Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 16

Ryu

 

Usłyszałem ruch zamka i już po chwili stała przede mną. Z „pieskiem” stojącym tuż za nią. Nie mogłem powstrzymać pokusy, aby przyjrzeć się jej ubiorowi. Czarne leginsy podkreślały jej szczupłe nogi z trudem oderwałem od nich wzrok przechodząc do wyższych partii.

Niby miała na sobie bluzę. Ale tym razem nie była zbyt luźna. Wszystko co trzeba było widać, łatwo przyszłoby ocenić jej budowę. Jakby tak chodziła po szkole, to stałbym się pewnie zazdrosny. Do tego jej uśmiech i te cudowne oczy.

Dziewczyny troszkę pozgrzytały na siebie, ale obawiałem się czegoś gorszego. Jak wszyscy już przeszli do salonu, który i tak już dobrze znałem, odezwałem się do dziewczyny. Jej pytanie... „Czemu?”.

Właśnie czemu? I jak tu wszystko powiedzieć i nie wyjść na jakiegoś zboczeńca, czy coś takiego. Ten uśmiech... Rozpływam się, muszę powiedzieć o tym co... ?! Hmm no tak poszła przywitać się z okularnikiem. Westchnąłem i dołączyłem do reszty wciąż mając dziewczynę na oku.

W końcu nie wytrzymałem. Muszę z nią być. Nie mogę ignorować jej obecności szczególnie, gdy jest tak blisko. Cicho podszedłem do niej i pochyliłem się ku jej szyi rozkoszując się jej zapachem. Musiałem jednak zbyt się nachylić, bo mnie wyczuła to, aby nie przeciągać po prostu odszedłem.

Dziwnie tak stać przed łazienką i wiedzieć że wyjdzie się gdzieś indziej, ale skoro wszyscy wchodzą w tą czerń bez większych obaw, to nie będę inny. Znaleźliśmy się na jakieś polanie... To jakieś miejsce przejściowe? I ta muzyka, słyszę ją? Czy mam jakieś omamy słuchowe? Podróżnik otworzył wrota „jaskini” i znaleźliśmy się na miejscu.

Wszyscy natychmiast udali się do sali na końcu korytarza. Tylko jedna osoba została. Zauważyłem, że przygląda się oniemiała otoczeniu. W milczeniu poczekałem więc, aż dziewczyna wyjdzie z transu. Jak tylko zagadała do mnie ruszyłem w jej kierunku i przytuliłem się. To była jedyna rzecz, jaką chciałem teraz zrobić.

Jest taka piękna... Nie mam sił by walczyć sam ze sobą. Pomyśleć, że właśnie w tym momencie trzymam w objęciu najważniejszą dla mnie osobę. Osobę dla której byłbym w stanie zrobić wszystko. Naprawdę... Yy... Sam nie wiem czemu, ale jej spojrzenie zawstydziło mnie. To przez te rozmyślanie?

Ja będę się bardziej starać okazywać co czuje. Tak! Właśnie tak powinienem myśleć. Skoro więc tak jej się podoba to origami, specjalnie dla niej postaram się stworzyć coś na miarę tego. Odstawiłem figurkę ocierając się o dziewczynę. Czekaj, CO?! Co się właściwie stało? Nie rozumiem tej kobiety. Westchnąłem i oparłem się rękoma o blat komody, wpatrując się jednocześnie w moje odbicie.

-Zbytnio naciskam?- westchnąłem. -Nie wiem co mam robić... Czasem mogę iść do przodu i mi pozwala, a innym razem reaguje tak agresywnie...- przyjrzałem się swojej twarzy. -A może to coś ze mną jest nie tak?- mój monolog przerwał okrzyk z pokoju zbiórki.

Pobiegłem szybko sprawdzić co się dzieje. Dziewczyna wciąż stała na progu, ale już wiedziałem co jest tego przyczyną. Poklepałem ją po głowie i od razu wróciła do żywych. Spojrzała na mnie z krzywą miną, lecz nic nie powiedziała.

-Witamy i przepraszamy.- ukłoniłem się na powitanie i nie musiałem jej prosić, aby zrobiło to samo.

Nakazano nam zając miejsce. Usiedliśmy więc tuż obok jej babci na białej macie. Tak... Pewnie widok jej babci był dla niej szokujący, jednak obecność Kazumy przelała czarę. Sam się zastanawiam dlaczego tu są. Może się to niedługo wyjaśni.

-Widzę młodzieńcze, że ciągle się opiekujesz moją ulubienicą.- kobieta przytuliła dziewczynę. -Cieszę s...-

-Babciu! Co ty mówisz w ogóle?!- ymm ewidentnie przewaliłem sprawę...

-Pokłóciliście się?-...

-Nie, ja …- lisica doskoczyła do właścicielki podczas wymawiania tych słów. -... Nie wiem, no... jak to powiedzieć.- kobieta roześmiała się promiennie i usiadła między nas.

-Jesteście moimi ulubieńcami.- my?- Ty też chłopcze. Pokładam w tobie nadzieje.-... co ja mam niby na to odpowiedzieć? -Jeszcze 5 minut. Ayumi jak zwykle musi zrobić wszystko punktualnie.- znają się na „ty” z Relashą?!- No młodzi.- pogładziła nas po głowach. -Przytulić się do babuni.- zanim zdążyłem odmówić kobieta objęła nas oboje przyciskając do siebie.

Poczułem ciepło obu pań i rytm serca mojej wybranki, wsłuchałem się w ten kojący dźwięk, aż nad nami pojawił się ten jej przyjaciel. Ten, który już na początku nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia. Za chrząkał głośno, a dziewczyna natychmiastowo wyrwała się z objęcia.

-Pani Różo, mam nadzieje, że pani wie iż takim zachowaniem pani tylko mi utrudnia.- utrudnia?

-Przepraszam Kazuma. Ale teraz mam już inne wyjście z tej sprawy.- ewidentnie go te słowa szokowały.

-Co?! Niby jakie? Chyba nie chodzi o mojego brata. Przecież on...- kobieta przyłożyła palec do ust.

Nakazała mu, aby się uciszył i rozkazała wszystkim powstać. Z zamkniętego wcześniej pokoju wyłoniły się trzy osoby. Najpierw Kijuro z Tamiko, a za nimi obecna Relasha. Miała na sobie kwieciste kimono z dominacją fioletu, a obok niej przysiadł jej kompan srebrny lis. Rozejrzała się po sali i głośno westchnęła.

-Wiedziałam, że on się jak zwykle spóźni. Chociaż może wcale nie przyjdzi...- przerwała spoglądając na srebrzystego futrzaka. -To zacznę od początku.- jej postawa zawsze mi imponowała. -Nie będzie lekko. Musimy się przygotować. Po pierwsze to trzeba spróbować uwięzić jakoś demona. Dlatego mam zamiar posłać grupę do Krainy Wieku.- wyszukałem na sali „podróżnika”.

Zauważyłem zdziwienie na jego twarzy. Stał samotnie pomiędzy dużą drewnianą garderobą, a drzwiami wejściowymi. Staruszka kontynuowała monolog.

-Nie jestem dobrym tłumaczem i jestem zmęczona. Może niech Róża wam wyjaśni o co chodzi.- schowała się z powrotem.

Emma chciała ruszyć za nią, lecz została zatrzymana.

-Nic jej nie będzie.- co za stanowczy ton... -A teraz proszę o wysłuchanie.- pochyliła się i coś wyszeptała do ucha dziewczyny. -... dobrze?- przytaknęła. -A więc wyślemy was jak mówiła Ayumi. Tylko nie wszystkich. Jedna z kandydatek musi zostać. I ustaliłyśmy już, że lepiej jak to będziesz ty Emmo.-

-D-dlaczego? To ty to zaplanowałaś! Wszystko po to aby twoja wnuczka zyskała więcej.- zero reakcji na ten wybuch.

-Przeprowadzimy was przez tunel przestrzenny. Jedno z wejść jest na schodach na uczelni.- taa już chyba wiem których. -Jest tylko mały problem. Osoba o tak skoncentrowanej mocy jak Emma lub Kinga nie przejdzie tamtędy bez pogłosu. Dlatego też poprosiłam „GO”, aby przyszedł. Mimo wszystko...- westchnęła ciężko. -Będziemy w stanie wam dać rok czasu. Jak wrócicie minie u nas jeden dzień. Niestety nie można będzie przedłużyć wam pobytu, nawet o jeden godzinę. Jeśli nie wrócicie w czasie tamtego roku, cały ten czas zostanie stracony i wrócimy do punktu wyjścia. Jednak będziemy pozbawieni wszelkich sił. Jakieś pytania?-... niepewnie chwyciłem moją królową za rękę, aby dodać jej otuchy,... pozwoliła mi.

-Co my będziemy tak dokładnie tam robić?- odezwał się ten którego to najbardziej dotyczy, czyli nosiciel.

-Ty będziesz musiał odnaleźć mistrza pieczęciowej broni.- He? -Haha spokojnie na pewno ci się uda, oni zawsze często zmieniali swoje miejsce pobytu, ale są bardzo rozpoznawalni... Można rzec, że niemal każdy wie od razu o kogo chodzi. No a...- pojawiła się czarna kula.

Czy to nie jest coś jak w tym centrum handlowym?! Wyskoczył z niego chłopak chyba mniej więcej w moim wieku. Od razu mój wzrok przykuły jego srebrzyste włosy i uszy. Kinga podbiegła do niego, przy okazji ciągnąc i mnie.

-Isao!- od razu zwrócił się w naszym kierunku. -Też tu jesteś? Czekaj... To ty jesteś tym co się niby spóźnił!?- zauważyłem zakłopotanie na jego twarzy i od razu wyczułem, że to tylko przez Kingę.

-Ee...Przepraszam- wykonał ukłon w naszym kierunku, a potem pani Róży. -Ja nie chciałem wyjść na chama... nie no...- westchnął i teraz dopiero spojrzał na nasze ręce. -Kinguś to twój chłopak?!- Kinguś?!?!?!??!?!?

-Co? Nie, nie.- nie pozwoliłem jej na wyrwanie dłoni.

-A jakby był?- spojrzał na mnie lustrującym wzrokiem.

-Skoro już tu jesteś Isao, to może byś tak wysłuchał co masz zrobić?- nie spuścił z nas wzroku, ale przytaknął kobiecie. -Ty zabierzesz ze sobą moją wnuczkę. Poczekacie na innych przy starej chacie. Wiesz, tej gdzie mieszkaliśmy.- ? Przyjrzałem się dziewczynie, też chyba nie wiedziała o tym.

-A jaka będzie moja rola w tym wszystkim?- odezwał się milczący dotąd Kazuma.

-Wprowadzisz ich do zamku. Przecież tylko ty możesz to zrobić.- westchnął ciężko.

-Ale wiesz co to będzie oznaczać?-

-Tak, tylko ja mam już plan.- spojrzała ukradkiem na kruka.

-A czemu ten tu...- wskazałem na srebrnego chłoptasia. -...bierze tylko Kingę?-

-Bo... powiedźmy, że każda pozostała osoba tu się znajdująca, przechodząc przez taki portal wywołałaby naprawdę spore zamieszanie. Nawet Emma.- ?!

-Postaram się, jak tylko będę mogła, aby wszystko skończyło się dobrze.- pierwszy raz odezwała się dziewczyna, którą wciąż trzymałem za dłoń.

Poczułem jak zaciska uścisk. Przez moje ciało przepłynęła energia wypływającą z niej. Obróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się szeroko. Jesteś wrogiem każdego mężczyzny... Moje kolana same ugięły się. Pójdę za tobą wszędzie!

-Dobrze, a więc Keiichi zbierzesz nas do szkoły. Zrobimy tam małe zamieszanie na schodach. Emma, ja i Ayumi zajmiemy się przygotowaniem. A ty zabierz już Kingę na miejsce.- lisowaty przytaknął, utworzył ponownie kule i zniknął razem z dziewczyną w jej czeluściach.

Patrzyłem za nimi i pogrążyłem się w zadumie. Jak tylko wróciłem myślami do miejsca gdzie jestem, rozejrzałem się po sali. Emmy i zielonookiej starszej pani już nie było. Tamiko i Kijuro podeszli do mnie. Natychmiast się go zapytałem.

-Wiesz kogo masz szukać?- parka trzymała się za ręce.

-Tak. Ale najpierw królestwo. Jest tylko jeden malutki problem. Zamek znajduje się za męskim miastem podróżników.- męskim?! -Może jeden z nich lepiej by ci to wszystko wytłumaczył.- ten okularnik... -No i tu właśnie będzie problem. Bo nie mogą przechodzić przez nie żadne kobiety.- westchnął i spojrzał na Tamiko. -Poczekasz na nas w chacie.- chyba szybciej już o tym rozmawiali, bo nie drążyli dalej tematu. Twoja dziewczyna...- chichot kocurka. -... będzie tam szybciej, aby się móc oswoić, a ten demoniczny pomio... ten Isao jej może podobno pomóc i w tym.- w czym?

Zamyśliłem się. Reszta chyba to zobaczyła i nie chciała mi przeszkodzić. Ocknął mnie jednak głos pieska. Skupiłem się więc na jego rozmowie z okularnikiem.

-Czemu nie mogłem z nią iść..., muszę ją chronić! Rozumiesz?! Jesteś podróżnikiem, przenieś nas tam gdzie ona jest. To nie powinien być problem.- hmm...

-Nie mogę. Przez ten cały problem z demonami nie mogę przenosić między światami czy wymiarami. A w krainie wieku umiejętności podróżników są przytłumione i można ich używać tylko w specjalnie przygotowanych miejscach do tego.- ochroniarz królowej próbował przemyśleć słowa.

-To może powinieneś pop..- westchnął. -Nie ważne. Pewnie jakby to myło takie proste to byście i beze mnie na to wpadli.- uśmiechnął się boleśnie, zostawiając okularnika.

Podszedł do wielkiego okna i zaczął przyglądać się spadającym płatkom śniegu. Jego wierna suka przysiadła obok. Hmm... wiem co czujesz. Chwile potem wyszła trójca w postaci Emmy i jej babci Relashy i babcia Kingi. Silne trio. Czuć od razu.

Dały nam jakieś torby z rzeczami i nakazały podróżnikowi zabrać nas do szkoły, co niezwłocznie uczynił. Wyszliśmy z szatni tuż obok „przeklętych” schodów. Jak zwykle szare światło emanowało z każdego elementu tego miejsca. Kobiety wyjęły jakieś ziółka i rzuciły je na pierwszy stopień. Usłyszeliśmy cichy świergot ptaka Emmy i szare światło zmieniło kolor na zielony.

-Szybko! Tylko chwilowo to możemy utrzymać.-oparły kobiety z kadzidłami.

W pośpiechu wbiegliśmy na schody. Już po paru stopniach, zacząłem odczuwać na sobie spojrzenia jakiś niewidzialnych istot, widocznych tylko kątem oka. Nie były złowrogie, ale na pewno też i nie przyjacielskie. Kuro, suczka i kruczyca o imieniu Kaze(które poznałem niedawno pytając kocura).

Niby szliśmy wciąż po marmurowych schodach, jednak strasznie się dłużyły. W końcu poczułem powiew powietrza i pobiegłem w ślad za resztą. Obróciłem się jednak uczuwając na plecach ciarki,goniła nas pochłaniająca wszystko czerń. Jednak zostałem oślepiony przez blask i znalazłem się w miejscu, które już chyba gdzieś widziałem. Ten sen...

Te same schody. To jest to miejsce z linią pośrodku. Jednak nie promieniuje aż tak energią. Na linii dzielącej krainę na wschód i zachód płonął teraz słup ognia wysoki na kilka metrów. Dziwne... Przypomniało mi się drzewo i poprosiłem aby zrobić obóz. Zresztą do docelowego miejsca szło by się 3-4 godziny,a robi się już ciemno. Nic więc dziwnego że wszyscy przyjęli ten pomysł bez narzekania.

Mówiąc że wybieram się po opał. Co oczywiście też zrobię, ruszyłem tam gdzie powinno być drzewo o błękitnych kwiatach. Jak dotarłem na miejsce, zauważyłem tylko usychającą powoli roślinę. Podszedłem do niej i oparłem dłoń o korę. Liście lekko zaszumiały. I coś spadło mi na głowę. Na ziemi zobaczyłem błyszczący srebrny pierścionek o błękitnym wypolerowanym oczku.

-Weź go będzie ci potrzebny.- usłyszałem cichy głos „błękitnej dziewczyny”.

Rozglądałem się do o koła, ale nie zauważyłem tej driady nigdzie w pobliżu. Podniosłem małe świecidełko i schowałem do przenośnej sakwy. Znalazłem tu też sporo odpowiedniego drewna. Nie będę musiał się tłumaczyć, co tak długo je szukałem. Wróciłem do obozu. Rozbiliśmy 3 namioty, które znajdowały się w jednej z toreb. W jednym najmniejszym spała sama Tamiko w pozostałych odpowiednio do wielkości: ja i Kijuro, oraz Eizo i Kazuma.

Dopiero teraz zwróciłem uwagę na brak podróżnika. Musiał zostać z Relashą, gdyż to ja byłem ostatnim kto wchodził na te schody. Po opowiadaliśmy sobie przy ognisku historyjki o duchach i zjedliśmy kiełbaski. Tamiko już przeszukała całe nasze wyposażenie. Dobrze mieć taką osobę przy sobie. Gdy się zmęczyliśmy udałem się z przyjacielem i naszymi kompanami do namiotu i natychmiast bez żadnego problemu usnąłem.

 

Kinga

 

Jak tylko stanęłam na progu, przyjrzałam się zgromadzonej grupie. Oprócz tych co przyszli z podróżnikiem, stał jakiś mężczyzna z psem(duchowym) u boku. Nie wyróżniał się zbytnio. Przeciętny straszy pan. Możliwe że spokrewniony z Eizo.

Jednak mój wzrok przyciągnął widok zarówno Kazumy jak i mojej babci nie spodziewałam się ich tu zastać. Dlaczego oni tu są? Nie rozumiem... Czy jestem jedyną nie wtajemniczoną? Po czułam na głowie ciepłą dłoń, która tak jak zawsze mnie uspokoiła. Wkurzyłam się na siebie. Przecież miałam być na jego obojętna!

Dołączyłam do ukłonu z przeprosinami. No tak rzeczywiście stałam tyle czasu w tym progu i nic. Trochę głupio mi się zrobiło. Mężczyzna który zapewne jest ochroniarzem teraźniejszej Relashy nakazał nam usiąść i poczekać. Dołączyliśmy więc do mojej babci.

Czemu ona zawsze musi mówić takie rzeczy... Co ja mam teraz... Dobrze że Iskra doskoczyła i do mnie uspokajając moje rozbiegane myśli. Czemu niby pokłada w nim nadzieje? Dziwn...

Ech... Nie będę się wyrywać z jej uścisku, nawet jeśli to oznacza bycie blisko kocura. Co by sobie pomyślała, nie chcę jej w żaden sposób urazić. Jednak znajome chrząknięcie od razu wyrwało mnie z zadumy i uciekłam od kontaktu.

Czekaj, czekaj... O co chodzi?! Czemu ja nic nie rozumiem? Babcia uciszyła sale, a z pokoju wyłoniła się kobieta, którą znam z momentu przyznawania Dead i ochroniarzy. Zaczęła wątek i zostawiła nas samych tak więc moja babcia zaczęła nam wszystko tłumaczyć.

Im dłużej tego wysłuchiwałam tym dziwniej się czułam. Jakby ktoś nałożył na mnie wielki worek z napisem „odpowiedzialność”. Aż znajome ciepło dłoni rozgoniło me czarne myśli. Jestem żałosna. Żeby jakiś facet, zwykłym uściskiem, zmieniał me uczucia...

Uważnie słuchałam wszystkiego co mówią, aby nic nie pominąć. Jednak moją uwagę odciągnął znajomy kulisty portal. No i przybyła kolejna osoba której się nie spodziewałam. Minęło już paręnaście dni od naszego sennego spotkania. Muszę go powitać. Przecież pomógł mi całkowicie bezinteresownie.

Przy okazji zaciągnęłam też kocura ze sobą. Ostatni przybysz tak jak poprzednio opływał w srebrze. Tym razem jednak ta jego latająca tkanina była przewiązana jako pas.

Od razu zaczął przepraszać. Nie! Czemu zawsze każdy się o to pyta? I co ważniejsze dlaczego Ryu jeszcze mówi coś takiego. Mam się pod ziemie zapaść?!...

Hmm, a więc... mam iść sama z lisowatym i poczekać na resztę aż do nas dołączą. I z jakiegoś powodu tylko ja mogę podróżować tymi kulami bez żadnych niespodzianek. Musiałam pokazać, że mi zależy na powodzeniu. I aby dodać każdemu otuchy uśmiechnęłam się szeroko. Jak tylko moja babcia poprosiła demonicznego chłopaka o pomoc, ten od razu „przywołał” kule z powrotem i razem z nim weszłam w tą czerń.

Znaleźliśmy się w tym samym białym świecie co w moim śnie... E nie, to na pewno nie był sen. Jak widać jest to jakieś istniejące w rzeczywistości miejsce. Lis jakby czytając mi w myślach odezwał się.

-To nie jest czysto fizyczne miejsce. I odpowiadając na następne pytanie, jest to coś jakby kraina, albo wytwórnia snów. Zwykli ludzie nie mogą tu się znajdować, od razu przyciągnęłyby kreatury z czeluści tego miejsca. Poza tym nie ma stąd wyjścia.- przyjrzałam mu się z ciekawością jak otwierał kolejny portal.

-To dlaczego ja mogę tu być, a Emma już nie? Przecież powinno być... Chyba nie chodzi o to, że byłam tu we śnie?- skończył swoje „dzieło”, po czym odwrócił się i uśmiechnął do mnie.

-Nie. Jakbyś była... hmm jakbyś nie mogła tu być, to już ostatnim razem byś została pewnie schwytana. Ze szczęściem to byli by to przeszukiwacze, a bez...- westchnął. -Po prostu jesteś oryginalna. Na razie tyle musisz moja piękna wiedzieć.- wskazał palcem na portal. -Wskakuj, panie przodem.- weszłam w kule, tym razem pokazującą wnętrze jakieś drewnianej chaty.

Wypadłam z portalu czując się z lekka nieswojo. Poczułam rękę na ramieniu, a twarz chłopaka emanowała jakąś dziwną radością. Aaa no tak. Tu się wychował, ile dobrze zrozumiałam z moją babcią ma też to coś wspólnego. To wszystko jest jakieś dziwne i abstrakcyjne...

-Usiądź sobie.- wskazał na zabytkowy fotel o fioletowym obiciu. -Musisz być zmęczona. Przygotuje coś dla nas, a ty w tym czasie możesz się oswoić z miejscem.- zostawił mnie wychodząc przez kolejny „tunel”.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Naprzeciwko mnie znajdowały się drzwi wejściowe z oknami rozstawionymi symetrycznie po obu stronach. Przez koronkowe firanki padało silnie skupione światło słoneczne sugerujące, że jest to strona południowa.

Na środku pomieszczenia znajdował się ogromny stół z wielkich przepołowionych konarów drzew i 8 krzeseł z podobnego materiału. Pod nimi leżał staromodny perski dywan. Taki wygląd kojarzy mi się z chatą drwala. Z resztą coś w tym jest... Moją uwagę przyciągnęło też coś innego. Nie widzę tu żadnej elektroniki. Nawet lamp. Dziwne...

Dobrze jednak że zawsze są przy mnie moje kochane towarzyszki. Bo byłabym teraz zupełnie sama w nieznanym miejscu, w całkiem obcym mi świecie. Energia tego miejsca jest taka przytłaczająca. Próbowałam nie zasypiać jednak na nic się to zdało.

Jak się wybudziłam zaczęło się już ściemniać. Lekko zawirowało mi w głowie, gdy podniosłam kraciasty koc, którym byłam przykryta i wstałam. Czekaj... Przecież nie było tu tego koca?

-Nareszcie! Kolacja już czeka. Chyba ci się poprawiło.- powiedział lisowaty.

Przyjrzałam się jego ubiorowi. Miał nałożony na sobie zielony fartuszek. Czekaj serio? Próbowałam powstrzymać chichot. Jednak nie udało mi się to długo. Chłopak postawił mi talerz z zupą, przy stole do którego się dosiadłam.

-Dziękuje za troskę. Za posiłek i też za koc.- posłałam mu promienisty uśmiech. -I fajne ciuchy.- zabrałam się za jedzenie.

-A to...- szybko zdjął fartuch. -No i cieszę się, że jestem przydatny.- rozsiadł się na kwiecistej sofie, umieszczonej przy ścianie tuż obok półki pełnej różnorakich książek.

-Całkiem smaczne.- odezwałam się po skończeniu posiłku.

-Dziękuje...- patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem.

-Co? Mam coś na twarzy?!- uśmiechnął się i obejrzał za siebie spoglądając na coś za oknem.

-Dobre pytanie. Co sprawia, że jesteś taka wyjątkowa? Czy to tylko podobieństwo do twojej babki, a może coś innego...- kurcze jakieś większe przemyślenia.

-Skąd znasz tak właściwie moją babcie?- spytałam zaciekawiona tym tematem.

-Nie dziwie się, że jesteś ciekawa.- uśmiechnął się szeroko. -Można powiedzieć, że było moją „zastępczą matką” wychowała mnie przez pierwsze 9 lat życia. W tym właśnie miejscu.- tyle że jak 9 lat?!

-Ale jak to możliwe przecież babcia...- zaśmiał się.

-Ja nie jestem tak młody jak na to wyglądam. Mam trochę inny czas starzenia się i dojrzewania niż ludzie.- aaa... -Tylko, że aby mieć zgodę na wychowywanie mnie, pół-demona, musiała złożyć obietnice o ożenku.- prychnął. -Zanim minęło wyznaczone 10 lat na decyzje. Pani róża zwinęła się. Jednak nie doceniła siły układu, jaki zawarła. Przez co jej córki nie miały już mocy i straciły swój specyficzny klanowy kolor oczu...- przerwał opowieść spoglądając na mnie.

-No co?-

-Bo ty masz ten sam kolor co babcia.- no tak dużo słyszałam porównań z babcią. -Żadna z twoich kuzynek czy kuzynów nie ma. Pomijając fakt, że w twoim klanie zawsze rodziły się tylko kobiety. Wyjątkiem jest obecna generacja bez tego czynnika.-

-Nie wiedziałam. Ale... To dlaczego u mnie to wróciło?- trochę to dziwne.

-To jest bardzo dobre pytanie. Poza tym czemu masz tę moc Relashy? O ile dobrze mi wiadomo, jest to rónież moc przekazywana w rodzinie. Dlatego słusznie się wszyscy zdziwili. Poza obecną...- zachrząkał. -Ta moc musi być z rodziny twego ojca, bo twa przodkini z Polskiej strony tego ci nie przekazała.- taty? -Możliwe że sam o tym nie wie? Może jakieś wymieszanie krwi, pobudziło to wszystko, co zapieczętowano? Możemy tylko gdybać.- uśmiechnął się. -Masz jakieś inne pytania?-

-Tak. Czemu nie ma tu światła?- ciemno się już robi.

-Ups! No rzeczywiście zapomniałem.- wstał, a ja podążyłam za nim wzrokiem..

Podszedł do drewnianego kufra i wyjął jakiś złociste rurki o średnicy wahającej się od 5 do 15 centymetrów. Zaczął je rozwieszać w całym pomieszczeniu na jakiś hakach, które szybciej umknęły mej uwadze.

Po skończonej robocie, „sznury” rozświetliły cały pokój. Patrzyłam na to zafascynowana. Jak tylko to mój towarzysz spostrzegł, rozpromieniony zaczął wyjaśniać o co chodzi.

-To...- wskazał na te świetliste złote rurki. -...jest aksymion.- ?? -No tak, przecież nie wiesz. Jest to Materiał wykonany z mieszanki soku drzewa karan... -dlaczego mam wrażenie, że te drzewa są jakieś specjalne. -...z wydzieliną pewnych owadów. Przepraszam, ale zapomniałem jak się zwą.-yy to ciekawe połączanie, tyle że jak to niby świeci?

-W tym świecie są chyba inne reguły. Prawda? I ja muszę je poznać i zrozumieć. To może być trudne.-

Wyjęłam telefon z przyzwyczajenia, aby sprawdzić godzinę. Jakie było moje zdziwienie, gdy ten mimo niedawnego naładowania nie reagował na nic. Westchnęłam.

-Chyba w końcu się zepsuł.- powiedziałam z lekkim zawodem w głosie. -Trochę szkoda.-

-To nie tak. Po prostu nic elektronicznego tu nie działa.- naprawdę?

-A to ciekawe. Ale może jutro mi dopowiesz resztę. Jakoś strasznie chce mi się spać...- dziwna ta senność jest.

-To zrozumiałe. Chodźcie za mną wszystkie.- powiedział do mnie i mych towarzyszek.

Nie pamiętam czy mówił do mnie coś specjalnego. Wpuścił mnie do pokoju z dużym dwuosobowym łożem i zostawił. Nie myśląc za wiele, zdjęłam z siebie wszystko poza podkoszulkiem i pod puchową pierzyną zapadłam w głęboki sen.

Nad ranem, tuż po przebudzeniu postanowiłam poznać otoczenie. Jest to przecież miejsce, gdzie moja babcia mieszkała przez jakiś czas. Pierwszym krokiem ku temu było przebadanie tej sypialni. Dziewczyny jeszcze smacznie spały, więc mogłam w spokoju przyjrzeć się pomieszczeniu.

Najpierw łoże, pokryte białą, miłą w dotyku pościelą. Wykończenia zaś były z ciemnego drewna. Nie chcę próbować go nazywać, bo może to być lokalny gatunek. Wstałam z niego, rozciągnęłam się i założyłam wczorajszy strój wrcając do obserwacji.

Naprzeciw łóżka znajdowały się drzwi, wykonane z tego samego drewna co łożę. Obok nich zaś stała pokaźnych rozmiarów szafa z tego samego tworzywa co powyższe przedmioty, z ozdobnikami w postaci wyciętych kwitów róży.

Odwróciłam się do okna znajdującego się na całej szerokości miejsca gdzie spałam. O! Można się na nim wyłożyć. To są TE okna które mają takie wcięcie w środku Podbiegłam i usiadłam na drewnianej powierzchni „przyokiennej”, następnie otwarłam okno.

Ten zapach mnie otumanił. Pełen życia, ale coś w nim było czuć złowrogiego. Pokręciłam głową kilka razy, aby nie zajmować się minusami bez powodu. Przyjrzałam się za to okolicy. Otaczał nas głównie las. Ale z lewej strony biegła rzeczka i od razu naszła mnie myśl, aby tam się udać.

Wyszłam z pokoju i na ciemnym korytarzyku oświetlanym tylko 1 małym okienkiem przyglądałam się wiszącym na ścianach obrazom. Większość przedstawiała jakieś pejzaże: oodospady okrążone tęczami, jakieś wejścia do jaskiń, a niektóre przedstawiały drogi prowadzące do wsi i miast.

Co ciekawe na tych dziełach wszystko się poruszało, największy ruch był na drogach. Ludzie wciąż się wymieniali. To tak jakby widok z kamery, tyle że w formacie olejnym. Największe zainteresowanie wzbudzi we mnie jednak malowane schody. Bo w tle zauważyłam kilka namiotów. Pewnie nasi.

-Widzę że ranny ptaszek z ciebie.- powiedział lisowaty, ubrany w biały szlafrok, rozciągając się.

-No tak, może trochę- uśmiechnęłam się. -Te obrazy pokazują to na żywo?- przytaknął. -A ile im zajmie droga z tamtego miejsca?- odpowiedział szczegółowo na pytanie. -...aa ok. Można się tu jakoś odświeżyć?- przy okazji też i skorzystać z toalety.

-Jasne, jak chcesz do toalety to tu.- wskazał na białe drzwi na końcu korytarza.

Weszłam więc do środka. Było ciemno, ale jak tylko dotknęłam ściany dłońmi, ta zaczęła emanować zielonkawym światłem. Hmm... zdjęłam buty, pod bosymi stopami również rozbłysk delikatny poblask. Nalałam sobie wody do „chyba” kamiennej wanny, która to przez kontakt z wodą też poczęła świecić.

-Dziwne, ale całkiem ciekawe to jest. Myślę że ten świat może mi się spodobać.- powiedziałam cicho do siebie.

Jak tylko wyszłam z łazienki przywitały mnie moje kompanki. Przykucnęłam i przytuliłam obie, po czym zaśmiałam się.

-Czujecie tą atmosferę? Tą energie?- przytaknęły. -Super nie!?- podniosłam się i wyprostowałam.

-Isao gdzieś poszedł, ale powiedział, że możesz wychodzić na odległość bariery. To stała bariera, nie wpuszcza nikogo ze złymi zamiarami. A i kanapki są na stole- powiedziała Hikari.

-To pewnie też, tak jak ja chcecie pozwiedzać okolice.- przytaknęły radośnie. -A więc naszym pierwszym celem będzie ta rzeczka w pobliżu. Jakieś sprzeciwy?- nikt nie zaprotestował. -Cudnie!- udałyśmy się do wyjścia ,a ja wzięłam wspomniany prowiant, wcinając jedną kanapkę od razu na miejscu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Kajamoko 03.05.2016
    Super
  • Kajamoko 03.05.2016
    Czekam na następne ^•^
  • Kociara 03.05.2016
    Popieram Kajamoko super :D
  • Kociara 04.05.2016
    Kiedy dasz kolejny?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania