Poprzednie częściNiepokorna – prolog

Niepokorna cz.27

Umówiła się z Maksem pod szpitalem o szesnastej, a nie było jeszcze dwunastej i dziewczyna nie wiedziała, co robić. I nagle przypomniała sobie o pieniądzach, które dał jej Krystian. Kupiła doładowanie i wykręciła numer brata, ale chłopak nie odbierał. Chciała pojechać do niego, porozmawiać, dowiedzieć się, jak mu się żyje, a tu takie rozczarowanie. Złość za ostatnią kłótnię już jej przeszła. Pewnie jest w pracy. – Wywnioskowała i usiadła na ławeczce. Dziś nie obawiała się spotkania z Krystianem, wręcz przeciwnie – chciała go spotkać i dać mu numer telefonu. Jak trzeba, to go nie ma. – Burknęła do siebie.

Znów pomyślała o prześladowcach, o tych w szkole jak i tych poza szkołą. Nie mogła zrozumieć, dlaczego ona, od zawsze spokojna i przyjaźnie nastawiona do ludzi ma tak przechlapane w życiu. Wkurzała się, że urodziła się akurat z taką, a nie inną twarzą i zawsze musiała opędzać się od chłopaków. Tylko że faceci w jej wieku nie byli problemem, problemem był Marek i Kamil.

Rozejrzała się – na osiedlu nic się nie działo. Pomyślała o Darii, o tym, kiedy się obudzi i jak będzie się czuła. I co to za operacja, czy jest jakieś ryzyko? Kamila również przewinęła się przez głowę nastolatki, dziewczyna tęskniła za przyjaciółką. W sobotę się z nią ustawię. – Zadecydowała.

– Siema. – Krystian usiadł obok, strasząc nastolatkę. – Czekasz na mnie, widzę. Nie boisz się już naszej ławki? Przecież tu sama pijacka recydywa i ćpuny, a ty sobie siedzisz, jak gdyby nigdy nic? Masz jakieś supermoce? O kurde mol. – Nabijał się chłopak, chyba był pod wpływem jakichś środków.

– Spadaj.

– No, mała, groźnie. To nie rozumiem – najpierw na mnie czekasz, a potem każesz spadać? Rwiesz mi serce, słoneczko – ironizował Sosna, był bardzo pobudzony.

Klara się nie odzywała, aczkolwiek się uśmiechnęła. Chłopak był przezabawny.

– No, mała, piwko mam i… dam. Mogę ci dać, ale tylko jedno, bo jesteś jeszcze za maluczka, żeby pić dwa. – Krystian kontynuował swoje wygłupy i teraz Klara szczerze się roześmiała.

– Dobrze się czujesz? – zapytała w końcu.

– Znakomicie. A co, źle wyglądam? To pewnie przez tego fryzjera – stwierdził wesoło chłopak, czochrając się po swoich świeżo ściętych, jasnych włosach.

– No wiesz… fizycznie wyglądasz dobrze… – dogryzła Klara, wymuszając na blondynie głośny śmiech.

– Pyskujesz? Więc skoro tak, to kiedy idziemy na randkę? – zapytał Krystian.

– Jutro – odparła żartobliwie Klara, tonem głosu podkreślając swoją ironię.

– Dobrze, trzymam za słowo. – Chłopak spoważniał, chwytając dłoń nastolatki.

Poczuła się dziwnie, ale nie zabrała ręki. Przecież nic nie robi. – Pomyślała. Krystian chwilowo się wyciszył, gapił się tylko na dziewczynę, gładząc kciukiem jej dłoń. Klara była coraz bardziej spięta, odnosiła wrażenie, że chłopak ją podrywa.

– Chciałeś numer – stwierdziła w końcu, chcąc zakończyć tę krępującą sytuację.

– A no tak. Dawaj. – Krystian wyjął komórkę.

Zapisał numer i znów złapał dziewczynę za rękę.

– To gdzie jutro idziemy? Znam dobrą pizzerię, możemy coś pożreć – zaproponował.

Klara była kompletnie zaskoczona, myślała, że to tylko niewinne żarty.

– Nie wiem – mruknęła. Teraz pożałowała, że przyszła na tę ławkę.

– Nie chcesz ze mną wyjść? A może ty się mnie boisz? – zapytał Sosna.

Wesołość przeszła mu jak ręką odjął.

– Nie, tylko… ja nie wiem, czy jutro będę miała czas.

– Do której szkoła?

– Nie wiem, nie pamiętam.

– To zobaczysz i wyślesz mi sms. – Chłopak nie dawał za wygraną.

Dziewczyna się zestresowała, czuła obawy co do spotkania z nim. Nie była nieśmiała, lecz po wszystkim, co ją spotkało, miała spory dystans do płci przeciwnej i nie czuła się komfortowo w towarzystwie mężczyzn.

– To jak? I gdzie ty się w ogóle uczysz? – Kontynuował blondyn.

– W jedenastym LO.

– To to na Krętej?

– Tak.

– Spoko, blisko masz. – Krystian się uśmiechnął.

– Muszę już iść – oświadczyła nagle Klara i wstała.

– Iść? – Chłopak skrzywił twarz. – Jeszcze nie ma pierwszej.

– Ale muszę iść. Matka znowu się nachlała, wolę jej przypilnować – wyjaśnia Klara, uznając, że szczerość będzie w tym momencie najlepszym rozwiązaniem.

– Codziennie pije? – zapytał chłopak.

– Pije od poniedziałku, do tego jeszcze sprowadza meneli, którzy oczyszczają nam lodówkę i robią burdel. Już nie mam sił na to wszystko. Proszę, grożę, ale to jak grochem o ścianę – wywaliła na jednym tchu nastolatka. Chciała się w końcu z kimś tym podzielić.

– A kto przychodzi? Leszek chyba jest w porządku, to swój chłop – stwierdził blondyn.

– Nie chodzi mi o Leszka, tylko o resztę pijaków. I już nawet nie chodzi mi o to, że piją, bo matka jest niereformowalna, ale niech zachowują się jak ludzie, nie jak zwierzęta – warknęła Klara.

– Dobra, to jak teraz będziesz miała gości i nie będziesz mogła się ich pozbyć, zadzwoń do mnie. Ja to załatwię – zaoferował Krystian.

– Tak, na chwilę. A na drugi dzień będzie to samo.

– To przyjdę jutro, pojutrze i po pojutrze… – Zaśmiał się Sosna i wstał. – Odprowadzę cię.

Nie buntowała się, to i tak by nic nie dało. Chłopak ponownie chwycił dłoń nastolatki i trzymał, dopóki nie doszli do klatki. Nadal nie protestowała, chociaż nie chciała, aby o nią zabiegał. Znając swoje podejście do facetów, wiedziała, że i tak nic z tego nie będzie, poza tym czuła, że to tylko chwilowe, że jak będzie z kolegami, znowu będzie stroił sobie z niej żarty.

– Wjadę z tobą, może ktoś jest. Dobrze? – Chłopak wystawił twarz przed nosem nastolatki.

Przytaknęła w milczeniu. W mieszkaniu był spokój, więc Krystian tylko wszedł i wyszedł.

– Jak coś dzwoń i się nie czai, okej? – nakazał ciepło.

– Dobrze – mruknęła Klara, wtedy chłopak się nachylił i chciał ją pocałować.

Odsunęła się o krok.

– Dobra, spadam – rzucił odrobinę zakłopotany blondyn i po chwili go nie było.

Klara była totalnie zaskoczona, nie sądziła, że będzie czegoś próbował. I teraz właśnie jutrzejsza „randka” stała się czymś, czego definitywnie chciałaby uniknąć. Jak spróbował raz, może spróbować drugi raz, a ja nie chcę. – Dumała. Za moment jednak doszła do wniosku, że jakoś to będzie i nie ma co przejmować się na zaś, że dołowanie się w niczym nie pomoże.

Wzięła z domu kartę biblioteczną i ruszyła do osiedlowej wypożyczalni, bez książki nie potrafiła funkcjonować. To był jej niezawodny sposób na nudę.

 

Czekała na Maksa, zniecierpliwiona, kończąc kajzerkę. Na nic innego nie było jej stać. Od rana nie miała nic w ustach, więc jedna bułka wcale nie zaspokoiła głodu. W tej chwili zaczęła poważnie zastanawiać się nad propozycją Krystiana. Wiedziała, że będzie odrobinę krępować się w jego towarzystwie, ale przynajmniej zje coś normalnego. W domu nie wiadomo, kiedy coś będzie, a pizza to zawsze coś.

Kolega z klasy się spóźniał, co irytowało nastolatkę. Bała się sama iść do Darii, nie wiedziała, co tam zastanie. Blondyn pojawił się o szesnastej dziesięć.

– Sorry, piękna, stary mnie przyblokował. I dobrze, że mnie chociaż podrzucił, bo byłbym jeszcze później. Chciałem zadzwonić, że się spóźnię, ale z tego wszystkiego zapomniałem telefonu – wyjaśnił na biegu chłopak.

– Nic się nie stało – odparła Klara.

– Aha, i ten numer, który dzwonił w piątek rano, to mój, możesz sobie zapisać. Frozi nie dzwoniła, bo wiedziała, że nie odbierzesz. Nie odebrałabyś? – zapytał Maks, uśmiechając się.

– Pewnie nie, skasowałam niechcący jej numer, a nieznajomych nie odbieram – wyjaśniła blondynka.

– Jak to? Dlaczego skasowałaś? Klara tylko wzruszyła ramionami.

Przeszli pół szpitala, lecz matki szatynki nie było tam, gdzie wcześniej.

– Pewnie jest już po operacji i gdzieś ją przenieśli – stwierdził Maks.

Po zasięgnięciu informacji pokonali kolejnych kilka korytarzy i doszli do białych drzwi z wielkim napisem: „OIOM”.

– Czemu leży na oiomie? – zapytała zaniepokojona Klara.

– A bo ja wiem? Pewnie ci po operacjach tu leżą – odparł Maks.

Również był mocno poddenerwowany, co nie pomagało Klarze w zachowaniu spokoju. Przeszli przez drzwi i już z daleka dostrzegli swoją wychowawczynię rozmawiającą z panią Jagodą.

– Może poczekamy? – zaproponowała dziewczyna.

– Nie, idziemy.

Matka Darii pozwoliła im wejść, zastrzegając, że mogą zostać tylko kwadrans, bo tak zarządził lekarz. Weszli i oniemieli – Daria wyglądała jak po jakimś ciężkim wypadku. Głowę miała zabandażowaną, klatka piersiowa połączona była z respiratorem i monitorem medycznym, a w ustach tkwiła cienka gumowa rurka. Była blada jak ściana i gdyby nie oddech, dziewczyna wyglądałaby, jakby nie żyła.

– Boże – wystękała Klara, czując zimne dreszcze.

– No, to ładnie ją urządzili – mruknął dziwnym głosem Maks.

Matka dziewczyny weszła do sali.

– Lekarz powiedział, że wszystko będzie dobrze. Za kilka dni wypiszą ją do domu. Jak się obudzi, przeniosą ją na salę ogólną – oznajmiła.

– Do domu? – Pomyślała nieco rozzłoszczona Klara, Daria nie wyglądała, jakby mogła za kilka dni opuścić szpital. Z drugiej strony ucieszyła ją ta wiadomość, to znaczyło, że dziewczyna wyzdrowieje.

Do sali wszedł facet w białym fartuchu i kazał im zakończyć odwiedziny. Gdy już dowiedzieli się, że jak Daria zostanie przeniesiona, będą mogli zostać dłużej, opuścili placówkę. Maks nie proponował kolejnego piwa, więc Klara wróciła do domu. Nadal nie było gości, co poprawiło jej nieco samopoczucie, jednak perspektywa jutrzejszego pójścia do szkoły, kiedy Darii nie ma, napawała ją lekiem. Domyślała się, że Maks nie będzie przy niej niej cały czas, przecież to nie jego zakichany obowiązek. No i znając zaciętość Wiki, czuła, że prędzej czy później znajdzie sposób, żeby ją dorwać. Może nie iść? – Pomyślała, wiedząc jednocześnie, że nie może opuszczać zajęć. Spojrzała na plan – osiem lekcji, do tego wf. Strach wzrósł, nie miała pojęcia, jak będzie ćwiczyć. Przecież to będzie kolejny powód do drwin. Kurwa mać. – Wściekała się, wiedząc, że jedno nieprzygotowanie już wykorzystała. No trudno, będę musiała uciec. – Zadecydowała w końcu i chwyciła książkę.

 

Szła jak na rozprawę sądową jako oskarżona. Modliła się w duchu, że Maks już był. Albo chociaż Ula. Obmyślała, jak uniknąć Wiktorii, w końcu wymyśliła, że po prostu spóźni się na pierwszą lekcję. Minęła ósma pięć i dopiero teraz Klara weszła do sali. Wiki od razu zachichotała, przecinając dziewczynę zimnym spojrzeniem.

– Wiktoria – upomniała Cybulska.

Klara się zdziwiła, widząc wychowawczynię, przecież teraz powinna być historia.

– Przepraszam za spóźnienie – wydukała i zajęła miejsce w ostatniej ławce.

Obok zaraz pojawił się Maks.

– Cześć – przywitał się usiadł obok blondynki. – Nie zwracaj uwagi – Wskazał głową prześladowczynie.

– Nie zwracam.

– Klara, dlaczego opuszczasz zajęcia? – zapytała profesorka. – Nie było cię dwa dni.

– Nie mogłam przyjść – wydusiła dziewczyna.

– Tak… – mruknęła złośliwie Wiki.

– Wiktoria! – zagrzmiała rozgniewana Cybulska. – Akurat ty powinnaś w tej chwili siedzieć cicho – warknęła. – Poza tym chciałabym jeszcze raz z tobą porozmawiać, z Niną także – dodała chłodno.

– Przepraszam – bąknęła Wiki.

– Klara, mam nadzieję, że nie będziesz już opuszczać lekcji. Zaraz matura – kontynuowała nauczycielka, przecinając przy okazji Wiktorię nieprzychylnym spojrzeniem.

– Nie będę – obiecała Klara, nieustannie myśląc o tym nieszczęsnym wf-ie.

Miała ciuchy na zmianę, lecz odwagi ani trochę, aby ćwiczyć. No bała się iść do szatni.

– A dlaczego nie napisałaś wypracowania? Owszem, jesteś nowa, ale mogłabyś napisać coś o starej szkole i łatwo podciągnąć ocenę. Wiesz, że wychodzi ci niecałe cztery? – ciągnęła profesorka.

– Wiem.

– Dobrze, to teraz zajmijcie się czymś, a ja sprawdzę kartkówki. Tylko zachowujcie się cicho – poprosiła Cybulska i chwyciła długopis.

Gdy tylko kobieta straciła klasę z oczu, w stronę Klary pofrunął papierek, a po nim drugi.

– Dobrze się bawisz? – wyjechał Maks, patrząc krzywo na Wiktorię.

– Wiki, proszę wyjść! – Wkurzyła się nauczycielka.

Dziewczyna niechętnie ruszyła do wyjścia, uderzając jeszcze Klarę w plecy.

– Ej – syknął Maks, ale brunetka szybko opuściła salę. – Olej, jest wściekła, bo siedzę tu i nie może cię zaatakować. I nie zaatakuje – uspokajał chłopak.

To wcale nie dodało Klarze otuchy, nadal bała się koleżanki.

– Pani profesor, wie pani, co z Darią? – zagadała nagle Ula.

– Miała operację. Ale nic jej nie zagraża – wydukała profesorka.

– Można ją odwiedzić?

– Teraz nie, dopiero, jak ją przeniosą. Na razie leży na intensywnej terapii, więc rozumiecie…

– Dobrze, dziękuję – mruknęła Ula i wlepiła nos w telefon.

Była wyraźnie zasmucona. Zapadła cisza.

 

– Dlaczego mamy z wychowawczynią? – Klara przerwała milczenie.

– Nie ma grubasa, mamy zastępstwo. Ciekawe, czy się obudziła?

Klara nie odpowiedziała.

– Dzisiaj też jadę zobaczyć, jedziesz? – zapytał chłopak.

– Nie mam biletów – bąknęła Klara, to wydawało jej się dobrą wymówką.

Oczywiście chciałaby zobaczyć, co z koleżanką, musiała jednak również przypilnować matki. Działo się coraz gorzej, dziewczyna wolała być w domu. Przypomniała sobie nagle spalony garnek i czuła, że matka odstawi jeszcze niejeden cyrk.

– Mogę wejść – zapytała Wiki, pojawiając się w drzwiach.

– Wejdź. I masz się zachowywać – burknęła Cybulska.

Dziewczyna idąc, nie omieszkała ponownie szturchnąć Klary, co nie umknęło Maksowi.

– Uspokoisz się, czy nie? – warknął.

Cybulska spojrzała spode łba.

– Co się znowu dzieje?

– Nic, pani profesor – mruknął chłopak. – Potem usiądziemy w mojej ławce – poinformował Klarę i zaczął klikać coś w telefonie.

Dziewczyny wcale nie pocieszyły jego słowa, cały czas martwiła się nadchodzącym wf-em...

Maks zajęty był komórką, co było Klarze na rękę. Cały czas czuła na sobie wzrok Wiktorii i wiedziała, że złość w niej rośnie. Bała się, żeby nie przyszło jej do głowy iść za nią ze szkoły i złapać ją gdzieś po drodze. Przecież nie będzie prosić Maksa, żeby jechał z nią do domu. I nagle coś przyszło jej coś do głowy.

– Maks – zagadała. – Czy Barańska pozwoli mi poprawić tę kartkówkę?

W sumie nie zależałoby jej tak bardzo, gdyż miała dobre oceny, aczkolwiek już od kilku lat rozważała kontynuowanie nauki, więc chciałaby zakończyć szkołę z jak najlepszym wynikiem. Nie miała pojęcia, jak pójdzie na studia przy kłopotach, które ma, ale od dłuższego czasu miała to w planach i była coraz bardziej za niż przeciw. Wiedziała, że gdy matka będzie pić, będzie musiała rezygnować z niektórych zajęć, do tego nie będzie mogła skupić się na nauce, aczkolwiek chciałaby spróbować. Zamierzała zdobyć dobry zawód i nie martwić się w przyszłości, co włożyć do garnka.

– Nie mam pojęcia, musisz zapytać. Ale nie zdziw się, jak się nie zgodzi. Napisałaś za Frozi, u niej takie rzeczy nie przechodzą. Ale pogadaj na początku lekcji, w końcu ty to nie Daria. – Uśmiechnął się chłopak.

Klara bardzo wstydziła się stanąć przy tablicy przy całej klasie, już widziała te drwiny i szeptanie. Bardzo jej jednak zależało, wykombinowała więc, że może nauczycielka pozwoli jej napisać na przerwie.

– Po co ci to? Przecież masz fajne oceny – zapytał chłopak.

– Ale potrzebuję piątki. Będzie konkurs świadectw maturalnych, ale te ze szkoły też mogą brać po uwagę – wyjaśniła Klara.

– Chcesz studiować matmę? – Zadziwił się chłopak.

– Zastanawiam się nad tym.

– Nooo, to wielki szacun. Frozi nie ogarnia nawet wzoru skróconego mnożenia. – Zaśmiał się blondyn.

– Ja nie ogarniam polaka, historii i tym podobnych, więc całkowicie ją rozumiem – odparła Klara.

– Maks, Klara, proszę o ciszę. – Cybulska się uruchomiła.

– Przepraszamy.

– Gołąbeczki – szepnęła złośliwie Wiki.

Klarze od razu zrobiło się głupio, lecz starała się pokazać, że nie obchodzą jej słowa dziewczyny. Zadzwonił dzwonek i Klarze serce podeszło do gardła. Nigdzie nie idź. – Prosiła w duchu Maksa.

– Idę zajarać, a ty idziesz ze mną – oznajmił chłopak, pakując rzeczy. – I powtarzam – nie zwracaj uwagi. Pewnie też pójdzie zapalić, ale na pewno do nas nie podejdzie, jak jesteś ze mną – uspokajał kolega.

Nie pomylił się, Wiki stała na kilkadziesiąt metrów dalej z Pauliną, palącą uczennicą z ich klasy.

– Zgubiła różową? – zadrwił Maks.

– Za co ona tak w ogóle się do mnie przyczepiła? – zapytała Klara. – Za Darię?

– Pewnie tak. Chociaż z drugiej strony, żeby była zazdrosna, starałaby się naprawić stosunki i nadal się z Frozi spotykać, a robi zupełnie na odwrót, więc? Nie wiem, może jej się po prostu nudzi albo dopiero teraz pokazała swoje prawdziwe oblicze. Chociaż zawsze była zaczepna, koty gania jak nawiedzona, więc i do nowej musiała się usadzić. Olej i trzymaj się mnie, a będzie ok – wyjaśnił Maks.

Zaczął kropić deszcz i w Klarze zakwitła nadzieja, że może nie będą ćwiczyć na zewnątrz. Ale jaka to różnica, wyśmiewać się i dokuczać można również na sali gimnastycznej. – Pomyślała. Nie wiedziała, co robić. Nawet, jak dziś ćwiczyć nie będę, to przecież we czwartek znów jest w-f. A może dziś ćwiczyć i mieć z głowy? Zawsze ten pierwszy raz będę miała za sobą . – Dumała, zastanawiając się przy okazji, co nauczyciel każe im robić. Ale przecież cokolwiek by nie kazał, Wiki i tak zrobi swoje.

– Klara. – Zaczepił ją Maks. – O czym tak myślisz?

– O wf-ie. Mam jeszcze nieprzygotowanie i chyba wykorzystam. Nie chcę znów wystawiać się na szyderstwa – wyznała szczerze dziewczyna.

– I tym się tak przejmujesz? Daj spokój, po prostu zignoruj, udawaj, że ich tam nie ma. Zaraz zacznie lać, więc przewiduję, że będziemy mieli w gimnastycznej. Wy na jednej połowie sali, my na drugiej. Poza tym Januszek nie pozwoli na żadne czepialstwo. On jest bardzo wyczulony na to, co się dzieje w trakcie lekcji i bacznie obserwuje wszystko i wszystkich. Wyluzuj, będzie dobrze – pocieszał chłopak.

– Łatwo ci mówić – bąknęła Klara, która najchętniej by się teraz rozpłakała.

I jeszcze ta wycieczka do szatni, znów coś się stanie. – Panikowała.

Marzyła o tym, aby choć jeden dzień przeżyć bez żadnych trosk i strachu.

 

– Dzień dobry – przywitała się Barańska.

Miała podejrzaną minę, Klara nie wiedziała, czy iść prosić, czy zrezygnować.

– Idź – rzekł Maks, siadając w ławce.

Kuba z Ulą usiedli na końcu.

– No nie wiem, ma dziwną minę – stwierdziła blondynka.

– Ona zawsze ma dziwną minę. – Zaśmiał się Maks. – Idź, póki jeszcze nikt jej nie wkurzył. Chociaż nie ma Frozi, więc raczej nikt nie nastąpi jej na odcisk – dowcipkował.

Klara wzięła głęboki wdech i czując na plecach palący wzrok Wiktorii, ruszyła do nauczycielki.

– Pani profesor… wydukała. – Czy mogłabym poprawić jedynkę?

– No nie wiem. Postąpiłaś bardzo nie fair, chyba nie powinnam dawać ci drugiej szansy – odparła szorstko kobieta, obcinając dziewczynę gorzkim spojrzeniem.

No i lipa. – Pomyślała Klara.

– Pani profesor, ja bardzo przepraszam, to się więcej nie powtórzy. Pani profesor, naprawdę mi zależy – kontynuowała nastolatka, czując jednocześnie, że nic z tego.

– Dobrze, usiądź, dam ci odpowiedź na następnej lekcji.

– I? – zapytał natychmiast Maks.

– Na następnej matmie mi powie.

– Czyli będzie dobrze.

– Kujon i lizus. – Usłyszała z tyłu cichy chichot.

– Lepiej być kujonem niż takim bezmózgiem. Dziewczyna ma przynajmniej jakieś ambicje, a ty masz gula – rzucił cierpko Maks, nie patrząc na Wiki.

– Szkoda tylko, że nie ma ambicji, żeby użyć wody, mydła i proszku – ciągnęła złośliwie brunetka, nic sobie nie robiąc ze wstawiennictwa chłopaka.

Klara starała się nie dopuszczać do siebie tych słów, lecz wszystkie boleśnie trafiły do celu. Od razu pomyślała o szatni i że to właśnie jej higiena osobista będzie dziś powodem ataku. Była tego pewna. Już widziała siebie kolejny raz rozebraną, stojącą przed aparatem bez bluzki i spodni.

– Pusta kretynka – burknął Maks i otworzył zeszyt.

– Co tam się dzieje? – Zareagowała Barańska.

– Nic, pani profesor, niektórzy mają przeciągi i są niereformowalni – zakpił chłopak.

Wydawał się zupełnie wyluzowany i że nie obeszły go zbytnio uwagi brunetki.

 

Zadzwonił dzwonek, ale że dziś były dwie matematyki pod rząd, klasa została w sali.

– Idę się odlać. Kubas, siadaj tu – poprosił Maks i wyszedł.

Obok usiadł nie Kuba, a Ula.

– Jak po imprezie? Miałaś pogadanę? Nieźle cię pokręciło. – Uśmiechnęła się szeroko.

Wiki wyszła z klasy, co bardzo ucieszyło blondynkę.

– Nie, mam spoko matkę i osiemnaście lat – odparła luźno Klara, bardzo dobrze czuła się w obecności nowej koleżanki.

– Ciekawe, co z Frozi? – kontynuowała Ula.

– Miała operację i leży na oiomie. Byliśmy wczoraj z Maksem, ale niczego w sumie się nie dowiedzieliśmy. Tylko tego, że będzie w porządku, lekarz tak mówił.

– To dobrze. Szkoda Frozi, i nudno bez niej, wariatki – stwierdziła brunetka.

Klara niemrawo się uśmiechnęła.

– Nie zwracaj uwagi na Wiki, ona tak ma. Potrafi być wredna, nie widziałaś, jak traktuje koty. Taki charakterek, po prostu trzeba zignorować, znudzi jej się – wyjaśniła brunetka.

Tak, znudzi się, jak już zrobi ze mnie pośmiewisko i mnie przy okazji znowu pobije. – Pomyślała Klara. Wiktoria wróciła do klasy i idąc, nie omieszkała rzucić w Klarę papierkiem po gumie.

– Wiki, odpuść już, dobra?! – Uniosła się Urszula.

– Nie wpierdalaj się – odburknęła Wiktoria i posadziła tyłek.

– Co w wf-em? – zapytała Ula, jakby wyczuła obawy koleżanki.

Klara wzruszyła ramionami.

– Pójdziemy razem, przy mnie cię nie zaczepią… mam nadzieję. Bo raczej Januszek nie daruje ci kolejnego lenistwa, do tego dwa razy pod rząd. – Zaśmiała się. – Pada deszcz, więc będą luźne zajęcia. Pewnie jakaś siatkówka albo koszykówka, obijanie piłki i takie tam pierdoły. Nic strasznego. Poza tym wyluzuj, Januszek jest spoko, ale na pewno nie pozwoli, żeby się do ciebie czepiały na lekcji. Niech no Wiki tylko zacznie, zaraz wyleci z nieobecnością albo pałą. Nie przejmuj się, ok?

Klara przytaknęła głową, nie będąc ani trochę przekonaną, że nic się nie stanie. Przecież musi iść do szatni przed lekcją i tego bała się najbardziej. Na domiar tego właśnie zobaczyła, że Wiki ma gdzieś Ulę, więc na pewno koleżanka nie będzie żadną przeszkodą w ataku na nią.

Coraz bardziej myślała nad tym, aby jednak uciec z dwóch ostatnich lekcji. Jak zwieję, zawsze będę mogła coś wymyślić, a jak pójdę do szatni, nie będę miała drogi ucieczki…

– Klara. – Ula szturchnęła blondynkę, gdyż właśnie do klasy weszła nauczycielka.

Dziewczyna nawet nie załapała, kiedy zadzwonił dzwonek.

– Klara, zapraszam – rzuciła Barańska, nie patrząc na nastolatkę. – Weź długopis i kartkę.

Klara się ucieszyła, wiedziała już, że nie będzie stać przy tablicy. Profesorka wyprosiła lokatorów pierwszej ławki, kazała dziewczynie usiąść i wręczyła jej małą karteczkę.

– Masz pół godziny – oświadczyła niezbyt przyjemnym głosem, jakby robiła łaskę, i otworzyła podręcznik, aby dać temat klasie.

Blondynka spojrzała na kartkę – dostała trzy zadania i definicję, były trudniejsze niż te na kartkówce. No tak, zemsta. – Zinterpretowała, rozbawiona, nie przejąwszy się tym zbytnio. Umiała wszystko prócz definicji, której po prostu nie pamiętała. Nigdy nie miała do nich głowy.

Dziewczyna nie czekała, od razu zabrała się do pracy, żeby szybko mieć to z głowy. Napisała wszystko w niecały kwadrans, sprawdziła jeszcze, czy jest w porządku i oddała kartkę nauczycielce. Wyraz twarzy Barańskiej dobitnie świadczył o tym, że jest zaskoczona tempem, w jakim uczennica poradziła sobie z zadaniami.

– Możesz wracać na miejsce – bąknęła byle jak i Klara, szczęśliwa, że dobrze jej poszło, usiadła obok Maksa.

– I jak? – Chłopak nie czekał z pytaniami.

– Dobrze. Dostałam to samo, co na kartkówce, tylko trochę trudniejsze. Ale chyba dałam radę.

– To fajnie. – Maks szeroko się uśmiechnął i wrócił do przerwanego zadania.

 

Polski, pomijając złośliwe pomruki Wiki, przebiegł bez większych incydentów, natomiast teraz miały odbyć się dwa niemieckie i Klara trochę się zestresowała. Nie znała jeszcze nauczyciela, nie wiedziała więc, co ją czeka.

– Maks – zagadała, stojąc z chłopakiem pod oknem. – Kto uczy niemieckiego?

– Sikorski, wredny typ. No… może nie jest wredny, ale robi się nieprzyjemny, jak mu ktoś napnie. Nawet Frozi trzymała się w ryzach, do niego nie warto podskakiwać. A co, masz słabe oceny?

– Wychodzi mi trzy.

– A, to luz. Pewnie zapyta, czy chcesz poprawić, ale nie będzie naciskał. On naciska tylko pałkowiczów i dwójkowiczów, u niego musisz mieć minimum trzy. Ten typ tak ma. To jak z tym szpitalem? Kupię ci bilety. – Maks wznowił temat.

– Dziś muszę wracać do domu – odparła Klara.

– Rodzi się nam uczucie. – Zachichotała nagle Wiki. – Maks, może uważaj, nabierzesz się jeszcze jakiegoś weneryka.

– Odpierdol się, bo cię w końcu strząchnę! – warknął surowo blondyn.

Klara widząc, że Wiki zupełnie ignoruje obecność chłopaka i że jej agresja wzrasta, zaczęła bać się coraz bardziej.

– To dawaj!

Maks tylko ciężko westchnął i spojrzał na Klarę.

– Olewam, ty też olej. To zdemoralizowane bydło, tu już tylko lobotomia. Nie może cię przy mnie ruszyć, to sobie chociaż pogada. I nich gada, może jej w końcu jęzor kołkiem stanie – rzucił wkurzony chłopak.

– Nie pójdę na w-f – oznajmiła Klara.

– Idź, Januszek nie lubi uciekinierów. Przecież chcesz mieć dobre świadectwo, więc lepiej nie podpadaj. Poza tym we czwartek też jest w-f, i co? Znowu nie pójdziesz?

– Nie wiem.

– Będzie dobrze. A jak się znowu do ciebie przyssają, to pójdę w końcu do Modnisia i wszystko mu wyśpiewam. Ma już naganę, więc nie będzie za bardzo fikać.

Tak, „jak się przyssają”. Dobrze ci gadać, ale to ja będę miała przejebane. – Pomyślała dziewczyna, nie wiedząc już, co robić. Miała z wychowania fizycznego trzy piątki i trójkę, dlatego nie chciała zawalić przedmiotu, z drugiej strony jednak bała się, co będzie. Ulka na nią nie działa, Maks też nie, więc może być naprawdę nieciekawie. – Drążyła. No i ten cholerny czwartek, znowu nie przyjdę? Kompletnie się pogubiła i była już strzępkiem nerwów. Teraz zaczynała dochodzić do wniosku, że mogła nie zmieniać szkoły i walczyć z Markiem, przecież i tak ją znalazł.

Dzwonek wyrwał Klarę z dołowania się. Nauczyciel, chudy jak patyk, niski facet pojawił się po chwili. Nie wyglądał zbyt groźnie.

– Witamy pannę Wilk. – Uśmiechnął się do nastolatki, gdy już posadził tyłek za biurkiem.

– Dzień dobry. – Klara się podniosła.

Mężczyzna kazał jej usiąść i zabrał się za sprawdzanie obecności.

– Panna z Wilka. – Usłyszała wesołe podsumowanie i wreszcie pękła.

– Kur… odwalisz się w końcu ode mnie, czy nie?! – zagrzmiała, zrywając się z krzesła i przecinając Wiktorię dzikim spojrzeniem.

Brunetka zamarła, podobnie reszta klasy. Maks aż uniósł brwi.

– Dobrze, Panno Krawczyk z Wilka, zapraszam – rzekł złośliwie pedagog, nie patrząc na uczennicę.

– Kurwa, umarłaś, suko – zagroziła szeptem Wiki, przechodząc obok Klary i po chwili stanęła przy nauczycielu. Była wściekła.

Cholera, co ja zrobiłam? – Spanikowała natychmiast Klara, takiej maniery u Wiki jeszcze nie widziała.

– Spokojnie, nikt dziś nie umrze. – Maks dotknął pleców nastolatki.

To nic nie dało, dziewczyna była przerażona. Wiedziała, że teraz Wiki już jej nie odpuści. Nauczyciel kazał Wiktorii napisać na tablicy jakikolwiek dialog po niemiecku, czego brunetka oczywiście nie wykonała, dlatego po otrzymaniu oceny niedostatecznej, nabuzowana wróciła do ławki. Klara wręcz czuła, jak jej nienawiść wypala jej dziurę w plecach. Teraz już zupełnie zgłupiała. Pójdę na w-f – będę miała przejebane, nie pójdę – nagrabię sobie u faceta. We czwartek znowu jest w-f, i co? Nie mogę wagarować do końca roku. – Biła się z myślami, chcąc za wszelką cenę uniknąć pójścia na lekcje, a jednocześnie kłopotów. Przez chwilę pomyślała, żeby zacisnąć zęby i iść, że co będzie, to będzie, strach jednak nie pozwalał dziewczynie uparcie trwać przy tej decyzji. Przy okazji zrozumiała też, że przecież niechętnie przyjmują nowych pod koniec roku, albo nie przyjmują wcale, a ją przyjęli, i co? Od razu zacznie wagarować?

Była już tak skołowana, że zaczęła boleć ją głowa i z nerwów niedobrze zrobiło się nastolatce.

– Panie profesorze, mogę wyjść? – zapytała.

Gdy mężczyzna zezwolił, szybko opuściła klasę i jeszcze szybciej znalazła się w toalecie. Szarpało ją na wymioty, ale nic nie jadła, więc nie miała czym. Siedziała nad muszlą dłuższy czas i nadszarpała sobie tylko żołądek. I właśnie postanowiła – zgłoszę nieprzygotowanie. Dwa razy mogę. Ale przecież ten cholerny czwartek…

Gdy wróciła do klasy i mimowolnie spojrzała na Wiki, chcąc sprawdzić stan jej wkurzenia, aż jej się zimno zrobiło. Mina dziewczyny mówiła dobitne: zajebię cię. Ciarki ją przeszły, lecz starając się zachować spokój, odwróciła wzrok i usiadła obok Maksa. Ręce już jej się trzęsły, splotła więc palce i schowała dłonie między uda.

– W porządku? – Zapytał chłopak.

– Tak.

– Na pewno?

– Tak.

Maks się wyciszył i znowu zajął telefonem, trzymając go pod ławką. Nauczyciel pochłonięty był przepytywaniem uczniów, dlatego chyba chłopak poczuł się bezpiecznie. Mijały kolejne minuty, a Klarze coraz czarniejsze perspektywy przychodziły do głowy. Czas jej uciekał zdecydowanie za szybko, chciałaby, żeby niemiecki trwał, i trwał, i trwał…

Wymyślała, co jej zrobi koleżanka. Oczami wyobraźni widziała siebie bieliźnie w sali gimnastycznej, na środku szkoły albo poza nią, a jeśli nie, to złapanie jej w jakimś ustronnym miejscu i pobicie. I teraz porządne pobicie, Wiki jest przecież wściekła. Widziała Dominikę, która kopie ją jak swego czasu Darię, brak ubrań po powrocie do szatni i powrót do domu w stroju od ćwiczeń, jakiś numer na sali gimnastycznej, w szatni i inne, nieprzyjemne akcje.

Wmówiła sobie tak przykre rzeczy, że zaczęło jej się coraz trudniej oddychać. Widziała, że to ze strachu, aczkolwiek bała się tego stanu. Chciałaby być już w domu, nawet z Markiem, aby tylko z dala o d Wiktorii. Siedziała i modliła się do Boga o łagodny wymiar kary, albo żeby zdarzył się jakiś cud.

 

Zadzwoni dzwonek kończący drugi niemiecki i nauczyciel wyszedł. Wiki również zniknęła, więc Klara szybko się spakowała i opuściła klasę.

– Klara. – Maks złapał ją na korytarzu. – Nawiewasz?

Przytaknęła głową.

– Nie uciekaj, idź z Ulką i Kamilą, one przy świadkach nic ci nie zrobią. Ulka jest taka, że jak będzie trzeba mi pomóc i poświadczyć u Modnisia, na pewno to zrobi. Piękna, nie uciekaj, będziesz uciekać do końca życia? We czwartek nie ćwiczyłaś, dziś nawiejesz i co powiesz na kolejnej lekcji? – przekonywał Maks.

Tak, powie już po fakcie, jak coś mi zrobią. – Warknęła bezgłośnie blondynka.

– Co jest? – Obok pojawiła się Urszula ze wspomnianą koleżanką, którą zaraz zapoznała z Klarą.

– Boi się iść na lekcje.

– Tak? Nie bój się, przy nas nic ci nie grozi… mam nadzieję – rzekła szczerze Ula. –

Możesz zgłosić nieprzygotowanie, jedno jeszcze masz. Może ci odpuści. Klara, nie uciekaj, Januszek jest na to bardzo uczulony.

Klara się pogubiła.

– Chodź. – Ulka wzięła dziewczynę pod rękę, więc Klara postanowiła jej zaufać i ruszyła za koleżanką.

 

Wiki do szatni weszła akurat wtedy, kiedy Ula skończyła się przebierać. Klara stała jak sparaliżowana i modliła się, aby jak najszybciej znaleźć się przy nauczycielu. Przy soczystych namowach koleżanki również się przebrała, czekając na lekcję jak na wyrok śmierci.

– Zmieniasz ochronę? – zadrwiła brunetka. – To ci nie pomoże. Przez ciebie dostałam pałę i teraz wychodzi mi dwója, więc pamiętaj, że gorzko tego pożałujesz.

– Wiki! – huknęła zniesmaczona Ula.

– Pamiętaj, wywłoko, że jesteśmy umówione – rzuciła szorstko Wiktoria, zupełnie ignorując koleżankę i wyszła z szatni w towarzystwie Niny, która nie odezwała się dziś do Klary ani słowem.

– Widzisz? Nic nie zrobi, tylko se pogada – Ula objęła blondynkę w pasie. – Idziemy.

Tak, nie zrobi teraz, to zrobi później. – Pomyślała Klara. Weszły na salę i dziewczynę ogarnął jeszcze większy lęk i wstyd. Nie chciała ćwiczyć przy całej klasie, czuła się jak sparaliżowana. Zadzwonił dzwonek i stres się nasilił. Prosiła losu, aby nauczyciel nie kazał im robić jakichś wymyślnych wygibasów, na to na pewno zabrakłoby jej odwagi.

– Ooo, jak miło! – Profesor szeroko wyszczerzył zęby, widząc wszystkie dziewczyny w strojach do ćwiczeń. – Mam dla was dobrą wiadomość, mamy dziś tylko jedne zajęcia. Po tej lekcji do domu.

Klasa zaczęła głośno wiwatować. Januszek poszedł na chwilę z chłopakami na drugą stronę sali, ale zaraz wrócił.

– No, dobra, laski. Dziś ćwiczymy dwutakt i we czwartek robimy na ocenę – zarządził ciepło, wyglądał na zupełnie wyluzowanego faceta.

Lekcja minęła zaskakująco spokojnie, Wiki ani razu nie zaśmiała się z Klary. Nastolatka była bardzo zdziwiona, lecz i zaniepokojona, dziwne zachowanie Wiktorii nasuwało mnóstwo spekulacji. Czuła, że to cisza przed burzą. Przez całą lekcję ani razu nie spojrzała na prześladowczynię, nie miała odwagi.

– Dobrze, pozbierajcie piłki, a ja otworzę szatnie – nakazał Januszek i wyszedł.

Klara rozejrzała się za Ulą, gdy nagle ktoś złapał ją z tyłu za ubranie i mocno pociągnął. Spodenki i bielizna znalazły się na wysokości kolan. Dwa razy pstryknęła migawka aparatu i natychmiast rozległ się donośny śmiech, również stojącej nieopodal męskiej części klasy. Zszokowana Klara w okamgnieniu podciągnęła odzież i wybiegła z sali. Gdy minęła drzwi, uderzyła w płacz. Biegiem wpadła do szatni i zaczęła się ubierać. Czuła się podle, nikt jej jeszcze nigdy tak nie upokorzył.

Płakała coraz mocniej, nerwowo nakładając spodnie i prosząc losu, aby nikt nie przyszedł, zanim nie wyjdzie. Ręce latały jej już na wszystkie strony, towarzysząc duszącym za gardło łzom. Nadal była w szoku. Mogła spodziewać się wszystkiego, dosłownie wszystkiego, ale nie czegoś takiego. Ubrała się najszybciej, jak umiała i jeszcze szybciej wyskoczyła z szatni, lecz zaraz za drzwiami zderzyła się z Maksem.

– Klara – wydusił ciężko, łapiąc dziewczynę za ramiona. Był chyba niemniej oszołomiony niż koleżanka.

– Puść mnie! – krzyknęła, chcąc się uwolnić.

– Klara, poczekaj, chodź z tym do Modnisia. Teraz już przegięła.

– Kurwa, puść mnie, już nigdy tu nie wrócę! – wrzasnęła dziewczyna, wyszarpnęła się chłopakowi i pobiegła w kierunku wyjścia ze szkoły.

 

Biegła najszybciej jak umiała, chciała znaleźć się jak najdalej od placówki, od swojej klasy, od wszystkich. Była na siebie wściekła, nie mogła darować, że nie zaufała intuicji i nie zgłosiła nieprzygotowania. Ale przecież we czwartek mogłaby zrobić to samo. – Wydedukowała. Było jej tak wstyd, jak nigdy, przecież cała klasa widziała ją półnago, faceci ją widzieli. Teraz już wiedziała, że tam nie wróci. Tylko dwa miesiące do matury, szkoda, ale jak może po tym incydencie pokazać się w klasie? I nagle sobie uświadomiła: przecież ktoś zrobił zdjęcia. Zdołowała się jeszcze bardziej, była pewna, że pokażą je w szkole albo i poza szkołą. Przez chwilę pomyślała, żeby naprawdę zgłosić to dyrektorowi, że Wiki wyleci i będzie miała spokój, po chwili jednak uśmiechnęła się sama do siebie, wiedząc, że tego nie zrobi. No i bała się zemsty.

Płakała przez całą drogę do domu, czując się coraz gorzej. W oczach uparcie stał jej obraz jej samej na środku sali gimnastycznej, bez ubrania, pstryknięcie aparatu i głośnych śmiechów, za nic nie mogła go od siebie odpędzić. Teraz na pewno oglądają te zdjęcia i dobrze się bawią. – Pomyślała, zalewając się łzami. Sprawdziła kieszenie – miała jakieś drobne. Doszła do osiedla, zaszła do sklepu kosmetycznego i kupiła żyletkę. Miała wszystkiego dość.

Szła ze spuszczoną głową, pałając nadzieją, że nie natknie się na Krystiana. Niestety, gdy tylko pojawiła się w okolicach bloku, usłyszała głośne zawołanie. Nie zdziwiła się, chłopak od rana do wieczora przesiadywał na tej ławce z kolegami. Nie podchodź tu. – Prosiła, lecz blondyn widząc, że dziewczyna nie reaguje, szybko do niej podbiegł.

– Cześć, śliczna – zagadał wesoło.

– Cześć – wycedziła Klara i chciała go wyminąć, lecz złapał ją za ramiona.

– Śliczna, ty płaczesz? – Nachylił się.

– Puść mnie, muszę iść do domu.

Chłopak uniósł twarz nastolatki.

– Kurwa, ty płaczesz – stwierdził, humor natychmiast go opuścił. – Co się stało?

– Nic, puść mnie – powtórzyła dziewczyna.

Przez chwilę pomyślała, że może powiedzieć o wszystkim Krystianowi i on zrobi porządek z Wiki, lecz po chwili zrezygnowała. Nie należała do ludzi, którzy się skarżą, a tym bardziej nasyłają jednych na drugich. No i dzisiejsze zajście, przecież nie powie mu, że stała rozebrana, robiąc z siebie pośmiewisko.

– Klara, co się stało? Coś w szkole? – dopytywał zaniepokojony chłopak.

– Kurwa, puść mnie, nie rozumiesz?! Chcę iść do domu, nie możesz choć raz tego uszanować?! – zagrzmiała wkurzona dziewczyna, miała go dosyć.

Zaskoczony chłopak uwolnił nastolatkę, unosząc ręce, wtedy szybko umknęła do klatki.

 

Drzwi znowu były otwarte, na stole stało pół butelki wódki, w kuchni jak zwykle było pobojowisko, a matka spała. Klara zupełnie to zignorowała, chwyciła alkohol, resztki napoju i umknęła do pokoju. Po chwili miała już w dłoni drinka. Płakała nadal, za nic nie mogąc się uspokoić. Nie potrafiła darować, że Wiki tak ją potraktowała, lecz jeszcze gorzej bolało dziewczynę, że będzie musiała zmienić szkołę i uczyć się jeszcze rok.

Pochłaniała alkohol coraz szybciej, bardzo jej on dziś smakował. Kwadrans później butelka była pusta. Dziewczyna odrzuciła ją na bok i drżącymi rękoma rozpakowała żyletkę…

Następne częściNiepokorna cz.28 Niepokorna cz. 29

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Przeczytałam...
  • Margerita 5 miesięcy temu
    I matko kochana co się Darii stało, że miała operację
  • ZielonoMi 5 miesięcy temu
    Od rozrabiania zasłabła.🤣

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania