Poprzednie częściNiepokorna – prolog

Niepokorna cz.9

Nie minęła minuta, jak zadzwonił telefon. Spojrzała, lecz kontaktu nie było w pamięci urządzenia. Nikt nigdy nie dzwonił do niej z nieznanego numeru, pomyślała więc o Maksie, ale zaraz zapytała się w duchu: „dlaczego już dzwoni?”. Dzwonek ucichł, aby w jego miejsce po chwili piknął sms. Przejechała po ekraniku – ten sam numer, odczytała więc. „Frozi, zawróć, zapomniałem o czymś”. – Brzmiała wiadomość. Drgnęło nią dziwne uczucie, nie miała pojęcia, o co mu chodzi. Taksówka jechała dalej, dziewczyna postanowiła nie wracać uznając, że chłopak na pewno nie ma aż tak ważnego powodu, aby widzieć się z nią zaledwie chwilę po tym jak się rozstali. Maks nie był jednak natarczywy, bo nie dzwonił więcej, wysłał tylko jeszcze jedną wiadomość o treści: „Mam nadzieję, że umówiona rozmowa jest aktualna”, z dołączoną na końcu, uśmiechniętą buźką. Szczerze mówiąc nie miała ochoty na wieczorne pogaduszki, czuła się wstrętnie. Była twardą dziewczyną i rzadko przejmowała się błahostkami, ale przecież niecałe dwie godziny temu pieprzyła się z facetem, z którym prócz sympatii nic ją nie łączyło i to gryzło ją w środku, wypalając w niej dziurę wstydu i wyrzutów sumienia wobec samej siebie. Tak, było dobrze, ale co z tego? Liczył się fakt, a faktem było, że zachowała się jak głupia napalona małolata, która potem chwali się koleżankom, że uprawiała seks, do tego jakże wspaniały seks, co najczęściej mijało się z prawdą.

– Jesteśmy – „obudził” ją kierowca i Daria już chciała wysiadać. – Proszę poczekać, jeszcze reszta – rzekł miło.

Nie sprzeciwiała się, tylko wzięła od niego dwadzieścia trzy złote, podziękowała i szybko ulotniła się z samochodu. Cholernie chciało jej się palić, postanowiła więc dołożyć z pieniędzy kolegi dwa złote i kupić fajki, usprawiedliwiając się, że jutro jakoś mu to wytłumaczy. Przecież to tylko dwa złote, ale i aż dwa złote. – Pomyślała, głupio się czując, jednak chęć na papierosa przeważyła i dziewczyna postanowiła na razie odsunąć zbędne obiekcje na bok.

Doszła do małej, osiedlowej budki, ale była zamknięta.

– Kurwa – warknęła, mając wrażenie, że płuca przykleiły jej się do już pleców, przy czym złość nakręcał tylko fakt, że następny sklep był dobre dwieście metrów dalej, czyli w tym momencie o sto dziewięćdziesiąt dziewięć za daleko. Szła, prawie biegnąc, szybko pokonała więc trasę i jak burza wpadła do marketu.

– Rothmansy czerwone poproszę – wysapała zniecierpliwiona, podając babce za ladą dwanaście złotych.

– Proszę dowód – wyjechała kobieta, w okamgnieniu depcząc zadowolenie Darii.

– Nie mam, nie wyrobiłam jeszcze. Ale przecież mnie pani zna, skończyłam już osiemnaście – przekonywała dziewczyna, choć już przeczuwała, że nic z tego.

Dobrze znała babę, która w naturze miała chyba złośliwość, przez co nieraz też nastolatka miała okazję powiedzieć jej co nieco. Wiedziała także, że nawet, gdyby kobieta miała pewność, że dziewczyna jest pełnoletnia, nie sprzedałaby jej bez dokumentu, gdyż uprzykrzanie ludziom życia było chyba jej hobby.

– Nie sprzedam ci bez dowodu – ciągnęła gruba sprzedawczyni, napinając szatynce i tak naciągniętą już brakiem nikotyny żyłkę.

– No kurczę, przecież zna mnie pani, dlaczego robi pani problemy? – Daria nie ustępowała.

– Przykro mi – mruknęła baba, widocznie z siebie dumna.

– To spierdalaj! – warknęła w końcu wkurwiona dziewczyna i szybko odeszła do wyjścia.

Chwyciła za klamkę i odwróciła się jeszcze przed drzwiami, obcinając kobietę morderczym spojrzeniem.

– I nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek przechodziły na „ty” – fuknęła oschle i dopiero wtedy opuściła sklep, mocno łomotnąwszy drzwiami.

No co za suka. – Warczała w duchu, gdyż chęć na papierosa rozrywała ją już na kawałki. Właśnie gorzko pożałowała, że nauczyła się palić.

Nie traciła jednak nadziei, tylko ruszyła do kolejnych sklepów, których w niewielkim, osiedlowym kompleksie było jeszcze dwa, lecz i tam nic nie uzyskała, jakby wszyscy akurat dziś umówili się na weryfikowanie jej daty urodzin.

Była już wściekła i bliska płaczu, do tego chęć na dymka tak już nią zawładnęła, że przez chwilę gotowa była nawet podnieść niedopałek i zapalić go gdzieś za winklem. Ruszyła w stronę swojego wieżowca i choć nigdy nie potrafiła podnieść peta niewiadomego pochodzenia, to teraz mimowolnie rozglądała się za jakimś. Miała w dupie, kto go palił i czy nie nabawi się po nim jakiegoś syfu, teraz chciała tylko i wyłącznie zaleczyć nikotynowy głód.

– Mała! – Usłyszała nagle nieco chrapliwy, podpity głos i od razu uśmiechnęła się pod nosem, a po jej ciele spłynęła nieopisana ulga.

Zbyszek – czterdziestokilkuletni osiedlowy pijaczek szedł w jej stronę, szczerząc się od ucha do ucha. Rozradowała się, bardzo lubiła przesympatycznego faceta, który mimo że potrafił pić za pięciu, nigdy nie miał z nikim zatargów i był lubiany w okolicy. Zawsze był też schudnie i czysto ubrany i gdyby nie fakt, że niemal codziennie chwiejnym krokiem spacerował sobie pomiędzy blokami, gadając to z tym, to z tamtym, nikt by nawet nie pomyślał, że ma jakikolwiek problem i Zbyszek mógłby uchodzić za zwykłego faceta, mającego standardową rodzinę i najzwyklejszą w świecie, średnio płatną pracę.

Prawda była jednak inna. Mężczyzna nigdy nie miał żony i dzieci, jedynie przygodne partnerki, mieszkał sam, a pracował jedynie dorywczo, jeśli udało mu się akurat jakąś pracę zdobyć. Daria bardzo dobrze znała faceta, dwa razy też miała okazję u nieco przenocować, kiedy zaciągnął ją do swojego domu, bo wracała z imprezy już tak pijana, że przewracała się na środku chodnika. Nigdy jednak nie zrobił krzywdy dziewczynie i zawsze na drugi dzień, gdy wstawała totalnie skacowana i wymiętolona fizycznie, czekało na nią dobre śniadanie, ciepła herbata lub piwo, gdy tylko miała ochotę.

– Kurde, Zbyniu, z nieba mi spadasz! – zaświergotała i natychmiast uściskała mężczyznę, nic siebie nie robiąc z tego, że przytula znanego na całe osiedle alkoholika na środku ulicy.

– Do domu? – zapytał.

– Kup mi szlugi, dziwka nie chce sprzedać – poprosiła, dając mu pieniądze. – Masz zapalić?

Dał jej domowej roboty skręta, którego wniebowzięta dziewczyna natychmiast odpaliła, strzelając w faceta pełnym wdzięczności spojrzeniem. Zbyszek poszedł po fajki, więc zadowolona Daria przysiadła na metalowej barierce, z gracją rozkoszując się głaszczącym jej płuca dymem. Mężczyzna wyszedł po upływie żmudnych pięciu minut i Daria odetchnęła.

– Dzięki – uśmiechnęła się, bezzwłocznie otwierając niebieską paczkę. – Czerstwe te twoje skręty, dasz radę napalić się tym gównem? – oświeciła znajomego, częstując go papierosem.

– Dostałem za frajer, więc palę – odparł facet. – Gdzie twoja koleżanka? – zapytał, gdyż bardzo często widywał ją z Wiki.

– Nie wiem i nie interesuje mnie to – rzekła, ruszając z mężczyzną w głąb osiedla.

– Dopiero ze szkoły? – ponowił pytanie.

– Nie, ale w domu nic nie zgubiłam.

– Chcesz kielicha? – pokazał jej litrową, ledwie co zaczętą flaszkę, gdy usiadł na ławce.

– Jasne – odparła ekspresowo dziewczyna...

 

Przesiedziała ze znajomym prawie dwie godziny, wypijając całą flaszkę, która zrobiła totalny zamęt w jej głowie. Ale będzie dym .– Uśmiechnęła się pod nosem, idąc szlaczkiem w kierunku domu, choć nie można było powiedzieć, żeby na chwilę obecną zbytnio przejęła się matką. Zapaliła jeszcze przed klatką, co tylko nakręciło karuzelę w jej głowie i nie zastanawiając się, co będzie i czy długo będzie, na plączących się nogach weszła do budynku i moment później jechała już windą na piąte piętro, chowając w międzyczasie skręta w skarpetkę. Nie zdążyła otworzyć drzwi i wejść do korytarza, jak wyrosła przed nią matka.

– Gdzie byłaś? – fuknęła kobieta.

Dziewczyna ją zignorowała zdjęła buty, które niechlujnie rzuciła obok szafki w przedpokoju i już chciała chować się w swojej sypialni.

– Piłaś?! – zapytała, a raczej wykrzyczała pani Jagoda, zatrzymując córkę – jej głos nie wróżył nic dobrego.

– Nie piłam, wypiłam dwa piwa – burknęła byle jak nastolatka, próbując przepchnąć się przez rodzicielkę.

– Dwa piwa?! – zagrzmiała pani Jagoda. – Przecież ty jesteś kompletnie pijana! Daria, kiedy to się skończy?! – huczała dziewczynie prosto w twarz.

– Mamo, wrzuć na luz, to kiedy mam się bawić? – zapytała spokojnie szatynka, nie mając zupełnie ochoty dziś z nią walczyć.

– Bawić się? Jest duża różnica między zabawą a upijaniem się. W piątek przyszłaś podpita, w niedzielę wstałaś skacowana, dziś także i na dodatek znowu jesteś pijana. Do tego jest dopiero poniedziałek i szkoła, a ty nadal nie masz żadnych hamulców. Co ty sobie wyobrażasz, do cholery?

– A odwal się – warknęła Daria, znów chcąc uciec, lecz matka była nieustępliwa.

– Jeszcze nie skończyłam – ciągnęła kobieta, jak żołnierz stając przed drzwiami pokoju dziewczyny.

– Mamo, daj mi spokój, naprawdę nie mam ochoty dziś się z tobą kłócić, poza tym muszę jeszcze napisać wypracowanie na jutro – tłumaczyła Daria, starając się trzymać nerwy na wodzy.

– Daria, ostatni raz cię ostrzegam: albo weźmiesz sobie do serca moje słowa albo zgłoszę całą sprawę, rozumiesz? – zagroziła stanowczo kobieta.

Dziewczyna tylko parsknęła śmiechem, w dupie miała jej groźby, a przynajmniej teraz.

– Dobrze, śmiej się – skwitowała matka i zniknęła w salonie.

Bujaj się, zwiecho – syknęła w duchu Daria i otworzyła drzwi sypialni, lecz tak szybko, jak do niej weszła, tak szybko wyszła.

– Gdzie jest komputer?! – wydarła się, wpadając jak burza do salonu.

– Nie ma i nie będzie – odparła spokojnie rodzicielka.

– Kurde, kobieto, muszę napisać na jutro na polak, chyba ci mówiłam!

– Masz długopis i zeszyt – rzekła pani Jagoda, robiąc to nad wyraz złośliwie.

– Kur…! – wrzasnęła Daria i szybko wróciła do pokoju, mocno trzasnąwszy drzwiami. –

Pojebana suka. – Wściekała się. I jeszcze mnie straszy.

Zadzwonił telefon i nastolatka spojrzała na zegar ścienny – 21:23. Odebrała, jak obiecała, choć nie miała chęci na rozmowę, nie chciałaby wyżyć się na chłopaku za wkurzające wybryki matki.

– Jak tam? – zapytał ze słyszalnym uśmiechem.

– Dwadzieścia trzy minuty spóźnienia – syknęła Daria.

– Przepraszam, rodzice dupę mi zawrócili. Frozi, jesteś pijana?

– Nie jestem, zresztą nie twój interes.

– Daria, co się dzieje, jesteś na mnie zła? – Ton chłopaka ostygł.

– Nie na ciebie, tylko na matkę, wkurwiła mnie… Sorry.

– A dziwisz się? – podsumował.

– Dlaczego chciałeś, żebym wróciła? – Dziewczyna zmieniła temat, gdyż nerwy już zaczynały wymykać się spod kontroli.

– Chciałem dać ci papierosy. Miałem to zrobić wcześniej, ale jakoś umknęło – wyjaśnił chłopak.

– Kupiłam, wiszę ci pięć złotych – przyznała się Daria.

– Spoko – odparł luźno Maks. – Frozi, znowu jesteś zawiana i jutro będzie kolejny kac. – Zaśmiał się i to wystarczyło, żeby dziewczyna w końcu pękła.

– Kurwa, ty też będzie mnie prostował?! – wrzasnęła. – Odwalcie się wszyscy wreszcie ode mnie! Żegnam! – dodała furiacko i się rozłączyła.

Była wściekła, przy czym alkohol tylko bezlitośnie podkręcał nerwówkę. Telefon nie zadzwonił ponownie, lecz Daria w tej chwili ani trochę nie żałowała swojego wyskoku, procenty wypchnęły wszelkie wyrzuty sumienia.

 

Wiedziała, że to bez sensu, że nie zdarzył się cud i internet, który wyczerpał się dwa dni temu, nie naładował się sam, mimo to, szczerząc się pod nosem ze swojej głupoty, otworzyła przeglądarkę w komórce i wpisała adres, dostając oczywiście po chwili komunikat, iż połączenie jest niedostępne. W pizdu, mogłam załadować za dwie dychy. – Wkurzała się. Nadal czekała na wiadomość z gazety piszącej historie rzekomo „Życiem pisane”. Ani trochę nie wierząc w prawdziwość zwierzeń piszących tydzień temu także wysłała do nich, zmyślone oczywiście opowiadanie łudząc się, że dostanie jakąkolwiek odpowiedź, lecz ta wciąż się nie pojawiała. Daria zaczęła już wątpić, że odpiszą i wkurzała się twierdząc, że nawet, jeśli praca się im nie spodobała, to powinni przynajmniej dać znać, napisać chociażby, żeby pocałowała się w dupę. Kurde, wysyłają i dostają parę groszy – skrzywiła się nie wierząc w żadne słowo redakcji. Sami piszą i pierdolą, że nadesłane. Żałosne. – Klęła w duchu, zdejmując ciuchy, gdyż nerwy trochę odparowały i dziewczyna poczuła się zmęczona. Wyjrzała delikatnie przez drzwi chcąc sprawdzić, czy matka nie rusza się z miejsca i widząc, że wszystko ok, szybko wyjęła skręta i najgłębiej, jak się dało, schowała pod dywan przy łóżku, po czym wskoczyła w koszulkę i walnęła się na meblu na wznak.

 

Przebudziła się w nocy z zupełną suchością w gardle i totalnym niesmakiem, z miejsca opieprzając siebie za to, że wypiła. Kompletnie nie chciało jej się wstawać, lecz pragnienie się nasilało, zwlekła się więc z łóżka i „żwawo”, jak na jej obecny stan przystało, powlekła się do kuchni. Otworzyła lodówkę, chwyciła do połowy pełną butelkę zimnego mleka i szybko umknęła do pokoju. I nagle o czymś sobie przypomniała. Ożywiła się i po chwili znów była w korytarzu. Poruszając się cichutko jak myszka szybko znalazła torebkę matki i zaraz miała w dłoni jej portfel. Bacznie nasłuchując odgłosów w cichym mieszkaniu, ekspresowo przewaliła wszystkie kieszonki i zakamarki, ale pieniędzy Maska nie znalazła.

No kurwa, już schowała. – Wkurzyła się, szybko schowała portfel na miejsce, kładąc torebkę identycznie jak leżała i uciekła do pokoju. Zegarek w telefonie wskazywał trzecią w nocy, co wprawiło dziewczynę w niezadowolenie – fakt, że ma zaledwie cztery godziny snu nie cieszył jej zbytnio. Mleko w okamgnieniu zniknęło w całości i gdy zaspokoiła już pragnienie, na powrót zwinęła się w kłębek, otulając miękkim kocem. Na myśl znowu przyszła jej Klara i jej „przygody”, lecz nie gościła tam długo, bo dziewczyna odleciała prawie natychmiast.

 

– Daria, wstawaj – usłyszała przez kończący się sen.

Nie czuła się dobrze i nie miała ochoty ruszać się z miejsca. Kurwa, i po mi to było? – Pomyślała zła na siebie i swoją głupotę. Wiedziała, że to nie bimber jest sprawcą dzisiejszego samopoczucia, gdyż piła go nieraz i znała kaca po nim, obwiniała więc drinki pomieszane z piwem i oczywiście Maksa i jego hojność.

– Daria, wstawaj, muszę wcześniej wyjść. – Matka wsadziła głowę do pokoju.

– Dopiero wpół do – warknęła nastolatka, gdy już wysiliła się, aby spojrzeć na zegar.

– Wstań, bo prześpisz. – Kobieta nie ustępowała.

Zmuszona do wstania dziewczyna wylazła spod koca, dziwiąc się, dlaczego matka wychodzi pół godziny przed czasem. Głowa nie bolała, aczkolwiek nie czuła się dobrze.

W/U dupie mam, więcej nie piję. – Zaprzysięgła, ciężkim krokiem kierując się do łazienki.

– Daria – zawołała kobieta i nastolatka, chcąc nie chcąc, zmieniła kierunek i gdy tylko stanęła w progu kuchni, nacięła się na surowy, wyrażający dogłębną dezaprobatę i politowanie dla jej wyglądu wzrok matki.

– Po szkole masz od razu wracać do domu – nakazała bezkompromisowo kobieta, tykając leżący przed jej nosem laptop.

Bez odpowiedzi.

– Słyszałaś, co powiedziałam?!

– Nigdzie się nie wybieram – burknęła nastolatka.

– Daria, ja nie żartuję. Przyjeżdża Wanda z Natalią, o szesnastej odbieram je z dworca.

– Co takiego?! – Daria wywaliła oczy, nie wierząc w to, co słyszy.

Od razu skwasiła jej się mina. Dziewczyna uwielbiała Wandę, jej matkę chrzestną, siostrę pani Jagody, lecz na myśl o niańczeniu o trzy lata starszej od siebie paniusi zrobiło jej się niedobrze. Perspektywa przebywania w jednym domu z dziewczyną pokroju Niny przez dłużej niż przez minutę, wywoływała u Darii bezkresny niesmak. Natalię widziała ostatnio trzy lata temu i pomimo że nie mogła do końca uznać jej za definitywny wzór Niny, gdyż nie była tak wyniosła i podła, tylko raczej małomówna i bardzo spokojna, to jednak perspektywa spotkania niezbyt cieszyła szatynkę. Sam fakt, że obie panie ubierały się podobnie wystarczył, żeby wzbudzić w Darii niechęć. Była też druga przyczyna, a mianowicie to, że Natalia nigdy nie dała się poznać z jakiejkolwiek złej strony, przez co Daria zawsze trzymała się na dystans, nie potrafiąc jej nawet w najmniejszym stopniu zaufać. Siostry, gdy się spotykały, zawsze gadały na bardzo neutralne tematy, więc Daria nie wiedząc, jak może się to skończyć, nigdy nie wykraczała zwierzeniami poza jakiekolwiek próg przyzwoitości. W jej mniemaniu Natalia wyglądała na osobę, która jest bardzo blisko z matką, dlatego nigdy się przed nią nie otworzyła, bojąc się, że ta prędzej czy później wszystko powie ciotce.

– Jak to przyjeżdżają? W środku tygodnia? – Daria nie dowierzała.

– Ciotka będzie tu w delegacji, więc chyba nic w tym dziwnego, że chcą nas odwiedzić.

– Natalia też będzie w delegacji? – zapytała Daria, wylewając z siebie całą rzekę ironii.

– Przestań, dobrze? Czego ty chcesz od jej dziewczyny? Spokojna, grzeczna i w przeciwieństwie do ciebie nie szarpie ciotce nerwów; powinnaś brać z niej przykład – oznajmiła pani Jagoda.

Daria parsknęła śmiechem.

– Na ile przyjeżdżają? – drążyła nastolatka, chcąc natychmiast wiedzieć, na czym stoi.

– Wracają w niedzielę.

– Co?! – Darią wstrząsnęło.

– Do piątku Wanda ma jakieś spotkania, więc chciałybyśmy spędzić razem weekend, kiedy nie będzie pracy. To jest dla ciebie coś dziwnego?

– No to chuj, umarł w butach! Już po imprezie! – rzuciła bezczelnie Daria, uderzając z rezygnacją rękoma o nogi i nie czekając na ochrzan, migiem zamknęła się w łazience, niezbyt subtelnie zamykając za sobą drzwi. – No kurwa jego mać – przeklinała, widząc oddalającą się już w pięknym stylu osiemnastkę Maksa.

 

Od razu po wyjściu z domu wsadziła w zęby fajkę, dziwiąc się przy okazji, że matka nie przetrzepała jej kieszeni i ich nie zabrała; Daria już nieraz straciła używki, dlatego też zaskoczenie było w pełni uzasadnione. Może odpuściła? – Pomyślała, choć nie bardzo w to wierzyła, interpretując tym, że kobiecie, widząc jej wczorajszy stan, nie w głowie były papierosy. Dobrze, że blanta skitrałam – burknęła podświadomie, z dezaprobatą wyrzucając sobie swoją nieostrożność i głupotę.

Szła wolno, aby wejść do klasy równo z dzwonkiem i z nikim nie dyskutować. Na Wiki nadal była zła, a perspektywa rozmowy z Maksem napawała ją strachem. Wytrzeźwiała i po wczorajszym wyskoku było jej cholernie głupio. Czuła się winna, do tego w głowie wciąż stała perspektywa spędzenia zapewne bardzo „miłego” popołudnia, co tylko wzmagało złe samopoczucie.

Doczłapała w końcu do bramy, lecz widząc, że jest za wcześnie, nie przekroczyła jej, tylko przekręciła czapeczkę do tyłu, aby mieć lepszy widok i przysiadła na niebieskiej barierce. Raz po raz zerkała na komórkę i dopiero, gdy ta poinformowała, że dochodzi za pięć ósma, ruszyła do budynku. Daria, jako że nie przepadała za chodzeniem w szkole w adidasach, umknęła jeszcze do szatni, szybko zmieniła buty na lekkie trampki, zaczepiła czapkę za szlufkę spodni, żeby się nie burzyli i w pośpiechu ruszyła na historię. Musiała być punktualnie, nauczyciel owego przedmiotu był wredny, ostry i nie lubił spóźnialskich, dlatego nawet niesforna Daria starała się nie rzucać mu w oczy i nie spóźniać na lekcje, nie chcąc potem sterczeć przy tablicy i łapać kolejne pały.

– Pośpiesz się. – W drzwiach boksu zawisła szatniarka i Darii od razu skrzywiła twarz na wspomnienie wczorajszego donosicielstwa.

Nie odezwała się słowem, tylko wstała i obojętnie minęła kobietę, przecinając ją znienawidzonym spojrzeniem. Rozbrzmiał dzwonek i nastolatka znacznie przyśpieszyła, lecz gdy tylko wyszła zza ściany szatni, zderzyła się z kimś i odbiła od niego, jak piłka.

– No proszę, jednak jest! – zapiała ze złośliwym zachwytem Nina, patrząc Darii prosto w oczy i szczerząc się jak upośledzona.

Szatynka natychmiast zrozumiała powód jej euforii – obok dziewczyny stał wielki jak góra, łysy chłopak, wyglądający jak ochroniarz po wyroku lub jakiś mafijny bokser.

Zastygła w bezruchu, otulona zimnym dreszczem.

– Masz kasę? – zapytał sucho typek, napuszając się jak kogut i niemal przyklejając swoje cielsko do nastolatki.

– Kasę? – Wystraszona Daria wypaliła głupa.

Chłopak już nie pytał, tylko chwycił dziewczynę za szyję i mocno przydusił do ściany. To wywołało jeszcze większy popłoch. Jego aparycja była bardzo sugestywna, przez co Daria wpadła w panikę, nie mając pojęcia, co może mu strzelić do łba.

– Kurwa, na jutro widzę dwie stówy, rozumiesz? – warknął olbrzym.

– Co, zmalałaś? – zapiszczała drażniąco rozanielona Nina, o mało nie pękając z dumy.

– Puść mnie – wydusiła Daria na tyle głośno, na ile pozwoliła jej przyduszona krtań.

– Słyszałaś, co powiedziałem? – Typ jeszcze mocniej ścisnął jej szyję nastolatki i zadzierając do góry głowę, całkowicie zablokował jej dopływ powietrza, wywołując przy okazji okropny ból.

– Tomek, puść, udusisz ją. – Zaśmiała się zadowolona Nina.

Chłopak usłuchał i uwolnił nastolatkę, która zakaszlała nieprzyjemnie, pochylając się. Napastnik nie zamierzał jednak odpuścić, bo po chwili złapał szatynkę za włosy i agresywnie uderzył jej głową o ścianę. Głuchy odgłos uderzenia odbił się cichym echem od wszystkich ścian, towarzysząc tępemu bólowi, który przeszedł przez tylną część czaszki i zatrzymał się na skroniach. Darii zakręciło się w głowie, a twarz zalała nieprzyjemna fala gorąca – koleś się nie patyczkował, rąbnął potylicą nastolatki z całej siły.

– Tomi! – Zareagowała natychmiast wystraszona Nina, nie spodziewając się pewnie, że kolega tak sumiennie podejdzie do sprawy.

Zbir spojrzał na blondynkę, lecz ją zlekceważył i zaraz powrócił wzrokiem do Darii.

– Słuchaj, szmato. Ona jutro widzi kasę, rozumiesz? – wznowił temat, mocno pociągnąwszy szatynkę za włosy. – I masz się od niej odpierdolić, bo porozmawiamy inaczej – dodał, chuchając w twarz Darii odpychającym aromatem alkoholu.

– Rozumiem, puść mnie – odparła dziewczyna, wiedząc, że nie ma sensu się stawiać, bo to tylko przeciągnie sprawę. Nie da przecież rady facetowi dwa na dwa.

– Co tu się dzieje?! – Z szatni wypadła nagle Radziszewska i koleś natychmiast uwolnił uczennicę. – Co tu robisz?! Proszę opuścić teren szkoły! – zagrzmiała, widząc obcą twarz.

– Spoko, lala, wyluzuj. – Zaśmiał się napastnik. – Jak coś, dzwoń – rzekł do Niny, spojrzał jeszcze chłodno na Darię i wyszczerzając się szeroko do grubej kobiety, bezczelnie odpalił papierosa i ruszył w stronę schodów.

Radziszewska ruszyła w ślad za nim.

– Ostrzegałam – zaszczebiotała piskliwie napompowana pychą blondynka, tryumfalnie spojrzawszy na Darię i zadarłszy głowę niemal do samego nieba, spokojnie ruszyła na górę, zostawiając zszokowaną dziewczynę w korytarzu.

– Czy on cię zaczepiał? Trzeba to zgłosić dyrektorowi – powiedziała szatniarka, która, gdy już upewniła się, że mężczyzna wyszedł z budynku, znów pojawiła się obok Darii.

– Nie, to mój znajomy – odparła nastolatka.

– Jak to „znajomy”? Przecież widziałam, jak cię szarpał – naciskała zaniepokojona kobieta.

– Nikt mnie nie szarpał – syknęła Daria i nie czekając na jej kolejny atak, szybko umknęła na górę i zamknęła się w najbliższej łazience.

Zawroty zelżały, lecz potylica nadal pękała w szwach, a twarz płonęła drażniącym gorącem. Stanęła przed lustrem i pomacała skórę głowy – na dłoni pojawiła się znikoma ilość krwi, choć opuszki palców „stwierdziły”, że rozcięcie jest niewielkie. No kurwa, zajebana suka, pierdolona bohaterka. – Wściekała się, przykładając do głowy wilgotny papierowy ręcznik. Nie wiedziała, co o tym myśleć, w życiu nie spodziewałaby się takiej akcji, na domiar zaskoczona faktem, że Nina, różowe szkolne pośmiewisko zna takich oprychów. Zdenerwowana całym zajściem znów pomyślała o papierosie, spojrzała więc na zegarek – minęło piętnaście minut lekcji. Pogubiła się, nie wiedziała, czy zaryzykować i iść na historię, czy odpuścić. Po krótkim przeanalizowaniu sprawy doszła jednak do wniosku, że nieobecność wyjdzie jej bardziej na korzyść, wyszła więc z kabiny i delikatnie wychyliła głowę przez drzwi toalety. Nie widząc zagrożenia, jak strzała pomknęła w stronę schodów, po czym cicho jak włamywacz zeszła na dół i gdy zobaczyła, że szatniarki nie ma, migiem przemknęła do wyjścia i minutę później była już za odzieżowym. Usiadła na murku i drżącymi nieco dłońmi odpaliła papierosa, analizując wszystko, co się przed chwilą wydarzyło. Była wściekła. Kurwa, myślisz, że ja nie mam znajomości, jebana ruro? – Wygrażała w myślach, nie zamierzając darować tego Ninie. – Zobaczymy. – Pyskowała, raz po raz sprawdzając papierowy gałganek, który cały czas przyciskała do głowy.

Ranka piekła nieprzyjemnie, do tego znowu przypomniała sobie o przyjezdnych, co tylko wzmagało rozdrażnienie. Niesamowicie stęskniła się za ciotką, która od zawsze była luźna, wesoła i do pogadania o wszystkim, lecz fakt, że przyjedzie z Natalią, nie pozwalał dziewczynie prawdziwie cieszyć się z tej wizyty. Była pewna, że matka każe jej niańczyć siostrę i że nigdzie się bez niej nie ruszy. O sobotniej imprezie również mogła już zapomnieć, bo nawet, jeśli matka wypuści ją z domu, to przecież także nie samą. Perspektywa zabrania Natalii na melanż wręcz śmieszyła nastolatkę, gdy oczami wyobraźni widziała, jak siostra krzywi się na widok pijącej ekipy, łazi za Darią krok w krok lub siedzi jak zakonnica gdzieś w kącie; następnie zaczyna marudzić, narzekać i umoralniać, aby w końcu stwierdzić, że to nie jest towarzystwo dla niej i oświadczyć, że chce wracać do domu. Kurwa, impreza będzie zajebista… I jeszcze mnie wyśmieją – wściekała się dziewczyna, która już od wczoraj, odkąd tylko usłyszała o urodzinach, nabrała niesamowitej ochoty na to wyjście. O nie, na pewno nie wracam. – Oświadczyła samej sobie i odpaliła kolejnego papierosa...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania