Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 9

Ryu

 

Stając przed mieszkaniem westchnąłem. Światła się paliły, a więc właścicielka była w środku. Chociaż, mało co było by chyba wstanie popsuć mi dziś humor. Otwarłem drzwi rozebrałem się i opuściłem werandę. Usłyszałem dźwięk telewizora nadchodzący z salonu i udałem się w tamtym kierunku. Dziewczyna od razu podniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się wyzywająco.

-Mam nadzieje, że miło spędziłeś dzisiejszy dzień. Twoja rodzina wydaje się naprawdę fajna.- rozciągnęła się.

-A dziękuję.- uśmiechnąłem się. -Ale mam małą prośbę. Wiem, że to już będzie drugi raz w tak krótkim czasie, gdy się usprawiedliwiam na cały dzień nieobecności.- spojrzała na mnie wymownie. -Możliwe, że we wtorek wrócę bardzo późno albo nawet następnego dnia.-

-Jakaś impreza? Jest szansa iż będę mogła iść z tobą?- spojrzałem na nią tak, aby nie musieć odpowiadać. - Aaa... szkoda. W takim razie życzę miłej zabawy.- powiedziała to niby normalnie, lecz gdzieś tam głęboko można było wyczuć irytacje.

Nic nie poradzę. Muszę być na urodzinach mojej królowej, a nie mógłbym zabrać Emmy ze sobą. Mam nadzieje, że nie zrobi przez to czegoś głupiego.

-O właśnie, chciałabyś trochę mojego ciasta czekoladowego.- nie czekając na odpowiedź ruszyłem po ostatni kawałek do kuchni i podałem jej. -Smakuje?- zapytałem, gdy skończyła.

-Tak, dziękuję.- znów chyba próbowała mnie poderwać na te jej ruchy... -Specjalnie dlaaa mnie to zrobiłeś?-...

-Przepraszam, ale nie specjalnie. Choć oczywiście pamiętałem o tobie i zostawiłem kawałek. Raczej przyrządziłem je dla brata, bo to jego ulubione.- powiedziałem zabierając od niej pusty talerzyk.

-Rozumiem... więc teraz to też moje ulubione.- wyczułem, że mówi prawdę.

Zmywając po gościach pogrążyłem się w myślach... Naprawdę do siebie pasują. Kurcze, tylko że ona uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona. Westchnąłem. Moja sytuacja też nie jest zresztą cudowna. Jestem nienormalny... Po skończonej „robocie” udałem się do pokoju.

Reszta dnia minęła mi na lekkim przypominaniu materiału i przesłuchiwaniu różnorakich piosenek na YouTube. Rankiem obudziłem się rześki i to parę minut przed budzikiem. Czasem to mam fart. Szybka poranna toaleta i spojrzałem na szafę, chyba po raz pierwszy zastanawiając się co włożyć.

-Czekaj czemu w ogóle się nad czymś takim zastanawiam?- powiedziałem do siebie.

-Bo pewnie chciałbyś jej się przypodobać.- powiedział chichocząc Kuro.

-Taa... jestem głupi, ona nie patrzy zbytnio na takie rzeczy.- kocur zaśmiał się głośno, a ja lekko zawstydzony wziąłem to co było pod ręką. -No co?-

-Nic, nic.- powiedział zeskakując z kanapy.

Przygotowałem jak zwykle posiłek dla każdego w tym mieszkaniu. Na szczęście jestem do tego przyzwyczajony od małego. Wiec nie mam z tym żadnego problemu. Gdy skończyłem przygotowywać omlet do kuchni weszła ubrana w krótką(nawet chyba zbyt krótką) aksamitną, czerwoną koszule nocną. Boże czemu mi to robisz?!

Nałożyłem porcję dla każdego i natychmiast zacząłem pochłaniać posiłek. Bałem się co też ona może wymyślić. I się doczekałem.

-Kochany.- zadrżałem. -Prooszę spójrz na mnie.- niechętnie podniosłem wzrok.

Zdecydowanie próbowała mnie podejść. Jej poza na to wskazywała. Głęboki dekolt podkreślający jej piersi miał przyciągnąć moją uwagę tym bardziej, że nachylała się w taki sposób... RATUNKU!!! Jej stopa otarła się o moją nogę. Nie wytrzymałem presji i wstałem od stołu zanosząc talerz do zlewu.

Po raz kolejny zostałem przez nią przytulony. Tyle, że tym razem było to zgoła bardziej przerażające. Wcisnęła moją rękę między „balony”. Cały skamieniałem.

-Proszę cię.- powiedziałem ledwo wykrztuszając słowa.

-O cóż to prosisz?- szepnęła mi do ucha, po czym zacisnęła uścisk i przejechała nogą po mojej.

Na szyi poczułem uścisk warg i dopiero po chwili wyrwałem się z uścisku. Spoglądając na dziewczynę. Miała na ustach szeroki uśmiech tryumfu.

-Teraz mogę cię puścić.- nie, nie, nie możliwe. Pobiegłem do lustra.

-Nie wierze, że się tak dałem.- powiedziałem do swego odbicia, dotykając miejsce gdzie pojawiła się malinka.

Zostałem „oznaczony”... Taa kurcze muszę ubrać jakiegoś golfa, który to zasłoni. Pobiegłem szybko do pokoju. Przeszukując szafę znalazłem odpowiedni, czarny sweter. Dzięki Ci Panie za choćby to. Szybko się przebrałem i wyruszyłem niebawem do szkoły.

No więcej to nie mogło napadać?!?! Taa... teraz to wkurzają mnie takie głupoty. Ochłoń człowieku. W szkole spotkałem już przy wejściu mego przyjaciela.

-Spodziewałem się, że szybciej będziesz.- spojrzałem na niego. -Co się stało?!- aż tak widać? Opowiedziałem mu, więc o tym ściągając odzienie. -Staaaary...- zrobił duże oczy. -Nie mam pojęcia co ci doradzić. Niby wiele osób by o tym marzyło. Aby tak ładna dziewczyna, o krągłych piersiach i ładnych długich nogach...- szczegółów to żeś mi takich nie musisz mówić...-ale znając ciebie to musiało być dla cię okropne.- jeszcze jak!

Na szczęście zajęcia sprawiły, że jakoś ten ciężar został przeze mnie choć na chwile zapomniany. Czuję się pobieżnie zgwałcony... Choć nie wiem, czy mam prawo się porównywać do takowych ofiar.

Gdy miałem się udać do szatni po rzeczy zauważyłem Kingę z jej grupą. Zatrzymałem się i zapomniałem o moim kumplu. Czemu tu stała? Natychmiast moja ręka powędrowała ku memu „naznaczeniu” teraz ukrytemu pod materiałem.

-Nie stój tak, przecież to nie twoja wina. Nic nie zrobiłeś, a tego to nawet nie zauważy. Zresztą ja idę się przywitać z dziewczynami, jak nie chcesz iść to stój tak dalej.- ruszyłem za nim nadal czując zawstydzenie.

-Hejka!- powiedziała z szerokim uśmiechem machając do nas. -Na was właśnie czekaliśmy.- dziewczyna spojrzała na jej przyjaciółkę, a ta kiwnęła głową. -Bo ja mam taką małą prośbę... Tylko tak głupio ci się narzucać.- powiedziała to w taki sposób, że sam nie mogłem jej pozwolić teraz odejść.

-Hmm? A o co chodzi?- wyraz jej twarzy natychmiast wrócił do stanu początkowego.

-O dzięki za wstępną zgodę.- spojrzałem na nią dziwnie. -No to chodź z nami do centrum.- nie za często tam przebywamy? -Taa wiem, że często tam bywamy, ale zimą ciężko o lepsze miejsce do spotkań.- czyta mi w myślach?!

W tym czasie Tamiko spytała o to samo Kijoro, który od razu się zgodził na wyjście, no nie mając zbytniego wyboru przystałem na propozycje. Zresztą nie chciałbym się teraz w mieszkaniu spotkać z Emmą. Przeszedł mnie lekki dreszcz. Zauważyłem, że zielonooka mi się przygląda, lecz gdy tylko spojrzałem na nią ona odwróciła wzrok. Wtedy też poczułem na sobie badawcze spojrzenie milczącego chłopka. Kuro dołączył do mnie, po tych jego spacerach z Deadą Kingi. Myślę, że choć trochę się do siebie zbliżyli.

-Przykro mi, ale tak jak mówiłem muszę wracać, coraz większe kłopoty są u nas.- powiedział szatyn, następnie włożył klucz do otwartych drzwi i zniknął w przestrzeni.

Patrzyłem na to lekko zdezorientowany, ale nic nie powiedziałem. Ubraliśmy się i całą czwórką udaliśmy na przystanek. Na szczęście śnieg został już pozgarniany i nie utrudniał tak ruchów. Mimo to pilnowałem każdego ruchu mojej królowej, aby się nie poślizgnęła.

-Czy ty masz jakiś ze mną problem?- popatrzyłem na nią lekko zmieszany. -Nie bój się o mnie...- westchnęła. -Dawaj łapę.- chwyciła za jedną dłoń mnie, a za drugą jej kumpele, z którą to niemalże bez przerwy rozmawiała.

Mimo, że oddzielały nas rękawiczki poczułem jej ciepło i uścisnąłem jej dłoń, przyciągając natychmiast jej wzrok. Udałem głupa, patrząc gdzieś w bok i przeczekując „promienie” z jej oczu. Dziwne, że nie wyrwała dłoni tylko wróciła do rozmowy. Zacząłem więc się jej przyglądać i niemalże po chwili siedzieliśmy już w ciepłym autokarze.

-Yyy.. co?- spojrzałem na mego kumpla.

-Jezu człowieku nie śpij.- rzeczywiście odleciałem, już niedługo wysiadamy. -Mówię, że idę z tą piękną damą.- tu wskazał na Tamiko. -Więc zostaniecie sami.- uśmiechnął się triumfalnie.

-Ok.- powiedziałem odruchowo.

-Tylko tyle masz do powiedzenia? A bez przerwy się w nią wpatrujesz, no a może opowiemy o twojej szy...- dobrze, że siedziałem obok i szybko zatkałem mu usta, ale i tak zrobiło mi się gorąco.

-Co wy robicie? Nawet na chwile nie można się zająć odsłuchiwaniem muzyki...- powiedziały jednocześnie i zaśmiały się. Może nie słyszały...

Wysiedliśmy z autokaru i udaliśmy się do naszego celu, po czym podzieliśmy się na ustalone wcześniej grupy. Spojrzałem pytająco na moją towarzyszkę.

-No, to gdzie idziemy? I jaka jest ta prośba?- zauważyłem lekkie zmieszanie z jej strony.

-Taa... to ja ci powiem o co chodzi, ale chciałabym porozmawiać także o czymś innym.- innym? -Oczywiście jeśli wyrazisz zgodę na wysłuchiwanie historyjek...- gwałtownie pokręciła głową i oparła ręce o mój tors, „zatrzymując akcje mego serca”. -Nie ważne pewnie by cie to zanudziło.- spojrzała mi w oczy. -Ale to ty powinieneś zaproponować miejsce i mnie poprowadzić. Jaka to by była randka, jakby dziewczyna musiała ją organizować w całości.- zaśmiała się słodko.

-Rozumiem skoro to randka.- podchwyciłem temat. -To będę przewodnikiem.- uśmiechnąłem się wyzywająco, spojrzała na mnie lekko zdziwiona. -Nie musisz się obawiać, nie pozwolę by moja królowa się nudziła.- ukląkłem przednią zupełnie ignorując przechadzające się tłumy ludzi. -A więc czy oddasz się dziś w moje ręce?- wiem, że zgodziła się tylko po to, abym końcu wstał, ale czasem cel uświęca środki. Czyż nie?

-Jesteś zupełnie szalony.- powiedziała, gdy już wstałem. -To gdzie idziemy?- spytała z nutą ciekawości w głosie.

-Widzę, że jednak podoba ci się ten pomysł.- prychnęła. -To może najpierw chodźmy do sklepu muzycznego.-

-Ok. To ci wytłumaczę o co chodzi...- wysłuchałem całości. -...I potrzebujemy do tego kucharza. Zresztą od razu pomyślałam o tobie, bo pewnie nie ma tu nikogo lepszego. No i poza tym wiem, że chciałbyś, aby cię doceniono i myślę, że jak będzie dużo ludzi to no wiesz.- zaczęła gestykulować. -Chociaż nie musisz. Jak nie chcesz, lecz no kurcze głupio to tak mówić...- jej wzrok wpadł w podłogę.

-Co głupio mówić??- powiedziałem wymuszając odpowiedź.

-No, bo ja bym się nie obraziła jakbyś brał udział w przygotowaniach... Ja lubię twoją obecność.- czekaj czy to nie było takie niewinne wyznanie?? spojrzała szybko na mnie. -Tyle tylko, że jesteś drażniącym się ze mną wariatem i w ogóle...- przerwałem jej.

-Dobra, dobra nie tłumacz się. Cieszę się, że czujesz coś podobnego co ja.- posłałem jej najlepszy uśmiech na jaki było mnie stać, lecz nie dostałem „ostrzegającego” uderzenia, więc postanowiłem iść dalej. -Skoro to randka to powinniśmy trzymać się za ręce.- uniosła głowę, a rumieńce na twarzy ustąpiły miejsca temu jej ironicznemu uśmieszkowi.

Nasze duchowe towarzysze szły w ciszy. Pewnie rozmawiając ze sobą telepatycznie. Ciekawe.. Wydaje mi się, że śnieżnobiała lisica stała się ciut silniejsza. Miło mi to widzieć.

-A ty co się tak podniecasz? Zakochałeś się czy co?- no kurcze dziewczyno, obrałaś zły tor.

-Dokładnie.- rozłożyła ramiona w poddańczym geście. -To proszę, panie przodem.- wpuściłem ją do sklepu muzycznego, który niczym specjalnym się nie wyróżniał.

Może właśnie dlatego tak go lubię. Nie ma tu tłumów pustych panienek i odpowiadających im chłopaków. Poza tym można sobie zamówić płytę jeśli akurat jakieś na składzie nie mają.

Kuro natychmiast przyjął swój materialny wygląd, a powodem tego był pracujący przy kasie mój kolega z liceum. Może nie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale darzyliśmy się sympatią, a kocurek zawsze dostawał od niego jakieś kocie przysmaki. Naoto, był wielkim fanem kotów. Ruszałem niemalże od razu w jego kierunku, a dziewczyna posłusznie szła za mną rozglądając się po sklepie.

-O cześć Ryu co tym raze...-powiedział podnosząc się z kucków, po uprzednim daniu kawałka węgorza memu „kompanowi” i spojrzał na Kingę. -Uuu pierwszy raz cię widzę na randce. W końcu przestałeś być ślepy na twoje fanki i wybrałeś sobie jedną?- czekałem na wybuch mojej towarzyszki. -No wiesz. Nie brzydka, ale zdajesz sobie sprawę jakie cud dziewczyny się o ciebie starały? A dobra jest chociaż w łóżku?!- dziwne, że nic nie powiedziała spojrzałem na nią, aż kipiała złością, choć powierzchownie miała na sobie uśmieszek idiotki.

-A więc już waćpan raczył skończyć te żałosną przemowę.- chłopak po raz pierwszy się jej przyjrzał, a ona z ironicznym uśmieszkiem wyższości kontynuowała. -Co tak się patrzysz? Po pierwsze i najważniejsze, czy ja wyglądam jakbym szalała na jego punkcie?- wskazała na mnie. -No właśnie, a po drugie to jesteśmy przyjaciółmi. Czy ty od razu jak widzisz kolegę z dziewczyną, to uważasz, że są parą?- przez chwilę ich oczy oceniały się nawzajem.

-Przepraszam. Chyba cię nie doceniłem.- uśmiechnęła się teraz pogodnie, a on coś zbyt długo się jej przyglądał.

-Dobra chłopaki pogadajcie sobie, ja muszę przejrzeć co tu jest.- powiedziała i zniknęła między regałami.

-Chyba uraziłem twoją towarzyszkę.- spojrzałem na niego z politowaniem.

-No co ty nie powiesz. Serdeczne dzięki.- założył rękę za głowę i zaśmiał się głupkowato.

-Skoro to przyjaciółka, to pewnie już ci wybaczyła. Jeśli jest wolna to może byś nas umówił?- spojrzałem wymownie. -Aaa chyba, że tak. Tego się mogłem po tobie spodziewać. Nie weźmiesz dziewczyny, która się do ciebie sama klei, a taką która jest na pozór niedostępna.- nie chciałem tego ciągnąć dłużej.

-Mieliście niedawno może jakąś dostawę. Przesłuchałbym kilka zespołów.- uśmiechnął się.

-Tu powinno być coś, co może się ci spodobać.- podał mi pudło z płytą zespołu o którym nie słyszałem.

-”Evene” co to za zespół? Pierwszy słyszę.-

-Nie dziwię się, ale odsłuchaj.- wziąłem więc płytę i puściłem w specjalnym odtwarzaczu.

Naprawdę niezła, zamknąłem oczy. Zapomniałem się chwilę, aż poczułem się dłoń na mojej głowie i znajomy ukochany zapach. Zamruczałem i otworzyłem oczy widząc, tę piękną osóbkę stojącą nade mną. Zdjąłem, więc słuchawki i postanowiłem kupić płytę. Zauważyłem też, że Kinga też ma ją w ręku.

-Zamierzasz ją kupić?- spytałem jak idiota i dostałem stosowną odpowiedź.

-Nie trzymam ją, aby do śmieci wyrzucić. Tego nikt nie powinieneś słuchać.- patrzyła na mnie mrużąc oczy. -Boże co się głupio pytasz wiadomo, że chce.- jak zwykle zgryźliwa, ale nie jestem chyba lepszy, zaśmiałem się nagłos.

-Jesteś naprawdę słodka. Wiesz?- dziewczyna znieruchomiała, patrząc na mnie pustym wzrokiem. -Powiedziałem coś nie tak?-

-Nie, nic. Chodźmy już.- wymusiłem na niej moją zapłatę za oba egzemplarze i opuścimy sklep w ciszy. -Przepraszam Ryu.- natychmiast na nią spojrzałem. -Chyba nie jestem fajnym towarzyszem co?- nie odpowiedziałem na jej pytanie.

Chwyciłem jej dłoń, a gdy spojrzała na mnie pytająco, uśmiechnąłem się i zacząłem ją ciągnąc. Początkowo szła powoli.

-No co babciu nie masz sił?- zażartowałem i chyba choć trochę jej się poprawiło.

-Odezwał się koleś, który jest starszy ode mnie.- przyspieszyła.

Szybkim krokiem, a potem nawet i biegiem, śmiejąc się z nas samych, dobiegliśmy do tej samej pizzerii, co ostatnio z nią jadłem. Z uśmiechem na twarzy weszliśmy do środka. Usiedliśmy naprzeciw siebie, przy małym stoliku tuż obok wejścia. Zamówiliśmy niemal to samo. Z tym, że ona wzięła średnia, a ja dużą.

-Pomyślałem, że zgłodniałaś. To może teraz się rozluźnisz.- patrzyła na mnie, a ja w tej chwili poczułem się taki szczęśliwy.

-No dokładnie głodny nie jesteś sobą.- zaśmialiśmy się. -No, to może ja ci opowiem dlaczego tak zareagowałam. No wiesz...- spojrzała gdzieś nieobecnym wzrokiem. -Powiedźmy, że miałam kilka nie fajnych przeżyć z chłopakami, którzy próbowali mnie poderwać na zakłady.- spojrzałem na nią z powagą. -No w sensie, że zakładali się o jakieś głupoty, że mnie pocałują itp. I ten teks twój mi przypomniał jednego z nich...- westchnęła ciężko. -Przepraszam cię, że w ogóle tak pomyślałam, to było głupie.- patrzyła na swoje dłonie, a ja chwyciłem je i ucisnąłem.

-Przeprosiny przyjęte i nie przejmuj się tym.- jej oczy się zaszkliły i chyba się zarumieniła.

Zamówienie zostało nam dostarczone i dziewczyna znów stała się pogodna. Miło się patrzy na ludzi, którym coś smakuje. Choć me myśli krążyły wokół jej słów. Jak można się tak zabawiać kosztem innych ludzi?! Jakbym takiego gówniarza spotkał to...

Zjadłem pierwszy i spokojnie na nią poczekałem zagadując ją na temat zakupionej płyty. Okazało się, że ma podobne gusta. Cieszy mnie to, chciałbym tak sobie usiąść z nią na kanapie w ciepłym domku, wtulić w jej włosy i posłuchać muzyki. Takich utworów jak na przykład: „Ghost Love Score”. Taa...

-Ryu jesteś jakiś nieobecny.- powróciłem do rzeczywistości zawstydzony swoimi rozmyślaniami. -Widzę, że tak naprawdę, to coś cie gryzie. I nie, nie chce na tobie wymusić zeznań. Powiedźmy, że pierw ja wyrzucę coś z siebie, a potem jak sam zechcesz to mi też opowiesz. Dobrze?- kiwnąłem głową wciąż trzymając twarz w dłoniach by ukryć zaczerwienie.

 

Kinga

 

Weszliśmy do środka. Nigdy jeszcze tu nie byłam, przeleciałam wzrokiem po pomieszczeniu. Ściany teraz lekko wypłowiałe kiedyś były pewnie w kolorze pomarańczy. Jednak natychmiast rzuciły mi się w oczy regały pełne książek. Jak mogłam nie wiedzieć o tym miejscu?! Z lewej strony tuż przy ścianie znajdował się kineskopowy telewizor stojący na białej szafce. Przez otwarte w niej dziczki można było dostrzec składowisko kaset VHS. Moja ciekawość pchnęła mnie w tamtym kierunku, lecz mijając rząd połączonych stolików z podostawianymi krzesłami spojrzałam na ignorującego nas chłopaka.

Przyjrzałam się książce, którą trzymał w ręce. Jak to możliwe, że on czyta „Wiedźmina”? Przecież to Polska książka, raczej nie powinien jej znać. Chociaż może przez grę... Tamiko chrząknęła i wyrwała mnie z rozmyślań. Jego krwiste oczy były wpatrzone we mnie.

-Ja mam zacząć rozmowę?- usłyszałam lekko chrapliwy głos Satoru. -Ludzie są tak żałośni. Sami do mnie przyszliście przecież.- umilkł i spoglądał na naszą trojkę.

Coś w nim był nie tak. Mimo to nie czułam żadnych złych zamiarów, Iskra też nie. W końcu jego wzrok zatrzymał się na lisicy. Wydaje mi się, że pozostała dwójka, albo popadła w jakiś trans, albo nie chciała nic mówić, więc to ja musiałam się odezwać.

-Mam do ciebie prośbę.- popatrzył na mnie odkładając książkę do jego torby. -Czy mógłbyś pożyczyć swoje notatki?- patrzył na mnie chwilę i zamrugał oczami z niedowierzaniem.

-Naprawdę? Raczej nie dla ciebie co.- popatrzył na tępo wpatrującą się w nas, stojącą za mną dwójkę. -A to obstawa? Bałaś się sama iść... Nie raczej oni nie chcieli byś sama poszła.- zaśmiał się. -Wzbudzam strach i jakiś rodzaj szacunku wśród ludzi.- pochylił się nad stołem i oparł głowę na rękach. -Powiedźmy, że mam kaprys i ci pomogę.- zanim zdążyłam coś powiedzieć. -Jednakże to nie za darmo.-

-Kinga przez chwilę musiałam sobie wszystko poukładać te jego oczy i aurę... Już wiem kim on jest?- spojrzałam na nią tak jak i ten którego to dotyczy. -Wampir energetyczny co? Ale przy okazji trochę dziwna sprawa z nim. Nie wysysa energii z ludzi.- może dlatego jest tak chudy.

-A jestem... Nic nie poradzę, że jestem wyrzutkiem. Mój ojciec był wampirem moja matka zwykłą kobietą. Wyszło ze mnie coś takiego, ani jedno, ani drugie. Poza tym czemu w ogóle ci o tym mówię?- zamyślił się, a nie chciałam mu przerywać. -Taa pewnie dlatego, że przejąłem dużo twojej energii... Już wiem!-

-Co wiesz?- bojąc się odpowiedzi.

-Wiem co będzie zapłatą. Pójdziesz ze mną na randkę.- …patrzyłam na niego tępo.

-Serio człowieku? Nie wymyśliłeś nic lepszego?- widziałam upór w jego oczach. -Eee... no dobra. Tylko powiedz klasie, że im to udostępnisz.- pewnie chodzi mu po prostu o wyjście z koleżanką, bo zawsze jest sam. Faceci po prostu często utrudniają w taki dziwny sposób.

-Zgadzasz się ot tak po prostu?- przytaknęłam i usłyszałam, że moich towarzysze zaczęli się poruszać. -Hehe żyjąc na resztkach na więcej mnie chyba nie stać.-ewidentnie powiedział to do siebie, po czym spojrzał ponownie na mnie. -To jesteśmy umówieni.- ??

-Przecież nie wiem kiedy?- uśmiechnął się. - Jutro mam urodziny więc raczej...-

-Ja po ciebie przyjdę... Powiedźmy, że będzie to w środę po południu.- Keichii podbiegł do mnie. -Dobra zostawię was.- oczy mu zabłyszczały i opuścił pomieszczenie zabierając uprzednio swój ekwipunek.

-Nie wierze!- usłyszałam ganiący ton mojej przyjaciółki. -Jesteś naprawdę szalona. Umówić się z takim dziwnym typem i tylko dlatego, że komuś coś obiecałaś?- spojrzałam na nią, czując się jak dziecko oczekujące na kare. -Nie wiem co powiedzieć... Nie ważne chodźmy już.- wyszliśmy z pomieszczenia tą samą drogą.

-Nie powinnaś się poświęcać..- powiedział nasz „przewoźnik” -Nikt by nie miał ci za złe, jakby ci się nie udało tego od niego dostać.- przesadzają...

Muszę jeszcze tu kiedyś przyjść i zobaczyć z bliska kolekcję ukrywaną w tym zapomnianym „sekretnym pokoju”. Swoją drogą, to ciekawe czemu to miejsce jest opustoszałe. Wyszliśmy tym razem z jednej z sal tuż obok miejsca kolejnego wykładu.

-A właśnie, może byśmy tak zaprosili, naszych chłopaków na przechadzkę?- serio „NASZYCH CHŁOPAKÓW”?! -Powinnaś też namówić Ryu do współpracy.-

-Jakby to było takie proste...- poklepała mnie po ramieniu.

-Się zdziwisz jak bardzo. Myślę, że jak tylko się dowie, iż istnieje możliwość spędzenia z tobą czasu to popędzi z radością.- nie jestem przekonana...

-To chyba jesteście blisko?- odezwał się „król” -Czy nawet jesteście już razem?-!!

-Nie, nie, nie.- zaśmiałam się nerwowo. -Nie możliwe.- uniósł lekko brew.

Tamiko coś zaczęła mu mówić po cichu. Żeby im zbytnio nie przeszkadzać odeszłam kawałek. Czekaj jest jakimś wampirem, który głoduje tak? Może chce mi wyssać energie?? Kurcze jak tak o tym teraz myślę... Spojrzałam na dwójkę moich „kompanów z grupy” i dołączyłam do nich, Tamiko dokończyła i uśmiechnęła się przebiegle.

-Eee... więc to tak. Nie wiedziałem.- popatrzył na mnie jakoś opiekuńczo.

-Nie wiem co tam sobie poopowiadliście, ale może ruszycie swe szanowne 4 litery.- powiedziałam na widok profesora Mitsuo.

Jak zwykle na jego zajęciach zostałam wciągnięta w głąb nauki. Nie wiem jak tak młody człowiek potrafi tak inspirować. Chociaż mimo mojego pochłonięcia nauką, zerknęłam parę razy na Satoru. Jednak nie wyczułam u niego żadnych złych intencji wobec nas (przynajmniej nie większych niż u innych). Nie będę się, więc niepotrzebnie nakręcać. Kiedy tylko zajęcia się skończyły, zaczęli przychodzić ludzie dziękując mi, za pomoc.

-A co myśleliście, że żartowałam?- wpatrywali się we mnie łapczywie. -Nie czułaś się jakoś dziwnie no wiesz... osłabiona w jego pobliżu?- powiedział ktoś z tłumu. -Właśnie. Takie dziwne uczucie się ma, gdy się obok niego stoi.- zaprzeczyłam. -Naprawdę?!- powiedzieli chórem.

-Zostawcie ją w spokoju śpieszymy się.- podszedł do mnie Keichii i wyciągnął mnie z grupy. -Wszystko ok?-

-Taa... dzięki za pomoc.- „pani detektyw” stała przy ścianie.

-Wzbudzasz zbyt wielkie zamieszanie i nawet z tym nie walczysz...- westchnęła. -Ale za to cie kochamy. Prawda mój kompanie z czarnej grupy?- przytaknął. -Dowiedziałam się, że nasi kompani których mamy zaprosić kończą za pół godziny.-

-To może poczekamy na nich w szatni? O właśnie, a ty nie chciałbyś iść z nami?- powiedziałam do chłopaka.

-Szczerze bym chciał, ale jestem potrzebny. Mamy straszny problem z podróżami. Znaczy takimi między wymiarami i jest jeszcze zwiększony ucisk na „rozłamy” czyli przetarcia w czasoprzestrzeni. No takie jakby punkty przejścia do „pustki”- ostatnie słowo powiedział w taki sposób, że krew mi się na chwilę zmroziła. -Nie bój się staramy się, aby nic nie przeszło.- uśmiechnął się. -Chodź przez to coraz częściej ujawniają mieszańce krwi. Czyli wszelkiego rodzaju pół demony które w czasie takiej aktywności mogą przechodzić bezkarnie. Ech...- położyłam mu rękę na ramieniu z pocieszającym uśmiechem.

-Dziękuje, że się staracie mino, iż nikt tego nie dostrzega.- chłopak patrzył chwile na mnie z szerokimi oczyma.

-To ja dziękuje.- zaczęliśmy rozmawiać o przygotowaniach do balu. -Ooo właśnie! Mam nadzieje, że nie zapomniałaś z kim przetańczysz pierwsze tańce.-

-Oczywiście, że nie. Jakbym mogła mój drogi partnerze.- uśmiechnęłam się i kontynuowaliśmy rozmowę, aż zauważyłam tych na których wyczekiwaliśmy.

Ucieszyłam się bardzo widząc ich i pomachałam im na przywitanie. Szukając wsparcia przy próbie zaproszenia spojrzałam na Tamiko, a sama jej obecność sprawiła, że poczułam się pewniejsza. Ryu zgodził się przynajmniej wysłuchać o co chodzi i także wiem że pod małą presją.

Jednak zauważyłam w nim coś dziwnego. Jakby ktoś nałożył na niego jakiś ciężar i jeszcze ta reakcja obrzydzenia. Czyżby sobie przypomniał coś niezbyt miłego? Niestety nie mogłam się mu dalej przyglądać, gdyż zostało to odkryte. Keichii szybko nas opuścił, tak jak mówił, nie mógł iść. Biedny chłopak.

Jak tylko wyszliśmy, poczułam ulgę z powodu braku tego śniegu. Dlaczego go w ogóle tyle napadało!!! Rozmawiałam z moją przyjaciółką i jej być może przyszłym chłopakiem(chciałabym) na wiele tematów, ale wciąż czułam na sobie uważne spojrzenie mojego przyjaciela. Nie wytrzymałam w końcu i go zganiłam.

Może nawet za mocno, aż sama się poczułam jak jakaś wredna suka. Chwyciłam go i Tamiko za ręce. W ten sposób wszyscy się będziemy asekurować. Ten wariat uścisnął moją dłoń i nie puszczał, a gdy na niego spojrzałam udawał, że nie wie o co chodzi. Po chwili ustąpiłam. Z szaleńcami nie ma co walczyć. Zignorowałam więc to... Albo przynajmniej starałam się. Ale to jest trudne, gdy jakiś chłopak cię tak trzyma. Od razu nachodzą różnorakie myśli.

Na przystanku nie musieliśmy długo czekać. Chwile potem byliśmy już w autokarze. Usiedliśmy w wolnej czwórce(cztery miejsca po dwa ustawione naprzeciw siebie). Usiadłam obok Tamiko. W drodze wysłuchiwałam piosenek nowego zespołu, który chciała mi przedstawić, aż spojrzałam na dziwnie zachowujących się chłopaków, których to razem z „panią detektyw” wyśmiałyśmy i wróciłyśmy do poprzedniej czynności.

Po wejściu do budynku i rozdzieleniu się na grupy, tak jak się spodziewałam zostałam natychmiast spytana o powód. Przyszło mi do głowy, aby się mu wyspowiadać. Czemu akurat jemu. Po czym uznałam, że pewnie ma to gdzieś i zmieniłam temat na żartobliwy. Tylko... CZEMU ON TO TAK!?!

Dlaczego on musi tak reagować. Co ja mam teraz zrobić? Wszyscy parzyli na nas. To musiało wyglądać jak oświadczyny, nie mając wyboru zgodziłam się, aby mnie prowadził. Zresztą byłam ciekawa jak to się skończy, a naszym pierwszym celem okazał się sklep muzyczny. Zupełnie jakby mi czytał w myślach. Przecież właśnie chciałam kupić płytę tego nowego zespołu.

Po drodze wytłumaczyłam, o co mi dokładnie chodziło. Nawet powiedziałam mu o tym, że chciałabym, aby był w pobliżu. ?!Że niby co czuję, jak on?! I jeszcze ten jego uśmiech. Już się nie dziwie czemu dziewczyny tak za nim latają. Można by się rozpuścić... KRETYN!

Zatrzymaliśmy się przy niczym nie wyróżniającym się sklepiku. Nad wejściem istniał tylko napis „Klucz Wiolinowy”. Pewnie nazwa nie przyciąga tłumów, ale już po przejściu paru pierwszych kroków zostałam oczarowana przez klimat. Błękitne ściany i rzędy ciemnych regałów z oznaczeniami gatunku wprowadziły u mnie poczucie bezpieczeństwa, przypominając mój własny pokój. Posłusznie krocząc za moim przewodnikiem, nie mogłam schować zachwytu nad ilością różnorakich tytułów.

A więc znają się z kasjerem... Co?! Udałam głupią dziewczynę, czekając aż łaskawie skończy, aby wylać na niego cały jad. Chyba go zaskoczyłam takim zachowaniem, lecz teraz przynajmniej uznał mnie za coś więcej, niż tylko przedmiot do zaspokajania wiadomo jakich potrzeb. Nie chcąc im przeszkadzać ruszyłam na eksploracje.

-Boże ile tu tego jest.- powiedziałam do siebie.

-Wiadomo dlatego tu zawsze przychodzimy.- spojrzałam na czarnego kota oblizującego się po posiłku. -No i jeszcze darmowe pyszności.-

-Nie jesteś z Ryu?- spytałam przeszukując dział z muzyką Rockową.

-Nie ma potrzeby, on teraz słucha muzyki. Jakiegoś zespołu „Evene” czy coś.- uśmiechnęłam się.

-O więc mają ten zespół?- kocur usiadł obok mnie.

-Wiadomo. Musisz poprosić Naoto... czyli tego kasjera to ci pomoże.- westchnęłam. -Spokojnie już cię nie będzie zaczepiał.- wzięłam starą płytę zespołu „Skillet” o tytule „Comotose”.

Ruszyłam do kasy z zamiarem zakupu. Lekko zdenerwowana spojrzałam na chłopaka przy kasie, ale od tyłu para towarzyszy oparła o mnie łapy.

-Idź!- powiedzieli we dwójkę.

-Jeszcze raz przepraszam za moje zachowanie.- powiedział z lekkim, zakłopotanym uśmiechem na twarzy.

-E tam nie ważne. Już zapomniałam. Ile płace?- podałam mu płytę.

-Ciekawe, że...- zamilkł spojrzał na mnie kolejny raz i skasował, a ja zapłaciłam.

-A gdzie Ryu?- rozglądałam się za nim.

-Odsłuchuje tego nowego zespołu.- o właśnie.

-Macie jeszcze jakieś płyty „Evene”?- potwierdził i podał mi jedną, po czym opisał mi drogę do miejsca pobytu mojego „partnera”.

Trzymając pudełko z płytą ruszyłam we wskazanym kierunku, choć tak naprawdę to szłam za Kuro.

-A będziesz miała jakieś pyszności dla kota na tym swoim przyjęciu?- powiedział w słodki sposób. -Bo ja też bym coś przekąsił, a nie tylko patrzył na innych.- schyliłam się i pogłaskałam kota.

-Zadbam abyś dostał coś pysznego.- kot zamruczał, a ja wzięłam go na ręce. -Jesteś prawie tak puszysty jak Iskra.- spojrzałam na lisice.

-Ale nie jest aż taki?- spytał.

-Nie pytaj się głupio przecież wiadomo.- odrzekła, uśmiechnęłam się na ich rozmowę i zauważyłam chłopaka.

Puściłam kocura i podeszłam do Ryu. Chyba mnie nie usłyszał, chciałam więc teraz go pogłaskać i zobaczyć jego reakcje. To powinno być zabawne... Czemu on zawsze tak dziwnie reaguje na takie zaczepki? A co ważniejsze czemu mi serce podskoczyło tak wysoko. Na szczęście mogłam się uspokoić ironicznie komentując jego głupie pytanie. Haha uspokajam się czymś takim...

Dlaczego on to powiedział?! W głowie wciąż szumiało i odbijało się to jedno słowo „słodka”. Tyle razy słyszałam już takie słowa w dziwnej sytuacji i... nie może być. Ruszyłam szybko w kierunku kasy.

-No, ale coś chyba powiedziałem nie tak?- proszę... -Dobra chociaż zapłacę za ciebie.-

-Wolałabym nie.- szybko wyrwał mi płytę z ręki, próbowałam mu jeszcze ją odebrać ale...

Wyszliśmy bez słowa do siebie. Poczułam się głupio za takie zachowanie i przeprosiłam za siebie, lecz on jak zwykle musiał zrobić coś czego się nie spodziewałam. Chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć. Nie wiem czemu, ale takie rzeczy zawsze poprawiają mi humor. Po krótkim biegu z ciągłym chichotem znaleźliśmy się przed tą samą pizzerią co kiedyś mnie zaprowadził. Tyle że wtedy był jeszcze jego przyjaciel.

Naprawdę lubię to miejsce. Ryu wybrał mały stolik. Ucieszył mnie ten wybór, gdyż w pobliżu nie było ludzi. Zamówiliśmy dania, a on rozśmieszył mnie jeszcze. Zebrało mi się na wspominki... Nie są może to moje najlepsze przeżycia, ale fajnie tak powiedzieć o tym jakiemuś facetowi. No szczególnie, że jestem do tego przyzwyczajona...

Przeprosiłam go też kolejny raz za moje zachowanie, aby mieć pewność, że nie będzie miał urazy. Patrzyłam nerwowo na moje dłonie, aż zauważam i poczułam jego uścisk. Podniosłam wzrok i niemalże się popłakałam ze wzruszenia poczułam się naprawdę szczęśliwa mając u boku tego wariata. Naprawdę zgłodniałam i jedzenie sprawiło mi dużo przyjemności, jednak to Ryu zjadł pierwszy. Mężczyźni...

Rozmawialiśmy trochę o gustach muzycznych i płycie i nowym zespole. Aż chłopak gdzieś odleciał. Dosłownie nie wiem, gdzie przebywał teraz jego umysł i dusza, ale z całą pewnością nie tutaj. Delikatnie „wybudziłam” go z transu i zapytałam, czy mogę mu powiedzieć o wczorajszym wydarzeniu. Kiwnął tylko głową, ale uznałam to za całkowitą zgodę i opowiedziałam wszystko ze szczegółami od mojej pobudki. Nie opuszczając nawet mojej opinii jego dania.

Po skończeniu „wykładu” przyjrzałam się uważnie mojemu słuchaczowi, który od momentu, gdy zaczęłam mówić o moim ochroniarzu uporczywie wpatrywał się w pusty talerz opierając brodę na rękach, tylko od czasu do czasu mu brew drżała.

-Ryu?- zaczął wpatrywać się we mnie i posłał ten jego uśmiech. -... j-ja mam coś na twarzy??- wciąż nie przestawał. -T-tak, czy nie...- powoli wstał z miejsca, a ja poruszyłam za nim wzrokiem.

Obszedł cały stolik i przykucnął przy mnie opierając ręce na moich nogach.

-Kinga.- zadrżałam, a nasze spojrzenia się spotkały. -Pogłaszcz mnie.- ?!?!?!?!?!?!?!?!? serce mi próbowało wyskoczyć gardłem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Kociara 01.05.2016
    Cudowne opowiadanie *-*
  • Kajamoko 01.05.2016
    Niesamowite ^.^
    Czekam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania