Poprzednie częściNiepokorna – prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Niepokorna cz.13

Budzik rozkrzyczał się o wpół do siódmej. Nie miała chęci wstawać, nadal czuła się zmęczona. Nie dane jej było jednak poleniuchować, bo jak zawsze do pokoju po chwili wtargnęła matka i zawisając nad łóżkiem, zażądała szybkiego jego opuszczenia.

– Daria, spóźnisz się – rzuciła oschle, stercząc nad głową dziewczyny.

– Jeszcze pół godziny mogę poleżeć. – Buntowała się dziewczyna, lecz na nic się to zdało, zrzędliwość matki spowodowała, że w końcu opuściła przytulny azyl i prosząc kobietę o mocną kawę, półprzytomna poczłapała do łazienki.

Drzwi salonu były zamknięte, co oznaczało, że przyjezdni jeszcze śpią. Było jej to bardzo na rękę, denerwując przy okazji; fakt, że smacznie sobie śpią, kiedy ona musi zrywać się z samego rana, wywoływało rozdrażnienie. Złość wzrosła, kiedy po szybkim prysznicu stwierdziła, że czapka, którą podarował jej Maks i którą miała wielką chęć dziś założyć, została u niego. Spojrzała na szafę, a następnie w okno – świeciło przyjemne słońce. Zamyśliła się chwilę, po czym wdrapała na łóżko i niedługo później deska stała już przy ścianie, dokładnie wyczyszczona i gotowa do drogi. Jej ulubione spodnie nadal okupowały kosz na pranie, nałożyła więc to samo, co wczoraj, wygrzebując przy okazji czarno-białą czapkę z prostym daszkiem. Przejadę się, to się obudzę. – Zagadała w myślach. Cieszyła się, że uniknie wnętrza nienawidzonego autobusu, a poza tym już korciło ją na przejażdżkę; przecież dawno nie szalała.

– Daria, nie mów mi, że zamierzasz jechać na deskorolce – wyjechała od razu matka, widząc szmatkę, którą dziewczyna odkłada pod zlew.

– A to jakaś zbrodnia? – syknęła szatynka.

– Nie, nie zbrodnia, ale nie uważasz, że pogoda jest jeszcze nieodpowiednia?

– Nieodpowiednia? Jest ciepło, a do szkoły mam dwadzieścia minut na desce, robisz z igły widły. – Walczyła dziewczyna.

– Tak? I znowu będą mnie upominać, że jeździsz po korytarzu, tak? – rzekła chłodno kobieta.

– Co? Przestań, przejechałam się chwilę i tylko raz, na przerwie, deko przesadzają – fuknęła Daria, której zaczynały już puszczać nerwy.

– Więc po co kupiłam bilet? – Matka nie odpuszczała.

– Dobra, jutro pojadę autobusem, ale dziś nie odpuszczę, rozumiesz? I nie rób zamieszania – odparowała zniecierpliwiona nastolatka.

Matka tylko westchnęła i upiła kawy, chyba zrozumiała, że spór nie ma sensu. Daria nieco się zdziwiła, nie sądziła, że nie poleci zaraz do ojca i nie będzie go na nią nastawiać.

– Po szkole do domu, ciotka chce zabrać cię na zakupy – oznajmiła sucho matka.

Daria milczała, popijając ciepły płyn.

– Słyszałaś?

– Tak, głucha nie jestem – warknęła dziewczyna, po czym chwyciła kubek i zwiała do pokoju.

Kobieta już jej nie zaczepiała i dziesięć minut później zamknęły się wejściowe drzwi. Daria spojrzała na zegar – kwadrans po siódmej, dopiła więc kawę, zarzuciła plecak i z deską w dłoni wyłoniła się z sypialni. Od razu natknęła się na ojca.

– Ostrożnie. I nie porozjeżdżaj przechodniów. – Zaśmiał się mężczyzna, wskazując głową jej środek lokomocji.

– Bez obaw. Spadam, bo się spóźnię – rzuciła na szybkiego nastolatka i nie czekając, aż i on zacznie odwodzić ją od pomysłu przejażdżki, szybko opuściła mieszkanie.

 

Przekręciła czapkę na bok i niepewnie postawiła nogę na desce. Mimo że jeździć zaczęła około dziesięciu lat temu i nauczyła się robić to bardzo dobrze, to dziś czuła się jakoś dziwnie, jakby deskorolka nagle stała się jej obca. Ruszyła wolno, nie mogąc zrozumieć swoich obaw, po kilku pchnięciach jednak znów zaczęła czuć się jak ryba w wodzie. Kurde, dwadzieścia po siódmej i już łażą. Szybciej doszłabym piechotą. – Wkurzała się, widząc masę ludzi, okupujących "jej” chodnik, których musiała omijać. Nie było jej to w smak, lubiła spokój na drodze. Złość nieco zelżała, gdy po kilku minutach dojechała do ścieżki rowerowej i mogła się wreszcie rozpędzić. Ludzie, jak zawsze, gapili się na nastolatkę, jakby dziewczyna na desce była jakimś niespotykanym zjawiskiem, ona jednak nie zwracała na to uwagi, już dawno przywykła. Mało tego czuła się wręcz dumna.

Paląc po drodze dwa papierosy, do szkoły dotarła kwadrans później i tu także od razu wzbudziła zainteresowanie. To jednak dość szybko minęło, uczniowie ją znali, znali jej hobby, dlatego też nie fascynowali się zbyt długo.

– No, nareszcie! – Wystraszyła ją Ulka, która wyłoniła się nagle jak spod ziemi.

Zaskoczona Daria straciła równowagę, udało jej się jednak w porę bezpiecznie zeskoczyć z pojazdu.

– Chcesz mnie zabić? – Zaśmiała się.

– Przepraszam, nie pomyślałam. – Ulka zrobiła słodką minkę. – Kiedy mnie nauczysz? Obiecałaś kiedyś, pamiętasz?

– Wskakuj – Rozweselona Daria popchnęła nogą deskę w stronę koleżanki.

– Żartujesz? Dentysta w tych czasach jest zbyt drogi – zażartowała kumpela i w tej oto wesołej atmosferze ruszyła z Darią do budynku.

Szatynka nałożyła dziś inne, białe trampki, więc butów nie zmieniała i niedługo potem już mknęła po korytarzu z deską pod pachą. Miała dziś wyjątkowe szczęście, bo od razu natknęła się na dyrektora.

– Daria, zostaw deskę w szatni – nakazał cierpko.

– Dlaczego? Przecież niosę ją w ręku – odparła grzecznie.

– Nie, proszę zostawić, nie wierzę ci za grosz. – Facet nie dawał się spławić.

– Panie dyrektorze, ta deska kosztowała pięć stów, kto mi zagwarantuje, że jak skończę lekcje, nadal będzie w szatni? – Zbuntowała się dziewczyna.

– Szatnie są zamknięte i pod okiem pani Radziszewskiej.

Daria parsknęła śmiechem.

– Co cię tak bawi? – Zniesmaczył się zniecierpliwiony dyrektor.

– A nic. – Brechała szatynka.

– Mróz, widzę, że koniecznie chcesz otrzymać kolejną naganę… tym razem już ostatnią i opuścić naszą szkołę tuż przed maturą – warknął wkurzony mężczyzna.

– Panie dyrektorze, nie wierzę w ODPOWIEDZIALNOŚĆ pani szatniarki – odparowała ironicznie dziewczyna. – Sam pan wie, co się ostatnio stało, więc jej czujne oko ma chyba zaćmę – dodała, nie myśląc zupełnie nad konsekwencjami swojego bezczelnego zachowania.

Urszula aż otworzyła usta, z trudem powstrzymując chichot.

– Dość tego! Proszę oddać deskorolkę, odbierzesz u mnie po lekcjach! – zagrzmiał wyprowadzony z równowagi dyrektor.

– Aaaa, to co innego – rzuciła złośliwie Daria, wręczając deskę facetowi, który chwycił ją zamaszystym wściekłym ruchem i rozdrażniony, wyminął dziewczyny i ruszył w przeciwną stronę.

– I zdejmij tę czapkę! – krzyknął jeszcze, po czym zniknął za zakrętem.

– Aleś go wkurwiła. – Zaśmiała się Ulka. – Frozi, wyluzuj trochę, bo koleś naprawdę się wkurzy i cię wywali.

– Nie wywali, dwa miechy przed maturą?

– Nie wiem, ale ja bym nie ryzykowała, poza tym wiesz, jak Modniś cię kocha – stwierdziła rozbawiona kumpela i a takich oto dobrych nastrojach uczennice ruszyły do klasy.

Po dotarciu na miejsce Daria od razu zaczęła szukać wzrokiem Maksa i Klary, lecz nikogo nie wypatrzyła; dojrzała za to Wiki, która wyglądała na wściekłą, zapewne po wczorajszym odrzuceniu rozmowy. Nie podeszła, ponownie stała – co już nie zdziwiło Darii – w towarzystwie Niny i nadymała się złością. Podeszła za to Nina i stanęła przed szatynką, operując wyrazem zadowolenia.

– Masz kasę? – zapytała piskliwie, jej wczorajszy strach wywołany zwolnieniem Darii z zajęć odszedł w zapomnienie.

– Smaruj i nie wkurwiaj mnie, ok? – odparła Daria.

– Tak? Czekam do końca lekcji – oznajmiła Nina.

Daria już wyciągała ręce, lecz Ulka była bardzo czujna.

– Zostaw, nie warto – rzekła, stając naprzeciwko koleżanki. – A ty stąd spierdalaj – syknęła do Niny.

Ta parsknęła sztucznym śmiechem i odeszła, wciąż strugając nieustraszoną. Po chwili już gaworzyła z Wiktorią, zachowując się jak mała rozkapryszona dziewczynka.

– Ładnie się porobiło. Co jest z Wiki, o co poszło? – zapytała Ulka.

– Naprawdę pytasz? Nie widać? – syknęła Daria, starając się nie zabrzmieć złośliwie.

– Ale Wiki i pustak… jak ją nazywasz? Nie komponuje mi się to. – Zaśmiała się kumpela.

– Pierdolę ją – burknęła Daria i klapnęła pod oknem.

Maks z Kubą pojawili się chwilę później.

– Cześć. Dzięki za wypracowanie, jest eleganckie – wyjechał od razu Maks, szczerząc zęby.

Daria uniosła brwi, jej zdaniem było kompletnie niedopracowane i denne.

– Spoko. – Niemrawo odwzajemniła uśmiech.

Sprawdziła godzinę – za pięć ósma. I w tym momencie na końcu korytarza dostrzegła długo wyczekiwaną nową. Szła wolno, nogą za nogą, wyglądała, jakby bała się znaleźć w szeregach klasy. Gdy podeszła i rzuciła ciche "cześć”, Daria postawiła oczy w słup. Dopiero z bliska jak na dłoni zobaczyła, że z dziewczyną jest coś nie tak. Była blada jak ściana i dziwnie podpuchnięta, jakby z niewyspania, a puste smutne oczy tylko dopełniały obrazu kompletnie zagubionej dziewczyny. Dało się już usłyszeć chichoty po lewej stronie, lecz Daria nie zwracała na nie uwagi, siedziała i z niedowierzaniem oraz współczuciem gapiła się na nieobecną Klarę.

– Co się stało? – pierwszy zagadał Maks, obejmując blondynkę ramieniem.

– Nic – wydusiła dziewczyna, unikając spojrzenia nastolatka.

Daria podniosła tyłek, lecz nadal milczała, bacznie obserwując nową znajomą. Widząc ją dziś poczuła się bardzo dziwnie i jej butność nagle zniknęła; bała się i wstydziła zapytać, aby nie strzelić jakiejś gafy. Widok zabłąkanej dziewczyny zupełnie wyprowadził ją z rytmu i – co bardzo rzadko jej się zdarza – zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć. Dzwonek uratował tę niezręczną sytuację i gdy tylko przekroczyli próg sali informatycznej, Daria w końcu zabrała głos:

– Siadaj ze mną – poprosiła dość szorstko.

Widząc, że smutna mina koleżanki nie ulega zmianie, nagle ogarnęła ją złość i rozżalenie. – Co się dzieje? – zapytała, gdy już Klara zajęła miejsce.

– Nic, nie wyspałam się – mruknęła dziewczyna.

– Naprawdę? Piękna, rozmowa czasem pomaga, wiesz? A wierz mi – ja umiem trzymać język za zębami – nalegała szatynka, tym razem spokojnie i ciepło.

– Daj mi spokój – wymamlała Klara, nie patrząc na sąsiadkę.

Daria odpuściła, lecz teraz już, mimo że znała dziewczynę dopiero dwa dni, zaczęła się o nią poważnie martwić. Ale czy miała powód?

 

KLARA

 

– Klara, czy u was wszystko w porządku? Czy twoja mama nie ma jakichś problemów? Nie potrzebujecie pomocy? – zaczął dyrektor, gdy tylko Daria z Maksem opuścili gabinet.

– Nie, jest chora i pewnie temu była trochę nieprzyjemna. Przepraszam.

– Klara, ale ja mam wrażenie, że ona była pijana – wywalił wprost facet.

Dziewczyna już po pierwszych słowach pedagoga, gdy weszła do gabinetu, dobrze wiedziała, a przynajmniej domyślała się, co się dzieje, dlatego też to przesłuchanie sprawiało, że czuła się bardzo źle.

– Nie, to pewnie po lekach. Bierze silne tabletki – wypaplała nastolatka.

– Nie potrzebujecie pomocy? – powtórzył dyrektor i dziewczyna zaczęła już panikować, ale i irytować zarazem.

– Nie – syknęła.

– No dobrze, widzę, że nie chcesz rozmawiać. Ale to nie zmienia faktu, że chciałbym, aby mama przyszła do szkoły. Muszę się z nią koniecznie zobaczyć.

– Dobrze, przekażę. Mogę już iść?

– Dobrze, idź. Ale jakbyś miała jakiś problem, moje drzwi są zawsze otwarte, rozumiesz? Pamiętaj o tym. – Facet w końcu się uśmiechnął.

– Tak… dziękuję – rzuciła Klara i czym prędzej opuściła gabinet.

Była zupełnie skołowana. Nie wiedziała, co się dzieje w domu, lecz czuła, że dzieje się źle, albo jeszcze gorzej, bała się, że po spokojnych dwóch miesiącach matka zechce sobie odbić. No i ta opryskliwość do dyrektora i że w ogóle odebrała telefon, to sprawiało, że dziewczyna była już bardzo zdenerwowana. Szybko minęła korytarz i wyszła ze szkoły, lecz gdy tylko doszła do połowy dziedzińca, zwolniła. Nie była pewna, czy auto, które widziała rano, to to samo auto, aczkolwiek fakt, że od czasu wyjścia z domu do chwili dotarcia do szkoły widziała je już trzy razy, dawał jej dużo do myślenia. Nie pomyliła się, Mercedes jakby na nią czekał, bo zobaczyła go w oddali chwilę później. Migiem odwróciła się na pięcie i ruszyła z powrotem do szkoły. Nie dziwiła się, że kierowca ją znalazł, miał pieniądze, więc mógł bardzo dużo. Miała nadzieję, że po półrocznej przerwie ma już to za sobą, jednak dziś jej marzenia prysnęły jak bańka mydlana.

Auto wolno przejechało w obie strony, budząc grozę. Spanikowana dziewczyna stała pod ścianą, struchlała, modląc się, aby jej nie zauważył. Minęła minuta, dwie i gdy samochód nie wracał, postanowiła wyjść. Chciała jak najszybciej być w domu, lecz bojąc się jednocześnie niefortunnego spotkania, szła bardzo wolno, ponownie rozglądając się po okolicy. Może odpuścił? – Pomyślała, gdy nadal nie wypatrzyła auta. Nogi zrobiły się jak kołki, prowadząc dziewczynę coraz wolniej, gdy jednak doszła do końca pustostanu i nadal nic się nie działo, przyśpieszyła, chcąc jak najszybciej dojść na przystanek lub przynajmniej znaleźć się w otoczeniu przechodniów. Oglądała się za siebie, rozglądała na boki, wyglądało, że auto chyba zniknęło na dobre. Odetchnęła z ulgą, idąc niemal biegiem, gdy nagle usłyszała trzask piasku i Mercedes, który wyskoczył jak z podziemi, pojawił się obok i zatrzymał agresywnie. Chciała uciekać, ale jakby przymarzła, sparaliżowana, nie mogąc wykonać ruchu. W sekundę się jednak pozbierała i zawróciła, samochód jednak dziarsko cofnął i szybko zrównał się z dziewczyną, tarasując jej drogę.

– Zatrzymaj się! – nakazał surowo kierowca przez otwartą przednią szybę.

Nadal szła w kierunku szkoły, nie patrząc na pojazd, który sunął na wstecznym.

– STÓJ, POWIEDZIAŁEM, BO POŻAŁUJESZ! – ryknął gorzko dość przystojny facet po czterdziestce.

Zatrzymała się, wystraszona i od razu cofnęła o kilka kroków.

– Młokosie, dlaczego uciekasz? Czyżbyś zapomniała, że mamy ze sobą dużo wspólnego? – zapytał szorstko koleś, nachylając się do szyby.

– Daj mi spokój – wydusiła przerażona nastolatka.

– Podejdź.

– Nie.

– Podejdź, powiedziałem! Sprawy jeszcze nie są załatwione, więc mi tu nie podskakuj.

Zrobiła tylko jeden krok, czując, że facet ma jej coś bardzo złego do powiedzenia. Znała go dobrze, jej ojciec pracował u niego, odkąd pamięta, dlatego też widząc wyraz twarzy mężczyzny, czuła potworny lęk.

– Wsiadaj!

– Nie.

– Czy wiesz, że twój zakała, brat, wyszedł?

Osłupiała. Przecież miał jeszcze siedzieć. I skąd on, do cholery, o tym wie? No tak, odkąd stary zniknął, wykorzystuje wszystkie możliwości.

Spanikowała jeszcze bardziej, nie wiedząc już, czy teraz bardziej boi się Fabiańskiego, czy jej o cztery lata starszego brata, którego rok temu temu posadzili za napad. Szef ojca od czasu, gdy zaczęła dorastać, coraz bardziej zaczynał interesować się dziewczyną, w końcu napalił się na nią do tego stopnia, że przy każdej nadarzającej się okazji odwiedzał menadżera swoich lokali w domu. Przynosił Klarze i jej matce niechciane przez nastolatkę prezenty, z biegiem czasu zaczął być coraz bardziej nachalny, namawiając na wycieczki i „niewinne” pocałunki, w końcu doszło do tego, że wciąż ignorowany i odrzucany przez dziewczynę, zaczął ją prześladować, grożąc i strasząc na wszelkie możliwe sposoby. Miał na nie haka. Marek, ojciec dziewczyny, najpierw okradł szefa z grubych pieniędzy, a następnie zniknął w towarzystwie kochanki, której to istnienia nastolatka i jej matka już dawno się domyślały.

– Co, mamusia myślała, że ucieczka coś da? – drwił, nie wiedząc, że przeprowadzka nie była próbą ukrycia się, lecz spowodowana była problemami finansowymi. – Wsiadaj albo wasz pierworodny dostanie anonimowo wasz adres – zagroził z chorą dumą.

Słowa mężczyzny dobiły dziewczynę i teraz, mając przed sobą perspektywę kolejnego piekła, której bohaterem od zawsze był Kamil, niepewnie wsiadła do auta, nadal nie wiedząc, czy to dobre wyjście. Fabiański od razu ostro ruszył, nie kryjąc zadowolenia. Klara była już cała mokra, mając nadzieję, że chce tylko pogadać, że nie będzie niczego próbował.

Nieraz już namawiał ją do sprośnych rzeczy, podpierając się grzechami ojca, nigdy jednak nie zrobił niczego na siłę. Tłumaczył się tym, że kocha dziewczynę i nie potrafiłby zrobić jej krzywdy, lecz ostrzegał również, że jego cierpliwość się może wreszcie skończyć i Klara gorzko pożałuje.

– Co tam, młokosie? Czego się boisz? – zagadał wesoło Marek, szczerząc zęby to do dziewczyny, to do przedniej szyby.

Nastolatka nienawidziła tego przydomku, lecz nie miała odwagi zaprotestować.

– Jesteś coraz ładniejsza, wiesz? – Zaczęło się niechciane. – Masz faceta?

– Mam – wydusiła dziewczyna, głupio łudząc się, że kłamstwo jej w czymś pomoże.

– Tak? O, to gratuluję. Więc co robimy? Jesteś głodna?

– Nie.

– Rozluźnij się, nic ci nie zrobię. Stęskniłem się i chciałem tylko pogadać.

Klara milczała, bała się z nim rozmawiać.

– Co u was? – kontynuował facet, zachowując się, jakby to była luźna przyjacielska rozmowa, nie terroryzowanie bezbronnej pasażerki.

– Dobrze – mruknęła dziewczyna, gapiąc się w boczną szybę.

– Spójrz na mnie – rozkazał sucho.

Niechętnie odwróciła głowę.

– I uśmiechnij się. – Roześmiał się.

Klarze nie było do śmiechu i mimo że nie chciała go drażnić, nie potrafiła wykrzesać z siebie ani krzty nawet udawanej wesołości. W oczach stał jej Kamil i to, co może się stać, gdy nie daj Boże dowie się, gdzie mieszkają. Bała się, wiedziała, że jak przyjdzie co do czego, matka i tak go przyjmie, przecież dla niej to ukochany synek, który tylko czasem popełnia błędy. Jak była trzeźwa, trzymała rygor, a że syn bardzo ją szanował, zawsze starał się zachowywać normalnie, gdy jednak matka sobie popiła, robił co chciał, terroryzując rodzeństwo. Matka wtedy nie reagowała, co więcej – broniła syna, tłumacząc, że to tylko „niewinne głupiutkie żarty". Kamil zawsze potrafił wykręcić się przed matką ze swoich postępków, dlatego też kobieta nie była chyba do końca świadoma, co się dzieje.

Od czasu, kiedy pół roku temu ojciec uciekł, wpadała to w apatię, to potrafiła „bawić się” na całego, pijąc i żartując na wszelkie sposoby. Egzystowała się w kratkę, zupełnie niespodziewanie, Klara nigdy nie wiedziała, czy zastanie pijaną i zgłupiałą imprezowiczkę, leżącą na łóżku i gapiącą się w ścianę kukłę, czy też trzeźwą, kochającą i pełną życia matkę. Kobieta żyła na chybił – trafił. Potrafiła pić dwa dni, dwa tygodnie; być trzeźwą przez miesiąc, przez trzy – jak wypadnie. Podobnie też było z napadami depresji, waliły jak grom z jasnego nieba, dlatego też zagubiona w tej ciągłej niewiadomej nastolatka z dnia na dzień gasła coraz bardziej, tracąc chęć do życia.

– Klara. – Zareagował kierowca widząc, że dziewczyna odleciała.

Obudziła się – stali przed jej blokiem.

– No to co? Dość już czekania i chyba czas na coś więcej – rzekł facet, uśmiechając się złośliwie, po chwili jednak usta opadły i wyraz jego twarzy stał się cyniczny i zimny.

Dziewczyna zamarła. Zapadła cisza. Marek gapił się na nią i milczał, niecierpliwiąc się, o czym informowała jego oschła mina.

– Daj rękę – poprosił w końcu, a raczej rozkazał beznamiętnie.

Wystraszona dziewczyna chciała wysiąść z samochodu, jednak drzwi były zamknięte.

– Daj rękę – powtórzył.

Spanikowana Klara nadal nie wykonała polecenia, więc facet boleśnie chwycił jej nadgarstek, położył dłoń dziewczyny na swoim kroczu i zaczął pocierać nią w górę i w dół. Chciała wyrwać rękę, lecz uścisk był bardzo mocny.

– Puść mnie! – krzyknęła, ale kierowca nic sobie z tego nie robił.

Kiedy kolejny raz spróbowała wyszarpnąć dłoń, nagle Marek ją puścił i tą samą ręką mocno ścisnął za szyję, zadzierając pod niebo głowę nastolatki.

– Słuchaj, młokosie. Albo robisz, co ci każe, albo gorzko pożałujesz, rozumiesz? Nie będę czekał w nieskończoność – zacharczał podnieconym psychopatycznym głosem, bezlitośnie dusząc dziewczynę. – Nie zamierzam się tu z tobą cackać, za długo ci pobłażałem. Wiesz, ile jest mi winny twój tatuś? Ponad sto pięćdziesiąt tysięcy, co na to powiesz?

Klara powoli zaczęła się dusić, nabierając coraz intensywniejszych kolorów. Zauważył to, więc poluzował nieco uścisk, nadal trzymając głowę dziewczyny przyciśniętą do fotela. Nastolatka była przerażona. To był pierwszy raz, kiedy przeszedł do sedna, dotąd, prócz kilku pocałunków, którymi obdarował ją z zaskoczenia, jeszcze nigdy nie zrobił jej krzywdy. Cały czas próbowała coś mówić, lecz ze ściśniętego gardła wychodziły jedynie chrapliwie pomruki. W końcu Marek widząc, że nastolatka robi się purpurowa, zabrał rękę, patrząc na pasażerkę diabolicznym wzrokiem. Natychmiast się zakaszlała, łapiąc za krtań, i pochyliwszy się, uderzyła w płacz. Facet nie reagował, odezwał się dopiero, gdy uznał, że oddech dziewczyny wrócił do normy.

– Spójrz na mnie – syknął.

Zupełnie rozbita blondynka odwróciła głowę i spojrzała na prześladowcę obojętnym wzrokiem.

– Postaraj się – skinął głową w kierunku swojego rozporka.

Klara spuściła wzrok i zdębiała – penis mężczyzny był już na wierzchu.

– Nieee – wystękała, gdyż mimo strachu nie dała rady się przełamać.

– Dobra, dzwonimy – rzekł z gromiącym spokojem Marek i chwycił komórkę.

Klara trzęsła się już cała, domyślając się, do kogo dzwoni.

– Czego?! – rozbrzmiał pretensjonalnie męski podpity głos.

– Dzień dobry. Czy pan Kamil Wilk? – zapytał Marek, uśmiechając się złośliwie do pasażerki.

– A kto pyta? – warknął brat dziewczyny.

– Mamy dla pana promocję – rzekł zadowolony kierowca.

– Skąd masz mój numer, pedale?!

– Numery wybieramy losowo – kontynuował Marek niczym rasowy przedstawiciel handlowy.

– Taaak? Więc wsadź se w zad swoją promocję, cwelu! I nie dzwoń do mnie więcej! – fuknął chamsko Kamil i połączenie się urwało.

Klara płakała już rzewnymi łzami, starając się zachowywać cicho.

– No to jak? – Marek spojrzał na nią z nienormalnym uśmiechem, po czym znów chwycił jej dłoń i objął nią swój członek, delikatnie zaciskając palce.

Załamana dziewczyna panicznie bojąc się brata, odwróciła głowę i zaczęła w końcu onanizować faceta, gapiąc się przed siebie nieobecnym wzrokiem. Chciała uciec myślami, ale to, co się właśnie działo, przypominało jej tylko o jednym. Dobrze pamiętała te wszystkie noce i dni, kiedy oczekiwała w niepewności, jak mocno naćpany i pijany wróci i czy przyjdzie do jej sypialni, a teraz, zmuszona do przykrych działań, nie była wcale z Markiem – jego w tej chwili tu nie było. Do tej pory nikt o niczym nie wie, wstyd i odpowiednio stosowane wobec niej "argumenty” robiły swoje.

Kierowca oddychał już coraz szybciej i głośniej, gdy nagle zacisnął rękę na dłoni nastolatki i zaczął ruszać nią coraz agresywniej, aby po chwili wydać z siebie charkoczący, donośny jęk i za moment opaść głową na zagłówek fotela, z wyrazem satysfakcji wymalowanym na twarzy. Odpoczął kilka chwil, po czym wytarł się nawilżaną chusteczką, chwycił portfel i wyciągnąwszy z niego pięćdziesiąt złotych, wsadził rękę pod bluzkę dziewczyny i wsunął jej banknot pod stanik.

– Za fatygę – zaśmiał się cynicznie i odblokował drzwi, wtedy Klara chwyciła plecak, jak oparzona wyskoczyła z samochodu i biegiem ruszyła w stronę klatki.

Wpadła do środka i od razu na schody, pokonując po dwa, po czym zatrzymała się na półpiętrze, usiadła przy ścianie i tu dała upust totalnej rozpaczy. Była kompletnie rozbita i zawstydzona, wyrzucając sobie, że mu na to pozwoliła, że się nie przeciwstawiła. Brzydziła się sobą i swoją słabością.

 

Siedziała pod oknem prawie pół godziny, nie mogąc dojść do siebie. Jej myśli wciąż krążyły wokół przykrych wydarzeń, których bohaterem nadal nie był Marek. Jedynie fakt, że facet nie wydał ich Kamilowi, sprawiał ulgę, lecz na jak długo? I co dalej? – Pomyślała. Jak często już teraz będzie przyjeżdżał pod szkołę i ją wykorzystywał, szantażując wyjawieniem adresu? A jak na tym się nie skończy, jak zechce czegoś więcej? Nie dam rady, więc weźmie na siłę. – Wnioskowała, sparaliżowana mroczną perspektywą przyszłości.

Gdy trochę ochłonęła, wsiadła do windy i wybierała dziesiąte piętro. Zaraz po opuszczeniu dźwigu poczuła dziwny zapach i od razu ogarnęły ją złe przeczucia. Szybko przekręciła klucz i gdy tylko uchyliła drzwi, uderzyła w nią gryząca chmura siwego dymu. Jak oparzona wbiegła do środka, a następnie do kuchni.

– MAAAMO!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Nieciekawie... wręcz bestialsko. Oglądałam reportaż, w którym dziesięcioletnia dziewczynka była wykorzystywana przez brata. Wyznała to kierowniczce mopsu. Matka w szoku. Niby trafił do jakiegoś poprawczaka, ale znając nasze prawo, pewnie nie na długo.
    Nie wyobrażam sobie życia tego dzieciaka. W strachu.

    Ciężki tekst.
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Bestialsko to moje drugie ja. Lubię pisać brutalne, nie wiem, czemu. Ale może kiedyś napiszę romans. Nieeee, fuj. :)
  • Margerita pół roku temu
    😆 cala Daria a ja lubię romanse
  • ZielonoMi pół roku temu
    A gdzie tu romans, Mar? ;)
  • Margerita pół roku temu
    ZielonoMi nigdzie tylko mówię
  • ZielonoMi pół roku temu
    Margerita Nie lubię pisać romansów, przykro mi. :) Nawet bym chyba nie umiała. Ty napisz, ja poczytam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania