Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 5

Ryu

 

Idąc tak za nią, zastanawiałem się co jej powiedzieć. Przecież jeszcze nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą. Udało mi się dogonić dziewczynę, gdy ta stała przed przejściem dla pieszych. Miałem szczęście. Musiała poczekać na zielone światło. Przystanąłem z jakiś metr od niej i przeszedłem przez pasy wraz nią. Po obu stronach jezdni już zaczął się tworzyć sznur samochodów. Ta ulica jest naprawdę ruchliwa. Przeszliśmy przez jezdnie i już miałem się odezwać ale dziewczyna mnie uprzedziła.

-Widzę, że chcesz pogadać. Pewnie coś związanego z Kingą.- odwróciła się z uśmiechem. -Jestem Tamiko... no ale najpierw muszę coś wrzucić na ząb, od śniadania nic nie jadłam.-

Zdziwiłem się, nie wiem skąd ona wiedziała ale ten uśmiech mówił, że teraz muszę wszystko powiedzieć i nie mam prawa jej okłamać. I te jej oczy, które nie pozwalały nawet na myślenie o sprzeciwie. Ruszyliśmy idąc równym krokiem po chodniku z szarej kostki brukowej, aż doszliśmy do marketu.

Na parkingu przed sklepem zaparkowało kilka samochodów, a tuż przed ruchomymi drzwiami, stało ustawione w 2 rzędach kilkanaście metalowych wózków. Mój wzrok padł jednak na zwisające z daszku nad wejściem kilka lodowych sopli, które w promieniach słonych mieniły się w kolorach tęczy. Zima ma naprawdę swój urok, pomyślałem wchodząc do środka za moją „przewodniczką”.

-Widzę, że tak jak Kinga zwracasz uwagę na szczegóły. To dobrze.- powiedziała po wejściu do sklepu, a ja spojrzałem na nią pytająco. -Mówię o tych soplach widać, że się nimi zachwyciłeś, mało kto by sobie głowę tym zawracał.- zaśmiała się. -Ale jesteś też tak samo nie domyślny. No to już akurat nie za dobrze.- zostawiła mnie w tyle samego.

Postanowiłem też sobie coś kupić do jedzenia. Rozejrzałem się po sklepie szukając miejsca, gdzie udała się dziewczyna, a nie mogąc jej dojrzeć ruszyłem powoli do przodu. Mimo, że był środek dnia musieli oświetlać cały budynek, bo jedynym źródłem światła z zewnątrz były szklane drzwi wejściowe.

Na początku trzeba było przejść obok wystawionych w drewnianych skrzyniach na podeście różnorakich warzyw i owoców, a zapach pomarańczy, który poczułem spowodował u mnie jeszcze większe poczucie głodu. Chyba właśnie dlatego są stawiane przy wejściu. Wybrałem i włożyłem do siatki 3 najładniejsze i ruszyłem do działu z pieczywem, gdzie kupiłem sobie jeszcze ciepłą bagietkę z masłem czosnkowym. Skierowałem się teraz na wprost szukając czegoś do picia, minąłem nabiał i mięso.

Chociaż ciekawe ile energii pożerają te „otwarte lodówki”, gdzie się przechowuje nabiał. Zauważyłem teraz Tamiko stojącą przy słodyczach. Na szczęście napoje były po drodze, więc wziąłem sobie sok marchwiowy w butelce i dołączyłem do mojej towarzyszki. Stała tak i patrzyła na czekolady i bombonierki.

-Hmm... może w ci w czymś pomóc?- spojrzała kątem oka i powróciła do swoich rozmyślań nad wyborem. -Nie no ale naprawdę chce ci pomóc. Mów nad czym się zastanawiasz.- jeszcze raz przeleciałem wzrokiem po półce pełnej czekolad.

-No dobrze. Chce kupić Kindze dużą czekoladę i wiem, że lubi zarówno tę z całymi orzechami jak i tą z nadzieniem karmelowo-orzechowym.- mówiąc wskazała o jakie dokładnie jej czekolady chodzi. -Uprzedzając twoje pytanie. Nie, nie kupie dwóch bo się na mnie zezłości, że wydaję niepotrzebnie na nią pieniądze i mi jedną odda lub dla przekory dwie, ewentualnie da je komuś innemu.- westchnęła. -Mam pomysł. Ty weźmiesz tę z orzechami.- na chwilę spauzowała widząc moje zdumienie. -Bo chyba się wybierasz na jej urodziny?-

-Yyy ja...- to było jedyne co z siebie wykrztusiłem.

-No nie, nie mów, że nie wiesz kiedy je ma?- odrzekła takim zdziwionym tonem, że aż mi się głupio zrobiło.

-Zresztą ona mnie nie zaprosiła i pewnie by mnie tam nie chciała.- powiedziałem speszony patrząc na podłogę.

-Boże... jesteście w pewnym sensie taaak podobni. Zresztą nieważne. Ona pewnie boi się ciebie spytać. Ma paniczny lęk, że ktoś kogo lubi może ją odrzucić. Sam spróbuj ją jakoś nakierować na to, aby cię zaprosiła, ja w ciebie wierze, coś wymyślisz.- wzięła 2 czekolady z półki i wręczyła mi jedną. - Ale za to sam płacisz.- uśmiechnęła się i razem ruszyliśmy do kasy.

Poczekaliśmy aż kasjerka obsłuży klienta, przed nami, zapłaciliśmy za zakupy i wyszliśmy na zewnątrz, po czym schowałem czekoladę i jedzenie dla mnie do swojej torby.

-No więc. O czym dokładnie chciałeś porozmawiać. A może teraz, chciałbyś o coś innego spytać niż początkowo?- nie mogę uwierzyć aby była zwykłym człowiekiem.

-No tak właściwie to nawet nie wiedziałem o czym dokładnie z tobą porozmawiać. Wiem, że jesteś przyjaciółką Kingi to ruszyłem za tobą licząc, że jakoś to będzie. Chciałem się czegoś o niej dowiedzieć ale doszło do mnie, że lepiej będzie jak sam do wszystkiego dojdę, a nie na skróty.- spojrzała na mnie. -Choć teraz chciałbym spytać o ciebie. Czy ty nie jesteś przypadkiem no wiesz „nad-”.-

-A jestem, moją zdolnością jest wyczytywanie intencji osób i to, że nie mogą kłamać patrząc mi w oczy. No, ale skoro jesteś ochroniarzem, to nie mogę cię rozczytać z samych umiejętności, ale już mam jakieś doświadczenie, więc wiesz.-

-A nie powinnaś JEJ o tym powiedzieć?- spytałem zdziwiony.

-Myślałam o tym w jaki sposób to zrobić, ale masz racje nie ma co przedłużać.- wyciągnęła z torby 2 kartki papieru na jednej zapisała swój numer i Kingi następnie dała mi kartkę do ręki.-Zadzwoń do mnie to cię zapisze. Ale do naszej kochanej nie dzwoń od razu bez przyczyny. Co tak stoisz? Zapisz swój numer na drugiej kartce i jakoś jej go podaj. Ona już taka jest, że go sobie na pewno zapisze. No wiesz, często zdarza jej się nie odbierać nieznanych telefonów.- puściłem więc strzałkę do Tamiko i ruszyliśmy w stronę uczelni.

Tym razem światła zapaliły się niemal od razu, gdy dotarliśmy do pasów. Kiedy zbliżyliśmy się do szkolnego ogrodzenia zauważyłem biegnącą Hikari. Dlaczego akurat teraz przebiegła? Czy to jest związane ze mną? Nie może być. Podejrzewam, że szybciej chodzi o Tamiko. Niedaleko budynku, gdy byliśmy w pobliżu tylnego wejścia przybiegła i stanęła przed nami zdyszana Kinga.

Poczułem lekkie pokrzepiające klepnięcie w plecy od jej przyjaciółki (może już naszej), która zostawiła nas samych. Patrzyłem na nią lekko poddenerwowany, bojąc się, że się na mnie wścieka za wczorajsze wydarzenie z Kijuro. Jak już chciałem się odezwać, wydaliśmy dźwięk niemal jednocześnie i wybuchliśmy ciepłym śmiechem, co zrzuciło ciężkie okowy jakie spoczywały na mojej duszy. I przestałem się stresować.

Zdziwiłem się, jak dziewczyna zaczęła mnie przepraszać. W ogóle nie wziąłem pod uwagę, że może zrobić coś takiego. Jak tak stała ze spuszczona głową, nie wiedziałem co zrobić, serce mi przyspieszyło. Pomyślałem o tym aby ją przytulić i tak ukazać, że nawet nie byłem zły ale wyobraziłem sobie jej reakcje na to i parskałem powstrzymywanym śmiechem.

Nie pomyślałbym, że ona się będzie tak martwić o moje uczucia, choć powinienem być chyba trochę urażony tym w jaki sposób o mnie myśli. Przecież nie jestem jakimś obrażalskim chamem.

Czekaj. Co?! Ona specjalnie na mnie czekała. Jej szybkie ruchy i gestykulacja naprawdę mnie rozbawiły, chciałem zobaczyć co zrobi, gdy się pochyle w jej stronę. Nie... sam zrezygnowałem, nie chce jej zbytnio męczyć. Wcisnąłem jej do ręki kartkę z moim numerem i żeby mieć pewność, że go przyjmie „postraszyłem” ją propozycją wzięcia na ręce. Wiedziałem, że w takiej sytuacji odejdzie i nawet nie pomyśli o papierowej kulce w dłoni. Chyba powoli zaczynam przewidywać jej zachowanie. Stałem i odprowadziłem dziewczynę wzrokiem. Po czym uśmiechnąłem się sam do siebie i powolnym krokiem udałem się do uczelni.

Po otwarciu drzwi zauważyłem, że Kinga coś czyta na tablicy informacyjnej, ale nie miałem zamiaru jej po raz kolejny stresować moim nagłym pojawieniem. Poszedłem, więc pierwszymi schodami na górę. Z całą pewnością były zbudowane w zupełnie innym stylu niż pozostałe w tej szkole. Tylko te były zakręcone, a poręcze były naprawdę pięknie zdobione wzorami na kształt liści. A materiału, z którego były wykonane same schody, emanował delikatny poblask. Nie dziwię się, że mało kto w ogóle korzystał z tylnego wejścia. Ale nie widziałem nikogo, kto by wchodził/schodził z tych schodów więcej niż raz i wcale się nie dziwie, idąc po nich czułem, jakby coś mnie obserwowało. Choć nie czułem u „tego” złych intencji, raczej ciekawość, jednak dla kogoś bez żadnych większych sił duchowych to uczucie może być „porażające”.

Odetchnąłem opuszczając schody, następnie skierowałem się do sali, gdzie mamy kolejny wykład. Nikogo jeszcze nie było. Usiadłem więc na długiej drewnianej ławie ustawionej przed salą, po czym wyjąłem z torby bagietkę, sok i zacząłem przeglądać moje notatki. Bułka była idealnie wypieczona i chrupała przy każdym kęsie, nie mogąc się powstrzymać, bo zresztą i tak nikogo tu nie było szybko ją „pochłonąłem” i popiłem sokiem. Zastanowiłem się, co Kinga powiedziała by na to, że piję takie soki. Taa pewnie by mnie najpierw wyśmiała, a potem... mimowolnie się rozmarzyłem. Jednak po chwili poczułem na sobie kogoś wzrok, więc postanowiłem poszukać „źródła” tego uczucia i znalazłem je.

Oparty o ścianę naprzeciwko, stał mój młodszy brat. Patrzył się na mnie ze skrzyżowanymi rękami. W odpowiedzi na jego lodowate spojrzenie, które przeraziło by niejednego twardziela, posłałem mu szeroki promienny uśmiech. Spowodowało to u niego wybuch spontanicznych uczuć i zrzuciło „maskę”. W doskoku przysiadł się do mnie.

-Tak się ciesze, dawno cię nie widziałem.- powiedział cały rozradowany.

-E tam, nie przesadzaj. Przecież byłem u nas w domu na święta.- potargałem włosy młodemu, a ten się naburmuszył.

-Jesteś okropny! Nie jestem wcale dużo młodszy od ciebie. Pff... w ogóle jak to możliwe, że się nie przestraszyłeś ani nic, gdy tak na ciebie patrzyłem, a ja tak długo ćwiczyłem... -

-Dla mnie zawsze będziesz młodszym braciszkiem.- uśmiechnąłem się do niego.

-...No, a do kogo skierowany był ten anielski uśmiech, gdy tak siedziałeś zamyślony?- spojrzał na mnie przymrużając oczy, a mój pewny siebie uśmiech natychmiast zniknął.

-D-do nikogo. Zmieńmy temat. Ważnym jest, co TY tutaj robisz?!- próbował kontynuować, ale spojrzałem na niego ponaglająco.

-Dobra, dobra. Wiesz... tak szczerze to zdziwiłem się, gdy okazało się, że będziesz ochroniarzem kandydatki. Ale ojciec to o wiele bardziej przeżył. I właśnie jestem tu, abyś wiedział, że przyjedzie do ciebie w niedziele.- ludzie zaczęli się powoli zbierać, a niektórzy ukradkiem przyglądali się naszej rozmowie z słabo ukrywaną ciekawością.

-Hmm... rozumiem. Pewnie nie uda się go przekonać, aby zmienił zdanie. To, że tu jesteś jest tego największym dowodem.- westchnąłem. -A powiesz mi przynajmniej, czy ty musiałeś zarwać się z lekcji żeby mi to przekazać?- wszyscy się już zjawili, włącznie z moim przyjacielem pozostało tylko poczeka na wykładowce.

-Nie, nic z tych rzeczy. Mam wolne przez 3 dni, bo nie jechałem na wycieczkę do Paryża, zorganizowaną jako pierwszy wyjazd naszej klasy, który miał zintegrować nas wszystkich. No ale wiesz, ojca było stać na wysłanie tylko jednego dziecka, to ustaliliśmy, że Sakura pojedzie. Przecież ona zawsze marzyła, aby choć raz być w Europie.- przytaknąłem i zauważyłem, że pan Katsu otworzył sale.

-No dobra Masaru. Trzymaj się, ja już lecę.- zostawiłem go siedzącego na ławce i udałem się na zajęcia.

Osobiście uważam, że wykłady pana Katsu są strasznie wykańczające. Niby to, co mówi nie jest to jakieś szczególnie trudne ale ten jego ton głosu z całą pewnością nie pomaga. Po skończonych zajęciach, gdy wyszedłem z sali dołączył do mnie Kijuro.

-Stary, co tu robił twój brat. Wyjaśnij mi wszystko.- powiedział szczerze zainteresowany.

Co miałem więc zrobić, powiedziałem mu o przyszłej wizycie mojego ojca.

-No nie wiem co powiedzieć. Mogę jedynie mieć nadzieje, że ta twoja „podopieczna” w niczym ci nie przeszkodzi.- poklepał mnie pokrzepiająco po ramieniu.

Tym razem w całej drodze przez uczelnie, żadna dziewczyna nas nie zaczepiła, co mnie zdecydowanie ucieszyło, w przeciwieństwie do kruka, ale co poradzisz. Nie da się zadowolić każdego jednocześnie.

Wyszliśmy z budynku głośno śmiejąc się z opowiastki mojego przyjaciela, lecz on natychmiast ucichł spoglądając w lewo, więc też obróciłem głowę w tym kierunku. Stał tam mój młodszy brat trzymający małą granatową torbę podróżną, która w błysku śniegu wydawała się ciemniejsza niż zazwyczaj. Oni, czyli mój brat z Kijuro delikatnie to ujmując: nie mają za dobrych stosunków ze sobą. Patrzyli z wrogością na siebie, aż mój kumpel się zwrócił do mnie.

-No sorki, ale chyba komuś tu przeszkadzam, a nie mam zamiaru przesiadywać tam gdzie mnie nie chcą. To do jutra.- skończył mówić i ruszył przed siebie.

-Wow! Czyta w moich myślach!- powiedział Masaru z tym jego sarkastycznym akcentem.

-Powinieneś bardziej szanować starszych od siebie... Czemu go aż tak bardzo nie lubisz?- rzekłem lekko zirytowany jego zachowaniem.

-Raczej, jak ty możesz go lubić, a co ważniejsze przyjaźnić się z nim. On jest ohydny z tym jego nastawieniem do kobiet i w ogóle.- wiem o co mu chodzi, ale nie można go pochopnie oceniać. -Dodatkowo to jego mroczne spojrzenie, jest teraz nawet straszniejsze niż jak widziałem go ostatnio.- taa...

-Dobra nie tłumacz się. A więc chyba na mnie czekałeś. To co? Zapomniałeś o czymś?-

-Nie zapomniałem, tylko ty skończyłeś rozmowę, zanim zdążyłem ci powiedzieć, że nocuje u ciebie, aż do przyjazdu ojca i wracam dopiero z nim.- no po prostu pięknie.

Ruszyliśmy, więc do mojego mieszkania i zacząłem się obawiać jak zareaguje Emma postawiona przed tym faktem dokonanym. Szliśmy w ciszy. Muszę przyznać, że lekko się tym zdziwiłem. Myślałem, że młody będzie ciągle gadał. Ciekawe co siedzi teraz w jego głowie. Przed mieszkaniem wziąłem głęboki wdech, po czym westchnąłem i dopiero wtedy otwarłem drzwi. Zdjęliśmy i odłożyliśmy buty do szafki po czym powiesiliśmy kurtki na mosiężne wieszaki. Ta mała skromnie urządzona (bo nie zmieniona przez „panią domu”) weranda nie przygotowała Masaru na widok bogatego wnętrza mieszkania. I jak tylko znaleźliśmy się w salonie stanął jak zaczarowany. Po jakiś 2 minutach szturchnąłem go lekko.

-Choć na górę, będziesz spał w pokoju obok mojego. Mamy nawet drzwi łączące bezpośrednio nasze pokoje. Więc w razie potrzeby możemy od razu do siebie przejść.- powiedziałem wchodząc na górę po schodach. -No, to tu.- otwarłem pomieszczenie, aby wpuścić brata do środka. -Ok. Rozgość się i przyjdź do mnie, jak poczujesz się choć trochę zadomowiony.- zostawiłem go samego ze sobą i przeszedłem do swego pokoju.

Usiadałem na łóżku i zacząłem rozmyślać o tym, jak powiedzieć o moim bracie właścicielce tego mieszkania. Co jeżeli tego nie zaakceptuje, albo jakoś spróbuje to wykorzystać. Chyba jednak wolę o tym nie myśleć.

 

Kinga

 

Niemal się przewróciłam, gdy ma przyjaciółka wepchnęła mnie do środka. Nie spodziewałam się, że to zrobi, a już na pewno nie z taką siłą. Usłyszałam szczęknięcie zamka w drzwiach. I zanim zdążyłam coś powiedzieć Tamiko rozpoczęła.

-Usiądź sobie spokojnie na ławce, a ja ci coś powiem.- no ale jak ja mam być spokojna po takim wstępie?! Poza tym myślałam, że ona będzie chciała mnie wysłuchać, a nie na odwrót -No siadaj... Dobrze. Nie chciałam ci tego szybciej mówić, a potem już było za późno, yy no ja nie chciałam... Ja wiem wszystko: o tym, że jesteś kandydatką, o tej lisiczce z, którą nawet wymieniłam myśli, a ona obiecała milczeć na mój temat, no i jeszcze o rodzącym się uczuciu między tobą, a ochroniarzem twojej konkurentki.- przytakiwałam ze spokojem głową aż do ostatniej części, na którą gwałtownie zareagowałam.

-Co ty gadasz?! Weź sobie nie żartuj w takiej chwili. To nawet nie było śmieszne!!- powiedziałam gwałtownie wymachując rękami.

-Hę?- ciężko westchnęła. -Nie ważne. A naprawdę nie gniewasz się za to, że nic ci o tym nie powiedziałam szybciej?- popatrzyła na mnie.

-No coś ty.- uśmiechnęłam się szczerze. -Pewnie na początku myślałaś co zrobić, a po czasie już tak głupio się przyznać. No ale czemu teraz stwierdziłaś, że to zrobisz?-

-A Ryu mi coś uświadomił. Można powiedzieć, że to przynajmniej w jakimś stopniu jego zasługa. Naprawdę zarówno ty, jak i on potraficie pomóc i to nawet nieświadomie innemu człowiekowi.-

-Naprawdę?! To muszę mu podziękować. Zawsze chciałam ci mówić o wszystkim, ale nie mogłam, a teraz.- z podekscytowania przytuliłam koleżankę. -Taak z całą pewnością muszę się mu jakoś odwdzięczyć.- powiedziałam cicho popadając w zamyślenie, bo niby jak mam to zrobić?

-Oo!! Właśnie to opowiadaj, co ci powiedział, a przy okazji przebieraj się, bo nie zdążysz.-

Opowiedziałam, więc jej o naszej krótkiej rozmowie zmieniając ubranie. Na koniec Tamiko zaśmiała się serdecznie. Ja zaś przypomniałam sobie o kulce papieru i zaczęłam się za nią rozglądać, ale nie mogłam jej znaleźć. Zauważyłam ją dopiero po podniesieniu torby. Pewnie wypadła mi ręki i poleciała tam przy tym pchnięciu, a potem rzuciłam w to miejsce moją torbę.

-No i to ten papier co mi wtedy wcisnął. Ciekawe co to?- rozwinęłam zawiniątko. -Hę? Że niby jego numer? Po co mi? Ech...-

-Ale zapisz sobie tak na wszelki wypadek. Poza tym chciałaś mu się odwdzięczyć, to może do niego zadzwonisz i się gdzieś umówicie albo coś w tym stylu. Na pewno nie odmówi, ba nawet się ucieszy.- powiedziała z tym jej specyficznym uśmiechem.

-Może faktycznie się przyda. Choć nie wiem, czy tak go to ucieszy. Niby czemu? Żeby mi znowu dokuczać? No tak zresztą nawet go lubię... ale tylko lubię, czemu tak na mnie patrzysz?- zarumieniłam się chyba delikatnie.

-Zastanawiam się jak to możliwe... mieć już prawie 20, a być tak zielonym w tych sprawach. Nie ważne, nie słuchaj mnie. Choć już, bo niedługo się spóźnimy.- wzięłam swoje rzeczy.

-Ok. Tylko wpadnijmy do dyrekcji zapytać czy można im pomóc w organizacji balu.- Tamiko zgodziła się.

Zapukałyśmy razem do drzwi od sekretariatu. Z sali wyszła pani vice-dyrektor Kusakabe, ubrana jak zwykle czarny żakiecik i spódnice do kolan. Poprawiła okulary w czarnych oprawkach i powiedziała, że chętnie przyjmie naszą pomoc. Po rozmowie szybkim krokiem udałyśmy się na wykłady, przychodząc w ostatniej chwili. Ale najważniejsze, że zdążyłyśmy.

Nie mogłam się jakoś skoncentrować i większość czasu wyglądałam przez okno, z którego był dobry widok na główne wyjście, ponieważ sala ta znajdowała się na 1 piętrze.. Słońce zbliżało się ku zachodowi, niebo stawało się coraz bardziej pomarańczowe. Złociste promienie wpadały do sali czyniąc ją „bursztynową komnatą” z powodu „zmiany” większości kolorów na złoto-brązowy i tak jak bursztyn wydawało się, że klasa ta wydziela jakieś ciepło.

Przed szkołą zauważyłam chłopaka, stał tam już przez jakiś czas. Pewnie czeka na kogoś. Ale przykuł moją uwagę, bo wydał mi się dziwnie znajomy. Znaczy wiem, że go nie widziałam, ale jakby był do kogoś podobny, szczególnie ta aura... Ludzie zaczęli wychodzić ze szkoły, ale on nawet nie drgnął. Dopiero, gdy wyszli Ryu z Kijuro... A JAKŻE by inaczej. Taa już wiem do kogo ma to podobieństwo. Chociaż jeśli chodzi o typ urody to się znacznie się od siebie różnią: jeden jest wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, inteligentny, zabawny, przystoj... o czym ja myślę; a drugi wygląda raczej słodko, jednak jego ciemny strój kontrastuje z jego budową. Nie słyszałam rozmowy(bo niby jak), ale chyba kruk się z nim nie za dobrze dogaduje, na koniec obrócił się pożegnał z Ryu i … spojrzał w moją stronę z tym jego wkurzającym uśmiechem. Po chwili kocur, wraz z młodszym ruszyli i wspólnie opuścili teren uczelni.

Mimo postanowienia o skupieniu się, nie potrafię tego zrobić. Czuję się tak, jakby coś mnie brało, jakieś przeziębienie albo coś. Mam nadzieje, że nie będę chora, to mi w niczym nie pomoże. Po wyjściu z pomieszczenia dołączyła do mnie przyjaciółka.

-Źle wyglądasz, powinnaś iść się wyspać albo coś. Przesadzasz w tych treningach zgrzałaś się, a na dworze jest tak zimno... Naprawdę dobrze ci radze.- odprowadziła mnie aż pod dom i pożegnała ze mną.

Rzeczywiście czuje się coraz gorzej. Może naprawdę przesadzam, nie wiem. Cicho otworzyłam drzwi od mieszkania, rozebrałam się i weszłam do kuchni. Ryż był już zagotowany, pewnie przez Eizo. Nałożyłam sobie małą porcje z sosem. Zresztą bardziej zależało mi zresztą na ogrzaniu się niż na najedzeniu. Zjadłam i udałam się do pokoju. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi i dobrze.

Od razu po otwarciu drzwi w moim pokoju poruszyła mnie cisza. Byłam przygotowana na powitanie ze strony Iskry. Pomyślałam, że coś jest nie tak podeszłam więc do łoża moich towarzyszek. Lisiczka otworzyła oczy, ale dopiero gdy ją pogłaskałam, szybko ponownie je zamykając. Postanowiłam przebrać się w piżamę i wzięłam Iskre ze sobą do łóżka. Hikari wytłumaczyła mi, że to przeciążenie i obydwie nie byłyśmy na to gotowe. Poza tym jeszcze moje przeziębienie wszystko pogłębiło.

-Dobra, jakby co to wszystko powiem twemu ochroniarzowi. A teraz spać i zregenerować siły!- niedługo po jej słowach zapadłam w głęboki sen.

Podróżowałam w nim po pięknej krainie podzielonej na dwie części, które powinny być całością. Obudziłam się dopiero następnego ranka. Wciąż nie miałam na nic siły. Poszłam tylko do łazienki za potrzebą i obmyłam sobie twarz. Następnie udałam się do kuchni zrobiłam sobie kakao z gorącego mleka i jedną kromkę z miodem. Śniadanie zjadłam w moim łóżku, po czym znowu usnęłam. Wybudziło mnie dopiero delikatne pukanie w drzwi do pokoju. W progu stała Tamiko.

-Boże. Wiedziałam, że skoro nie ma cię w szkole to musi być źle, ale ty wyglądasz jakbyś miała zaraz wyzionąć ducha.- ucieszyłam się na jej widok, choć było mnie stać tylko na słaby uśmiech.

-No tak się też czuje.- powiedziałam lekko zachrypniętym głosem.

Moja przyjaciółka opowiedziała mi co ją dzisiaj spotkało i o jej ponownej rozmowie z Ryu, który pytał o mnie. Hikari nie było w pokoju, a Iskra wciąż leżała nieprzytomna przy mnie.

-No właśnie co do niego, nie byłaś z nim jutro umówiona?- o kurczę zapomniałam. -To może zadzwoń i powiedz mu, że nie możesz.-

-Tak, masz racje. Przecież nie może tak stać na tym zimnie.- wyciągnęłam telefon i popatrzyłam na niego.

-No już.- westchnęła i zabrała mi mojego starego czarno pomarańczowego Ericssona oddając już po wyborze odpowiedniego połączenia. -Większość problemu z głowy. Nie musisz dziękować.- spojrzałam na nią z wyrzutem, ale nic nie powiedziałam oczekując na odpowiedź z telefonu.

-H...- w słuchawce słychać głęboki wdech, a dźwięk rozszedł się po pokoju bo Tamiko ustawiła na głośno mówiący. -Słucham.-

-Aa... y... Ryu? To ty?- potwierdził. -Bo... ja muszę odwołać nasze jutrzejsze spotkanie-szybki wdech. -To nie tak, że cie nie lubię albo coś. Ja po prostu jestem...- przez nerwy zaczęłam szybko i głośno mówić, co podrażniło moje gardło i wywołało kaszel. -No jak sam słyszałeś, jestem chora.- chwila ciszy.

-Rozumiem. I zadzwoniłaś do mnie...- ton jego głosu nagle się zmienił. -Bo nie mogłaś znieść naszej rozterki na dłużej i chciałaś mi zaproponować abym wpadł do ciebie?- czemu wyobraziłam sobie, jak wygląda z tym jego uśmieszkiem mając telefon przy uchu.

-C-co?!- kaszlnęłam -Ja wcale ni...- przerwał mi.

-Ok to będę jutro u ciebie o 10.30 jak mieliśmy zaplanowane. Tylko uprzedź najpierw swojego pieska. Pa...- rozłączył się.

Nie zdążyłam nic odpowiedzieć ale pewnie to i tak by mu nic nie wybiło. Patrzyłam jak głupia na ekran komórki aż zgasł, wtedy przypomniałam sobie o obecności przyjaciółki, która wszystko słyszała.

-Wiesz, chciałam do ciebie jutro wpaść, ale skoro masz innego gościa...- popatrzyłam na nią błagalnie. -Nie patrz tak na mnie. Nie mam zamiaru, wam robić za przyzwoitkę. No, a poza tym powinnaś, chociaż trochę tu posprzątać.- obrzuciła spojrzeniem cały pokój, zatrzymując wzrok na ciuchach i książkach leżących na podłodze, krześle i drugim łóżku. -Naprawdę... powinnaś szczególnie TO schować.- podniosła leżący przy łóżku biały prosty biustonosz i rzuciła mi na łóżko.

-Ej no, bo ja go zdjęłam jak byłam zmęczona i od razu zasnęłam... a potem zapomniałam.- no tak...

-Dobra nie tłumacz mi się. Ja będę się już chyba zbierać do domu. Zostawię cię samą żebyś odpoczęła do jutra.- uśmiechnęła się szeroko. - No, a jak już dojdziesz do siebie to może wzięłabyś mnie do swojej drużyny? Wiem, że nie jestem jakaś super, no ale.-

-Heh, teraz ty mi się nie tłumacz i jasne, że cię przygarnę będziesz drugą członkinią czarnej drużyny. Bo pierwszy był Keiichi.- spojrzała na mnie pytająco. -On jest podróżnikiem.- zaśmiałam się delikatnie, aby ponownie nie podrażnić zbytnio gardła. -Przynajmniej czegoś nie wiesz. Opowiem więc ci o dosłownie wszystkim, tylko innym razem skoro już wychodzisz.- pomachałam jej na pożegnanie.

I co mam robić? Wzięłam się za dokończenie książki „Duma i uprzedzenie”. Po jakieś godzinie wbiegła do pokoju Hikari.

-Jadłaś już chociaż coś na obiad?- powiedziała niemal od razu na wejściu, zaprzeczyłam. -Ech... to idę poprosić twojego współlokatora, aby coś ci ciepłego przyniósł.- po tych słowach wybiegła.

Wróciła dopiero po 30 minutach razem z Eizo niosącym talerz z kromką chleba i 2 parówkami oraz zielony kubek z herbatą.

-Mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz i jak będziesz coś potrzebować to wołaj.- spojrzał na moje łóżko.

Zauważył mój stanik rzucony tam przez mojego poprzedniego gościa... postawił mi talerz i kubek na szafce nocnej, po czym wyszedł bez słowa. Był chyba zakłopotany. Tamiko!!! Chociaż nie do końca wiem czemu jest aż tak wstydliwy. Zjadłam co mi przyniósł i opowiedziałam kotce o jutrzejszym przyjściu Ryu i aby poinformowała mego ochroniarza o tym. Następnie postanowiłam poukładać moje ubrania. Żeby przynajmniej żadne nie leżały na podłodze. Nie sądziłam, że to mnie tak szybko wykończy postanowiłam wziąć ciepłą kąpiel, po której udałam się do łóżka mimo, że było to dopiero wpół do 20. Śniła mi się ta sama kraina co dzień wcześniej, ale nie jestem w stanie jej opisać, niby tam jestem, ale jednak nie.

Obudziłam słysząc dzwonek u drzwi. Myślałam o tym, aby się jakoś ogarnąć i iść sama otworzyć, ale szybkie wstanie z łóżka spowodowało u mnie leki zawrót głowy, więc musiałam z powrotem przysiąść. Usłyszałam niewyraźnie podniesione głosy, wskazujące na małą kłótnie na dole, a potem pokrzykiwanie na schodach.

-...To chociaż pokaż co masz w tej siacie?!- to na pewno głos Eizo. -Nie ignoruj mnie! Mimo, że dostałeś pozwolenie na wejście, to nie oznacza, że ja...- trzy puknięcia do drzwi ja szybko się wyprostowałam i spojrzałam w tę stronę, a mojego pokoju weszli dwaj „ochroniarze”. Ryu od razu spojrzał na mnie i roześmiał się czarująco. Następnie podszedł do mnie odstawiając siatkę na biurko.

-...Hah pierwszy raz widzę cię bez tego śmiesznego warkocza i to w dodatku od razu taką rozczochraną.-powiedział z zaczepnym akcentem... co za idiota.

-Megumi... nie wiem czemu mu ufasz, ale on chce cię na pewno tylko wykorzystać.- spojrzałam na mojego gościa, nawet nie drgnął.

-E tam, to tylko taki niegroźny wariat.- wstałam i chwyciłam kocura pod ramię, aby pokazać, że mu ufam.

-Myślisz, że na serio byłby zainteresowany taką nijaką dziewczyną jak ty?- prychnał. -On codziennie ma na pęczki wyznań od znacznie ładniejszych kobiet!- zatkało mnie nie spodziewałam się po nim tego.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Usiadłam na łóżku i spojrzałam pytająco na Ryu. A ten pochylił się nade mną i przytulił. Nawet nie miałam siły, aby się sprzeciwić, tak bardzo pragnęłam poczuć w tej chwili ciepło innego człowieka, a to dodało mi siły. Wstałam z łóżka i wyprostowałam się.

-Dziękuje za wiadomości. Ja już od dawna wiem, że nie jestem jakąś pięknością, ale szanuje to, iż poczułeś się zobowiązany, aby mnie uświadomić co do tego.- powiedziałam zimno. -A teraz odejdź. Nie jesteś mi potrzebny w tej chwili.- chyba przesadziłam z tonem głosu, źrenice oczu mi się rozszerzyły.

-J-ja przepraszam.. nie chciałem, ja...- powiedział szybko i nie wyraźnie.

-Nie rozumiesz co się do ciebie mówi?! Mówiłam, abyś stąd poszedł!- rozkaz zadziałał, bo wyszedł bez sprzeciwu.

Gdy Eizo już opuścił pokój, ze zdenerwowania (i pewnie głodu, bo prawie nic nie jadłam przez te 2 dni)zakręciło mi się w głowie. Zostałam jednak podtrzymana przez mojego gościa. Ta sytuacja coś mi przypomina. Tylko co? Uniosłam głowę w górę, aby spojrzeć na mojego towarzysza, a ten uśmiechnął się delikatnie na co moje serce przyśpieszyło, po czym natychmiast usadowił mnie na łóżku.

-Odpoczywaj. Obiecuje, że jak teraz się obudzisz będziesz czuła się lepiej.- powiedział szperając w siatce, którą przyniósł ze sobą.

Nie wiem dlaczego niby tak miało się stać, ale jego głos był taki pewny siebie, że z automatu mu zaufałam. Mimo, iż byłam ciekawa, jak zamierza tego dokonać posłusznie weszłam pod moją puszystą kołdrę z piór i niemal natychmiast odeszłam w objęcia morfeusza.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Kajamoko 29.04.2016
    Kocham twoje teksty ^,^ Są wspaniałe ;*
  • DarthNatala 29.04.2016
    Jeszcze jeden mogę dzisiaj wrzucić jeśli chcesz :)
  • Kajamoko 30.04.2016
    Jeśli Ci się chce to wrzucaj często ^.^
  • Kociara 30.04.2016
    Świetnie piszesz :D jeszcze nigdy nie czytałam o takich połączeniach ze zwierzętami :D 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania