Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 18

Ryu

 

Tak jak myślałem, pewnie siedzi tu głodna. Próbowałem ją rozruszać lekko irytującymi tekstami. Jak widać skutecznie. Po czym pochwaliłem ją, na co chyba czekała. Zresztą moje ego też poszło w górę, bo to chyba oznacza, że moje zdanie się naprawdę dla niej liczy.

Tym razem były to silniejsze komplementy, nawet postanowiła sama spróbować. Ha! Jej mina jak wziąłem talerz do siebie. Chciałem się z nią jeszcze trochę podroczyć, ale... To jak zmieniła wyraz twarzy i to spojrzenie.

-Czyżby wyzwanie?- odwzajemniłem uśmiech. -Myślę, że nie m...- ale szybka.

-Coś mówiłeś?- powiedziała po przełknięciu. -Pamiętaj, aby nie opuścić talerza.- zaśmiałem się.

-Czyli twierdzisz, że jestem w gorszej pozycji?- zaczęliśmy sobie nawzajem wyrywać widelec. -Nie uczono cię, aby nie bawić się jedzeniem?- powiedziałem po kolejnej wygranej „potyczce”, zrobiła naburmuszoną minę.

-Jesteś facetem, to jesteś silniejszy z natury, to nie...- ucichła spoglądając na przystawioną ku jej twarzy porcje.

-No jedz, przecież jesteś głodna.- popatrzyła na mnie tępo. -No chyba, że już nie jesteś.- hmm...

Już miałem odsunąć rękę, ale chwyciła moją dłoń z widelcem i pochłonęła jego zawartość. Uśmiechnęła się nieśmiało przy tym. Moje serce podeszło pod same gardło. Lubie się z nią droczyć, słuchać jej intelektualnych potyczek i uważam że jest słodka. Jednak najlepiej wygląda z takim niepewnym uśmiechem. Kocham ją uszczęśliwiać, lecz to jest niebezpieczne dla mnie. W takich chwilach balansuje na granicy. Czasem nawet zapominam o obecności innych.

Wzięła ode mnie jeszcze dwie porcje na widelcu, kiedy zauważyłem jak jej zaciętość wróciła do oczu. Szkoda że trwało to tak krótko, ale i tak mogę powiedzieć, że karmiłem swoja ukochaną.

-Iskra przynieś jeszcze jeden widelec.- lisica która od jakiegoś już czasu leżała pod stolikiem posłusznie wykonała rozkaz. -Teraz nie ma żadnego problemu. Prawda?- cwaniara...

-Wolałem poprzednią sytuacje...- powiedziałem zdołowanym głosem.

-Bo ze mną wygrywałeś?- uśmiechnąłem się delikatnie.

-Nie. Raczej to dlatego, że mogłem dostąpić zaszczytu własnoręcznego karmienia królowej.- teraz dopiero spojrzałem w jej kierunku, nie parzyła na mnie jednak zauważyłem lekki rumieniec na jej twarzy.

-... Tylko tak mówisz.- nie odpowiedziałem, pochłonięty przez jej oczy. -Ryu?... Przestań proszę.- posłuchałem jej i razem dokończyliśmy jedzenie. -Isao chciał sam posprzątać po wszystkim. Ciekawe dlaczego SAM?- spojrzałam na chłopka siedzącego obok.

-Pewnie czuł się głupio patrząc jak się starasz i część twojej motywacji przeszła na niego.- powiedziałem co myślałem.

-Hmm... a więc tak to działa. A może chciałbyś iść ze mną nad pobliską rzeczkę?- co ?

-Eee no mogę. Ale czemu tak nagle?- to ma być próba zaproszenia na randkę/spacer?

-Bo obiecałam pewnemu skrzatowi.- skrzatowi?! -Nie patrz tak na mnie. Jak nie wierzysz to sam niedługo zobaczysz.- no zobaczę, zobaczę.

-Spokojnie, w życiu widziałem wiele rzeczy, nie mogę odrzucać istnienia i takich.- uśmiechnęła się.

-Dziękuje!- wykrzyczała z entuzjazmem. -Tylko zanieśmy talerze na jakąś jedną kupę. Przynajmniej trochę to ułatwi liskowi robotę.- poleciałem za nią, ledwo nadążając.

-Prowadź mnie tam do tej rzeczki.- powiedziałem stając w progu drzwi wyjściowych.

-To chodź za mną. Tylko mi w tyle nie zostawaj!- muszę jej przyznać że jest naprawdę szybka, ale ja nie jestem gorszy, przynajmniej nie wyraźnie.

Iskra biegła w tym samym tempie co ja. Pamiętam jak pierwszy raz widziałem tego małego białego liska. Teraz wygląda na o wiele silniejszą. Spojrzeliśmy na dziewczynę stojącą przy drzewie i dobiegliśmy do niej.

-Mówiłam, abyś się nie guzdrał.- ?

-To nazywasz guzdraniem?!- zaśmiała się.

-Oj no chodź już.- chwyciła mnie za rękę i stanęliśmy nad brzegiem strumienia. -Tieold!- zaczęła nawoływać. -O jesteś!- co? Gdzie niby? -Miałam być to jestem. A to jest Ryu.- z kim ona rozmawia? -Taa... to mój najbliższy przyjaciel.- zaśmiała się.

Wtem usłyszałem dziwną muzykę i nakaz aby zamknąć oczy. Gdy je ponownie otwarłem zauważyłem bardzo niskiego mężczyznę, aa to musi być ten skrzat.

-Teraz możesz go zobaczyć. Więc przedstawię was sobie oficjalnie. To jest Ryu Yamada.- wskazała na mnie. - A to Tieold Brea...- zacięła się. -Kurcze mam kiepską pamięć jeśli chodzi o takie rzeczy.- „krasnal” zaśmiał się.

-Spokojnie nic się nie stało. Nazywam się Tieold Breadon.- wyciągnął krępa dłoń, a ja zrobiłem to samo. -Hmm...- spojrzał mi nagle prosto w oczy, o co może chodzić? -Masz to?- czy on właśnie chce...

Ze zręcznością zawodowego kieszonkowca wyjął z mojej kieszeni pierścień, owinięty szybciej prze zemnie materiałową chustką.

-Oddaj.- zaśmiał się.

-Ani myślę, bo sam nie zadbasz o to odpowiednio.- ja mu zaraz dam...

Kurdupel podszedł do mojej królowej i szybko nałożył jej mój dar na wskazujący palec.

-Co to?- spytała przyglądając się błyskotce. -Całkiem ładny, ale ja zazwyczaj nie noszę biżuterii.-

-To miał być dar dla ciebie. Ale chciałem jakieś lepszej okazji do dania ci go...- spojrzałem wciąż zdenerwowany na tego baśniowego stwora.

-Uspokój się młody. Z tego co widziałem tak będzie lepiej. Teraz nie będzie w stanie go zdjąć. Chyba, że ty to zrobisz. Poza tym ten pierścień winien ja bronić. Więc teraz jest w dobrym miejscu. Im większa miłość między panią pierścienia, a jej przeznaczonym tym jest silniejszy.- aaa...

-Co wy? Jaki przeznaczony?! Ja… Nie mogę go zdjąć!!- podszedłem do mojej królowej i objąłem ją ramieniem

-Teraz jesteś moją prawdziwą królową.- dziewczyna spojrzała na mnie o czymś rozmyślając. -Można to uznać jako wstępne zaręczyny. Jak będziesz gotowa zmienimy palec na którym go nosisz. Zgoda?- dziewczyna nie odpowiadała wciąż trwając w uścisku. -Jeżeli naprawdę nie chc...- przytuliła się do mnie nagle, po oprzytomnieniu zamknąłem ją w uścisku.

-Serce strasznie szybko ci bije.- podniosła głowę spoglądając mi w oczy. -Boisz się mnie?- heh kto to mówi.

-Raczej boję się, że zrobię coś nie tak i zostawisz mnie teraz samego, a tak bardzo chce cię tulić.- widziałem jak jej oczy rozszerzyły się.

-A więc to tak, wiesz myślę że...- pokręciła szybko głową i popatrzyła na mnie ewidentnie czegoś oczekując.

Tylko czy ona jest gotowa? Głupie pytanie, jestem pewien że tak. Jednak teraz zaczynam myśleć że... Zbliżyłem powoli głowę do niej, a ona zamknęła swoje oczy. Dotknąłem jej delikatnych warg. Co za cudowne uczucie, jej usta były takie... Niemal odleciałem, jak tylko dziewczyna odwzajemniła pocałunek.

Nie chcę przesadzić, bo potem ja będę miał trudności z wycofaniem się, gdy będzie taka potrzeba. Pogłaskałem ją i przerwałem kontakt naszych ust. Dziewczyna otworzyła swoje zielone oczy, które mogły doprowadzić mężczyznę na skraj. Chyba była lekko speszona.

-Wiesz co? Zdradzę ci mój sekret.- popatrzyła na mnie z nie ukrywaną ciekawością. -To był mój pierwszy pocałunek z dziewczyną.- naprawdę się zdziwiła.

-Przecież masz takie powodzenie i w ogóle. Jak to możliwe, nie kłamiesz teraz?- przynajmniej się nie przejmuje tym co się stało.

-Nie. Czemu miałbym? Cały czas czekałem na moja królową.- ucałowałem ją w czoło i puściłem.

-Jesteś szalony.- zaśmiałem się.

-Całkiem możliwe, jednak widzę że ci się to podoba.- zapach tego miejsca...

Czekaj co z tym małym? Rozejrzałem się po okolicy. Siedział po drugiej stronie strumienia na kamieniu, bawił się czymś trzymanym w jego krępych dłoniach.

-Myślę że Tieold chciał dobrze dla nas.- chwyciła mnie za rękę. -Spójrz na to drzewo. Kusi mnie, aby spytać Isao czy ma jakąś huśtawkę albo coś, bo ma takie grube i rozłożyste gałęzie.- zacieśniłem uścisk.

-Dobra, ale mogę ci zrobić sam. No wiesz jak się było najstarszym bratem, trzeba było nauczyć się tego i owego dla rodzeństwa. I siebie przy okazji też.- uśmiechnęła się szeroko.

-Zazdroszczę ci. Ja nie mam rodzeństwa.- ale ma za to całą rodzinę. -O! Przepraszam nie powinnam tak mówić. Przecież twoja m...- skuliła ramiona zawstydzona.

-Dobra spokojnie nie gniewam się. Ale możesz mi to wynagrodzić.- wskazałem na usta, a ona uderzyła mnie w bok.

-Nie wystarczy ci? Nie myślisz, że sobie na za wiele pozwalasz?- nie sądzę heh.

-Ha! Taką cie kocham.- odwróciła się ode mnie gwałtownie.

-Panie Tieold, do widzenia!- wykrzyczała do skrzata, a ten skinął głową na pożegnanie. -Chodź pokaże ci gdzie masz pokój, a potem obrazy działające jak kamery.- nie mogłem przecież jej niczego takiego odmówić.

Zaciągnęła mnie do domku. Minęliśmy pomieszczenie, gdzie szybciej jedliśmy, teraz były tam tylko dwa koty wylegujące się na sofie. Ten srebrzysty dziwak musiał wziąć sprzątanie na poważnie. Jedynym dowodem na ten obiad były ostatnie resztki zapachu i tak już rozpływające się pod naporem powietrza z zewnątrz.

Następny był korytarz, mimo półmroku jaki tu panował, od razu mój wzrok przykuły te obrazy o których mi wspominała. One naprawdę...

-O skoro jednak zwróciłeś na nie uwagę, to możemy najpierw zająć się nimi.- uśmiechała się tak pięknie. -Patrz tutaj.- wskazała na jakiś las.

-To miejsce, to nie jest przypadkiem w pobliżu schodów?- przytaknęła radośnie.

-Widziałam wasz obóz, rano jak tylko wstałam Isao mi wytłumaczył o co chodzi.- coś za dużo Isao to, Isao tamto... -Potem jeszcze przy tym łuku.- taa ten sam łuk.

Przyglądaliśmy się razem reszcie obrazów. Podziwialiśmy ich piękno jednocześnie będąc zafascynowanym ich działaniem. W końcu jednak odeszła od ściany wskazując drzwi do łazienki i swojego pokoju.

-Reszta ma pokoje na górze.- powiedziała i ruszyła drewnianymi schodami na górę.

W połowie długości zakręcały tworząc półpiętro. W tym miejscu postawiono okno, musiało być wysunięte na zachód bo słońce było tu idealnie widoczne.

Myślę że dziewczyna też jest pierwszy raz na tym piętrze, bo obserwowała wszystko z dużym zaciekawieniem. Osobiście to bardziej interesowały mnie jej przeżycia i emocje niż otoczenie, ale nie mogłem zaprzeczyć dozy uroku jakie posiada to miejsce. Usłyszeliśmy głośne śmiechy i weszliśmy razem do najbliższego pokoju.

-No nasze gołąbeczki wróciły!- powiedziała Tamiko.

Oprócz niej i Kijuro w pokoju siedział też piesek, ale wyglądał przez okno i zdawał się nieobecny. Pomieszczenie to miało 2 łóżka. Jedno zwykłe, a drugie dwupiętrowe. Ściany były śnieżno białe, na podłodze puchowy ciemnozielony dywanik i tego samego koloru zasłony przy oknie.

-Eizo wszystko gra?- obrócił się i uśmiechnął przytakując. -Ciesze się.- buu taki uśmiech ma być tylko dla mnie!!! -Gramy w karty?- hah no tak z moim ojcem też w karty grała.

-Jasne.- powiedział mój kumpel. -Ale dziewczynom może powinniśmy dać jakieś przywileje.- zaśmiałem się wywołując u niego zdziwienie.

-Wcale nie będę zaskoczony jak ona z tobą wygra.- przecież już raz widział jej umiejętności....

-Potwierdzam.- powiedział psowaty siadając na dywanie. -Mogę dołączyć?- co się pytasz głupio...

-No co się głupio pytasz.- znowu połączenie myśli? -Wiadomo, im więcej przyjaznych osób tym lepiej!- powiedziała rozentuzjazmowana dziewczyna.

Po głosowaniu demokratycznie wybraliśmy makao. Przy grze było dużo zabawy i krzyków. Zajęło nam to naprawdę dużo czasu. Nawet można było przeżyć obecność kundla.

-Eizo, gdzie jest Kaori?- ma na myśli tą suczkę.

-Poszła zwiedzać okolice, te zapachy były dla niej zbyt kuszące.- no w końcu pies, to czego się spodziewać.

-A o moją towarzyszkę nikt nie pyta...- powiedział Kijuro, udając wkurzonego wszyscy się zaśmiali.

-No tak rzeczywiście, a gdzież mógłby się podziać ptak.- powiedziałem ironizując.

-Chyba już późno się robi. Może coś zjedźmy przed spaniem.- powiedziały zgodnie dziewczyny.

-Macie racje. Coś można by wrzucić na ruszt, ale czemu spaniem?- odrzekła teraz męska część zebranych.

Rozmawiając o głupotach zeszliśmy do kuchni. Spotkaliśmy tam tego lisowatego.

-Głodni?- Kinga podbiegła do niego w podskokach.

-Jasne, masz tu coś w ogóle? Bo przecież lodówka tu działać nie może.- hmm czyli jeżeli dobrze rozumiem to cała elektronika idzie na śmietnik.

-Spokojnie.- zaśmiał się wesoło. -Już wam przygotowałem szwedzki stół. Tylko taka troszkę wersja dla ubogich, bo dużego wyboru to tu nie nie macie.- dziewczyna zachichotała.

-A Kazuma? Gdzie on jest?-

-Ten chłopak z waszej grupy? Był tu całkiem niedawno. Pytał o ostatnie zmiany nastrojów pobliskich mieszkańców i takie tam.- no właśnie widziałem jego zmianę nastawienia niedawno.

Każdy zrobił sobie po kilka kanapek i wróciliśmy do wcześniejszego pokoju. Zjedliśmy wszystko, co ze sobą wzięliśmy podziwiając pomarańczowe niebo, powoli zachodzącego słońca.

 

Kinga

 

Wiedziałam, że podejmie się tego wyzwania. Muszę przyznać, że całkiem dobrze się bawiłam „walcząc” o te porcje, ale jest silniejszy z natury. Nie mogłam się powstrzymać, aby niezadowolenie z tego powodu pokazać na zewnątrz. Tyle że...

Nie wiedziałam co powinnam w takiej sytuacji zrobić. Przed twarzą miałam widelec. Spojrzałam na niego upewniając się, że nie żartuje i pod wpływem jakiegoś wewnętrznego impulsu zjadłam to co mi podano i parę następnych porcji.

I wtedy sobie uświadomiłam. Czy ja właśnie byłam karmiona przez faceta i to w dodatku takiego, który mi się podoba? Jak mogłam na to pozwolić. Muszę szybko temu zaradzić... Spoglądając na moją towarzyszkę wysłałam ją po dodatkowy widelec.

Dlaczego niby wolał poprzednią sytuacje? Mogłam nie pytać... Co ja mam niby na to powiedzieć? Zrobiło mi się duszno i miałam tylko nadzieje, że nic po mnie nie widać.

Podniosłam wzrok w jego kierunku i napotkałam jego przeszywające spojrzenie. Czułam się co najmniej dziwnie, jakby mi spoglądał wprost na duszę. Miałam wrażenie jakbym była naga i nie mogła nic przed nim ukryć. Na szczęście przestał, gdy go poprosiłam. Przynajmniej wciąż jest taki sam.

Razem dokończyliśmy jedzenie. Jestem mu wdzięczna, za to że mi to przyniósł na w spółkę. Dziękuje, że o mnie myślisz, rzeczywiście zgłodniałam. Spytałam go o wcześniejsze zachowanie Isao. Przecież też jest mężczyzną, to może mi wyjaśni dlaczego on się takk uparł. Hmm... czyli to jakaś męska duma?

Trochę niepewnie spytałam go czy nie chciałby ze mną wyjść. Na szczęście przyjął zaproszenie, ale musiałam go mocno zaskoczyć tą nagłą propozycją. No tak. Czemu miałby negować jego istnienie, jak sami wciąż kręcimy się wśród dziwnych zjawisk. Po zaniesieniu talerzy udałam się do czekającego na mnie w progu chłopaka.

Pierwsza dobiegłam na miejsce! Wygrałam nieoficjalne wyzwanie. Przynajmniej moja szybkość jest bez zarzutu. Musiałam mu jakoś to wypomnieć. Ale, aby nie psuć atmosfery roześmiałam się serdecznie. Zaciągnęłam go na miejsce poprzedniego spotkania tych miejscowych istotek.

Zaczęłam nawoływać Tieolda. Po krótkim wzywaniu zauważyłam, jak na poprzednio zajmowanym przez skrzata kamieniu pojawia się pomarańczowy kłębek dymu. Z niego wyłonił się poszukiwany. Nie wiem jak on to zrobił, ale już chwile potem był przy mnie. Nie wyprowadziło mnie to jednak z równowagi.

Przywitałam się z przybyłym. Wyglądał zupełnie tak, jak za pierwszym razem. Wypytał mnie o Ryu. I potwierdził swoje przypuszczenie, że tylko ja mogłam go zobaczyć zanim zdjął urok. Co prawda ja widziałam go niewyraźnie, ale i tak uznał to za ciekawy przypadek.

Gdy tylko powiedziałam, że to mój najlepszy przyjaciel skrzat zaczął grać na swoim instrumencie. Ryu chyba w końcu też mógł go dostrzec. Dobrze. Teraz czas na przedstawienie ich sobie. Mój „talent” do zapamiętywania nazwisk się znów ukazał...

Chłopcy wyciągnęli do siebie dłonie. Wtem Tieold zesztywniał i z niebywałą szybkością wyciągnął zawiniątko z kieszeni kocura. Ukryty był tam pierścionek. Nie jakiś tam tandetny. Nawet mnie przypadł do gustu, ale...

Prezent dla mnie? On... czekaj jaki?! Dlaczego niby nie mogę go zdjąć i muszę być na jego łasce? Tylko czemu mi to tak we wnętrzu odpowiada i się tak jakoś ciesze... Chłopak objął mnie, a ja nie mogłam przestać analizować togo co myślę i czuje.

On naprawdę mówi to... To na poważnie? Te wstępne zaręczyny, że chciałby kiedyś coś... Jak mam mu powiedzieć że cieszę się tej sytuacji?! Przecież nie powinnam tego robić. Jedyne na co wpadłam to uścisk, chłopak po chwili go odwzajemnił.

Cudowne ciepło... Słysze jego serce, bije bardzo szybko i tak głośno. Wybudziło mnie to z lekkiego zamroczenia i skomentowałam to na głos. On... on zawsze musi mówić coś takiego?

Chciałam mu wygarnąć co o nim myślę. Jednak złe słowa by tu nie pasowały, nie potrafiłabym go w tym momencie wyśmiewać... Taa teraz to moje serce też tak wali. Czy on jest w stanie dostrzec to co czuje, to co ja właś... A jednak.

Zaczął powoli pochylać się ku mnie, a ja instynktownie zamknęłam oczy. Poczułam przyjemne, elektryzujące ciepło, rozchodzące się po całym ciele. Może to i głupie, ale czułam się tak jakby... Jakbym tego właśnie najbardziej pragnęła.

Zaczęłam oddawać pocałunek i niedługo po tym chłopak odsunął się od moich ust. Jednak nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Zawsze marzyłam, aby ktoś tak na mnie patrzył. Naprawdę...

Byłam ciekawa co to za sekret, który chce mi powiedzieć, ale nie spodziewałam się... Jak to jest w ogóle możliwe? A jeśli to wszystko co zawsze mówi jest szczere to, znaczy że on to wszystko robi na poważnie. Nie mogę tego od tak przyjąć i zaakceptować... No właśnie. Samo to że on mnie całą akceptuje jest na swój sposób przerażające, ale spróbuje iść tą drogą. Bycie pasywnym nic nie dawało, to może tak coś mi wyjdzie. Spróbuje sama coś zrobić. Tylko tak by nie wyjść na desperatkę oczywiście.

Szkoda że nie miałam nigdy rodzeństwa tak jak on... Czemu ja zawsze muszę palnąć coś takiego. Coś... co rani innych. A on to tak spokojnie przyjął i obrócił jeszcze w żart. Haha jesteś niesamowity. Tylko mógłby tak nie utwierdzać swoich uczuć co chwila. Czuję się z tym strasznie niezręcznie.

Pożegnałam się z Tieoldem i zaciągnęłam chłopaka do domu w celu oprowadzenia go. Przy okazji miałam wymówkę, aby móc go dłużej trzymać bez podejrzeń za rękę. Widzę, że Isao się postarał i wziął to sprzątanie na poważnie.

Mój towarzysz od razu zwrócił uwagę te obrazy w korytarzu. Zresztą wcale mnie to nie dziwi. Powiedziałam mu wszystko co o nich wiem. Cieszę się, że też się tym zainteresował. Czyli to moje podejście do tego wszystkiego nie jest wcale wyjątkowe. To dobrze.

Następnym obranym kierunkiem po pokazaniu drzwi do mojego pokoju i łazienki zostały schody. Wczoraj byłam zbyt zmęczona, a dzisiaj rano nie pomyślałam o tym aby spenetrować to wyższe piętro.

Weszliśmy do „głośnego” pokoju. Tamiko od razu przywitała na „stosownym” stwierdzeniem. Byli tu wszyscy poza gospodarzem i Kazumą. Ale Eizo tak stojący bez ruchu przyciągnął moją uwagę. Na szczęście nic się nie stało. Przynajmniej tak twierdzi, jednak jego uśmiech mnie uspokoił i odwzajemniłam go.

Zaproponowałam grę w karty i głosowaniem ustaliliśmy w co teraz zagramy. Kocham grać z przyjaciółmi. Kijro jak zwykle próbował być fajny i zwrócić na siebie uwagę równymi głupotami. Ten chłopak jest całkiem zabawny. Może Tamiko naprawdę dobrze trafiła. W końcu postanowiliśmy udać się po coś do jedzenia. W kuchni powitał nas Isao z szerokim uśmiechem na twarzy. Podbiegłam do niego z ciekawością pytając o jedzenie. Szwedzki stół?

Przed opuszczeniem lisowatego spytałam, czy nie wie gdzie się podziewa Kazuma. Mimo wszystko wciąż mam z nim jakąś więź. Nie chce aby coś mu się stało. Zmiany nastrojów? Taa muszę z nim pogadać... Kazuma zawsze był tajemniczy i nie mówił wiele o sobie gdy nie musiał, ale ja spróbuje jakoś z niego wyciągnąć te informacje.

Wróciliśmy z jedzeniem na górę. Pomarańczowe światło wpadające z okna przykuło chyba wszystkich uwagę. Zaczęliśmy podziwiać ten codzienny cud natury. Jak tylko skończyłam posilanie się zabrałam głos.

-Jak myślicie co nas może tu czekać?- spojrzałam na twarze pozostałych. -Szkoda że nie ma tu Keiichi'ego. On na pewno mógłby opowiedzieć o tej sytuacji. Dlaczego wciąż nie mogą się pogodzić? Przecież skazują się na wymarcie. Chociaż swoją drogą ciekawe jak on może być tak młody, skoro kobiety wyprowadziły się od nich z te 50 lat temu.- ee znowu gadam głupoty... -Nie ważne wiecie, chodzi mi o to, że jak niby mam przejść przez to miasto niewykryta?- zamyśliłam się.

-Pewnie nasz gospodarz wie co robić. Poza tym Kazuma też się zna na rzeczy. Myślę, że ma dużo wspólnego z tym światem.- spojrzałam na przyjaciółkę.

-Ma racje. Ten twój znajomy z dzieciństwa, strasznie dużo wie. Nie tylko nas prowadził, ale wiedział co powinno się robić i w ogóle.- nawet Ryu tak mówi?

-On ma coś wspólnego...- czekaj, czekaj. -Właśnie!- spojrzeli po mnie zdziwieni. -Moja babcia mnie z nim zapoznała jakby... To wszystko jest dziwnie zaplątane. Ryu pamiętasz co on powiedział do mojej babci.- chłopak kiwnął głową. -Mieli coś zaplanowane... ale ty masz niby przeszkadzać w tym.- kocur chwycił mnie za rękę.

-Wszystko się zgadza, ale twoja babcia jak widać nie widziała w tym problemu. - taa to wszystko jest zawiłe.

-Zapomnieliście o nas? My nic o tym nie wiemy...- powiedziała z wyrzutem Tamiko, próbowałam jej więc wszystko wytłumaczyć.

-To rzeczywiście ciekawe... Nie mogę przeżyć tego, że nie mogę z wami iść. Strasznie mnie to irytuje! Jak dotrzecie do celu musicie jakoś mnie do siebie zabrać.- Kijuro oparł rękę na jej ramieniu.

-Idę na spacer i przy okazji poszukam Kaori. Pa!- Eizo opuścił pomieszczenie, spoglądając na mnie wymownie, o co cho... aa no tak!

-Choć Ryu chciałam ci jeszcze coś pokazać.- chwyciłam go za rękę i wyciągnęłam z pokoju. -Dobra. Jest już ok.- uśmiechnęłam się do towarzysza, a on to odwzajemnił, jest taki...

-To co chciałaś mi pokazać?- zaśmiałam się.

-Powiedziałam to aby zostawić nasza parę samą. Powinieneś sam o tym pomyśleć. Co ja mam zawsze ciebie kierować?- powiedziałam z ironicznym uśmieszkiem.

-Jak nie sprawia ci to problemu, to zgadzam się na takiego przewodnika.- zaśmialiśmy się równocześnie. -To gdzie idziemy? A może będziemy tu tak ciągle stali?- no tak...

-Idę na to okno na pół piętrze. Jak chcesz to możesz iść ze mną.- jedyną odpowiedzią był mocniejszy uścisk wciąż trzymających się dłoni i ten jego obezwładniający uśmiech. -Rozumiem, że to odpowiedź twierdząca.- powiedziałam lekko zawstydzona, już odwrócona do schodów.

Doszliśmy do okna i pościłam nasz uścisk dłoń. Następnie oparłam ręce o parapet, zamknęłam oczy i zaciągnęłam się powoli ochładzającym się powietrzem. Mój kompan zrobił chyba to samo, bo usłyszałam długi wydech. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na chłopaka.

-Cieszę się, że jesteś przy mnie.- chyba się zmieszał i zanim coś mi odpowiedział kontynuowałam. -Mówię całkiem szczerze.- spojrzałam na ciemniejący powoli las. -Dajesz mi tyle radości.- zaśmiałam się zawstydzona. -Głupio to brzmi prawda? Ale dobrze s...- co on robi? -Ryu?- spytałam niepewnie.

Chłopak chwycił mnie za podbródek i odwrócił mą twarz jego kierunku. Znowu? Co on chce? Eee zesztywniałam cała aż jego ramiona otoczyły mnie. Pogłaskał mnie po głowie i zaśmiał się.

-Po twojej minie widzę, że oczekiwałaś na coś więcej.- co za... wyrwałam się z jego objęcia. -Nie denerwuj się, tylko żartuje... Jednak to że se coś pomyślałaś... no wiesz głodnemu chleb na myśli.- prychnęłam.

-Jesteś szalony i czasem irytujący wiesz?- uśmiechnął się i wziął głęboki wdech.

-Szalony? Może, gdyż często nie wiem co powinienem robić. Ty tak na mnie działasz.- ... -A i możliwe że irytujący, bo jesteś moją drogą przyjaciółką, a przyjaciele droczą się czasem ze sobą, ale to jest przecież częścią naszych pozytywnych relacji. Czyż nie?- on...

-Na pewno można powiedzieć że jesteś szczery. To się ceni.- uśmiechnęłam się szeroko. -Cieszę się, że mimo wszystko wciąż myślisz o mnie jako o bliskiej przyjaciółce. Bałam si...- przerwał mi.

-Bałaś się, że pomyśle iż teraz jesteś moją dziewczyną i trzeba cię traktować zupełnie inaczej. Że koniec z naszymi zaczepkami, droczeniem i będę tylko milusi?- …

-Dosadnie to ująłeś, wiesz... Jednak coś jest w tym co mówisz. Zawsze marzyłam o miłości opartej na przyjaźni... No co tak na mnie patrzysz. Może nie wyglądam, ale moje marzenia są takie, a nie inne.-

-Coraz bardziej mnie intrygujesz.- spojrzał na krajobraz widoczny za oknem. -Często nie jestem pewny, czy mnie właśnie podrywasz. A jeśli tak, to czy jest to świadomie.- ?! -No teraz ja się wygadałem. Zimno się już powoli robi i ciemno też. Odprowadzę cię do pokoju- odeszłam od okna.

-Rób jak chcesz, ale daleko to nie jest.- uśmiechnęłam się szeroko.

Pożegnałam się z nim przy moim pokoju. W środku siedziały obie moje towarzyszki. Zapewne czekały na raport z dzisiejszego dnia. Więc usadawiając się na łóżku opowiedziałam im wszystko. Jak skończyłam opowiadać, ich oczy nie przestawały lśnić w ten dziwny sposób.

-Kinga!!!!!!!!!- wykrzyknęła Hikari i rzuciła się mi na mnie. -Cieszę się. Musicie być razem.- zaśmiałam się.

-Nie przesadzajmy. Na razie nie było zbyt wiele.- powiedziałam kładąc się, a lisica dołączyła do nas na łóżku.

-Dokładnie. Potrafi się nasz młody Romeo nieźle kontrolować. Jednocześnie wciąż chce być twoim przyjacielem. Nie naciska na ciebie...- westchnęłam.

-Taa Iskro nie musisz mi tego mówić, zdaje sobie z tego sprawę.- pogłaskałam dziewczyny. -Idę się wykąpać.- wzięłam co potrzebne.

-Tyle że nowe ubrania...- powiedziałam do siebie po opuszczeniu pokoju.

Właśnie! Spytam Isao, on mi coś doradzi. Zaczęłam poszukiwania gospodarza. Odstawiając uprzednio przygotowane rzeczy w łazience.

-Hmm... dziwne nie ma go. Znowu gdzieś wyszedł?- usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. -Isa... a to ty Kazuma. Właściwie na ciebie też czekałam, ale...- westchnęłam.

-Czekałaś na mnie?!- ale się zdziwił.

-No tak. Chciałam z tobą pogadać. O tym co się teraz dzieje i o przeszłości. Wydaje mi się, że ty wiesz dużo więcej niż pozostali.- uśmiechnęłam się. -Byliśmy kiedyś naprawdę bliskimi przyjaciółmi.- mimo tego okłamywania... -Nie zepsujmy tego.- ten jego szczery uśmiech.

-Zdaje sobie z tego sprawę...- westchnął. -Spartaczyłem.- ?? -Mam nadzieje, że mi wybaczysz, ale chciałem cie tylko dla siebie. Jestem strasznym idiotą. No cóż ale przeszłości już nie zmienię.- rozłożył dłonie i wpatrywał się w coś co się w nich znajdowało.

-Kazuma?- spojrzał ponownie na mnie.

-Pewnie interesuje cię moje powiązanie z twoją babcią. J...- jego mowa została zagłuszona.

Drzwi wyjściowe zostały otwarte z hukiem i do pomieszczenia wbiegła szczekając Kaori, a za nią śmiejąc się jej pan. Gdy nas zauważył ucichł i szybko udał się na korytarz i po chwili nie było go już słychać.

-A więc jak mówiłem.- chrząknął. -Twoja babcia była osobą która nas zapoznała, ale to chyba pamiętasz.- hmm...

-Wydaje mi się, że tak. Jakoś byliście powiązani w mojej pamięci, ale nie do końca rozumiałam w jaki sposób.- pokiwał głową ze zrozumieniem.

-Brzmi całkiem logicznie. Jednak ja na przykład pam...- tym razem rozmowę zakłóciło pojawienie się czarnej kuli, a potem jej twórcy. -Ja nie wierze. No ile razy można przerywać? Pogadamy jutro.- chłopak odszedł.

-Przeszkodziłem wam w czymś?- posłałam mu uśmiech.

-Raczej nie... Nawet jeśli to na ciebie też czekałam.- lisowaty szybko odwrócił się zamykając portal.

-Na mnie? Dlaczego? Nie masz tu ze sobą chłopaka?- yyy co za pytania?

-Po pierwsze Ryu nie jest moim chłopakiem.- przynajmniej jeszcze nie, przyglądał mi się.. -A po drugie chciałam spytać o czyste ubrania.-

-Ubrania... taa dam wam jeszcze jeden dzień na przygotowanie się i wyruszycie w dalszą drogę. Co do ubrań jutro coś znajdziemy, spokojnie.- yyy no dobra.

-Dzięki za odpowiedź.- poleciałam do łazienki.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Kociara 06.05.2016
    Aaaaaaa pocałowali się ^^ w końcu ^^ piąteczka :D
  • Miła 06.05.2016
    Podoba mi się 5
  • DarthNatala 06.05.2016
    A no zrobili to :D
  • Kajamoko 07.05.2016
    Świetne, boskie, przefantastyczne
    Czekam ^.^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania