Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 23

Ryu

 

Nie byłem w stanie powstrzymać zdziwionego okrzyku. Co ja takiego zrobiłem? Powiedziałem coś nie tak? A może... Jak mogła tak nagle mi to powiedzieć? Nie wiem o co chodzi?!

Poczułem na twarzy dotyk jej delikatnej skóry. Jak tylko spojrzałem na nią bardziej przytomnie, przeprosiła mnie. Może to trochę żałosne, ale nawet nie mógłbym się na nią za coś takiego gniewać.

No cóż, ale skoro już i tak przeprasza, to może uda się to jakoś wykorzystać na moją korzyść. Jej dłoń jest tak kusząca. Miałem już zamiar ustami poczuć tę delikatność, ale się wyrwała. Ale jej krzyk był czymś czego się nie spodziewałem zastać. Nie teraz.

Postanowiłem przetestować sztuczkę ze Shreka i znane wszystkim spojrzenie Kota w butach. Skoro mam coś w sobie z kota i dziewczyna sama nazwała mnie już słodkim, to czemu nie spróbować?

Ooo! Sam nie spodziewałem się takiego efektu. Co to za nagła przemowa? To przez tego Kazume? Powiedziała wszystko na jednym wdechu. Jesteś naprawdę... Jak mógłbym się przejmować takimi rzeczami. Wcale nie oczekiwałem, że będzie we mnie ślepo zapatrzona czy coś, a przynajmniej nie na tak wczesnym etapie...

Przebiegła? Ten gościu jej chyba ostro namącił w głowie. No cóż, nie będę próżnował w takim razie. Znów chwyciłem jej drobną dłoń. Tak, zdecydowanie jest słodka...

Czerpałem ogromną przyjemność z tego kontaktu. Choć nie powiem, żeby nie kusiło mnie aby ponownie poczuć smak jej rozkosznych, delikatnych warg. Żeby odgonić od siebie te pożądliwe myśli, które jeszcze potęgowało ciepło dziewczyny, zmieniłem temat.

Wskazałem na nieboskłon. Coraz więcej gwiazd zaczęło się na nim pojawiać. Wydaje mi się, że te małe, błyszczące iskierki pochłonęły wszystkie nasze niepotrzebne myśli. W końcu dziewczyna odezwała się.

Tja ale to chyba ja powinienem dziękować. No cóż, ale jak chce już wracać do pozostałych to spełnię tę prośbę. Dziewczyna jak zwykle pełna energii pobiegła w stronę ogniska. Uśmiechnąłem się do siebie. Nie zostało mi nic jak tylko podążyć za nią.

Zielonooka stała sztywno. Podszedłem więc bliżej i szepcząc do jej ucha spytałem co się stało. He głupi przewodnik i kto może sobie na więcej pozwolić? Miałem ochotę wytknąć mu język i się podroczyć, ale to by było zbyt... No po prostu nie wypada.

Moja uwaga szybko jednak wróciła do osóbki stojącej koło mnie. To co wykrzyczała... teraz czuję się jak totalny idiota. Zresztą ma racje, na pewno nie powinniśmy „walczyć” ze sobą w dosłownym znaczeniu. To i tak by nic dobrego nie przyniosło. Cholera naprawdę jestem kretynem.

Czemu to Kazuma zareagował pierwszy, to on ją uspokoił swoim opanowaniem. I tak po prostu wysłał ją do snu. Kiedy tylko dziewczyna zniknęła w namiocie zirytowany kopnąłem najbliższy badyl.

-Jak chcesz być tylko agresywnym bucem, to już wygrałem.- spojrzałem na rozmówce.

Nasz przewodnik wpatrywał się w ogień, który powoli odzyskiwał oryginalne barwy. Dziwne jakby nagle stał się bardziej spokojny. To zasługa tego jej wybuchu? W tym momencie nasze spojrzenia się spotkały.

-Zabierzmy się za sprzątanie. Inaczej jutro nas wszystkich pozabija.- powiedział całkiem spokojnym tonem i zaczął zbierać „śmieci po ogniskowe”.

-Taa masz racje... Potrafię sobie tą irytacje wyobrazić. Aż krew się mrozi. Już ci pomagam.- piesek dołączył do niego. -A wy.- wskazał na mnie i kruka. -Księżniczki nie chcą się ubrudzić? Rusz dupę leniwy kocie!- głupi kundel, ale dołączyliśmy do prac porządkowych.

Po zgaszeniu ognia uświadomiłem sobie jak jest ciemno. Ciekawe, jak jedno ognisko potrafi rozjaśnić całą najbliższą okolice. Kazuma ze swej podręcznej torby wyjął jakieś lampy. Albo coś co je przypominało. Porozstawiał parę w pobliżu wypalonego już drewna.

-Z resztą już sami sobie poradźcie.- wiedziałem, że się jakoś od roboty jednak wymiga. -Do jutra.- powiedział zostawiając nas samych.

-Jak mnie ten gościu wkurza!- krzyknęliśmy niemal jednocześnie wraz z pieskiem.

-Taa... ale myślę, że przesadzacie. Przez wasze fochy on traktuje was jeszcze gorzej. A przynajmniej wy tak to odczuwacie... I to nie tak że ja uważam iż gościu nie ma frustrującej osobowości. Jednak nie wydaje mi się żeby był aż tak zły.-...

-Ty dobrze się czujesz?- patrzyłem na mojego przyjaciela otępiały jego przemową.

-Taa... skończmy te robotę. Nie ma co jej przedłużać.- Kijuro?!

Zaczęliśmy więc usuwać popiół i wszystko równomiernie, aż nie pozostało śladu po wcześniejszym ognisku i zabawie. Westchnąłem w końcu, patrząc na wynik naszej pracy.

-Nareszcie. Jakoś się to dłużyło. Co z tymi lampami?- spytałem patrząc na źródło naszego światła. -Zaniesiemy je tamu bucowi?- spojrzeliśmy po sobie z niemym pytaniem.

-No dobra, każdy weźmie po dwie.-

Podniosłem papierowe, świecące pudełko. Wydzielało blado zielone światło i było zimne, niemal jak lód. Zdziwiłem się tym zjawiskiem, ale nie okazałem tego na zewnątrz. Ten świat nie działa tak jak nasz. Dopóki nie poznam jego zasad i tajemnic nie będę miał pewnej wygranej nad tym irytującym Kazumą.

Zostawiliśmy jego graty pod wejście do jego „mieszkania”. Sam niech je chociaż schowa, dureń jeden... Poza tym po wejściu mógłby się na nas wydrzeć,a tego nam nie było potrzeba.

Postanowiliśmy we trójkę ulokować się w namiocie mojego kumpla. Ja najpierw jednak wziąłem ze sobą księgę, którą dał mi Isao. Dołączyłem do chłopaków i powiedziałem że zabieram się za lekturę i z tymi słowami wyłożyłem się na jedynym łózko w pomieszczeniu.

-Hę? Czyli zamierza tu tylko leżeć i zabierać najlepsze miejsce?- piesek rozgorzał.

-Hmm taa...- powiedziałem i zacząłem pochłaniać wiedzę.

-Zignoruj go. Możemy zagrać w coś na 2 osoby. Może w szachy?- Eizo zgodził się na propozycje.

Ciężko było mi powstrzymać uśmiech. Znam przecież tego kruczego cwaniaka od lat. Może się wydawać, że taki podrywacz o takich grach dużo nie wie, ale to jest urodzony mistrz. Jego dziadek był chyba najlepszym graczem w całej Japonii. Zresztą ja też pobierałem u niego nauki. Taa jednak to Kijuro zawsze wygrywał. Mi się tylko jeden raz udało przełamać jego zwycięską passę. Jakimś cudownym zrządzeniem losu.

Po rozegraniu przez nich dwóch partii, skończonych OCZYWIŚCIE wygraną mojego przyjaciela, spojrzałem na Kuro. Kocur leżał zwinięty w kłębek przy moich nogach, też się zrobiłem lekko śpiący i nie miałem ochoty na dłuższe siedzenie. Pożegnałem więc grających teraz ostatnią już partie. Najważniejsza zasada Kijuro przy grze, to do trzech razy sztuka.

Mój mały towarzysz ziewnął przeciągle, gdy opuściliśmy poprzedni namiot udając się do naszego. Trochę zrobiło mi się go szkoda. Może mogłem go przenieść bez budzenia. Zresztą już nie ważne. Doczłapaliśmy się do naszego bordowego lokum. Cos mnie wzięło na spanie. Czułem dziwny nakaz, aby tylko już się położyć i zamknąć oczy. Nie mając ochoty walczyć posłuchałem go. Rankiem wybudził mnie stukot metalu...

-Co? Co się dzieje? Kuro idź zobacz!- szybko zabrałem się za swój ubiór.

Kocur pośpiesznie wybiegł, jednak już po chwili wrócił chichocząc pod nosem.

-Śniadanie gotowe!- ponownie zostawił mnie samego.

Śniadanie gotowe?

-Aaa... rozumiem.- uśmiechnąłem się do siebie.

Czyli ten dźwięk to stamtąd. Sobie wdrażam do łba niepotrzebne lęki. Ale w powietrzu coś wisi. Czuje jakby coś ważnego się zbliżało... jednak teraz powinienem chyba dołączyć do reszty. Inaczej Kinga się zezłości. Chociaż z drugiej strony to mogłoby nie być takie złe.

W końcu zdecydowałem wyjść ze swej „groty” i powitać pozostałych członków grupy, oraz kolejny dzień. Opuściłem więc namiot i przeciągnąłem się spoglądając na siedzących w okręgu. Brakowało tylko jeszcze mojego kumpla.

-Kijuro...znowu?- westchnąłem. -Idę obudzić śpiocha.- ostanie zdanie powiedziałem głośno do innych.

Oczywiście, gdy wbiłem do „domku” mojego przyjaciela ten wciąż sobie smacznie drzemał. Jego „partnerka” spojrzała na mnie czujnie. Oboje już wiedzieliśmy co zrobić. Ja kopnąłem go w ten leniwy tyłek, a kruczyca zaczęła w tym momencie głośno krakać. Natychmiastowo go to wybudziło. Szybko zostawiłem go samego ze swym duchowym towarzyszem. Teraz już na pewno nie wróci do snu.

Reszta już pałaszowała swoje porcje, chleba. Dosiadłem się do nich, a dziewczyna/młodzian podała z 3 kanapki. Spojrzałem lekko zdziwiony, na złożone w moich dłoniach pożywienie.

-I mam się tym niby najeść?- dziewczyna zachichotała.

-Spróbuj, a sam zobaczysz.- wzruszyłem ramionami.

Podniosłem kanapkę do ust i wziąłem kilka kęsów tego chrupkiego, chlebo podobnego czegoś. Nagle poczułem dziwną sytość. Mimo to mój żołądek wciąż domagał się uzupełnienia. Zapewne dlatego, że nie był przyzwyczajony do tak szybkiego zaspokojenia głodu.

-Ryu trzymaj!-

Rzuciła mi wiklinowe pudełeczko. Otwarłem wieko zamykane na mały haczyk. W środku były jakieś owoce. Przypominały skrzyżowanie maliny z truskawką. Dosłownie taka kuleczkowa truskawka. Smakowały jednak bardziej jak te pierwsze.

-Widzisz już lepiej prawda?- powiedziała uśmiechając się.

Tak właściwe to tak... dziwne. No, kolejna rzecz do zapamiętania. Skończyłem pierwszą kanapkę i odłożyłem resztę do najmniejszej kieszeni torby. Szybko złożyliśmy nasze namioty i wyruszyliśmy w dalszą drogę za naszym irytującym przewodnikiem.

Nie mogłem pogodzić się z tym, że oni tak swobodnie rozmawiają. A miałem przeczucie, przerwanie tej ich pogawędki stawiło by mnie w złej sytuacji. Dlaczego wszystko musi się tak komplikować?!

-Jesteś sam sobie winien.- spojrzałem zdziwiony na mego kocura. -Przecież już się nawet całowaliście prawda?- moje serce przystanęło na samo wspomnienie. -Więc wytłumacz mi do cholery. Dlaczego wciąż uciekasz?!- …

-To nie tak że ja uciekam...- chociaż tak właściwie, to może troszkę. -Wiem, że nie podejmuje walki, ale w starciu z tym „wszechwiedzącym” Kazumą czuje się od razu na przegranej pozycji.- Kuro prychnął i dołączył do Deady mojej królowej, zostawiając mnie samego.

Szedłem taki zamyślony chyba już z godzinę. Dziwne że nikt mnie nie zagadał w tym czasie. Rozejrzałem się wokoło i już znałem powód. Piesek i Kijuro szli w pół transie. Ciekawe o której poszli spać, pewnie bardzo późno. Czego nie mogły ukryć ich zmęczone i proszące o sen twarze.

Paręnaście metrów przede mną dziarskim krokiem szła prowadząca nas parka. W momencie, gdy na nich spojrzałem dziewczyna odwróciła się.

-Ryu?- przystanęła. -Wszytko gra? Coś się stało?- to chłopięce ciało...

-Teraz już gra.- uśmiechnąłem się.

-Cieszę się. Bo to że taki milczący byłeś trochę mnie zaniepokoiło.- O! -Nawet nie próbowałeś robić tych twoich dziwnych rzeczy...-

-”Dziwnych rzeczy” mówisz? Przepraszam trochę się nie wyspałem. Ale już mnie rozbudziłaś. Moja królowo.-

-No dobra, to mam teraz przed sobą najlepszy tego dowód.- wzrok Kazumy był na nas skierowany i dobrze... -Daj.- powiedziała wyciągając przed siebie dłoń.

Oczywiście skorzystałem z okazji. Jak mógłbym później spojrzeć sobie w lustro gdybym teraz ją olał, skora sama wychodzi z inicjatywą. Choć znając ją, to pewnie myślała w tym jej czystym, przyjacielskim tonie. Westchnąłem przyciągając pytające spojrzenie dziewuszki.

-Wiesz...Przypomniało mi się jak cudnie umiesz się całować.-

Wow! Nie wierze, że to jej powiedziałem. Czasem to zaskakuje samego siebie, ale spróbuje iść za radą tego kocura. Nie zdziwiła mnie też zbytnio jej reakcja. Co za chaotyczne ruchy. Musiała się naprawdę tym zawstydzić.

-... I co ja mam ci na to powiedzieć.- odezwała się wpatrzona w ziemie, kurcze jednak trochę głupio się teraz czuje.

-Tak właściwie, to nic nie musisz. Chciałem ci tylko to powiedzieć. Tak po prostu.- uniosła głowę i wpatrywała się we mnie mrużąc oczy.

-Czyli zrobiłeś to tylko po to, aby mnie wkurzyć?- do jej oczu napłynęły żwawe iskierki, tak w tym stanie mogę z nią „bezpiecznie” rozmawiać.

-Może...- zaśmiałem się. -Twoja reakcja jest wystarczająca nagrodą.- dziewczyna dopiero teraz wyrwała dłoń, zapewne po to aby móc skrzyżować ręce.

-Jesteś irytujący...- resztę powiedziała pod nosem.

-Ej nie chowaj przede mną końcówki.- zaśmiała się złośliwie.

Zaczęliśmy coraz głośniej sobie docinać i chichotać. W końcu nas obydwoje rozbolały brzuchy. Dawno żem się tak długo nie śmiał, czyżby teraz to Kazuma odpuścił? Czyli naprawdę wziął sobie do serca jej prośbę. Jej słowo aż tyle dla niego znaczy?

-... śpisz czy co?- zielonooka machała mi przed oczyma, uśmiechnąłem się delikatnie. -Możesz mi powiedzieć co oni tacy niemrawi?- wskazała na dwójkę wleczącą się z tyłu.

-Aaa to. Myślę, że po prostu późno się położyli. Ja ich opuściłem podczas partyjki szachów, ale nie wiadomo ile czasu im to zajęło.- jej oczy wyrażały zaciekawienie sytuacją. -Jeśli chcesz wiedzieć, to Kijuro jest mistrzem tej sławetnej gry.- dziewczyna w ciągle przebywająca ciele młodzieńca zawiesiła mi się na ramieniu, taa nawet waży więcej...

-Naprawdę?! Więc to kolejny przykład pokazujący, aby nie oceniać od razu ludzi po pozorach. Cieszę się, gdy odkrywam coraz więcej niespodzianek. Zawsze mnie jakoś ekscytują.- przyjęła teraz dziewczęcą formę (tylko dla mnie z pierścienia). -Też lubisz poznawać nowe rzeczy i zjawiska?- co za słodkie spojrzenie.

-Yhy.- przełknąłem ślinę. -Myślę że dobrze jest zdobywać wiedzę na wiele tematów.- pogłaskałem ją po głowie. -Jednak w tym momencie najbardziej interesuje mnie to, aby móc poznać ciebie... Jak najdokładniej.- dziewczyna znów zrobiła naburmuszoną minę i wróciła do tej mniej przyjemnej postaci.

Mimo, że znamy się już jakiś czas to wciąż jest tak samo urocza. Tak szczerze to mnie to cieszy. Nawet bardzo.

-Kinga!- krzyknął nasz przewodnik. -Weź idź jakoś rozruszaj naszych ślimaków zostających z tyłu.- ....

-Tak jest!- puściła mnie.

 

Kinga

 

Już miałam przystąpić do wybudzania, gdy gwałtownie się zatrzymałam.

-Kinga? Wszystko gra?-

-Kuzon.- poprawiłam towarzysza. -Chodź zrobimy im śniadanie. Pewnie się ucieszą.- uśmiechnęłam się.

-Zawsze mnie zaskakujesz. Chociaż powinienem się takiej decyzji u ciebie spodziewać.-

-No widzisz jestem taka przewidywalna, a jednak chyba nie do końca.- znowu... czemu on tak na mnie patrzy? -D-dobra to gdzie mamy coś do jedzenia?-

Kazuma pokazał mi objaśniał różnice miedzy różnymi gatunkami pieczywa. Każde miało inne właściwości. My wzięliśmy te którego dostaliśmy najwięcej. Coś o budowie suchara, ale smaku zwykłego bochenka chleba.

-Gotowe!- krzyknęłam radośnie. -Ten świat jest taki ciekawy. Mam ochotę go poznać. Przejść jak najwięcej i zrozumieć ile się da. Na przykład to niepozorne śniadanie potrafiło dać energie na cały dzień.- zamyśliłam się. -A! Właśnie... Te owoce które tam rosną są jadalne?-

-Owoce?- zaprowadziłam go do krzaków przypominających malinowe. -Aa te jak najbardziej.- uśmiechnął się ciepło. -Możesz wziąć ile chcesz. Powinny być dobre w pomocy dla nieprzyzwyczajonych do takich posiłków żołądków.-

-Super. Kazuma jesteś naprawdę mądry. Tyle wiesz o tym świecie, a spędzałeś wiele czasu u nas. Musisz być naprawdę zdolny.-

Chłopak stał wpatrując się w jeden punkt. Ja nie tracąc czasu zaczęłam zbierać owoce do koszyka. Po jakimś czasie nasz prowadzący zaczął mi pomagać.

-Wiesz cieszę się, że tu jestem razem z tobą. Przypominają mi się nasze najlepsze zabawy z dzieciństwa.- taaa ma racje.

-Na przykład, to jak wbiegaliśmy na tą stromą skarpę po najlepsze owoce w okolicy.- chłopak przewał mi.

-Nikt inny nie potrafił tego zrobić. Co nie?-

-Racja, stanowiliśmy najlepszy zespół...- taa ale innego nie mogłam mieć...

Zebraliśmy pełny kosz w ciszy, przerywanej tylko szumem liści poruszanych lekkim wietrzykiem, niosącym w dal silny zapach pełen życia. Wróciliśmy do głównej części obozu i podzieliłam owoce na porcje dla każdego. Niedługo po tym z namiotu wyszedł mój ochroniarz. Przywitał się z nami, ale widziałam malujące się na jego twarzy pragnienie snu.

-Eizo? Wszytko gra?- kiwnął głowa i uśmiechnął się lekko.

No cóż. Nie chcąc tak po prostu czekać, aż reszta się zjawi zaczęłam uderzać patelnią o garnek. Wytworzyłam przy tym donośny, ciężki do zignorowania odgłos. Nie zdziwiło mnie, więc to że nie trzeba było długo czekać na kolejnego chłopaka.

Kocurek tylko na nas spojrzał i od razu udał się do miejsca odpoczynku swojego przyjaciela. Już po chwili ze środka dało się słyszeć głośne krakanie. Wszyscy cicho zachichotaliśmy, nawet Kazuma. To chyba odruch bezwarunkowy na samą myśl jak musiał wyglądać nasz śpioch w tym momencie.

Kocurek wrócił do nas. Podałam mu więc jego dzisiejszą porcje energii. Pewnie zaskoczyło go ta ilość. Zresztą to nic dziwnego. Widziałam jak po wzięciu paru kęsów, siedział całkiem zamyślony. Rzuciłam mu więc nasz zapychacz, w postaci szybciej zebranych przeze mnie owoców.

Zebraliśmy szybko nasze „mieszkanka” i wyruszyliśmy szlakiem kreślonym przez mojego dawnego przyjaciela. Podczas tej drogi nauczał mnie o podstawowych wartościach jakie obowiązują u „kroczących”i nadał mi nowe nazwisko. „Archit”. Bardzo pochłonęły mnie jego opowieści.

Nagle jednak poczułam ogromną potrzebę „poirytowania” mojego kotka. Co za dziwne spojrzenie. Musiałam go wypytać o jego samopoczucie. I niemal od razu zauważyłam powrót jego typowego tonu rozmowy. Ucieszyło mnie to ale i tak na wszelki wypadek chciałam go podnieść na duch podając mu rękę. A przy okazji mogłam się rozkoszować ciepłem jego dłoni. Haha. Dwie pieczenie.

J-jak ja co?! Co on sobie myśli?! Zaczęłam się gwałtownie rozglądać szukając czegoś na czym mogłabym skupić wzrok i pochłonąć tym umysł. W końcu jednak przestałam i po prostu z opuszczoną głową... Czy ty... Żartujesz sobie ze mnie? Jak możesz tak grać mi na uczuciach ty przebiegły kocurze?!

Jakimś sposobem jednak nasze małe spięcie, tak jak zwykle doprowadziło nas do całkiem swobodnej rozmowy i to tak jak zawsze mnie zaskakuje. Nie mogłam zresztą zbytnio o tym rozmyślać, bo śmialiśmy się tak bardzo, że aż rozbolał mnie brzuch. Szybko jednak dotarło do mnie, że Ryu znów odleciał. Nie zareagował na moje pytanie. Musiałam wszystko mu powtużyć, a przecież... chłopie to moja przypadłość.

Ooo! Kijuro umie grać tak dobrze w szachy? Nie spodziewałam się tego. Ja sama nie jestem zbyt dobra, ale znam wszystkie zasady tej gry. Jednak zawsze wolałam karciane gry, ale nigdy nie gardziłam nikim kto był dobry w grach umysłowych.

Znowu to robi... Na szczęście Kazuma uratował mnie od tej niewygodniej sytuacji. I już ja się postaram nadać im trochę wigoru. Podbiegłam więc do chłopaków z tyłu.

-Kinga? Coś, aa no tak. Za bardzo opóźniamy marsz co nie?- przytaknęłam. -A więc postaram się dla ciebie wykrztusić więcej.- już?

-Nawet nic nie powiedziałam. Ale dziękuje Eizo.- uśmiechnęłam się szeroko. -A ty?- Kijuro ledwo podniósł wzrok. -Rany, człowieku. Ty normalnie już chyba śpisz powłócząc nogami.- delikatnie się uśmiechnął. -Wiem! Ryu! Chodź tu i pomóż twojemu przyjacielowi.-

Razem z kocurem wzięliśmy kruka pod ramie. Był ciężki, jednak moje nowe ciało mnie nie zawiodło. Wszytko poszło tak jak oczekiwałam. Siłę też mam zwiększoną. Dobrze.

-Ej no, nie róbcie mi wstydu.- powiedział próbując się bezskutecznie opierać. -Ludzie...- westchnął w końcu, poddając się naszej woli.

Pomogło to nam znacznie zwiększyć prędkość poruszania, a i nasz lowelas mógł sobie pospać. Jego ciało automatycznie ruszało nogami. My tylko nim kierowaliśmy i nadawaliśmy szybkość. Jednak na to zaistniałe zjawisko mogę powiedzieć tylko jedno... co za dziwak.

Po dłuższej wędrówce dotarliśmy do ścieżki i po przejściu kolejnych 500m jej szlakiem znaleźliśmy się na rozdrożu. Miałam ich tu zatrzymać... Wiem! Poprosiłam Ryu, aby ocucił naszego śpiącego przyjaciela. Na Efekt nie musiałam długo czekać.

-Co jest?- spytał zaspany.

-Przerwa. Najemy się, a potem już sam idziesz leniu jeden.- uśmiechnęłam się zaczepnie.

Chłopak przeciągle ziewnął i wziął się za szamanie tak jak pozostali. Już prawie skończyliśmy jeść. Kurcze muszę coś jeszcze wymyślić... Spojrzałam na prowadzącego. Stał przy znaku z wypisanymi nazwami, zapewne były to jakieś miejscowości, a wzrok jego skierowany był na wprost drogi.

-Kazuma!- podeszłam do mojego przyjaciela. -Gdzie będziemy teraz iść?- odwrócił się w moim kierunku delikatnie uśmiechając.

-Do naszego celu podróży. Przynajmniej pierwszego celu.- westchnął donośnie. -Im dłużej idziemy tym bardziej się martwię. Męskie miasto podróżników... Gwiazdon.- wydał z siebie kolejne westchnienie. -Dawno tam nie byłem.- jego wzrok znów skierował się w dal. -No cóż idziemy chyba?- nie...

-Eee wiesz coś może o kobiecie zwanej Szkarłatna Piękność?- jego spojrzenie nagle stało się bardziej dociekliwe.

-Skąd znasz tą nazwę... Nie ważne.- uśmiechnął się. -Skontaktowała się z tobą?- przytaknęłam. -To bardzo dobra wiadomość. Hmm... No tak tylko z tobą pewnie mogła. Ma to sens.-

-Dlaczego?-

-Nie bądź taki ciekawski. Pośpiech nie jest wskazany młodzieńcze.- …

-Taa wiem...- liście zaszumiały z powiewem wiatru. -Powinniśmy tu zaczekać jeszcze chwilkę. Zaufasz mi?- uśmiechnął się i chwycił moją dłoń?! -C-co t...- nie zdążyłam nic sensownego powiedzieć.

-Zostaw ją!- Ryu stał obok mnie trzymając rękę na rękojeści.

Chwile potem doszedł też mój psi ochroniarz, a na samym końcu kruk.

-Dlaczego?- jednak mnie puścił, to po co kontynuuje temat... -Sądzisz że jesteś jakiś lepszy?- co jest nie tak z nimi?

-Niż ty na pewno!-...

-Oj, bo się doigrasz!- czemu to się dzieje.

Moja głowa znów zaczęła mnie boleć. Słyszałam swoje myśli. Wszystkie naraz i czułam ich emocje. To za dużo... Za dużo!!

-Przestańcie!!!- wszyscy patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczyma. -Przestańcie się zachowywać w taki sposób!!! Co jest z wami nie tak?! Który jest lepszy, czy gorszy? Na to pytanie nie ma odpowiedniej...- usłyszałam tętent kopyt. -Coś jedzie?-

Z północnej strony nadjechał ciągnięty przez dwa białe, ogromnej wielkości rumaki ciemno niebieski powóz. Wyglądał na własność kogoś z klasy średniej. Nawet ja potrafiłam to ocenić. Powożący zaczął zwalniać aż w końcu zatrzymał pojazd tuż przed nami.

Drzwiczki otwarły się z lekkim skrzypnięciem i ze środka wyszła kobieta. Stanęła prosto i poprawiła swoje kruczoczarne, długie kręcone włosy wprawiając je w ruch. Miała na sobie czerwoną przylegającą do ciała kamizelkę z głębokim dekoltem, a pod nią białą koszule wiązaną na ramieniu czerwonymi pasmami tworząc przy tym bufony. Do tego długa do ziemi, bordowa spódnica przewiązana sznurkami z błyszczącymi kamykami na końcówkach. Zatkało chyba wszystkich. Mnie najbardziej gdy zauważyłam jej krwistoczerwone oczy.

-Witam was moi kochani.- powiedziała melodyjnym głosem i uśmiechnęła się. -Ty musisz być...- podeszła do mnie szybkim acz dumnym krokiem. -Pokaz mi się tu.- chwyciła mnie za twarz i zaczęła obmacywać. Dosłownie wszędzie trochę mnie to zawstydziło...

-Zostaw mnie ty jędzo!- krzyknęłam przybierając osobowość Kuzona.

-Jędzo?- zaśmiała się. -Ale spokojnie już nie będę. Mogę ci powiedzieć, że nikt nie odróżni cię od mężczyzny. Bez problemu oszukacie strażników.- zamyśliła się. -No dobra, może znajda się osoby które by coś wyczuły, ale to nie będzie problem.- uśmiechnęła się.

Wróg kobiet numer jeden... Idealna kobieta. Idealny wygląd, głos i ruchy. Jak w ogóle ktoś taki może chodzić po świecie? Boże to nie sprawiedliwe wobec nas. Zwykłych dziewczyn. Taa bo wszyscy byli w nią zapatrzeni. Straszne. I trochę bolesne... Dlaczego bolesne? Chwyciłam swoją drżącą dłoń i przycisnęłam do swego serca mocno ściskając.

-Dlaczego?- wyszeptałam.

-... rozumiem. Kinga, a ty co o...Co się stało?!- wszyscy wlepili we mnie swe spojrzenia.

-Przepraszam... Chyba troszkę odleciałam. Nie słuchałam waszej rozmowy.- zrobiło mi się głupio.

-Dobra młody. Tylko się nie popłacz.- kocur poklepał mnie przyjaźnie po głowie i reszta dołączyła do niego.

-Ej...- wyszeptałam zawstydzona. -Może skończycie już te czułości... dziwnie się czuje.- usłyszałam ciche westchnienie kobiety. -No już! Koniec!- wszyscy się powoli uspokoili.

-Dobra. Wy!- wskazała na mnie Ryu i Kijuro. -Do środka za mną.- …

Wykonaliśmy jej polecenie i weszliśmy do powozu i usiedliśmy wszyscy po jednej stronie, za mną pośrodku. Granatowe zasłony i siedzenia kontrastowały z szkarłatną czerwienią reszty przedmiotów. Jakie dziwne połączenie... Nie! Tym razem nie odpadnę z rozmów przez rozmyślania o niebieskich migdałach. No już, skup się. Moje towarzyszki wskoczyły mi na kolana.

-Młodzi.- usiadła naprzeciw nas, lustrując każde po kolei. -Cieszę się, że was widzę.- uśmiechnęła się tak hmm.. ponętnie. -Kinga. Tylko dzięki twoim zdolnością mogliśmy się spotkać, a i kobiecy mózg.- zaśmiała się delikatnie. -Tylko z takim mogę się porozumieć.- ooo. -Kijuro... Pokaż to.-

Jedną ręką chwyciła chłopaka za dłonie drugą przyłożyła mu do czoła. Ciekawe co się właśnie dzieje? Poczułam ciepło na dłoni, to Ryu. Posłałam mu radosny uśmiech i wróciłam do obserwacji zastygłej w bezruchu dwójki. Po chwili zauważyłam jak lewa brew kobiety zaczęła drgać i pojawiły się kropelki potu. Chciałam podejść do nich ale Iskra zabroniła mi wykonywać większych ruchów. W końcu przestali i mogłam się choć trochę rozluźnić, kiedy ta dwójka próbowała unormować swój oddech.

-W takim razie. Musisz iść ze mną już teraz. Nie można tego przeciągać ani bagatelizować. Wysłali łowców. Wytropią was. Szczególnie kiedy będziesz w pobliżu...- spojrzała na mnie i westchnęła. -Wy dwoje teraz będziecie oddziaływać między sobą, a nie możemy na to pozwolić... Musimy jakoś zaradzić. Dlatego właśnie Kijuro powinien wyruszyć w dalszą podróż ze mną.- teraz zaczęła się uporczywie wpatrywać w Ryu.

-Chcesz żebym ja też poszedł? Dlaczego niby miałbym to zrobić?- uśmiechnęła się szeroko w zupełnie inny niż poprzednio sposób.

-Bo jestem tą którą szukacie. Mam różne imiona i w wielu miejscach mam inne nazwy. Jednak każdy wie kim jest ta piękność. Przed wami oto stoi... Mistrz pieczęci.- ooo...

-Too... ten mistrz jest kobietą?- końcówkę powiedziałam razem z kocurem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Kajamoko 28.05.2016
    5 jak zawsze ^.^
    Ale teraz będę się ograniczać do minimum słów w kom, bo na tym tele pisze się wieczność -.-
  • DarthNatala 28.05.2016
    xd OK. A jak się podoba ta "Szkarłatna piękność"?
  • Kajamoko 29.05.2016
    Jest spoko
    Ale taka niesprawiedliwość wobec Kingi xD
  • Kajamoko 02.06.2016
    Gdzie te nowe rozdziały??? Czekam i czekam, a nie ma nowych ;(
  • DarthNatala 02.06.2016
    Pisze na żywo teraz ostatnie 2 rozdziały (to co tu widzisz zrobiłam przez rok xd) Do tego jakoś nie mogę zacząć.
  • Kajamoko 03.06.2016
    Okej, rozumiem. Będę czekała ^^
  • DarthNatala 03.06.2016
    Kajamoko Obiecuje, że będzie niedługo. Na razie jest 7 stron :)
  • Robert. M 04.06.2016
    Nie będę Cię czarować że czuję te klimaty, ale podziwiam Twoją konsekwencją , fantazję w kreowaniu postaci.
  • DarthNatala 04.06.2016
    Jasne, każdy lubi co innego. I ja tylko pisze co mi mózg mówi. xD To wiesz żadna tam moja zasługa.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania