Poprzednie częściTchnienie Lisa - Prolog

Tchnienie Lisa - Rozdział 11

Ryu

 

Stałem tak jak wryty i patrzyłem na to. Dziewczyna gwałtownie odwróciła głowę w naszym kierunku i uspokoiła się. Przynajmniej duchowo, bo wciąż trzymała kruka.

-Ech... dobra nie ważne.- w końcu go puściła. -To idziemy?- jej typowy uśmiech powrócił na jej twarzyczkę.

-Jak poprowadzisz to pójdę wszędzie.- usłyszałem ciche warczenie.

-Przestańcie na siebie warczeć. Chcecie od razu źle wypaść przy mojej rodzinie? Zresztą żeby było jasne. Jeśli ktoś zrobi coś, co urazi, obrazi itp. moją rodzinę niech się do mnie lepiej nie zbliża bo...-

-Spokojnie. Wiem, że wciąż jesteś wkurzona, ale nie wyładowuj się na innych.- coś ty zrobił...

-A no tak... sorki.- uśmiechnęła się szeroko i chwyciła nas za ręce. -Teraz mam was chłopaki na smyczy.-

-Już jestem grzeczny. Dla mojej pani zniosę nawet te smycz.-hah tak naprawdę, to mnie ta uwięź cieszy. -Choć jestem kotem. Pamiętaj. To poświęcenie.- zaśmiała się.

-A więc, to będzie twoja przysługa, za mój wczorajszy wygrany zakład.- takie przysługi to ja lubię.

Spojrzałem na mojego „konkurenta” zdziwiony jego milczeniem. Z tępym uśmieszkiem wpatrywał się w jej dłoń. O czym ty myślisz?!

-No to się zbierajmy, a nie tak w chłodzie stoimy.- dziewczyny przytaknęły.

-Ups... zapomniałam czegoś zaraz wracam.-

Puściła nas, lecz ja jej nie. Posłała mi cudowny uśmiech i niewzruszona ruszyła pędem do szatni. Niezłą ma kondycje, zresztą nic dziwnego. Z szafki wyjęła torbę.

-No co tak parzysz? Nie będę przecież w takim stroju gości przyjmować.-

-A więc to jakiś szczególny ubiór?- spojrzała na mnie tępo.

-Czemu? Po prostu nie są to dresy. Choć już, bo sobie pomyślą, że nie wiadomo co razem robimy.- podłapałem temat.

-A co niby moglibyśmy robić? Caaałkiem sami... w szatni...- poczułem uderzenie torbą w bark, zaśmiałem się i popędziłem z dziewczyną do reszty.

-Teraz to na pewno wszystko.- powiedziała dziewczyna, wciąż trzymając mnie za rękę, a ja, aby jej to uświadomić uścisnąłem ją mocniej, natychmiastowo mnie puściła. -No jakoś specjalnie daleko to jechać nie będziemy. Ale na wszelki wypadek, jakbyśmy mieli się zacząć nudzić, wzięłam karty.- zawsze jakaś rozrywka, a pamiętając poprzednią partyjkę pokera dziewczyna ma wyczucie co do karty.

Pociąg nadjechał bez opóźnienia, a my wsiedliśmy zajmując pustą „czwórkę”. Zaczęliśmy grę w „Pana”.

-Jacy są twoi rodzice?- zapytał piesek odrywając wzrok od kart.

Dziewczyna popadła w lekką zadumę, po czym uśmiechnęła się delikatnie.

-Moi rodzice... to cudowni ludzie.- przytaknęła samej sobie. -Moja matka to żywiołowa, piękna kobieta. A ojciec bardzo inteligentny i trochę chyba: nadopiekuńczy?! Sama nie wiem. No moja matka pochodzi z Polski. To taki kraj w środku Europy. Mam zamiar kiedyś go odwiedzić, ale to w przyszłości... Sorki odbiegłam chyba zbytnio od pytania.- sam chciałem kiedyś pojechać i zwiedzić kraje Europejskie, a może być i nawet ta Polska.

-Nie przejmuj się głupotami. Ja kocham twój głos.- nastała cisza.

-...Eee ok. Dzięki?- no tak jestem totalnym idiotą.

Po niedługim czasie w którym to trwały różnorakie rozmowy wysiedliśmy na oczekiwanej stacji.

-Dziwnie czuje się prowadząc kogoś do domu. Szczególnie was.- spojrzała po męskim składzie. - westchnęła i coś pomruczała pod nosem.

Gdy zbliżyliśmy się do placu zabaw. Chłopak siedzący na drewnianej ławeczce wstał i ruszył w naszym kierunku.

-K-kazuma?- spytała z lekkim niedowierzaniem w głosie.

Zapytany o imię podszedł do niej i potargał jej włosy.

-Co to za dziwny ton głosu? Przecież widzisz, że to ja. Nie chciałem abyś przyszła sama. Lecz widzę, że niepotrzebnie się o ciebie martwiłem.- spojrzał z jakimś jadem w spojrzeniu na mnie i Eizo. -No mam nadzieje, że nie zapomniałaś, co ci mówiłem. Zresztą sama wiesz jak to było.-

Dziewczyna spochmurniała spoglądając na ułamek sekundy w moim kierunku. A może mi się tylko wydawało. Choć jej kompan chyba też to zrobił.

-Taa pamiętam. Wiem, że dobrze mi radzisz.- uśmiechnął się szeroko i objął dziewczynę ramieniem, a ja nie wytrzymałem.

-Kinga! To twój chłopak? A może były?- spojrzała na mnie chyba rozgniewana pytaniem.

-Nie i nie.- uwolniła się z uścisku. -To tylko mój jedyny, prawdziwy przyjaciel jakiego miałam za młodu.- raczej nie jestem przekonany, czy on też tak myśli.

-Aaaa! Już wiem to TEN Kazuma co mi mówiłaś. Miło mi.- odezwała się pani detektyw.

-Mi również.- pokłonił się lekko.

-Chodźmy już.- niemal słyszałem warkot w głosie pieska i tym razem się z nim zgadzam...

-Racja. Muszę się jeszcze przebrać i pomóc, bo goście będą dopiero za jakąś godzinę.- chwyciłem dziewczynę za rękę, a ona szybko się odwróciła.

-Moja kara za przegraną. Nie pamiętasz?- posłałem jej uśmiech, a sytuacje złagodziła Tamiko.

-No to idziemy.-

Ruszyliśmy więc. Przez resztę drogi wyglądało to chyba tak, jakbym walczył o każdą sekundę jej zainteresowania z tym przylepą. W końcu zatrzymaliśmy się przed jednym z budynków. Zwykły 2 piętrowy dom z dobudowanym za pewnie oddzielnie garażem. Może trochę za duży jak na 3 osobową rodzinę.

Dziewczyna weszła do środka bez choćby puknięcia. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Zwracając uwagę na każdy szczegół chcąc wiedzieć gdzie i jak dorastała. Od razu skierowała się w stronę drewnianych wieszaków, i zdjęła wierzchnie ubranie, a my zrobiliśmy to samo.

-Mamo! Jestem!- wykrzyczała.

-Kinga? Jestem w kuchni chodź tu.- natychmiast pobiegła w kierunku z skąd pochodził głos, oczywiście my również.

Różnica oświetlenia spowodowała u mnie chwilowy zawrót głowy. Korytarz był cały drewniany i nie miał żadnego bezpośredniego światła, nie licząc oczywiście wpadającego z kuchni. Tu zaś dominowała biel.

Po prawej znajdowało się wielkie okno z kwiatkami w ceramicznych doniczkach na parapecie. Po lewej zaś, przy srebrzystej kuchence stała kobieta. Przyjrzałem się jej. Zdecydowanie jest taka jak sobie ją wyobrażałem.

-Mamuś to ja się tylko przebiorę i już ci pomagam.- kobieta odwróciła się i popatrzyła na nasze towarzystwo. -Aaa... no tak przedstawię ci wszystkich. Kazumę już znasz...- po kolei nas wszystkich przedstawiała, a mnie na końcu. -A to jest Ryu. Mój najlepszy przyjaciel.- zauważyłem drgnięcie u tego, jak on tam Kazumy. (uśmiechnąłem się w duszy)

-Cieszę się, że przyjechałaś z tak liczną grupą.- powitała nas uśmiechem. -Dbajcie o tego dzieciaka.- zaśmiała się.

-Nie musi się pani martwić. Obiecuję się nią dobrze opiekować.- powiedziałem i poczułem uderzenie w bok.

-Przestań mówić takie rzeczy przy mojej mamie. Jeszcze pomyśli sobie nie wiadomo co...- mnie tam pasi :P.

-Ależ cóż mogłaby niby pomyśleć? Zupełnie nie rozumiem... Poza tym obiecałaś coś podobnego mojemu ojcu.-

-Co za kretyn...- chrząknięcie. -Mamo to nie tak jak myślisz.-

-Rooozumiem.- spojrzała mi prosto w oczy. -No to idź się przebierz.- dziewczyna wyszła, a kobieta wzięła mnie za rękę i zaciągnęła do takiej jakby spiżarni. -Chłopcze.- przełknąłem ślinę. -Zaopiekuj się nią. Ona często ukrywa swoje uczucia. Musisz patrzeć na jej zachowanie i gesty a nie zawsze na puste słowa.- położyła mi dłoń na ramieniu. -Ja ci mówię spójrz głębiej w...- zdjąłem jej dłoń.

-Pani się nie martwi. Tak szczerze to nawet jakby mnie odrzucała i przez 1000 lat nie odszedłbym. Naprawdę.- Kuro wszedł za nami, wziąłem go na ręce. -A właśnie podobno lubi pani koty. To jest Kuro.- zauważyłem delikatny uśmiech na jej twarzy.

-Śliczny. Mogę go pogłaskać?- zauważyłem dało jej to wyraźną satysfakcje wyszliśmy z pomieszczenia.

Niedługo po tym przyszła moja królowa. Zawsze jak ją widzę mój umysł wariuje, a teraz dodatkowo nie ma na sobie tych luźnych ciuchów. Nie mogłem przestać się w nią wpatrywać mimo, że tak naprawdę nie było to nic specjalnego.

Założoną miała na siebie czarną bluzkę odsłaniającą ramiona i do tego długą, granatową spódnice rozcinaną po bokach. Patrzyłem na nią tak długo, aż przerwała rozmowę z przyjaciółką.

-Eee Ryu? Wszystko gra.- przytaknąłem. -To o mnie chodzi? Źle wyglądam tak?- stanowczo zaprzeczyłem.

-Przestań jesteś śliczna.- zarumieniła się chyba, ale natychmiast spojrzała na Kazumę.

-Taa... to nie jest wcale zabawne.- powiedziała chłodno.

Coś mi się tu nie zgadza. Jak tylko przypomina sobie o obecności tego jej znajomego staje się chłodniejsza. Dlaczego? Przegadaliśmy większość czasu podczas, gdy solenizantka biegała w tę i z powrotem. Oczywiście nie pozwoliła nam jej pomóc. Iii... można powiedzieć, że jak ona się uprze, to nie sposób się sprzeciwić.

Korzystałem więc z okazji oglądania jej w ruchu. Jak ja to uwielbiam. A w tej spódnicy widziałem dużą część jej nóg. ?!Czekaj. Jestem żałosny...

Oba koty czyli Hikari i Kuro leżały teraz przy moich nogach pod stołem, a Iskra spokojnie wylegiwała się na parapecie. W końcu usłyszałem otwieranie drzwi. Dziewczyna poszła zobaczyć kto to.

-Babcia?! Ja tak dawno cię nie widziałam.- „królowa matka” kazała nam wyjść powitać gości.

Zobaczyliśmy, więc wtuloną Kingę w starszą kobietę o takich samych oczach jak ona. Zupełnie. Po chwili oderwała się tylko po to, aby przytulić stojącego obok mężczyznę. Od razu pomyślałem, że musi to być jej ojciec.

-Dobrze kochana teraz przedstaw mi tych młodych ludzi przed tobą.- powiedział wpatrując się mocno w męską grupę.

Zostaliśmy przedstawieni. Przy czym Tamiko została powitana z uśmiechem, a pozostali z jakimś chłodem. Widzę, że normalnie typowy ojciec.

Zanim zdążyliśmy się rozejść zaczęli się zbierać kolejni goście. Wokół których nie robiono już tyle szumu. Postanowiliśmy udać się do sali, gdzie przygotowano jedzenie i poczekać na rozwój. Pani Dorota rozstawiła nas. Każdemu nadając określone miejsce. Usadawiając nas w mniej więcej w środku.

Nie mając zbytnio nic do roboty, przyjrzałem się pomieszczeniu. Było dosyć spore. A przez całą długość pokoju ciągnął się stół, przykryty błękitnym obrusem. Albo raczej stoły złączone ze sobą. Na całej powierzchni porozstawiane były różnego rodzaju ciasta z dość dużym tortem czekoladowym po środku.

Po mojej prawej stronie siedziała Tamiko rozmawiając z Kazumą. Wypytywała go o ich dzieciństwo. Zacząłem się przysłuchiwać tej rozmowie, ale nie usłyszałem nic nadzwyczajnego, mówił same ogólniki. Po prawej zaś było wolne miejsce. Po chyba z 10 minutach w końcu goście zaczęli wchodzić i zajmować miejsca. Kinga prowadzona przez matkę została posadzona po mojej prawicy. Kobieta posłała mi uśmiech i automatycznie odpowiedziałem tym samym.

-Dlaczego ja wiedziałam, że tak będzie.- powiedziała chowając twarz w dłoniach.

-Co będzie?- powiedziałem zadziornie, westchnęła.

-No zawsze musisz być... nie ważne.- po jej drugiej stronie usiadł jej ojciec, a ona zaczęła z rozmawiać o... filmach?!

Przysłuchując się temu dowiedziałem się przynajmniej o jej preferencjach. Jak ja tą dziewczynę ubóstwiam. Oczywiście lubi to samo co ja. Jak to w ogóle możliwe?! Takie...

-Witajcie. Moja córka kończy dziś 20 lat. Jest to...- zaczęła przemowę.

Po jej zakończeniu ojciec ukroił pierwszy kawałek i podał solenizantce. Po czym razem z żoną kroili i podawali po kolei każdemu. Całkiem smaczny. Ciekawe czy zamówiony czy domowy.

-I jak smakuje ci specjalność mojej mamy?- to teraz już wiem.

-Pyszne. Czemu mnie pytasz?-

-Bo twoje zdanie się dla mnie liczy..., bo jesteś dobrym kucharze i w ogóle.- zaczęła się tłumaczyć.

-W porządku.- ośmieliłem się ją poklepać 2 razy po głowie, nic nie powiedziała.

Zjedliśmy jeszcze trochę. Parę razy pomogłem jej coś podać. Choć wydaje mi się ,że jej ojciec zaczął ze mną w tym rywalizować. Dziwne uczucie.

Solenizantka nie dostała jeszcze ode mnie prezentu. Pewnie jako jedyny jej nie dałem, lecz wolałbym to zrobić w lepszej chwili, może potem taką wynajdę. Gdy większość skończyła się objadać. Zaczęli nawoływać do tańców... No w sensie szczególnie starsi.

No wolałem zostać na miejscu dopóki ona tu siedzi niestety szybko została dosłownie porwana przez wujów. Obserwowałem jej uśmiechniętą twarz do czasu, aż przysunął się do mnie ten chłoptaś.

-Przestań tak na nią patrzeć, ona nie należy do ciebie.- powiedział i wypił łyk drinka.

-Taa... Więc chcesz powiedzieć, że jest twoja?- uśmiechnął się złośliwie.

-Możliwe. Zresztą tyle lat treningu nie pójdzie na marne. Cóż idę zatańczyć z jej przyjaciółeczką. Warto wywrzeć wrażenie co nie?- odszedł i zostawił mnie z myślami.

Jaki trening? O co chodzi? Tego nie wiem, ale widzę, że moja królowa ma ochotę odpocząć, więc czas jej pomóc i może wręczyć też prezent.

Z uśmiechem na twarzy i pewnym siebie krokiem ruszyłem w jej kierunku. Minąłem grupę dziewcząt spotykając się z tym dziewczęcym chichotem, aż dotarłem do celu.

-Widzę, że panienki są już zmęczone, może pomogę.- powiedziałem do dziewczyny i lisiczki.

-Jak chcesz pomóc?- czyżby zainteresowana.

-Daj mi rękę i chodź za mną.- wyciągnąłem dłoń, a ona po chwilowym bezruchu usłuchała.

Odetchnąłem z ulgą i wyprowadziłem ją z sali.

-Wiem gdzie będzie spokojnie. Tym razem ja poprowadzę.-

-Nie mam nic przeciwko.- uśmiechnęła się. Kooooooooooooocham...

Nie zapalając światła mimo, że już robiło się ciemno zaprowadziła mnie przez ciemny korytarz i po schodach na górę. Otworzyła pierwsze drzwi i tu oświetliła pomieszczenie.

 

Kinga

 

Przebrałyśmy się i powolnym krokiem ruszyłyśmy na miejsce spotkania, śmiejąc się z różnych głupot. Okazało się że przybyłyśmy jako ostatnie i... Co ten kretyn tu robi!! Po czymś takim... Gniew we mnie rozgorzał, być może nawet przesadziłam, jednak szybko wróciłam do normy.

Niestety moi towarzysze zaczęli się „gryźć”. Wiedziałam, że tak będzie, ale sama w to weszłam więc... Ech. Chwyciłam moich wariatów za ręce. Przy okazji wmawiając Ryu, że to po to aby spłacił swój dług za przegraną. Choć wiem, że poddał się dla mnie... Irytuje mnie to.

Już mieliśmy iść, gdy nagle przypomniałam sobie o moim ubiorze na zmianie. Matka by mnie zabiła, jakbym się miała zaprezentować w tym co mam na sobie. Próbowałam pościć chłopaków, ale kocur jak zwykle musiał zrobić wszystko na opak... Zresztą jak tam chce. To jest nawet zabawne.

Pobiegliśmy do szatni. Oczywiście musiał zejść na ten dziwny ton rozmowy. Ale za to go chyba lubię. Szybko wróciliśmy do reszty. W pociągu graliśmy w karty. Hikari leżała na moich kolanach, Kaori została by pilnować domu, a reszta towarzyszy w duchowej formie wylegiwała się w miejscu na bagaż.

Eizo w trakcie jazdy spytał o moją rodzinę. No cóż zdecydowanie są to cudowni ludzie... Chciałabym być jak oni. Tylko czemu on... eee co ja niby mam na to odpowiedzieć?! Kocha mój głos?!?!

Ciekawe co powie mój ojciec. Widząc, że przyprowadziłam 2 chłopaków. Albo moja matka sobie coś dziwnego ubzdura. No cóż, nie mogę się teraz wycofać. Dopóki nie minęliśmy placu zabaw nie działo się nic szczególnego. A tam spotkałam...

Kurcze nie spodziewałam się zastać Kazumy. Nie wiedziałam czy się cieszyć, czy też... sama nie wiem. Jakoś wstydziłam się obecności reszty. Po tym co mi zawsze mówił. To tak jakbym go zignorowała. Wyczuł zresztą mnie od razu, tak jak zwykle.

Chyba niechcący spojrzałam na Ryu. Tylko dlaczego? A on to zauważył. Przypominając mi moje wcześniejsze doświadczenia... Tak wiem jak to jest. Niespodziewanie kocur spytał mnie o coś tak dziwnego. Chłopakiem? Kazuma? Nawet o tym nie myślałam to.. Po prostu jedyny, który mnie nie opuszczał...

Postanowiliśmy ruszać jednak Ryu chwycił mnie za rękę! Jak ja się z tego wytłumaczę?!?! Kurcze... Tamiko jednak jesteś aniołem. Przez ciebie Kazuma zaczął opowiadać o sobie. Od razu go wyczułaś. W końcu dotarliśmy do domu.

Od razu zdjęłam z siebie ciuchy i zawołałam mamę, po czym poszłam do niej. Reszta chyba nie mając wyboru podążyła za mną. Iskra w tym momencie usadowiła mi się na ramieniu. Przedstawiłam mami towarzystwo kończąc na moim najlepszym przyjacielu. Naprawdę mimo że nie znam go może zbyt długo. Mogę stwierdzić, że ufam mu niemal bezgranicznie. Poza tym potrafi mnie zawsze rozśmieszyć i w ogóle.

Kurcze przez tą rozmowę moja matka mogła sobie nie wiadomo co pomyśleć. Poszłam jednak tak jak mi powiedziała, moje towarzyszki ze mną. Zostawiając moich gości samym sobie.

-Kinga proszę, opowiedz nam o tym Kazumie. Musimy o nim coś wiedzieć. Wydaję się być podejrzany.- westchnęłam.

-Obiecuje wam wszystko powiedzieć, gdy tylko będę miała czas.- tak zdecydowanie powinnam. -...Ok. Dobrze wszystko na mnie leży?- Hikari potwierdziła skinieniem. -Super! Chodźmy więc.- weszłyśmy do kuchni.

Tamiko wręczyła mi teraz prezent polecając bym sprawdziła później, tak samo jak i Eizo. Jednak wciąż czułam na sobie spojrzenie, aż nie wytrzymałam i spytałam o co chodzi. Nagle napłynęła mnie fala gorąca. Czemu on tak na mnie działa?! Powinnam go zignorować prawda Kazuma? Spojrzenie na mojego kumpla od razu mnie oprzytomniło.

Nakazałam im poczekać na mnie, a sama biegiem pomagałam matce w ostatnich poprawkach. Hmm... A reszta nie miała zbytnio wyboru. Powiedzmy, że jestem przekonująca. Po chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi i poszłam powitać gości.

Jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam babcie. Nie widziałam jej przez wiele lat. Ostatnio miałam chyba z 6 lat? Ta jej ostatnia wizyta owiana jest jakąś mgłą. Nie mogę sobie przypomnieć co się działo... jednakże ucieszyłam się na jej widok, zawsze ją lubiłam. Przytuliłam się do niej mocno, a potem też i do ojca.

Po czym przedstawiłam towarzystwo. Wiedziałam, że on chłopaków tak chłodno powita... Mama zaprowadziła moich gości do sali, a ja zostałam z babcią.

-Kochanieńka. Czuje to w tobie. Dorota chciała to zapieczętować.- westchnęła. -... ale wiedziałam. A cóż to?- przyjrzała się lisiczce. -Hmm... ledwo to widzę, ale mogę wyczuć, że powiązane jest z tobą. Zupełnie inny to rodzaj...- przerwało jej najście coraz to nowych grup wujków i ciotek.

Witałam każdego. I przyjmowałam prezenty odkładając je w kuchni na stole i krzesłach. Kiedy już upewniłam się, że to wszyscy skierowałam się tam gdzie pozostali. Mama OCZYWIŚCIE posadziła mnie przy „kocurze”. Zawsze tak musi być? Na szczęście mój niezawodny tata usiadł obok. Zaczęłam z nim rozmawiać o „Gwiezdnych wojnach” (taa wiem dziwne). O szczegółach smaczkach i błędach. W końcu moja mama zaczęła mówić przemówienie, po czym każdy dostał kawałek ciasta.

Wiem, że musiała się nieźle natrudzić, aby zrobić to ciasto w większej proporcji. Kocham ją za to. Jednak moje myśli nachodziło pytanie czy on też zauważy to co ja. Czy uzna to ciasto za godne. Czy... Zapytałam go w końcu o to i kamień spadł mi z serca. !? Tylko, że sama się teraz wrobiłam. Na koniec poklepał mnie po głowie i poczułam się trochę głupio.

Zjadłam jeszcze parę rodzajów ciast i ciasteczek. Głównie te przygotowane przez mamę. Gdy wujowie chcieli rozpocząć jakieś potańcówki. Ja wiedziałam, że to się tak skończy. Musiałam wziąć w tym udział. Mimo że zazwyczaj takich rzeczy nie robię postanowiłam dobrze się bawić. Potańczyłam z paroma wujami aż do niemalże wyczerpania sił.

Wtedy też oczywiście pojawił się mój „rycerz”. Ha! Chyba zacznę go tak nazywać. Zawsze zjawia się, gdy trzeba. Zaproponował mi pomoc i wyciągnął rękę. Chciałam od razu ją chwycić i iść za nim, ale coś mi jakby nie pozwalało. Możliwe że bliska obecność Kazumy. Co on by powiedział? Wyśmiał by mnie, że idę z chłopakiem, że ufam komuś z płci przeciwnej. Ale...

Zaprowadziłam go do mojego pokoju. Albo raczej byłego pokoju. Zapaliłam światło odsłaniając to puste pomieszczenie. Teraz stało tu tylko łóżko okryte kraciastym kocem i stara lekko rozklekotana sofa wniesiona z korytarza.

-To witaj w moich skromnych progach. I to dosłownie.- zaśmiałam się. -Dzięki za wyciągnięcie. Sama bym nie wyszła, pewnie by mnie zatrzymano... No, a teraz mogę przynajmniej odetchnąć.- usiadłam na łóżku, a moje towarzyszki dołączyły do mnie. -Naprawdę. Jesteś...- Kuro otarł się o właściciela trzymając jego torbę, a ja ucichłam.

-O! Właśnie. Zamknij oczy.- … -Zaufaj mi.-

-No dobra.- zrobiłam co mi kazał.

Chwilę poszperał w torbie i poczułam jego bliskość. Instynktownie się odsunęłam jednak nie otwierając oczu.

-Kinga! Proszę zaufaj mi. Nic ci nie zrobię, przecież mnie znasz.- niby racja ale...

Tym razem przetrwałam to i poczułam chłód metalu na szyi. Następnie coś zrobił z moimi włosami i pozwolił mi otworzyć oczy.

-I na koniec ta maskotka, abyś zawsze o mnie pamiętała.- uśmiechnął się tak jakoś słodko przykucając przede mną...

Wzięłam do rąk jego „dar” i przyjrzałam mu się. Śliczny kotek. Prawie jak żywy. Spojrzałam na „dawcę”.

-Dziękuję.- nie wiem czemu wzruszyłam się lekko. -Jesteś taki... słodki czasami.- chyba drgnął. -Wiesz. Wcale się nie dziwię tym dziewczyną co za tobą szaleją.- nasze spojrzenia się spotkały. -Taa... nie ważne chodźmy już. A wy dziewczyny schowajcie ta maskotkę do mojej torby. Dobrze?- chłopak przykucał wciąż w tej samej pozycji. -Jeśli będziesz tu tak dalej ślęczał to cie zostawię samego.- wstał i się uśmiechnął w taki sposób, że przyspieszył rytm mego serca.

-Jak sobie moja królowa życzy.- otworzył drzwi.

-Super!- wstałam z łóżka. -Czekaj jaka królowa!?!- popatrzyłam na niego tępo, a on bez słowa stanął za mną i pchnął mnie do przodu.

-Jak sama mówiłaś nie ma czasu.- westchnęłam.

-Jesteś niemożliwy.-

-Wiem. I za to mnie kochasz.- kretyn...

-Nigdy tego nie powiedziałam.-

-A więc nie zaprzeczasz?- …

-Co?! Ale to nie tak...- zaśmiał się serdecznie.

-Dobrze, już dobrze.- poklepał mnie po głowie.

Zanim wróciliśmy na sale zatrzymała nas moja babcia. Dziewczyny zaś poszły schować mój nowy nabytek.

-Witaj młodzieńcze.- Ryu ukłonił się wprawiając kobietę w dobry nastrój. -Ha. Już cie lubię, lecz czy mógłbyś zostawić nas niewiasty same? Wiesz te babskie pogaduchy.- zgodził się, a babcia zaciągnęła mnie z powrotem do mego pokoju.

-Tyle jest rzeczy o których chciałabym z tobą kochanie pomówić.- westchnęła. -Na szczęście mamy cały miesiąc.- spojrzałam na nią. -No co tak patrzysz chciałam po przebywać trochę z córką i wnuczką.- uśmiechnęłyśmy się. -To zacznijmy od tego uroczego młodziana.-

-Od Ryu? A co chcesz wiedzieć?- chyba go polubiła.

-No, a jak myślisz? Czy jesteście razem, a jeśli tak to jak długo?-...

-Babciu... Dlaczego tak myślisz?- popatrzyła na mnie tymi przenikającymi dusze oczyma.

Pamiętam je dobrze. Właśnie te oczy zapamiętałam najlepiej. Zresztą mama mówiła, że mam podobne. Nie sądzę by były takie, hmm... ?„zjawiskowe”? Poczułam jej dłoń na głowie.

-Młodość jest wspaniała. Nie pozwól by ci umknęła przez rany na twym sercu.- patrzyła jakimś nieobecnym wzrokiem na ścianę naprzeciw i nagle wróciła do normy. -No, a tak między nami.- uśmiechnęła się. -Co sądzisz o tym chłopaku?-

-Hmm... ja myślę, że jest bardzo uzdolniony. O! Nie próbowałaś jego kuchni. Naprawdę jest czego żałować. Mówię ci. Poza tym jest moim najlepszym przyjacielem. Ufam mu całkowicie...- do pokoju weszły moje kompanki.

Hikari w formie zwykłej kotki otarła się o mnie, a ja wzięłam ją na ręce. Ta jej sierść... Iskra zaś usiadła na podłodze naprzeciw mnie. Babcia wyraziła duże poruszanie.

-Czy to nie jest przypadkiem koci demon? Czekaj tylko jakiś inny. Dziwne.- Wie o Hikari? Ale jak?

-Kinga połóż rękę na jej czole. Wiem co zrobić.- zrobiłam tak jak mi lisiczka kazała. -A teraz...- wstała i zamachała ogonami tworząc zawirowanie powietrza przy czym wzięła głęboki wdech. -...i już gotowe.- przeniosłam spojrzenie na kobietę obok.

-To... Zaczęłam widzieć. Ta lisiczka... co się dzieje?- rozumiem jej zdezorientowanie.

Opowiedziałam, więc jej o roli Relashy. O obrońcach i że Eizo z Ryu są nimi.

-Hmm.. widzę, że masz w sobie jeszcze więcej niż myślałam. Możliwe że to będzie dla ciebie dodatkowym ciężarem. Relasha mówisz...- westchnęła. -Ale na razie, jeśli dobrze rozumiem. To ten młodzieniec jest tym kocim ochroniarzem twojej rywalki?- przytaknęłam. -A nie myślisz że zbyt dużo czasu jest z tobą.-

-Ja m...- przerwała mi.

-Przecież widzisz, coś jest na rzeczy. Poza tym... Czyż nie jest on przystojny.- poczułam jakąś fale gorąca, ale zignorowałam to.

-Może, ale...- szturchnęła mnie.

-Przestań sobie zaprzeczać.-... -A ten naszyjnik jest od niego? Ta wsuwka pewnie też. Czuję pozytywną energie. Naprawdę. No, ale chodźmy już. Pewnie oczekują ciebie na dole. W szczególności pewna osoba.- puściła do mnie oczko i wstała. -Zaopiekujcie się nią. Pewnie już wiecie, że nagroda to sama jej obecność.- nie słyszałam odpowiedzi, gdyż postanowiłam szybko dołączyć do towarzystwa.

Dlaczego wszyscy się tak uparli na parowanie nas? Wejrzałam w głąb sali. Ten o którego chodzi siedział przy stole bawiąc się łyżeczką. Too takie słodkie... (:P) Postanowiłam się do niego dosiąść, lecz zanim to uczyniłam obok niego zjawiły się moje 2 kuzynki.

Całkiem ładne, i niegłupie. O! Może coś między nimi zaiskrzy. Nie wiedząc co zrobić schowałam się za grupą rozmawiających ze sobą wujów. Było wystarczająco blisko, aby usłyszeć co mówią. Wytężyłam więc słuch.

-Jak masz na imię przystojniaku?- nie przerywając obracania łyżeczki odpowiedział. -Co tu tak robisz całkiem sam?- … chyba nie powinnam podsłuchiwać.

-Czekam. Chyba to widać.- jak będziesz tak mówić to przecie...

-Ał!- zostałam niechcący uderzona przez gestykulującego wuja.

-Oj. Przepraszam nie chciałem.- uśmiechnęłam się, aby pokazać że nic mi nie jest.

Spojrzałam w kierunku gdzie przed chwilą jeszcze siedział Ryu. Doszedł do mnie szybko.

-Jak zwykle przyciągasz kłopoty. Nic ci nie jest?- …

-A ty jak zwykle przesadzasz. Zachowujesz się… nieadekwatnie…- westchnęłam. -Jak już mówiłam jesteś niemożliwy.- posłał mi ten szarmancki uśmiech, wywołując tak zwane motyle.

Nie dobrze. Bardzo niedobrze. Dwie poprzednio wspominane kuzynki spoglądały na mnie dziwnie. W co ja się pakuję?! Odprowadził mnie na miejsce i usiedliśmy.

-Wiesz. Moja babka też widzi no ten ?duchowy? Świat.- popatrzył na mnie.

-Nie dziwi mnie to. Przecież to jest dziedziczne.- hmm...

-Ale coś mi się nie zgadza. Przecież od razu odkryła naturę Hikari, lecz Iskry nie mogła dojrzeć tylko ją wyczuwała. Do czasu, aż jej w tym pomogłam.- kocur pokiwał głową ze zrozumieniem, więc kontynuowałam. -Poza tym powiedziała, że mam w sobie coś jeszcze, ale nie powiedziała co...- oparłam twarz na rękach i popatrzałam w dal zamyślona.

-Nie przejmuj się tak. Myślę, że powie ci wszystko we właściwym czasie. Wygląda na mądrą i godną zaufania kobietę.- zaśmiałam się, wprawiając go w zakłopotanie.

-Ty ją chwalisz, a ona ciebie. Może się stykniecie.-

-Raczej nie. Jeszcze poczujesz się zdradzana i zazdrosna.- wybuchłam śmiechem, mimo iż wiedziałam, że powie coś w tym stylu.

-Jaasne.- dosiadła się do nas Tamiko wraz z Eizo. -I jak się bawicie?-

Porozmawialiśmy sobie o wszystkim i niczym. Nie wiem czemu, ale wydaję mi się jakby pies z kotem zawarli jakiś sojusz lub rozejm. Nie kłócili się zbytnio ani nic. W dobrej atmosferze czas minął szybko i goście po kolei nas opuszczali. Nie widziałam nigdzie Kazumy. Dziwne musiał wyjść szybciej. Nic nie mówiąc.

Pomogłam mamie posprzątać i tym razem zrobiliśmy to razem. Było przy tym wiele radości. Zabawne, ile frajdy może dać sprzątanie z przyjaciółmi. W końcu udaliśmy się ciemnymi uliczkami, oświetlonymi rzędem lamp, których światło nadawało śniegu złoty odcień. W pociągu poczułam zmęczenie i zrobiłam sobie drzemkę. Zasypiając utulona przez szelest pojazdu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Kociara 01.05.2016
    O co chodzi z tym Kazumą... Domyślam się że on jest w jakiś zły.. Część świetna jak zwykle 5 :D
  • DarthNatala 01.05.2016
    No na razie to mogę powiedzieć że to przyjaciel z dzieciństwa :D
  • Kajamoko 01.05.2016
    Wszakże ten tekst jest zacny.
    Zaiste, iż dałam 5
    ^.^
  • Kajamoko 01.05.2016
    Kiedy wrzucasz następne?
  • DarthNatala 01.05.2016
    Ej bo mi się skończy szybko jak tak będę to zamieszczać, ale no dobra jeszcze jedno dzisiaj
  • Kociara 01.05.2016
    DarthNatala nie musisz dawać tak dużo na dzień, i tak dajesz długie części w porównaniu do innych
  • DarthNatala 01.05.2016
    Teraz to już zupełnie zbzikowałam xd
  • Kajamoko 01.05.2016
    Racja
    Jak mawia babcia: co za dużo to niezdrowa xD
  • Kajamoko 01.05.2016
    Oj, autokorekta
    * niezdrowo

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania