Zemsta Smoka - Rozdział 1 - Początki Bywają Trudne

**************************************************

ZEMSTA SMOKA

*************************************************

 

Rozdział 1 - Początki bywają trudne

To był słoneczny dzień nad krainą Kakaron, miejscu, w którym siedmioro braci wiele lat wstecz postanowili założyć wielkie królestwo. Przez wiele lat państwo rozkwitło na całą krainę, mieszańcom żyło się szczęśliwie, niestety pewnego dnia bracia pokłócili się o władzę i zaszczyty królewskie, spór był tak zażarty, ze spowodował rozpętanie się wojny domowej.

Wiele lat koszmaru i przelania krwi zakończył rozejm; bracia podzielili królestwo na siedem małych miast. Ta decyzja zakończyła spór pomiędzy rodzeństwem i w krainie nastał wieczny spokój.

 

Od niedawna w Kakaron powstało nowe miasto imieniem Norvin Town. Miasteczko położone u podnóża gór jednocześnie tuż obok rzeki płynącej do morza. Ludzie niemający dachu nad głową byli od początku istnienia miasta witani z otwartymi ramionami.

 

Przez wiele lat miasto rozwijało się w bardzo szybkim tempie. Każdy mieszkaniec był zaangażowany w rozbudowę swojego nowego domu. Miasto było zdobione wieloma pomnikami, kwiatami zdobiącymi ulice, w centrum wybudowano wielką fontannę puszczającą wodę w niezliczone sposoby. Norvin town swoim wyglądem, zaawansowaniem i miłą atmosferą przebiło nie jedno z potężnych miast dawnego królestwa. Jednak mieszkańcy nadal ciężko pracuje by dorównało miastu Corvin Town, które mimo upływu lat nadal utrzymuje opinię najpiękniejszego miasta w krainie Kakaron.

 

Założycielem i głównym architektem Norvin Town jest człowiek imieniem Karol Norton. Karol jest dobrze zbudowanym wysokim mężczyzną o długich lekko siwych włosach i zielonych oczach. Na jego twarzy widać dojrzały wiek i powagę, spracowane dłonie oraz dobrze zbudowane ramiona świadczą o poświęceniu, jakie Karol oddał w rozkwit miasta.

 

Jego żona ma na imię Elie Norton. Jest kobietą średniego wzrostu, o niebieskich oczach, ma długie włosy splecione w warkocz, który zwykle opada jej na lewe ramię. Ma ona bardzo delikatną, kobiecą sylwetkę. Zawsze nosi na szyi naszyjnik, który podarowała jej babcia, nigdy jeszcze nikt jej nie widział bez tego naszyjnika.

 

Małżonkowie mają 17 letniego niesfornego syna, któremu Karol nadał imię, John. Jest on wysokim i chudym chłopcem o brązowych włosach i zielonych oczach, które odziedziczył po ojcu, a po matce zaś delikatne rysy twarzy, John zwykle ma włosy obcięte na krótko, a grzywkę zawsze czesze na lewą stronę. Jego ulubionym ubraniem jest zielona koszula z długimi rękawami zapinana na wszystkie guziki poza ostatnim tuż przy szyi. John zwykle całymi dniami spędza czas ze swoją najlepszą przyjaciółką a zarazem wybranką imieniem Ola Daren.

 

Tego dnia do portu przyszła dostawa nowych surowców budowlanych, a konkretnie drewno i kamień. Karol oczekiwał tych przedmiotów wiele dni, więc jak tylko otrzymał list z potwierdzeniem dostawy poprosił aby syn przyszedł do niego. John pojawił się w drzwiach wejściowych.

 

-Dzień dobry tato. Podobno mnie szukałeś? – Odparł chłopak z wyczuwalnym zdziwieniem w głosie, – w czym mogę ci pomóc?

-Dzień dobry Synu –słyszałeś, że dostawa, na którą czekałem wreszcie przybyła?

-Tak, słyszałem, no i co?- Chłopak zapytał ironicznie

-No i chciałem cię poprosić o odebranie za mnie towaru

John usiadł na krześle

-Naprawę muszę ja to robić? Nie możesz poprosić o to jednego z twoich pracowników? – Zapytał lekko zirytowany

-Niestety chłopcze, nawet jak bym chciał to nie mogę. Wszyscy moi ludzie od rana zajmują się budową nowej biblioteki oraz kościoła. Zostałeś mi ty, Johnny

Chłopak zrobił załamaną minę -Naprawę muszę? Chciałem spędzić dzisiaj czas z Olą

Karol spojrzał na Johna i rzekł – Niestety, musisz! A z Olą spędzasz każdy dzień, jeden mniej cię nie zbawi

John chciał podać jakiś argument jednak poważne spojrzenie ojca odebrało mu na to ochotę. Zacisnął zęby i powiedział niechętnie -Dobrze tato, zrobię to!

Mężczyzna wstał i wykrzyknął -No! Dobry chłopak! Wiesz gdzie przypłynął statek?

-Tak, wiem.. – Mówiąc to John wstał i udał się w stronę drzwi wyjściowych

Karol zatrzymał Johna -Tylko pamiętaj! Nie rób tego, co zwykle robisz! Rozumiesz? – Powiedział rozkazującym głosem

-Zrozumiałem.. Będę pamiętał. – Powiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi z dużą siłą

 

Jego oczom ukazała się ulica pełna życia, ludzie wracający z pracy do domu, dzieciaki biegające wokół domów, pod drzewami można było zauważyć siedzących robotników jedzących drugie śniadanie, w oddali wydobywał się dźwięk uderzania młotkiem o deski, który zagłuszał głosy rozmawiających ze sobą ludzi. Na ulicy było tak tłoczno, że ludzie z trudem przeciskali się, aby przejść. John patrzył się zamyślony na swoje tętniące życiem rodzinne miasto, w końcu ruszył przed siebie spokojnym krokiem, zatrzymał się koło jednego z domów i zaczął mówić do siebie.

 

-Szkoda, że tata nie rozumie tego mnie nie interesuje bycie architektem jak on. Próbowałem mu to powiedzieć wiele razy, jednak on zawsze jest bez reszty pochłonięty w swojej pracy w ogóle mnie nie słuchając, szkoda. Ja chciałbym, no nie wiem… przeżyć jakąś przygodę, oznaczyć się czymś w życiu..! Sprawić, że świat mnie zapamięta na wiele lat, ja chciałbym.. – Jego zdanie przerwała świadomość, że machając ręką strącił komuś doniczkę z parapetu. – Oj.. Chyba czas iść dalej.. –Odparł i szybkim krokiem ruszył przed siebie udając, że nic się nie stało.

 

Wiele trudu zajęło Johnowi dostanie się przed tłum ludzi, nie było osoby, na którą przypadkowo by nie wpadł. W końcu dotarł na miejsce, a konkretnie przywitał go drewniany znak przybity do muru z napisem „Port w Norvin Town”. Ilość ludzi się nie zmieniła, a nawet zwiększyła. Wyglądało to tak jak Całe miasto przybyło właśnie w to jedno miejsce. Port wyglądał jak wielka podłoga z desek podparta drewnianymi balami na dnie rzeki, na przeciwko wejścia dryfowały sobie przycumowane do brzegu łodzie rybackie, przy których rybacy męczyli się z rozplątaniem sieci, po lewej stronie biegła tak zwana „droga handlowa” pełna straganów, przy których stali rybacy po połowach, oraz ludzi sprzedających pamiątki dla turystów, droga dalej prowadziła do miejsca rozładunku statków towarowych, czyli miejsce, do którego John miał się udać.

 

–Im szybciej to zrobię, tym więcej będę miał czasu – powtarzał w myślach rozglądając się w około, najpewniej patrzył za statkiem z dostawą, o którą prosił go ojciec. Bez namysłu ruszył przed siebie próbując omijać ludzi. Mimo swoich starań przez przypadek nadepnął pewnej starszej kobiecie na stopę. Ta od razu odskoczyła – Jak chodzisz człowieku?! Oczu nie masz?

 

Chłopak w pośpiechu zdołał tylko wykrzyczeć słowo przepraszam, jednak zanim dokończył wpadł i jednocześnie przewrócił inną osobę, tym razem młodego mężczyznę, który mimo pogodnej twarzy na początku, zrobił zdenerwowaną minę –Jak chodzisz łamago? Mogłeś mnie zabić!

 

John przebiegł obok niego krzycząc krótkie „przepraszam!”. Niezważająca na zdenerwowanie poprzednich osób, biegł przed siebie przygniatając palce, co drugiemu przechodniowi, który koło niego przeszedł jednak tym razem obeszło się bez obelg

 

Obok pierwszego statku towarowego zwolnił do spokojnego spaceru rozglądając się za kapitanem okrętu, którego poszukuje. Niedługo zajęły poszukiwania, ponieważ tuż obok trzeciego statku zauważył jednego z członków załogi rozładowującego statek, Chłopak od razu podbiegł do mężczyzny

 

-Proszę pana. Proszę pana –John wiele razy powtarzał po drodze, ale bez skutku, jednak, gdy podszedł dostatecznie blisko wykrzyczał najgłośniej jak umiał -Proszę pana!

Kurier się odwrócił i John prawie dostał w nos deską, którą mężczyzna właśnie niósł – och, kogo my tutaj mamy? Syn samego architekta. Hehe witaj musi on być bardzo zajęty skoro wysłał ciebie. Heh, w czym mogę pomóc? - Zapytał żując kłos zboża

Mężczyzna ten nie wyglądał zbyt urodziwie, nosił przepocone po długich wyprawach ubrania, które pop przybliżeniu się niezbyt ładnie pachniały. Na głowie miał chustę, a na oku nosił przepaskę, mimo tego, że ma zdrowe oko. Na twarzy powiewała mu od wiatru gęsta czarna broda, z którą zwykły mieszkaniec najczęściej wstydziłby się pokazać ludziom. Kurier był z charakteru bardzo ironiczny i żartobliwy, jednak nie wszyscy rozumieli jego żarty i docinki

-Kto tutaj nie jest zajęty? – Chłopak Zapytał ironicznym głosem - Tak ojciec mnie prosił żebym mu dostarczył drewno, które zamawiał. – John oparł się o śliską część statku i o mało, co nie wpadł do rzeki, na szczęście zdołał to ukryć pokazując, że się potknął

-Czekaj no muszę zanieć tą dechę – Nie miał gdzie to zrobić, więc rzucił ją z powrotem na okręt–, więc drewno budowlane, tak? Hm? Popatrzmy….. Ach jest są na tamtym statku, trafisz sam? – Mężczyzna powiedział z szyderczym uśmiechem na twarzy

-Tak, trafię oczywiście. Nie bój się – powiedział i bez chwili wahania ruszył w drogę, niestety wpadł na kobietę, przez co o mało nie upuściła porcelanowy dzbanek, który dopiero, co kupiła na straganie obok

John spojrzał zawstydzony na kobietę – Przepraszam!.. Nie widziałem panią!

Kobieta zrobiła pogodną minę – nic się nie stało chłopcze. Następnym razem uważaj – powiedziała z uśmiechem na twarzy i odeszła w swoją stronę

 

-Dobrze.. Jeszcze raz przepraszam – Powiedział zawstydzony

Przez tą sytuację Kurier próbował powstrzymać się od śmiechu - Uważaj na siebie młody! Nie stłucz tam czegoś czasem! Hehehe – odwrócił się i kontynuował swoją pracę

John musiał przejść parę kroków jednak nie obyło się bez wpadnięcia na robotnika, który wszedł mu w drogę.

Doszedł do statku i podszedł do kupca. Był to tym razem starczy mężczyzna. Nosił niebieski mundur pokładowy swojego okrętu, czyli długa koszula zapinana złotymi guzikami, oraz czarne spodnie wiązane sznurem. Z twarzy wyglądał na sympatyczną osobę. Gdy John do niego podszedł mężczyzna siedział na krześle i palił cygaro.

-Dzień dobry – powiedział Chłopak. Jednak mężczyzna nie odpowiedział. Więc John stuknął go w ramię. Kurier odwrócił się w stronę Johna i uśmiechnął się.

-Ahhh John Nort! Miło cię widzieć.- Wstał z krzesła i podszedł bliżej chłopaka - W czym mogę pomóc? – Powiedział spokojnym głosem

-Przyszedłem po dostawę materiałów, o którą prosił mój tata. Nazywa się Karol Norton – Powiedział szybko, przez co zabrakło mu tchu

 

Starszy mężczyzna uśmiechnął się i położył dłoń na ramieniu Johna – Spokojnie chłopcze, ja nie gryzę. A co do twojego pytania. Owszem przyszła dostawa. Chcesz bym poprosił kogoś o zaniesienie jej czy sam chcesz to zanieść?

- Na pewno? Ta skrzynia jest cholernie ciężka – powiedział ironicznie

-spokojnie dam radę. Nie jestem tak słaby, na jakiego wyglądam – Chłopak powiedział pewny siebie. Podszedł do statku.

- Mógłbyś podać mu towar zamówiony na nazwisko Norton? – Wykrzyknął z oddali kurier do jednego ze swoich ludzi

Z drewnianej podłogi wstał mężczyzna średniej postury, wszedł do magazynu. Po pięciu minutach wrócił z metrową skrzynią podpisaną „surowce budowlane Kamienie= 100 sztuk, Drewno= 50 sztuk, Odbiorca= Karol Norton”. Podał ją Johnowi do ręki, który zachwiał się od ciężaru. Skrzynia w sumie ważyła w przybliżeniu pół tony.

-Jesteś pewien, że dasz radę? –Zapytał w śmiechu kurier siedzący metr od statku

-Tak…. To jest lekkie – Powiedział John ledwo u niosąc skrzynkę, z jego czoła zaczął płynąć pot od wysiłku

-skoro tak uważasz.- Powiedział Kurier śmiejąc się pod nosem – Żegnam –Machnął ręką na pożegnanie, wyciągnął cygaro i włożył je do ust

-Ż.. Żegnam – powiedział John i z trudem ruszył do domu stawiając małe kroki.

 

Co pięć minut Chłopak zatrzymywał się by odpocząć. Blisko swojego domu palce zabolały go do takiego stopnia, że upuścił skrzynię niemal, że na swoją stopę. Wszyscy w około obejrzeli się za wielkim hukiem, jaki wywołało upuszczenie tak ciężkiego ładunku. John podniósł skrzynię i w pocie czoła kontynuował drogę. Gdy doszedł do domu otworzył nogą drzwi i wszedł do domu.

-Tato. Mam to, o co prosiłeś. – Powiedział z wielkim trudem – Gdzie mogę ją postawić?

Karol nie odwrócił się nawet do Johna - Dobra robota synu...- Proszę upuść ją byle gdzie, jak znajdę czas to ją otworzę. –Powiedział zapatrzony w kartki, które miał na stole

Chłopak rzucił skrzynię obok stołu jadalnego. Spojrzał na swoje, które były aż sine, odwrócił się w stronę taty z błagającym spojrzeniem – To wszystko?

-Nie do końca… -Odparł ojciec po chwili zadumy. Nie odwracając się do syna rzekł -Mam jeszcze jedną prośbę.

Chłopak załamany podszedł do Karola, – Co znowu?

Ojciec odwrócił się w stronę chłopaka -Mógłbyś mi przynieść plany domostw? Dziś rano pożyczyłem je Piotrowi i zapomniałem je odebrać

John zrobił zdziwioną minę –Tylko tyle? Oczywiście! – Spojrzał na stół, przy, którym siedział ojciec, – Nad czym tak myślisz tato? – Zapytał trochę zaniepokojony

-Nad niczym ważnym synu. – Mówiąc to Karol schował pewne notatki do szuflady

-Na pewno? Gdyby było to coś ważnego nie siedziałbyś nad tym cały dzień.. –Powiedział z wystraszoną miną. Najpewniej wyczuwał coś niepokojącego w zachowaniu swojego taty

-Na pewno John … Idź.. Czas nagli – Wstał zaprowadził syna do drzwi. Zanim jednak wrócił do pracy spojrzał na chłopaka – Im szybciej wrócisz tym więcej czasu będziesz miał dla siebie

-Dobrze –Chłopak odrzekł uspokojony – Niedługo wrócę. –Wykrzyczał biegnąć w stronę domu Piotra

Karol zamknął drzwi za synem i wrócił na miejsce pracy. Wyciągnął z biurka notatki, które wcześniej schował. Były to raporty sytuacyjne ze wszystkich siedmiu miast w Kakaron. Mężczyzna przez długi czas przyglądał się zaniepokojony w kartki.

-Hmmm….. –Mruknął cicho pod nosem - Jeszcze za wcześnie bym mu o tym wiedział… -Karol odłoży ł kartki na biurko - Za wcześnie..

 

Po drodze John doszedł do domu pewnego farmera, niejakiego Bawkina. Był to bardzo chudy i zgarbiony starszy człowiek, rzadko, kiedy się uśmiechał. Najczęściej siedział na swoim bujanym fotelu i krzywo patrzył na każdego młodego chłopaka czy dziewczynę z pogardą. Na twarzy miał gęsty siwy zarost, a włosów na głowie miał niewiele, jedynie z tyłu głowy. Jego drzewa i krzewy rodziły najlepsze owoce w Norvin Town. Po drodze wpadła na niego biegnąca dziewczyna. Była to Ola.

Jest ona wysoką i niezwykle uroczą dziewczyną o piwnych oczach. I delikatnych rysach na twarzy, jej uśmiech przez wielu młodych chłopaków uznawany jest za najpiękniejszy w mieście. Jej włosy o kolorze ciemny blond zwykle czesze do tyłu wiążąc je przepaską. Dzisiaj była ubrana w białą przewiewną bluzkę na krótki rękaw, oraz ciemne spodnie

John oraz Ola upadli na ziemie prawie synchronicznie

-Ałł… Ola? –Spojrzał na nią z dużym zdziwieniem - Co ty tutaj robisz? – Powiedział i między czasie wstał z ziemi

-O cześć! – Powiedziała radośnie otrzepując się z kurzu - Chcesz jabłko?

Chłopak podszedł do Oli i pomógł jej wstać –Jabłko? – Zapytał przeczuwając coś złego

-Tak – Dziewczyna wyciągnęła jedno z dziesięciu jabłek z torby i rzuciła mu jedno

-Skąd je masz? – John zapytał zdenerwowany

-Od naszego dawnego przyjaciela Bawkina! – Powiedziała uśmiechając się do bohatera

-CO?! – John złapał się za głowę - Nie wystarczy ci ostatni numer? – Wykrzyknął do niej. Ola jednak nie przejęła się zbytnio tym i napoczęła jedno z jabłek.

Rozmowę przerwał im krzyk

-WRACAJ TUTAJ Z MOIMI JABŁKAMI GÓWNIARO!!!! – Zza domów wyłonił się biegnący niczym wściekły byk stary Bawkin

-Oho czas stąd spadać! Rozdzielamy się – powiedziała i uciekła w swoją stronę

-CO?! Ale.... - John próbował ją zatrzymać, obejrzał się za siebie i spojrzał na jabłko, które trzymał w ręku- … O kurde! - Schował owoc i zaczął uciekać. Po drodze wpadał każdemu pod nogi i ledwo unikał robotników niosących materiały budowlane, Bawkin za to ciągle biegł za nim, bo za wysportowaną dziewczyną najzwyczajniej nie nadążał. Skręcił w boczną alejkę i na chwilę zgubił farmera.

-Ehhh. Eeehhh…. Co jest?! – Coś wciągnęło go za koszulę do siana. W samą porę, bo chwilę potem tą drogą przebiegł zdenerwowany dziadek. Po chwili wyszli z siana John i Ola

-Wiesz, co….. Kiedyś… naprawdę się doigramy.. – Powiedział to próbując łapać oddech

-Nie narzekaj! Te jabłka są tego warte – powiedziała i ugryzła owoc zwycięstwa

 

John wziął głęboki wdech - … Tu się z tobą zgodzę…. Robiłaś coś poza podkradaniem jabłek? – Zapytał sarkastycznym głosem

-Hmm –Dziewczyna podrapała się po włosach –Tak! Podkradałam malinki! – Powiedziała żartobliwie

John podszedł do Oli wymachując jej wskazującym palcem przed oczami -Wpakujesz nas kiedyś w kłopoty..

Dziewczyna odepchnęła jego rękę -Nie narzekaj jeszcze nie wpakowałam – Wyszła ze stoku siana i otrzepała ubrania – A tak w ogóle, gdzie szedłeś?

John podrapał się z tyłu głowy. Zwykle tak robi podczas rozmowy. Jednak przy swoich rodzicach stara się tego nie robić -Tata mi kazał wziąć od was jakieś plany. Wiesz, o co chodzi?

-Nie wiem - Ola spojrzała w niebo. W ten sposób ponoć lepiej jej się myśli, – Chociaż.... Tak! Tata pokazywał mi plan jakiegoś kościoła. Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie go wybudują – powiedziała uśmiechnięta

John zawstydzony ledwo zdołał wykrztusić z siebie pytanie -Skoro już tu jesteś.. Możemy iść razem – Mimo tego, że ta dwójka zna się od wczesnego dzieciństwa chłopak zawsze jak chciał ją gdzieś zaprosić albo o coś ważnego zapytać nie wiedzieć, czemu czuł się zawstydzony. Najpewniej, dlatego, że mimo tak długiego czasu uroda dziewczyny nadal onieśmiela naszego bohatera.

Ola spojrzała na Johna i uśmiechnęła się serdecznie –Ok – chwyciła go za rękę i pobiegła w stronę swojego domu

 

Po drodze Dziewczyna radosnym, wręcz tanecznym krokiem szła przed siebie. Z każdym się witała nawet jak to była obca dla niej osoba. Przez cały czas była uśmiechnięta od ucha do ucha. Ten pocieszny widok napawał serce Johna optymizmem, szedł cały czas przed siebie nie spuszczając z niej oczu.

 

Ola mieszkała razem z jej ojcem zastępczym, Piotrem. Był on wysokim i masywnym mężczyzną o niebieskich oczach. Miał na twarzy delikatny zarost. Swoje brunatne włosy czesał podobnie jak Ola jednak były one znacznie krótsze. Jego potężne ramiona wyglądały jak by mógł on sam bez trudu unieść dwie kłody na raz. Dom był jak na dwie osoby bardzo duży i zadbany, Ola bardzo lubiła pomagać w domu. Gdy młodzi bohaterowie doszli do domu John zobaczył w oddali Bawkina rozmawiającego z tutejszymi strażnikami.

 

-Mamy chyba kłopoty... – Cicho szepnął do dziewczyny. Gdy spojrzał jeszcze raz Bawkina jak i strażników już nie było

Ola głośno krzycząc pukała w drewniane chwiejące się drzwi – Tato! Otwórz nam!

Drzwi uchyliły się a zza nich wyjrzał Piotr. Po jego wyrazie twarzy widać, że uciął sobie drzemkę i dopiero się obudził. – Witaj Olu. – Powiedział w pół przytomny -.. Widzę, że przyprowadziłaś gościa. – Mężczyzna wyciągną rękę w stronę Bohatera – Witaj Johnatanie

Chłopak uścisnął rękę Piotrowi – Dzień Dobry, przyszedłem tylko na chwilę. Chciałem odebrać od was pewne plany. Ponoć mój tata je panu pożyczył prawda? – Powiedział zdenerwowany. Zawsze John boi się rozmawiać z Piotrem, ponieważ ma wrażenie, że jak powie coś nie tak to Mężczyzna zabroni mu się spotykać z Olą.

-Ahhh...Tak, tak. Poczekaj chwilkę. –Mężczyzna podszedł do kredensu i zaczął przeszukiwać każdą szufladę, z ostatniej wyciągnął zwinięty w rurkę zwitek papieru – Proszę oto one.

 

Chłopak niepewnie wyciągną rękę odbierając zwinięty papier – Dziękuję Panu.. Ja Już będę szedł – Powiedział zdenerwowany próbując wyważyć dokładnie każde słowo

 

-Do zobaczenia John – mruknął zaspany Mężczyzna i odszedł z powrotem do łóżka

Ola wyjrzała zza drzwi – John! Dzisiaj też wychodzimy? O której? – Zapytała radośnie

John odwrócił się do niej i uśmiechnął się – Oczywiście. O tej samej godzinie, co zawsze – powiedział i wyruszył w stronę swojego domu

 

Po drodze do domu John wpadł na ojca, który po swojej minie nie był w najlepszym humorze. Patrzył na swojego niezdarnego syna z wyraźną ojcowską złością.

 

Chłopak niepewnie wyciągną rękę odbierając zwinięty papier – Dziękuję Panu.. Ja Już będę szedł – Powiedział zdenerwowany próbując wyważyć dokładnie każde słowo

 

-Do zobaczenia John – mruknął zaspany Mężczyzna i odszedł z powrotem do łóżka

Ola wyjrzała zza drzwi – John! Dzisiaj też wychodzimy? O której? – Zapytała radośnie

John odwrócił się do niej i uśmiechnął się – Oczywiście. O tej samej godzinie, co zawsze – powiedział i wyruszył w stronę swojego domu

 

Po drodze do domu John wpadł na ojca, który po swojej minie nie był w najlepszym humorze. Patrzył na swojego niezdarnego syna z wyraźną ojcowską złością.

 

John wystraszony niepewnie spojrzał w jego oczy - O cześć tato.. – Ledwo wydusił z siebie to zdanie

Karol chwycił się za głowę -Nic nie mów synu.. – Po tych słowach John domyślił się, o co chodzi - Słyszałem o tym, co wasza dwójka zrobiła.. Prosiłem cię nie wpakuj się w kłopoty!! A ty jak zwykle musi zrobić po swojemu! Naprawdę muszę zawsze wysłuchiwać od strażników, co nawyprawialiście?

John próbując się wybronić wymyślił pierwsze lepsze wytłumaczenie -Oj no weź parę jabłek a on reaguję jak bym mu konia ukradł. -Powiedział wystraszony, ale jednocześnie pewny swej racji.

Mężczyzna dotknął palcami czoła -Wiem! Ale sam wiesz jak gburowatym staruchem jest Bawkin. -Karolowi pewnie nie chciało się zaczynać znowu tej samej kłótni - Nie chcę mieć znowu władzy na głowie rozumiemy się?

John spuścił głowę -Tak tato... – Powiedział pod nosem

-Dobrze.. -Karol razem z synem spokojnym krokiem szli w stronę domu - Masz, chociaż te plany, o które cię prosiłem? Zapytał po chwili ciszy

John zaczął przeszukując swoje kieszenie -Tak owszem mam..-Wyciąga plany z kieszeni – proszę, Oto one..

Karol spojrzał na chłopaka spojrzeniem pełnym dumy -Dobrze się spisałeś John. Na razie jesteś wolny

Bohater wyraźnie ucieszony spojrzał na ojca – dziękuję tato!–Odwrócił się i pobiegł, co sił w stronę domu Piotra i Oli. Dochodziła już godzina, w której nasza dwójka, co dziennie spędzała razem czas na wspólnych rozmowach, zabawach i grach. Nie było dnia, w którym o tej godzinie nie można było ich razem zobaczyć

Karol westchnął i odwrócił się w stronę oddalającego się syna -Tylko Pamiętaj! Bez kłopotów! – Nie wiadomo czy chłopak to usłyszał czy nie – Eh cały on – Powiedział ironicznie i wszedł do domu.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (23)

  • Naha 11.09.2014
    Super! :) czekam na ciąg dalszy. A tak w ogóle nie za długie to czasem? =P
  • Zarija 12.10.2014
    Dobra poprawiłeś się i to na lepsze miałam ochotę poczytać dobrą przygodówkę i prosze mój przyjaciel kontynuował :)
    Naraziem mi się podoba choć są malutkie, drobne błądy, ale nie byłbyś człowiekiem.... " mylić się rzecz ludzka". Rzecz biorąc: kolo mi się podoba, a raczej rudno jest mnie zadowolić i bohater przypad mi do gustu, nie jest jakimś hojrakiem....
  • MrGonzo 12.10.2014
    teraz czytając to, zauważyłem parę literówek, i błędów przy wstawianiu jak np brak spacji czy coś w ten deseń.. Mam nadzieję że idzie się domyśleć o co chodzi, a skoro tutaj nie ma możliwości edytowania tekstu, cóż, musicie to znieść, następne rozdziały mam nadzieję nie będą z takimi głupimi błędami
  • LinOleUm 12.10.2014
    Zdecydowanie mi się spodobało, co prawda biedy i literówki są, tak jak wspomniano wcześniej. Jednak treść jest świetna, daje 5
  • MrGonzo 12.10.2014
    a skomentujesz najnowszy? Boje się czy na pewno jest tak dobry jak ten
  • mjo 04.11.2014
    Pomijając błędy typu "jego żona ma na imię Elie Norton", razi mnie styl, a w szczególności opisy postaci. Używasz cały czas tych samych form tj. "jest ona", "ma ona" itp. Przez te fragmenty czyta się to jak wypracowanie szkolne, a nie wciągającą powieść fantasy.
  • MrGonzo 04.11.2014
    a poza tym..? :3 to jak?
  • Amy 04.11.2014
    Musisz trochę popracować nad stylem. Czasami miałam wrażenie, że te zdania nie pasują do siebie, że się ze sobą nie łączą. To męczy i powoduje, że mniej przyjemnie się czyta. Poza tym dialogi... Każdą nową wypowiedź musisz zaczynać od nowej linijki, robiąc spację po myślniku. Jest też sporo powtórzeń i warto byłoby zastąpić je jakimiś synonimami.

    Jak John mógł udźwignąć skrzynię, która waży 500 kg? To nierealne. Wiem, że to opowiadanie fantasy, ale nie napisałeś nigdzie o nadnaturalnych zdolnościach głównego bohatera, a żaden człowiek nie jest zdolny do takiego wysiłku.

    Spróbuj bardziej wpleść opisy postaci w akcję opowiadania. Czytając je, wydawało mi się, że napisałeś je tylko po to, żeby mieć to już za sobą. Opisy zwykle ubarwiają tekst, a twoje nieco zniechęcają do dalszego czytania.

    Sam temat jest ciekawy, więc pisz dalej. Poza tym to dopiero 1. rozdział, a w późniejszych podobno się poprawiłeś :)
  • MrGonzo 04.11.2014
    kurde własnie xD gdybyś tego nie podkreśliła to bym nie zauważył xD... juz poprawiam.. ile mogą ważyć takie dechy? :3
  • Amy 04.11.2014
    Nie mam pojęcia. Nigdy nie dźwigałam takich dech. :)
  • MrGonzo 04.11.2014
    heh xD ok coś wymyślę... A co do opisu postaci.. PRZYZNAJĘ NIE MIAŁEM NI CHOLERY POMYSŁU JAK ICH INACZEJ PRZEDSTAWIĆ. Ja mam taki styl pisania i długo zajmie zanim go zmienię.. ale ponoć od któregoś tam się poprawił... mimo, że dla mnie jest taki sam xd
  • MrGonzo 23.11.2014
    już wiem... :D taka waga była tylko przenośnią.. że skrzynia była cholernie ciężka :3
  • siemarudy 08.12.2014
    coś
  • siemarudy 08.12.2014
    to mnie urzekło jest magiczne, pochłonęło mnie to, po prostu zanurzyłem się w tej opowieści ale tak czy siak i tak jesteś naszym rudym gonzem
  • astri79d 16.12.2014
    Chyba jestem trochę w tyle, ale zaczynam czytać xD. Mam nadzieje że szybko nadrobie ;4 (za drobne błędy)
  • MrGonzo 16.12.2014
    mam nadzieję że ci się spodoba :)
  • Anonim 28.12.2014
    "w którym siedmioro braci wiele lat wstecz postanowili" - postanowiło...

    "spór był tak zażarty, ze spowodował rozpętanie się wojny domowej." - rozpętanie się? ROZPĘTANIE SIĘ? wybuch wojny domowej,
    zainicjowanie wojny domowej, rozpętanie wojny domow...w ogóle zdanie brzmi średnio.

    "Wiele lat koszmaru i przelania krwi zakończył rozejm; bracia podzielili królestwo na siedem małych miast. " - Królestwo rzekomo wielkie,
    dostatnie, bogate, rozciągniętę na CAŁĄ KRAINĘ (Krainę, Land czy Terytorium Królewskie? To nie synonimy!), a podzielili je na siedem małych MIAST?
    To tak jakby stwierdzić, że ok, rozbieramy Polskę, niech Bronek dostanie Karpacz, Marcin Szczecin a Włodek Kraków, a reszta... no właśnie?

    "i w krainie nastał wieczny spokój." - no to trochę nudy, bo jak wieczny pokój, to co się będzie działo w opowiadaniu? Sielanka?

    "Norvin Town." - IMO Norvin brzmiałoby lepiej, ale to już twoje widzimisię. Town wybija mnie z klimatu. Który nie jest zły - gdyby nie babole
    logiczno-techniczne to quasi-mitologiczny wstęp byłby spoko.

    "miasto imieniem Norvin Town. Miasteczko położone u podnóża gór jednocześnie tuż obok rzeki płynącej do morza. Ludzie niemający dachu nad głową byli od początku istnienia miasta witani z otwartymi ramionami.

    Przez wiele lat miasto" - znajdź powtórzenie. Dwa razy - spoko, trzy to już za dużo. O, jest czwarty. I piąty.

    Okay, więc biorąc rzecz od tej strony: Miasto zostało założone. Rozumiem, że królestwo zainwestowało w miasto, by szybko i prężnie się rozwijało.
    Na to jednak potrzeba czasu, tak czy owak, wielu lat, by zbudować drogi, ustabilizować infrastrukturę, przekierować handel, zabezpieczyć drogi.
    Z tekstu wynika, że Norvin zostało zbudowane już jako wielkie i wspaniałe miasto, które z miejsca przebiło inne. Not likely.

    "poświęceniu, jakie Karol oddał w rozkwit" - poświęca się coś czemuś, nie w coś.

    Znasz ten motyw z niektórych mitologicznych opowiadań, gdzie jest opis każdego bohatera i czytelnik zaczyna się wiercić i nudzić,
    bo w sumie niewiele go obchodzi, na którą stronę grzywkę czesze John? No właśnie. Opisywanie każdego z osobna niebezpiecznie zbliża opowiadanie
    do sprawozdania lub raportu i sprawia, że czytelnik zdaje sobie sprawę, że "a co mnie to obchodzi jak on wygląda, skoro on nawet mnie nie obchodzi".
    Staraj(cie) się wpleść opis w jakąś akcję, opis otoczenia, tła, wydarzenian a ulicy, zwykłego spaceru, czegokolwiek, co nada temu dynamiki.

    "-Dzień dobry tato. Podobno mnie szukałeś? – Odparł chłopak z wyczuwalnym zdziwieniem w głosie, – w czym mogę ci pomóc?" - Komu odparł? Czemu?

    "-Tak, słyszałem, no i co?- Chłopak zapytał ironicznie" - ironicznie czy ironicznym tonem?

    Cały zapis dialogu do poprawy. Na stronie jest dobry poradnik jak się pisze dialogi :)


    „-Szkoda, że tata nie rozumie tego mnie nie interesuje bycie architektem jak on. Próbowałem mu to powiedzieć wiele razy, jednak on zawsze jest bez reszty pochłonięty w swojej pracy w ogóle mnie nie słuchając, szkoda. Ja chciałbym, no nie wiem… przeżyć jakąś przygodę, oznaczyć się czymś w życiu..! Sprawić, że świat mnie zapamięta na wiele lat, ja chciałbym.. – Jego zdanie przerwała świadomość, że machając ręką strącił komuś doniczkę z parapetu. – Oj.. Chyba czas iść dalej.. –Odparł i szybkim krokiem ruszył przed siebie udając, że nic się nie stało. „ - fakt pierwszy: kompletnie nieczytelne, chaotyczne i nieestetyczne. Fakt drugi: często gadam do siebie, znam osoby, które też mówią do siebie...I dialogi samemu ze sobą zwyczajnie tak nie wyglądają. Są bardziej poszarpane, przerywane myślami, chaotyczne, same w sobie są niespójne, bo część kwestii to myśli, część werbalizowanie tych myśli.

    50 kamieni i sztuk drewna...na materiały budowlane... na rękach? Jak?!

    No dobra, skończyłem. Uwagi: Emocje bohaterów opisujesz tak szczątkowo i ostrożnie, jakbyś się bał, że napiszesz coś nie tak i przez to jest to nie tak. Bohaterowie nie są wiarygodni, nie mogę się z nimi zżyć ani związać. Klimat jest fajny, jednak psują mi to nielogiczności, błędy techniczne i niekonsekwencja. Również przecinki w złych, miejscach. Wiele pracy przed Tobą, ale masz coś, czego wielu nie potrafi – wiesz jak chwycić klimat. Teraz trzeba Cię mocno doszlifować z innych tron. Jesteś również płodny, jednak przydałoby się więcej myślenia nad tym JAK JA piszę zamiast CO JA PISZĘ. Wracając do tego klimatu i atmosfery – sielankowość i rubaszność z wątkami mitologicznymi. Niekoniecznie moje rejony, ale potrafię je docenić. Jeśli twoje opowiadania miały być osobą, to byłby to poobijany Meriadok Brandybuck.

    Zgodnie z tytułem - Początki bywają trudne.
  • MrGonzo 28.12.2014
    w sumie racja ten rozdział jest trochę naciągany. Muszę się kiedyś wziąć za poprawę go ale nigdy się nie chce. Miasto było budowane przez 17 lat, a jeszcze dodając inwestycje innych miast i nawet czynny ich udział w budowie to mogłoby do tego dojść, handel raczkował (muszę chyba bardziej to opisać) Co do wyglądu postaci to sam wiem, że to jest nudne (szkoda, że tutaj nie ma edycji tekstu, bym mógł poprawić również tutaj). Jeżeli chodzi o dialogi i sam styl w dalszych rozdziałach się zmienił.. czy na lepsze nie wiem. Dzięki właśnie takich komentarzy oczekiwałem od tej strony ^^. Jakbyś miał czas możesz ocenić pozostałe? Byłbym wdzięczny
  • Anonim 28.12.2014
    Spoko, spoko :) Ciebie również mam na oku. Wrzuciłem moje opowiadanie (czeka na akceptację) fantasy, sprzed prawie dekady. Zerknij na nie - może ujrzysz coś, co Ci pomoże. Weź poprawkę na to, ze pisałem je jak sam miałem 13-14 lat.
  • MrGonzo 28.12.2014
    A ten rozdział jest moim pierwszy pomysłem, który postanowiłem napisać.. Tak to po prostu miałem w głowie i z czasem zapominałem. Mogę zapytać jaką dałeś ocenę?
  • Anonim 28.12.2014
    3. Uważam, że sprawiedliwie.
    Hej, jeśli to była twoja pierwsza próba - nie jest źle. Moja przypominała raczkowanie dziecka we mgle na oblodzonej szosie oblanej olejem silnikowym :D
  • MrGonzo 28.12.2014
    ciekawi mnie jeszcze jedna rzecz.. czemu Meriadok Brandybuck?
  • Anonim 28.12.2014
    Rubaszny, pocieszny, popełniał gafę za gafą, ale dalej się go lubiło i miał swoje momenty. ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania