Poprzednie częściNiepokorna – prolog

Niepokorna cz.14

– Kurwa mać! – zaklęła soczyście, zrzucając plecak i chwyciwszy w ścierkę spalony garnek z nieznaną zawartością, szybko wrzuciła go do zlewu.

Rozszedł się towarzyszący tumanowi śmierdzącej pary, głośny syk.

– Cholera jasna, spal mieszkanie – burczała pod nosem.

– Klarcia, to ty?! – Usłyszała z salonu wesoły głos.

– Nie, dzielnicowy – fuknęła cicho dziewczyna, nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje.

W kuchni panował istny sajgon, który od razu rzucił się w oczy nastolatce. Nie miała jednak czasu na dogłębne zapoznanie się z burdelem, musiała sprawdzić, co z matką. Garnek był do wyrzucenia, zostawiła go więc w takim stanie, w jakim był, otworzyła okna i ruszyła do pokoju. Było tak, jak przewidywała – pani Krystyna siedziała na kanapie przed włączonym telewizorem i popijała piwo. Gdy zobaczyła córkę, od razu szeroko wyszczerzyła zęby. Klara ją zignorowała i natychmiast okrążyła mebel w poszukiwaniu kontrabandy. Matka widocznie dziś nie zadbała o jej ukrycie, bo dziewczyna od razu zobaczyła leżącą za kanapą reklamówkę.

Różnie to bywało, kobieta raz chowała alkohol, raz nie, choć Klara nigdy jej go nie zabierała. Wiedziała, że kiedy to zrobi, może być jeszcze gorzej, że matka, nie daj Boże, wyjdzie po następny i narobi sobie przy okazji problemów, a powstrzymanie ją przed wycieczką w stanie niedopicia mogło się skończyć równie nieciekawie.

– Mamo! – Nastolatka przecięła kobietę nieprzychylnym, zrezygnowanym spojrzeniem. – Ile wydałaś? – zapytała, otwierając szafkę, z której wydobyła ukrytą pod ubraniami białą kopertę.

Sprawdziła – dwadzieścia złotych.

– Kurwa, mamo, wydałaś prawie stówę? Na co? – dopytywała wkurzona dziewczyna, machając przed sobą kopertą.

Matka od niedawna dzięki zaprzyjaźnionemu lekarzowi zaczęła otrzymywać rentę na, jak to orzeczono: depresję nawracającą, w wysokości niecałych ośmiuset złotych. Była to śmieszna kwota, dlatego też po opłaceniu rachunków zostawało im jedynie około dwustu na przeżycie, nie dziw więc, że dziewczyna, widząc spore braki, bardzo się zdenerwowała. Lecz w całym tym pechu cieszyła się przynajmniej z jednego – że Kamil wciąż jest daleko, tak już pewnie nie byłoby nic, a należności nie zostałyby opłacone.

– Dzwonił do mnie twój dyrektor – zapiszczała kobieta, nic sobie nie robiąc ze skierowanych do niej pretensji. – Strasznie nieciekawy typ. I jeszcze mnie tu poucza. Dupek jakiś. Narozrabiałaś?

– Mamo, co ty wyprawiasz?! Chcesz spalić mieszkanie?! Jesteś już tak znieczulona, że nie czujesz smrodu?! – wydarła się Klara, wskazując palcem kuchnię.

– O cholera, zapomniałam! – Matka nagle zerwała się z miejsca i ruszyła w tamtą stronę.

Dziewczyna nie reagowała, pomachała jedynie z niedowierzaniem głową i wsadziła nos do reklamówki. Zobaczyła niezaczętą, półlitrową wódkę, cztery piwa i dwie paczki najtańszych papierosów.

– Cholera, chciałam ci zrobić bigos z grzybkami, taki, jak lubisz, i widzisz? Przez tego chuja, twego ojca, nie pamiętam nawet o garnku na gazie – oznajmiła kobieta, wracając do pokoju; zachowywała się, jakby absolutnie nic się nie stało.

Klara już wiedziała, że najbliższe dni nie będą sielanką. Przekleństwa, papierosy, które matka pali tylko, gdy pije i bluzganie na ojca, który na trzeźwo wcale chujem nie jest, a jedynie chamem, to wszystko świadczyło, że kobieta na pewno jutra się nie opamięta. No i wydane pieniądze, dziewczyna nie miała pojęcia, gdzie jest reszta, skoro kontrabanda kosztowała nie więcej jak pięćdziesiąt pięć złotych.

Ruszyła do korytarza, gdzie niechlujnie na szafce na buty leżała jeasnowa bluza matki, ale tam również brakującej kwoty nie znalazła. Zgubiła? – Kalkulowała dziewczyna. Ale nawalona jeszcze ostro nie jest, więc...?

– Córuś, trzeba by coś ugotować, zepsułam twój obiad – rzekła radośnie kobieta, stając obok dziewczyny i obejmując ją w pasie.

– Mamo, wydałaś ostatnie pieniądze, jak zamierzasz teraz przeżyć jeszcze pół miesiąca? – zapytała blondynka, starając się nie podnosić głosu.

Klara, mimo szaleństw matki, rzadko kiedy rzucała się do kobiety, agresji nie miała w naturze.

– Dziecko, przecież to nic takiego. Musiałam odreagować, zwłaszcza po tym durnym telefonie – tłumaczyła się bezsensownie kobieta.

– Po telefonie? Przecież ty już byłaś pijana, jak on dzwonił, myślisz, że nie poznał? Poza tym jak długo tym razem zamierzasz balować, co? Dyro chce cię widzieć w szkole – oznajmiła Klara, która ruszyła do kuchni i otworzyła lodówkę.

– Po co?

– Nie wiem. Wyszła jakaś afera, ktoś wywołał pożar w szatni. Ale ja nie miałam z tym nic wspólnego. I pewnie dałby spokój, ale jak usłyszał, że jesteś pod wpływem, zareagował, jak zareagował. I wcale mu się nie dziwię. I wiesz, co? To tylko fart, że dwa miesiące temu skończyłam osiemnaście lat, pomyślałaś, co by było, gdybym była niepełnoletnia, a ty rozrabiasz? Mamo... – tłumaczyła wykończona dziewczyna, której niewiele brakowało już do wybuchu płaczu.

– On gówno wie i gówno może – pyskowała kobieta.

– Gówno może? – Klara zamknęła chłodziarkę. – Mamo, a jeśli on to zgłosi? Czy ty nic nie rozumiesz? Oni nie będą patrzeć na twoją depresję, tylko po prostu wpakują cię na odwyk lub na jakiś inny odział i finito? I co wtedy ze mną, pomyślałaś?

– Córuś, wszystko będzie ok, przecież wiesz, że zawsze jest.

– Ok? Ale wiesz, co? A zresztą… już nic. Idę do sklepu. – Westchnęła ciężko nastolatka i chwyciła białą bluzę.

– Do sklepu? Po co? Przecież jest jeszcze coś w lodówce. – dziwiła się kobieta, łażąc za córką krok w krok.

– Po co? A po wódkę, a co? Też się najebię, wiesz? Co, nie mogę?

– Ja mam wódkę, możemy wypić razem. Jesteś pełnoletnia, więc kielicha mogę ci polać. – Zachichotała pani Wilk, niezmiennie wyginając usta w durnowatym uśmiechu.

Klara już nie dyskutowała, tylko wróciła do kuchni, zakręciła dopływ gazu i chwyciła z szuflady klucze matki.

– Zaraz wracam – oznajmiła ozięble i szybko wyszła z lokalu.

Miała wszystkiego serdecznie powyżej uszu. Nie dość, że Marek ją znalazł, nie dość, że zna numer do Kamila i teraz będzie ją terroryzował, to jeszcze matka, która zawsze, gdy pije, irytująco lekko podchodzi do wszystkiego, strojąc sobie durne żarty i nie patrząc na możliwe konsekwencje. Gryzły ją też fundusze z koperty i Klara powoli zaczęła się zastanawiać, czy matka aby nie zadzwoniła po taksówkę i tam nie zamówiła alkoholu, co wyjaśniałby fakt, że klucze cały czas były na swoim miejscu. Kobieta szalejąc, nigdy nie dbała o porządek, więc w innym przypadku na pewno leżałyby one rzucone byle gdzie, albo nawet zgubione, co nieraz się już zdarzyło.

I dopiero sobie przypomniała! Weszła do windy i wydobyła spod bielizny pieniądze, które dał jej Marek. Poczuła się podle, jak zawodowa prostytutka, przecież nawet nie zaprotestowała, nie oddała mu banknotu, czyli dała mu jakoby przyzwolenie na dalsze działania. Dodawała sobie jednak fałszywej otuchy – że teraz, kiedy matka roztrwoniła resztki, będzie przynajmniej miała, nawet, jeśli nie na długo, na jakiekolwiek namiastkę jedzenia. Przypomniała sobie również o rozbitym telefonie i ogarnął ją niepokój. Matka czasem, gdy poczuła się gorzej i miała ochotę się napić, a nie chciała, dzwoniła do dziewczyny, która od razu wracała do domu i jakoś obie zaradzały sytuacji, a teraz? Przez chwilę pomyślała, żeby może schować "dumę" do kieszeni i skorzystać z propozycji Maksa, zaraz jednak uśmiechnęła się głupio do siebie, wiedząc, że przecież tego nie zrobi.

 

Doszła do sklepu i zawisła przed półkami, nie mając pojęcia, co kupić. W lodówce prócz mielonki, ogórka, resztki masła i trzech jajek, nie było nic, a że pieniędzy miała, ile miała, musiała nieźle kombinować. Ponad piętnaście dni do "wypłaty”, a one mają siedemdziesiąt złotych, Klara już wiedziała, że znowu będzie musiała działać. Nienawidziła tego. Owszem, zrobiła to już trzy, może cztery razy, za każdym razem jednak, gdy o tym pomyślała, robiło jej się słabo. Od zawsze bała się, że ktoś z rodziny lub znajomych ją rozpozna, a co gorsza, nie daj Boże, jakaś osoba ze szkoły, wtedy na pewno nie miałaby już życia.

Wzięła chleb z przeceny, po kilka plasterków najtańszych wędlin, mleko oraz kawę – też nie najlepszej jakości – i płacąc niecałe piętnaście złotych, opuściła sklep. Wiedziała, że wydatek na kofeinę nie jest pomocny dla ich funduszy, dziewczyna jednak rano zawsze musiała wypić kawę, inaczej czuła się źle. Spojrzała na resztę i poczuła dziwną ulgę, pieniądze Marka, teraz w innej postaci, były już jakby… nie od niego. Zaśmiała się cicho, drwiąc w myślach z siebie i swego nieracjonalnego myślenia; nagle ironiczny humor zdał się być dobrą ucieczką od tego całego życiowego syfu. Co innego jej przecież pozostało?

Kurde, mogłam przy okazji wyrzucić ten garnek – pomyślała. Nie była zadowolona, że będzie musiała znowu iść, nie chciała zostawiać matki samej. Co za dureń wymyślił, żeby zamknąć te pieprzone zsypy – warczała, idąc coraz szybciej. Przy klatce zdążyło już zebrać się trzech nieciekawych typów i dziewczyna od razu się spłoszyła. Mieszkała tu niecałe pół roku, ale zdążyła już dość dobrze poznać panów i ich denerwujące zagrywki.

Spuściła głowę, mając nadzieję, że dzięki temu jej nie zaczepią, pomyliła się jednak, bo gdy tylko zbliżyła się do drzwi, zagrodzono jej drogę. Zdrętwiała. Domyślała się, że nic jej nie zrobią, a jedynie zaczną durne dowcipkowanie, aczkolwiek nie miała ochoty z nimi dyskutować, zresztą… nie umiałaby. Nigdy nie byli wobec niej agresywni czy chamscy, ale męczący i owszem, dlatego też Klara prosiła losu, aby dali jej spokój. Przynajmniej dziś.

– Hej, milady, skąd tak pełzniesz? – wyjechał jasnowłosy dresiarz, szczerząc się jak najęty.

– Przepuść mnie – mruknęła, spojrzawszy niepewnie na chłopaka.

Był dość przystojny i definitywnie potrafił przykuć uwagę kobiet, lecz Klara wiedząc, jaki z niego typek, wolała unikać konfrontacji.

– Nie uciekaj, zawsze spierdalasz. Kiedy w końcu umówisz się z nami na browar? Wbiłaś na nasz rejon, należy się jakie wpisowe. – Koleś nie odpuszczał.

– Nie wiem, nie dziś. Przepuść mnie, śpieszę się – syknęła dziewczyna, lecz czuła się bardzo nieswojo.

– Przepuszczę, jak odpowiesz na moje pytanie.

Zmęczona jego upierdliwością Klara odwróciła się na pięcie i chciała odejść, aby wejść do bloku klatką obok, lecz od razu zderzyła się z innym typem; osaczyli ją jak zwierzynę łowną.

– Puść mnie – powtórzyła płaczliwie, chcąc za wszelką cenę się uwolnić.

– To jak?

– Nie mam pieniędzy – wydusiła, zaczynając bać się chłopaków.

– Nie o takie wpisowe mi chodzi, chodzi mi o luźną posiadówę, jakąś rozmowę. – Blondyn spoważniał.

Klara milczała, zerkając na chłopaka sporadycznie.

– Dobra, zmykaj, ale pamiętaj, że jesteś namierzona – rzekł wreszcie wesoło chłopak, trzymając otwarte na oścież drzwi klatki.

Nie czekała, migiem zniknęła w środku.

– I poważnie przemyśl moją propozycję! – Usłyszała jeszcze za plecami.

Nie odezwała się, tylko szybko przemknęła na drugie piętro i tam dopiero wcisnęła guzik windy.

– Kurwa, śmierdzi na całą chatę – burknęła pod nosem, stawiając torbę na stole.

W salonie grała muzyka, co świadczyło o tym, że matka jest już „zadowolona”. Kobieta się nie odezwała, chyba nawet nie usłyszała, że córka weszła do mieszkania. Nastolatka włączyła wodę, zasypała kawę i ruszyła do pokoju, aby tam otworzyć okna i zrobić przeciąg.

– O, córuś, jesteś. Co kupiłaś? Może zrobimy jakiś obiad? Zjadłabym coś – wybełkotała matka.

– Nie mam czasu – syknęła Klara i zniknęła w swoim pokoju.

Nałożenie dresowych spodenek i zwiewnej koszulki zajęło jej chwilę, po której dziewczyna stała już w kuchni z gąbką w dłoni. Syf był nie z tej ziemi. Na stole walało się kilka brudnych naczyń, kuchenka wyglądała, jakby nie myto jej rok, natomiast w zlewie wdzięczył się spalony garnek i jakieś niezidentyfikowane resztki jedzenia. Kiedy ona zdążyła narobić takiego bajzlu? – Nie dowierzała dziewczyna, zastanawiając się przy okazji, skąd wzięły się te brudne naczynia, skoro rano był porządek.

– Mamo, ktoś u nas był? – Zawisła w progu salonu.

– Nieee – zamiauczała rozanielona kobieta.

– Tak? To czemu w kuchni jest taki syf?

– Bo jadłam śniadanie, słoneczko.

– Na trzech talerzach?

Pani Krystyna tylko wzruszyła ramionami i sięgnęła do reklamówki. Klara stała i bacznie obserwowała, co z niej wyjmie. Nie pomyliła się, po piwie przyszedł czas na wódkę… jak zawsze zresztą.

– Mamo, nie pij – poprosiła, nie widząc jednocześnie ani odrobiny sensu w tej prośbie.

– A ty zostaw to sprzątanie i chodź tu do mnie, przecież mówiłaś, że będziesz pić wódkę – dowcipkowała kobieta, nic sobie nie robiąc ze słów córki.

Klara tylko ciężko westchnęła, chwyciła ze stołu pełną popielniczkę i zniknęła w kuchni. Była już bliska płaczu, nie wiedziała, ile czasu znowu będzie trwał ten cyrk. Wyrzuciła pety, oddała matce popielniczkę, zalała kawę i wzięła się za sprzątanie. Po niecałej pół godzinie znów wtargnęła na teren salonu.

– Zostaw – wybełkotała kobieta, widząc, że Klara zdejmuje wszystko ze stołu.

Dziewczyna w milczeniu przetarła mebel i zniknęła matce z oczu, aby wreszcie spokojnie zasiąść nad zimną już kawą.

– Córuś, chodź do mnie, smutno mi! – wrzasnęła kobieta, podburzając jeszcze bardziej rozstrojoną nerwowo dziewczynę. – No chodź!

Klara wstała i usiadła z kawą obok matki.

– Proszę. – Rozradowana kobieta postawiła przed jej nosem napełniony kieliszek.

Nastolatka z miejsca przecięła ją sugestywnym spojrzeniem.

– No wypij ze mną jednego – naciskała pijana rodzicielka.

– Mamo, co ty wyprawiasz? Nie będę pić z tobą wódki. – Uniosła się nastolatka.

– No wypij, jednego, dla towarzystwa – kontynuowała irracjonalnie kobieta.

Klara zacisnęła usta w wąską linię, szybko opróżniła kieliszek, po czym chwyciła kubek i wstała.

– Gdzie idziesz? – zareagowała natychmiast matka.

– Muszę ogarnąć lekcje – rzuciła na odczepnego Klara i nie czekając na głupot ciąg dalszy, zamknęła się w swoim pokoju.

– Ale przyjdź potem! – wrzasnęła kobieta.

Dziewczyna miała już dość, przez co znowu opanował ją żal. Kłopoty w szkole, Marek, Kamil i pijana matka, tego jak na jeden dzień było jej za dużo. Pomyślała też o Darii, gdyż już wcześniej doszła do wniosku, że dziewczyna broniła jej tylko i wyłącznie, aby się popisać i pokazać swoją wyższość. Była tego pewna.

 

„Dziś znów mnie zaatakował, znalazł po pół roku. Byłam pewna, że to już skończone. Do cholery, dlaczego? Ma numer Kamila, wiem, bo dzwonił przy mnie do niego. I co teraz? Będzie mnie szantażował. No i wreszcie przeszedł do działania, zmusił mnie do… Nie, nie napiszę tego! W szkole jakieś szmaty się do mnie przyjebały, to nie będzie ciekawy koniec roku. Stara znowu jest najebana i szaleje, aby tylko nie psy za głośną muzykę, bo znów ciężko będzie się wytłumaczyć.

Kurde, już nie wiem, co mam robić? Kasy brak, matka nakupiła alkoholu, znowu mam iść na przypał? Nie chcę, ale jeszcze pół miesiąca, a mamy pięćdziesiąt złotych.

Boję się iść do szkoły. Te dwie, do tego Fabiański, czemu wszyscy czegoś ode mnie chcą?

Daria. Mam jej zaufać, czy jednak okaże się fałszywą suką? Bo normalna to raczej nie jest, choć jest w niej coś fajnego. Nie wiem, muszę to przemyśleć, a na razie trzymać się na dystans. Tak będzie najlepiej.

Nara.

Poniedziałek, 16 marca, 2011r.

 

Schowała czarny brulion za grzejnik i otworzyła inny, pusty zeszyt. Cybulska jako że dziewczyna jest nowa, nie kazała jej pisać wypracowania, aczkolwiek zaznaczyła, że nastolatka mogłaby skrobnąć parę słów o swojej byłej klasie i łatwo podciągnąć ocenę.

Siedziała nad pustą kartką dobre pół godziny, lecz absolutnie nie miała dziś głowy do lekcji, w myślach kotłował się jedynie Kamil, Marek i strach przed jutrzejszym dniem, a raczej przed obiema prześladowczyniami.

– Klara! – usłyszała wrzask matki.

Kurwa – pomyślała, zła i uchyliła drzwi sypialni.

– Telefon do ciebie – wybełkotała kobieta, trzymając w wyciągniętej dłoni swoją komórkę.

Nastolatka zdębiała, nie miała pojęcia, co jest grane. Ktoś dzwonił do niej na numer matki? Ruszyła w stronę kobiety...

 

– Cześć. Dlaczego masz wyłączony telefon? – zapytała Kamila, najlepsza kumpela Klary.

Dziewczyny uczyły się wcześniej w tej samej szkole i mieszkały w jednej klatce, dlatego też już przed rozpoczęciem nauki ganiały się razem po osiedlu i bardzo ze sobą zżyły.

– Nie mam, rozbity – odparła Klara.

Kamień spadł jej z serca, nastolatka zupełnie zapomniała, że przyjaciółka ma numer jej matki.

– Rozbity? Co się stało? Zresztą jestem niedaleko, mogę wpaść?

– Matka pije.

– To co z tego?

– Zaraz będzie cię molestować. – Zachichotała smutno Klara.

– Będę za pięć minut – rzuciła Kamila i się rozłączyła.

Klara cieszyła się z odwiedzin koleżanki. Nie widziała się z nią ponad miesiąc i bardzo się stęskniła, lecz przyjaciółka także przygotowywała się do matury i nie miała czasu przyjechać, a Klara na stare osiedle jechać nie chciała. Wiedziała, że gdzieś tam kręci się jej brat, do tego Marek, który pewnie szukał dziewczyny po jej przeprowadzce. Fakt, po zmianie adresu uczyła się jeszcze pół roku w starej szkole, ale bała się iść do nowej. Wiedziała, jaka jest teraz młodzież i że standard jej życia może nie przypaść do gustu nowym znajomym. Znała świat i wiedziała, jak okrutni potrafią być nastolatkowie.

Kiedy był jeszcze ojciec, żyli na poziomie, niezbyt rozrzutnie, ale też i nie skromnie. Po prostu niczego im nie brakowało i byli zwyczajną, szczęśliwą rodziną.

Strach przed Markiem pojawiał się codziennie, aczkolwiek Klara starała się być ostrożna. Zapisała się na wszystkie kółka z przedmiotów ścisłych, w których była dobra, i to pozwoliło zostawać jej po lekcjach i unikać spotkania z mężczyzną, który uwierzył chyba, że Klara faktycznie zmieniła szkołę. Dziwiło ją tylko jedno – dlaczego nie próbował złapać jej przed lekcjami?

Kamila wiedziała o podrywach pana prezesa, Klara zwierzyła się dziewczynie z jego zachowania, aczkolwiek nie powiedziała wszystkiego. Nie wspomniała o niechcianych pocałunkach, o zmuszaniu jej do towarzyszenia mu podczas wizyt w restauracjach, wyznała tyle, ile uznała za stosowne. Była skrępowana natarczywością mężczyzny i mimo że traktowała Kamilę jak siostrę, wstydziła się odkrywać wszystkie karty. O Kamilu przyjaciółka też nic nie wiedziała. Oczywiście znała sytuację, jego agresję w stosunku do siostry, ale to wszystko. O porannych, popołudniowych, wieczornych i nocnych wizytach stręczyciela kumpela nie miała pojęcia. To był jeszcze bardziej wstydliwy temat, Klara robiła wszystko, aby nikt nie dowiedział się o tym, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami, a groźby brata tylko determinowały dziewczynę do trzymania języka za zębami. Widziała, na co go stać, że mu odbija i może posunąć się do najgorszego, nawet w stosunku do rodziny. Uważała, że to nie jest zdrowy człowiek.

O zarobkach Klary koleżanka również nie miała pojęcia, ale dziewczyna postanowiła, że kiedyś jej o tym powie, nawet, jeśli miałaby spalić się ze wstydu. Musiała się w końcu komuś wygadać, tylko jeszcze nie teraz.

Zadzwonił dzwonek i Klara migiem otworzyła drzwi, uwieszając się po chwili na szyi przyjaciółki.

– Chodź do pokoju – poprosiła i obie szybko umknęły do jej sypialni.

Nie zdążyły nawet zamienić słowa, bo matka wtargnęła zaraz po nich.

– Kamila! – zapiała. – Nie przyszłaś się przywitać? Co słychać? – plątała słowa, kiwając się w progu.

– Dobrze. – Ciemnowłosa nastolatka wygięła usta.

– Mamo, daj nam pogadać, dobra? – syknęła Klara.

– To chodźcie do mnie, wypijemy po jednym – nalegała kobieta.

– Mamo…!

– No dobrze, idę, ale mam nadzieję, że przyjdziesz pogadać – rzekła pani Krystyna, głupio szczerząc się do Kamili.

– Dobrze, potem przyjdę – odparła ciepło dziewczyna.

Kobieta zniknęła, Klara zamknęła drzwi i zaraz otrzymała zimnego Lecha.

– Nie chcę – mruknęła.

– Dobra, nie przynudzaj, jedno piwko ci nie zaszkodzi – oznajmiła przyjaciółka i zapalniczką otworzyła oba trunki.

– Co z telefonem? Jak szkoła? – zaczęła kumpela, sadzając tyłek na łóżku.

– Źle – warknęła Klara. – Pierwszy dzień, a już mam pozamiatane. No wiesz… nie mam kasy i to, niestety, dobry powód do czepialstwa.

– A mówiłam nie czekać, tylko od razu się przepisać? Na początku roku byłoby lżej.

– Kama, lżej? Wątpię – prychnęła blondynka. – A ja myślałam, że mając osiemnaście lat wyrasta się już z tak szczeniackiego zachowania.

– Gadaj. – Kamila usiadła po turecku.

– A co tu gadać?

– Najlepiej wszystko. – Przyjaciółka szeroko się uśmiechnęła.

– No co? Nie mam kasy, co widać, i już znalazły się dwie, którym chyba to nie w smak.

Klasa ogólnie jest ok, choć w sumie nikogo jeszcze nie znam, ale te dwie to jakiś kwas. Jedna, pokroju naszej Doroty – Klara zachichotała – od razu zawiesiła na mnie oko, a druga ma chyba gula za koleżankę.

– Jak to?

– Jest tam taka jedna… niezbyt chyba normalna. Babka posadziła ją ze mną i tamtej się to raczej nie podoba. Nie rozumiem, zazdrość? Kurwa, jak mały dzieciak, ręce opadają. I nie powiem, żebym nie wydygała, kiedy kazała nam usiąść razem, laska ma na wszystko wyjebane. Nie wiem, jakim cudem jeszcze jej nie wywalili, jej pomysły przechodzą ludzkie pojęcie.

– I co, mam rozumieć, że masz przejebane, bo jakaś dziunia zakochała się w swojej koleżance? No nie mów. – Kamila parsknęła śmiechem, wysoko unosząc brwi.

– No widzisz… nie każdy, jak widać, dorósł mentalnie do swojego wieku. – Zaśmiała się Klara.

– Ty! To ja jutro pójdę i zrobię awanturę tej lasce, no bo jak? Nie życzę sobie, aby z tobą siedziała, bo też mam gula. Nakopię jej do dupy. – Zarechotała brunetka.

– Nie wiem, czy dasz radę, ale próbuj – odparła wesoło się Klara, przyjaciółka ewidentnie poprawiła jej humor.

Pomyślała o Marku, lecz postanowiła na razie się nie zwierzać i nie psuć sympatycznej atmosfery.

– A jak faceci? – Zainteresowała się Kamila. – Ilu już masz adoratorów?

Klara zaśmiała się jeszcze głośniej.

– No co? – Brunetka zrobiła wybitnie durną minę. – Przecież wiesz, o czym mówię – dodała, wymownie gapiąc się na przyjaciółkę.

– Bujaj się.

Gadały tak namiętnie, że nie spostrzegły nawet, kiedy minęła dwudziesta.

– Dobra, będę zawijać – rzekła Kamila i wstała.

– Już? Posiedź jeszcze. Matka śpi, nie będzie cię zaczepiać. – Zachichotała mdło Klara.

– Nie, muszę spadać, pies czeka. Przyjadę w weekend, to poleziemy gdzieś. A jak z kasą? Mam dwie dychy, mogę ci odstąpić – rzekła zmartwiona Kamila.

– Weź…

Brunetka doskonale znając upór przyjaciółki, nie nalegała i za moment, gdy już została odpowiednio wyduszona, cicho wymknęła się mieszkania. Klara zajrzała do salonu – matka spała. Wypiła całą butelkę, co w połączeniu z piwem wystarczyło, aby poległa tak wcześnie, pijana w trupa. Dziewczynie było to na rękę, nie chciała, aby zaczęła po nocach rozrabiać, włączając głośno muzykę, śpiewać i tańczyć, jak nierzadko potrafiła.

Klara wiedząc, że nie odrobi dziś żadnych lekcji, wzięła szybki prysznic i także zakopała się w pościeli. Czuła się bardzo zmęczona.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania