Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 10

Ryu

 

Wysłuchiwałem dziewczynę usadawiając się w wygodnej do tego pozycji. Ucieszyło mnie to, że tak jej smakowało moje śniadanie i później obrona mnie przed tym pieskiem ale... Cała moja wola została skierowana do tego, aby nie wybuchnąć. Jak on mógł... Narzekała na utratę pierwszego pocałunku i się wcale nie dziwie. Poza tym to ja chciałem...

Gdy skończyła chwilę siedzieliśmy w ciszy i mogłem sobie wszystko ułożyć. Kiedy zaś wymówiła moje imię uśmiechnąłem się i próbowałem zobaczyć jej reakcje na mój wzrok, która była dokładnie taka jak się spodziewałem. Podszedłem do niej i kucając poprosiłem o pogłaskanie. Może to się wydaje głupie, ale ja to lubię, a poza tym co ważniejsze coś sprawdzę.

Ucieszyłem się, że moja towarzyszka wyraziła zgodę. Jej drobne palce przesuwały się po mojej głowie wprawiając mnie w błogi nastrój. Przez co przypadkowo złączyłem się z Kuro i ona wykorzystała to, aby pobawić się „uszkami”. Jednak to by było dla mnie za dużo. I jeszcze ta jej końcowa reakcja. Zielonooka udała się do łazienki, a ja już wiedziałem, że nie jestem jej obojętny. Wiedz jednak, iż nie poddam się teraz dziewczyno uśmiechnąłem się do siebie i rozciągnąłem w siedzeniu.

Jak wróciła ciężko było mi ukryć moją radość, dosłownie czułem się fabryką dobrych emocji. Przeszliśmy przez hol i zaproponowałem pójście do kina, żeby zobaczyć co grają. Niestety nic z repertuaru nie przypadło nam do gustu. Nie zniechęciłem się tym jednak.

-Byłabyś może tak miła i zgodziłabyś się pójść ze mną do biblioteki.- spojrzała na mnie z rozbawieniem.

-No przecież nie pójdziesz sam. Randka się jeszcze nie skończyła.- dziewczyna powiedziała to lekko pochylając się, a ja musiałem odwrócić, wzrok by nie zauważyła mojej reakcji. -Czemu na mnie nie patrzysz?- po głębokim wdechu uspokoiłem się nieco.

-Jakbym miał na czym wzrok zawiesić, to może bym nie go nie odwracał.- powiedziałem, specjalnie spoglądając na jej biust.

-Pff...- skrzyżowała ramiona. -To sobie znajdź jakąś lepszą dziewczynę do towarzystwa.-

-Nie chcę. Mam chyba jakiś fetysz płaskiej deski.- zaśmiała się. -Chociaż jak dziewczyna ma krągłości to jest za c...-

-Z kim ja się zadaj...- zrobiła facepalm'a.

-Z najlepszym facetem w okolicy.- dodałem szybko i chwaciłem ją za rękę, ciągnąc w stronę schodów.

Dostaliśmy się na 2 piętro ruchomymi schodami. Skierowałem się w stronę biblioteki. Dziwne, że w ogóle została umieszczona w takim miejscu. Zajmowała ona większość piętra, zresztą mi to pasuje, gdyż można w niej znaleźć wiele ciekawych tytułów.

Wciąż trzymając dziewczynę za rękę, otwarłem duże, pomalowane na biało, drewniane drzwi i jak tylko je za nami zamknąłem wszystkie hałasy i szumy z zewnątrz zostały wyciszone do minimum. Opanowało mnie to poczucie zadumy, jedyną rzeczą trzymającą mnie przy tym świecie była ciepła dłoń. Spojrzałem więc na jej właścicielkę

-Mam takie małe wyzwanie.- powiedziałem jej na ucho. -Ten kto pierwszy puści ten uścisk, będzie zmuszony do przysługi dla drugiego.- popatrzyła na mnie uważnie.

-No dobra. Ale nie myśl, że dam ci to wygrać.- zaśmiałem się, no mam nadzieje, że nie dasz.

-Zobaczymy.- pociągnęła mnie w stronę regałów. -Chyba często tu bywasz. Prawda?- uśmiechnęła się delikatnie.(kocham...)

-Właściwie to tak. Lubię to miejsce. I jest tu tyle różnych książek. Tu.- zatrzymaliśmy się w dziale psychologicznych horrorów.

-Czekaj... tutaj?- spojrzałem na nią niepewnie.

-Jasne. Chce wypożyczyć parę tytułów H. P. Lovecraft'a. No taki pisarz grozy, z przełomu 19 i 20 wieku. Może byś sam spróbował. Trzymaj.- dała mi grubą książkę w zużytej, pożółkłej, lekko rozklejonej oprawce. -Nie bój się to cały tomik opowiadań. Zobaczymy czy ci się spodobają. Ja wezmę to samo, ale w lepszym stanie technicznym.- zaśmiała się.

-Dobra wezmę, ale jeśli tylko okaże się to chłamem to... jakoś ci stosownie „wynagrodzę”.- posłałem jej zadziorny uśmieszek.

-Ciekawe co znaczy to twoje „wynagrodzę”.- nie odpowiedziałem.

Ruszyliśmy do „recepcji” w bibliotece. Powitała nas z uśmiechem na twarzy kobieta tu pracująca. Spojrzała po nas.

-Kinguś kochanieńka, jednak znalazłaś sobie kogoś. A tak się martwiłaś, że będziesz samotna. Pokaż mi się tu.- powiedziała ostatnie słowa wyraźnie w moim kierunku. -Czekaj chłopcze, ty chyba też tutaj często bywasz.- potwierdziłem. -Tak się ciesze kochana, że masz oczytanego, przystojnego chłopaka.- poczułem się trochę głupio, a żeby wesprzeć dziewczynę uścisnąłem jej dłoń, nasze spojrzenia się spotkały. -Gołąbeczki. Co mogę dla was zrobić?- podałem jej „Zbrodnie i karę” i wypożyczyliśmy wcześniej wybrany tom.

-Może mi pani powiedzieć, czemu pani uznała nas za parę?- kobieta spojrzała zdziwiona na dziewczynę.

-No po pierwsze wasze ręce.- dziewczyna wtrąciła się i wytłumaczyła zakład. -Taaak?- spojrzała na mnie. -Ja zostaję przy swoim i mam nadzieje, że następnym razem wrócicie tu jako oficjalna para.- uśmiechnęła się, a my opuściliśmy to pomieszczenie.

-Nie obraziłbym się, jakby jej nadzieja się spełniła.- krytyczne spojrzenie. -No co?-

-To nie jest śmieszne. Zasługujesz na jakąś lepszą i no... bardziej cycatą pannice.- wybuchłem na ostatnie śmiechem.

-Dziewczyno, jesteś taka kochana.- obróciła głowę w drugą stronę, lecz i tak już zauważyłem wypieki.

Zeszliśmy po schodach w dół i od razu wpadliśmy na pozostałą dwójkę. Dziewczyna gwałtownie ruszyła w ich kierunku ciągnąc mnie mimowolnie. Uśmiechnąłem się głupkowato na myśl jak się z tego wytłumaczy.

-Hej!- pomachała im wolną ręką i stanęła jak wryta.

Przyjrzałem się parze i to chyba już nawet dosłownie. Oni również trzymali się za ręce. Tylko, że pewnie nie potrzebowali do tego jakiś dziwnych zakładów. Ciekawe jak będzie chciała z tego wybrnąć, a może się podda? Wymieniłem spojrzenia z kumplem i mi się jakoś gorąco zrobiło.

-Widzę, że się dobrze dogadujecie.- powiedział z uśmieszkiem.

-Normalnie... aaa to, to nie tak jak myślisz.- tak coś czułem, iż ona powie coś takiego, spojrzał na mnie pytająco.

-A jak?- uniósł wymownie brew.

-Yyy... bo zakład, no bo...-

-Nie wysilaj się tak. Raczej to nie jest normalne, aby przyjaciele tak chodzili. A nawet jeśli, to by się tak w odpowiedzi nie poplątali.- uniósł ich ręce. -Tak jak na przykład my.- szeroki uśmiech. -Ta piękność zgodziła się zostać moją dziewczyną.-

-Ooo naprawdę? Tamiko!!! Tak się ciesze!- cóż za entuzjazm, puściłem jej dłoń oddając jej wygraną, aby mogła swobodnie pogadać. -Zazdroszczę ci też bym chc...- dziewczyny odeszły w stronę marketu.

„Zazdroszczę”?! Ja chciałbym sprawić, aby to tobie zazdrościli, lecz mi nie pozwalasz. Westchnąłem pochylając się lekko ku dołu. Poczułem mocne uderzanie.

-Ej! No nie przesadzaj... Chcesz mnie zabić?- zaśmiał się.

-Prawie się udało... Czemu nie upadłeś? Wyglądałeś i tak na osłabionego.- ?? -Nie no żartuję. Ale skoro dziewczyny poszły pewnie do sklepu, to może też tam chodźmy. Tylko im nie przeszkadzajmy, bo jeszcze nas zabiją czy coś. To kobiety, ich nigdy nie zrozumiesz- taa...

-Ale za to je kochamy.- posłałem mu uśmiech.

-Do-kła-dnie.- zaśmiał się.

Weszliśmy do sklepu przedzierając się przez działy z nabiałem itp. Tak naprawdę irytuje mnie poziom oświetlenia w takich miejscach. Po co tyle światła? Wziąłem sobie z półki sok marchwiowy w butelce.

-Tylko tyle?- powiedział Kijuro trzymając w ręce koszyk pełen jedzenia.

-Jadłem już. Poza tym, jutro jadę na urodziny Kingi, to się pewnie najem.- otworzył szerzej oczy.

-To ona ma urodziny? Kurcze, czemu ja nie wiem o tym?- heh jeszcze niedawno też nie wiedziałem. -Nie no, niech se nie myśli, że jej jutro żadnych życzeń nie złoże i będzie sobie w spokoju spacerować.- zaśmiał się. -Ba nawet zrobię to głośno przy ludziach.- … em.

-Tylko nie mów nic o tym, że wiesz ode mnie. Przecież za coś takiego by mnie zabiła...-

-Spokojnie.- ruszyliśmy do kasy.

Stanęliśmy w kolejce, a ja wysłuchałem jak z podekscytowaniem opowiada o dzisiejszym wydarzeniu.

-Wow! Tyle miałeś panienek i nie powiem na jakim poziomi znajomości byleś z nimi, a tu podniecasz się czymś tak niewinnym.- chyba się zawstydził. -Nie no, nie mówię że to źle. Chodzi mi o to, jak bardzo inaczej ją traktujesz.-

Po skasowaniu wszystkiego wyszliśmy ze sklepu i natychmiast zauważyliśmy nasze królowe, siedzące na ławce i chichoczące do siebie. Nie zrobiliśmy nawet kroku, a ich wzrok zatrzymał się na nas.

-Zawsze mówią, że to dziewczyny przeciągają zakupy i biorą wszystkiego za dużo, a tu proszę mamy zaprzeczenie.- powiedziała zielonooka z szerokim uśmiechem.

-Jak to się mówi?- udałem zamyślenie. -Wyjątek utwierdza regułę.- popatrzyła na mnie mrużąc oczy.

-Naukowiec się znalazł.- uśmiechnąłem się złośliwie.

-Jeszcze nie, ale może za parę lat będziecie o mnie czytać i chwalić się znajomym, że mnie znacie.- cała grupa zaśmiała się.

-Marz tak dalej, na pewno daleko przez to zajdziesz.- powiedział Kijuro trzymając siatkę pełną zakupów, przez którą to właśnie zainicjowaliśmy tę rozmowę.

-A żebyście wiedzieli.- teraz przyjrzałem się tym zakupom i zrobiłem zawiedzioną minę.

-Szkoda że nie kupiłeś pora i bagietki.- ?? ja właśnie o tym pomyślałem.

-Dlaczego?- stanął zdziwiony.

-Bo w filmach i kreskówkach zawsze z siatek wystają. Toż to już normalnie tradycja.- wtrąciłem się, a dziewczyna posłała mi słodki uśmiech. (wygrałem!!)

Młode kobietki wstały z siedzenia i postanowiliśmy się już zbierać do wyjścia. Powolnym krokiem udaliśmy się na przystanek, znając godzinę wyjazdu. Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. Czas minął szybko i nim się spostrzegłem, żegnałem się już z Kingą.

-To do zobaczeniu jutro w omówionym miejscu.- powiedziała na odchodne odbiegając w stronę jej domu.

No cóż skoro tak bardzo chcę iść sama niech idzie. Zresztą ja czuję się zaspokojony jej obecnością. I głaskanie... Prawie uderzyłem w lampę uliczną, kocur zaśmiał się.

-Taa wiem, wiem.- przeszliśmy resztę drogi w baaaaaaaardzo szybkim tempie.

Wszedłem do mieszkania, szybko pozbyłem się wierzchniego odzienia i opuściłem werandę. Natychmiast zwróciłem uwagę, na obserwującego mnie złocistego lisa. Nie musiał nic mówić od razu ruszyłem za nim. Na kanapie w salonie leżała Emma, jak tylko wszedłem usiadła.

-Przepraszam. To co zrobiłam rano było głupie...- eee. -Ale mam nadzieję, że dzień ci minął dobrze.-

-Nawet cudownie.- podszedłem do niej i chwyciłem ją za ramiona, chyba to było głupie. -Naprawdę, dzisiaj wydarzyło się wiele cudownych rzeczy. Dlatego nie przejmuj się.- spojrzała na mnie lekko oszołomiona.

Pościłem dziewczynę i zostawiając ją, udałem się radosny na górę.

-Tak to był jeden z lepszych dni, pomimo tego że nie zaczął się cudownie... Kurcze miałem jej powiedzieć o tym co się stało.- zdjąłem sweter i przejechałem po „oznaczeniu”. -Teraz wyszedłem na kolesia co nie chce jej wszystkiego mówić. Tak, tak jutro to naprawię!-

-Ludzie i ich problemy.- spojrzałem na kocura jak zwykle wylegującego się na fotelu i rzuciłem w niego szybciej zdjętym ubraniem. -Za co?- zaśmiałem się.

-Jak tam z twoją kotką?-

-Normalnie. Czekaj jaką kotką?-

-Za późno już żeś się przyznał. No ze wszystkich się śmiejesz, a sam też przecież jest w podobnym stanie.- rozpoczął kocią toaletę od lizania łapy.

-Może i podobnie, ale nie do końca. Bliżej mi do tego kruka niż ciebie.- zgasił mnie... -Wy to strasznie dziwni jesteście z białowłosą pannicą.- no może.

Pogadaliśmy komentując dzień i niedługo po tym poszliśmy spać. Następnego dnia poranek i zajęcia minęły jak zwykle, nic nadzwyczajnego. Parę dziewczyn przyczepiło się do mnie i kruka, lecz chyba wyczuły w nim zmianę i jakoś nie przychodziły chmarami. Choć Kruk zniknął mi z pola widzenia, kiedy udałem się do łazienki na jakieś 10 minut, a gdy wrócił miał dziwny śmieszkowy humor. W końcu stanąłem o wyznaczonej porze, na miejscu zbiórki razem z kukiem co chciał jeszcze pogadać z Tamiko.

Po chwili przybył „piesek”, a kuro wraz z jego towarzyszką zaczęli na siebie syczeć/warczeć. Wziąłem, więc kota na ręce uspokajając towarzystwo przynajmniej odrobinę. Poczułem na sobie chłód spojrzenia nowo przybyłego.

-A więęc jesteś. Myślałem, że stchórzysz.- serio? -No może nie wiesz co się działo ostatnio. Powiedzmy, iż teraz ja jestem krok naprzód.- spojrzał na mnie zadzierając głowę.

-Czyyyżby?- specjalnie przedłużyłem słowo.- Bo osobiście uważam, że to co zrobiłeś było głupie.- spojrzał na mnie z piorunami w oczach. -To tak jakbyś zrobił krok do przodu i pięć w tył przez to.-

-Jesteś taki mądry? Lecz najważniejsze jest to, że byłem pierwszy.- … TEŻ CHCE!!! -Ha! Widząc twoje spojrzenie widzę, iż podzielasz moje zdanie.- sukink...

Zignorowałem jego dalsze szczekanie i zacząłem rozmowę z Kijuro, który stał do tej pory cicho, oparty o ścianę.

-Hę? Mamy tutaj trójkącik.- zaśmiał się. -Tylko czemu mi nic nie mówiłeś, że cie wyprzedził?!- …

-Jakby to... Zresztą uważam, iż wcale mnie nie wyprzedził. To co zrobił nawet go pewnie oddali. I niech się cieszy wygraną bitewką, bo ja wygram wojnę.- uniosłem zaciśniętą pięść do góry.

-Aa i to się nazywa pewność siebie. Z takim podejściem na pewno dasz radę.- usłyszeliśmy wesołe głosy i ciche chrupanie śniegu.

-Oo! Nie myślałyśmy, że będziemy ostatnie.- powiedziała roześmiana, pierwszy raz ją dzisiaj widzę i jak zwykle spotkanie z nią mnie oczarowuję. -TY!!- jej wzrok przemienił się w ogień. -Jak mogłeś mi to zrobić!?- podeszła do Kijuro, a jego towarzyszka zakrakała usadawiając się na moim ramieniu.

Przycisnęła go do ściany. Jaka siła...Hmm coś wspólnego z gniewem? Zaskakuje mnie jak zwykle. Co to za dziewczyna.(cudo) Tamiko podbiegła do niej razem z Iskrą i jej Daedą. Próbowały ją uspokoić. Nic dziwnego, bo poczułem zawirowanie energii. Bardzo silne...

 

Kinga

 

-Co ty sobi...- jego spojrzenie...

Przegrałam tę walkę i zrobiłam o co poprosił. Jego pomrukiwanie wprowadziło mnie w lekkie zapomnienie. Jego włosy były takie fajne i uszy... USZY?! Znowu się połączył z Kuro. Przejechałam po nich palcami, ciekawa budowy tych kocich uszek. A chłopak podniósł głowę.

-Uważaj to bardzo delikatne miejsce, bardzo wrażliwe na dotyk.- zrobiłam się czerwona i urwałam kontakt wzrokowy patrząc w bok, a on podniósł się z klęczek. -Teraz czuję się usatysfakcjonowany.- spojrzałam na niego zdziwiona. -Idziemy dalej?- ?!

-Nie, chce jeszcze iść do toalety. Popilnujesz?- kiwnął głową, a ja podałam mu moje rzeczy i ruszyłam w kierunku mego celu z lisiczką u boku.

-I znowu jestem tu z podobnego powodu co ostatnio... Tyle, że tym razem...- westchnęłam. -Powiedz mi co ja mam myśleć.- kucnęłam tak, aby móc być jej bliżej.

-Jak ty to sobie wyobrażasz? Mam ci narzucić jakiś tok myślenia??- eee? -Zapytaj samą siebie.-

-Tylko że ja się chyba troszkę boje poznać swoje myśli. Mam wrażenie jakbym się w nim zakochiwała. Przecież to straszne. Zostanę wtedy z jednostronną miłością.- spojrzałam na rozłożone dłonie.

-Co ty tak pesymistycznie? Co jeśli on by czuł coś takiego?- zamyśliłam się.

-Zostało by mu tylko współczuć... Tak mam jedno rozwiązanie!- krzyknęłam nagle z entuzjazmem.

-Jakie?-

-Znajdę mu dziewczynę. Tak, tak... jakąś ładną i oczywiście mądrą. Taką, która była by godna takiego chłopaka.- jakoś tak mi się smutno zrobiło.

-Mam co do tego złe przeczucia. I tylko wytłumacz mi jak na to wpadłaś?- popatrzyłam na nią z wymuszonym uśmiechem.

-B-bo przecież, on wtedy nie zakocha się we mnie i mi będzie łatwiej, gdy będę wiedziała że kogoś ma.-

Skorzystałam z toalety i postanowiłam nie zdradzać swego zamiaru i spędzić resztę dnia jakby nic. Dołączyłam, więc do mojego partnera, który powitał mnie cały w skowronkach.

-To gdzie teraz idziemy?- spytałam z nieukrywaną ciekawością.

-Na razie stąd po prostu chodźmy.- przytaknęłam i ruszyłam za nim. -Co powiesz na kino?-

-O! Dawno nie byłam, ciekawe co grają.- naprawdę dawno.

Przejrzeliśmy co było i trochę się zawiodłam.

-Szkoda...- cichutko westchnęłam.

Zauważyłam jednak, że chłopak się nie przejął i zaproponował bibliotekę. Chyba lekko wstydząc się mnie tam zaprosić. Co za idiota powinien wiedzieć, że lubię czytać... Kurcze przecież mu tego nie mówiłam. Ja to jestem dziwna.

Czemu on zawsze musi komentować moje piersi... Tyle o nich mówi że... ?!„Fetysz deski”?! Ten koleś jest dziiiiwny, ale kochany... E to znaczy zabawny. Chwycił mnie za rękę i poprowadził.

Niby nie pierwszy raz go trzymam, ale to wciąż jest dziwne. Pewnie wyglądamy jak jacyś zakochani. Wpatrywałam się na jego ręke podążając za nim po schodach. Kurcze on niemal całą moją dłoń potrafi zmieścić w uścisku..

Kiedy już weszliśmy do celu, znajoma mi sala powitała mnie jak zwykle tym cudownym uczuciem, ale z zamyślenia wyciągnął mnie mój towarzysz proponując zakład. Pff... myślę, że wygram. Na pewno nie utrzyma go do końca.

Dokładnie już wiem, gdzie co jest, więc bez problemu przeszłam pomiędzy ciemnymi mahoniowymi regałami niemalże uginającymi się pod różnorakimi tytułami. Zawsze chciałam to wypożyczyć, a z nim czuje się raźniej i nie boję się dziwnych pytań o ten tytuł.

W pomieszczeniu czytelniczym paliło się światło. Ciekawe kto tam siedzi? A nie ważne teraz mam już jednego kolesia na głowie. Stanęłam w odpowiednim dziale i szybko wyszukałam odpowiedni tytuł. Nagadałam też Ryu na wzięcie go. Zobaczymy czy mu przypadnie do gustu, jeśli tak to jest po prostu ideałem. Więc poszukam mu również ideału kobiety.

Przy „recepcji” stała jak zwykle z uśmiechem pani Tomoko. Bardzo ją lubię. Nie raz pomagałam jej w segregacji książek, a ona pokazała mi wiele ciekawych, niezbyt popularnych tytułów.

Oczywiście musiałam naprowadzić ją z błędu i wytłumaczyć zakład. Chociaż nie musiała mu mówić o tym, że zawsze chciałam kogoś znaleźć. Teraz może mi jeszcze bardziej dokuczać... No wiem, że on jest zarówno przystojny jak i czyta książki. Dlatego znajdę mu jego ideał obiecuje na Boga. Poczułam uścisk jego dłoni, więc spojrzałam na niego. Popatrzyliśmy tak sobie w oczy przez chwilę … „Gołąbeczki”?

Zrobiliśmy co trzeba i opuściliśmy pomieszczenie, tylko czemu ona chciała, abyśmy zostali parą? I jeszcze on to podłapał, po porostu bosko. Nawet powiedziałam mu co o tym myślę o on mnie zaskoczył. Czemu niby kochana? Zrobiło mi się gorąco i jeszcze muszę go trzymać... Aaa oszaleje chyba.

Powoli schodziliśmy po schodach, a ja przejeżdżałam wolną ręką po czarnej plastikowej poręczy. W chwili ich opuszczenia zauważyłam parę. Ale nie byle jaką, od razu do nich podbiegłam ciągnąc „dodatkowy balast”. I dotarło do mnie właśnie, że odnośnie balastu to...

Próbowałam wytłumaczyć, ale mi się „język poplątał”. Jak zwykle w nieodpowiednim momencie. Jednak to co usłyszałam. Że oni zostali oficjalnie parą. O Boże, ale zazdroszczę. Muszę usłyszeć wszystko z najlepszego i pierwszego źródła.

Tylko, że on mnie wciąż trzym... Już nie? Wygrałam, ale nie tak chciałam to zrobić. Przecież widzę, że zrobił to po to, abym mogła swobodnie pogadać we dwójkę. Tak nie może być! Udałam, że wcale o tym nie myślę. Zresztą szybko me myśli zajęło co innego. Oddaliłam się z przyjaciółką i Iskrą.

-To idziemy może do sklepu. I mi wszystko, ale to wszystko opowiesz ze szczegółami.- powiedziałam podekscytowani ze wzrokiem nietolerującym odmowy.

-Ale...-

-Żadne ale. Ja ci nawet o tym głupim pocałunku powiedziałam. To teraz twoja kolej by wszystko mi wyśpiewać.- uśmiechnęłam się, a ona kiwnęła głową.

Opowiedziała mi więc wszystko. Dosłownie. Od momentu, gdy się rozdzieliliśmy. Przez moment jak to byli w restauracji (heh nawet nie wiedziałam, że tu jakaś prawdziwa jest). Gdzie sama powiedziała, że czuła, iż coś się szykuje. I jak opuścili lokal po dłuższym pobycie.

-... i wtedy on mnie...-

-Co? No wykrztuś to z siebie.- powiedziałam z nieustającym „bananem” na twarzy.

-No wiesz. Zapytał, czy się zgodzę być jego dziewczyną.- spojrzałam na nią tak aby kontynuowała. -Zgodziłam się. Może będę tego żałować, ale raz się czy nie.- potwierdziłam.

-Niech tylko sprawi, że będziesz tego żałować, a nie będzie miał człowiek życia.-

Dotarłyśmy do kasy i aby nie wyjść bez niczego kupiłam gumę do żucia i mentosy owocowe. Może i jestem za stara na takie cukierki ale uwielbiam. Zresztą Tamiko też. Dosłownie, jak tylko opuściłyśmy sklep nagle zrobiły się długie kolejki.

-To sobie na chłopaków trochę poczekamy.-

-Nie mamy wyjścia.- usiadłyśmy na ławeczce. -No właśnie, a jutro są twoje urodziny. Jedziemy tak jak się szybciej umawiałyśmy?-

-Jop. Tyle tylko, że dołącza do nas Ryu. A może ci to już mówiłam? Nie pamiętam...- próbowałam sobie przypomnieć.

-Eee... nie ważne, ale ta twoja pamięć jest zabawna.- ja tak nie myślę.

-To nie jest fajne, gdy czasem możesz zapomnieć co robiłaś chwilę temu. Albo przypomnisz sobie coś śmiesznego w miejscu, gdzie powinno się zachować powagę.- westchnęłam.

-No, ale może jakiś chłopak uzna, że to słodkie.-

-Raczej wątpię. Już szybciej, że irytujące.-

-Jak tam chcesz...- zeszłyśmy na lżejsze tematy.

Jak tylko zobaczyłam Kijuro z pełną siatką, nie mogłam się powstrzymać od skomentowania tego. Jak zwykle jednak wkręciliśmy się w gierki słowne z „kocurem”. Kocham to robić. Poza tym pory i bagietki rządzą!!

Wstałyśmy z ławki i wszyscy razem ruszyliśmy powolnym krokiem na przystanek. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Naprawdę kocham całe to towarzystwo. Są już dla mnie jak rodzina.

Kijuro i Tamiko wysiedli jeden przystanek szybciej. No jakby nie patrzeć zaoszczędzą przez to jakieś 10 minut drogi. Zostałam, więc sama z Ryu.

-A będziesz tam razem z Hikari?- spytał kocurek leżący na kolanach chłopaka.

-Będzie ze mną.- posłałam mu ciepły uśmiech. -No to przedstawię moim rodzicom dwa kociaki. Moja matka bardzo lubi koty, może cię polubi. Zresztą jesteś bardzo ładnym kotem.- pogłaskałam go nie pytając już o zgodę.

-Musi być ładny, jest przecież częścią mnie.-... serio?!- Tak samo jak Iskra, która moim zdaniem idealnie ciebie reprezentuje.-

-Czemu niby?- zmieszał się .

-Bo taka tajemnicza i w ogóle...- chyba nie wie co powiedzieć.

-Dobra wysiadamy.- po wyjściu spojrzałam towarzyszowi w oczy.

Przez coś w tym jego spojrzeniu poczułam się nagle skołowana, więc szybko pożegnałam się z nim i dosłownie pobiegłam do mieszkania. Szybko lekko zdyszana rozebrałam się i powitałam z suczką.

-Hah witaj Kaori.- poklepałam ją po głowie. -Może zawołasz swojego pana?- szczeknęła radośnie i pobiegła do jego pokoju.

Musze się z nim dogadać przecież jedziemy jutro razem. Poza tym jakby to wyglądało, jakbyśmy przyjechali, a ja bym go unikała czy coś w tym stylu. Rozsiadłam się na sofie i puściłam nowo zakupioną płytę zespołu „Evene”. Wczułam się w muzykę i dopiero, gdy Hikari wskoczyła mi na kolana otrzeźwiałam. Uśmiechnęłam się i podniosłam wzrok.

-Chciałaś mnie widzieć?- powiedział Eizo.

Przyjrzałam mu się. Wyglądał na lekko skołowanego. Stał przede mną w luźnym białym podkoszulku i dresowych spodniach. Na ramionach miał narzucony ręcznik, a z końcówek jego włosów skapywały krople wody.

-Taa jeśli się myłeś, to nie musiałeś narzucać na się byle czego, aby tylko szybko przyjść.- spojrzał na mnie z nieukrywanym zaskoczeniem. -Co tak patrzysz jakbym jakąś tajemnice ludzkości rozwiązała. Przecież cie znam, jesteś moim kolegą.- kurcze ciężko mi powiedzieć, aby był przyjacielem.

Czegoś takiego co mi zrobił nie da się od tak zapomnieć. Szczerze to nie wiem, czy kiedykolwiek zapomnę. No, ale to nie znaczy, że mu nie wybaczę i nie dam szansy na odnowienie znajomości.

-Taa rzeczywiście... kolegą.- spojrzał mi w oczy. -To czemu mnie wezwałaś?- ale oficjalny się nagle zrobił.

-Chciałam się pogodzić. Jutro przecież razem jedziemy... no chyba, że już nie chcesz to spoko.- zauważyłam powoli powstający uśmiech na jego twarzy.

-Myślałem, że zrezygnujesz z mojego udziału.-

-Gdzie tam, byliśmy już umówieni. Nie?- posłałam mu szeroki uśmiech. -To na zgodę uściśnijmy sobie dłonie.- podłam mu rękę, a on spojrzał na mnie ostrożnie. -Ej no, przecież sama ją wyciągnęłam, czego się boisz?- szybko pokręcił głową i uścisnął mą dłoń.

-To wiesz, gdzie się spotykamy. Pa, idę na górę.- jak powiedziałam tak zrobiłam.

Od razu poszłam wziąć odświeżającą kąpiel. Nalałam dużo wody i wskoczyłam do tej małej świątyni rozkoszy. Leżąc tak zaczęłam analizować dzisiejszy dzień. Nie zakluczyłam drzwi do łazienki i moja lisiczka od razu to wykorzystała. Usłyszałam jej głos.

-Kinga, Kinga, Kinga.- westchnęła. -Co ty kobito wyrabiasz? Samą siebie blokujesz. Nie chcę ci nic mówić, ale może byś się bardziej otworzyła. W sensie przed samą sobą.- … -Najlepiej milczeć co? Dobra nie przeszkadzam ci w kąpieli porozmawiamy jak skończysz.- opuściła pomieszczenie zamykając za sobą drzwi.

Wstrzymałam oddech i dałam nura, aby ochłonąć. Poczekałam w takiej pozycji, aż płuca zaczęły mnie piec i odetchnąłem. Kurcze nie wiem, czuje się jakbym coś mnie omijało jakby… Ja się sama ograniczała? Możliwe. Ale jest tak jak mi mówił Kazuma nie mogę ufać mężczyznom, gdyż żaden z nich nie pokochał by mnie.

Zdecydowanie miał wtedy racje. Wytarłam się i przebrałam w piżamę i szlafrok po czym opuściłam łazienkę. „Dziewczyny” leżały tam gdzie zwykle. Hikari uniosła łeb i doskoczyła do mnie gdy usiadłam. Jej „energetyzująca?!” sierść jest super.

-Wiem, o czym chciałybyście pogadać.- westchnęłam. -Ale mogłabym opowiedzieć o tym kiedy indziej? Proszę.-

-Jasne my mamy czas, gorzej jednak z tobą, ale nic na siłę.-

-A właśnie opowiadaj, co robiliście przez cały dzień.- spytała kotka.

Opowiedziałam jej wszystko.

-Hmm... Ten Ryu to naprawdę jest głęboko … Nie ważne.-?

-Jutro muszę być wyspana. No, bo jakby to wyglądało, jakby solenizantka ledwo zipała. - zaśmiałyśmy się, a ja wskoczyłam do łóżka.

Rano jak zwykle w pośpiechu zrobiłam warkocza i przygotowałam sobie płatki owsiane na śniadanie. Po szybkim przygotowaniu udałam się do uczelni. Jak na mnie przybyłam dość późno. Przy szatni stała nasza parka.

-... no nie wiem, mnie w to nie mieszaj.- powiedziała Tamiko i zauważyła mnie. -O yy Kinga. Hej.- ??

-Hej o czym przed chwilą rozmawialiście?- spytałam zainteresowana po jej reakcji.

-Pewnie niedługo się dowiesz.- spojrzała na jej towarzysza, więc i ja to zrobiłam.

-No co? Dziewczyny spokojnie. Zresztą ja się już zmywam. Narka.- odszedł szybkim krokiem.

-Co on kombinuje? Zresztą nie ważne, może lepiej nie wiedzieć.- poszłyśmy razem do sali.

Na naszej przerwie. Tamiko zaciągnęła mnie na hol. Przyznam, że szłam tam niechętnie, bo coś mi tu śmierdziało. Kiedy tylko się znalazłyśmy na środku nagle zjawiła się grupa osób składających mi życzenia. Tak szczerze to połowy nie znałam. Ale co miałam zrobić? Po chwili zjawił się Kijuro z jego kraczącą kompanką.

-Wszystkiego najlepszego dla mojej kochanej przyjaciółeczki.- podszedł i przytulił mnie.-

-Eee...- to jedyne co zdołałam z siebie wykrztusić.

-A teraz śpiewamy!- krzyknął i zaczęli śpiewać „Sto lat”

Chciałam się zapaść pod ziemię. Kurcze, teraz to już każdy będzie mnie kojarzył i to z czego. Naprawdę... Jak tylko wyczułam dobry moment, zniknęłam w czarnej masie w czeluści korytarza, zjawiając się dopiero na kolejnych zajęciach. Po opuszczeniu sali zostałam „zaatakowana” przez dziewczyny.

-Kinga! Jak ty to robisz? Znasz Kijuro, tego przystojniaka.- Boże czemu?! -I jeszcze namówiłaś Satoru. Który zawsze stroni od innych, poza tym masz też dobry kontakt z Keichii'm. On Rozmawia prawie tylko z tobą. - inna wtrąciła się. -Naucz nas tak rozmawiać z chłopakami. Jak ty to robisz?- przecież ja nic nie robię...

-Nie wiem, o co wam chodzi.- zostałam uratowana od dalszych pytań przez mojego czarnego króla. -Uratowana! Dzięki.-

-Nie ma za co. Chyba się przyzwyczaję, ale muszę lecieć pa.- pomachał mi, a do mnie dołączyła Tamiko.

-Sorki wiem, że...-

-Nic nie mów. Wiem, że to musiał być pomysł kruczego chłopaka. Już ja mu pokaże.- westchnęła cicho. -No chodźmy już.- udałyśmy się na miejsce spotkania.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • DarthNatala 01.05.2016
    Tak w ogóle to w niektórych momentach ma być tak chaotycznie :P (emocje postaci)
  • Kajamoko 01.05.2016
    No trochę chaotyczne...
    Ale mi się bardzo podoba ^-^
  • Kociara 01.05.2016
    Super jak zwykle 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania