Poprzednie częściNiepokorna – prolog

Niepokorna cz.12

Przeszedł ją dreszczyk radości wywołany perspektywą zobaczenia się z ciotką, lecz gdy tylko pomyślała o Natalii, od razu skwasiła jej się mina.

– Daria! – Z korytarza dobiegł głos zniecierpliwionej matki.

Zmuszona do wyjścia niechętnie podniosła tyłek i wyłoniła się z sypialni. Od razu przywitał ją monumentalny uśmiech Wandy i jak zawsze skromny, nieśmiały uśmieszek Natalii.

– Cześć – Daria wygiąwszy usta w szeroki łuk mocno uściskała ciotkę, a następnie siostrę, odganiając przy okazji wspaniałe zapachy, które zaatakowały ją ze zdwojoną siłą.

Była już na granicy wytrzymałości, mając wrażenie, że żołądek zawiązał jej się na supeł – taka gastryczna zemsta za kaca i brak śniadania.

– Co tak ładnie pachnie? Daria, gotujesz? – zapytała miło ciotka, zdejmując kurtkę.

– A jak – odparła figlarnie nastolatka, gdy zobaczyła kobietę na żywo, szczęście nabrało już kolosalnych rozmiarów.

– Tak, gotuje… – wtrąciła złośliwie matka, nadal wyglądała na wkurzoną.

Daria raz po raz spoglądała na Natalię, nie mogąc nadziwić się faktem, że zamiast nudnej spódniczki, sukienki, czy jakiegoś innego, drętwego stroju, ma na sobie powycierane jeansy i białą bluzę z kapturem. Może coś się przestawiło? Na lepsze? – Pomyślała, otulając się nadzieją, że może dziewczyna się zmieniła i nie jest już taka smętna i dzika. Nie za bardzo w to wierzyła, lecz dochodząc do wniosku, że zawsze trzeba być dobrej myśli i nie dołować się niewiadomym, postanowiła nie myśleć o tym teraz.

– Czego się napijecie? – Wyszczerzyła zęby do ciotki.

– Kawy.

Spojrzała na Natalię.

– Też poproszę kawę, tylko słabszą – mruknęła blondynka.

Daria skierowała się do kuchni, włączyła czajnik i sprawdziła czasomierz w kuchence. Została jeszcze godzina i dziewczyna skrzywiła twarz, w tej chwili uważała to za bardzo okrutną oczywistość.

– Faktycznie ładnie pachnie. – Usłyszała za plecami i podskoczyła, wystraszona.

Zirytowała się, lecz dzielnie zachowywała spokój, mocno zaciskając zęby.

– Dobra – rzuciła luźno, stawiając na stole kawę i cukier. – Zasyp sobie, jaką chcesz. – Uśmiechnęła się do siostry; mimo kotłującej się w niej niechęci postanowiła się nie nakręcać i spróbować dogadać z dziewczyną. Może rzeczywiście wyluzowała?

– Daria, usiądź i nie plącz się pod nogami, muszę wstawić ziemniaki –

Do kuchni wtargnęła matka. Dziewczyna zrobiła jej miejsce, zasypała ciotce kawę i zawisła nad czajnikiem. Natalia siedziała w ciszy, wydawała się nieco skrępowana.

– Cholera – warknęła pani Jagoda i natychmiast spojrzała na córkę.

– Wiem, nie ma. Pójdę, kupię – zaoferowała od razu dziewczyna, znów chciało jej się zapalić.

– Natalia, pójdziesz z nią? – zapytała kobieta.

– Dobrze. – Dziewczyna podniosła się z miejsca, lecz nie była chyba zbyt podekscytowana tą wycieczką.

Daria odrobinę sposępniała, nie będąc przy okazji absolutnie zaskoczoną, to było bardziej niż do przewidzenia, że matka wyskoczy z taką propozycją.

– Kup dwie – rzekła kobieta, dając córce dwudziestozłotowy banknot i po chwili dziewczyny były już na zewnątrz.

Daria badawczo obcięła siostrę wzrokiem, aczkolwiek zaraz wsadziła fajkę w zęby. Koniec końców nie sądziła, aby dziewczyna na nią doniosła, a nawet, jeśli, to co jej zrobią? Przecież to tylko papieros.

– Zmieniłaś image, widzę, tak ci fajnie – zagadała wreszcie szatynka, chcąc rozluźnić atmosferę i odpaliła papierosa.

– Dzięki – bąknęła Natalia. – Nie szkoda ci zdrowia? I kasy? – zapytała.

– Jeśli mam zejść, to zejdę, a tak przynajmniej sobie ulżę – odpyskowała Daria, która zdziwiła się, że ta nieśmiała, płochliwa dziewczyna wyjechała do niej z takim tekstem, nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło.

– Też próbowałam, niezbyt to smaczne. – Zaśmiała się Natalia i Daria postawiła oczy w słup.

– Próbowałaś? Kiedy?

– Mój facet pali.

O kurwa, ma faceta! – Podświadomość Darii aż otworzyła usta. To chyba jakiś desperat. – Zinterpretowała wesoło. Ale pali…

– Co to za koleś? – Zaczęło się przesłuchanie, nastolatka wciąż nie potrafiła przyswoić, że Natalia, ten wybitny wzór moralności i cnót ma palącego chłopaka.

Nie przeszkadza jej zapach? No tak, może go nawet jeszcze nie pocałowała. – Drwiła bezgłośnie.

– Ma na imię Damian, jest dwa lata starszy i trochę… niegrzeczny. Jestem z nim dopiero dwa tygodnie, a matka nadal myśli, że to tylko kolega. Nie jest chyba zadowolona z naszej znajomości, choć jeszcze nie powiedziała mi tego wprost. – Zachichotała Natalia.

Daria po tej jakże zaskakującej informacji odrobinę zgłupiała, nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.

– Niegrzeczny? – zapytała.

– No wiesz… lubi poimprezować – sprostowała wstydliwie blondynka.

– To już znaczy, że niegrzeczny? – syknęła szatynka, robiąc iście pogardliwą minę.

– Ma wyrok w zawieszeniu.

– Że co? – Daria aż przystanęła, rozdziawiając gębę; teraz już kompletnie zbaraniała, nie wierząc w to, co słyszy.

– Pobił się z jakimś kolesiem. Twierdzi, że w obronie własnej, ale jednak miał sprawę i okazał się być winnym, więc sama nie wiem… – wyjaśniła mdło Natalia, jakby się wstydziła albo bała o tym mówić.

– No ładnie, więc może jeszcze będą z ciebie ludzie. – Zaśmiała się Daria, lecz po chwili ugryzła się w język. – No wiesz… rozumiesz, co mam na myśli – wytłumaczyła się szybko.

– Spoko. – Natalia się uśmiechnęła i po chwili udało im się w końcu dotrzeć do sklepu.

 

– Przyprawa do pizzy? – zapytała zdziwiona blondynka.

– Wiem, też się nie zakumałam, jak matka robiła pierwszy raz, ale muszę przyznać, że faktycznie – ziemniaki smakują wtedy całkiem fajnie – odparła ciepło Daria, która po niedawnej szczerości siostry jakby nabrała do niej nieco więcej przekonania. – Wiesz, że nie ma nas pół godziny, kiedy do sklepu idzie się pięć minut? Dziwne, że jeszcze nie dzwoni? – dogryzała osiemnastolatka.

– Zaraz zadzwoni. – zachichotała się Natalia.

Gdy tylko weszły do mieszkania, natarła na nie pani Jagoda.

– Dziewczyny, gdzie byłyście? Ja tu czekam z ziemniakami i już wstawiłam – upomniała, pretensjonalnie gapiąc się na córkę.

– Wyluzuj – mruknęła Daria, dając matce dwie torebki.

O reszcie w wysokości 16, 60 nie wspomniała, mając nadzieję, że kobieta zapomni i będzie miała jutro na papierosy. Matka często nie pamiętała lub po prostu darowała dziewczynie resztę, pod warunkiem, że tej reszty nie było zbyt dużo.

Daria "wygoniła” Natalię do salonu, a sama chwyciła napój z lodówki i szybko umknęła z kuchni. Wiedząc, że ma w kieszeni pieniądze matki wolała nie kręcić się w pobliżu.

Postawiła napój na nakrytym już stole i zadowolona, zasiadła obok ciotki.

– Piszesz jeszcze? – zapytała chrzestna.

– A bo ja wiem? Nie mam teraz zbytnio czasu, matura się zbliża – odparła Daria, na samą myśl krzywiąc twarz.

Wybrała geografię, angielski i rozszerzony polski – do czego namawiała ją Cybulska – i tych przedmiotów się nie bała. Wiedziała, że bez problemu może się ich nauczyć, lecz gdy tylko pomyślała o matematyce, ogarniał ją strach. Nie miała pojęcia, jak ją zda, miała kompletna blokadę do owego przedmiotu, który mimo najszczerszych chęci i starań, złośliwie nie chciał wejść jej do głowy. Czuła, że przez to zawali całą maturę, co dobitnie przerażało dziewczynę.

– Masz chłopaka? – zapytała ciepło Wanda.

– Nie mam, nie nadaję się na niańkę – zaśmiała się Daria, w głowie której, nie wiadomo, skąd, stanął nagle Maks.

Zadzwoniła leżąca na stole komórka matki. Zaciekawiona natychmiast spojrzała na wyświetlacz: "Andrzej”. Przeszedł ją dreszcz, teraz już wiedziała, że przyjedzie, bo dzwoni tak wcześnie. Wkurzyła się. Miała świadomość, że matka zaraz wszystko mu powie i będzie umoralniająca gadka. No i kasa. Nie wiadomo, czy w takiej sytuacji cokolwiek jej da. Jedyną ulgę przynosił tylko fakt, że właśnie przyjechała ciotka i to w pewnym stopniu pomoże jej w uniknąć większego wykładu, wiedziała, że ojciec nie będzie się nad nią znęcał przy rodzinie.

– Daria. – Zaśmiała się Wanda. – O czym tak myślisz?

– A nic, zamyśliłam się – odparła byle jak dziewczyna.

Komórka zadzwoniła ponownie.

– Mamo, tata dzwoni! – wydarła się, widząc, że kobieta zaginęła w kuchni.

– Odbierz, nie mam jak!

Nie była zadowolona, aczkolwiek chwyciła telefon i wyszła z pokoju. Nie to, żeby miała tajemnice, po prostu nie lubiła rozmawiać przy kimś, nie mogła się wtedy skupić.

– Cześć – wyjechała wesoło, gdyż jakby nie było, bardzo lubiła ojca i stęskniła się za nim.

– Daria? – zapytał zdziwiony ojciec. – Dlaczego mama nie odbiera?

– Nie wiem, robi coś w kuchni. Wanda przyjechała.

– Wiem. To powiedz jej, że już dojeżdżam i niech może nie przyjeżdża, wezmę taksówkę.

– Ok.

– Daria – rzucił na szybkiego ojciec, nie chcąc, aby się rozłączyła. – A może przyjedziesz po mnie na dworzec?

Dziewczyna zgłupiała, nigdy o to nie prosił. Nie wiedziała, co myśleć, czy chce z nią pogadać, czy zrobić coś w tajemnicy przed matką – co kilka razy mu się zdarzyło – czy też wymyślił Bóg wie, co? Czuła jednak, że tu chodzi o rozmowę, że matka postarała się, aby pogrążyć ją w jego oczach i chce ją ochrzanić już teraz.

– Daria, jesteś? – Zniecierpliwił się mężczyzna.

– Tak. Ale po co?

– A tak, będzie mi weselej – rzekł pan Andrzej, wydawałoby się, szczerze.

– No dobra. O której jest pociąg?

– O osiemnastej dwadzieścia.

– Ok, to już się wybieram – rzekła nastolatka, niezbyt jednak zadowolona.

– Tylko Daria… autobusem, nie na desce, jest jeszcze za chłodno – zaśmiał się mężczyzna.

– Spoko.

– To do zobaczenia.

Daria od razu wtargnęła do kuchni, gdzie matka grzebała się z sałatką.

– Co mówił? – zapytała kobieta.

– Chce, żebym przyjechała na dworzec.

Matka od razu oderwała się od pracy i spojrzała na córkę, totalnie zaskoczona.

– Na dworzec? Po co?

– A bo ja wiem?

– No dobrze, to jedź, tylko nie zabłądź. Aha, i kup jeszcze po drodze jakieś ciasto, kompletnie zapomniałam. Ile masz tej reszty?

– Szesnaście złotych.

– Więc wystarczy – rzekła pani Jagoda i marzenia Darii o papierosach właśnie uleciały w siną dal.

Ale miała już plan, a mianowicie: zamierzała na ciasto naciągnąć ojca.

– Dobra, spadam – rzuciła szatynka i poinformowawszy gości o swojej wycieczce, szybko wyszła z domu.

Była wściekła. Nie mogła być pewna, czy ojciec naprawdę da na to ciasto, a zostało jej tylko pięć papierosów. Wiedziała, że w szkole jako tako sobie poradzi, wyciągając używki od małolatów, ale co potem? Kurde, zrobiła to specjalnie. – Warczała podświadomie, czując, że tak właśnie było.

– Ej, skejt! – Usłyszała, gdy tylko wyszła z klatki.

Wystraszyła się, tym bardziej, że nie miała pojęcia, czy użyte wobec niej określenie miało być przejawem złośliwości, czy wręcz przeciwnie – miał to być komplement. Wiedziała, do kogo należy głos i nie była zachwycona. Pogubiła się, nie wiedziała, co robić. Na zbędne gadki nie miała już czasu, ponieważ dojazd na dworzec zajmował ponad dwadzieścia minut, z drugiej strony jednak bała się zignorować "Joja”. Nie znała go osobiście, rozmawiała z nim tylko raz, kiedy sprzedawał jej kiedyś amfetaminę, wiedziała jednak, jaki jest… całe osiedle wiedziało.

– No chodź tu! – krzyknął ponownie średniego wzrostu brunet.

Nie mając wyjścia, niepewnie ruszyła w ich stronę, modląc się w duchu, aby żaden głupi pomysł nie przyszedł im do głowy. Zatrzymała się przed trójką dwudziestokilkuletnich chłopaków, mocno zestresowana.

– Gdzie bijesz? – zapytał Sylwester, jak od zawsze sądziła Daria – lider grupy.

Był ewidentnie zadowolony, co oznaczało, że zaaplikował już sobie dziś co nieco.

– Na dworzec po starego – wydusiła, chcąc już sobie iść.

Nie wiedziała, czy jest w tej chwili bardziej przestraszona, czy zawstydzona, czuła się w towarzystwie tej bandy bardzo nieswojo.

– Nie trzeba nic? – kontynuował chłopak, szczerząc się jak najęty.

Daria od razu zrozumiała, że stroi sobie głupie żarty, choć pewna do końca nie była.

– Nie, poza tym nie mam kasy – odparła, usiłując zachowywać się normalnie. – I naprawdę muszę spadać, nie mam już czasu – dodała najłagodniej jak umiała.

– Twój stary nie zna adresu? – Zaśmiał się inny chłopak, ten wredniejszy i bardziej agresywny, o czym Daria dobrze wiedziała.

– Zna, ale to jakiś problem, żebym się z nim spotkała? – walnęła kwaśno nastolatka, szybko gryząc się w język.

Kurwa, co ja gadam? – Syknęła w duchu. – Ale trudno, już się stało, może pomyślą o mnie inaczej? – szybko dodała sobie otuchy.

Sylwek ryknął wesoło, podobnie reszta ekipy.

– A gdzie deska? – Brechał brunet.

– W domu.

– Mam interes do ciebie, pogadamy potem? – zapytał, o dziwo, bardzo grzecznie.

– Nie wiem, stary wraca z zagranicy i nie wiem, czy wybiję z domu – odparła Daria, nie chcąc się z nimi umawiać.

– Dobra, a jutro? – Sylwek nie ustępował.

– Ok, to jutro. I naprawdę muszę już iść. Do zobaczenia – rzekła niepewnie nastolatka i nie czekając na ich reakcję, czym prędzej umknęła w stronę przystanku.

– Na razie, ziomuś! – krzyknął za nią, śmiejąc się wesoło.

No ja pierdolę, o co mu chodzi? – Zaczęła dociekać, oczami wyobraźni widząc, nie wiedzieć, czemu, gwałt. Doskonale wiedziała, na co ich stać, że mogliby zrobić wszystko i pewnie uszłoby im to na sucho, dlatego też do głowy nakładły jej się same negatywne perspektywy. Z drugiej strony jednak słysząc to pożegnanie, opanowała ją niezdrowa duma, w końcu gdyby coś do niej mieli, na pewno nie krzyknąłby tak.

A chuj, co będzie, to będzie, laski z osiedla chyba nie wykorzystają. A jak będą chcieli się popisać? Nie wiadomo, jakie prochy albo włam lub inna, chora zabawa? Kurwa, czy ojciec musiał akurat dziś się uczepić? – Nawijała do siebie, nie mogąc uciec od tematu. – Dobra, nie myśl już, bo i tak nic nie wymyślisz. – Stwierdziła w końcu, lecz to nie pomogło, myślała o chłopakach przez całą drogę na dworzec.

 

– Cześć – Uśmiechnięty ojciec mocno objął nastolatkę.

– Cześć.

– Weź to i to. – Dał jej dwie spore reklamówki, sam chwytając swoją olbrzymią walizkę.

Trochę jej ulżyło, jego prezencja nie wskazywała na to, aby miała mieć jakieś kłopoty.

– Po co ci to ciągać, przecież przyjeżdżasz co dwa tygodnie? – zapytała, wskazując jego olbrzymi bagaż.

– Tak? Kupiłem ci trochę ciuchów, ale skoro nie chcesz… – odparł kąśliwie mężczyzna.

– Tak? A co? – Daria od razu się zainteresowała.

Ojciec od zawsze miał dobry gust i za każdym razem trafiał, wiedział, co spodoba się dziewczynie.

– Zobaczysz.

– No powiedz. – Nastolatka nie ustępowała, widząc już, jak wyciąga z walizki jakąś świetną bluzę, czapkę lub spodnie.

– Szukaj taksówki, a ja podejdę do kantoru. – Pan Andrzej zmienił temat, definitywnie drażniąc się z córką.

– Muszę kupić ciasto. Dasz mi dychę?

– Co?

– No ciasto, matka zapomniała.

– To co, kazała ci kupić i nie dała pieniędzy?

– Mam piętnaście złotych, ale myślałam, że zostawię sobie do szkoły. – Podlizywała się dziewczyna, robiąc słodkie minki.

– Na fajki? – stwierdził ojciec, gapiąc się na Darię spod byka, aczkolwiek z niezbyt zgrabnie udawanym oburzeniem.

– Nie.

– Daria, nie pal, po co ci to? Jesteś jeszcze młoda i póki nie wpadłaś, radzę ci – rzuć to gówno – rzekł facet i sięgnął po portfel.

Tak? Już za późno. – Odparła bezgłośnie Daria, uszczęśliwiona widokiem szukającego pieniędzy ojca.

– I tak wiesz, że musimy porozmawiać – rzekł mężczyzna, podając córce dwadzieścia złotych.

– O czym?

– Leć po to ciasto i szybko wracaj, poczekam przy kantorze. – Zbył ją mężczyzna i po chwili ruszył w stronę przeciwną niż Daria.

Wiedziałam. Ale nie jest najgorzej, nie warczy. – Zagadała podświadomie nastolatka i zadowolona, przyśpieszyła kroku, aby po chwili otworzyć drzwi pobliskiej cukierni.

Zadzwonił telefon nastolatki. Sprawdziła – Maks.

– Nie mogę teraz gadać, jestem z ojcem na dworcu. Co, już się stęskniłeś? – Zaśmiała się, humor nieco jej się poprawił.

– Chciałem zapytać, jak ci idzie pisanie?

– Idzie jak z płatka. Siedzę na schodach z laptopem, już tysiące ludzi pytało, co tu robię – odpyskowała, chichocząc.

– Widzę poprawę samopoczucia. – Rozweselił się chłopak.

– Do czasu, aż znowu nie zasiądę, I po co mi to było? Będę ślęczeć do trzeciej w nocy, oj, maleńki, drogo cię to będzie kosztować – rzekła wesoło i w tym momencie przypomniały jej się skradzione chłopakowi pieniądze i ich wyskok w jego domu.

Momentalnie spochmurniała.

– Frozi – zagadał Maks.

– Muszę kończyć. Znajdę cię na fejsie i dam znać, jak napiszę. I wyślij mi na koma adres poczty. Przyjechała ciotka i nie wiem, o której usiądę do pisania, a jeśli naprawdę skończę grubo w nocy, nie będzie jak się z tobą skontaktować.

– Dobra, zaraz wyślę. Ale Frozi… nie musisz mi tego pisać, jak naprawdę ci nie idzie, jakoś wytłumaczę się Cebuli.

– Damy radę, ja zawsze daję r…

– Kupuje pani coś? – warknęła gruba starsza sprzedawczyni, gdyż Daria zastygła przy ladzie z telefonem w ręku.

Odwróciła się – nikogo za nią nie było.

– Muszę kończyć, bo rzęzi. – Zaśmiała się Daria. – Na razie – rzuciła i czym prędzej wcisnęła czerwoną ikonkę.

Spojrzała na sprzedawczynię – strzelała piorunami.

– Poproszę… yyy… nie macie tu zbyt dużego wyboru – stwierdziła sucho nastolatka, chcąc odgryźć się za upominanie.

– Jest po osiemnastej, czego się pani spodziewała? – Kobieta nie dawała sobie w kaszę nadmuchać.

– Yyy… – mruknęła Daria, za nic nie mogąc się zdecydować, żadne z wyłożonych wypieków nie przypadło dziewczynie do gustu.

Nie lubiła ciast, aczkolwiek jakieś z kremem, tudzież bitą śmietaną mogłaby zjeść, a takiego na półkach nie zauważyła ani jednego.

– Wie pani, co? Ja jednak podziękuję – rzekła nastolatka, odwróciła się na pięcie i zadowolona z faktu, że postała, napięła babie żyłkę, a następnie ją zignorowała, nic nie kupując, wyszła z budki.

Obejrzała się jeszcze za drzwiami – kobieta wyglądała na wściekłą. Pewnie taka jej durna natura. – Zaśmiała się w myślach i przyśpieszyła tempa, widząc, że ojciec czeka już przy taksówce.

 

– Gdzie ciasto? – zapytał.

– Nic nie ma, samo dno. I jeszcze baba jakaś poczesana, gdyby mogła, pożarłaby mnie na wejściu – zchichotała Daria.

– I gdzie chcesz teraz kupić?

– Po drodze jest inna cukiernia, zatrzymamy się i skoczę, kupię.

Dostała spory kawałek śmietankowego ciasta z wiórkami kokosowymi i orzechami i równiutko za kwadrans dziewiętnasta weszli do mieszkania. Darię ponownie zaatakowały piękne zapachy, które rozprzestrzeniły się również po klatce, przez co żołądek z głodu niemalże zawiązał jej się na supeł. Marzyła o tej kaczce.

Po gorących powitaniach matka wreszcie, ku szczęściu nastolatki, oznajmiła, żeby siadali do stołu. Pieczeń wyglądała imponująco, Daria wchłonęła cały talerz, jakby nie jadła od roku. Najadła się jak nigdy, przez co znowu zachciało jej się spać. Wstała.

– Mamo, muszę napisać na polski – oznajmiła.

– Jeszcze wcześnie.

– Mamo, nie będę siedzieć do północy, tak? Poza tym jeszcze nie mam pojęcia, co pisać, więc trochę mi to zajmie – tłumaczyła się dziewczyna, mając przy okazji nadzieję, że Natalia nie polezie za nią. Ale w sumie po co? Aby siedzieć i oglądać jej plecy?

– Dobrze, niech idzie, nauka jest najważniejsza – wtrąciła Wanda, wywołując na twarzy chrześniaczki szeroki jak banan uśmiech.

– A deser? – matka nie odpuszczała.

– Później – rzekła Daria i uciekła do kuchni, aby zrobić mocną kawę.

Czuła, że czeka ją długa, ciężka noc.

 

Piknął budzik, informując, że minęła dwudziesta. Darii nadal nie przychodziło nic do głowy, wróciła więc do pierwotnego planu, pisząc to samo. Wiedziała, że Maks nie zalicza się do grona, którzy dobrze radzą sobie z pisaniem, uznała więc, że nawet, jak nie będzie idealnie, nic się nie stanie. Wolałby oczywiście, aby było nieskazitelnie, nie mając jednak innego pomysłu, doszła do wniosku, że będzie lepiej, jeśli napisze tak, niżby miała nie napisać wcale.

Siedziała i się wkurzała, gdyż nie dość, że wydusiła z siebie tylko pół strony, to na dodatek była bardzo niezadowolona. Kiedy Cybulska nakazała napisanie prac, wydawało jej się, że znając dobrze swoją klasę, ma w głowie masę pomysłów; teraz jednak, jak przyszło co do czego, nie potrafiła wydusić z siebie nic.

Nakręcanie się nie w tą stronę przerwało pukanie.

– Właź – rzuciła, wiedząc, kto się dobija.

– Piszesz? – zapytała niepewnie Natalia, stając za jej plecami.

– Tak, piszę, jak widać – syknęła nieuprzejmie szatynka.

– Ciocia pyta, czy nie chcesz zrobić sobie przerwy?

– Tak, chcę, zapaliłabym. Idziesz ze mną? – spytała Daria, samej nie wiedząc, dlaczego powiedziała.

Przypomniała sobie nagle, że przecież znów może zaczepić ją Jojo, które to wydarzenie nie było jej potrzebne, mając na karku siostrę. Z drugiej strony jednak pomyślała, że przecież Natalia także pochwaliła się dziś nieciekawym towarzystwem, w którym zaczęła się obracać, więc chyba lipy nie będzie.

– Daria. – Zaśmiała się kuzynka widząc, że nastolatka umknęła gdzieś myślami.

– Dobra, szły. I jakby pytała, to idziemy się przejść, bo muszę się przewietrzyć. Chociaż i tak pewnie się domyśli, po co idziemy. – Daria niewyraźnie się uśmiechnęła, chowając telefon do kieszeni. – Mamo, wychodzimy na chwilę, może jak się przejdę, coś wejdzie mi do tego pustego łba – oznajmiła niezbyt subtelnie, nakładając adidasy.

– Tylko nie chodźcie długo, już późno – odparła pani Jagoda, nie chcąc chyba robić scen przy siostrze.

– Spoko.

– Daria… ja nie żartuję – dodała surowo matka, znając niesubordynację córki.

– Chodź, bo nie da żyć – szepnęła Daria i szybko umknęła z Natalią z domu.

 

– Na dziesiąte? – zadziwiła się blondynka widząc, jaki guzik wcisnęła siostra.

– Wyjdziemy ostatnią klatką – wyjaśniła Daria, nie zamierzając ponownie natknąć się na chłopaków.

Natalia już nie pytała i gdy tylko wyszły na zewnątrz, Daria niepewnie wychyliła się zza stojących przy chodniku samochodów, chcąc sprawdzić, czy jeszcze siedzą. Ławka była pusta.

– Boisz się kogoś? – Natalia nie wytrzymała.

– Nie, tylko z niektórymi nie chce mi się gadać – odparła Daria i czym prędzej odpaliła papierosa. – Co robimy?

– Nie wiem.

Zadzwonił telefon szatynki. Zerknęła – Wiki. Skwasiła jej się mina. Nadal była wkurzona na przyjaciółkę i nie zamierzała z nią rozmawiać, dlatego też nie mając absolutnie żadnych wyrzutów sumienia, od razu odrzuciła połączenie. Zerknęła na Natalię – wyglądała, jakby chciała zapytać, lecz nie miała odwagi.

– Koleżanka. Wkurwiła mnie dziś, więc niech spierdala. – Oświeciła ją osiemnastolatka, aby uniknąć pytań, które, jak przewidywała, pojawią się prędzej czy później.

Zauważyła, że Natalia trochę się zmieniła i nie jest już tak dzika, aczkolwiek pewna do końca jej zachowania w przyszłości być nie mogła, dlatego też wolała uprzedzić fakty i mieć problem z głowy. Blondynka nie odpowiedziała, uśmiechnęła się tylko skromnie. Daria wyrzuciła peta i odpaliła drugiego papierosa.

– A tak… na zaś – wytłumaczyła się głupio, chichocząc, zdawała sobie sprawę, że paląc jeden za drugim, zachowuje się komicznie.

– Przecież nic nie mówię – odparła przyjaźnie Natalia.

Ale myślisz. – Dodała w duchu Daria, robiąc niesmaczną minę.

 

Spacerowały tylko pół godziny. Daria spaliła jedynie dwie fajki, trzecia już jej nie wchodziła. Cały czas była podminowana, czuła, że nie napisze tego nieszczęsnego wypracowania. Znów pożałowała, że obiecała, ale, niestety, słowo się rzekło.

Głowa na powrót zaczynała pobolewać, nie martwiło jej to jednak, sądziła, że to od nadmiernego myślenia i nerwówki.

– Źle się czujesz? – zapytała nagle blondynka.

– Nie, skąd ten pomysł? – odparła zdziwiona Daria.

– Nie wiem, jesteś trochę blada – stwierdziła Natalia.

– Bo męczy mnie ten polski. Każdy by zbladł, mając taką puchę, jak ja w tej chwili – zażartowała Daria, lecz słowa siostry dały jej do myślenia.

Ból głowy i senność, dziewczyna zaczęła się zastanawiać, czy oprych, który zaatakował ją w szatni, nie zrobił jej jakiejś krzywdy. Szybko jednak odgoniła od siebie te myśli, tłumacząc ból próbą skupienia się na pisaniu, a senność kacem; w końcu nie pierwszy raz czuła się tak nieciekawie.

 

– Daria, zjesz ciasta? – zapytała matka, gdy tylko dziewczyny wróciły do mieszkania.

– Nie, muszę pisać – mruknęła nastolatka i już chciała zwiewać do pokoju.

– Daria. – Wyraźnie zniecierpliwiona kobieta szorstkim tonem unieruchomiła ją w progu salonu. – Na kiedy masz to napisać?

– Na jutro.

– Chodź na chwilę, porozmawiaj z ciocią – nalegała, denerwując dziewczynę swoją upierdliwością.

Nastolatka była coraz bardziej podminowana. Dochodziła dwudziesta pierwsza, miała tylko pół strony, a matka jakby nie rozumiała, co się do niej mówi. Sytuację kolejny raz uratowała ciotka, która stwierdziła, że zdążą jeszcze pogadać i że dziewczyna nie może zaniedbywać szkolnych obowiązków. Zadowolona jej wstawiennictwem Daria popiła kolejne dwie tabletki i znów zawisła przed komputerem, mając nadzieję, że już nikt nie będzie zawracał jej głowy.

Dochodziła północ, kiedy w końcu udało jej się w mękach naskrobać niecałe trzy strony. Trudno, będzie tak, nic na to nie poradzę. – Warknęła bezgłośnie, czytając pracę już trzeci raz. Nie jest tego tak mało, przejdzie. – Podnosiła się na duchu i chwyciła telefon, aby sprawdzić adres poczty, który przyszedł od Maksa chwilę po skończeniu rozmowy. Wysłała pracę, a następnie sms do kumpla, że praca gotowa i przeprosiny, że tak późno. Głosy w salonie znacznie ucichły, słychać było jedynie cichy szum telewizora. Daria była tak zajęta wypracowaniem, że nie połapała nawet, kiedy domownicy rozeszli się do swoich pokoi. W sypialni rodziców, znajdującej się naprzeciw jej pokoju, paliła się nocna lampka, co oznaczało, że ojciec jak zwykle pogrążył się w jakiejś lekturze. Cieszyła się, że akurat dziś nie zaatakował jej upominaniem, wiedząc jednak, że czeka ją to zapewne jutro, nie była szczęśliwa. Nie lubiła tych rozmów, zawsze czuła się wtedy zawstydzona i miała wyrzuty sumienia, niemniej jednak, jak atmosfera wracała do normy, znów robiła to samo, aż do następnej pogadanki, i tak w kółko. Tłumaczyła się przed sobą, że jest jeszcze młoda i kiedy ma szaleć, jak nie teraz, nie patrząc na to, że często przegina i szarpie matce nerwy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania