– Zapalić! – warknęła bez skrupułów nastolatka i chwyciła deskę oraz pusty plecak, aby po chwili głośno trzasnąć wejściowymi drzwiami.

No co za suka. – Chamsko podsumowała osobę ciotki i szybko zbiegła po schodach, mając nadzieję, że nie natknie się na rodzinkę.

 

Delikatnie wychyliła głowę – ekipa nadal okupowała ławeczkę, wjechała więc na dziesiąte piętro i wyszła ostatnią klatką. Szła przed siebie, samej nie wiedząc, gdzie idzie i po co. Spotykała po drodze znajomych z osiedla, lecz w tym momencie stać ją było jedynie na krótkie "siema", nie miała głowy do wdawania się zbędne dyskusje.

Odpaliła papierosa i ruszyła na drugi koniec osiedla w poszukiwaniu sklepu, w którym być może uda jej się kupić piwo. Sukces odniosła w małej spożywczej budce, gdzie stała starsza kobieta i nie zadawała zbędnych pytań. Kupiła trzy piwa i kilka minut później siedziała już na desce w skateparku, popijając. Nie miała pojęcia, jak wróci do domu, wykombinowała więc, że przeczeka do wieczora, że być może do tego czasu ciotka się zlituje i wspomni coś matce.

Wypiła jeden trunek i wskoczyła na deskę, nic innego nie przyszło jej do głowy. Odwiedziła wszystkie rampy, nieustannie krążąc myślami wokół swojej przyszłości. Była coraz bardziej na siebie wściekła, nie mogła przeboleć, że w tak durny, pochopny sposób narobiła sobie kłopotów. Pogrążona w dołowaniu się nie zauważyła nawet, kiedy wypiła wszystkie piwa i że niedługo zacznie zapadać zmrok. Telefon w tym czasie dzwonił kilka razy, lecz go również zignorowała. A pierdolę to – syknęła w myślach, wskoczyła na deskę i ruszyła w kierunku centrum. Postanowiła wrócić jak najpóźniej się da, a że zaczęła się nudzić, postanowiła pojeździć po mieście. Dochodziła osiemnasta, nadeszła więc odpowiednia pora do przejażdżki. Godziny szczytu dawno minęły i ulice opustoszały.

Gdy dotarła do centrum, było już ciemno, skierowała się więc na deptak, oświetlony dziesiątkami lamp. Tu mogła swobodnie pobawić się deskorolką.

 

Jechała wolno, przyglądając się bez zbytniego zainteresowania siedzącym gdzieniegdzie na ławeczkach ludziom, gdy nagle jej uwagę przyciągnęło coś jakby znajomego. Zatrzymała się, cofnęła kawałek i nagle stanęła jak wryta.

– Klara?!

Dziewczyna odwróciła się w popłochu, gubiąc wszystko, co miała w rękach. Daria nadal stała jak słup, gapiąc się na dziwnie ubraną koleżankę i atrybuty leżące dookoła niej.

– Kurwa, Klara, co tu się dzieje, co ty, do chuja, odpierdalasz?! – Zdenerwowana nastolatka podniosła głos, wciąż nie mogąc przyswoić szokującego widoku.

Przerażona blondynka sterczała jak rzeźba, patrząc na dziewczynę dużymi oczyma. Nawet w tym świetle widać było, że zrobiła się blada jak ściana. Daria podniosła tekturkę i przeczytała widniejącą na niej informację. Przeszedł ją lodowaty dreszcz.

– Klara – zagadała ponownie, odkładając "tabliczkę" i starając się zapanować nad emocjami.

Klara w odpowiedzi chwyciła plecak i pośpiesznie zaczęła chować do niego swoje niezbędniki. Daria stała i cierpliwie czekała. Blondynka ekspresowo pozbierała rzeczy, ręce bardzo jej się trzęsły.

– Muszę iść – wyjęczała wreszcie cicho, zapinając torbę, lecz nie zrobiła nawet kroku, bo Daria mocno złapała ją za fraki.

– Gdzie iść? Nigdzie nie pójdziesz – warknęła. – Do cholery, dziewczyno, co ty tu robisz, żebrzesz tu? – syczała, samej powoli gubiąc się w sytuacji. Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje, że Klara, że ona...

– Puść mnie – wyjąkała dziewczyna, nie patrząc na szatynkę.

– Chodź, pogadamy – nakazała sucho Daria, chwytając deskę w dłoń. Nadal nie puszczała koleżanki.

– Nie chcę, puść mnie – broniła się Klara.

– Kur... kobieto, nie denerwuj mnie i chodź! I bez dyskusji, rozumiesz?! – wrzasnęła wyprowadzona z równowagi Daria, mocno potrząsając dziewczyną. Była już tak wściekła, że miała ochotę jej przyłożyć.

– Puszczaj, do cholery! – krzyknęła zdenerwowana Klara, wyszarpując się i w tym momencie dostała w twarz.

– Opanuj się, mówię, bo nakopię ci do dupy! – wydarła się Daria, której już puściły nerwy.

Obejrzała się – osoby z ławek przypatrywały im się z niemałym zainteresowaniem. – Chodź i nie rób scen, ludzie się na nas gapią. Chcesz tu zaraz pał? – zagroziła.

Klara się wyciszyła, lecz nadal stała w miejscu. Daria już nie widziała, co robić.

– Chodź, odprowadzę cię do domu. Prowadź – zaproponowała łagodnie, uznając, że nerwy w niczym tu nie pomogą.

Wiedziała, jak czuje się teraz dziewczyna przez tą niefortunną wpadkę, do tego wpadkę w tak żenującej sytuacji. Nie była pewna, co dalej robić, ale tym razem nie zamierzała odpuścić, nie w tych okolicznościach. Klara wciąż milczała, aczkolwiek wolno ruszyła w kierunku, z którego przyjechała szatynka.

– Tylko mi nie uciekaj, ja szybko biegam – ostrzegła Daria i wzięła deskę pod pachę. – I informuję, że tym razem odprowadzę cię pod same drzwi, rozumiesz?

Blondynka uparcie nie otwierała ust, lecz Daria czuła, że jej opór jest coraz mniejszy. Widocznie było jej tak głupio, że nie potrafiła już się stawiać.

 

– No kurwa, nie wierzę – rzuciła nastolatka, nie umiejąc utrzymać języka za zębami. – Klara, do cholery, co tu jest grane? Naprawdę to zrobiłaś? Dlaczego? – trajkotała, nadal czując zimny dreszcz wywołany tym wydarzeniem.

Cisza. Zdegustowana Daria zamilkła i niebawem skręciły w ulicę prowadzącą na Wojska Polskiego. Gdy po kilku minutach, w milczeniu, dotarły do budki, gdzie dziewczyna kupowała piwo, Daria się zatrzymała i ponownie złapała koleżankę za ubranie.

– I co? Mieszka jest całkiem w inną stronę – wyjechała pretensjonalnie, gapiąc się na Klarę. – Nie mieszkasz tam, prawda?

Dziewczyna potwierdziła ruchem głowy, chyba zrozumiała, że nie wygra i nie uniknie rozmowy z koleżanką. Nie w tej sytuacji.

– Poczekaj tu. Poczekaj! – rozkazała surowo szatynka, strzelając palcem w Klarę i zniknęła w sklepie.

Nie ciągnęła dziewczyny ze sobą, chciała się przekonać, czy ta w końcu jej zaufa i nie ucieknie. Oczywiście chciałaby dowiedzieć się prawdy, aby jej pomóc, lecz wiedziała, że nie ma nic na siłę. Nie mogła być nachalna do granic, w końcu to jej życie.

Kupiła jeszcze dwa piwa, a za resztę chleb, mleko, trochę wędliny i kilka jajek, na tyle tylko jej wystarczyło. Nie wiedziała, czy Klara przyjmie prezent i czy jeszcze tam jest, ale miała nadzieję, że tak. Nadzieja nie okazała się płonna, blondynka grzecznie stała na rogu budki.

– Idziemy – rzekła Daria, obejmując koleżankę za ramię.

 

Do skateparku dotarły chwilę później i Daria wskazała koleżance największą z ramp, samej zajmując na niej miejsce. Klara posłusznie usiadła i po chwili pojawiła się przed nią ręka z piwem.

– Nie chcę – bąknęła niewyraźnie dziewczyna.

– Pij, pomaga na smutki – rzuciła luźno Daria, choć wcale luźno się nie czuła. Było jej cholernie przykro, a o kłopotach w domu zupełnie zapomniała.

Klara nadal nie brała puszki, więc Daria sama otworzyła trunek i wręczyła dziewczynie. Tym razem poskutkowało. Szatynka szybko upiła łyk i zapaliła papierosa. Nie wiedziała, co mówić, o co pytać, nagle cała jej odwaga i determinacja zniknęły. Sytuacja była bardzo krępująca, nastolatka nie chciała palnąć jakiejś gafy i jeszcze bardziej dobijać koleżanki. Zaledwie kilka minut temu gotowa była rozszarpać ją na strzępy, teraz jednak, po tym krótkim spacerze, jej hardość rozpłynęła się w powietrzu.

– Która godzina? – wydusiła w końcu blondynka.

Daria podświetliła telefon.

– Dochodzi siódma. Klara... – zaczęła i na tym się skończyło. Pytania nadal nie mogły przejść jej przez gardło, siedziały więc w ciszy kolejne minuty, popijając alkohol.

– Piękna, co się dzieje? – zapytała w końcu, na siłę wypychając słowa.

Klara nie odpowiedziała, w zamian za to nerwowo przyssała się do puszki.

– Klara, pogadaj ze mną, i tak już jest po wszystkim. Wpadłaś i nic na to nie poradzisz, co tu jeszcze kryć? – nalegała Daria, przytulając zagubioną koleżankę.

Bez odzewu. Daria nagle pomyślała, że być może dziewczyna chciałby wyznać prawdę, ale nie potrafi przez wstyd, który blokuje ją od środka.

– Trzymaj – szatynka podała Klarze reklamówkę. – I bez gadki, że: "nie chcę" i takie tam, masz to wziąć – dodała bezkompromisowo, niecierpliwie czekając na reakcję koleżanki.

Klara wzięła zakupy.

– Dzięki – mruknęła.

Znów zapadła cisza. Daria zupełnie nie miała pomysłu, jak zagadać, o co zapytać, było jej najzwyczajniej w świecie głupio. A chuj, raz się żyje. – Pomyślała w końcu i ukucnęła przed koleżanką, łapiąc ją za dłonie. Nie mogła odpuścić.

– Klara, co jest grane? – zaczęła niepewnie. – Macie kłopoty w domu? Czemu nie nie powiedziałaś, że jesteś głodna, że potrzebujesz pomocy? Cicho! – Przytknęła palec do ust koleżanki, gdyż blondynka już chciała coś wtrącić. – Daj mi dokończyć. Ja wiem, że to trudne, że niełatwo jest przyznać się do problemów, ale to, co zrobiłaś... Dziewczyno, a pomyślałaś, że mógłby zobaczyć cię tam ktoś znajomy? Albo ktoś ze szkoły? A jeszcze gdybyś wpieprzyła się na La Róż, albo, co gorsza, Wiki? Wiesz, co by było? Nie miałabyś już życia, a ja, jak wiesz, już się nie uczę. No kurwa, Klara, nie ogarniam. Powiesz coś? – Szatynka mocniej ścisnęła dłoń koleżanki.

Klara zawzięcie milczała, uciekając wzrokiem.

– Piękna, porozmawiaj ze mną, dlaczego jesteś taka uparta? Mogę ci pomóc. W mojej lodówce nie ma szyfru, kłódki też nie, zaraz coś bym podciągnęła i ci podrzuciła. Jasne, wiem, że pewnie stawałabyś dęba, bo sama bym stawała, ale chyba lepsze to, niż siedzieć na przypał w środku miasta, prawda? A psy? Dostałaś już mandat?

Klara pokręciła głową.

– Czy starzy wiedzą, co pani odpierdala?

– Nie – mruknęła blondynka.

– To masz fart, bo nie zdziwiłabym się, gdyby cię pały odwiozły do domu i narobiły smrodu przed rodzicami. Oni się nie pierdolą, zawsze narobią ludziom syfu – stwierdziła gorzko Daria. – A te dwie? Wiki często buja się po centrum, o tym też nie pomyślałaś? I co by było? Zaraz zrobiłaby ci foty albo nagrała film i jutro wiedziałaby cała szkoła. Nie wierzę, kobieto, że jesteś aż tak bezmyślna. Ale trudno, było, minęło, udało się, ale...? Okej, nie będę już ci prawić, wyciągać prawdy też nie będę, powiesz mi, kiedy uznasz to za stosowne. Ale obiecaj, że już nigdy tego nie zrobisz, rozumiesz? Obiecaj! – poprosiła nastolatka, głaszcząc palcem dłoń koleżanki.

Cisza.

– Klara!

– Nie zrobię. – Mruknęła cicho dziewczyna.

– A może ktoś kazał ci to zrobić, co? Może ktoś cię do tego zmusza? – zapytała cierpko Daria, pomyślawszy od razu o czarnym Mercedesie. – Mów prawdę!

– Nie, to nie tak... – wydukała Klara.

– Więc jak?

– Mat... matka czasem pije i...

– A stary?

– Ojciec z nami nie mieszka.

– To czemu nie pójdziesz do opieki? Dadzą ci zasiłek. Skoro matka ma problemy, musisz radzić sobie sama. Próbowała iść na terapię? – ciągnęła Daria, widząc, że Klara zaczyna coś dukać przez zęby.

– Ona nie... To nie tak, nic nie rozumiesz – syknęła blondynka. – I nie chcę już o tym rozmawiać, chcę iść do domu – dodała i chciała wstać, lecz Daria jej nie pozwoliła.

– Nie tak szybko, moja droga. Możesz się wkurwiać, obrażać, ale tym razem nie uciekniesz. Piękna, przyłapałam cię na środku ulicy na żebraniu, czy ty to rozumiesz? I myślisz, że po takiej akcji pójdziesz sobie do domu i obie będziemy udawać, że nic się nie stało? Nie, kochana. Porozmawiamy, powiesz mi, ile uznasz za słuszne i pomyślimy, co z tym zrobić. Jutro podbiję do znajomka, on mi powie, co i jak pisze się w podaniu o zasiłek, napiszesz i zaniesiemy. Ja nie mam pojęcia, jak to wszystko działa, więc go wypytam i będziemy coś robić. Dobrze? – poprosiła Daria, mocniej ściskając dłoń koleżanki.

Klara przytaknęła w milczeniu, chyba zupełnie się poddała. Daria czuła się coraz gorzej, słysząc wyznanie koleżanki, powoli zaczęło zbierać jej się na płacz. Do tego wygląd ubranej jak menel Klary rozgoryczeniem darł jej serce. Podziwiała jednak jej odwagę, wiedziała, jakie trzeba mieć jaja, żeby zrobić to, co zrobiła dziewczyna.

– Muszę już iść. – Klara ponownie się podniosła i teraz Daria już jej nie zatrzymywała.

– Mogę cię odprowadzić? – zapytała szatynka.

– Po co? – Klara z miejsca spanikowała.

– Mogę? Piękna, czego ty się boisz? To wszystko zostanie między nami, a do twojego domu wpychać się nie zamierzam. Kobieto, zaufaj mi, przecież, jak widzę, jesteś z tym sama – nalegała nastolatka, mając nadzieję, że złamie w końcu dziewczynę.

– Dobrze, chodźmy. – Klara ustąpiła i wolno ruszyła przed siebie.

Daria doskonale wiedziała, że koleżanka nie jest zadowolona z takiego obrotu spraw, ale skoro już udało jej się aż tyle osiągnąć, zamierzała doprowadzić sprawę do końca. No i koniecznie chciała dowiedzieć się, gdzie mieszka dziewczyna, bo że na jej osiedlu, tego zdążyła się już domyślić. Chciała mieć dowód, czy ma dobre przeczucie, no i w razie potrzeby taka wiedza na pewno jej się przyda.

 

– Masz do mnie piętnaście minut piechotą. – Rozradowała się Daria, gdy już zatrzymały się pod blokiem. – Długo tu mieszkasz?

– Pół roku – odparła wątłym głosem Klara.

– Pół roku i ja cię nie spotkałam? Tak nie może być – dowcipkowała Daria, chcąc trochę rozluźnić atmosferę.

Klarze jednak nie było do śmiechu, gdyż jej zgorzkniała mina nie ulegała zmianie. Widoczne było jak na dłoni, że nadal jest jej wstyd.

– Idź już, dobrze? – poprosiła cicho.

– Jasne, spadam. Zadzwonię jutro, dobrze? Pogadamy, poleziemy do Zbycha, okej?

Klara przytaknęła bez słowa.

– A co jutro ze szkołą?

Blondynka wzruszyła ramionami.

– Trzymaj się chłopaków. Maks wie, co jest pięć z tymi dwiema, więc będzie miał na ciebie oko. Tak? – ciągnęła Daria.

– Dobrze. Muszę już iść – powtórzyła Klara, wciąż unikając wzroku koleżanki.

– Dobra, spadaj. – Daria się uśmiechnęła.

– Ale... ale idź już, dobrze? – bąknęła wstydliwie Klara.

– Jasne. Na razie – Daria mocno uścisnęła koleżankę.

– I... i dzięki za to. – Blondynka uniosła reklamówkę.

– Zawsze do usług. Zaraz puszczę ci swój numer i jak coś, to dzwoń – odparła ciepło Daria, wskoczyła na deskę i mocno się odepchnęła. – DZWOŃ! – krzyknęła jeszcze i zaraz jej nie było.

Winda jechała zdecydowanie za szybko. Dziewczyna stanęła przed drzwiami i bała się nacisnąć klamkę. W salonie widniała tylko poświata od telewizora, co znaczyło, że nie ma rodzinnego posiedzenia. To jej jednak wcale nie uspokoiło, była przerażona. Czuła, że ciotka już wspomniała o wydarzeniach, gdyż telefon dzwonił zbyt wiele razy jak na zwykłe upomnienie o powrót do domu. To tylko podkręcało nerwówkę.

Sterczała tam już dobre pięć minut, w końcu zacisnęła zęby, wzięła głęboki wdech i cicho weszła do mieszkania. Drzwi w salonie i sypialni rodziców były zamknięte, szybko więc umknęła do siebie, czekając na atak ze strony matki. Minęła minuta, dwie, trzy, lecz kobieta nie przychodziła, co zaczęło jeszcze bardziej niepokoić dziewczynę. Czuła, że to cisza przed burzą. Była głodna, lecz bała się iść do kuchni, teraz bała się już wszystkiego. Prosiła losu, aby jak najszybciej mieć to wszystko za sobą, a tu jak na złość, sprawa się nie wyjaśnia.

Legła na łóżku, głodna, zła i zdołowana i wtedy z pokoju rodziców ktoś wyszedł. Dziewczyna widziała przez szybę, kto to, i momentalnie się napięła, czekając na ostatnie sekundy swojego życia. Matka po chwili wsadziła nos do pokoju córki.

– Nie masz mi nic do powiedzenia? – zapytała oschle. Jej głos był tak lodowaty, że i Darii zrobiło się zimno.

– A co mam powiedzieć? Chyba już wiesz, jak jest – bąknęła nastolatka, wiedząc jednocześnie, że pyskowanie to w tym momencie niezbyt dobra metoda na porozumienie się z kobietą.

– Ja tylko czekałam, kiedy to się tak skończy. I co zamierzasz teraz robić? Co z maturą? – dopytywała matka.

Daria była w szoku, widząc jej łagodność. Przecież powinien być krzyk i machanie rękoma. Wiedziała, że coś tu nie gra.

– Jutro pojadę do szkoły i pogadam z wychowawczynią. Kazała mi przyjść – skłamała nastolatka, nie miała innego pomysłu.

– Wiem, bo dzwoniła i kazała ci się jutro stawić z rodzicem – poinformowała pani Jagoda.

Daria postawiła oczy w słup. Dzwoniła? Od razu przeszło jej przez myśl, że może nauczycielce udało się to jeszcze jakimś cudem odkręcić, bo jaki mógłby być powód jej telefonu? Lżej zrobiło się na dziewczynie na duszy, w czym bardzo pomagał fakt, że matka nie wrzeszczy.

– Pojedziesz z ojcem, a poza tym to porozmawiamy o tym wszystkim jutro. W lodówce jest lazania – rzekła kobieta i zamknęła za sobą drzwi.

Daria siedziała jak posąg, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście, że tak gładko poszło. Sądziła, że może mieć to związek z obecnością rodziny, ale miała to gdzieś, najważniejsze było, że ma to już za sobą. A jutrzejsza pogadanka to tylko formalność.

 

Nagrzała obiad i dopiero teraz, z widelcem w dłoni postanowiła sprawdzić połączenia. Zobaczyła siedem nieodebranych od Maksa, co ją bardzo zdziwiło. Przecież ma FOCH. Wykręciła numer chłopaka, który odebrał niemal natychmiast.

– No nareszcie! – Tak ją przywitał, chichocząc. – Ale jaja...!

 

KLARA

 

Szła do domu pełna obaw. Dziś już pamiętała o kluczu, aczkolwiek niewiedza, w jakim stanie jest matka, wywoływała lęk. Do tego Daria, której pytania zaprzątały jej głowę, psychicznie dobijały nastolatkę. Obwieszczenie, że widziała samochód Marka, nasuwało mnóstwo spekulacji i złych perspektyw. Klara przewidywała, że koleżanka nie odpuści i teraz będzie już tylko gorzej. Wiedziała, że Daria nie da za wygraną, a znając siebie, czuła, że nie będzie potrafiła zbyt długo kłamać i zbywać nową znajomą.

Do domu dojechała bardzo szybko, modląc się do wszystkich bóstw, aby Mercedes nie pojawił się na horyzoncie. Już jadąc windą wiedziała, że nie jest dobrze, a raczej gorzej niż ostatnio. Muzyka dudniła bardzo głośno, a przekrzykujące ją osoby sprawiały, że hałas słyszalny był już na ósmym piętrze. Niczym torpeda wpadła do domu, od razu ściszyła telewizor i zawiesiła wzrok na imprezowiczach. Leszka nie było, matka ledwo siedziała i raczej nie kontaktowała, a dwie nieznane dziewczynie kobiety w najlepsze piły sobie wódkę, nie zwróciwszy najmniejszej uwagi na pojawienie się nastolatki. Obejrzała się – lodówka stała otworem, na podłodze, w kałuży alkoholu leżała pobita butelka, natomiast różnorakie papierki – pozostałość po resztkach żywności – walały się niechlujnie po całym stole. To przelało czarę goryczy.

– Kurwa, wypierdalać! – zagrzmiała, stając przed nieznajomymi z miną psychopaty.

Kobiety obojętnie spojrzały na dziewczynę, jakby nie docierało do nich, że tu jest i coś do nich mówi. Matka również podniosła głowę, ale zaraz oparła ją o kanapę i zamknęła oczy.

– Głuche jesteście?! Macie opuścić moje mieszkanie! – wrzasnęła dziewczyna, lecz do przybyszek nadal nic nie docierało.

Nastolatce zbierało się już na płacz. Nie miała pojęcia, co robić. Wiedziała, że sama ich nie wyrzuci, gdyż nie będzie w stanie ruszyć z miejsca kompletnie pijanych kobiet, a z drugiej strony bardzo chciała, żeby zniknęły. Matki nie zaczepiała, wiedziała, że i tak jej nie pomoże.

Poprosiła po raz drugi i trzeci, i kiedy nadal nie osiągnęła sukcesu, załamana i zrezygnowana zabrała ze stołu resztki wódki, chwyciła plecak i wyszła z domu. Wymyśliła, że poczeka kilka godzin, może krócej, aż kobiety wytrzeźwieją i wyjdą. Kurwa mać! – Wściekała się. Nie miała dokąd pójść, w domu nie dało się funkcjonować, a do tego nie miała pieniędzy, a była bardzo głodna. Teraz pożałowała, że nie skorzystała z propozycji Darii.

 

Zjechała na parter, ale zaraz wcisnęła guzik z numerem dwa. Dochodzące z klatki odgłosy zablokowały dziewczynę, dobrze wiedziała, kto stoi przy drzwiach. Przez chwilę pomyślała, żeby poprosić Krystiana o pomoc, wiedząc jednak, w jakim stanie jest matka i jak wygląda mieszkanie, zrezygnowała. No i nie mogła przecież pokazać, że ma w domu melinę.

Stała na półpiętrze, bacznie nasłuchując, czy ktoś nie nadchodzi, w końcu po dłuższej chwili gdzieś wyżej trzasnęły drzwi i na klatce rozbrzmiał dźwięk kroków. To była definitywnie młoda osoba, gdyż zbiegała w dół dość dziarsko. Klarę przeszedł zimny dreszcz, tym bardziej, że nie miała drogi ucieczki. Na dole chłopaki, na górze – być może – jakiś znajomy Krystiana, dziewczyna zupełnie się pogubiła. Czuła, że będzie miała niemiłą wpadkę, a tego akurat dziś chciałaby za wszelką cenę uniknąć. Nie pomyliła się, za moment jej oczom ukazał się niski blondyn, chłopak z osiedlowej ekipy. Znała go już dobrze, widziała go przecież dziesiątki razy.

– Siema. – Nastolatek się uśmiechnął, lecz zaraz przystanął. – Czemu tu sterczysz? – zapytał luźno.

– Czekam na koleżankę – skłamała płytko Klara.

– Krycha, dawaj na drugie, twoja dupa tu jest! – krzyknął chłopak, wsadzając nos między barierki.

– Muszę iść – mruknęła nastolatka i chciała odejść, zatrzymał ją jednak.

Kurde, czy ja urodziłam się, żeby całe życie mieć pecha i przejebane? – Pomyślała dziewczyna, szykując przy okazji odpowiednią pogadankę. Krystian pojawił się po chwili i gdy tylko ujrzał Klarę, na jego usta wypłynął szeroki jak księżyc uśmiech.

– Cześć. Czemu tu stoisz? – zapytał.

– Czekam na kumpelę – bąknęła Klara.

– Dawaj na piwo, poczekasz na dole – zaproponował chłopak.

Klara wiedząc, że tym razem już się nie wykręci, zeszła z nim na parter.

 

Rozmowa się nie kleiła. Krystian dowcipkował, pozostali robili sobie z dziewczyny nieszkodliwe żarty, natomiast Klara bąkała cicho półsłówkami, kombinując, jak się ulotnić.

– No i gdzie ta twoja koleżanka? – zapytał Sosna, gdyż minął już ponad kwadrans.

– Nie wiem, chyba mnie wystawiła – mruknęła nastolatka.

– To fajne masz koleżanki. – Zaśmiał się chłopak. – Chodź, pogadamy – dodał i ruszył na piętro. – Impreza w domu? – wyjechał bez ogródek, waląc tym pytaniem Klarę w twarz niczym lewym sierpowym.

– Co? – Dziewczyna artystycznie udała zdziwienie.

– Pstro. Myślisz, że nie znam twojej matki, że nie wiem, gdzie mieszkasz i co tam się dzieje? Widziałem dziś ją z tymi dwiema brudaskami z szóstki i na pewno po jogurcik nie chodziły. Poza tym nas zaczepiała i pierdoliła głupoty. Pamiętaj, że na osiedlu wszyscy wszystko wiedzą, zwłaszcza, gdy dzieją się rzeczy… dziwne. Nie było żadnej koleżanki, prawda? – Krystian uspokoił głos.

Klarze krew odpłynęła z twarzy, tego się nie spodziewała. No i matka, dziewczyna nie sądziła, że kobieta robi takie rzeczy. Nie odpowiedziała, słowa ugrzęzły w przełyku.

– Klara – zagadał łagodnie Krystian.

– Ale… – bąknęła nastolatka i na tym się skończyło.

– Potrzebujesz pomocy? Młoda, zna się temat, całe osiedle zna te dwie. Nie wiem, jakim cudem skumały się z twoją starą, przecież to dwie różne bajki. Chlają na krzywy ryj i często robią szum na dzielnicy, ale nikt ich nie rusza, bo w końcu – jakby nie było – to same swoje. I co, siedzą u ciebie, tak?

Klara milczała.

– Jasne, że siedzą, inaczej nie gniłabyś na klatce. – Zaśmiał się jednoznacznie chłopak. – Chodź – nakazał szorstko i kilka chwil później już wysiadał na dziesiątym piętrze w towarzystwie nastolatki.

Klara nie umiała zaprotestować, poza tym nie miała już na to wszystko sił. Sosna się nie odzywał, tylko wszedł jak do siebie i stanął na środku salonu, operując nieprzyjemną miną.

– Ooo, Krystuś, i ty tutaj? – zapiszczała bełkotliwie grubsza z kobiet, gapiąc się na blondyna z uśmiechem na twarzy.

– Wstawać i won – rzekł spokojnie chłopak, patrząc to na niechcianych gości, to na matkę Klary.

– Aaa, to za chwilę, Krystuś – sepleniła kobieta.

– Mam wam pomóc? – warknął Sosna, odpalając papierosa.

– A ty co? Wypierdalaj stąd – wtrąciła nagle druga z nieznajomych.

To podziałało jak płachta na byka, bowiem Krystian jak oparzony doskoczył do kobiety i z pełnym impetem uderzył ją w twarz. W mig poległa na kanapie.

– Jeszcze słowo, szmato – zagroził, po czym delikatnie odsunął stół, chwycił nieznajomą za ubranie i jednym szarpnięciem podniósł z miejsca. Kobieta pyskowała coś pod nosem, lecz chłopak nie zwracając na to uwagi, bez zbytniego trudu po chwili wyprowadził ją z mieszkania.

– To ja już sama pójdę – wyjęczała druga z przybyszek i za moment opuściła lokal, mając niemałe problemy z dotarciem do drzwi.

Klara stała jak rzeźba, w osłupieniu obserwując to, co się dzieje.

– No, sprawa załatwiona. Należy się krata piwa – rzekł wesoło Krystian, szczerząc dumnie zęby. – Zobacz, czy nic nie zginęło.

Tu nie ma czego kraść. – Pomyślała ironicznie dziewczyna, aczkolwiek nie chcąc narobić sobie jeszcze większego wstydu, otworzyła kilka szafek i udała, że sprawdza zawartość.

– Wszystko okej. – Spojrzała na blondyna, któremu uśmiech nie schodził z ust.

– Dobra, to ja spadam – rzekł chłopak i ruszył do drzwi.

Zatrzymał się jednak w korytarzu i zaraz skierował kroki do kuchni. Klara zdenerwowała się jeszcze bardziej, ogólny rozgardiasz i bałagan prezentował się paskudnie. Wciąż jednak nie wznosiła sprzeciwu, nadal nie umiała postawić się chłopakowi. Krystian otworzył lodówkę, zaraz zamknął i wymownie spojrzał na nastolatkę.

– Tak jest codziennie? – Wskazał urządzenie.

– Nie, pewnie wszystko wyjedli – skłamała dziewczyna.

Krystian raczej nie uwierzył, o czym świadczyła jego kwaśna mina. Nie ciągnął jednak tematu, tylko wyjął długopis i zapisał coś w wiszącym na lodówce notatniku.

– Jakbyś miała problemy, tu jest mój numer – wyjaśnił i ponownie udał się do wyjścia.

Nie powiedział już nic, tylko wsiadł do windy i zaraz go nie było. Klara zamknęła drzwi i bezwładnie opadła na swoje łóżko. Czuła się jak skończona idiotka, żałując w tej chwili, że nie umie być asertywna i nie zapobiegła tej wizycie. Owszem, Krystian przyznał, że wie, co się dzieje, ale nie wiedział przecież, że mieszkanie wygląda, jak wygląda, mógł się jedynie domyślać.

Leżała i rozmyślała, otulona wstydem, a jednocześnie ulgą, że chłopak pozbył się nieproszonych gości. Matka zasnęła, postanowiła więc również się zdrzemnąć, głód jednak zaczął doskwierać jej już tak bardzo, że sen nie nadchodził. Wstała, aby sprawdzić zawartość lodówki, lecz tam, prócz światła, nie było już niczego. Zajrzała do chlebaka, uraczyła się resztką pieczywa i wróciła do pokoju.

 

Obudziło ją głośne pukanie. Zaspana, niechętnie wstała i cicho podeszła do drzwi. Nie zamierzała nikogo wpuszczać, zerknęła więc przez wizjer, zachowując się najciszej jak potrafi. Na zewnątrz nie było nikogo, co bardzo ją zdziwiło, pukano przecież przed chwilą. Zajrzała jeszcze raz, lecz nadal widziała tylko pusty korytarz. Niepewnie przekręciła klucz, uchyliła skrzydło, zrobiła krok i nagle się potknęła. Spojrzała w dół – na wycieraczce stała biała reklamówka. Szerzej otworzyła oczy, nie wiedząc, co się dzieje. Zajrzała do torby i osłupiała – reklamówka po brzegi wypełniona była produktami spożywczymi. Od razu zrozumiała, czyja to sprawka, szybko podeszła więc do schodów i zerknęła w dół, chcąc przyłapać „kogoś”. Na klatce jednak panowała cisza, winda także stała, doszła więc do wniosku, że dobroczyńca „uciekł”, przechodząc przez jedenaste piętro. Znów poczuła się głupio, aczkolwiek zabrała zakupy. I jak ja się teraz zachowam? – Zastanawiała się, pomyślawszy o spotkaniu z Krystianem. Wiedziała, że to on, przecież nie znała nikogo innego, kto mógłby odstawić taki numer. Schowała żywność do lodówki i zajrzała do pokoju matki. Kobieta nadal spała, co nie zdziwiło Klary. Cieszyła się, mając nadzieję, że kobieta nie wstanie do rana i nie będzie robić zamieszania.

Po zjedzeniu porządnej kolacji chwyciła książkę i zagłębiła się w lekturze. Była wdzięczna losowi za tę chwilę świętego spokoju.

 

Przebudziła się przed siódmą rano z książką pod brodą. Czytała bardzo długo, w końcu oczy odmówiły posłuszeństwa. Nawet nie wie, kiedy zasnęła. W mieszkaniu panowała cisza, co znaczyło, że noc minęła spokojnie i nie było nieproszonych gości. Na chwilę obecną nie potrafiła się jednak z tego cieszyć, gdyż głowę od samego przebudzenia zaprzątał jej jeden problem, a mianowicie – dzisiejsze lekcje wf-u. Nie wiedziała, co robić, w końcu postanowiła, że nie da prześladowczyniom powodu do drwin i ćwiczyć nie będzie. Strój jednak spakowała, tak… w razie czego.

Wzięła szybki prysznic i pół godziny później, po zjedzeniu śniadania, postanowiła wreszcie sprawdzić, co u matki. Kobieta już nie spała, ale nadal leżała w łóżku i wyglądała jak siedem nieszczęść. Klara bez słowa postawiła na stole kanapki i już chciała wychodzić.

– Córuś – mruknęła chrapliwie pani Krystyna.

Klara spojrzała na matkę spode łba, wciąż nie otwierając ust.

– Co się wczoraj stało? – zapytała kobieta.

Nastolatka parsknęła pod nosem.

– Nie wiesz, co się stało? Zapytaj swoje koleżanki – odparła cierpko, chwyciła plecak i szybko opuściła mieszkanie.

Jeszcze pyta. – Warczała bezgłośnie, wkurzona, nie dowierzając, że matka może być do tego stopnia bezczelna. Nie dość, że zrobiła z chaty melinę, oddaje ostatnie jedzenie, to jeszcze wie o tym wszystkim Krystian. Żenada. – Wściekała się, przy czym złość podkręcała perspektywa pójścia do szkoły. Nie wiedziała, czy Daria już będzie, a bardzo bała się wpaść na Wiktorię. W końcu po dłuższym przeanalizowaniu sprawy postanowiła, że gdzieś przeczeka i wejdzie do szkoły po dzwonku, jak będzie pewna, że nauczyciel już dotarł.

Gdy dojechała na miejsce, zbliżała się za kwadrans ósma, miała więc czas, aby się gdzieś przyczaić. Najlepszym rozwiązaniem wydał jej się stojący naprzeciw szkoły pustostan, tam więc skierowała kroki, uważnie wypatrując wszelkich zagrożeń. Doszła do budynku i odetchnęła z ulgą, lecz gdy tylko wyszła z drugiej strony, w moment odwróciła się na pięcie i ruszyła z powrotem.

– Hola hola! – krzyknęła Wiki, w okamgnieniu dopadła do nastolatki i zagrodziła jej drogę.

Klara zdrętwiała. Po chwili do Wiktorii dołączyła Nina i jakaś nieznana Klarze uczennica.

– Cześć, brudasie. Co tu robisz? Czyżbyś nie wybierała się na lekcje? – zapytała kwaśno Wiki.

Klarze ze strachu odebrało mowę.

– Gadaj, szmato! – Wiktoria mocno odepchnęła dziewczynę.

Blondynka była tak przerażona, że nie potrafiła wykonać jakiegokolwiek ruchu.

– Chodź, pójdziemy razem, jak na koleżanki z klasy przystało – wtrąciła złośliwie Nina, lekko popychając Klarę.

Nastolatka nadal nie potrafiła odzyskać władzy nad własnym ciałem, co tylko rozsierdziło Ninę, bo tym razem popchnęła Klarę tak mocno, że ta przewróciła się na ziemię.

– Idź, kurwa, zaraz dzwonek – fuknęła, szczerząc się do koleżanek.

– Wstawaj! – warknęła Wiktoria, ciągnąc Klarę za ubranie.

Zastraszona dziewczyna zmuszona była usłuchać, wiedziała, że opór tylko pogorszy sprawę. Do szatni dotarły w okamgnieniu. Klara cały czas wypatrywała Darii, lecz nie spotkało ją to szczęście. Z nerwów cała się już trzęsła.

– Wypad! – syknęła Wiktoria do dwóch siedzących w szatni dziewczyn. Te w mig opuściły pomieszczenie.

– Pokaż, co tam masz. – Nieznajoma brunetka wyrwała Klarze plecak i zaraz wyjęła z niego granatowe spodenki i białą koszulkę. – Patrzcie! – Ze śmiechem podniosła spodenki do góry – mam identyczną szmatę do podłogi! – wrzasnęła radośnie.

– Rozbieraj się, zaraz lekcja – rozkazała zimno agresywnie popychając Klarę na ścianę.

Dziewczyna nie zareagowała, sparaliżowało ją całkowicie.

– Zdejmuj te szmaty, dziwko! – zagrzmiała Wiktoria, brutalnie kopiąc blondynkę w brzuch.

Klara zgięła się z bólu i po chwili, zatrwożona, chcąc nie chcąc, nieporadnie zdjęła bluzkę i skuliła się przy ścianie.

– No… pokaż się, piękna, pochwal się tym swoim Versace. – Rozradowała się Wiktoria, unosząc w górę ręce Klary. – Koszulka tej samej firmy? Powinny się nazywać raczej wesracze, bo takie szmaty to tylko do szorowania kibli. Dam to sprzątaczkom – dodała ze śmiechem, machając nad głową bluzką dziewczyny.

Odezwała się migawka aparatu, wtedy Klara ponownie zasłoniła klatkę piersiową. To nie przeszkodziło nieznajomej, bo zrobiła jeszcze dwa zdjęcia.

– Zdejmuj spodnie – rozkazała Wiki, gdy nagle rozbrzmiał dzwonek. – No… masz szczęście, ale to jeszcze nie koniec – oznajmiła, drugi raz uderzyła dziewczynę w żołądek i za moment opuściła z koleżankami szatnię, śmiejąc się szyderczo.

Roztrzęsiona Klara przysiadła na ławeczce, brzuch kłuł nieprzyjemnie. Siedziała chwilę, chcąc złapać oddech, po czym błyskawicznie się ubrała i opuściła szatnię. Po drodze zabrała walający się po korytarzu strój na wf i rozglądając się dookoła, niemal biegiem dotarła do schodów i szybko wyszła ze szkoły. Choć raz miała szczęście – nie wpadła na szatniarkę ani na nikogo innego. Wiedząc, że dziewczyny poszły na lekcję, skryła się w krzakach za pustostanem i uderzyła w płacz. Brzuch bolał niemiłosiernie, dusza również. Dziewczyna była tak rozbita, że idąc ze szkoły nie zwracała już nawet uwagi na zagrożenie w postaci czarnego Mercedesa. Za co? – Pomyślała, będąc śmiertelnie przekonaną, że jakaś niewidzialna siła uwzięła się na nią i będzie dręczyć ją do końca życia. Matka, Marek, kłopoty w szkole, do tego brak pieniędzy i Kamil, który – znając jej obecne szczęście – prędzej czy później dowie się, gdzie mieszkają.

Przykre rozmyślania i nasuwające się coraz czarniejsze scenariusze spowodowały, że płacz zebrał na sile. Rozpaczała dłuższy czas, w końcu postanowiła wziąć się w garść i wrócić do domu. Odetchnęła głęboko i przetarła oczy, jednak siedzące uporczywie w głowie myśli nie pozwalały dziewczynie się uspokoić i szloch mimowolnie powracał. Nagle usłyszała trzask i momentalnie uniosła głowę. No, ładnie – Spłoszyła się, widząc Darię i Ulę. To było najgorsze, co mogło jej się teraz przytrafić, wstydziła się, że płakała. Natychmiast przetarła oczy, starając się to zrobić dyskretnie i przyjęła minę „nic się nie stało. A czemu tu siedzę…?”.

– Cześć – rzuciła ciepło Daria.

Jej słowa wywołały w Klarze zgrozę. Domyśliła się, że dziewczyny coś wiedzą, bo w jakim celu przyszły tu akurat teraz? Palarnia jest przecież za szkołą.

– Cześć – wydusiła blondynka, unikając wzroku koleżanek.

Szatynka usiadła obok i objęła zagubioną dziewczynę.

– Wyluzuj. Pochichają i zaraz zapomną, nie ma sobie czym dupy zawracać. A Wiki tego popamięta, obiecuję ci – oświadczyła.

Klara się nie odzywała, wieść, że Wiki już pokazała zdjęcia, totalnie dobiła dziewczynę.

– Daj mi swój numer i jutro umówimy się na przystanku, żebyś sama nie szła do budy. Tej kretynce jeszcze niejeden durny pomysł przyjdzie do głowy. Kurwa, nie kumam, o co jej chodzi i co się stało. Jasne, potrafi być wredną suką, ale ten cyrk? A zresztą, co jak się tu będę produkować. Ma najebane i chyba nie da się już nic z tym zrobić. Ale mam to – Daria pokazała telefon Wiktorii – i nie zawaham się tego użyć. – Zachichotała.

– Co chcesz zrobić? – Wystraszona Klara odzyskała głos.

– Pokażę dyrowi – odparła dumnie Daria.

– Nie. – Blondynka wzniosła sprzeciw, wiedziała, że zemsta będzie gorzka.

– A czemu nie? Jebać, że wyjdę na konfidenta, ta szmata za dużo podskakuje. I tak jej zależy na naszej przyjaźni? Widzi, że nie godzę się na to, co odpierdala, a jednak robi to dalej, więc chyba ważniejsze jest dla niej popisywanie się. Od zawsze była zadziorna, ale tu już przegina, a ja na to nie pozwolę.

– Niczego nie pokazuj, bo będzie jeszcze gorzej. I to będzie moja wina – wybąkała Klara, prosząc losu, aby koleżanka odpuściła.

Zadzwonił telefon Darii.

– Halo – mruknęła w słuchawkę, lecz po chwili szeroko się uśmiechnęła i zerwała połączenie.

– Widzisz? Już panikuje, więc? Ona wie, jaka jestem i że stać mnie nawet na pójście do dyra. I teraz robi pod siebie, bo nie wie, czy naprawdę nie poszłam. Zajebana płytka bohaterka, ależ mnie wkurwiła – furczała nastolatka.

– Tak, ale to chwilowe. Nie znasz Wiki? Będzie mścić się na niej – wtrąciła Ulka, wskazując głową Klarę – nie na tobie. Proponuję po prostu skasować te foty i zaznaczyć wyraźnie, że to ostatni raz, kiedy wywinęła taki numer. Faceci, jak widzę, są po twojej stronie, co ułatwia nam sprawę. Za Maksem pójdzie reszta chłopaków, a laski też bardziej za tobą, więc mamy przewagę. Niny i reszty motłochu nie liczę – dodała wesoło.

Klarę siedziała i niepewnie spoglądała na Darię, nerwowo przebierając palcami. Szatynka wyjęła telefon, wysłała do siebie poniżające zdjęcia i skasowała je z urządzenia przyjaciółki.

– W razie czego – oświadczyła, machając pokazowo swoją komórką. – Idziemy, zaraz dzwonek.

– Ja nie idę – mruknęła Klara.

Była przerażona, zdawała sobie sprawę, co będzie się działo. Już widziała te śmiechy, drwiny i wytykanie palcami.

– Idziesz! I bez dyskusji!

Szorstkie słowa Darii sprawiły, że niechętnie ruszyła się z miejsca. Na myśl o pojawieniu się na lekcjach zrobiło jej się gorąco i wcale nie pomógł fakt, że jest wśród sojuszniczek. Dałaby wszystko, aby móc jechać do domu.

– Wyluzuj, one przy Frozi do ciebie nie podbiją – rzekła nagle Ulka.

– Nie chcę iść na wf. – Klara ponowiła próbę.

– Przestań, będziesz olewać zajęcia przez tę kurewkę? Masz strój? – zapytała Daria.

– Nie mam – skłamała.

– Nie masz czy boisz się założyć?

– Nie mam.

Odpierdol się w końcu. – Pomyślała blondynka, bojąc, że Daria będzie nalegać. Postanowiła jednak, że tym razem nie ustąpi, w końcu to jej życie i jej sprawa. Daria odpuściła, co wywołało ulgę w sercu Klary. Spokój jednak nie trwał długo, gdy tylko zobaczyła boisko, gorąco zamieniło się z lodowane zimno. Szła ze spuszczoną głową, unikając wzroku uczniów. W tej chwili rozumowała jak małe dziecko – że jak ona nie widzi ich, oni nie widzą jej. Z daleka już dostrzegła złośliwe uśmiechy, przez co każdy kolejny krok był coraz trudniejszy.

Zmrożona paniką weszła za dziewczynami na teren szkoły, przygotowując się psychicznie na kolejne upokorzenie, gdy nagle Wiki wyskoczyła przed Darię i mocno ją odepchnęła.

– Gdzie telefon?! – wydarła się.

– Pierdol się – fuknęła szatynka.

– Oddawaj, suko, telefon! – wrzeszczała Wiktoria. Jej agresja wywoływała w Klarze jeszcze większy lęk, wiedziała, że poniesie za to wszystko gorzkie konsekwencje.

– Telefon jest u modnisia – oświadczyła ze złośliwym spokojem Daria, uśmiechając się szeroko.

– Ty jebana suko! – zagrzmiała Wiki i z całej siły zdzieliła dziewczynę po twarzy.

Cios był tak mocny, że Darię aż odrzuciło w bok. Za moment się wyprostowała, lecz nie reagowała, stała tylko jak słup. Klara bardzo się zdziwiła. Nie wiedziała, co się dzieje, to było do Darii zupełnie niepodobne.

– O ty szmato – szatynka obudziła się jednak po chwili, zrzuciła plecak, doskoczyła do Wiktorii i kopnęła ją w brzuch.

Gdy ta się pochyliła, Daria objęła dziewczynę za szyję i powaliła na ziemię. Zdążyła zadać drugi cios z pięści w żebro, lecz za moment doskoczyli do nich Kuba z Maksem i Dawidem, i z niemałym trudem rozdzielili przyjaciółki.

– Kurwa, dziwko, zajebię cię, rozumiesz? – wygrażała palcem szatynka, mocno trzymana przez Kubę. – Puszczaj! – warczała, szarpiąc się z chłopakiem.

– Zobaczymy po lekcjach – odparowała Wiki, również usiłując uwolnić się Dawidowi.

– Dobra, kurwa, jak chcesz, to zobaczymy – fuknęła Daria. – Puszczaj – powtórzyła, usiłując się wyswobodzić.

– Spokój! – nakazał Jakub. – Januszek już zamyka kantorek.

– Szmato jebana, popamiętasz. Zdziczałaś przez nią – burczała Wiki. – A ty, brudasko, masz pozamiatane – zagroziła, strzelając w Klarę demonicznym spojrzeniem.

Tą zmroziło jeszcze bardziej, groźba sumiennie dotarła do celu.

– Żebyś się nie zdziwiła – syknęła wściekła Daria, którą nosiło już na wszystkie strony.

– O, miło, że się panie zjawiły – rzekł znienacka nauczyciel. – Dlaczego jeszcze w ciuchach?

Wystraszona Klara już układała w głowie odpowiednią wymówkę. Co by się nie działo, nie będę ćwiczyć – stwierdziła bezgłośnie, mając nadzieję, że nauczyciel da jej spokój. W końcu to jej pierwsze nieprzygotowanie.

– Jestem niedysponowana – odparła natychmiast Daria, odwracając się na pięcie.

– Doprawdy? Daria, ostatnio zbyt często jesteś niedysponowana, masz jakieś problemy zdrowotne? Może powinnaś udać się do lekarza? – wyjechał złośliwie facet.

Wiki z Niną cicho zachichotały.

– To jak, wpisujemy pałę? Bo nieprzygotowanie już wykorzystałaś… dawno temu – kontynuował mężczyzna.

– Proszę bardzo, na zdrowie. Zawsze do usług – zripostowała bezczelnie Daria, rozkładając ręce.

– A wy? Ula? Szybciutko. A pani ma na imię…? – Uśmiechnął się do blondynki.

– Klara. – Dziewczyna ledwo wydusiła, starając się skupić wzrok na osobie nauczyciela, co stojące obok prześladowczynie skutecznie utrudniały.

– Dlaczego nie w stroju?

– Zapomniałam – mruknęła blondynka, będąc już dawno przygotowaną na to pytanie.

– Pierwsze zajęcia ze mną i już nieprzygotowanie? Dziewczyny, co z wami? – dociekał mężczyzna, wciąż bardzo łagodnie.

Klara zamilkła, spuściła tylko głowę.

– Ma strój, panie profesorze, była dziś w szatni. Jej się po prostu nie chce – wyjechała nagle Wiki, złośliwie szczerząc zęby.

Wiedziałam – Spanikowała natychmiast Klara, czując, że teraz już się nie wymiga i będzie musiała robić z siebie pośmiewisko. Sytuacja zrobiła się tak nieprzyjemna, że dziewczynie znów zaczynało zbierać się na płacz. Nie widziała już wyjścia z tego piekła.

– Jeszcze słowo… – warknęła do Wiktorii Daria.

– Tak? – Nauczyciel spojrzał na Klarę. – Dlaczego nie chcesz ćwiczyć? Mamy taką fajną pogodę.

– Źle się czuję. Może mi pan wstawić nieprzygotowanie? – miauknęła wystraszona nastolatka.

– Laski, ja już nie mam na was sił. Młode, ładne dziewczyny, a takie leniwe. Dobra, gramy w siatkę. A wy siadać i grzecznie obserwować – rzekł z rezygnacją pan Janusz, dmuchnął w gwizdek i oddalił się od dziewczyn.

Potężny głaz spadł z serca blondynki, lecz zaledwie na chwilę, bo gdy tylko usiadła z Darią na trybunach, rozległ się chichot kilku niećwiczących osób z innej klasy. Niżej spuściła głowę, starając się choć na chwilę wyłączyć.

– Frozi, nie uruchamiaj się! – Z oddali usłyszała Ulę.

– Spoko! – odkrzyknęła Daria; głos miała zimny i wściekły. Nie zwracaj uwagi. Mają chwilową rozrywkę, więc szaleją. To minie. Nie widzą, że zachowują się jak szczeniaki, jak bydło, dla nich ważne jest tylko, że powstała afera – Klara poczuła przytulenie.

– Wiem – mruknęła.

– Luz – Uścisk się wzmocnił...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • - Podoba mi się, jak przedstawiasz główną bohaterkę, Darię, jako osobę niepokorną, odważną i wierną swoim zasadom. Pokazujesz, że nie boi się ona stawić czoła niesprawiedliwości i bronić swoich koleżanek. Z drugiej strony, pokazujesz też jej słabości i wątpliwości, co czyni ją bardziej ludzką i wiarygodną.

    - Podoba mi się, jak budujesz napięcie i zainteresowanie czytelnika. Nie zdradzasz od razu, co się stało w szkole i dlaczego Daria została wydalona. Zamiast tego, wprowadzasz ciekawe dialogi i retrospekcje, które stopniowo odkrywają prawdę. Tworzysz też intrygujący kontrast między postawą Darii a jej ciotki, która nie chce jej pomóc.

    - Podoba mi się, jak opisujesz realistycznie i barwnie otoczenie i atmosferę osiedla, na którym mieszka Daria. Używasz odpowiedniego słownictwa i stylu, aby oddać klimat miejsca i ludzi. Pokazujesz też różne problemy i wyzwania, z którymi boryka się młodzież w takim środowisku.
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Bardzo dziękuję za komentarz, cieszę się, że podobają Ci się moje wypociny. To miłe mieć komu pisać, jest motywacyjny kop. Pozdrawiam.
  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Szła przed siebie, samej nie wiedząc, - sama nie wiedząc
    Nawet nie wie, kiedy zasnęła. - nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła

    Przeczytałam...
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Dzięki, piękna.
  • Margerita 5 miesięcy temu
    Zgadzam się z ciotką w stu procentach i nie ładnie nazywać matki chrzestnej suką
  • ZielonoMi 5 miesięcy temu
    😉

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania