Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 12

Ryu

 

Jedynymi przedmiotami, nie licząc oczywiście granatowego dywanu było łóżko i sofa. Zaśmiałem się. Rzeczywiście skromnych. Jej podziękowania spowodowały u mnie mocniejsze bicie serca. Czekałem aż skończy. Byłbym normalnie w stanie wyznać me uczucia. Niestety ,a może stety Kuro przerwał tę chwilę.

Spojrzałem na niego zdenerwowany, lecz natychmiast się rozpogodziłem widząc moją torbę z prezentem. Wspaniale. Idealny moment. Nakazałem jej zamknąć oczy i z lekkim oporem zrobiła to. Otwarłem pudełko z ukrytym w środku srebrnym naszyjnikiem z zawieszką czarnego kota i wsuwką z tym samym motywem.

Próbowałem założyć jej dar na szyję, ale się odsunęła. Wiem, wiem co sobie pewnie pomyślała. Na szczęście pozwoliła mi dokończyć. Zapinając jej wisiorek moja twarz znajdowała się blisko jej. Boże... Dosłownie czułem jej zapach. Co za cudowne uczucie. Poczułem ochotę aby.. No kurcze wiadomo. Jedynie jej niewinna wiara we mnie powstrzymywała mnie od zrobienia czegokolwiek.

Na końcu pozwoliłem jej już otworzyć oczy i wręczyłem jej maskotkę. Mam nadzieje że zadziała jak powinna i będzie leczyć jej rany. Oczywiście nie takie fizyczne. Podziękowała mi w taki... Niespodziewany sposób. Poza tym ja słodki? I rozumie inne dziewczyny? Czy,czy to... Musiałem chyba odlecieć myślami gdyż dziewczyna mnie zaczęła popędzać.

Posłałem jej najlepszy uśmiech i otwarłem dla niej drzwi. Ha! Udało mi się ją wpędzić w grę słów. Tym razem ja wygrałem! Uspokoiłem ją trochę i razem zeszliśmy po schodach, gdzie powitała nas starsza kobieta o tych samych przeszywających oczach. Dziewczyna wróciła razem z nią na górę, a ja nie mając zbytnio co z sobą zrobić usiadłem na miejsce i zjadłem kawałek murzynka, popijając sokiem pomarańczowym.

-Mam ci przekazać wiadomość od Eizo.- wyszukałem, więc wzrokiem psa, stał akurat pod ścianą. -Brzmi ona tak: „Ustąpię ci pola. Przynajmniej na razie.” Podobno masz wiedzieć o co chodzi, potwierdziłem.

Tamiko poprosiła mnie o jeden taniec dla ruchu. Choć może lepszym słowem będzie wybłagała, lub zaszantażowała emocjonalnie. W końcu się zgodziłem. Nie było tak źle jak sądziłem ale podziękowałem za więcej. Jeśli nie ma w pobliżu pewnej osoby takie rzeczy mnie jakoś zbytnio nie podniecają. Poza tym ciekawe o czym rozmawiają. Wróciłem zamyślony do stołu.

Z tego stanu zadumy wybudziło dopiero podejście dwóch panienek. Próbowałem je jakby to nazwać? Zniechęcić, lub coś w tym stylu. Jakoś nie czuję potrzeby zabawiania dziewczyn. No poza tym naprawdę czekam na kogoś. Zauważyłem małe „zamieszanie” z boku. Jak tylko zauważyłem, kto je spowodował, szybko zostawiłem me „towarzyszki” i ruszyłem do mej pani.

Szybko upewniłem się, że nic się nie stało i odprowadziłem ją na miejsce. Dziewczyna zaczęła mówić o swojej babce. Od razu zauważyłem między nimi podobieństwo. To coś nadnaturalnego. Jednakże nie takiego jak znam. Hah „stykniecie”? Jesteś naprawdę zabawna. Tylko czekaj, czekaj rozmawiałaś z nią o mnie? Kiedy udało mi się rozweselić na dobre zielonooką dosiadła się do nas pozostała dwójka. Trochę szkoda... Przegadaliśmy jednak resztę czasu.

Jak dom został z opustoszały przez gości pomogłem tak jak i reszta w sprzątaniu. Uwinęliśmy się naprawdę szybko. Kinga wzięła ze sobą tylko nasze prezenty, mając wrócić przejrzeć resztę w innym czasie. Mogę powiedzieć, że jest tu całkiem urokliwa okolica. Zwłaszcza o zmroku, kiedy wszystko okryte jest złotym blaskiem.

Jak tylko umiejscowiliśmy się w pociągu. Oczywiście ja obok Kingusi. Po krótkiej chwili dziewczyna odpłynęła w objęcia morfeusza. Popatrzyłem chwile na jej kiwające się ciało i położyłem jej głowę na na swoim ramieniu. Utrzymując ją ręką i delikatnie głaszcząc. Eee no tak naprzeciwko siedzą przecież...

-To n...- nie dokończyłem, gdyż Tamiko przyłożyła palec do ust uciszając mnie, piesek patrzył przez okno udając, że go to nie obchodzi.

Trzymałem właśnie teraz w rękach najważniejszą dla mnie osobę. Dzień nie mógł się lepiej skończyć. W pobliżu stacji docelowej delikatnie próbowałem obudzić dziewczynę. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie, odskakując chwilę później.

-Ty... Ja... Czemu ja tak leżałam?- westchnąłem.

-Było tak pięknie ale się skończyło.- powiedziałem cicho, lecz tak by usłyszała.

-...Dzięki wiesz.- posłałem jej uśmiech.

-Proszę. Polecam się na przyszłość, a teraz zbierajmy się.- pokiwała głową ze zrezygnowaniem.

-Dlaczego nikt mnie nie obudził?-

-Bo wyglądałaś na zmęczoną.- powiedziała pani detektyw. -A tak musiało ci być wygodniej.- dzięki...

Rozstaliśmy się. Dziewczyna poszła wraz z jej ochroniarzem na lewo, a ja na prawo. Stając przed domem westchnąłem ciężko i przypomniałem sobie o moim oznaczeniu.

-Dobrze, że nikt się nie pytał o ten golf i czy nie jest mi za gorąco. Bo co miałbym powiedzieć? Na chorego nawet nie wyglądam.- spojrzałem na kocura obok.

-Nie wiem może prawdę? Przynajmniej twojej wybrance.- otworzyłem oczy szeroko.

-Zapomniałem...-

-Nie ważne. Otwieraj te drzwi, bo zimno mi się robi.- taa...

W mieszkaniu zastałem ciszę. Zdziwiłem się nieco, światło dobiegało jedynie z sypialni gospodyni.

-Już wróciłem.- usłyszałem ruch.

Z pokoju wyszła Emma znów ubrana bardzo skąpo. O nie, nie tym razem.

-Tęęęskniłam za tobą.- wskazała na swoją szyje i niżej. -A czy ty również.- …

-Muszę lecieć. Przepraszam!- uciekłem niczym tchórz, ale nie wiem jak przeciwko temu walczyć.

Zabarykadowałem wejście do pokoju i dopiero wtedy odetchnąłem z ulgą.

-Było blisko. Jeszcze trochę i będę naprawdę bał się tu zasypiać.-

-Uważam że jesteś zbyt pobłażliwy. Powinieneś jej bardziej stanowczo odmówić.-

-Kiedy mi nie wolno.-

-A tam. Masz swoje życie. Zresztą rób jak chcesz. Tylko potem mi nie płacz.- ma racje, jak zwykle ma racje.

Rozłożyłem się wygodnie na łóżku. Na szczęście jestem tak najedzony, że na dół już nie muszę schodzić. Mogę spokojnie przesiedzieć w pokoju. Nic mi nie zepsuję humoru. Przyjrzałem się swoim dłonią i zacisnąłem je w pięści.

-Kuro. Rozumiesz że teraz. Teraz jest moja szansa. Piesek się wycofał.- nie przerwał lizania łapy. -Nie mogę się poddać. Trzeba iść do przodu.-

-No właśnie. Tylko nie zrób nic głupiego. Teraz jak przekazałeś jej tę maskotkę, mogę wyczuwać jej emocje, gdy ma ją w pobliżu. Wiec mogę cię nadzorować.- poderwałem głowę.

-Wiesz. Wolałbym nie. Nie mów mi o niczym takim. To nie jest sprawiedliwe. Poza tym jestem w pełni sprawnym mężczyzną, dam sobie radę bez oszukiwania.- zaśmiałem się.

-Ta. Może jesteś, a może nie, jeśli wiesz o co mi chodzi.- …

-Ja nigdy...- poczułem napływ gorąca.

-Wiem przecież.- westchnął. -Ogarnij się, rumienisz się jak jakaś panienka.-

-Łatwo ci mówić.- rzuciłem w niego poduchą i zacząłem się śmiać. -Dobra idę się wykąpać i pójdę chyba potem spać.-

-Jak tam chcesz, ja się mega najadłem. Pani Dorota jest bardzo miła. Dała mi i Hikari kawałki tuńczyka. O właśnie muszę się jeszcze przejść, wypuść mnie.- zrobiłem o co prosił i przyszykowałem się do kąpieli.

Zazwyczaj biorę tylko prysznic, ale tym razem postanowiłem się trochę wyciszyć i zrelaksować w wannie. Po kąpieli ubrałem szlafrok i …

-Kur... nie wziąłem nic na zmianę. Jestem jakby to Kuro powiedział. Jakiś zbyt podjadany.- uśmiechnąłem się wpatrując się w moje odbicie w lustrze. -Właśnie, co niby te dziewczyny we mnie widzą? Nie mam pojęcia o co im chodzi? Nawet nie dbam jakoś specjalnie o wygląd... No nic.- wyszedłem z pomieszczenia.

Od razu ruszyłem do mojej dużej, ale jedynej szafy, aby sobie coś wyszukać. Kiedy już się ubrałem wpuściłem kocura.

-No nie śpieszyłeś się zbytnio. Co ty tam robiłeś? Bo chyba se nie wal...- nie dokończył.

-Weź przestań. Zresztą nawet jakby to co?-

-No właśnie o to chodzi, że nic. Dobra idę spać.-

Zanim dołączyłem do jego pomysłu. Zagrałem jeszcze rundkę w LoL'a. Tak tym razem mój team wygrał dzięki współpracy. I to właśnie lubię. Zgasiłem komputer i położyłem się zapadając w sen.

 

-... Ryu. Słyszysz mnie?- otworzyłem oczy.

Niemalże oślepiające światło wywołało zawrót głowy.

-Gdzie... Co się stało?- powiedziałem trzymając się za głowę.

-Czyli to działa profesorze! Dzięki za twe poświęcenie, teraz...- usłyszałem głos dziewczyny.

Stała przede mną wysoka, szczupła dziewczyna o długich, kruczoczarnych włosach i znanych mi już zielonych oczach. Jak to możliwe? Ubrana była w czerwony obcisły stój. Chcąc choć trochę zorientować się gdzie jestem, prześledziłem wzrokiem pomieszczenie. Wydawało się odizolowane.

Zarówno podłoga jak i ściany wyłożono białymi płytkami. Poza łóżkiem szpitalnym na którym leżałem, znajdowało się też tu jakieś dziwne buczące urządzenie.

-T-ta... Ryu słyszysz mnie?- odezwała się ponownie.

-Słyszę. Lecz czy możesz mi powiedzieć, gdzie jestem i skąd wiesz jak mam na imię.- oglądnęła się na drzwi z tyłu.

-Nie mogę. Ale muszę ci przekazać coś BARDZO ważnego. Musisz to zapamiętać. Proszę.- te zielone oczy...

-Najpierw, to mi złotko powiedz o co tu chodzi.- odetchnęła.

-Po pierwsze, to muszę cię uprzedzić o... pewnych niedogodnościach, które niedługo nastąpią. I ty, musisz wstawić się za Kijuro. Uprzedzając twe pytanie będziesz wiedział kiedy. Poza tym musisz zignorować panią Emmę i zrobić tak jak czujesz.- niepewnie postukała po słuchawce którą miała w uchu. -Musimy kończyć. Nie zapomnij.-

 

Popadłem w pustkę, budząc się nad ranem zmęczony tak jakbym przespał 5 minut. Oczy kleiły mi się, ale jakimś cudem nawet zdążyłem się przyszykować, z niemałą pomocom mojego kociego pomocnika. Na zajęciach tylko zapisywałem co trzeba nie mając siły na nic więcej. I od razu po nich wróciłem do domu. Nawet mój przyjaciel wyczuł chyba emanujące zmęczenie i zachowywał się spokojnie.

Jak tylko wróciłem do mego pokoju, natychmiast rzuciłem się na łóżko i zasnąłem, obudziłem się w końcu wypoczęty około 21. Poczułem lekki uścisk w żołądku. Zszedłem więc na dół. Postawiłem Kuro na czatach, przed wiadomo kim i zrobiłem sobie parę grubych kromek. Nie chcąc ryzykować zostając zbyt długo do popicia nalałem sobie szklankę mleka.

Z tymi zapasami szybko zamknąłem się w swojej własnej jaskini. Jedząc obejrzałem parę odcinków „Doctor Who” na stronie i znów ułożyłem się do snu. Przynajmniej nic dziwnego się nie wydarzyło. A następnego ranka obudziłem się w pełni sił. Choć sen z z dnia poprzedniego wciąż mi krążył po głowie. Postanowiłem powiedzieć o wszystkim kocurowi.

-... to nie wygląda na normalny sen. Możliwe...- przerwał. -Nie myśl na razie o tym.-

-Jak mam niby nie myśleć?- ??

-Postaraj się. O może spędzisz cały dzień z kumplem, to powinno ci pomóc.- rzeczywiście dawno nie byłem z nim nigdzie sam, oczywiście poza szkołą.

-Dobra zbierajmy się. Trzeba dla reszty zrobić śniadanie. Pewnie wczoraj wygłodnieli.- powiedziałem podnosząc się z łoża.

-Zbytnio przejmujesz się innymi.- powiedział rozbawiony.

Może ma racje, ale nie zamierzam mu dawać tej satysfakcji. Spokojnym krokiem ruszyliśmy do kuchni.

 

Kinga

 

Ze snu wyrwało mnie delikatne szturchanie i dźwięk mego imienia. Otworzyłam oczy i... Co się właśnie wydarzyło. Dlaczego takie coś zawsze się musi przy przydarzyć? Od razu odskoczyłem od chłopaka wyrywając się z jego objęcia. Serce waliło mi jak oszalałe i to jego spojrzenie... Tylko czemu Tamiko to zignorowała, a co dziwniejsze czumu Eizo.

Rozdzieliśmy się i razem z mym ochroniarzem ruszyłam do domu. Zauważyłam, że jest jakiś skrępowany czy coś.

-Eizo wszystko w porządku.- spojrzał na mnie lekko się uśmiechając.

-Ech... na mnie tak nie reagujesz jak na... dobrze, że jednak odpuściłem. Musicie być naprawdę blisko siebie.-

-Że niby Ryu? On jest moim najl...- przerwał mi.

-Tak wiem, najlepszym przyjacielem. Lecz spójrz na to logicznie. Zdecydowanie cię wywyższa.- ...- No na przykład. Widziałaś, aby się droczył z jakąkolwiek inną dziewczyną?- chyba ma racje... -Co więcej od razu odrzuca zaloty i jest ślepy na inne.-...

-Tak, na pewno musi być zakochany czy coś. Tylko czemu myślisz, że akurat we mnie?- westchnął.

-Magumi jesteś naprawdę inteligentną dziewczyną i masz dużą wiedzę. Ale jeśli chodzi o twoje stosunki z chłopakami to... Brak mi słów.- dotarliśmy na miejsce.

Otworzyłam drzwi wejściowe i od razu powitała nas serią szczeknięć, psia towarzyszka. Zmęczona i łaknąca snu wzięłam tylko szybki prysznic i już po ułożeniu się, natychmiast zasnęłam.

Następny dzień spędziłam całkowicie normalnie i bez dziwactw. Po zajęciach Tamiko postanowiła mnie odwiedzić. Ruszyłyśmy, więc roześmiane do mego domostwa.

-Muszę cię zobaczyć w całym kostiumie! I czy buty na pewno pasują. Chociaż myślę, że moje zdolności odpowiedniego doboru są wystarczające.- poklepałam ją po ramieniu.

-Wierzę w ciebie.- uśmiechnęłam się. -Lecz jeśli będą jakieś dziwne lub coś takiego, to stracisz swoją wiarygodność.- zaśmiała się.

-No to chodźmy.- przytaknęłam.

Szybko się rozebrałyśmy i śmiejąc się weszłyśmy do mego pokoju. Oczywiście znów panował w nim bałagan. Nie mogę się przymusić do sprzątania ubrań z podłogi.

-Znowu. Chyba potrzebujesz kolejnego bodźca, jakim jest zapewne pewien chłopak.- fala gorąca mnie uderzyła.

-Ale przecież my nic nie robiliśmy...- kurcze...

-Ależ ja nie podejrzewałam niczego takiego. Choć teraz, jak tak mówisz.- ...- I jak patrze na twą twarz mam jakieś inne wrażenie.- próbowałam ją szturchnąć, ale wykonała unik. -Haha. Rób tak dalej...- dobra to ją tylko prowokuje.

-Tu mam wasze prezenty.- wyjęłam paczkę owiniętą zieloną papierem. -No to otwieramy!- rozpakowałam pudełko.

W środku mieściły się czarne buty o lekkim pobłysku na równym niskim obcasie. Myślałam, że takie buty nie mogą cudnie wyglądać, ale musiałam przymierzyć. Nie wiem jak ona to zrobiła ale...

-Pasują idealnie!- wykrzyczałam. -Wielkie dzięki.-

-To teraz jesteś już gotowa do podrywu?- zaśmiałam się.

-Taa jasne. Jeszcze ktoś na mnie poleci.- westchnęła.

-On nie leci, a już jest zatopiony w tobie i to bez takich strojów, lecz to go może pobudzi do czegoś więcej.- popatrzyła za okno.

-O czym ty gadasz?- Tamiko jak i moje towarzyszki spojrzały po sobie.

-OBUDŹ SIE.- powiedziały doraźnie. -To może opowiesz coś więcej o tym twoim przyjacielu. O Tym Kazumie.-… -No chyba że ni...- przerwałam jej.

-Nie, no ok. Tylko nie płaczcie, że was zanudzam czy coś.- usiadłam na łóżku a reszta poszła w moje ślady. -No więc poznałam go jak. Kurcze chyba od zawsze. Zawsze był przy mnie. Nawet wtedy, gdy jeszcze moja babcia mieszkała z nami. Wydaje mi się jakby byli w jakiś sposób powiązani. Może to ona mi go przedstawiła?- zamyśliłam się na chwilę. -Byłam dzieciakiem, nie pamiętam wszystkiego.-

-Dobra mów tyle ile zapamiętałaś.- przytaknęłam.

-Jako dziecko byłam strasznie rozbiegana.- uśmiechnęłam się. -No skakałam nawet z chłopcami po drzewach. Ogólnie miałam nawet więcej kolegów niż koleżanek. Wszystko zaczęło się zmieniać w szkole. Nie wiem czemu, ale często mnie unikano.- posłałam załamany uśmiech. -Nawet nie wiesz, jak takie coś może zdołować żywą dziewczynkę.-

Iskra oparła się o mnie. Jej dwa, delikatnie poruszające się ogony, samym ruchem jakoś mnie uspokoiły i przyniosły na myśl maskotkę. Tak TĘ maskotkę. Poczułam dziwną potrzebę, aby ją potrzymać. Podniosłam puchatego kotka i przytuliłam do siebie czując powoli odpływające napięcie, aż przestałam się w ogóle denerwować. Dzięki Ryu...

-... spodziewałam się po tobie jakiegoś czarując...- kurcze mówię na głos. -Eee nie ważne wróćmy do wspomnień.- dziewczyny zachichotały, ja również. -Niby koledzy z podwórka z początku zachowywali się normalnie, lecz potem zachowywali dystans. Mówię dosłownie nie zbliżali się zbytnio mimo wspólnej zabawy. Trochę to dziwne. Jednak zaczęło się to pogłębiać jakoś gdy miałam 12 lat. Wtedy to wszyscy osobnicy płci przeciwnej rozmawiali ze mną tylko... właśnie...- wpadłam na coś, na co nie zwróciłam szybciej uwagi.

-Wszystko gra.- spojrzałam na kumpele.

-Wiesz trochę to dziwne, ale wszyscy unikali mnie bardziej, gdy tylko Kazuma był w pobliżu. Zresztą to on mnie przestrzegał przed chłopakami. I już niedługo potem zaczęły się te dziwne zakłady... Potem pocieszał mnie i obiecywał, że się to nie powtórzy i się nie powtórzyło.- spotkałam się spojrzeniem z siedzącą obok. -To wygląda jakby...-

-Jakby to wszystko było specjalnie. Tak jakby chciał cię tylko dla siebie.- …

-Rzeczywiście wszyscy myśleli, że jesteśmy parą. Poza tym przestrzegał mnie, że mogę zaufać mężczyźnie, tylko jeśli się z nim długo przyjaźnie. A przecież nie mogłam zacieśniać więzów z innymi, bo wszystkich odstraszał mówiąc mi, że mnie strzeże.- westchnęłam. -Byłam taka głupia. I nawet teraz. To dlatego tak zbladł, gdy powiedziałam że Ryu to mój najlepszy przyjaciel.-

-Pewnie zobaczył w nim godnego konkurenta. I zresztą bardzo słusznie.- puściła mi oczko. -No to opowiadaj co żeście wczoraj porabiali jak opuściliście sale.- zrobiło mi się jakoś dziwnie gorąco.

-Nic takiego.- zaśmiała się.

-Widzę rumieńce. Czemu?- westchnęłam i opowiedziałam wszystko.

-Chłopak jest twardy nie sądzisz? Poza tym ma aprobatę twojej rodziny.- hah no ostatnie to wiem. -No i chyba nie powiesz mi, że ci się nie podoba.- znów gorąco.

-To nie tak, że sądzę iż jest brzydki czy coś w...- srogie spojrzenie. -Dobrze wygrałaś. Podoba mi się. Im dłużej go znam tym bardziej. Jest po prostu IDEALNY. Tyle... że nie dla mnie. Zasługuje na lepszą.-

-Nie komentuje tego dłużej...- załamała ręce.

Usłyszałam dzwonek u drzwi. Kto to może b...

-Satoru! Zupełnie zapomniałam. Przepraszam Tamiko. Muszę cię pożegnać.- pobiegłam na dół otworzyć drzwi.

Powitał mnie widok czerwonookiego w małej zamieci śnieżnej. Szybko wpuściłam go do środka. Tamiko dołączyła do mnie.

-To będę lecieć.- szybko się ubrała i zostawiła nas.

-To poczekaj chwilę. Chyba nie chcesz żebym w czymś takim poszła na randkę.- zaśmiałam się wskazując na dres.

Nic nie odpowiedział. Pobiegłam więc na górę, założyłam pierwsze lepsze dżinsy i zbiegłam w dół. Dołączyłam do chłopka siedzącego na sofie. Na przeciw niego siedziała Iskra chyba rozmawiali (w myślach).

-Teraz lepiej. To gdzie idziemy?- spojrzał na mnie z uśmiechem.

Pierwszy raz widziałam u niego tak szczery uśmiech. Chyba naprawdę potrzebował towarzystwa.

-Jeśli wolisz to możemy zostać tutaj.- ?!?! -No co, a nie wolałabyś?-

-Muszę przyznać w taką pogode to naprawdę wole zostać.- uśmiechnął się szeroko.

-Wiedziałem.- rozebrał się z „nadwyżki” ubrań, a ja poszłam szybko zebrać rzeczy do kupy w pokoju.

Jak wróciłam spojrzałam na niego, jak bawi się z moją Hikari. Mam wrażenie że wygląda znacznie lepiej niż zwyczaj. Jego skóra nabrała koloru. Cienie pod oczami zanikły i jakby nabrał muskulatury. Tylko jak to możliwe?

-Zrobię herbaty chcesz?-

-Chętnie. Zwykłą poproszę.- przyszykowałam ją i przyniosłam nam szklanki.

Rozmawialiśmy o różnych głupotach. W końcu wyciągnął czerwoną paczuszkę. Podobno miałaś wczoraj urodziny, więc o to mój prezent. Przyjęłam dar i otworzyłam. W środku znajdowały się długie, czarne aksamitne rękawiczki. Spojrzałam na chłopaka.

-Jakoś mi się spodobały. I stwierdziłem, że pasują do siebie.- że też muszą pasować do reszty stroju.

-Dziękuje za pamięć.- posłałam mu szeroki uśmiech, a on natychmiastowo odwrócił się. -Coś nie tak?- schował twarz w dłoniach. -Satoru?- dotknęłam jego placów.

-Nic takiego po prostu muszę iść do łazienki.-

-Tu jest jedna.- wskazałam palcem na drzwi przy pokoju Eizo.

-Co o nim sądzicie? Chyba nie jest taki zły jak myślałam.-

-Ja tam mam innego faworyta jeśli chodzi o...- Hikari spojrzała na lisiczkę. -Aaa tak, całkiem fajny chłopak.-

-Co to za dziwna reakcja?- zachichotała,...- Dobra nie ważne.-

Przesiedzieliśmy razem do późna grając przy okazji w statki. W końcu pożegnałam się z nim. Całkiem miło spędziłam czas. Nie nazwę go na pewno straconym, lecz jeśli chodzi o tą "randkę", to była mniej emocjonująca niż spotkanie i te rozmowy z Ryu...

Następny dzień minął spokojnie. Po powrocie z uczelni zagrałam z Eizo i Kaori w 3-5-8. Rozmawialiśmy normalnie bez uczucia spięcia. W końcu musiałam spytać o coś co mnie korciło.

-Jak to się stało, że tak dobrze dogadywałeś się z Ryu.- uśmiechnął się.

-Źle to zrozumiałaś.-??? -Ja nadal go nie znoszę i mnie irytuje nawet sama jego obecność.-

-A więc, czemu?- poklepał mnie po głowie, wyprostowując się.

-Jeśli bym powiedział, że miałem dobry dzień to mi nie uwierzysz.- odpowiedziałam samym spojrzeniem, a on westchnął. -Powiedzmy, że coś mu odpuściłem... przynajmniej na razie.- powiedział i z tajemniczym uśmieszkiem odszedł do swego pokoju.

Patrzyłam tak chwile za nim. Aż usłyszałam głos. Nigdy nie przywyknę do tej rozmowy wewnątrz głowy...

-Nie przejmuj się. Nie jest zły, ani nic w tym stylu.- poklepałam suczkę po głowie, wprawiając jej ogon w ruch.

-Nawet nie dokończyliśmy... Można powiedzieć, że wygrałyśmy walkowerem.- zaśmiałam się i wstałam.

Resztę dnia spędziłam głównie na nauce. Potem zdecydowanie nie będę miała na to czasu.

Przez dwa dni nie widziałam kocura. Dziwne, ale chyba zaczyna mi go nawet po tak krótkim czasie brakować...

-... nie, nie wolno ci tak myśleć.- uderzyłam się lekko po twarzy.

-Kinga?- Hikari patrzyła na mnie.

-Zignoruj proszę.- spojrzałam na zegar. -Dobra kończymy na dziś. Czas się wyspać, bo jutro trza będzie stroić salę. Co nie?- jak powiedziałam tak zrobiłam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Kociara 01.05.2016
    "jest IDEALNY" ^^ W końcu przyznała to na głos ^^ tak jak myślałam ten "przyjaciel z dzieciństwa" jest zły hmm mam podejrzenia że on też jest "nad".. Piąteczka :D
  • DarthNatala 01.05.2016
    Przyznała ale.. xd
  • Kajamoko 01.05.2016
    Oczywiście, że jest "nad" trochę jak ten "wampir" , też odstrasza innych ludzi
    Oczywiście i obowiązkowo 5 ^.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania