Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 15

Ryu

 

Dziewczyna przybliżyła się i tym razem to ja odskoczyłem. Co miałem niby zrobić? Chciałem jej powiedzieć, że to z jej powodu to wszystko... Moją wewnętrzną walkę i tak przerwało ogłaszanie wyników na królową.

No, no, a jednak wygrała z rywalką. Musiałem ją pchnąć, bo chyba nie wierzyła do końca. Jak tylko weszła na scenę odebrać nagrodę usłyszałem ciche szepty.

-...a myślałem, że tylko ja na nią w ukryciu głosuje.- powiedział chłopak po mojej prawej stronie.

-Ty też? Kurcze, z początku byłem pewny, że to Emma wygra, bo no wiecie. Ale jak widziałem tą... to normalnie.- przerwał mu kolejny.

-Zupełnie jakby omotała całe twoje myśli...- westchnęli patrząc na MOJĄ królową.

-Przepraszam, ale ona nie jest dla was chłopcy.- spojrzeli na mnie.

-A kim ty niby je... jesteś tym Vice królem?... -coś tam po szemrali i skryli się w tłumie.

Poczekałem na powrót dziewczyny i pogratulowałem jej na swój własny sposób. Nawet wytłumaczyłem na czym polega jej różnica i przewaga jednocześnie.

Wiedziałem że się wścieknie o to sformułowanie. Ale chciałaś znać prawdę to... Jestem KOCHANY! Powiedziała to. Naprawdę tak powiedziała! Ruszyłem za nią, nie przerywając wpatrywania się w tą cudną istotę. Kiedy już skończyła jeść znowu pochwaliła me wypieki. Kocha moje jedzenie! Poza tym nazwała mnie geniuszem.

Rozpierała mnie jakaś dziwna energia. Po raz kolejny zaprosiłem ją do tańca i poprosiłem o zaufanie. Nie mogłem teraz zrezygnować ani odpuścić. Nie, gdy tak dobrze mi idzie. Przyjrzałem się Kuro, który przez większość czasu gadał z lisiczką. Dziwne, nie odzywali się do nas wcale.

Naprawdę ciężko uwierzyć w to, że, nigdy nie tańczyła. Ma jakiś talent, albo jestem po prostu genialnym nauczycielem. Jak się bardziej zgraliśmy zacząłem robić z nią, obroty. I tu postanowiłem wykorzystać sytuacje i lepsze położenie.

Przy obrocie objąłem ja ramieniem i przytuliłem. Próbowała coś zrobić. Jednak bez większej agresji w ruchach, to nie ustawałem. Puściłem ją dopiero, gdy zaczynali prezentacje na drugi konkurs.

Hmm... całkiem możliwe, że wygra „księżniczka”. Ten jej wyraz twarzy. Ciekawe co sobie pomyślała? Ale to prawda, że poczułbym się zazdrosny. Kiedy dziewczyny weszły na scenę pochyliłem się, wdychając zapach jej ciała. Jak powiedziałem, że mogę nie patrzeć w końcu zwróciła się w moim kierunku.

Stała tak teraz, w całej swej okazałości. Przeleciałem wzrokiem od dołu do góry. Sukienka leżała na niej tak cudownie. Dłuższą chwile patrzyłem na jej biodra eksponowane dodatkowo przez nią samą. Przełożyła ciężar z jednej nogi na drugą i przemówiła.

Całą magie chwili zepsuł jakiś chłopak z boku, nawet nie pamiętam jego twarzy. Teraz to zepsułem na całego. Miałem ją ochraniać, a to ja doprowadziłem do tej sytuacji. Nie przemyślałem wszystkiego...

Ee.. to ja się przejmuje, a ona. Kurcze jesteś zbyt kochana. Poczekaliśmy na wyniki i dosiedliśmy się do Hany. Pogadaliśmy chwilkę i wpadłem na genialny pomysł. Od razu ruszyłem do Vice. Na pewno się zgodzi. Naprawdę dużo ludzi dzisiaj tańczy. Myślałem, że pewnie większość będzie „podpierać ściany”, a tu takie zaskoczenie. Chociaż, trochę utrudnia to swobodne przemieszczanie się.

-Czy mogłaby pani jakoś załatwić, aby było teraz trochę wolnych utworów. Bardzo proszę.- popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się.

-Mam nadzieje, że ci to w czymś pomoże młodzieńcze.- podziękowałem i wróciłem do stołu, oznajmiając co właśnie wywalczyłem.

Już nawet mnie nie bije za takie zachowanie. Przetańczyliśmy ze dwa utwory, gdy dziewczyna zaskoczyła mnie. Czułem jej ciepło. Jest tak blisko, tylko żebym nic nie zepsuł. W końcu nie wytrzymałem, musiałem dotknąć jej twarzy. Spojrzałem w te zielone oczy. I dosłownie utonąłem.

O, co to za zaczepny humorek? Postanowiłem ją jak zwykle postraszyć. Byłem coraz bliżej jej twarzy, a ona nie uciekała. Co dziwniejsze przymknęła oczy. Co teraz, dokończyć czy nie?! Moje serce waliło jak oszalałe. Gdy niemal nasze usta się styknęły, cofnąłem się lekko, ucałowałem czubek jej nosa i pogładziłem po głowie.

-Jesteś taka piękna...- powiedziałem cicho, gdy tylko otworzyła oczy. -Mógłbym tak stać całe życie, ale pewnie jesteś trochę zmęczona.- przytaknęła tylko.

Widziałem na jej twarzy rumieńce. Nikt nie może pojąć, jak pięknie dla mnie teraz wyglądała. Odprowadziłem ją do naszego miejsca i poszedłem po ciasteczka. Jak wróciłem uśmiechnęła się tak, że aż mi dech w piersiach zaparło. Podałem jej porcje. Pogadaliśmy trochę o konkursie. O Hanie i Keichim itp.

-Wiesz jestem naprawdę szczęśliwy, że nosisz mój komplet na sobie.- zmieszała się trochę.

-Zauważyłeś? To specjalnie dla ciebie.- powiedziała to na głos.

-Dziękuje. Jesteś kochana.-

-Ty jesteś bardziej. I nie kłuć się.- zaśmiałem się.

-Ooo mam się nie kłócić? Jestem starszy, to wiem lepiej.- zauważyłem w jej spojrzeniu roztańczone iskierki.

-Widzę, że w końcu coś robicie ze sobą.- odezwał się mój czarny kot.

-Kuroo! Wskakuj tu do mnie.- powiedziała beztrosko dziewczyna.

-To bezce...- co?

-Kochany ten twój kotek.- jak ja mu teraz zazdroszczę.

Chyba, aby mnie zdenerwować zaczął głośno mruczeć. Zdjęła w końcu rękawiczki, tak bardzo chce dotknąć twojej dłoni.

-Jeśli chcesz to to zrób.- usłyszałem głos Iskry w głowie. -Przestań stać z boku. Dziewczynie na tobie zależy, naprawdę.- zauważyłem formowanie się bariery.

Uśmiechnąłem się szeroko i przykucnąłem przy białogłowej. Spojrzała na mnie zdziwiona.

-Możesz mi powiedzieć co ty teraz wyprawiasz?- chwyciłem jej dłoń i przytuliłem się do niej.

Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i odwróciła wzrok.

-Ja chce tylko, abyś mnie pogłaskała tak jak jego.- wskazałam na kocura rozłożonego na jej nogach.

-Ale nie jesteś kotem to...- przerwałem jej.

-Da się załatwić.- złączyłem się z Kuro. -A teraz?- zrobiłem najbardziej błagalną minę na jaką było mnie stać.

-Jesteś wariatem!...- przyciszyła ton głosu. -Moim własnym, kochanym wariatem.- poczułem przesuwającą się dłoń po mojej głowie.

Zacząłem mruczeć z zadowolenia. Nie było to celowe działanie, ale chyba jej się to podobało. Bo zachichotała słodko, po czym poczułem dotyk na uchu. Spojrzałem jej w oczy. Nie wytrzymam chyba.

-Musisz naprawdę to lubić.- objąłem ją w pasie, kładąc głowę na jej udach. -Jesteś takim głup...- poczułem u niej nagłe napięcie mięśni.

Podniosłem, więc głowę chcąc zobaczyć co wprawiło ją w ten stan. Była wyprostowana i trochę sztywna. Przyjrzałem się też się jej lisicy. Wskoczyła ona teraz na kolana właścicielki, a ja wstałem z klęczek i stanąłem za nią. Wtedy też prysła bariera nas otaczająca.

-Co się dzieje?- spytałem lekko przestraszony ich stanem.

-Nie... nie czułeś tego.- ? -Obecna Relasha została zaatakowana.- co? -Spokojnie żyje, ale...-

-... ale pewnie jest osłabiona prawda?- przytaknęła i przez chwile straciłem z nią kontakt. -Hmm będzie nas jutro oczekiwać u siebie o 11. Wszystkich.- uśmiechnęła się.

W tym uśmiechu wyczułem zmęczenie i lekkie poddenerwowanie.

-Wiesz kto za tym stoi?- w jej oczach poczułem żar.

-Jedno słowo. Demony.- …

Mogę powiedzieć jedno. Dziękuje wam demoniczne kreatury... Przerwaliście właśnie najpiękniejszy moment mojego życia. Westchnąłem. Nie musieliśmy długo czekać, aż zjawiła się reszta grupy. W spojrzeniu mojego przyjaciela można było dostrzec narasatjący strach.

-Zaczęło się.- powiedział siadając na krześle. -... oni zaczną. Oni chcę też mnie. Bo we mnie jest przecież ich dowódca...- Tamiko chwyciła jego dłoń, czekaj, dowódca?

-To co teraz zrobisz? Może schowasz się u mnie? Ja mam stawioną barierę.- spojrzał na moją królową z twarzą człowieka gotowego na wszystko.

-Dziękuje. Jednak lepiej będzie, jak udam się do właściwej Relashy. Mamy w klanie ustalone, co robić w takiej sytuacji.- w klanie? Już ustalone? -Ryu. Przepraszam, że nie mówiłem ci nic o tym czymś we mnie. Jednak to nie był powód do dumy dla mnie. Bałem się, że mnie odrzucisz.- podszedłem do niego, zdenerwowany.

-Ty! TY! IDIOTO!! Miałbym porzucić przyjaciela z takiego powodu? I to ty mnie nazywasz szalonym...- poklepałem go pokrzepiająco po ramieniu.

-Uwielbiam na was patrzeć.- wszyscy spojrzeliśmy na zielonooką. -Muszę coś zrobić, aby wasze więzi nigdy nie zostały przerwane.- poczułem jakąś dziwną, lecz pociągającą energie wydobywającą się z dziewczyny.

-Wejścia są forsowane cały czas. Muszę iść, ale obiecuje, że jutro będę jak wszyscy punktualnie 11 w domu u tej staruszki. Kinga przyjdę po ciebie jakieś 15 minut szybciej, przejdziemy razem.- dziewczyna uśmiechnęłam się.

-Dziękuje za troskę. Tamiko zabierzesz się z nami?-

-Raczej od razu zabiorę się z nim na miejsce.- zauważyłem protestująca minę mojego kumpla powoli ulegającą, w końcu tylko westchnął.

-Te kobiety, wykończą nawet największego twardziela.- zgadzam się.

-To idziemy we trzech, mogę was teraz zabrać.- zgodzili się na prośbę okularnika.

Opuścili nas i znów zostaliśmy sami. Dopiero teraz przypomniałem sobie o połączeniu z kocurem. Przerwałem to i zacząłem przyglądać się dziewczynie.

-Powinieneś iść do Emmy.- dobiegł już do niej ten głupi piesek. -Przecież ona jest podobno wnuczką pokrzywdzonej, musi być w strasznym stanie. Pomóż jej.-

-Ale...- usłyszałem tłumione powarkiwanie suczki.

-Nie słyszałeś co do ciebie mówi moja pani? Idź już! Jutro i tak się zobaczycie.- taa...

-Do zobaczenia moja królowo!- krzyknąłem na odchodne.

Szybko ruszyłem w tłum odnajdując „księżniczkę”. Jej przyjaciółki poklepywały i uspokajały. Podszedłem do niej i zaproponowałem powrót do domu, aby mogła odpocząć. Myślałem że będzie oponować, lecz zgodziła się bez słowa. Było mi jej żal. Starała się za wszelką cenę nie okazać smutku przy ludziach. Dopiero jak jej przyjaciółki zastawiły nas samych w mieszkaniu, rozpłakała się.

-Nie patrz na mnie. Jestem pewnie cała rozmazana.- uśmiechnąłem się i objąłem dziewczynę pocieszająco.

-Spokojnie, nie zwracam uwagi na takie rzeczy. Jak chcesz, to możesz się mi całkowicie wypłakać. Przecież jestem tu od pomagania tobie.- podniosła twarz.

-Dzięki, ale nie jestem tą twoją dziewczynką.- ? -Wystarczy mi wiedzieć że mnie wspierasz. Poza tym przecież nie zginęła nie?- przetarła oczy rozmazując tusz. -Skoro ci nie zależy, to...- poszła do swego pokoju zostawiając mnie samego.

I tak jest już późno, ale... Zapukałem jeszcze do jej otwartych drzwi. Zaśmiała się.

-Jakbym wiedziała że będziesz się tak o mnie troszczył. Podczas gdy jestem taka słaba to wciąż bym taką udawała.-

-Bardzo śmieszne. Chce tylko sprawdzić czy na pewno wszystko gra.- potwierdziła, a ptaszysko dosłownie wywiało mnie z pokoju.

Wgramoliłem się, więc na górę do siebie. Zdjąłem garnitur, zostając w samej koszuli i bieliźnie. Rozłożyłem się na łóżku. Westchnąłem głęboko.

-Dzień byłby idealny gdyby n...- kocur wskoczył mi na twarz, zrzuciłem więc tą chichoczącą bestyjkę. -Oszalałeś. Tfu...- wyplułem sierść przyklejaną do mojego języka.

-Będziesz teraz narzekał? Jakbyś nie był zadowolony z tego co dziś się zdarzyło.- hmm ma racje.

Przypomniałem sobie dzisiejszy wygląd Kingi. Jej wszystkie pozy, ruchy, gesty. Potem jej wyrazy twarzy, szczególnie te słodkie rumieńce. Serce mi przyspieszyło, na wspomnienie momentu gdy przymknęła oczy. Czy ona, czy ona byłaby na to gotowa? Nie jestem pewien. Teraz liczy się tylko to, że odwzajemnia moje uczucia.

-... nawet powiedziała, że jestem kochany.- Kuro spojrzał na mnie.

-Czyli powinieneś być szczęśliwy, a nie...- chwyciłem go szybko i potargałem mu sierść.

-Jestem i to bardzo. Nawet se nie umiesz wyobrazić, jak mocno.- najeżony kocur parsknął. -Oj no przestań, nie było chyba tak źle.-

Jak tak teraz myślę to chyba pierwszy raz zachwyciłem się jej ciałem. Zazwyczaj nie zwracałem zbytnio uwagi na nic poza twarzą. Pewnie to przez jej ubiór. To takie podniecające. Ta dziewczyna mnie pokonała i oswoiła. Nie mogę już być zwykłym samotnikiem.

Leżałem tak chwilę, aż usłyszałem telefon. Kto to może być o tej porze? Na wyświetlaczu zauważyłem imię mojej królowej szybko odchrząknąłem i odebrałem.

-No cześć już się stęskniłaś?- cisza... -Dobra już nie żartuję, o co chodzi?-

-Chciałbyś się zabrać juro z nami, razem z Emmą.- ogłupiałem...

-W sensie, że chcesz nas zabrać z podróżnikiem?- przytaknęła. -Musze się jej spytać odpisze ci. OK?-

-To do jutra.- rozłączyła się zanim odpowiedziałem.

Kurcze nie mogę tak wyjść. Nałożyłem jakieś dresy i zszedłem wprost do pokoju gospodyni. Zapukałem i wszedłem. Siedziała w zielonym szlafroku, z mokrymi włosami zawiniętymi w ręcznik.

-Mam do ciebie pytanie.- oderwała wzrok od jakieś gazetki. -Czy chwiałabyś jutro dostać się na miejsce z zbiórki z „podróżnikiem”?-

-Chcesz powiedzieć z tym chłoptasiem „panienki w opałach”.- westchnęła. -Ona też będzie prawda?- przytaknąłem. -No dobra.- zgodziła się? -Co się dziwisz, jak mogę zaoszczędzić godzinę podroży to czemu nie? O której to?- powiedziałem wszystko co wiem. -Super to możesz już iść.- pomachała mi, abym wyszedł.

Wróciłem więc do siebie. Wziąłem prysznic i wskoczyłem do łóżka. Leżąc tak w ciemności i próbując zasnąć, wciąż na nowo przywoływałem obrazy z dnia dzisiejszego. Boże jesteś cudowny, świat jest taki wspaniały. W końcu jednak usnąłem.

A, gdy się zbudziłem czułem lekkie zażenowanie. Powiedzmy że nie będę cytować co mi się śniło. Zostawię to sobie jako moją słodka, małą tajemnice. Kuro spojrzał na mnie z przekąsem na twarzy, a ja założyłem na siebie dżinsy, i szarą bluzę z kapturem, po czym zszedłem w dół.

Ciekawe co ta kobieta może od nas chcieć, że wzywa nas wszystkich. Łącznie z krukiem. Czemu to takie ważne? Zjadłem śniadanie zastanawiając się nad tym. Emma była teraz cicha i nic do mnie nie mówiła. Poza zapytaniem, czy na pewno zapamiętała dobrze godzinę.

W końcu wyszliśmy wszyscy czyli: ja, Kuro, lis imieniem Golden, ptak Kin i oczywiście nasza kandydatka. Szliśmy powoli nie rozmawiając ze sobą. Kiedy już dotarliśmy przed dom mojej królowej. Emma przejechała parę razy ręką po barierze. Próbując ukryć swoje zdziwienie.

Na szczęście mieliśmy pozwolenie, więc nie mieliśmy problemy by przez nią przejść. Od wejścia dzieliły nas już tylko drzwi. Czułem obecność maskotki i mojej ukochanej. Nie mogę się już doczekać spotkania. Zadzwoniłem do „wrót” i poczekałem, aż ktoś nam otworzy.

 

Kinga

 

Mimo przymkniętych oczu wyczułam, że jest bardzo blisko. O wiele za blisko. Jednak nie uciekłam. Dlaczego? Dlaczego tylko stałam? Nie wiem, ale nie skończyło się to tak jak myślałam. Ucałował mnie w nos. Serio? To takie słodkie. Ciekawa jestem, czy on wie, że takim zachowaniem omotał całkowicie moje myśli?

To zupełnie co innego, niż to co zrobił Eizo. Tam siłą mi zabrano pocałunek, a tu nie wziął go mimo, że miał okazje. Otworzyłam oczy i usłyszałam od niego ten komplement. Zalała mnie fala różnych uczuć. Nie wiedziałam co mam zrobić, tylko mu przytaknęłam.

Zostawił mnie na chwile samą ze swoimi myślami. Postanowiłam pokazać mu jak bardzo cieszy mnie jego obecność, więc jak tylko wrócił posłałam mu najlepszy uśmiech na jaki było mnie stać. Pomimo moich obaw o braku tematu, rozmawialiśmy bez żadnych przeszkód. Jakby się nic nie stało.

Niby założyłam jego prezent specjalnie dla niego, jednak nie spodziewałam się, że go zauważy. Podroczyliśmy się trochę, aż Kuro przerwał naszą zabawę. Zaprosiłam więc kota na kolana. Nie musiałam długo na niego czekać. Aby poczuć sierść na skórze zdjęłam rękawiczki i odłożyłam na róg stołu.

Znów mnie zaskoczył. O co on prosi? Czemu mu na tym zależy? Nie udało mi się go zniechęcić. Nawet na mój argument o kocie szybko zareagował. Nie potrafię mu odmówić, gdy tak na mnie patrzy... Moja dłoń sama podążyła ku jego głowie.

Nie pojmuję dlaczego, ale sprawia mi to taką przyjemność. Dodatkowo to jego mruczenie takie słodkie i te kocie uszka. Muszę je dotknąć, po prostu muszę. Takie mięciusie... ( :D ) Objął mnie w pasie, a na udach poczułam ciepło jego twarzy. Rzeczywiście jesteś taaaki kochan...

Eee... Dostałam telepatyczną wiadomość o ataku na tą staruszkę z lisem. Babcie Emmy. Było to takie nagłe i porażające uczucie. Poza tym demony? Co mamy za szanse... Dobrze, że kocur był przy mnie jego obecność jakoś mnie pokrzepiała. Zresztą nie czekaliśmy długo na przybycie pozostałych.

Wysłuchałam z uwagą co mówi Kijuro. Zaproponowałam mu nawet nocleg u mnie, ale chyba on wie lepiej co robić w takich okolicznościach. Mówi przecież z takim przekonaniem.

Oo więc to jest ta sławetna męska przyjaźń. Tak cudownie się patrzy na te ich uśmiechy. Nie chciałabym tego nigdy stracić. Moim pragnieniem jest, aby byli szczęśliwi, razem. Tak muszę im zapewnić życie, w którym mogli by tak... Muszę!

Umówiliśmy się na konkretną godzinę w moim domu. Keichi zaproponował odstawienie „parki” i zostałam sama z Ryu. Przesiedzieliśmy chwilę w ciszy, aż dobiegł do nas Eizo. Naprawdę, może i nie przepadam za Emmą, ale nie jestem zimną suką. Wiem, że ona też może cierpieć. Posłałam więc do niej kocura, z małą pomocą mojego ochroniarza.

-Dobrze się czujesz?- spytał chłopak jak tylko Ryu nas opuścił.

-Fizycznie na pewno dobrze.- westchnęłam. -Coś czuję, jakby właśnie moje życie miało się właśnie gruntownie zmienić. Też tak masz?- popatrzyliśmy chwile na siebie w milczeniu.

-... Tak właściwie to jak ci się układa z tym... no- co to za miana tematu?

-Nie wiem, co mam na to odpowiedzieć...- zrobiło mi się jakoś strasznie głupio.

-Ciesze się że jesteś szczęśliwa. To jest teraz najważniejsze.- o co mu chodzi?

-Może zbierajmy się już.- kiwnął głową.

Wszyscy razem udaliśmy się do szatni po kurtki i wróciliśmy powolnym krokiem do domu. Jak tylko zdjęliśmy nadmiar ubrań, Keichi obejmując mnie, zaprowadził mnie do salonu i posadził na fotelu.

-Jesteś jakaś strasznie cicha. Powiedź, co cię gnębi?- spojrzałam na chłopaka milcząc.

Po chwili Hikari zbiegła po schodach i dołączyła do pytania. Westchnęłam ciężko. Wiedziałam, że nie odpuszczą.

-To nawet nie dotyczy całkowicie tej sprawy. Choć mam przeczucie, że jest to jakoś powiązane. Tak jakby otwierały się jakieś zamknięte drzwi w mojej świadomości.- spojrzeli po sobie. -Nie wiem jak to określić... Tak jakby część mnie, co była gdzieś uśpiona zaczęła się budzić...- Iskra wtrąciła się.

-Wiem już o czym mówisz. Też to u ciebie wyczułam. Silne źródło mocy, ale innej niż moja. Gdzieś już podobną czułam. Niedawno... Ale gdzie?- pogłaskałam ją.

-Nie przejmuj się, muszę się porządnie wyspać, aby jutro mieć siłę na wszystko.- uśmiechnęłam się szeroko. -Oo właśnie, czy nie powinniśmy zaproponować Emmie, aby zabrała się z nami?- Eizo spojrzał na mnie zdziwiony. -No co? To, że się nie przyjaźnimy nie znaczy, że mam ślepa na jej uczucia. Poza tym po co ma marnować czas skoro możemy razem się dostać na miejsce. W grupie zawsze jest raźniej nie?- wpatrywał się we nie nie przerywając. -Coś nie tak?- obrócił się i pokręcił głową.

-Nie wiem jak ON wytrzymuje te stagnacje...- ?!?

-Jaką stagnacje?!- znów ten jego dziwny tajemniczy uśmieszek.

-Domyśl się.- odszedł, a ja weszłam do swego pokoju.

-Jaki ON? Jaką stagnacje?!- krzyknęłam po zamknięciu drzwi, moje towarzyszki zachichotały. -To nie jest śmieszne... a tak telefon.- wybrałam numer i popatrzyłam na wyświetlacz. -Głupio tak chyba teraz pytać co nie?- nie czekając na odpowiedź wykonałam połączenie.

Wiedziałam, że powie coś w tym stylu, mimo to nie wiedziałam co odpowiedzieć? Tak jakby jego głos mnie zupełnie rozkojarzył. Próbowałam sobie wyobrazić wyraz jego twarzy i jego uśmiech. Szybko wytłumaczyłam o co chodzi i rozłączyłam się. Trzymając telefon w dłoniach spojrzałam na moje kochane dziewczyny.

-Jestem walnięta. Nawet nie pozwoliłam mu się pożegnać.- westchnęłam. -Teraz tylko poczekać czy jego pani się zgodzi.-

Aby nie czekać bezczynnie poszłam się odświeżyć do łazienki. Gdy wróciłam od razu sprawdziłam telefon. „Idziemy, nie będziesz się musiała o mnie martwić w podróży”. Uśmiechnęłam się do siebie i w tym dobrym humorze rozłożyłam się na łóżku.

-Nie myślałam, że kiedyś to powiem, ale chyba się zakochałam. Albo raczej zauroczyłam. Dość poważnie. Jak to w ogóle możliwe, przecież się pilnowałam?- no właśnie.

-Ale czy to nie jest powód do radości?- Hikari odezwała się z ich łóżka, a ja podniosłam się.

-Nie jestem pewna. Co jeśli mnie porzuci, gdy mu się spodoba jakaś inna? Albo.. albo... sama nie wiem.- westchnęłam. -Dlaczego akurat on?- położyłam się ponownie, nie czekając na odpowiedź.

Zgasiłam światło lampki nocnej, która rozganiała ciemności. W pokoju ogarnęła mnie czerń. Ale nie wzbudziła we mnie poczucia strachu tylko odprężenie. Pochłonęła uczucia i pozbawiana zbędnych emocji udałam się w objęcia morfeusza.

Po obudzeniu się rozciągnęłam się i przeciągle ziewnęłam. Spojrzałam na zegar. 9.13. Hmm...

-Wstawać dziewczyny!- wykrzyknęłam i wybudziłam śpiące zwierzaki.

-Co żeś taka podniecona?- spojrzałam na Hikari nią zdziwiona. -Chyba muszę powiedzieć temu chłopakowi, aby trochę stonował, bo ciągle o nim myślisz.-?!

-Nie mów mu nic takiego... a poza tym nie prawda!- dziewczyny zachichotały, a ja chyba zrobiłam się czerwona.

-Żartowałyśmy tylko, nie przejmuj się.- ...

Rzuciłam w nie poduszką na odczepne i stanęłam przed szafą. Wyciągnęłam z niej czarne ocieplane leginsy i długą szarą bluzę z kapturem. Założyłam to i oceniłam efekt.

-Może być... oczywiście obchodzi mnie tylko zdanie tej pani, do której jedziemy.- odpowiedziała mi cisza. -N-naprawdę...- dobra teraz tylko warkocz.

Po skończonych przygotowaniach zbiegłam szybko po schodach, przesuwając ręką po dębowej poręczy. Zawsze korci mnie, aby z niej zjechać. Tylko, że to głupio ta by było...

Stanęłam przed drzwiami kuchni i już na progu powitałam mojego ochroniarza wraz z jego wierną psiną.

-Rzeczywiście ci to służy. Zakochane dziewczyny naprawdę pięknieją. Ciężko od ciebie oderwać wzrok.- zrobiło mi się gorąco, a on podszedł do mnie i poklepał po głowie. -Uważaj, aby przypadkiem nie ściągnąć na siebie tym biedy.-

-Co przez to rozumiesz?- znowu TEN uśmieszek, zaczyna mnie już to przerażać.

-A wiele rzeczy np. żeby ci ktoś obcy nic nie zrobił.- zmrużyłam oczy. -To nie tak, że nie możesz się bronić. Ale jakby jakiś ja wiem... ech...- uśmiechnęłam się próbując mu przekazać, że nie musi się więcej trudzić w tłumaczeniu.

Pewnie chodzi mu o jakieś silne demony. Takie jak ten z mojego snu, ten który jest w Kijuro. Wzdrygnęłam się na samą myśl o nim.

-Nie martw się tak o mnie. Poza tym mam ciebie do obrony.- otworzył szeroko oczy i odwrócił się szybko.

-... i o tym właśnie mówiłem.- westchnął i ponowił kontakt wzrokowy. -Nie powinnaś też zbytnio poddawać się temu kocurowi. Mimo, że jakimś cudem jest twoim wybrankiem.-?!?!

-Ja nie mam zamiaru mu się poddawać, czy oddawać czy jak to zwał!- podniosłam chyba zbyt wysoko głos.

-Rozumiem. Ciesze się.- nałożył jajecznice na talerz i podał mi. -Jedz, bo zaraz wystygnie.- opuścił pomieszczenie zostawiając mnie tylko z moją duchową towarzyszką.

Nawet mu wyszła choć do kuchni Ryu się nie umywa... Czemu porównuje to do niego? Przecież to nie fair wobec Eizo. Ryu ma zbyt duży talent. Jest jak potwór. Każdy wyjdzie przy nim na amatora. I tak muszę pieskowi podziękować za czas. Pozmywałam i udałam się do salonu, gdzie na sofach siedziała reszta.

-Dziękuje Eizo za śniadanie.- podbiegłam do niego i uderzyłam go zaczepnie. -To co gramy w Pana? Chyba nie zostawisz swojego ostatniego walkowera od tak.- zaśmiał się serdecznie.

-Za to cię k.. uwielbiam.-

Rozsiedliśmy się jak zwykle na perskim dywanie. Gra się tak wygodniej niż przy stole. Można się rozłożyć i ma się więcej swobody. Tym razem wygrał jednak mój kompan.

-Uhh! Jak ty to zrobiłeś?- uśmiechnął się.

-Strasznie podnieconaś dzisiaj.- … -Łatwo cie można było przejrzeć.- pff...

-Hikari... Zawiodłam cię. A tak mi kibicowałaś...- kotka zaśmiała się.

Chłopak z szerokim uśmiechem wstał i rozsiadł się na fotelu. Rozejrzałam się po salonie. Iskra i Kaori spały zwinięte w kłębki na sofie. Uśmiechnęłam się szeroko widząc jak promienie słoneczne padają na ich sierść i sprawiają że staje się lśniąca niczym diamenty. Cudowny widok taki uspokajający.

Nagle podskoczyłam słysząc dzwonek u drzwi. Spojrzeliśmy po sobie z ochroniarzem i poszliśmy razem otworzyć drzwi. Zanim to zrobiłam zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i powolny długi wydech, po czym chwyciłam za chłodną miedzianą klamkę. I przywitałam gości szerokim uśmiechem.

-Co się tak cieszysz dzieciaku?- Emma stała ze skrzyżowanymi ramionami. -Jestem tu, bo chciałam. Nie wygrałaś ze mną ani nic.- co? Próbowałam powstrzymać śmiech, lecz w końcu nie wytrzymałam.

-Dobrze, dobrze „księżniczko”. Wchodź bo się przeziębisz.- nic nie odpowiedziała, ale zrobiła co powiedziałam.

-Widzę, że humorek dopisuje.- spojrzałam na stojącego w progu chłopaka. -Dobrze widzieć cię z uśmiechem na twarzy, to daje mi siłę.- oniemiałam wpatrując się w niego, podczas gdy reszta weszła do salonu.

Chłopak uśmiechnął, się zamknął cicho drzwi i pogłaskał mnie po głowie wybudzając z transu.

-Czemu?- zapytałam, a on spojrzał na mnie i zauważyłam że się zastanawia nad odpowiedzią. -Nie ważne. Udawaj, że tego pytania nie było.- uśmiechnęłam się prosząco.

Westchnął ciężko, ale zanim zdążył się odezwać, przez drzwi do łazienki wyłonił się nasz „przewoźnik”. Pobiegłam go powitać. Od razu zauważyłam, jak zmieszany patrzy na pozostałych. Szybko wyjaśniłam mu sytuacje.

-Wow! Na twoim miejscu nie pomyślałbym o niej.- zaśmiałam się.

-Wiem! Przecież jestem wyjątkowa.- poczułam oddech na szyi i odskoczyłam. -C-co to miało być!?- kocur odwrócił się i jakby nigdy nic dołączył do reszty w salonie.

-Toście taki postęp już zrobili?- zrobiłam się czerwona.

-Nie!- chyba za głośno zaprzeczyłam. -On tak zawsze.- Keichii popatrzył na mnie z szeroko otwartymi oczyma.

-Naprawdę?- przytaknęłam. -No cóż, to chodźmy już.-

Zebrał wszystkich przy drzwiach do łazienki. I wszyscy weszliśmy w czerń portalu. Już wiem jak to działa. Znów taka jaskinia.

-Co to za miejsce?- spytała ze szczerym zaciekawieniem Emma, a podróżnik tylko się uśmiechnął, ja zaś zastanawiam się tylko, skąd bierze się tu ta cicha melodia, przeszywająca twoja dusze.

Chwile potem już byliśmy w czyimś domu. Chociaż czemu czyimś? Dokładnie wiedziałam u kogo jesteśmy. Czułam siłę przepływająca przez to miejsce. I dopiero po wdechu zaczęłam przyglądać się otoczeniu. Staro japoński styl budowy, zawsze mnie takie budynki fascynowały i teraz właśnie w takim jestem.

Wszyscy udali się do pomieszczenia na drugim końcu korytarza, na którym właśnie stałam. Papierowe drzwi bardzo mi się zawsze podobały. A papier występował tu też w dekoracjach. Nie ruszając się z miejsca próbowałam wyłapać wszystkie lampiony i origami, aż zdałam sobie sprawę, że przez cały ten czas nie jestem sama.

-Piękne te ozdoby czyż nie?- powiedziałam, aby przerwać cisze.

Podeszłam do drewnianej komody na której znajdował się wiekowy telefon i figurka origami przedstawiająca smoka. Na ścianie zaś nad nią wisiało duże lustro sięgające, aż sufitu. Zaczęłam się przyglądać jaszczurowi. Poczułam ręce zaciskające się na moim pasie i widziałam jego odbicie w lustrze.

-Jesteś niemożliwy...- zacieśnił uścisk, a ja podniosłam małe dzieło sztuki. -Spójrz na to. Widzisz? Ktoś musiał się nieźle przy tym postarać.- obróciłam się, aby mógł lepiej zobaczyć.

Zatkało mnie. Jego oczy było w nich coś, coś no nie wiem. Ale jego reakcja na spotkanie się naszych spojrzeń... Nie spodziewałam się, że zrobi coś takiego. Został zupełnie zbity z tropu. Tylko dlaczego się tak zawstydził? Chwile potem jednak ponowił kontakt wzrokowy.

Zawsze jak widzę u niego TO spojrzenie, wiem że może zrobić coś dziwnego. Puścił uścisk i chwycił obiema rękoma moją dłoń trzymającą origami i uśmiechnął się. Tak jakoś, słodko?

-Postaram się zrobić dla ciebie coś podobnego.- odłożył figurkę na miejsce, schylając się. Był taaaaaaaak blisko, za blisko. -Co taka jakaś poddenerwowana jesteś?- …!

-Wcale nie jestem! Nie myśl sobie, że ci ulegnę tylko dlatego, iż ty tego chcesz!- otworzył szeroko oczy. -Idę do reszty, pewnie już czekają.- odwróciłam się od niego.

Zanim jednak ruszyłam do przodu przypomniałam sobie, że wciąż trzyma moją dłoń. Jak mogę o czymś takim zapominać i to tolerować? To nie w moim stylu. Zanim w ogóle pomyślałam, co robię siłą wyrwałam rękę i pobiegłam do pozostałych zostawiając chłopka w tyle. Otworzyłam przesuwane drzwi i spojrzałam po zebranych. Zatkało mnie.

-....Co?!- krzyknęłam na powitanie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • DarthNatala 03.05.2016
    Żądam relatywnych komentarzy i krytyki, a nie...
  • Kociara 03.05.2016
    Co tam było że się tak zdziwiła :D strasznie długo czytałam bo nie miałam ciągle musiałam coś w domu pomagać więc tak długo zeszło. Ode mnie jak zwykle 5 :D
  • DarthNatala 03.05.2016
    Ten powyższy wpis nie był skierowany do ciebie :)
  • Kociara 03.05.2016
    DarthNatala aa ok, nie przejmuj się tymi jedynkami, na opowi grasują złe anonimy którym nic nigdy nie pasuje :D
  • DarthNatala 03.05.2016
    Kociara Taa może, ale tak szczerze chciałabym, aby ktoś mnie tak szczerze opierniczył za błędy jakie robię :P
  • DarthNatala 03.05.2016
    Kociara a i jeszcze jedno. Sry że się nie skończyło tak jak chciałaś :P
  • Kociara 03.05.2016
    DarthNatala chodzi o to że się nie pocałowali? Oj tam oj tam xD przeżyje, w końcu i tak się pocałują:D
  • Kociara 03.05.2016
    A dasz jeszcze jeden dziś? :D
  • Kajamoko 03.05.2016
    Świetne
    Są te błędy, ale nadrabiasz wszystko treścią
    Jak zwykle piąteczka ^.^
  • DarthNatala 03.05.2016
    Wiesz, wolałabym bardziej szczegółowe opisanie moich "potknięć", ale dzięki za wsparcie :D Kocham was.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania