Poprzednie częściNiepokorna – prolog

Niepokorna cz.24

– Cześć! – rzuciła niepewnie, zamykając drzwi.

Czuła się głupio przez swoje wczorajsze zachowanie wobec ciotki i wstyd jej było wejść do salonu.

– Daria, pozwól na chwilę. – Usłyszała.

No ładnie – pomyślała spłoszona, zdjęła buty i z sercem w piętach poszła do chrzestnej.

– Mama prosiła, żebyś zrobiła obiad. Podobno stoi w lodówce – rzekła ciotka.

Nie wyglądała na złą, co dodało Darii nieco otuchy.

– Ciociu, sorry za wczorajsze, miałam ostry nerw – wypaliła dziewczyna, gapiąc się potulnie na kobietę.

– W porządku – odparła Pani Wanda, uśmiechając się ciepło. – Ale palenia nie pochwalam.

– Wiem, rzucę. Będę robić kawę, chcesz? – Nastolatka naprędce zmieniła temat.

Spać jej się odechciało, teraz miała chęć na sporą dawkę kofeiny.

– Poproszę. Ale bez mleka.

– Spoko. A gdzie Natalia?

– Wyszła do sklepu, zaraz wróci.

Gdy napoje były gotowe, Daria usiadła obok kobiety.

– Dzisiaj bez rachowania? – zażartowała, nie widząc przy ciotce komputera.

– Nie chce mi się – odparła wesoło pani Wanda. – Co w szkole?

– Dobrze, tylko teraz każdy będzie wykorzystywał to, że muszę być cacy. Zwłaszcza baba od matmy. Podła su… – wyżaliła się dziewczyna.

– Dlaczego podła? Może trzeba z nią po prostu spokojnie porozmawiać – zauważyła pani Wanda.

– Daj spokój, z nią? – fuknęła Daria. – Ona wie, że nie dam rady, ale nie odpuszcza. Zresztą, gdzie tam nie odpuszcza – zaśmiała się ironicznie dziewczyna – ona specjalnie mnie dusi, żebym nazbierała jeszcze więcej pał. Wredna i tyle, i bardzo mnie kocha – dodała cierpko.

– Ale może spróbuj?

– Próbowałam, ciociu, wierz mi.

– To może ja ci pomogę? – zaproponowała kobieta.

– To raczej bez sensu, ale ok. Jeśli chcesz zmienić się w jeża... Bo już niejeden, który mnie uczył, ostro się najeżył. – Rozradowała się dziewczyna.

– To wieczorem usiądziemy – zadecydowała chrzestna i wstała.

Daria była pewna, że nic z tego, że i tak się nie nauczy. Wiedziała jednak, co robi. Kalkulowała, że jeśli posiedzi z ciotką przy matematyce i pokaże, że się stara, rodzice, choć pewnie niechętnie, puszczą ją na urodziny. Ciotka chwilę grzebała w torebce i gdy wróciła, wyciągnęła do Darii dłoń z dwoma banknotami.

– Trzymaj, tylko nie mów rodzicom – rzuciła konspiracyjnie.

– Ale ciociu… – mruknęła nastolatka, skrzętnie udając, że nie liczyła na prezenty.

Wiedziała, że kobieta nie ustąpi, dlatego wypadało wykazać się skromnością. Oczywiście było jej nieco głupio wziąć od niej pieniądze, aczkolwiek była to maniera, która tradycyjnie pojawiała się, gdy otrzymywała od kobiety gotówkę i która szybko mijała.

– No weź, kasa zawsze się przyda. A jeszcze teraz, jak narozrabiałaś… Rodzice raczej ci nie dadzą – stwierdziła zadziornie chrzestna, uśmiechając się szeroko.

– Dzięki bardzo – bąknęła Daria, chowając do kieszeni dwieście złotych. Była bardzo zadowolona.

– Ciociu, mamy Natalią zaproszenie na osiemnastkę. Zagadasz z rodzicami? – skłamała, postanawiając zawczasu wcielić w życie swój plan.

– Z Natalią? – Zdziwiła się kobieta.

– Tak, zna mojego kolegę. Jak się dowiedział, że przyjechała, zaprosił też ją. Lubi Natalię – łgała bezczelnie nastolatka, czujnie nasłuchując, kiedy zazgrzyta klucz w zamku. – Ciociu, w tobie ostatnia nadzieja. Czekałam na te urodziny, poza tym osiemnastka jest raz w życiu. Musisz mi pomóc, a obiecuję, że jakoś ci to wynagrodzę – jęczała Daria. No nie zamul. – Pomyślała.

– A jak mi wynagrodzisz? – Zaśmiała się kobieta.

– Nauczę się matematyki – zadeklarowała cwaniacko nastolatka. – Ciociu…

– No dobrze, porozmawiam z nimi, ale niczego nie obie…

– Jesteś najlepsza! – wrzasnęła dziewczyna, ściskając kobietę za szyję i choć w głębi serca czuła, że rodzice – a zwłaszcza ojciec – nie dadzą się przekonać, cieszyła się, że ciotka jej pomoże. Zawsze to jakaś nadzieja.

Zaskrzypiał klucz w zamku i Daria jak strzała pomknęła do korytarza.

– Znasz Maksa, uczy się w mojej klasie. Mamy zaroszenie do niego na osiemnastkę – szepnęła do Natalii, gdy tylko ta przestąpiła próg. – Później ci wyjaśnię.

Blondynka spojrzała na siostrę dziwacznie.

– Jakiego Maksa?

– Ciszej – warknęła szatynka. – Później ci powiem, tylko gadaj, że znasz.

– No dobra – przytaknęła zdezorientowana dziewczyna i zniknęła w pokoju.

Tylko daj ciała. – Fuknęła Daria i wróciła do salonu.

– Co to za tajemnice? – zapytała ciotka.

Mimo że minę miała neutralną, Darii wydawało się, że kobieta coś podejrzewa.

– A nic, musiałam od razu jej powiedzieć, żeby nastawiła się na ostrą imprezę – oświadczyła dziewczyna. – Idę, zobaczę, co na obiad.

 

– Jakiego Maksa, o co chodzi? – Nad głową dziewczyny zawisła Natalia.

Daria wstawiła kurczaka do piekarnika.

– Kumpel z mojej klasy, mamy na jutro zaproszenie na osiemnastkę – poinformowała, bacznie obserwując, czy nie nadchodzi ciotka.

– Mamy? – Zdziwiła się Natalia.

– Tak, mamy. Jesteś moim gościem i idziesz ze mną, proste.

– Ale ja go nie znam, tak nie wypada. – Zbuntowała się Natalia.

– A tam, nie wypada, nie szukaj dziury w całym – rzuciła luźno szatynka.

– Daria, to naprawdę nie wypada, będę się czuła, jakbym się wprosiła. Pójdziesz sama. – Upierała się Natalia.

Tak, sama, samej mnie nie puszczą – warknęła w duchu Daria. Zaczynała irytować się postawą siostry, bała się, że ta naprawdę się zaprze i nie będzie chciała iść. A ona zostanie w domu razem z nią.

– Dobra, nie mędrkuj. Poza tym do jutra jest jeszcze czas, prześpisz się, to się namyślisz – stwierdziła szatynka, czując opanowującą ją coraz większą złość.

A myślałam, że wyluzowałaś. – Burknęła bezgłośnie, biorąc pod uwagę dotychczasowe zachowanie siostry. Była wściekła, że to wszystko okazało się nieprawdą i Natalia nadal jest, jaka była. To nie był dobry znak.

 

Obiad minął w napiętej atmosferze. Daria pochwaliła się, że "poprawiła" fizykę, lecz ojciec nadal był zły, matka próbowała stwarzać pozory i zachowywać się normalnie, natomiast Daria przez cały czas kombinowała, jak urobić Natalię, żeby ta przestała się stawiać. Miała w dupie rodziców i to, jak zareagują na wieść o imprezie, teraz jej celem było tylko i wyłącznie przekonanie dziewczyny do swoich decyzji.

Gdy zjedli, Daria wyniosła naczynia i dyskretnie szturchając Natalię, szybko ulotniła się do pokoju.

– I co, namyśliłaś się? – zapytała, siląc się na przyjazny ton.

– Daria, ale to naprawdę nieładnie. A nie możesz pójść sama? Przecież nic się nie stanie – odparła blondynka.

– Weź nie zamulaj, on nalegał, żebyś przyszła. To fajny koleś i chce cię poznać. I nie, nie myśl, że chcę cię wyswatać, za daleko mieszkasz – rzuciła Daria ze sztuczną wesołością.

– Daria, ja nie wiem... – mruknęła Natalia.

Dziewczyna powoli zaczęła się łamać, co bardzo usatysfakcjonowało szatynkę. Wiedziała, że teraz już pójdzie z górki i zrobiło jej się lżej na duszy. Jeszcze tylko rodzice.

Natalia poszła do salonu, lecz Daria nie mając ochoty siedzieć z rodziną, postanowiła coś napisać. Włączyła muzykę, otworzyła Worda i oparła brodę na dłoni. Miała pewien pomysł, lecz nie dała rady zacząć. Dotąd pisała jedynie krótkie, dość smutne wątki, teraz jednak postanowiła stworzyć coś dłuższego i może wrzucić do internetu. Otworzyła pocztę i oniemiała.

 

Szanowna Pani Dario.

Bardzo poruszyło nas Pani opowiadanie pod tytułem: „Krok do serca”, który wysłała nam Pani miesiąc temu i chcielibyśmy opublikować je w następnym numerze. Licząc i ufając, że historia jest prawdziwa, nagradzamy Panią kwotą stu pięćdziesięciu złotych. Proszę podać numer konta bankowego lub w przypadku nieposiadania takowego, napisać nam imię i nazwisko oraz dokładny adres korespondencyjny, wtedy pieniądze prześlemy pocztą.

 

Dziękujemy i pozdrawiamy serdecznie.

Redakcja „Ścieżek Życia”.

 

Ale jaja! – Zakrzyknęła w duchu dziewczyna, nie wierząc, że to się dzieje. Nie sądziła, że opowieść o pewnej Katarzynie i bezdomnym mężczyźnie, który w rzeczywistości okazał się bogaczem, sprzeda się. Daria nie mogła uwierzyć, że redakcja dała się nabrać na te bzdury i że dostanie kasę. Dziwne rzeczy dzieją się na świecie. – Pomyślała, ciesząc się jak dziecko.

 

Poniedziałek. Ulice Chicago – zatłoczone, głośne, niebezpieczne. Patrick jak co dzień przemierzał Michigan Avenue, wypatrując ofiary. Wypełnione o tej godzinie chodniki i autobusy idealnie nadawały się na zarobienie paru groszy. Drobny, żyjący z dnia na dzień kieszonkowiec nie wiedział, że dzisiejsza kradzież zmieni wszystko…

Jak zawsze wsiadł do najbardziej zatłoczonego pojazdu.

– O, przepraszam – zwrócił się do pasażera, na którego wpadł, gdy autobus agresywnie zahamował tuż przed kolejnym przystankiem.

– Nie szkodzi – burknął elegancik w garniturze.

Patrick czym prędzej czmychnął z pojazdu i schował się za budynkiem.

– Cholera – syknął, wyciągając z brązowego portfela dwadzieścia dwa dolary i kilka drobniaków.

Nieźle, koleś, nie popisałeś się. Pewnie ten garniturek to też dobrze skrojona podróbka – pomyślał niezadowolony. Widząc wystrojonego jegomościa, liczył na większy zarobek.

 

***

 

Dobra, czas do domu. – Stwierdził, sprawdzając któryś już dziś z kolei portfel. Drobne, numer ubezpieczenia, wizytówka weterynarza, papierek po cukierku – Patrick się uśmiechnął – i jakieś śmieci. Zajrzał w drugą przegródkę – była pusta, w trzeciej jednak znalazł zdjęcie. Zobaczył uśmiechniętą brunetkę pozującą w objęciu z inną, nieco młodszą dziewczyną. Patrząc na twarz nieznajomej nagle poczuł się bardzo nieswojo. Uroda dziewczyny miała w sobie coś tak dziwnego i przyciągającego, że Patrick nie potrafił oderwać od niej wzroku. Stał i gapił się na fotografię, a im dłużej to robił, tym bardziej zaczęły dopadać go wyrzuty sumienia. Nie rozumiał, co się dzieje, nigdy wcześniej mu się to nie przydarzyło.

 

Boże, co za gniot. – Pomyślała skwaszona Daria i skasowała wszystko. Fabuła niby się zgadzała, nie tak jednak wyobrażała sobie efekt końcowy. Zadumała się chwilę...

 

Drżącymi palcami przecieram osnute parą lustro. Przez krótką chwilę wpatruję się uważnie w nieznajome oblicze. Barwna maska stworzona na użytek tych, którzy tego pragną i nie potrafią dostrzec mnie takiej, jaką jestem naprawdę, sprawia wrażenie wtopionej w nieruchomą, alabastrową twarz.

Nie mogę już dłużej utrzymać na sobie tego przenikliwego spojrzenia i ze wstydem spuszczam wzrok. Powoli i dokładnie rozczesuję splątane myśli. Tak bardzo chciałabym nadać im gładką i jednolitą strukturę, lecz wszystkie zabiegi nie przynoszą pożądanego efektu. Jedyne, co potrafię, to utrzymać je w ryzach na jakiś czas tak, by nikt nie poznał ich w całej okazałości.

Ścieram z powiek każdy obraz, jakim obdarował mnie ten świat. Uciążliwe fragmenty nie chcą tak łatwo dać się wymazać, ale w końcu ulegają pod naciskiem mego dotyku. Widzę wyraźniej swoje puste oczy w kolorze niepokojąco ciemnego błękitu. Długie czarne rzęsy nie mogą ochronić mnie przed tym, czego nie chcę zobaczyć. Nie stanowią wystarczającej bariery dla pojawiającego się nagle zła.

Opuszkiem palca gładzę linię pełnych ust, chcąc wymazać wszystkie słodkie kłamstwa, którymi karmię każdą napotkaną osobę. Przeklęte czerwone wargi nabrzmiałe od fałszu nigdy nie skalały się choćby najmniejszą cząstką prawdy.

Ocieram wilgotnym materiałem zmęczoną twarz, na którą nałożyłam jak zawsze niezliczoną ilość wyćwiczonych grymasów. Sama gubię się w tym, który z nich jest realny, szczery, mój.

Nie ma już żadnego śladu po laleczce z kolorową tarczą zamiast twarzy. Zastąpiła ją niepewna siebie dziewczynka, która zgubiła gdzieś swoją tożsamość.

 

Jestem tu i teraz… Naga i bezbronna.

 

Zadowolona zamknęła komputer i z sercem na ramieniu zaczęła nakładać buty. Bardzo chciała zapalić.

– A ty dokąd? – Zawisła nad nią matka.

– Do sklepu.

– Tak? A masz pieniądze?

– Mam.

– Taaak? Ciekawe, skąd? Masz nigdzie nie iść – fuknęła kobieta.

– Zaraz wracam, nie? Natalia, chodź ze mną! – krzyknęła Daria, mając nadzieję, że to pomoże.

Blondynka pojawiła się po chwili i zdezorientowana, również nałożyła adidasy.

– Jeśli wyjdziesz, możesz nie wracać – warknęła matka i sobie poszła. Widocznie nie miała ochoty i cierpliwości na kłótnie.

Bujaj się.

 

– Grabisz sobie, tak raczej nie wywalczysz wyjścia na imprę – rzekła Natalia, gdy już opuściły mieszkanie.

– Dobra, weź… – burknęła szatynka, starając się trzymać nerwy na wodzy.

Zapaliła na szybkiego i wróciła z siostrą domu. Rodzice się nie odzywali, co było jej bardzo na rękę. Zamknęła się w pokoju i walnęła na wznak na łóżku. Postanowiła ponownie zadzwonić do Klary, lecz dziewczyna nie odbierała. Daria zaczęła poważnie martwić się o koleżankę, mając nadzieję, że jej milczenie spowodowane jest natrętnymi telefonami, nie kłopotami w domu.

Z nudów przysnęła. Spała tak mocno, że ledwie usłyszała dźwięk telefonu. Nie miała ochoty odbierać, lecz upór dzwoniącego by tak denerwujący, że w końcu chwyciła komórkę w dłoń.

– Siema. Śpisz tam? I co, dodzwoniłaś się? – zapytał Maks.

– Tak, śpię. I nie, nie dodzwoniłam się. Obudziłeś mnie – fuknęła cierpko Daria.

– Przeżyjesz. Też dzwoniłem, ale nie odbiera. Szkoda, chciałem zaprosić ją na jutro – poinformował kumpel.

– I tak by nie przyszła.

– Przyszłaby, już ja bym zagadał. I co, pytałaś starych?

– Jeszcze nie, ale ciotka ma zagadać. Powiem ci jutro albo napiszę na fejsie. Szkoda mi konta z telefonu. – Daria wyszczerzyła zęby. – Czarno widzę, ale jak coś, to ucieknę. Damy radę.

– Dobra, to ja kończę. I jak skontaktujesz się z Klarą, bierz ją ze sobą. A jak będzie się stawiać, zadzwonisz do mnie i dasz mi ją do telefonu. Nara.

Rozmowa się urwała. Rozbudzona dziewczyna zgłodniała, poszła więc do kuchni po coś na ząb. W mieszkaniu było cicho, Daria nie usłyszała, kiedy rodzina wyszła z domu. I dobrze. – Pomyślała, dziwiąc się jednocześnie, dlaczego jej nie obudzili. Kude, wycieczka w niepełnym składzie, to dopiero foch. – Zaśmiała się w duchu z zachowania matki. Bo to na pewno ona grała tu pierwsze skrzypce.

Zjadła w spokoju, zapaliła i włączyła telewizor. Dochodziła dziewiąta wieczorem, a rodziny nie widać. Wiedziała, że są na zakupach, dlatego nie zawracała sobie tym głowy. Miała dwieście złotych i było jej z tym całkiem dobrze.

 

Nie ma mowy! – usłyszała z salonu. Chwyciła telefon – pięć po dziesiątej rano. Zdziwiła się, nigdy nie spała tak długo.

Ciotka nadal przekonywała matkę, lecz ta była nieustępliwa. Daria wiedziała, że tak będzie i teraz pozostało jej już tylko kombinować, jak uciec przed siedemnastą.

– Daria, wstawaj, śniadanie! – Doszedł ją wkurzony głos rodzicielki.

Umyła się naprędce i naburmuszona, wtargnęła do salonu. Mina ciotki poświadczyła niepowodzenie, co jeszcze bardziej rozdrażniło dziewczynę. Nie miała apetytu, nalała więc tylko kawy.

– Chyba nie myślałaś, że ciocia pomoże ci wyjść na imprezę – wyjechała pani Jagoda.

Wal się. – Odparła bezgłośnie nastolatka.

– Ogólnie masz zakaz wyjścia, dopóki nie poprawisz ocen – dodała matka.

Daria miała już na końcu języka wybuch agresji werbalnej, powstrzymała się jednak. Wiedziała, że kobieta zdania nie zmieni, ale przecież cuda się zdarzają.

– Pojedziemy na zakupy? – zapytała chrzestna.

– O której? – bąknęła szatynka; przecież impreza o szóstej.

– Nie wiem, możemy po śniadaniu.

– Wszystko mi jedno.

W nosie miała zakupy, teraz liczył się tylko Neptun i zabawa do rana. Ciotka nie ustępowała, dlatego też godzinę później już przemierzały sklepowe półki. Na nic zdały się tłumaczenia kobiety, że próbowała przekonać matkę, Daria czuła się jak zbity pies. Kupiła białą bluzę, ciemne bojówki moro i białe adidasy, ciotka nie żałowała pieniędzy. To nie poprawiło dziewczynie nastroju, im bliżej momentu ucieczki było, tym bardziej się stresowała. Dzwoniła też w międzyczasie do Klary, lecz wciąż nie osiągnęła sukcesu. Głowa znowu zaczęła ją boleć od myślenia i kombinowania, i tym razem dziewczyna wzięła tabletkę. Gdy dochodziła czwarta po południu, Daria chwyciła nowe ciuchy i schowała się w łazience. Błyskawicznie wykonała toaletę i z miną boksera gotowego do walki, wtargnęła do salonu.

– Jeszcze nie ubrana? – zapytała, jak gdyby nigdy nic, gapiąc się na Natalię.

– Nie rozumiem? – miauknęła blondynka.

– Gdzie się wybierasz? – Matka w mig stanęła przed Darią.

– Wychodzę. I nie próbuj mnie zatrzymać – odparła nastolatka, czując, jak serce przemieszcza jej się do żołądka.

– Jagoda, puść ją ten jeden raz. Przecież i tak ucieknie, a to raczej nie ma sensu… chyba, że ją zamkniesz. Ona poprawi oceny, już ja o to zadbam. A szlaban dostanie od jutra – wtrąciła ciotka, uśmiechając się sugestywnie.

– Ciociu, to osiemnastka, stan wyjątkowy – poparła prośbę Natalia.

– A róbcie sobie, co chcecie. Ale wiedzcie, że ja zdania nie zmieniam – rzuciła surowo matka i wyszła.

– Dzięki! – Daria rzuciła się ciotce na szyję.

Natalia oczywiście zaczęła się buntować w kwestii towarzyszenia siostrze, aczkolwiek po namowach ubrała się w końcu i zaraz była gotowa do wyjścia.

– O dwunastej masz być w domu! – poinformowała zza drzwi sypialni pani Jagoda, lecz Daria miała ją w głębokim poważaniu.

Było jeszcze wcześnie, dlatego Daria, gdy mijały blok Klary, zadzwoniła jeszcze raz. Niemal nie upadła, kiedy usłyszała ciche „halo”.

– Klara, ty dupku, dlaczego nie odbierasz? – Wesoło rzuciła w słuchawkę, chcąc, aby Klara się nie denerwowała.

– Nie mogłam

– Jestem pod twoim blokiem, wyjdź – poprosiła szatynka.

– Po co? – Klara wpadła w popłoch.

– Zejdź, na chwilę, na pięć minut – nalegała Daria.

– Dobra, poczekaj.

– Namawiaj ją, ja sama nie dam rady. Ona jest trochę… nieśmiała. – Daria spojrzała na Natalię.

– Do czego?

– Żeby z nami pojechała.

Klara pojawiła się po chwili, sądząc po jej minie – pełna obaw.

– Ogarnij się trochę i jedziesz z nami na urodziny Maksa. Albo co tam, ładnie wyglądasz, więc możemy już iść na autobus – rzuciła na jednym tchu szatynka, biorąc Klarę pod ramię.

– Co? – Blondynka się wyszarpnęła. – Jakie urodziny?

– No chodź, Maks cię zaprasza. Wczoraj nie odbierałaś, w szkole cię nie było, więc nie miał jak osobiście.

– Ale ja nigdzie nie jadę – syknęła Klara.

– Poczekaj, dobra? – poprosiła Daria i wybrała numer chłopaka.

– Trzymaj. – Podała Klarze telefon.

– Nie chcę. – Dziewczyna zrobiła kilka kroków w tył.

– Gadaj, mówię, mam mało na koncie! – nakazała groźnie Daria.

Klara, pchnięta tonem koleżanki, niepewnie wzięła komórkę.

– Ale ja nie mogę – bąknęła po chwili.

Maks mówił coś przez dłuższy czas, nie dając Klarze dojść do słowa. Dziewczyna usilnie próbowała cokolwiek wtrącić, lecz chłopak był bardzo zawzięty.

– Ale… sama nie wiem. Raczej nie, dziś naprawdę nie mogę, poza tym nie wypada przychodzić z pustymi rękami – mruknęła Klara.

Daria szeroko się uśmiechnęła, wiedziała już, jak zakończy się ta rozmowa. Maks powiedział coś jeszcze i szatynka otrzymała telefon.

– Dobra, załatwione. To czekam rzucił chłopak i się rozłączył.

Daria była bardzo zadowolona z tego, jak to wszystko rozegrała. Widziała lęk i miliony pytań w oczach Klary, lecz wiedziała, że z czasem się to zmieni i koleżanka będzie się dobrze bawić. A przynajmniej taką miała nadzieję.

– Co ci powiedział? – zapytała.

– Nic takiego, tylko żebym przyszła, bo będzie mu przykro – odparła Klara.

– Tak? Tyle czasu nawijał i tylko tyle powiedział? Ale to nic, ja i tak się dowiem. – Zachichotała szatynka. – To co, jedziemy?

– Ale ja muszę iść się przebrać – oznajmiła Klara.

– A wrócisz?

– Tak, dajcie mi pięć minut.

– Na pewno?

– Tak.

– Dobra, leć. Ale pamiętaj! jak mnie wystawisz… – zagroziła uśmiechnięta Daria, wystawiając palec.

– Nie wystawię, zaraz wracam – zadeklarowała dziewczyna i zniknęła w budynku.

Daria miała wrażenie, że koleżanka coś kombinuje, ale postanowiła jej zaufać i nie pchać się z nią na klatkę. To nie byłoby fair, no i mogło sprawić, że Klara zmieni zdanie.

 

– Wyglądasz, jakbyś szła do sądu na sprawę za głowę. Wyluzuj, oni nie gryzą. – Daria objęła koleżankę, gdy zbliżały się do lokalu. – Maks będzie fazował, jak cię zobaczy. Założę się, że myślał, że jednak nie przyjdziesz, a tu proszę. Rozluźnij zwieracze, pożremy dobrych rzeczy, najebiemy się w trupa i będziemy hasać, pląsać i rozrabiać. Zobaczysz, maleńka, wypijesz pół litra, to obudzi się w tobie demon melanżu. Popatrz no tylko na Nati. Zero skrupułów – czysta, żywa, chodząca impreza – dowcipkowała szatynka, szturchając siostrę w ramię.

Klara niemrawo się uśmiechnęła.

– Jesteśmy za wcześnie – stwierdziła.

– To nic. Tylko pół godziny, a muza, jak słyszysz, już bębni. Nie kombinuj, już tu jesteś – rzekła Daria i aby dodać dziewczynie otuchy, chwyciła ją za rękę.

Lokal był pusty, przy barze siedział tylko Maks z bratem i jakimś kolegą.

– No, są laski! – wrzasnął, podnosząc tyłek. – Jesteście za wcześnie, do osiemnastej proszę poczekać przed wejściem! – Zaśmiał się. – Dobra, siadajcie i napicie się czegoś, a ja chwilę pogadam z Frozi.

– Potem. – Sprzeciwiła się szatynka, dyskretnie wskazując głową Klarę. – Daj mi coś mocnego, głowa mnie boli.

Po kilku minutach zaopatrzeni w morze alkoholu i przekąski zmienili miejsce pobytu z baru na stolik. Ludzie zaczęli się schodzić i Maks co chwila znikał. Daria widząc, że Natalia zaczęła dogadywać się z Klarą i dziewczyna powoli się otwiera, postanowiła pogadać z chłopakiem.

– Proszę bardzo. Sam sobie coś kupisz, ja nie jestem dobra w prezentach – rzekła Daria, wręczając kumplowi sto złotych.

– Zatrzymaj. Krucho u ciebie z kasą, a mi nie zależy na prezentach, tylko na twojej obecności – odparł Maks.

– Nie denerwuj mnie, dobra? – warknęła Daria i wcisnęła banknot w kieszeń przyjaciela.

– Ok, ok, nie bij. – Zaśmiał się chłopak. – Dzięki, dołożę do nowego modelu. Jak Klara?

– Napięta jak guma w przyciasnych gaciach. Ale to się zmieni, daj mi tylko trochę czasu. Co jej powiedziałeś? Ona należy raczej do tych upartych, co to nawet kijem nie zagonisz – ironizowała Daria.

– Wszystko byś chciała wiedzieć.

– Gadaj!

– No co? Żeby przyszła, że fajni ludzie i takie tam, że Kuba prosi i inne takie pierdoły. Że będzie Ulka, która też liczy na jej obecność, i to ją prawdopodobnie przekonało. Chyba się polubiły.

– No, kochana Urszulka, lek na wszystko. – Zachichotała Daria. – Brawo ty, choć nadal nie wierzę, że się udało.

– Ma się ten urok i wdzięk. I styl! – Maks szeroko wyszczerzył zęby. – Wracajmy.

 

Dochodziła dziesiąta wieczorem i impreza nabrała rozmachu. Ula usiadła z nimi, aby pić bez umiaru i paplać z Klarą bez opamiętania. Blondynka po kilku drinkach również się rozluźniła, Darii udało się nawet zaciągnąć ją na parkiet. Im więcej piły, tym bardziej chciało się im tańczyć, szaleństwu nie było końca.

– Nie poznaję pani, proszę pani, ale bardzo mi się to podoba! Alkohol to świetny wynalazek, prawda?! – wydarła się ze śmiechem szatynka, ciągając Klarę za ręce to w lewo, to w prawo. Dziewczyny rozkręciły się na amen, w końcu jednak postanowiły odpocząć i wróciły do stolika. Nie posiedziały długo, po kilku chwilach Daria z głośnym: moja piosenka! ponownie zerwała się miejsca. Wbiegła na parkiet, lecz nagle przystanęła i mocno zacisnęła powieki, przyciskając palce do skroni. Ból pojawił się niespodziewanie, dziewczyna miała wrażenie, że jej głowa zaraz wybuchnie. Prawie po omacku przebrnęła przez tańczących i oparła się o ścianę, widząc, jak wszystko kręci się dookoła.

– Daria, co ci jest? – Obok natychmiast pojawiła się Klara.

– Nic, chyba za szybko wstałam. Pójdę się przewietrzyć – wypaplała nastolatka i postawiła krok…

 

Frozi. – Usłyszała niewyraźne echo.

Zobaczyła rozmazaną sylwetkę, aby po chwili dojrzeć twarz Maksa.

– Napij się. – Chłopak podał jej wodę, pomagając dziewczynie usiąść.

– Zemdlałam? – wycharczała Daria, nadal czując w głowie dziwny ciężar.

– Jadłaś dziś coś – zapytał Maks.

Przytaknęła w milczeniu.

– Nieprawda, zjadła dopiero tutaj – oznajmiła Natalia.

– Pytał cię ktoś? – warknęła Daria, powoli dochodząc do siebie.

– Oj, Frozi, chlasz na głodnego… Brak mi słów na ciebie – zbeształ sucho Maks. – Chodź, przewietrzysz się i zaraz zjesz coś na ciepło.

Chłopak pomógł koleżance wstać i wyprowadził ją z lokalu. Daria od razu wsadziła papierosa w usta.

– Miałaś się wietrzyć – stwierdził wesoło Maks.

– Odbąbluj się, co? – syknęła Daria. Czuła się już prawie dobrze i nie miała ochoty na umoralnianie.

– Odbąbluj się? Chyba jednak jeszcze nie czujesz się dobrze – dowcipkował chłopak.

– Czuję się bardzo dobrze. Spalę i idziemy, wódka się grzeje.

Maks tylko westchnął.

 

Głowa ponowie zaczęła boleć, lecz Daria doszła do wniosku, że jak wypije więcej, ból minie.

– Zdrówko foszka, niech nam żyje sto lat! – krzyknęła entuzjastycznie, unosząc w górę kieliszek.

Wypili kilka następnych kolejek i Daria była już mocno podcięta. Ból nieco zelżał, lecz nie zniknął, mdłości jednak ustąpiły i dziewczyna nieco się uspokoiła.

– Chyba czas wracać – rzuciła Natalia, gdy zbliżała się czwarta rano.

W klubie zostało już tylko kilka osób, wszyscy bardzo „zmęczeni”.

– Już? Ale mamy jeszcze wódkę – wymamlała wesoło pijana w sztok Klara, machając przed sobą butelką.

Nastolatka po tak dużej dawce alkoholu maksymalnie się rozluźniła, a jej zachowanie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, dziewczyna była nie do poznania. Towarzystwo się roześmiało. Daria była bardzo zadowolona, cieszyła się, że koleżanka dobrze się bawi zapomniała o smutkach.

– No właśnie – przyznał rację Maks, także już pijany.

– Daria, jestem zmęczona. To może ja pojadę, a ty zostań jeszcze – nalegała Natalia.

– Jak sobie chcesz.

Upitą Darię zupełnie nie obchodziła w tej chwili siostra, miała ją gdzieś. Mimo że też była już nieco zmęczona, chciała jeszcze zostać, tym bardziej, że jak mniemała, Klara również nie wybierała się jeszcze do domu.

– Dobra, dzięki za imprezę. – Natalia podniosła się z miejsca. – Na pewno nie jedziesz? – Spojrzała jeszcze na Darię.

– Nie.

 

– Ale będę miała jatkę za to, że wróciła sama. – Zaśmiała się szatynka, ledwo mieląc językiem.

– Ale Frozi, mamy tylko czas do szóstej, potem przychodzą sprzątać – oznajmił Maks.

– Dobra, to zaraz kończymy i spadamy. Ona już nie da rady. – Wskazała głową Klarę, która siedziała półprzytomna i gapiła się w bliżej nieokreślony punkt.

– Pojedziecie taksówką, zapłacę.

Daria się nie sprzeciwiała, teraz była odważna i nie miała skrupułów. Po pół godzinie Maks zadzwonił po transport i Daria ruszyła się z miejsca.

– Piękna, wstawaj, jedziemy. – Chwyciła Klarę za ramię.

Dziewczyna niezgrabnie wstała i gdyby Daria jej nie złapała, leżałaby na podłodze.

– Ale się nawaliłaś. – Rozradowała się, kiwając się z koleżanką w stronę wyjścia. – Matka ci da.

Klara milczała, była w innym świecie. Taksówka przyjechała bardzo szybko.

– Może ją odprowadź, bo upadnie. – Zaśmiał się Maks.

– No pewnie. Ja też mogę upaść, ale jak upadnę, będę miała kompana. – Cieszyła się szatynka.

– Ja sama pójdę – wystękała Klara.

– Dobra, nie pyskuj.

Daria widząc pijaną koleżankę, wyczuła szansę dostania się do jej domu i dowiedzenia się w końcu, co jest grane, z drugiej strony wiedziała jednak, że w takim stanie to nie wypada. No i Klara może się na nią ostro wkurzyć, że tak chamsko wykorzystała sytuację i wepchnęła się z buciorami w jej prywatność. Będzie jeszcze okazja. – Pomyślała i zajęła miejsce w czarnej Toyocie.

– Chodź. – Szatynka chwyciła pod ramię blondynkę i z trudem wyciągnęła ją z pojazdu.

– Ja sama pójdę – powtórzyła Klara, chyba jednak nie do końca straciła kontakt z rzeczywistością.

– Przecież nie dojdziesz.

– Dojdę.

– No dobra, to do jutra – rzuciła Daria i puściła dziewczynę, lecz gdy tylko ta zrobiła kilka kroków, straciła równowagę i wyłożyła się jak długa na chodniku.

– No tak, pójdziesz sama – oznajmiła wesoło szatynka. – Wstawaj! – Pociągnęła za rękę niezgrabną koleżankę.

– Ja sama…

– Sama, srama. Co panikujesz, nigdzie nie zamierzam z tobą wchodzić, odprowadzę cię tylko pod drzwi i znikam. Klara ustąpiła.

Drzwi na dziesiątym piętrze wyglądały dość staro i brzydko, przez co Daria była coraz bardziej przekonana, że dziewczyna nie ma ciężko, a bardzo ciężko. Niewymienione – jak u większości mieszkańców skrzydło, które bez trudu można by wyważyć z buta, dawało jej jasną odpowiedź.

– Dzięki, ale idź już, dobrze? – mruknęła Klara, mając spore problemy z trafieniem kluczem do zamka.

– Daj. – Nieco trzeźwiejsza Daria odebrała jej klucz i otworzyła drzwi. – Dojdziesz? – Zapytała, choć miała wielką ochotę wejść do środka.

– Tak, idź już.

Klara wtoczyła się do środka, lecz Darii udało się dostrzec wygląd mieszkania przez uchylone drzwi. Nie wyglądało na brudne, ale na zaniedbane i owszem. Dawno nie było remontowane i wyglądało trochę jak mieszkanie starszej samotnej osoby, o której wszyscy zapomnieli i pozostawili samej sobie. Żal ścisnął za serce dziewczynę. Alkohol nie pomógł, wręcz przeciwnie – wywołał jeszcze większy smutek.

Myślała o tym chwilę, lecz zaraz swoją uwagę skupiła na domu i awanturze, jaką będzie dzisiaj miała. Rozmyślała o tym przez całą drogę, szukając odpowiednich argumentów na swoją obronę. A pierdolę to, nie jest małym dzieckiem – Warknęła w końcu bezgłośnie i wsadziła klucz do zamka…

 

***

 

Utwór wykorzystany: "Demakijaż", autorstwa Black. Praca udostępniona za zgodą autorki.

źródło: https://lol24.com/opowiadania/dramaty/demakijaz-30082

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania