Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 27

Ryu

 

W tym momencie z tłumu wyłonił się mój kumpel, a zaraz za nim Miranda, która dosłownie wystrzeliła jak z procy. W ostatniej chwili, dosłownie tuż przed jej kolizją z podłożem została pochwycona przez Kijuro.

-Ja... Dzięki...- chłopak postawił ją na nogi. -No. To niebezpieczeństwo minęło.- wskazała na tłum. -Możemy iść już w spokoju dalej.- zaśmiała się nerwowo.

-Oj młoda. Co się tak entuzjazmujesz? Podoba ci się?- zaprzeczyła szybko. -E tam to nie byłby żaden wstyd. Nawet nie wiesz jakie miał powodzenie w szkole.- zarzuciłem obojgu ręce na ramiona i próbowałem dalej ciągnąc temat, ale wszyscy uparcie milczeli.

-Chyba zacznę żałować, że specjalnie poszłam ci pomóc.- odezwała się dziewczyna, gdy mieliśmy wchodzić po schodach.

-Oj tam będzie śmiesznie. Dawaj! Po kroku.- czułem intensywne, zirytowane spojrzenie dziewczyny.

-To chociaż przestań mi tak głowę dociskać do ziemi!- próbowała się wyrwać, ale nie przerwałem „obejmowania”.

-Weź, ja mam jeszcze gorzej... Mam podobny do tego wariata wzrost, ale spróbuj. Może będzie fajnie. On ma często dobre pomysły jeśli chodzi o zabawne sytuacje.- to ma być pochwała?

-No niech ci będzie.- westchnęła. -Mam nadzieje, że nie zgłupieje od takiego towarzystwa.- zaśmialiśmy się wszyscy.

Zaczęliśmy się powoli wspinać po kolejnych stopniach. Starając się przy tym ciążyć sobie nawzajem najbardziej jak się tylko dało. Już po paru zaczęliśmy się śmiać. Nie wiem jak to mogło wyglądać z zewnątrz, ale w tym momencie liczyło się tylko to jak dobrze się bawimy.

Trochę nam zajęło zanim dotarliśmy na górę. Wszyscy byliśmy wyczerpani i każdy po drodze rzucił parę przekleństw. Chwiejnym krokiem doszliśmy jednak w tej dziwnej pochyłej pozycji aż drzwi naszych pokoi. Tu w końcu się wyprostowaliśmy i po krótkim rozciągnięciu wybuchliśmy śmiechem.

-Dobra chłopaki. Ja was zostawiam. Dłuższe przebywanie z wami mogło by się przyczynić do uszczerbku mej inteligencji, albo czegoś w tym stylu.- zostawiła nas na korytarzu.

-No to wchodzimy.- poszedłem pierwszy.

-Cholera! Wszystko mnie boli.- rozciągnął szyje. -Mój kark. Ty to masz walnięte pomysły.- masował wcześniej wspomniane miejsce.

-Ale jak widzę, uśmiech wciąż nie schodzi ci z twarzy.- co jest akurat ważne. -Przyznaj, że jestem genialny.- rozłożył się na swym łóżku.

-Nie powiedziałbym...- zaśmiał się. -Dobra. Masz mnie, ale za tą szyje to jesteś mi coś winny.- czarna kruczyca zaskrzeczała donośnie. -Oj tam, nie przesadzaj. Poza tym ty nie brałaś w tym udziału. Nie wiesz co to za uczucie.- …

-Ta. Wy dwoje się nieźle leniliście.- powiedziałem wpatrując się z naszych towarzyszy.

-Jeśli myślisz, że nas do czegoś zmusisz. To oznacza jedynie, że powinieneś się poważnie nad sobą zastanowić. Wiesz dla większości jesteśmy tylko zwykłymi zwierzętami.- donośne kraknięcie. -Właśnie. Powinieneś się wstydzić. Chcesz zmuszać zwierzątka do pracy. To znęcanie się nad zwierzętami.- parsknąłem śmiechem.

-Dobra. Przegadałeś mnie. Tym razem wam daruje.- rozciągnął się demonstrując pazury. -Ok. Ok. Nie będę od was wymagać takich rzeczy.- i tak nie chciałem.

-Wszystko pięknie, ale co można robić jeszcze o takiej godzinie?- mój kumpel spojrzał na swój bagaż.

-Jeżeli chcesz zagrać partyjkę. To ja pasuje. Muszę się skupić na misji. Poczytam trochę książek co dostałem od Isao w chatce.- jak powiedziałem tak zrobiłem.

-Rety... Ale sztywniak z ciebie. Cały dzień prawie spędziłeś na tym kamieniu, a teraz to.- westchnął spotykając się z moją obojętnością na jego słowa. -Mogłem zostać na dole. Mogę tam wrócić?- … -Kurde, brachu. Jak myślisz?-...

-Rób co uważasz za słuszne.- coś tam zrzędził pod nosem.

-To żadna pomoc. Idę na korytarz do toalety.- poco mi to mówi?

Kiwnąłem głową, nie przerywając pochłaniania kolejnych informacji. Chce zapamiętać jak najwięcej. Nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać znajomość flory i fauny, tego świata.

Zatraciłem trochę rachubę czasu. Na szczęście Kijuro zanim opuścił pomieszczenie zapalił płomienne lampy w całym pokoju, abym mógł czytać bez problemu. Mimo wszystko. Widać, że się troszczy o tych na których mu zależy. Choć może zgrywać kogoś innego. Uśmiechnąłem się do siebie i odłożyłem książkę.

-Coś długo go nie ma. Idziemy go poszukać?- kot rozciągnął się powoli i kiwnął głową.

Opuściliśmy pokój, gasząc uprzednio rozpalone światło. Przy oknie na holu tuż obok schodów zauważyłem znajoma sylwetkę. Udałem się więc w tym kierunku, ciekawy co tam robi tyle czasu i po przejściu kilkunastu kroków już wiedziałem.

Naciągał właśnie strzałę na cięciwie łuku i szykował się do oddania strzału. Wziął głęboki wdech i przy wydechu wypuścił pocisk, a ten poleciał bezszelestnie. Podszedłem bliżej.

-Skończyłeś?- spytał i wziął do ręki strzałę, którą zwróciła mu jego ptasia towarzyszka.

-Taa.- powiedziałem wypatrując przez okno jego uprzedniego celu. -Gdzie ty celowałeś?- nic tam nie było wyróżniającego.

Uśmiechnął się szeroko i wskazał palcem na jedno z szeregu wysokich, cienkich drzew. Zmrużyłem oczy skupiając na tym jednym punkcie i rzeczywiście coś tam było jakby zgrubienie na korze, ale... Dobry jest.

-No, skoro ty taki chętny do poprawy swych umiejętności, to nie mogę być gorszy. Co nie?- a ja myślałem, że poszedł się opierdalać. -To wracamy, czy wolisz tak wyglądać przez okno? Tylko uważaj komary się zlatują.- …

-To teraz już wiem, że te małe krwiopijce są powszechne nawet tym świecie. Nigdzie nie mogło by być aż tak pięknie.- zaśmialiśmy się i wróciliśmy do pokoju.

Rozebraliśmy się i wyłożeniu się na swych łożach. Po czym wydaliśmy z siebie, pomruk przyjemności.

-Tego było mi trzeba.- porozciągałem kończyny najbardziej jak się dało. -Nie no, wszystko mi zesztywniało. Najpierw ten kamień i brak ruchu przez wiele godzin, a pote...- przerwałem, zwracając głowę ku głośnemu chrupaniu.

-Może, ale to wchodzenie po schodach było twoim pomysłem. Tylko spróbuj narzekać...- Chcesz?- wyciągnął rękę z materiałową torebką.

-A co to jest?- wziął kolejną „chrupkę”.

-Pyyyyszne!- znów wyciągnął dłoń.

-Oby było warte.- westchnąłem i podniosłem się z łóżka.

Wziąłem w garść kilka chropowatych kulek i wróciłem na poprzednie miejsce. Wyglądały podejrzanie. Ciemno brązowa masa i kilka jaśniejszych punków na niej. Zapach nie kojarzył mi się... Czekaj może to coś cynamonowego, trochę podobne. Wziąłem gryza, bojąc się że to może jakaś zemsta czy coś w tym stylu.

-Skąd ty to masz?!- powiedziałem po przełknięciu paru tych kuleczek. -Toż to... Genialne.- popatrzyłem na pozostałe „ciasteczka” w mojej ręce. -Zostawił bym sobie na później, ale wyglądają ta..- usłyszałem chichot.

-Masz je zjeść teraz.- ?? -Polecenie z góry. Żadnych odmów.- wysypał se parę na dłoń i z tęsknym spojrzeniem rzucił paczuszkę w moim kierunku.

Patrzyłem chwile zdziwiony w jego kierunku, ale pewnie pani Madusa mu to dała i miała pewnie ku temu powód.

Zaczęliśmy rozmawiać o tym całym miejscu, a w międzyczasie podjadałem chrupki i kiedy ich zabrakło zrobiłem się już naprawdę senny. Ziewnąłem donośnie, a mój kumpel już się zabrał za wypoczynek. Niechętnie więc wstałem i zgasiłem światła, a następnie dołączyłem do przyjaciela. Zasnąłem niemal natychmiast, gdy tylko moja głowa znalazła się na poduszce.

 

Przez chwile czułem się jakoś dziwnie... Tak jakbym leżał między snem, a javą. Nie mogłem nic zrobić, a przed sobą miałem tylko pustkę i to dosłownie. Kiedy to uczucie się nasiliło, zacząłem czuć się naprawdę nieswojo. Ze wszystkich sił starałem się opanować i nie denerwować. Panika nigdy nie przynosi dobrego plonu. Nic to jednak nie dało...

-Co się dzieje?!- krzyknąłem w nicość.

Mój głos nie był słyszalny nawet dla mnie. Mimo to czułem jakby coś zmieniło. Jakiś kontakt, blade światełko w tej nieogarnionej ciemności. Wyczułem, że najpierw było ostrożne i czujne, kiedy jednak się zbliżyło zajaśniało i straciłem kontakt z rzeczywistością.

-Wraca!- usłyszałem znajomy kobiecy głos. -Wszystko poszło dobrze!- skąd ja znam ten głos?? -Kamień z serca.- odetchnęła z ulgą. -Słyszysz mnie?- potrząsnęła mną.

Otworzyłem oczy i zajęczałem przez ostre oświetlenie otoczenia. Uprzednie „siedzenie” w ciemnościach z pewności nie pomogło. Gdy moje oczy już przywykły ujrzałem już znaną mi szybciej sale i wiedziałem do kogo należał ten głos. Westchnąłem w swej duszy.

-Witam ponownie.- powiedziałem bez uczuciowym głosem.

Mimo że chciałem brzmieć jak najbardziej oficjalnie, siedząca przy mnie dziewczyna rzuciła się z entuzjazmem na ma szyje... Wydałem z siebie karcące chrząknięcie.

-Znów chcesz powtórzyć ostatnie spotkanie?- ja i tak staram się być mniej odpychający.

-Nie... ja...- wstała wypinając pierś. -Przepraszam.- ukłoniła się.

To mnie zaskoczyła. Stała pochylona przez jakiś czas nawet nie próbując na mnie spojrzeć. Cholera co ja mam... Speszony wstałem i wyciągnąłem rękę w jej kierunku, klepiąc ją po ramieniu.

Wpierw podniosła niepewnie głowę, a potem wyprostowała i uśmiechnęła nieśmiało. Czasem się ciesze że jestem taki... Hmm... Dziwaczny. Tak. Ona posiada ciało tak samo ponętne jak Emma. Jednak najgorsze w tym wszystkim są jej oczy... Te zielone błyszczące oczy...

-Dobrze się czujesz?- wyrwała mnie z zadumy. -Był mały problem ostatnio. To przeze mnie. Nie powinnam... tak jak ostatnio.- zaśmiała się nerwowo.

-Nie musisz już przepraszać.- co z nią nie tak? -Uspokój się dziewczyno.- posłałem jej łagodny uśmiech. -Więc, zapewne jest jakaś sprawa, którą to chciałaś omówić?- pytanie retoryczne...

-Och. Tak.- chyba się trochę uspokoiła. -Chodzi o waszą podróż.- odwróciła się tracąc kontakt z otoczeniem.

-Coś poszło nie tak?- delikatnie zaprzeczyła głową.

-Raczej...- westchnęła. -Chce, aby poszło lepiej. Choć dla mnie to nie do końca b...- chwyciła dłonią swego ucha. -... Tak, wiem. Poniosło mnie trochę. Ale wiesz jak mi ciężko w końcu to dot...- na jej twarzy zagościł grymas, ale po chwili zaśmiała się.

-Szefostwo?- zapytałem lekko zaintrygowany.

-Nie nazwałabym tego tak. Raczej zespół od koordynacji. Wróćmy do tematu.- jej niebezpieczne zielone oczy znów zalśniły. -Na szczęście pani Madusa wiedziała co trzeba zrobić. Mimo, że nie mogliśmy jej w żaden sposób uprzedzić. Nic dziwnego że ty t...- uśmiechnęła się nieśmiało.

-Nie przejmuj się. Jeśli czegoś nie możesz powiedzieć to po prostu omiń. Nie będę cię męczył pytaniami, na które nie możesz odpowiadać.- usiadłem na łóżku.

-Dziękuje. Ciężko kogoś dobrze poinformować, podczas gdy nie wolno mi przekazywać zbyt wielu informacji. Na szczęście nasze połączenie zostało wzmocnione. Ten kamień i okruchy wytłoczenia. Ciekawie obmyślone. Przyspieszyło to zapewne nie które procesy.- procesy!? -Możesz przechodzić coś w rodzaju... zaburzeń emocjonalnych i nie tylko.- przełknęła ślinę.

-Że co?!- odwróciła się do mnie tyłem.

-Po prostu chce ci przypomnieć byś polegał na swych przyjaciołach. To podstawa. Hmm... powinniśmy chyba przerwać nasze „połączenie”. Możesz mieć potem problemy z przystosowaniem. Widzimy się następnym razem.- kiwnąłem na to głową.

Obraz zaczął się lekko rozmywać. Dziewczyna stojąca naprzeciw zaczęła machać powoli ręką, a z jej oczu widać było powoli narastającą tęsknotę.

 

Kiedy otworzyłem oczy, znów byłem w karczemnym pokoju. Światło dzienne wpadało z otwartego okna... Dziwne. Nikt mnie nie obudził? Podniosłem się spoglądając na puste łóżko mojego kolegi. Kot śpiący u mych nóg przebudził się i zeskoczył na podłogę po czym zaczął się rozciągać. Dołączyłem więc do niego.

-A tobie co się stało? Znów cie pochłonęło we śnie? Straciłem kontakt... Siebie zresztą tak jakby też.- westchnął. -Mam nadzieje że nic ci nie będzie.- uśmiechnąłem się i potargałem mu sierść, zasyczał.

-Tego mi brakowało!- kot odskoczył ode mnie cały zjeżony.- Oj no już, nie gniewaj się.- zaśmiałem się donośnie zbierając się do opuszczenia sypialni.

Przemierzyliśmy korytarz w ciszy i dotarliśmy do schodów. Spojrzałem na mego towarzysza. Wciąż się gniewał...

-Postaram się abyś mógł dostać jakąś pyszną rybkę. Zgoda?- zastanawiał się całą drogę w dół, po czym kiwnął głową.

-Tylko, aby była rzeczywiście dobra.- usłyszałem jego głos w swojej głowie.

Potwierdziłem i weszliśmy na niemal pustą sale. O tych godzinach nie ma zbyt wielu gości. Choć może gdyby moja mistrzyni tu była, zaraz by się to zmieniło. Pewnie siedzi w gorących źródłach. To chyba najlepsze co mogłaby zrobić.

Usłyszałem za sobą głośne krakanie. To towarzyszka moje kumpla. Nasze spojrzenia się spotkały. Chyba miała ich poinformować gdy zejdę. Srebrno dzioba po wykrzyczeniu tego alarmu zniknęła, wyfruwając przez okno.

Ignorując tą sytuacje, poprosiłem gospodynie o posiłek. Kiwnęła głową i kazała mi zaczekać przy jakimś stole. Zrobiłem o co prosiła, a gdy pochłonąłem niemal całe śniadanie stanęła przede mną Miranda z tym jej typowym spojrzeniem wyższości.

-Jak skończysz to idziemy na to samo miejsce co wczoraj.- znooowu ten kamień...

Najadłem się i razem z dziewczyną wróciłem na miejsce wczorajszej „medytacji”. Rozpoczęliśmy lekką rozgrzewkę od przebiegnięcia kilku kółek. Po czym nakazała mi chwyć broń w ręce i wyciągnąć je naprzód i zostawiła mnie samego w tej niewygodnej pozycji.

 

Kinga

 

-Czemu?- milczał, świdrując mnie wzorkiem. -Czyli nie odpowiesz?- co za dziwny uśmiech... westchnęłam-No dobra. To prowadź nas.- kiwnął głową.

Podszedł do drzwi i wpuścił nas.

-Eee....- co jest?

Moim oczom ukazał się długi hol z masą drzwi. Ściany i dywan miały kolor świeżej trawy. Gdyby nie jasnobrązowa listwa można by poczuć się jak w jakimś lesie. Ta zielona sceneria otoczenia wydawała mi się raczej dziwna, ale może to przez zbyt długie przebywanie w tamtym wypasionym hotelu.

-Chodź do recepcji. Zapiszemy się.- pociągnął mnie za rękę.

-...a-ale gdzie? Co to za miejsce?- wydukałam nie wiedząc czego się tu można spodziewać.

Ludzie przebywający na tym korytarzu reprezentowali różne warstwy społeczne. Wydawało się, że mają do siebie jakiś szacunek. Mimo trzymania lekkiego dystansu od siebie. Spojrzałam na mego ochroniarza. Rozumiał tyle co ja, albo i mniej. Wyglądał na mocno zakłopotanego.

Kazuma stanął w kolejce. Przed nim znajdowało się 3 mężczyzn w różnym wieku. Chyba jednak zdecyduje za nas. Zresztą cokolwiek by to nie było... Nie znam się na tym świecie za dobrze. Tak będzie lepiej. Westchnęłam.

-Eizo? Wszytko gra?- spytałam.

-Ymm. Myślę... Sam nie wiem co mam myśleć. Często mi się to zdarza.- uśmiechnęłam się do niego.

-Myślenie i zamartwianie zostaw mnie. Ty masz tylko mnie bronić prawda? Ponoć złożyłeś przysięgę krwi.- chłopak dotknął swych ust.

-I chyba jeszcze jedną.-... -Spokojnie ufam ci. I tylko dlatego nie zbzikowałem. Nie wiem jak wy możecie się tak szybko zaaklimatyzować w zupełnie obcym miejscu.- szybko?

… Przypomniał mi ten incydent. Jak on mógł tak po prostu?! Ale mnie wkurzył teraz. Nie powinnam jednak tego okazać. Niech myśli, że zapomniałam, lub mnie to wcale nie obchodzi.

-Już jestem. Mam dla was wejściówki.- uśmiechnął się trzymając jakieś papiery w ręce. -No już chodźcie. Wejdziemy na odpowiednią sale.- szliśmy korytarzem i weszliśmy w 5 drzwi po prawej. -To tu.- puścił mnie przodem.

W środku zobaczyłam znajomy widok. Duża sala ze stolikami na 4 osoby. Dookoła krzątający się ludzie i grupki znajomych rozmawiąjcych ze sobą. Przecież to...

-To jakieś brydżowe zawody?- spytałam nie ukrywając zdziwienia.

-Tak. Słyszałem, że oboje gracie i lubicie. Niestety ja się za bardzo nie znam. Tylko podstawy. Będę więc wam kibicował.- poczułam na sobie jego dłonie. -Mam wasze wejściówki wypisane i wpłatę uiszczoną. Zostało już tylko zająć miejsce.- zaciągnął nas do stolika i poszedł z kimś porozmawiać.

-Cóż. Tego się nie spodziewałem.- nienawidzę mówić w męskiej odmianie.

-Taa... trochę to dziwne, ale skoro już tu jesteśmy, to przypomnijmy sobie nasz system.- zaczęliśmy omawiać szczegóły.

W końcu dosiadło się do nas dwóch mężczyzn w średnim wieku. Mieli na sobie wystawne koronkowe stroje. Poczułam się trochę niezręcznie, wiedząc co ja mam założone.

-Witam młodych.- powiedział jasnowłosy, siedzący po mojej prawej stronie. -Pierwszy raz tutaj? Nie pamiętam was. Ciesze, że młodzi też przybywają i to nie tacy zwykli.- przyglądał się mojemu ochroniarzowi. -Pewnie pochodzicie z bardzo daleka.- uśmiechnął się przyjaźnie. -Rzadko widuje się tu członków bractwa i te rysy...- jego przyjaciel chrząknął.

-Przepraszam za kolegę.- niby to powiedział ale obydwoje zaczęli się wpatrywać we mnie.

Niby moje rysy „mieszańca” nie powinny się wyróżniać, o tyle kolor włosów jak najbardziej. Kazuma! Gdzie jesteś?! Ile możesz rozmawiać?! Najpierw nas tu zabierasz a teraz...

-Już jestem.- uff... -Już się zapoznaliście?- imion nie podali... -Ta cisza wszystko tłumaczy, a więc ja to zrobię za was.- najpierw przedstawił naszą dwójkę, ukłoniliśmy się. -... a to pan Grymbald i Huniot.- to chyba nazwiska.

-Ale możecie nas nazywać Krory i Tymon.- odezwał się ten o jasnych włosach.

Nie zdążyliśmy nic więcej powiedzieć, bo rozpoczął się krótki apel wprowadzający. Byliśmy na jakimś turnieju. Sale podzielono na 4 części. My znajdowaliśmy się części dla amatorów.

Spotkaliśmy zarówno pary ciekawych i miłych, jak i naprawdę dziwnych ludzi. Na szczęście siedzący tuż obok Kazuma dawał nam zawsze wskazówki jak powinniśmy się zachowywać, wobec konkretnych osób, aby nie stać się podejrzanym.

Skoczyliśmy grę po jakiś 4-5 godzinach. Mając krótkie przerwy między kolejnymi seriami. W tym czasie mój przyjaciel z dzieciństwa starał się nam przedstawić tutejszą rzeczywistość.

Tak szczerze to bardzo się ciesze, że jest z nami. Nie tylko z powodu jego wiedzy. Jego obecność działa na mnie jakoś kojąco. Jestem idiotką... Pomimo tego że dowiedziałam się jak mnie traktował kiedyś. Ja mu nadal ufam.

Okazało się że mężczyźni których poznaliśmy jako pierwszych są pracownikami na zamku. I to stamtąd znają Kazume. Chcieli coś od nas wyciągnąć, ale nie wypuściliśmy pary z ust. Skoro nasz przewodnik sam im nic nie mówi, to pewnie ma ku temu powód.

Usiadłam przy jednym ze stołów wraz z moim „partnerem” gry czekając na wyniki. Amatorzy musieli rozegrać mniej rozdań niż ci we wyższych grupach. Zresztą niezbyt mnie to dziwi, ale żeby wejść wyżej trzeba okazać spore umiejętności w grupie poniżej.

Kazuma zostawił nas chwile temu, ale już zaczęło mi go brakować. Bez niego czułem się lekko osaczona przez innych.

-Wszystko gra?- mój ochroniarz chwycił moją rękę. -Wiesz... Podczas gry... wyglądałeś, jak za dawnych czasów. Kiedy jeszcze nie wiedziałeś nic o tych wszystkich rzeczach. Trochę to nostalgiczne. Poza tym czuje że odpuszczając straciłem strasznie cenne rzeczy.- ?!?!? -Nie zadręczaj się. O idzie twój przyjaciel.- jak mam zignorować to co on powiedział?!

-Gratuluje!- poklepał mnie po plecach. -Macie 3 miejsce.- uśmiechnął się szeroko.

-Naprawdę?- wiedziałam, że nie było źle ale...

-Jasne. Chodźcie będą, nadawać nagrody.- pociągnął mą rękę nie zaważając na nic.

Swoja drogą ciekawe co to za nagrody. Hmm... To turniej amatorski, pewnie niewiele mogą dać, ale zawsze fajnie coś dostać za swe starania. Wyszliśmy z głównej sali aby nie przeszkadzać wciąż tam grającym i na wstępnym korytarzu zaczęto przemowę kończącą.

Kiedy wyczytano imię moje i Eizo czułam lekką ekscytacje. Uwielbiam wygrywać, a osobowość Kuzona jeszcze bardziej. Dlatego nie powinnam grać słodkiej dziewczynki, a pewnego siebie młodzieńca. Z nawet lekko wybujałym ego. Trzymając w rękach moją laskę dumnie przyjęłam wieniec laurowy.

W tle słychać było odgłosy zdziwienia. Wszyscy wpatrywali się w naszą dwójkę. Miałam ochotę uciec, ale Kuzon by tego nie zrobił. Kierowana ciekawością obejrzałam się w kierunku kolejnych wezwanych par.

Każdy z nich miał ten sam wieniec na głowie. Jednak ci na pierwszym miejscu dostali jakieś oznaczenie. Nagroda tylko za pierwsze? Chociaż... Ma to sens. Nie powinno być tu tak trudno jak na wyższych „szczeblach”. Milcząca, niewidzialna dla innych lisica wpatrywała się w ten przedmiot.

Wróciliśmy do Kazumy. Ten poklepał mnie po plecach i nakierował do wyjścia. Trochę dziwne zachowanie. Odezwał się dopiero gdy opuściliśmy budynek.

-Stałeś się gwiazdą młody.- spojrzałam na niego pytająco. -Pojawiłeś się tu po raz pierwszy. Nikt cie szybciej nie znał, a już 3 miejsce.- pochylił się ku mnie. -Tak swoją drogą, pewnie jak byś się szybciej oswoił z otoczeniem, to było by nawet lepiej.- przyspieszył kroku wracając do normalnej pozycji. -Do tego członek bractwa wędrownych jest z tobą.- wskazał skinięciem głowy na Eizo. -I jeszcze ten twój charakterystyczny kolor włosów i znajomość ze mną. Ludzie byli ciekawi szczególnie tego ostatniego, choć pewnie co poniektórzy zauważyli też twoją laskę. Będzie ciekawie. Za dwa dni tu wrócimy.- wrócimy? -No chyba że nie chcesz awansować w tabeli. A myślałem że lubisz współzawodnictwo.- uśmiechnął się złośliwie.

-Oczywiście że lubię! Po co się w ogóle pytasz o takie rzeczy, skoro to wiesz...- skrzyżowałam ręce, ale wszyscy się uśmiechnęliśmy.

Szliśmy tak szybko, że nim się spostrzegłam już siedzieliśmy w naszym pokoju. Tym razem towarzyszył nam Kazuma. Ja i moje towarzyszki rozsiadłyśmy się na naszym łóżku chłopcy zaś na wyglądającej na wygodną sofie.

-Jutro będziemy chodzić po mieście. Zresztą będziemy to robić aż pewna osoba nas nie znajdzie.- uśmiechnął się tajemniczo.

-Pewna osoba? Brzmi to dosyć dziwnie.- mamy być widoczni?

-Taa... Jeden z kroczących.- zaśmiał się. -Mimo że mam prawo przebywać w ich siedzibie nigdy tam nie byłem, a nikt kto nie ukończył ich szkolenia nie zna miejsca ich nauki.- aaa, to dla mnie. -Niestety dowiedziałem się że nie tylko on będzie nas wypatrywał. Zostali jeszcze pożeracze serc.- brzmi dziwnie. -Ale dopóki będziesz typowym chłopakiem nie powinni zwrócić na siebie uwagi. Czyli nie zachowuj się słodko, ani jakoś wyobcowanie. Choć...- przyglądał mi się chwile. -Dasz rade. Wierze w ciebie.- rozciągnął się i wskazał na półkę z owocami. -Weź sobie coś do jedzenia. No, to ja wracam do siebie. Musze się wyspać.- pożegnał się.

Mówiąc o spaniu sprawił, że sama poczułam się okropnie senna. Nawet nie jadłam kolacji i nie chciało mi się schodzić po nią. Od razu poszłam się odświeżyć, a gdy wróciłam sięgnęłam po granatowe, chropowate kule. Nie znam tutejszych gatunków, ale skoro Kazuma je polecił.

Eizo poszedł do łazienki, a ja usiadłam na łóżku i wzięłam kęs. Smak był... nietypowy. Co nie znaczy, że mnie nie zasmakowały. Tak właściwie, to po paru gryzach przyzwyczaiłam się do lekkiej goryczy jaką miały te owoce.

-Całkiem smaczne. Spróbujcie.- skupiły uwagę na mnie. -Jak wam po czasie nie zasmakują będzie na mnie.- pierwsza podeszła Iskra.

-Czy to...- Hikari zastygła na chwile.

Kocica wzięła jedną kulkę dla siebie i już po paru gryzach zapłonęła mocniej swym czarnym ogniem. Pochłonęła owoc bardzo szybko, aż się zdziwiłam. Po tym „pokazie” suczka też spróbowała.

-Hikari? Wszystko gra?- zapytałam lekko zdziwiona jej reakcją.

-Tak!- wykrzyczała radośnie. -Ten twój przyjaciel naprawdę się zna na rzeczy. Przyniósł nawet owoc tubusa. Koty z Chilos, czyli mój gatunek uwielbiamy je. Można powiedzieć że potrafią zregenerować wszystkie utracone siły i dają nam motywacje do działania.- hmm...

-Twój gatunek? Nigdy o nim nie mówiłaś.- westchnęła.

-Jakoś nie było okazji. Może powiem ci kiedy indziej.- coś się musiało stać, na razie odpuszczę.

-A wy?- spojrzałam na Iskre i Kaori. -Jak wam smakuje?- cisza... -Taa... chyba tak średnio.- suczka szczeknęła potwierdzająco.

-Może być, ale chyba trzeba mieć odpowiednią krew żeby to zadziałało jak na was.- usłyszałam w głowie głos lisicy.

-Masz na myśli przejściowca?- kiwnęła głową. -Tak se myślę..., czy nie jestem jakimś rodzajem demona?- westchnęłam. -Oczywiście nikt tego nie mówi wprost, ale to jak o tych mocach wypowiedział się Isao. To że mogłam z nim podróżować. To wszystko jest strasznie dziwne.- dziewczyny przytuliły się do mnie. -Dobra już nie narzekam, będę dalej ufać innym i czekać aż ktoś uzna za stosowne, aby mi wszystko wytłumaczyć.- usłyszałam zamykanie drzwi.

Eizo skierował wzrok w moim kierunku i uśmiechnął się. Po zostawieniu swych rzeczy odezwał się.

-A wy tu jakieś zbiorowe przytulanki robicie? Ja też mogę?- spojrzałam na niego karcąco. -No dobra przepraszam, ale co wy tacy... Coś się stało? A może se coś złego przypomniałaś?- zaprzeczyłam.

-Zjedz sobie tubusa.- wskazałam na talerz. -Ale uważaj, mogą wydać się trochę dziwne. Choć powinny nasycić twój głód.- kiwnął głową i wziął jednego.

Skrzywił się lekko, ale nie narzekał, zjadł cały.

-Dobry piesek.- powiedziałam cicho.

Chłopak spojrzał na mnie i speszył się. Po czym powiadomił, że musi natychmiast iść spać, bo jest baaaaaaaaaaaaardzo zmęczony. Na mojej twarzy pojawił się bananowy uśmiech, ale starałam się nie zaśmiać na głos. Po co go bardziej stresować. Zgasiłam, więc światło w pokoju i poszłam za jego śladem.

-Dobrej nocy Eizo.- powiedziałam kładąc głowę na poduszce, a on odpowiedział mi niewyraźnie.

Znów mnie to rozśmieszyło, więc przez chwile próbowałam uspokoić mięśnie na mojej twarzy. Bo wciąż miałam na niej szeroki uśmiech. W końcu jednak się udało i pochłonęły mnie senne odmęty, z których to bezpiecznie wróciłam dopiero następnego dnia.

Wiem, że śniło mi się coś bardzo ciekawego jednak nie po obudzeniu nie mogłam sobie nic przypomnieć. Nawet fragmentu. Muszę się pogodzić z utratą ciekawej historii, wymyślonej samoistnie przez mój umysł.

Westchnęłam i szybko ubrałam się. Przy okazji niechcący budząc wszystkich lokatorów w tym pokoju. Skoro jednak już przerwali swoje sny nic nie stało na przeszkodzie, aby opuścili ten pokój wraz ze mną.

W czasie jak mój ochroniarz się ubierał ja weszłam do łazienki. Podczas załatwiania się spojrzałam na pierścień zawieszony na łańcuszku. Poczułam nagłą chęć do wzięcia go w ręce. Jego gładka metaliczna powierzchnia niemal hipnotyzowała, jednak słysząc odgłosy na zewnątrz opuściłam dłonie.

-Dziękuję wam. Ryu, Isao.- powiedziałam i dołączyłam do pozostałych.

Zapukaliśmy do pokoju Kazumy i wszyscy razem udaliśmy się do restauracji na dole po jakieś pożywne śniadanie. To że nie jedliśmy poprzedniego dnia kolacji, dawało nam się już we znaki.

Rzeczywiście jako chłopak, mam o wiele większy apetyt. Zjadłam naprawdę dużą porcje czegoś na kształt omleta, z najlepszym chlebem jaki kiedykolwiek miałam w ustach. W końcu najedzeni opuściliśmy restauracje i na holu Kazuma zaczął mi się uważnie przyglądać z tym jego firmowym, dumnym uśmieszkiem.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Kociara 18.09.2016
    Dlaczego tak późno? Przez to dziś nie dam rady przeczytać :( ale jutro w szkole napewno doczytam, piszę tylko aby później łatwo znaleźć, jeśli zgubi się w natłoku innych tekstów
  • DarthNatala 18.09.2016
    ? xd Przepraszam? Przed chwilą skończyłam. Ale odpowiedź mi potem na pytanie z poprzedniego rozdziału. :)
  • Kociara 18.09.2016
    DarthNatala nie przepraszaj xD nie trzeba xD wkurzam się tylko na samą siebie xD jakie pytanie? Chyba go nie widziałam
  • Kociara 19.09.2016
    Dobra, bardzo fajne oczywiście, jestem ciekawa o co chodzi z tą dziewczyną ze snów. Co do Mirandy to jakoś nie mam zdania. 5:D
  • DarthNatala 19.09.2016
    Kociara jestem ciekawa czy zgadniesz zanim zostanie to wprost przedstawione :D
  • DarthNatala 14.10.2016
    Miałam reset komputera i zapomniałam skopiować na pendrive rozdziały... Raaanyy już miałam niedługo nowy rozdział wydać. xD A podobno głupota nie boli

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania