Poprzednie częściNiepokorna – prolog

Niepokorna cz.22

Gdy dotarły do przystanku, akurat podjechał autobus. Klara widząc, że Daria wsiada za nią do pojazdu, znowu poczuła lęk. Kurczę, wysiądź bliżej – prosiła losu, aczkolwiek wykombinowała już, że wysiądzie na Mieszka Pierwszego i jakoś potem spławi koleżankę. Za wszelką cenę chciała uchronić swoją prywatność. Daria nie otwierała ust, lecz uśmiechała się pod nosem. Klara miała wrażenie, że robi to specjalnie i że celowo wsiadła do tego samego autobusu, żeby wleźć z butami w jej życie. Również milczała, z sercem na ramieniu czekając na rozwój wypadków. Autobus po krótkim czasie zbliżał się już do osiedla Wojska Polskiego.

– A może jednak kawa? – Daria ponowiła prośbę, szykując się do wyjścia.

– Sorry, innym razem – bąknęła Klara.

Widząc, że koleżanka zamierza opuścić pojazd, nie posiadała się z radości, tym bardziej, że będzie mogła wysiąść na następnym przystanku.

– I po co pytam? Na razie – rzuciła niemiło Daria i po chwili opuściła dwunastkę.

Klara była przeszczęśliwa, ale zaraz mina jej zrzedła. Nie wiedziała przecież, co się dzieje w domu, a czuła, że dzieje się źle.

 

Szła dookoła, bała się, że wpadnie na Darię. Następny przystanek był zaledwie kilkaset metrów dalej, więc taka opcja wydała jej się bardzo prawdopodobna. No i z jej szczęściem…?

– Klara! – doszło z oddali.

No nie. – Pomyślała, przypominając sobie natychmiast o wczorajszym podarunku.

– Nie uciekaj. – Sosna pojawił się obok chwilę później.

– Dzięki za zakupy, ale… nie musiałeś – wydukała zawstydzona dziewczyna.

– Jakie zakupy? – Krystian zrobił głupią minę, uśmiechając się pod nosem.

Nastolatka zamilkła, nie miała pomysłu na odpowiedź.

– Chodź na piwo – zaproponował chłopak.

– Nie mam czasu, muszę jeszcze wrócić do szkoły – skłamała Klara.

– Na pewno?

– Tak.

– Dobra, zmykaj. I jak coś, pamiętasz o numerze telefonu? – zapytał wymownie Krystian.

Przytaknęła głową.

 

Otworzyła skrzynkę – elektrownia. Od razu przeszedł ją zimny dreszcz, gdyż nie wiedziała, co się dzieje; na rachunek było przecież zdecydowanie za wcześnie. Szybko otworzyła kopertę – ponaglenie z datą piętnastego marca aż parzyło w palce. No ładnie, nie zapłaciła za prąd. – Wkurzyła się dziewczyna, nie rozumiejąc jednocześnie, dlaczego nie zapłaciła. Przecież wtedy jeszcze nie piła. Do tego dochodził czynsz, który w tym miesiącu także został jeszcze nieopłacony, oraz żywność, Klara nie miała pojęcia, jak na to wszystko nazbiera. I znowu. – Pomyślała. Wiedziała, że nie ma wyjścia, tym razem jednak panicznie bała się policji. Przez chwilę przeszło jej nawet przez myśl, żeby zacisnąć zęby i zarobić u Marka, za moment jednak zaśmiała się sama do siebie, wiedziała, że się nie przełamie, po za tym nie będzie robić z siebie prostytutki. Musiałaby spaść już na samo dno.

Westchnęła ciężko i ruszyła do windy. Niezamknięte na klucz drzwi świadczyły o tym, że znowu jest impreza. Weszła do domu – cisza jak makiem zasiał. Matka spała w salonie, lecz na stole znowu stała masa butelek i puszek. Sprawdziła lodówkę – z zakupów zostały jakieś marne resztki. Zrobiła kanapkę, ale po kilku chwilach ją odstawiła, jedzenie zupełnie jej nie szło. Zajrzała jeszcze do matki i zamknęła się w swoim pokoju. Tym razem nie zamierzała sprzątać po pijakach, miała to wszystko w dupie.

 

Przyszło upomnienie za prąd, 180 zeta. Co ona zrobiła z kasą? Do tego czynsz, zupełnie o nim zapomniałam. Jestem kretynką, mogłam zapłacić od razu, nie odkładać na później. W szkole coraz gorzej, ta szmata, Wiki, chyba się we mnie zakochała. Lubi się popisywać, to pewne, tylko czemu zawsze z koleżankami? No tak – nie ma widowni, zbędne przedstawienie.

Daria dała dziś maksymalny popis i wyleciała ze szkoły. Czuję się winna, mnie przecież broniła. No i żeby było lepiej, nie umiałam utrzymać języka za zębami i tylko zaogniłam atmosferę. Matka znowu najebana i ma nowe koleżanki. Jedna lepsza od drugiej, do tego wyżarły nam jedzenie. Nie mam już sił, bo znowu muszę iść, robić lipę. Ale czy warto? Potrzeba prawie sześć stów, a ile dadzą? Dwie dychy? Kurwa, tylko się pochlastać. Trudno, muszę. I oby tylko nie policja, bo jeszcze tylko tego brakowało.

Marka nie widać, to jedyna dobra wiadomość w tym całym syfie, ale to pewnie do czasu. Na pewno ma interesy i jak skończy, znów się do mnie przypieprzy. Krystian był wczoraj u nas i zobaczył ten cały chlew i naprutą matkę. CO ZA MASAKRA!

Nara.

 

Czwartek 19 marca, 2011r.

 

Schowała zeszyt, spakowała rzeczy i wzięła się za sprzątanie. Było jeszcze wcześnie, posprzątała więc porządnie, nie widząc w tym jednocześnie sensu. Przecież jutro znów będzie bajzel, wystarczy, że wyjdzie do szkoły.

Dochodziła szesnasta, postanowiła więc już wyruszyć, z nadzieją, iż wczesna pora sprawi, że nazbiera więcej. Nadzieja jednak mieszała się ze wstydem i strachem, przez co wyjście z domu znacznie się przeciągało. A pierdolę to, co będzie to będzie. – Pomyślała i opuściła mieszkanie.

Zmiana miejsca nie pomogła, nadal słyszała drwiny i śmiechy ludzi w różnym wieku. Nie wiedziała, kogo boi się bardziej i przed kim jest jej bardziej wstyd – przed małolatami, którzy robili sobie z niej chamskie żarty, czy dorosłymi, którzy z pogardą komentowali sposób jej zarabiania. „Trzeba w końcu zawiadomić policję” – rzekła jakaś starsza kobieta, stojąc przed biedną wystraszoną Klarą. W mniemaniu dziewczyny była ona teraz niczym diabeł, który wylazł z piekła i zaraz ją tam ze sobą zabierze. A może tak byłoby lepiej?

Migiem spakowała atrybuty i zasiadła w parku. „Patrz, nie ma na bombę”, „Ej, brudzie, czemu nie siedzisz w budzie?”, „”Ciekawe, czy Polka?”. – Te i tym podobne komentarze padały z ust młodzieży.

– Hej, dziadu. – Nagle poczuła tyknięcie nogą w ramię. – Weź stąd spierdalaj i nie rób tu smrodu. – Usłyszała nad głową. Ani drgnęła, sparaliżowało ją całkowicie. – Kurwa, wypierdalaj, powiedziałem?! –warknął nieznajomy, mocno kopiąc dziewczynę w obojczyk. Przewróciła się na ziemię, lecz nadal chowała twarz.

–Ej, odejdź od niej! –z oddali usłyszała dorosłego mężczyznę. – Wypad stąd

Nastała chwila ciszy.

– Radzę zmienić miejscówę – ostrzegł po chwili wybawca, włożył coś do kubka dziewczyny i sobie poszedł.

Spojrzała dyskretnie – dwadzieścia złotych. Szybko schowała banknot, tabliczkę, kubek, i szybkim krokiem opuściła park. Bała się powrotu agresora. I co teraz? – Pomyślała i nie mając już pomysłu, wróciła na stare miejsce, czyli na obrzeża miejskiego deptaka.

Zapadł zmrok i głosy przechodniów zaczęły cichnąć. Ucieszyło to nastolatkę, bo mimo że zmalała liczba osób, które mogłyby ją poratować, to ciemność sprawiała, że czuła się nieco bezpieczniej i już nie tak głupio. Siedziała jeszcze ponad dwa kwadranse, w końcu była już tak zmęczona, że postanowiła wracać do domu. Ludzie nie byli chętni do pomocy, nie widziała więc sensu dalszego siedzenia i męczenia obolałych kości. Ręka również dokuczała, chłopak kopnął dziewczynę dość mocno.

Powoli wstała, próbując rozruszać zastygłe ciało, schowała pieniądze i zaczęła zbierać swoje rzeczy.

– Klara?! – Usłyszała znienacka za plecami i serce podeszło jej do gardła. W okamgnieniu poznała ten głos.

Odwróciła się instynktownie, gubiąc kubek i tabliczkę. Daria stała jak kołek, operując niepojęta miną, co sprawiło, że Klara momentalnie oblała się zimnym potem. Wiedziała, że teraz już nie uniknie kłopotów, poza tym czuła wstyd tak potworny, jak nigdy wcześniej. Bo przecież nie dość, że to jej koleżanka z klasy, to na dodatek koleżanka, która na pewno jej tego nie daruje. W tej chwili wolałaby już chyba trafić na Wiki lub Ninę.

– Kurwa, Klara, co tu się dzieje, co ty, do chuja, odpierdalasz?! – huknęła po chwili szatynka, depcząc psychikę Klary jeszcze bardziej.

Dziewczyna nie wiedziała, co robić. Powietrze utknęło jej w gardle i teraz najchętniej zapadłaby się pod ziemię. Kiedy Daria podniosła tabliczkę i przeczytała informację, strach i konsternacja blondynki sięgnęły zenitu. Nic gorszego nie mogło już jej chyba w życiu spotkać.

– Klara – rzekła nieco łagodniej Daria, odkładając tekturkę, wtedy Klara nie wiedząc, co innego zrobić, nerwowo zaczęła zbierać rzeczy. Postanowiła za wszelką cenę uciec, wiedząc jednocześnie, że nic z tego. Nie przy Darii.

Drżącymi rękoma ekspresowo pochowała atrybuty.

– Muszę iść – mruknęła cicho, zapinając plecak i modląc się, aby koleżanka pozwoliła jej odejść.

Modlitwy nie pomogły, Daria natychmiast zatrzymała dziewczynę, mocno łapiąc ją za ubranie.

– Gdzie iść? Nigdzie, kurwa, nie pójdziesz – warknęła. – Do cholery, dziewczyno, co ty tu robisz, żebrzesz tu? – dopytywała wyraźnie zdenerwowana, a raczej wkurzona.

– Puść mnie – wyjąkała Klara, myśląc jednocześnie „ona nie odpuści”.

Nie patrzyła na koleżankę, nie potrafiła.

– Chodź, pogadamy – nakazała cierpko Daria, mocno trzymając koleżankę.

– Nie chcę, puść mnie – wydusiła Klara, chcąc za wszelką cenę zniknąć.

– Kurwa, kobieto, nie denerwuj mnie i chodź! I bez dyskusji, rozumiesz?! – wrzasnęła demonicznie Daria, mocno potrząsając dziewczyną. Była wściekła.

– Puszczaj, do cholery! – krzyknęła w końcu Klara i w tym momencie poczuła mocny policzek.

– Opanuj się, mówię, bo nakopię ci do dupy! – zagrzmiała Daria.

Teraz Klara wystraszyła się już nie na żarty. Wiedziała, że skoro koleżanka jest już tak rozgniewana, że potrafiła ją uderzyć, to jeśli zacznie się stawiać, będzie jeszcze gorzej.

– Chodź i nie rób scen, ludzie się na nas gapią. Chcesz tu zaraz pał? – zapytała szorstko szatynka.

No tak, zaraz podejdą, zwłaszcza, że jest awantura. – Pomyślała Klara, lecz nadal nie potrafiła ruszyć się z miejsca. Lęk przed rozmową z Darią i strach przed policją znajdowały się w tej chwili na tym samym poziomie.

– Chodź, odprowadzę cię do domu. Prowadź – zaproponowała Daria, głos jej złagodniał.

Klara, nie widząc innej opcji, z duszą na ramieniu ustąpiła i ruszyła w stronę centrum.

 

– Tylko mi nie uciekaj, ja szybko biegam – rzuciła szorstko Daria i wzięła deskę pod pachę. – I informuję, że tym razem odprowadzę cię pod same drzwi, rozumiesz?

Klara nie była zadowolona, nie chciała, aby koleżanka poznała jej adres. Wystarczyło, że przed Krystianem narobiła już sobie obciachu.

– No kurwa, nie wierzę – burknęła znienacka szatynka. – Klara, do cholery, co tu jest grane? Naprawdę to zrobiłaś? Dlaczego?

No ładnie, teraz będzie jęczeć: „a czemu, a co się dzieje?”, bla, bla, bla… – Warknęła wkurzona Klara. Bała się dalszych pytań, a zarazem zaczęło ją to przesłuchanie irytować.

Ku uciesze dziewczyny Daria zamilkła i niebawem dotarły do budki spożywczej. Daria się zatrzymała i ponownie złapała koleżankę za fraki.

– I co? Mieszka jest całkiem w inną stronę – fuknęła, gapiąc się na Klarę. – Nie mieszkasz tam, prawda?

Nastolatka potwierdziła ruchem głowy, nie miała już siły kłamać. Niech się dzieje, co chce. – Przeszło jej przez myśl. Ale adresu i tak jej nie podam.

– Poczekaj tu. Poczekaj! – nakazała bezkompromisowo Daria, strzelając palcem w Klarę i zniknęła w sklepie.

Dziewczyna natychmiast wyczuła szansę na ucieczkę, lecz zaraz zrezygnowała. Zdawała sobie sprawę, że uciekając nie tylko przeciągnie temat w czasie, to na dodatek w przyszłości Daria da jej za tę ucieczkę nieźle popalić. Cholera, co robić, będą pytania… dużo pytań. Że też musiała jechać tamtędy akurat dziś, czy ja mam naprawdę aż takiego pecha? Jestem skończoną idiotką, dobrze czułam, żeby dzisiaj iść gdzieś indzie…

– Idziemy. – Daria przerwała zadumę nastolatki, obejmując ją za ramię.

 

Dotarły do skateparku i Daria chciała wręczyć Klarze piwo.

– Nie chcę – bąknęła dziewczyna.

– Pij, pomaga na smutki.

Klara przez stres szczerze miała ochotę się napić, lecz przez tę niefortunną wpadkę czuła się tak podle, że najzwyczajniej w świecie wstydziła się wziąć od koleżanki puszkę. Daria widząc, że kumpela przysnęła, sama otworzyła trunek i wręczyła dziewczynie. Tym razem blondynka sięgnęła po piwo, przy okazji nastawiając się psychicznie na falę pytań. Daria jednak milczała, przyglądała się tylko zagubionej koleżance. Klarę wzrok dziewczyny wręcz wypalał od środka, chciała, aby to spotkanie jak najszybciej dobiegło końca.

– Która godzina? – wydusiła w końcu, nie mając innego pomysłu.

Niezręczna cisza zaczęła być bardzo męcząca, Klara cały czas kombinowała, jak uciec do domu.

– Dochodzi siódma. Klara... – zaczęła Daria i się zacięła.

Blondynka pomyślała przez chwilę, że może jej się upiecze, pomyliła się jednak, bo Daria po chwili wznowiła wątek:

– Piękna, co się dzieje? – zapytała płytko.

I jak ja się z tego wyplączę? Jak to wytłumaczę? Żebrałam jak bezdomna, na to nie ma wytłumaczenia. – Spanikowała dziewczyna.

– Klara, pogadaj ze mną, i tak już jest po wszystkim. Wpadłaś i nic na to nie poradzisz, co tu jeszcze kryć? – nalegała Daria, przytulając koleżankę.

Klara z nerwów zachłannie upiła z puszki. Nadal nie zamierzała nic mówić i czuła się coraz bardziej zakłopotana.

– Trzymaj. – Przed nosem dziewczyny pojawiła się biała reklamówka. – I bez gadki, że "nie chcę" i takie tam, masz to wziąć – rzekła Daria, gapiąc się z oczekiwaniem na koleżankę.

Wezmę, przecież nie odpuści. No i może puści mnie już do domu? – Pomyślała Klara i paląc się ze wstydu, postawiła zakupy obok siebie.

– Dzięki – mruknęła.

Znów zapadła cisza, w końcu po dłuższym oczekiwaniu Daria ukucnęła przed koleżanką i złapała jej dłonie. Blondynka już wiedziała, że dopiero teraz zacznie się najlepsze.

– Klara, co jest grane? – zaczęła niepewnie szatynka. – Macie kłopoty w domu? Czemu nie powiedziałaś, że jesteś głodna, że potrzebujesz pomocy?

– Nie potrzebuję – bąknęła Klara, lecz Daria z groźnym: cicho, przytknęła palec do ust koleżanki. – Daj mi dokończyć. Ja wiem, że to trudne, że niełatwo jest przyznać się do problemów, ale to, co zrobiłaś... Dziewczyno, a pomyślałaś, że mógłby zobaczyć cię tam ktoś znajomy? Ktoś ze szkoły? A jeszcze gdybyś wpieprzyła się na La Róż, albo, co gorsza, Wiki? Wiesz, co by było? Nie miałabyś już życia, a ja, jak wiesz, już się nie uczę. No kurwa, Klara, nie ogarniam. Powiesz coś? – Szatynka mocniej ścisnęła dłoń koleżanki.

Ma rację, o tym nie pomyślałam. – Dziewczyna poszła po rozum do głowy, oczyma wyobraźni widząc właśnie, co dzieje się w szkole, gdy Wiki rozgłasza wszem i wobec, że widziała ją, jak żebrała w środku miasta. Do tego dochodzą filmy i zdjęcia. Kurwa, idiotko, musisz zmienić miejsce, jechać na jakieś zadupie…

– Piękna, porozmawiaj ze mną – kontynuowała Daria. – Kurwa, dlaczego jesteś taka uparta? Mogę ci pomóc. W mojej lodówce nie ma szyfru, kłódki też nie, zaraz coś bym podciągnęła i ci podrzuciła. Jasne, wiem, że pewnie stawałabyś dęba, bo sama bym stawała, ale chyba lepsze to, niż siedzieć na przypał w środku miasta, prawda? A psy? Dostałaś już mandat?

Mało brakowało. – Odparła bezgłośnie Klara, kręcąc przecząco głową.

– Czy starzy wiedzą, co pani odpierdala?

– Nie – mruknęła blondynka.

– To masz fart, bo nie zdziwiłabym się, gdyby cię pały odwiozły do domu i narobiły smrodu przed rodzicami. Oni się nie pierdolą, zawsze narobią ludziom syfu – stwierdziła gorzko Daria. – A te dwie? Wiki często buja się po centrum, o tym też nie pomyślałaś? I co by było? Zaraz zrobiłaby ci foty albo nagrała film i jutro wiedziałaby cała szkoła. Nie wierzę, kobieto, że jesteś aż tak bezmyślna. Ale chuj, było, minęło, udało się, ale...? Okej, nie będę już ci prawić, wyciągać prawdy też nie będę, powiesz mi, kiedy uznasz to za stosowne. Ale obiecaj, że już nigdy tego nie zrobisz, rozumiesz? Obiecaj! – poprosiła nastolatka, głaszcząc palcem dłoń koleżanki.

Klara czuła się tak dziwnie, że nie potrafiła odpowiedzieć na najprostsze pytanie.

– Klara!

– Nie zrobię. – Mruknęła cicho dziewczyna, mając nadzieję, że to zakończy sprawę.

– A może ktoś ci kazał to zrobić, co? Może ktoś cię do tego zmusza? – zapytała cierpko Daria. – Mów prawdę!

– Nie, to nie tak... – wycedziła Klara.

– Więc jak?

– Mat... matka czasem pije i... – wyjaśniła dziewczyna; po krótkim namyśle doszła do wniosku, że powiedzenie prawdy będzie najlepszym wytłumaczeniem dla dzisiejszej wpadki.

– A stary?

– Ojciec z nami nie mieszka.

– To czemu nie pójdziesz do opieki? Dadzą ci zasiłek. Skoro matka ma problemy, musisz radzić sobie sama. Próbowała iść na terapię? – ciągnęła Daria.

I teraz będzie robić za psychologa. – Pomyślała wkurzona Klara.

– Ona nie... To nie tak, nic nie rozumiesz – syknęła dziewczyna. – I nie chcę już o tym rozmawiać, chcę iść do domu – dodała i chciała wstać, lecz Daria ją zatrzymała.

– Nie tak szybko, moja droga. Możesz się wkurwiać, obrażać, ale tym razem nie uciekniesz. Piękna, przyłapałam cię na środku ulicy na żebraniu, czy ty to rozumiesz? I myślisz, że po takiej akcji pójdziesz sobie do domu i obie będziemy udawać, że nic się nie stało? Nie, kochana. Porozmawiamy, powiesz mi, ile uznasz za słuszne i pomyślimy, co z tym zrobić. Jutro podbiję do znajomka, on mi powie, co i jak się pisze w podaniu o zasiłek, napiszesz i zaniesiemy. Ja nie mam pojęcia, jak to wszystko działa, więc go wypytam i będziemy coś robić. Dobrze? – poprosiła Daria, mocniej ściskając dłoń koleżanki.

Klara przytaknęła w milczeniu, nie miała siły dłużej się buntować.

– Muszę już iść. – Ponownie się podniosła.

– Mogę cię odprowadzić? – zapytała szatynka.

– Po co? – Klara się spłoszyła. Miała wrażenie, że Daria na chama usiłuje zdobyć jej adres, co zaczynało ją coraz bardziej irytować.

– Mogę? Piękna, czego ty się boisz? To wszystko zostanie między nami, a do twojego domu wpychać się nie zamierzam. Kobieto, zaufaj mi, przecież, jak widzę, jesteś z tym sama – nalegała Daria.

– Dobrze, chodźmy.

No chyba nie pójdzie ze mną pod same drzwi? – Warczała w myślach blondynka, bojąc się, że gdy Daria się uprze, nie będzie umiała jej się przeciwstawić.

 

– Masz do mnie piętnaście minut piechotą – rozradowała się Daria, gdy już zatrzymały się pod blokiem. – Długo tu mieszkasz?

– Pół roku – odparła byle jak Klara, wciąż widząc obraz, jak Daria wchodzi do jej mieszkania i widzi to, co widzi. A ona pali się ze wstydu.

– Pół roku i ja cię nie spotkałam? Tak nie może być – dowcipkowała Daria, co miało zupełnie odwrotny efekt.

– Idź już, dobrze? – poprosiła cicho Klara, mocno zagryzając zęby. Wiedziała, że zabrzmiało to nieładnie, lecz nie miała innego pomysłu na zachowanie swojej prywatności.

– Jasne, spadam. Zadzwonię jutro, dobrze? Pogadamy, poleziemy do Zbycha, okej?

Klara przytaknęła bez słowa, wiedząc już, że nie odbierze telefonu.

– A co jutro ze szkołą?

Blondynkę przeszedł dreszcz, zupełnie zapomniała o tym, że została sama.

– Trzymaj się chłopaków. Maks wie, co jest pięć z tymi dwiema, więc będzie miał na ciebie oko. Tak? – ciągnęła Daria.

– Dobrze. Muszę już iść – rzekła Klara, nie rozumiejąc, dlaczego koleżanka przeciąga i nie chce dać jej spokoju.

– Dobra, spadaj. – Daria się uśmiechnęła.

– Ale... ale idź już, dobrze? – powtórzyła niepewnie blondynka.

– Jasne. Na razie. – Daria mocno uścisnęła dziewczynę.

– I... i dzięki za to. – Klara uniosła reklamówkę, czując powiększającą się w gardle gulę wstydu.

– Zawsze do usług. Zaraz puszczę ci swój numer i jak coś, to dzwoń – odparła ciepło Daria, wskoczyła na deskę i mocno się odepchnęła. – DZWOŃ!

Po chwili piknął sygnał i Klara spojrzała na komórkę. I po co mi to? – pomyślała, aczkolwiek zapisała numer i szczęśliwa, że jest już sama, rozejrzała się jeszcze, czy Daria na pewno odjechała i ruszyła do klatki.

 

– Co masz? – zapytała matka, gdy tylko zobaczyła dziewczynę. Znów była podpita.

Klara niechlujnie rzuciła reklamówkę i wtargnęła do pokoju. Była wściekła, do tego emocje podkręcała niewiedza i zarazem zdziwienie, jakim cudem kobieta kolejny raz zdobyła na alkohol.

– Znowu?! Skąd miałaś na picie?! – krzyknęła, nie umiała już opanować złości.

– Córuś, przecież za nasze nie piłam – odparła lekceważąco pani Krystyna, jakby to miało usprawiedliwić jej wybryki.

– Co takiego?! Jak wychodziłam, to spałaś, kto znowu był?!

– A taka koleżanka – jąknęła kobieta, nie przejmując się wcale obecną sytuacją. – Klaruś, przecież nic się nie stało.

– Kurwa, nic?! Proszę – Nabuzowana nastolatka chwyciła kopertę i rzuciła nią w matkę. – To jest zapłacony rachunek?! Tak?! Dlaczego nie zapłaciłaś?!

Matka niezgrabnie wyjęła karteczkę.

– Aaaa… Nie wiem, chyba zapomniałam.

– Jasne, ale napić się to nie zapomnisz. Wiesz co? Mam tego dość, rób sobie, co chcesz! Możesz się nawet zachlać, może w końcu będzie spokój! – Zagrzmiała płaczliwie dziewczyna i zatrzasnęła się w swoim pokoju.

Była już strzępkiem nerwów, a najbardziej bolał ją fakt, że przez matkę musi robić z siebie pośmiewisko i pchać się w kłopoty, a ona dalej robi to samo. Teraz zaczęła poważnie rozważać propozycję Darii dotyczącą zasiłku, miała dość takiego życia. No i bała się już żebrać, dzisiejszy dzień wystarczająco dał się jej we znaki. Jeszcze nigdy nie czuła się tak upokorzona.

Wyjęła zeszyt, ale zaraz schowała, nie chciała dołować się jeszcze bardziej.

– Klara. – W drzwiach pojawiła się pani Krystyna. – Co się dzieje, co z tobą? – zapytała niedorzecznie.

– Wyjdź i zamknij za sobą drzwi!

– Te zakupy to nasze? – kontynuowała kobieta, jakby celowo chciała jeszcze bardziej wyprowadzić córkę z równowagi.

– No coś ty, sąsiada. Wzięłam na przechowanie, żeby żona nie zobaczyła – burknęła Klara.

– Schowam do lodówki.

– Jasne, schowaj, nie może się zepsuć. Szkoda by było, gdyby twoi przyjaciele dostali sraczki od nadpsutego jedzenia. No i zagryzać takim nie wypada, gości trzeba przyjmować, jak się należy. A teraz wyjdź – rzuciła rozdrażniona nastolatka i odwróciła się do matki plecami.

Gdy drzwi cicho się zamknęły, przyszedł czas na wyrzucenie z siebie żalu. Sen nadszedł dopiero późno w nocy.

 

DARIA

 

– Jakie jaja? – zapytała, euforia w głosie kolegi była dość zagadkowa.

– Zobaczysz jutro w szkole. Bo masz być, słyszałem – stwierdził wesoło Maks.

– Gadaj, nie wkurwiaj. – Wzburzyła się dziewczyna.

Ciekawość wypalała ją od środka, wiedziała, że zachowanie chłopaka nie może być spowodowane byle jaką błahostką.

– Nie powiem, powiem tylko, że jednak mamy zgraną klasę. Jak wypali, wisisz wódkę… dużo wódki. – Zaśmiał się nastolatek.

– Daria. – W pokoju pojawił się ojciec.

– Chyba musisz kończyć – rzekł zaczepnie Maks.

– A spier… – warknęła Daria i się rozłączyła. Spojrzała na pana Andrzeja.

– Na którą do szkoły? – zapytał oschle mężczyzna.

Darię przeszły ciarki, był ewidentnie wściekły.

– Na ósmą.

– Masz być gotowa o wpół do – nakazał ojciec i wyszedł.

No ładnie. – Pomyślała nastolatka. To, że mężczyzna jej nie zbeształ, nie rozkrzyczał się, wróżyło gorzej, niżeliby nawrzeszczał na nią soczyście. To by zdecydowanie wolała. I ciekawe, co w szkole, co odstawili? – Zadawała sobie pytanie, czując pod skórą, że cała klasa po prostu się za nią wstawiła. Innego wytłumaczenia nie widziała. Tylko czy jakby się wstawili, to by coś pomogło? Ruda i Modniś raczej nie słuchaliby ich argumentów, już dawno chcieli się mnie pozbyć. Ale przecież dzwoniła Cebula, kazała przyjść, więc? – Kalkulowała. Miała już niezły mętlik w głowie, nie wiedziała, czego się spodziewać. Co chwila pesymizm zamieniał się w optymizm i na odwrót, wiedząc więc, że rozmyślanie nic nie da, postanowiła dać sobie spokój i spróbować zasnąć. Udało jej się to dopiero po północy.

 

– Daria, wstawaj, za piętnaście siódma. – Usłyszała matkę. Zamaszystym ruchem odrzuciła koc. Chciałaby być już w szkole i dowiedzieć się, na czym stoi. I co najważniejsze – marzyła, aby jak najszybciej przywitać wkurzonego ojca i mieć to z głowy. Tego bała się najbardziej, wczorajszy spokój mężczyzny wydawał się dziewczynie wręcz demoniczny.

– Daria! – Doszło z kuchni.

Chwyciła ciuchy i niechętnie poczłapała do łazienki. No nareszcie! – Ogarnęło ją podniecenie, gdy zobaczyła wiszące na sznurku uprane bojówki. Sprawdziła – suche. Marna jednak to była pociecha na tle przyszłych, zapewne niemiłych wydarzeń.

Szybko wykonała toaletę i z duszą na ramieniu udała się do kuchni. Mina ojca nie uległa zmianie, Daria zrozumiała, że to już nie przelewki. Mężczyzna nigdy nie był dla niej zbyt surowy, jednak widząc go wczoraj i dziś, wiedziała, że znacznie przeholowała ze swoimi wybrykami. W tym momencie jeszcze bardziej pożałowała swojego wczorajszego zachowania, teraz dałaby wszystko, aby móc cofnąć czas.

– Śpisz? Mówię do ciebie – syknął zimno pan Andrzej, gdyż Daria zastygła przy kuchennej szafce.

– Nie – odparła, chwytając kubek i słoik z kawą.

Ręce jej się trzęsły i za nic nie mogła tego opanować. To jeszcze bardziej ją zestresowało i z od zawsze niepokornej hardej nastolatki zmieniła się nagle w maleńką bezbronną istotkę.

– Co mówiła Cybulska? – zagadnęła niepewnie.

Czuła, że rodzice nic nie powiedzą albo nauczycielka nie mówiła nic przez telefon, aczkolwiek zapytała, aby się tylko odezwać. Myślała, że tym mizernym pytaniem trochę poprawi, zmieni atmosferę, nic takiego się jednak nie stało.

– Nic, dowiecie się zapewne w szkole. I zbierajcie się już, lepiej, jak zajedziecie wcześniej – odparła pani Jagoda, nie patrząc na córkę.

Daria natomiast nie odrywała wzroku od kobiety, usiłując wyczytać cokolwiek z wyrazu jej twarzy, wyczuć, czy kłamie. To jej się również nie udało, matka operowała swoją tradycyjną miną, która pojawiała się zawsze, gdy nastolatka narozrabiała.

Kurde, czym ja się przejmuję, do cholery, przecież nie wsadzą mnie do więzienia, pasem nie nabiją. – Pomyślała zmęczona zamartwianiem się i dopiero teraz upiła łyk kawy...

 

Przez całą drogę ojciec nie odezwał się ani słowem, co dobijało Darię. Przewidywała, że ta gromadzona frustracja wystrzeli z niego jak z wulkanu, gdy tylko znajdą się na ringu, jakim jest dom. Gdy weszli do szkoły, cała klasa jakby na nich czekała, bo wszyscy zgromadzili się nieopodal drzwi. I nie tylko trzecia C, stało tam pół szkoły. Daria czuła się jak skazaniec idący pod gilotynę i uważała tę całą sytuację za niesprawiedliwą. Czuła się pokrzywdzona i potraktowana bardzo nieuczciwie, przecież tylko chciała zachować się jak bohaterka i pomóc koleżance. Gdzie jest wyrozumiałość i obiektywizm, jeśli od zawsze się mówi, że trzeba pomagać słabszym? Spojrzała na Wiki – szyderczy uśmiech kwitł w najlepsze na jej twarzy. No, ciekawe, kurwa, czy Modniś sprzedał cię też twoim starym? – Warczała w duchu, przyrzekając, że jeśli Wiki nie poniesie, podobnie jak ona, porządnej kary, nie daruje tego dyrektorowi i będzie walczyć o sprawiedliwość.

Przecięła koleżankę diabelskim spojrzeniem, po czym obiegła wzrokiem resztę stłoczonych nastolatków. Gapili się na nią, jakby zobaczyli kosmitkę. Klary nie zauważyła, dokładnie zaś widziała Maksa, który od razu puścił do niej oczko, szeroko szczerząc zęby.

– No co jest? Przyjechał prezydent, minister edukacji czy jest jakiś koncert? – wyjechała nagle, czując na sobie coraz bardziej palące spojrzenia uczniów, które bardzo ją irytowały.

– Daria! – szepnął złowrogo ojciec.

– Co, Daria? Przedstawienie sobie znaleźli? To gdzie jest kasa z biletów? – odburknęła dziewczyna, mając ochotę rozszarpać ich wszystkich na strzępy. Oczywiście Wiki i Ninę w pierwszej kolejności.

– Pierwszy i ostatni raz zwracam ci uwagę – zagroził pan Andrzej.

– O, dobrze, że pan jest. – Sprzeczkę przerwała wychowawczyni, pojawiając się ni stąd, ni z owąd. – Daria, poczekaj tu, a pana zapraszam ze mną – poprosiła i zniknęła z ojcem w sekretariacie. Była lekko uśmiechnięta, co znaczyło dla Darii bardzo wiele.

W okamgnieniu zza ściany wychyliła się głowa Maksa. Uczeń pośpieszenie podszedł do koleżanki.

– I jak w domu? Lipa, co? – zapytał, siadając obok.

– A skąd. I jeszcze podwyższyli mi kieszonkowe – fuknęła Daria. – Co było wczoraj?

– Działo się. Ulka zaczęła. Rzuciła, żeby iść do dyra z Cybulską i zagadać. Dwa miesiące do matury, to był jej argument. A żebyś słyszała, jaką walnęła pogadankę, jak burczeli, że to nic nie da. Zaczęła się sadzić, że tak to dobrze wyluzować się na lekcjach, jak koleżanka się wydurnia, że dobrze się pośmiać z jej popisów, ale jak co do czego, to można zostawić ją samą? Że to zjebana faza i że na przerwie czeka na chętnych, którzy pójdą z apelacją. Poszli wszyscy, nawet Luiza, wyobraź sobie. No nie, nie wszyscy, Wiki i Róż olały sprawę, ale to już najmniej istotne. Ja byłem u Rudej. Wiesz, że jestem jej pupilkiem i mam swój urok osobisty, to musiało zadziałać. – Zachichotał chłopak. – Uparcie stawała dęba, ale jak powiedziałem, że pomogę ci z matmą, że poprawisz oceny, w końcu ustąpiła i wystękała, że jak dyrektor da ci jeszcze jedną szansę, ona nie ma nic przeciwko. Ale ma warunki – masz poprawić pały i definitywnie zmienić swoje zachowanie. I nie myśl, że tak łatwo poszło, poszło tak, bo… u dyra było dosłownie pół szkoły. Ludziska pościągali swoich znajomych, oni swoich i tak to ruszyło. Zresztą po co kogo namawiać, przecież kto nie zna Frozi – gwiazdy? – Śmiech zebrał na sile. – No i coś się działo na zmułę. A najlepszy był motyw, jak Wiktor krzyknął z tłumu, że jak cię nie ułaskawią, całe liceum nie będzie chodzić na lekcje. Tłum przytaknął i zrobiło się grube zamieszanie. Dyro nie wie, kto krzyknął i pewnie tego nie łyknął, ale ważne, że się udało. W kupie siła. Chłop stał jak posąg, bo się rozkrzyczeli i nikt nie chciał wracać do klasy. Obudził się po chwili i kazał rozejść na lekcje, ale jak zobaczył, że nic z tego, na odczepnego walnął, że przemyśli sprawę. Teraz widzę, że nie na odczepnego, bo gwiazda wróciła. – Chłopak lekko szturchnął Darię. – Kumpel słyszał, jak Cebula do ciebie dzwoniła, stąd wiedziałem, że będziesz.

Dziewczyna była w szoku, nigdy by nie pomyślała, że coś takiego może mieć miejsce. To również znaczyło, że była lubiana, przez co zrobiło jej się niesamowicie miło. Z drugiej strony jednak przypomniała sobie właśnie, jak im podziękowała, witając się przed chwilą i poczuła się jak ostatnia kretynka. Było jej niesamowicie wstyd.

– Spoko, dzięki za wsparcie – rzuciła płytko. – Klara przyszła? – Zakłopotana zmieniła temat.

– Nie.

– I ty też znikaj, bo zaraz ktoś wylezie i będzie przypał. Napiszę, jak sprawa się zakończy.

– Dobra, czekamy w klasie na relację. Znów nie ma informatyki, więc mamy wychowawczą bez… wychowawczyni. – Zaśmiał się Maks i sobie podszedł.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Kurczę, wysiądź bliżej – prosiła losu, - losu?

    po za tym - poza tym

    Tutaj też byłam...
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    No qrfa, a niby sprawdzałam. Dziękować. I co jest nie tak z "prosiła losu"? Mi to sformułowanie wydaje się ok, ale mogę się mylić.
  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    ZielonoMi, prosiła los.
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Grafomanka Losu - dopełniacz lp.
  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Przemyśl na spokojnie...
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Grafomanka Spoko.
  • Margerita 5 miesięcy temu
    No nie ma lekko ta Klara
  • ZielonoMi 5 miesięcy temu
    Nie ma.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania