Poprzednie częściNiepokorna – prolog

Niepokorna cz.7

– Co robimy, masz jeszcze chęć na piwo? – zapytał Maks.

– A bo ja wiem? Może i mam, ale lipa ogromna. Nie wiem, kiedy ci odstawię, jestem pusta jak bęben – odparła wprost dziewczyna.

– Wiesz co, Frozi? Czasem myślę, że ty naprawdę masz coś z głową – fuknął zmęczony jej postawą chłopak. – I patrz, nie ma taksówki, no co za gówno. Czekamy, czy dzwonimy?

Wzruszyła ramionami. Znów poczuła się jak skończona idiotka, temat kradzieży powrócił. Korciło ją coraz bardziej, aby przyznać się chłopakowi, lecz nadal się nie potrafiła, nie miała odwagi. Jednak zaczęło ją to gryźć już do tego stopnia, że w duchu obiecała, poprzysięgła sobie, że co miałoby się nie dziać, powie mu jutro, że jutro na pewno to zrobi. Pomyślała też o Wiki. Złość nieco z niej wyparowała, lecz nadal nie nie mogła uwierzyć, co wyprawiała dziś jej przyjaciółka i że okazała się tak zimną wredną suką. Nie mogła zrozumieć, jak można stać się tego stopnia zazdrosnym, żeby posunąć się do spoufalenia ze szkolnym motłochem. O Klarze również nie zapomniała, cały czas zastanawiała się, gdzie jest, co robi i czy przypadkiem nie dzieje jej się jakaś krzywda, i nie wiadomo skąd, nagle przyszło jej do głowy, że w właśnie tym momencie pieprzy się z jakimś nadzianym facetem w wypasionej chacie na zadupiu…

– Frozi! – Chłopak potrząsnął nią porządnie. – Daria, do cholery, co jest z tobą? Źle się czujesz? – Wpatrywał się w nią na wskroś, z niepokojem wymalowanym na twarzy.

– Nie, zamyśliłam się – mruknęła.

– Frozi, o co chodzi, o to piwo? Co się dzieje, odlatujesz już dziś któryś raz z kolei. Coś się stało? Chcesz pogadać? – naciskał kumpel.

– Nic się nie stało, czasem tak mam – wytłumaczyła, zdobywając się nawet na sztuczny uśmiech.

Maks bardzo dobrze odczytał jej fałszywą mimikę, lecz nie zdążył zasypać jej kolejnymi pytaniami, ponieważ przed ich nosem właśnie zatrzymała się srebrna Toyota. Chłopak otworzył koleżance tylne drzwi i zaraz zajął miejsce obok.

– Frozi, mów, co jest grane. – Wznowił temat, gdy tylko kierowca wyjechał z wysepki.

– Nie, pomyślałam o tej kretynce, Wiki – odparła, starając się zabrzmieć jak najbardziej wiarygodnie.

– O kim? O Wiki? Nie umiesz kłamać. – Chłopak uśmiechnął się płytko.

– Nie kłamię, nadal, kur… nie mogę skumać, co w nią dziś wstąpiło – Daria twardo obstawała przy swoim.

– No co? Jest zazdrosna – skomentował nieco ironicznie kumpel.

– Zazdrosna? – Dziewczyna podniosła głos, ale zerknąwszy na kierowcę, zaraz się opanowała, choć facet wcale nie zwracał na nich uwagi. – Rozumiem, że jesteśmy zżyte, ale dziś już przegięła, a to, że skumała się z tą zdzirą… tym już przegwizdała sobie na amen. Nadal nie mogę uwierzyć, że stać ją na spacery z tą rurą, no kur… nie do pomyślenia… – burczała nastolatka.

W tej chwili zapewne najchętniej użyłaby innych, bardziej sugestywnych słów, jednak kierujący pojazdem mężczyzna sprawiał, że starała się hamować i zachowywać jak normalny człowiek. Maks cicho się zaśmiał, zauważywszy chyba świadczącą o tym, iż dziewczynie ciśnie się na usta worek przekleństw, minę Darii.

– Olej, przejdzie jej – rzekł w końcu, widząc, że przyjaciółka w odpowiedzi na jego reakcję napuszyła się jak paw.

Nadal jednak chichotał, z pełną sympatią podburzając dziewczynę.

– Gdzie zamierzasz kupić browar? – Daria zmieniła temat.

Wciąż grała wkurzoną, lecz usilnie próbowała powstrzymać uciekający z jej ust śmiech.

– Spokojnie, mam miejscówkę.

Dziewczyna zamilkła, chłopak także i nieco spokojniejszej atmosferze po kilku minutach dojechali na przedmieścia, zatrzymując się pod dużym morelowym, pokrytym ciemnobrązową dachówką, jednopiętrowym domem.

Skryty za masywnym, czarnym ogrodzeniem budynek był bardzo ładny, aczkolwiek dość typowy stylowo dla większość jednorodzinnych domów. Maks zapłacił i szybko opuścili pojazd.

– Ale masz chatę, mogłabym urządzić tu wesele. – Pochwaliła dziewczyna.

– Nie ma sprawy, powiedz tylko, kiedy – odparł wesoło gospodarz. – Możesz wyjść za mnie, nie będziesz musiała płacić za wynajem – dodał zaczepnie, po czym otworzył bramkę i wpuścił koleżankę przodem.

– Nie mędrkuj, koleś, poza tym wynajem to góra dziesięć tysięcy, więc musiałabym głęboko się zastanowić, czy dla tak marnej kwoty warto byłoby męczyć się z tobą potem przez całe życie – odparowała dziewczyna, wielce z siebie zadowolona.

Maks się roześmiał, ale darował sobie dalsze pyskówki. – No i gdzie nasze piwo? – zapytała zaczepnie, chwilowo przestały dręczyć ją nieprzyjemne kwestie.

– Zaraz załatwię.

Weszli do środka i od razu znaleźli się w idącym w głąb domu korytarzu, przecinającym położony po lewej salon i znajdujące się przy prawej ścianie schody.

Wnętrze było całkiem inne, niż sugerował to niezbyt wyszukany wygląd budynku. Pomalowane na jasno ściany, przechodzące na przemian w nieco ciemniejszą cegłę, jasnobrązowy, także kamienny, sięgający sufitu kominek, brzoskwiniowe panele i stojąca na środku, na puchatym, czarnym dywanie ogromna, biała kanapa w kształcie litery "u” – to wszystko sprawiało, że pomieszczenie wyglądało, jakby mieszkał tu znany polityk, bogaty lekarz, prezes lub jakiś inny, nadziany typ. Klimat był nieco surowy, jednakże w połączeniu z ciepłymi kolorami mógł jednocześnie uchodzić za przytulny, w czym bardzo pomagały porozwieszane wszędzie, umieszczone w ciemnych, drewnianych ramach, różnorakie pejzaże.

– Kurewsko tu ładnie – rzekła z uśmiechem Daria, chodząc wkoło i dotykając wszystkiego po kolei – a to chropowatego kamienia, a to jasnoszarej ściany, po której przyszedł też czas na kominek, który wymacała od góry do dołu, jakby urodziła się dziś i pierwszy raz widziała takie "dzieło”.

– Dzięki, ale szczerze mówiąc, mi się nie podoba. Zbędny szpan, ale cóż… – wymysły matki – odrzekł luźno chłopak. – Chodź do kuchni – poprosił, ściągając buty, które niechlujnie rzucił przy schodach.

– O kurde, Maksi, przepraszam! – rzuciła nagle zawstydzona Daria, migiem na palcach wycofała się z salonu i także po chwili pozbyła się butów.

– Spoko, zaraz będziesz sprzątać. – Zaśmiał się chłopak, ruszając wzdłuż schodów do znajdującej się naprzeciw wejścia kuchni.

Wykreowane na czarno-biało pomieszczenie prezentowało się równie ładne. Nie było zbyt obszerne, za to bardzo nowoczesne, co zapewniała masa nowiutkiego, błyszczącego sprzętu, drogie, otaczające całą kuchnię meble i umieszczona na środku, udekorowana szerokim, ciemnym blatem, drewniana wyspa.

– Kurczę, Maksi, ale masz kosmiczne meble! – rozkrzyczała się z niemałym zachwytem Daria i zaraz posadziła tyłek na pierwszym z brzegu, przeźroczysto-filetowym krześle, przy zrobionym na identyczny wzór stole. Rozpościerające się niemalże na całą szerokość kuchni okna dawały podgląd na znajdujący się na tyłach domu ogród, gdzie dziewczyna wypatrzyła niewielki basen, kilka drewnianych mebli i duży, stojący przy ogrodzeniu grill oraz tkwiącą samotnie na samym końcu trawnika trampolinę.

– Ile zarabiają twoi starzy? – zapytała bez jakiegokolwiek skrępowania, oniemiała nieco tym przepychem.

– Nie mam pojęcia i szczerze mówiąc… nie obchodzi mnie to – odparł dość chłodno Maks, otwierając lodówkę. – Chodź no tu – poprosił nieco i dziewczyna zaraz stanęła obok, także zaglądając do wnętrza chłodziarki. – Nic ciekawego tu nie widzę – rzekł chłopak, gdyż faktycznie - prócz kilku wędlin, odrobiny nabiału, ogromu warzyw i masy puszek z napojami w środku nie znajdowało się nic szczególnego.

– Starzy przeważnie jedzą na mieście, bo zazwyczaj późno wracają i nie mają czasu na gotowanie, dlatego lodówka tak wygląda. No co za cyrk – warknął wkurzony nastolatek.

– Nie rozumiem, dlaczego narzekasz. Zobacz, ile masz zielska, więc masz okazję do zdrowego odżywiania. Do tego jest też jakieś drobiowe padło i kilka jogurtów, dasz radę. Tylko nie pij tych cukierkowatych napojów, bo cała praca pójdzie na marne – ironizowała Daria, widząc przezabawną, niezadowoloną minę chłopaka, przez którą wyglądał, jakby wręcz przestraszył się widoku warzyw i całej reszty.

– To może coś zamówimy? – Maks pojrzał na koleżankę spod byka, zamykając drzwi lodówki.

– Nie wiem, jak chcesz – odparła, ciesząc się z jego obecnej prezencji, lecz za tą radością próbowała przy okazji ukryć zawstydzenie, które znów zawładnęło dziewczyną.

Kolejny raz poczuła się głupio przez to całe stawianie, do tego ta cholerna kradzież…

– Pizza? Znam zajebistą knajpę, robią tam świetne żarcie – rzekł chłopak, któremu uśmiech powrócił na twarz.

– Spoko.

 

– Wziąłem Wiejską z boczkiem i podwójnym serem. Pasi? – zapytał, odkładając komórkę.

– Jasne.

– Dobra, czego się napijesz, na piwo musimy jeszcze chwilę poczekać, chyba, że… A pieprzę to, zrobię po drinku, co?

– Nie wiem, ty tu rządzisz.

Chłopak szybko odnalazł w zamrażarce zamkniętą jeszcze fabrycznie, oszronioną butelkę litrowej Finlandii i szybko otworzył.

– Nie będzie przypału? – zapytała dziewczyna.

– Wiesz, ile czasu leży tu ta wódka? Ze dwa lata, jak nie lepiej. Nie rozumiem, po co kupować, jeśli się nie używa. Moi starzy sami nie wiedzą, czego ile mają, myślisz, że z Kubasem już tu nie rządziliśmy? – Zaśmiał się, do połowy zapełniając przeźroczystym płynem dwie błękitne literatki. – Ostatnio, jak miałem pustą chatę i nocował u mnie, wychlaliśmy staremu dwa Danielsy i podciągnęliśmy sześć cygar, typ do tej pory się nie skleił, choć zaglądał do barku już tysiące razy. Ale żeśmy wtedy popili, no ja pierdolę. Wcześniej siorbnęliśmy po cztery piwa i na tym miało się skończyć, ale jak się dowiedziałem, że rodzice wyjeżdżają, dorwaliśmy tą whiskey, a że mało tego dnia zjedliśmy, to powyginało nas jak gumy. Kurde, na drugi dzień rzygałem jak kot, dobrze zapamiętam tę lekcję – spuentował rozradowany chłopak i znów otworzył lodówkę. – Frozi, nie mam soku, może być z colą? Mam też Mirindę i tonik – oznajmił, widocznie zawiedziony.

– Zrób z tonikiem.

Maks dolał do pełna i postawił szklankę przed koleżanką.

– Dzięki.

Daria nadal rozglądała się po kuchni, gdy nagle do jej uszu doszedł dziwny dźwięk, coś jakby pisk przypominający kwilenie dziecka.

– Co to? – zapytała zaskoczona, tym bardziej, że zauważyła, iż uśmiechach chłopaka rozlał się w tym momencie na całą szerokość twarzy.

Dźwięki stawały się coraz wyraźniejsze.

– Chodź, pokażę ci coś – rzekł Maks i ruszył do wyjścia, po czym skręcił na lewo od kuchni, podszedł do pierwszych drzwi po prawej i tam się zatrzymał.

Tu dźwięki skumulowały się i zmieszały, przez co Daria zdążyła już połapać, co jest w środku.

– Tylko uważaj, żeby nie uciekły, bo potem sama będziesz ganiać je po całej chacie – ostrzegł wesoło chłopak, po czym uchylił drzwi, ale jedynie na tyle, aby mógł się przecisnąć.

– Właź i szybko zamykaj – nakazał.

Daria truchtem weszła za kolegą i natychmiast zamknęła za sobą brązowe skrzydło. Dwu-, może dwu- i półmiesięczne maleńkie dalmatyńczyki od razu zaatakowały dziewczynę i popiskując głośno, w okamgnieniu otuliły jej nogi jak stadko wijących się węży. Otoczyły nastolatkę z każdej możliwej strony, przez co dziewczyna o mało się nie przewróciła i niewiele też brakowało, aby nadepnęła na któregoś z nich.

– O kurwa, ależ zajebiste! Skąd je masz? – krzyknęła euforycznie, zaraz przysiadła na kolanach i zaczęła przygarniać do siebie jak maskotki wszystkie sześć piesków. – Zabieram je – oznajmia z żartobliwą surowością, chichocąc głośno, gdyż szczeniaki zdążyły już dobrać się do włosów dziewczyny i zacząć przy okazji włazić jej na głowę.

Po chwili Daria się wyprostowała, lecz nadal nie mogła oderwać rąk od miękkich, nieporadnych stworzeń, niestety, ku jej niezadowoleniu, za moment pieski porzuciły nastolatkę i niezgrabnie rozlazły się po pomieszczeniu, warcząc i podgryzając się nawzajem. Dziewczyna wstała z kolan, lecz nadał pchała łapy to do jednego, to drugiego lub trzeciego szczeniaka, nie mogąc się od nich oderwać.

– Dobra, Frozi, spadamy. Jak będziemy za długo tu siedzieć, potem będą piszczeć i nie dadzą nam żyć – oznajmił Maks, trzymając już dłoń na klamce.

Daria pogłaskała jeszcze wszystkie po kolei, po czym wyszła za chłopakiem tak samo jak weszła.

– Świetne, zajebiste, skąd je masz?

– Starzy sprzedają.

– Sprzedają?

– Tak, to drugi miot.

– Ile taki kosztuje?

– Nie wiem dokładnie, ale są z rodowodem, więc około tysiaka na pewno… chyba. Nie wiem, nie mam pojęcia, nigdy o to nie pytałem, bo mnie to nie interesuje.

– A gdzie ich matka?

– No właśnie, tego też nie wiem, powinna być w domu. Pewnie po…

Trzaśnięcie wejściowych drzwi przerwało wypowiedź.

– No właśnie, o wilku mowa – rzekł chłopak i za moment do kuchni wbiegła cętkowana suczka, która od razu dopadła do Maksa i rozpoczęła wkoło niego dzikie tańce. Potarmosił ją po głowie i gdy piesek uznał, że został już odpowiednio przywitany, doskoczył do Darii i machając ogonem i przy okazji całym tyłkiem zażądał głaskania także od niej, trącając łbem jej nogę. Dziewczyna z miejsca zdrętwiała, unosząc ręce, nie była pewna, czy zwierzak jej nie dziabnie.

– Frozi, no co ty, wymiękasz? – zaśmiał się Maks. – Ona nic ci nie zrobi, przecież widzisz, jak się zachowuje.

Nastolatka wyluzowała i także pogłaskała suczkę. Ta nie męczyła jej jednak długo, po chwili dopadła do miski z wodą i gdy już zaspokoiła pragnienie, ruszyła w stronę pomieszczenia, w którym niedawno byli z Maksem. Chłopak wpuścił ją do maluchów i po powrocie jednym haustem wykończył swojego drinka. Daria już chciała zadawać pytania na temat tego, kto przyszedł, lecz przyhamował ją dźwięk ostrego techno, który rozległ się na piętrze. Dziewczyna od razu spojrzała na Maksa.

– Junior – oświecił ją, nalewając kolejną porcję alkoholu. – Pij, zrobię ci drugiego.

– Junior? – Postawiła przed nim pustą szklankę.

– Mój brat.

– Kurwa, masz brata? – Daria uniosła brwi w geście totalnego zaskoczenia. – Pierwsze słyszę. Dlaczego nie mówiłeś, że masz rodzeństwo?

– A pytałaś?

– Kurde, Szczepaniuk, wkurzasz mnie, zawsze jakieś durne odzywki. – Naburmuszyła się jak mała dziewczynka.

– I kto to mówi... – Chłopak uśmiechnął się wymownie.

Po chwili na schodach rozbrzmiał cichy dźwięk kroków i chwilę później w progu pojawił się o pół głowy wyższy od Maksa, ubrany w dresy i czapkę z daszkiem chłopak. Daria momentalnie zdębiała, stawiając oczy w słup.

– Cześć. Bartek – Przybysz powitał Darię, podając jej dłoń.

Uścisnęła ją, próbując za uśmiechem ukryć swój niemały szok. Wciąż dyskretnie przyglądała się chłopakowi, weryfikując, czy jest absolutnie pewna co do słuszności swoich spostrzeżeń i po chwili doszła do wniosku, że tak – była pewna. Zdziwiła się, że koleś zachowuje się zupełnie naturalnie, wnioskowała więc, że albo jej nie poznał albo tylko dobrze gra. Z drugiej strony jednak widziała go zaledwie dwa, może trzy razy, stojącego przy bloku z osiedlową recydywą, gdy sama w tym czasie siedziała ze znajomymi na ławce kilkadziesiąt metrów dalej, dlatego też dopuściła do siebie możliwość, że mógł jej nie skojarzyć. Maks był niesamowicie podobny do brata, więc już za pierwszym razem, gdy tylko zobaczyła Bartka pod swoim blokiem, natychmiast zwrócił on jej uwagę. Pierwsze skojarzenie było jednoznaczne – dziewczyna miała wrażenie, że widzi starszą wersję kolegi, tylko że w zupełnie innym wydaniu. Nieznajomy był całkowitym przeciwieństwem brata, co ewidentnie pokazał, dzielnie wtórując osiedlowym chuliganom w drwieniu i obrażaniu przechodniów, śmieceniu, głośnemu przeklinaniu i jawnym piciem wódki i paleniem trawy, ogólnie… zachowywał się bardzo nieprzyzwoicie. Absolutnie nie zainteresowały jej popisy chłopaka, a tylko i wyłącznie jego uroda. Jak tylko go dostrzegła, z miejsca zaczęła zadawać sobie pytanie, czy to możliwe, aby był spokrewniony z jej kumplem, która to kwestia natychmiast wywoływała całkiem sprzeczne ze sobą ewentualności. Obserwując chłopaka coraz bardziej wahała się między "tak” i "nie”, tłumacząc sobie, że to pewnie tylko dziwny zbieg okoliczności, choć im dłużej się zastanawiała, tym bardziej skłaniała się uznać swoje przypuszczenia za prawdę.

Lecz nie tylko to zastanowiło wtedy Darię, postawiła sobie również drugie pytanie, a mianowicie: że jeśli faktycznie był bratem Maksa, to jakim cudem, do cholery, trafił on do go grona znanych na całą okolicę łobuzów. On, chłopak z bogatego dobrego domu i banda zdemoralizowanych oprychów – przecież to zupełna przepaść w statusach społecznych i co powinno za tym iść – charakterach i sposobie bycia. Oczywiście sama również znała ową grupkę, raz nawet miała "zaszczyt” kupić od nich amfetaminę (do tej pory nie wierząc, jak jej się to udało), gdy usilnie próbowała nauczyć się tej nieszczęsnej matematyki, ale nawet ona, mimo swojego butnego charakteru nie miałaby raczej odwagi, aby zbratać się z nimi na dłuższą metę. Doskonale wiedziała, jakie numery odstawiają i co potrafią, dlatego była w pełni świadoma, że można być z nimi w jak najlepszych stosunkach, ale i tak, w razie pojawienia jakichkolwiek nieporozumień, nieźle wyłapać.

– Junior, skoczysz po piwo? – zapytał Maks, wyciągając portfel z tylnej kieszeni.

– Jasne. Ile chcesz?

– A bo ja wiem? Frozi? – Spojrzał na dziewczynę, chwilowo odrywając ją od gapienia się na Bartka i snucia wszelkich domysłów.

Podziękowała mu w duchu za wyrwanie z tej myślowej otchłani, uznając, że nie jest to dobry moment na rozpracowywanie brata przyjaciela, przecież, jeżeli tylko zechce, będzie miała na to mnóstwo czasu.

– Co, "Frozi” – uśmiechnęła się. – Dlaczego zawsze mnie pytasz?

– A kogo mam pytać? Jesteś moim gościem.

– Ok, więc myślę, że wypiję… dziesięć! – Zadrwiła rozweselona nastolatka.

Bartek parsknął wesoło i wyciągnął w kierunku nastolatki paczkę LM-ów. Poczęstowała się, rozżarzyła i od razu poczuła się lepiej, w końcu nie paliła już dość długo.

– Okej – odrzekł spokojnie Maks, wręczając bratu sto złotych. – Kup dwadzieścia, chcę zobaczyć, jak bohaterka zalicza dychę. – Uśmiechnął się.

– Ja żartowałam. – Zachichotała Daria.

– A ja nie.

Bartek i po chwili wyszedł w towarzystwie psa, śmiejąc się pod nosem.

– Frozi, chodź na zewnątrz, jak stara wyczuje fajki, zaraz będzie stękać i przypieprzać się do Juniora, że jara w chacie – poprosił Maks, otwierając drzwi i już na powietrzu także zapalił papierosa. – Coś się tak na niego zapatrzyła? Podoba ci się – stwierdził, szczerząc się od ucha do ucha.

– Żarty – warknęła Daria.

Zdążyło już przejść jej przez myśl, czy nie uświadomić Maksa, że może nie ma pojęcia, lecz po krótkiej, wewnętrznej walce doszła do wniosku, że chyba jednak nie powinna się wtrącać, że jak coś, to może ewentualnie kiedyś...

– Zrobić jeszcze? – zapytał Maks, który ekspresowo wypalił papierosa.

– A bo ja wiem? Zaraz namieszam i będzie komedia, po wczorajszym do tej pory mam kaca... Albo zrób – zadecydowała w końcu, wrzuciła peta do stojącej na patio popielniczki i weszła za chłopakiem do domu. – Maksi, te meble są naprawdę są odjechane, podjebałeś je z planu filmu science-fiction? Scenograf nie będzie zadowolony. – Zaczepiała chłopaka, luźno siadając na swoim krześle.

Maks serdecznym śmiechem skomentował jej odpowiedź, zapełniając szklanki.

– Podoba ci się – powtórzył, nie patrząc na koleżankę.

– Spadaj. Owszem, jest przystojny, ale tylko przystojny, nie ma tego wkurzającego czegoś, co masz ty – odparowała kąśliwie lecz szczerze Daria.

Fakt, Bratek był facetem, na którym na pewno niejedna zawiesiłaby oko, lecz nie miał czegoś, co miał Maks, a mianowicie tego ciepłego i charyzmatycznego, wzbudzającego bezgraniczne zaufanie i sympatię uśmiechu, do którego Daria od zawsze miała sentyment i przez który to tak szybko polubiła chłopaka.

– Frozi, a możesz mi powiedzieć, dlaczego my nadal tu siedzimy? Czemu mnie nie opierdalasz? – drwił wesoło chłopak. – Idziemy do mnie. – Wymownie spojrzał na dziewczynę, zapraszając ją do pójścia za nim.

Ruszyli tą samą trasą, którą szło się do piesków i kilka sekund później Maks otworzył jedyne, znajdujące się na końcu korytarza po lewej drzwi. Pomalowany na blady, jasnopomarańczowy kolor pokój nie wyróżniał się niczym szczególnym, poza jednym – nie było w nim ani krzty luksusu, wyglądał naj najzwyklejszy azyl najzwyklejszego nastolatka.

– Fajny kolor, pomarańczowy. Mało kto ma odwagę pomalować na taki, więc szacun, koleś. Bardzo ładnie wygląda – pochwaliła Daria i nagle jej wzrok przykuło coś innego, a mianowicie ogromny, sięgający niemal metra, plastikowy model Queen Mery, wdzięcznie stojący na niewielkiej komodzie, w szczelinie między łóżkiem a prawą ścianą.

Od razu dopadła do statku, oglądając go i dotykając z niemałym błyskiem w oku.

– Świetny. Sam go zrobiłeś? – zapytała, gdyż po wejściu do sypialni zauważyła też porozwalane na biurku różnorodne elementy innego modelu i kawałek sklejonego już auta.

– Lubię to.

– Ale czy to nie jest trochę… dziecinne? – zapytała Daria, lecz zaraz połapała, jak głupio palnęła.

– Dziecinne? – Wzburzył się Maks. – Kupię ci taki najłatwiejszy, w sklepie z zabawkami, okej? Zobaczymy, jak sobie poradzisz i czy wtedy stwierdzisz dziecinność tego zajęcia.

– Dobra, dobra, nie histeryzuj. – Zachichotała nastolatka, rozbawiona obruszeniem kolegi. – A to? – Zaciekawiona dziewczyna szybko zmieniła miejsce pobytu z okolic łóżka na biurko.

Zawisła nad meblem i zaczęła przebierać między mniejszymi i większymi, srebrnymi elementami.

– Kurwa, Frozi, pogub mi części, to złoję ci tyłek – warknął Maks, był bardzo przejęty.

– Wyluzuj, nie zjem ich. – Daria głośno się zaśmiała, jego oburzenie robiło się coraz zabawniejsze.

Strach chłopaka wywołał u dziewczyny nie lada wesołość, tym bardziej, że zachowywał się w tej chwili, jakby leżała tam sterta złota, a nie banalne kawałki zwykłego plastiku.

– W porządku, śmiej się, ale zgub choć jeden, zobaczymy, jak wtedy będzie ci do śmiechu – burczał wkurzony blondyn.

– Dobra, mały, nie spinaj się. Już… idę… Zadowolony? – fuknęła Daria, którą już rozdrażnił fakt, że chłopak traktuje ją jak mającą dwie lewe ręce, nierozgarniętą małolatę.

Odeszła od biurka i zła, usiadła na łóżku, popijając swojego drinka.

– Frozi, no wybacz, ale taki model nie kosztuje dziesięciu złotych, a elementy naprawdę łatwo pogubić. Kiedyś już Diana jeden mi zjadła. Wydałem ponad stówę, a ten pacan, Junior, zostawił otwarte drzwi i jak wróciłem z budy, wszystko wyglądało jak przeżuta i wypluta guma. Szczerze się wtedy wkurwiłem – wyjaśnił Maks, któremu zrobiło się trochę głupio, że tak potraktował koleżankę, do tego speszyła go jej dość chłodna wypowiedź.

Rozległo się pukanie.

– Właź.

Pierwsza wbiegła suczka, dopadając do nastolatki, a za nią Bartek z plecakiem i dużym pudełkiem.

– Nie wiem, bracie, czy jaja sobie robiłeś, ale wziąłem dwadzieścia – rzekł wesoło, z ukosa przyglądając się Darii. – Zapłaciłem – dodał, stawiając na biurku kwadratowe opakowanie, z którego zaraz wyjął dwa kawałki. – Chodź na chwilę, pogadamy.

– Frozi, wcinaj – rzekł Maks i ruszył z bratem do wyjścia.

– Miłej zabawy – Bartek na odchodne uśmiechnął do dziewczyny, po czym wyjął z dwa piwa i obaj panowie zniknęli za drzwiami.

Daria chwyciła kawałek pizzy, podeszła do wieży i włączyła radio. Rozbrzmiało RMF, za którym dziewczyna nie przepadała, zaczęła więc klikać, szukając Voxa, lecz nie było go w pamięci urządzenia. Zupełnie nie przejmując się, że nie jest u siebie, szybko wyłapała stację i zapisała pod numerem sześć. Leciało akurat disco polo, więc dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem domyślając się, jaka będzie reakcja przyjaciela, gdy wróci do pokoju.

Nagle drzwi lekko się uchyliły i Maks wsadził głowę w szczelinę.

– Frozi, chcesz zajarać? – zapytał, szeroko wygiąwszy usta.

Spojrzała na niego zdumiona, lecz po chwili wyszła z sypialni, przeżuwając ostatni kęs. Już po przestąpieniu progu uderzył w nią potężny zapach trawy, a przed nosem pojawiła się trzymająca skręta ręka Bartka.

– Tak tu? – Zdziwiła się. – Wali na cały korytarz.

– Luz. Póki starsi wrócą, dziesięć razy jeszcze zapykam i wywietrzę – odparł starszy z chłopaków.

Daria bez skrupułów wzięła trawę, pociągnęła cztery razy i podała Maksowi, w tym czasie Bartek już zdążył ulotnić się na górę.

– Nie chcę, nie przepadam – oświadczył Maks.

– Kurde, masz zapalić! – nakazała bezkompromisowo Daria. – Trzeba było powiedzieć, zanim zajarałam. – Wkurzyła się.

– Przygaś, będziesz miała na potem, zapalisz sobie wieczorkiem. – Chłopak zareagował bardzo spokojnie.

– Oooo nie, mój panie, nie będę fazować sama. Masz zapalić, chociaż dwie chmury. – Szatynka nie ustępowała, zabawnie marszcząc brwi.

Maks wziął jointa i zaciągnął się trzy razy, lecz zrobił to chyba tylko dla świętego spokoju.

– Nooo, to rozumiem. – Na twarz Darii w okamgnieniu powrócił szeroki jak banan uśmiech.

– Dobra, piękna, to co? Piwo czy dalej wódkę? – zapytał blondyn, któremu już zaczęły wyginać się usta. – Kur… włączyłaś disco polo? – Dopiero załapał, przystawiając ucho do drzwi.

Nastolatka zarżała jak głupia, jej także powoli zaczęła udzielać się radość.

– Frozi, pytałem o coś – Szturchnął ją, zaciskając usta i usilnie próbując zachować powagę.

– Piwo – wychichotała.

Skręt sam przygasł w dłoni nastolatki.

– Gdzie mogę go położyć? – zapytała, gdy wrócili do pokoju.

– Obojętnie.

Chłopak ruszył w kierunku wieży, lecz szybko go zatrzymała, rozkładając na boki obie ręce.

– Nie wyłączaj, Vox jest ok.

– Kurwa, disco polo! – protestował chłopak, patrząc na kumpelę błyszczącymi radością oczyma.

– Nieprawda, leci w nim różna muza, do tego sporo starych kawałków. Nie wyłączaj – prosiła, otwierając browar.

Ustąpił i usiadł na łóżku, ale nie posiedział długo, ponieważ Daria usłyszawszy w radiu kolejny bardzo skoczny utwór disco polo, wzięła szybkiego łyka, odstawiła puszkę, dopadła do chłopaka i pociągnęła go za rękę.

– Zatańczmy! – krzyknęła entuzjastycznie i zaraz wyciągnęła go na środek pokoju.

Natychmiast objęła go za plecy, chwytając jego drugą rękę i przyjąwszy taneczną pozę, zaczęła kręcić się wkoło, zmuszając przyjaciela do wtórowania jej w tych dziwacznych ruchach.

– No co jest? Ruszasz się jak stary dziad. Takie fajne ziółko, a ty zamulasz – drwiła rozanielona, machając ręką chłopaka w górę i w dół, i wyginając się przy tym na wszystkie strony. – No dawaj! – Wysoko uniosła dłoń kolegi i zaczęła kręcić się pod nią wokół własnej osi.

Maks śmiał się na całego, lecz nadal nie wykazywał zbytniego zainteresowania tą szopką, w końcu Daria się zdenerwowała.

– A idź w dupę, nie umiesz się bawić! Sama będę tańczyć! – warknęła oburzona, odepchnęła chłopaka i zaczęła wirować po całym pokoju, obracając się dookoła.

Sunęła tak od ściany do ściany, po czym przystanęła, łyknąwszy prawie pół puszki piwa i za chwilę wznowiła swoje wariacje. Teraz przyszedł czas na balet, złożyła więc ręce nad głową i na palcach zaczęła przemieszczać się po pomieszczeniu, kręcąc się wkoło, chodząc w przód, w tył oraz bokiem. Pochłonięta do cna zabawą wykonywała także piruety, pochylała się, prostując w tył nogę i rozkładając ręce, biegała w kółko, delikatnie unosząc kolana, imitowała rozkładanie skrzydeł, zataczała rękoma ogromne koła i wykonywała masę innych komicznych figur, wyglądając w tej chwili bardzo zjawiskowo.

Maks już pokładał się ze śmiechu, stojąc oparty o regał. Dziewczyna powyginała się jeszcze chwilę, w końcu się zatrzymała i pochyliwszy się do przodu, także uderzyła głośnym śmiechem, rozradowana swoimi wyczynami.

– Nieźle cię wygięło – spostrzegł rozbawiony chłopak.

Dziewczyna po chwili się wyprostowała i oparła szafkę, oddychając ciężko. Włosy kompletnie jej się roztrzepały, a twarz zrobiła się cała czerwona, co jeszcze bardziej rozweseliło chłopaka. Ponownie sięgnęła po puszkę i w mig osuszyła jej zawartość, wywołując niemałe zaskoczenie u Maksa.

– Szybka jesteś – oświadczył.

– Suszy po zielsku, no i tańczyłam, nie to, co ty, zamulaku. – pyskowała.

– Tańczyłam… – zadrwił zaczepnie chłopak, uśmiechając się wymownie.

– Gówno wiesz – zripostowała, uniosła rękę, wykonując kolejny obrót, po czym znienacka podbiegła do chłopaka i z głośnym: "orientuj się” wskoczyła na niego, zaplatając na nim ręce i nogi.

Złapał ją, przytrzymując za pośladki, zupełnie zaskoczony. Po chwili jednak puścił dziewczynę, lecz ona nadal wisiała na nim jak koala.

– Kurde, Frozi, pogrzało cię? – fuknął. – A gdybym nie zdążył? Leżałabyś jak długa na ziemi – burczał, lecz uśmiech już wrócił na jego oblicze.

– Musiałam sprawdzić, czy jesteś prawdziwym mężczyzną i czy masz refleks, bo w tańcu nie wykazujesz zbytniego zaangażowania – dowcipkowała, uwalniając przyjaciela. – Pusto – podniosła puszkę.

Maks zajrzał do plecaka, ale piwa w nim nie było.

– Zaniósł do lodówki albo do piwnicy. Zaraz przyniosę – oznajmił i wyszedł.

Zasapana jeszcze odrobinę Daria chwyciła kolejny kawałek pizzy i usiadła na kanapie, aby trochę ochłonąć. Trawa targała nią już na wszystkie strony, wywołując nieopanowaną chęć zrobienia z siebie jeszcze większej idiotki i niesamowicie poprawiając jej humor.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Grafomanka 8 miesięcy temu
    Byłam i tutaj...
  • ZielonoMi 8 miesięcy temu
    Miło mi.
  • ZielonoMi 8 miesięcy temu
    Mam dodawać? Bo jak nie ma czytelników, to dodawać nie warto.😰
  • Grafomanka 8 miesięcy temu
    ZielonoMi, już biegnę czytać...
  • Joan Tiger 7 miesięcy temu
    ZielonoMi, dodawaj. :) Mi osobiście to przypasiło.
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Joan Tiger Dzięki
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Miło mi.
  • Margerita 7 miesięcy temu
    Ciekawe co Dariusz chce Maksowi powiedzie?
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Dariusz raczej nic. ;)
  • Margerita 7 miesięcy temu
    Miało być Daria
  • ZielonoMi 7 miesięcy temu
    Wiem, jaja se przecież robię. 😁

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania