Zemsta Smoka - Rozdział 14 - Bestia z jaskiń

***************************************************

ZEMSTA SMOKA

***************************************************

Rozdział 14 - Bestia z jaskiń

Dwie godziny później Ajrona zabrała przerażonego dwudziesto-dwu latka dalej od bramy i posadziła go na ławce, stojącej obok jednego z wysokich budynków. John nadal zbierał myśli, nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego. Gdy wziął ostatni oddech, dziewczyna w końcu mogła wszystkiego się od niego dowiedzieć.

- Powiesz mi w końcu, co się stało? – Zmarszczyła brwi, może to nie najlepszy moment by go męczyć, ale dziewczyna była zdesperowana.

-, Więc... Szedłem wzdłuż murów i zobaczyłem... Jaskinię... Głęboką... I ciemną... – Oparł głowę o dłonie.

- Gdzie jest ta jaskinia? – Ajrona kontynuowała pytania, patrząc mu w oczy.

- Jest wyryta na wzgórzu - powiedział i wyprostował się spoglądając na puste ulice.

- Wzgórzu? Mówisz o tym wzgórzu za miastem? – Długowłosa dziewczyna spojrzała na bramę.

- Tak... I... Nagle usłyszałem ryk... Głośny... Ryk... I zobaczyłem... – Jego rozbiegany wzrok spoglądał na wszystko, co było na około.

- Oczy? – Przerwała mu.

- Tak... Zielone, przerażające ślepia... Wpatrywały się we mnie... Ja…

- Niech zgadnę... Popuściłeś w spodnie i uciekłeś jak spłoszony kociak? – Powiedziała i uśmiechnęła się.

- WCALE NIE...! Ja.... Chciałem... Szybko powiedzieć ci, co zobaczyłem… – wydukał, co drugie słowo z tego, co chciał powiedzieć, po chwili spojrzał na dziewczynę – Chwila… Mam wrażenie, że wiedziałaś o tym... Skąd?

Ajrona spojrzała się z głupim uśmieszkiem – A... Mam swoje sposoby, żeby się czegoś dowiedzieć, Więc... Co teraz zrobimy?

John długo spoglądał w dół, wziął głęboki oddech i gwałtownie wstał z ławki – Cóż... Mieszkańcy nie muszą się dłużej obawiać tej bestii.

Dziewczyna była skołowana – A to niby, czemu...?

- Uważasz, że to coś da radę naszemu niepokonanemu duetowi?! – Wykrzyknął jak najgłośniej umiał.

-, CO?! Ty chyba uciekając, potknąłeś się i upadłeś na głowę!

Chłopak odwrócił głowę w stronę przyjaciółki – Hm... Wcale nie...

Ajrona wstała z ławki i przytknęła dłoń do czoła, – Więc chcesz, abyśmy poszli tam i po prostu załatwili to coś?

- Tak – spojrzał na nią i po chwili ruszył w głąb ulicy.

- Tak... Zwariowałeś... – Odwróciła się tyłem do Johna – Na mnie nie licz!

Chłopak zatrzymał się i roześmiał – A więc... Jesteś tchórzem? – Tym jednym słowem trafił idealnie w czuły punkt Ajrony.

- Coś ty powiedział? – Podeszła do przyjaciela i chwyciła go za ramię.

-, Że jesteś tchórzem.. Skoro boisz się tam iść ze mną! Do tego potwora! – Wykrzyknął na cały głos, odwrócił się w stronę towarzyszki – A myślałem, że to ja jestem tchórzem w naszej grupie – uśmiechnął się i ruszył dalej.

Ajrona przez chwilę stała nieruchomo, nagle podbiegła do Johna – NO DOBRA! Niech będzie! Pójdę tam! Ale tylko… żeby ci udowodnić, że nie masz racji – powiedziała przeszywając go groźnym spojrzeniem.

- Super – chłopak wykrzyknął uradowany i odwrócił się.

Ajrona chwyciła go za kołnierz i przyciągnęła do siebie - Nigdy więcej... Nie nazywaj mnie tchórzem! – Wyszeptała wpatrując się złowrogo w jego źrenice. Popchnęła go i ruszyła dziarsko przed siebie.

Minęło parę dni od tej rozmowy, John mimo prośby Ajrony o dyskrecję pochwalił się swoimi odważnymi planami z każdym, kogo napotkał, niewiele minęło zanim zrobiło się o tym głośno w całym mieście. Każdy wspominał o „tajemniczym przybyszu chcącym powstrzymać krwawą bestię”. Dzięki temu ulice nie były już tak opustoszałe, ludzie pewnie czuli się bezpieczniejsi, gdy ta plotka zaczęła krążyć. Dzisiaj nasza dwójka postanowiła przejść po zupełnie nowym w odczuciach, pełnym życia mieście. Wszystko wygląda znacznie lepiej, kiedy w około krążą ludzie. Co chwile dochodziły plotki o ich zamiarach.

- Może nie powinieneś się tak przechwalać, co? – Ajrona powiedziała znużona i spojrzała na towarzysza kroczącego z rękoma w kieszeniach.

- A to niby, czemu? Nie będzie tak źle… On nie jest znowu taki straszny – Powiedział pewny siebie spoglądając na wolno przenikające budynki.

- A nie zapomniałeś przypadkiem, że prawie zemdlałeś ze strachu, jak pierwszy raz go zobaczyłeś?

- Wcale nie... – Powiedział ze spokojem i założył ręce za głowę.

-, Gdy wpadłeś na mnie, jak spłoszony kociak. Właśnie tak wyglądałeś. – Przewróciła oczami i podrapała się po głowie.

- Nie przesadzaj… – westchnął i zatrzymał się, wpatrzony w zaglądający zza dachów, wielkiemu zamkowi – WOW!

 

Mimo tak ubogiej ulicy, zamek królewski prezentował się świetnie. Przed wejściem do budynku droga obłożona była ciemnymi kamieniami w postać okręgu, a na brzegach tej drogi rozstawione były wysokie, lampy olejne. Po środku stał wysoki żywopłot, wewnątrz, którego było pole pełne kwiatów. Parę metrów dalej stał ogromny, kwadratowy kamienny zamek. Z przedniej części zamku wystawały dwie wysokie, strzeliste wieże, jedna swoim czubkiem dotykała chmur. Druga była niska, nie przewyższała dachu zamku. Wyższa wieża ozdobiona była trzema witrażami, co parę metrów. Reszta wież obłożona była ceramicznymi dachówkami. Druga nie miała żadnych okien, a na czubku stał mały krzyż. Cały zamek miał mnóstwo okien po wszystkich czterech stronach. Na dachu stały trzy małe wieże zakończone krzyżem. Frontowe wejście było bardzo wysunięte w przód i ozdobione rzeźbionym, małym dachem, na którym lubiły przesiadywać białe gołębie.

Ajrona stanęła w miejscu, przyglądając się budynkowi nieobecnym spojrzeniem, opętana tysiącem myśli. Stała nieruchomo jak zaklęta, jedynie jej wzrok był nerwowy i rozbiegany. Nastała niezręczna cisza po środku miejskiego zgiełku. Dziewczyna zbudziła się dopiero, jak John potrząsną ją za ramię.

- Ajrona? - Podszedł do niej i spojrzał jej rozbiegane oczy, – Co ci jest?

- Ja... – Złapała się za głowę – Mam wrażenie..., Że kiedyś tutaj byłam.

John odsunął się od niej o dwa kroki i spojrzał na zamek – Heh... Nie obraź się, ale... Co ty mogłabyś robić w tak szlacheckim miejscu, jak zamek królewski?

Dziewczyna spojrzała na przyjaciela – Ja... Nie pamiętam... Odkąd tutaj przyjechałam, co chwilę mam jakieś dziwne bóle głowy…

- Czy to jest związane z tym, co widziałaś w Mazushi?

- Chyba... Nie wiem…

Przez długi czas oboje nic nie mówili, ponownie nastała niezręczna cisza. Ajrona odwróciła się zamyślona w stronę hotelu, chłopak złapał ją za ramię.

- Hej... Gdzie idziesz? – Powiedział przyjaznym tonem, dziewczyna nie odwróciła się, stała z opuszczoną głową.

- Do pokoju...

- Już? Nie chcesz się jeszcze przejść? – Podszedł do niej dwa kroki bliżej – Słyszałem, że niedaleko stąd stoi całkiem dobra karczma… – spojrzał w jej zamyślone oczy – Chcesz tam iść?

Dwudziesto-jedno latka spojrzała na niego i po chwili, uśmiechnęła się od ucha do ucha – Ok! – Złapała go za rękę i biegiem wyprowadziła z tej ulicy.

Przez całą drogę John nic nie mówił, słuchał... Albo raczej zmuszony był do słuchania szczegółowej opowieści Ajrony o tym, jak minął jej cały wczorajszy dzień na zakupach. W końcu młodzieniec znudzony rozmową stanął przed drewnianą tawerną pokaźnej wielkości. Stary balkon nad wejściem do tawerny podpierany był rzeźbionymi, drewnianymi filarami. Zaraz pod dachówkami wisiała drewniana, poszarpana deska z wyrytym napisem „Stołuj się u wilczka”.

- To tutaj! – John szybko wykrzyknął, a w myślach miał: „byle tylko Ajrona nie kontynuowała swojej opowieści”.

- Serio? To tutaj? – Powiedziała zapatrzona w napis na desce. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się – To, na co czekamy? Chodźmy! – Wykrzyknęła i chyżo przekroczyła drzwi. John głośno westchnął i wszedł za nią.

Wewnątrz nie było zbyt dużo ludzi, jednak właściciel lokalu nie narzekał też na brak klientów. Przy kilku stolikach po lewej oraz prawej stronie od wejścia siedziała grupka ludzi. Przed blatem na środku lokalu siedziało trzech mężczyzn. Na końcu znalazł się wolny stolik obok okna, John usiadł pod ścianą, Ajrona naprzeciwko niego.

- Słuchaj... – Wtrąciła się wyglądając przez okno – Musiałeś wszystkim rozpowiedzieć o tym, że dasz radę go pokonać? Dałeś im próżną nadzieję, a i tak ja, i ty wiemy, że nie dasz mu rady...

Chłopak słysząc to głośno westchnął – Nie domyśliłaś się prawda?

- Hm? Czego? – Spojrzała ze zdziwieniem na niego.

- Ja to wszystko mówiłem specjalnie...

- Jak to?

- Musimy jakoś zwrócić na siebie uwagę króla… To jest jedyny sposób, jaki znalazłem... Myślisz, że naprawdę chce zmierzyć się z tym czymś? – Oparł się o skórzane oparcie i założył ręce na swojej pierś.

Ajrona pstryknęła palcami – Rozumiem... Sprytne! Nawet jak na ciebie – powiedziała i uśmiechnęła się.

- Dzięki.... Chyba…

- Może ci pomogę? – Powiedziała i wstała z miejsca. Na jej twarzy pojawił się niepokojący uśmieszek.

- Ajrona... Co ty planujesz? – Dziewczyna oddaliła się na środek lokalu, chwyciła czystą szklankę i kilkakrotnie uderzyła w nią małą łyżeczką, skupiając na sobie uwagę wszystkich w lokalu.

- Witam wszystkich tutaj zgromadzonych! Przepraszam, że wam przeszkadzam! Chciałam ogłosić wam jedną rzecz! – Spojrzała na Johna z błyskiem w oku – Zapewne wiecie, że pewien potwór mieszkający niedaleko stąd, kradnie wasze bydło, a nawet waszych bliskich! - Wszyscy słysząc to popadli w zadumę i złość jednocześnie. Dziewczyna przez parę chwil nic nie mówiła uśmiechając się do przerażonego dwudziesto-dwu latka, – ALE SPOKOJNIE! Ten oto odważny człowiek! – Wskazała palcem na Johna, który o mało nie spalił się ze wstydu – Postanowił zmierzyć się z tą bestią! I POKONAĆ JĄ WŁASNYMI RĘKOMA! – Wszyscy, jak jeden mąż, spojrzeli z niedowierzaniem na Johna. Chłopak był czerwony jak pomidor, najchętniej schowałby się pod stół, by nikt go nie widział. – Jutro wieczorem wyruszy na spotkanie z tym potworem i uwolni was od tej męczarni! – Odłożyła szklankę – Dziękuję za uwagę… – ukłoniła się i spokojnie wróciła na swoje miejsce.

John siedział opierając głowę o swoje dłonie – Coś ty narobiła.... – Wydukał, przesuwając dłońmi po swoich włosach.

- No, co?.. Miałam ci pomóc... I pomogłam! – Uśmiechnęła się i sięgnęła po menu leżące na stole.

- Coś ty narobiła... NIE PROSIŁEM CIĘ O TAKĄ POMOC! CHCIAŁEM TYLKO, BY KRÓL USŁYSZAŁ O TYM, ŻE KTOŚ TAKI TUTAJ JEST! NIE CHCIAŁEM, BYŚ GŁUPIO ROZPOWIEDZIAŁA O TYM WSZYSTKIM...! – Wykrzyknął i uderzył głową o stół.

- Ou.... No cóż... To lepiej bądź jutro ostrożny… – powiedziała i niewinnie się do niego uśmiechnęła – Trzeba było uważać, co się mówi!

- Ja... Cię kiedyś... Zatłukę... – Wyprostował się, – Co ja teraz zrobię...

- Dasz radę! Pójdę z tobą! – W tym momencie do ich stolika podeszła kelnerka. John był tym zaskoczony, to był pierwszy raz, kiedy w tawernach była aż taka obsługa klienta. Pewnie właściciel jest zdesperowany i nie chce stracić, żadnego z nich.

- Dzień dobry! Złożyliście już zamówienia? – Wysoka, zgrabna brunetka powiedziała ze sztucznym uśmiechem.

- Tak! Poproszę dwa razy niepasteryzowane piwo – Ajrona spojrzała z uśmiechem na Johna.

- Raz...- Młodzieniec wtrącił się zimnym głosem – Ja poproszę... Wodę..

- WODĘ SERIO?! – Jego towarzyszka o mało nie wybuchła śmiechem.

- Przepraszam bardzo, nie pijam alkoholu – stwierdził i spojrzał zamyślony w okno.

Ajrona oparła się skołowana – Nie sądziłam, że spotkam kogoś takiego.

- A widzisz... – Powiedział zimnym stoickim głosem.

Resztę dnia w karczmie nasza dwójka rozmawiała na różne tematy. John dawał dobitnie do zrozumienia, że ma Ajronie za złe to, co przed chwilą zrobiła, przez co było jej głupio. Oboje opuścili lokal, gdy długowłosa dziewczyna w końcu wypiła swoje zamówione piwo, które było według niej obrzydliwe. Prawda jest taka, że pierwszy raz w życiu go spróbowała i spodziewała się innego smaku. Przez przedstawienie, jakie dała wystarczył ten jeden dzień, aby informacja rozprzestrzeniła się po wszystkich zakamarkach miasta. Niektórzy nie mogli w to uwierzyć, inni uwierzyli aż za bardzo przekazując nowinę wszystkim znajomym. W końcu nowinka dotarła do pałacu, gdzie przesiadywał król, który w obecnej chwili siedział w swojej ogromnej, zdobionej różnymi dziełami sztuki oraz obłożonej marmurowymi płytami Sali. Rozmyślał właśnie nad sprawą owej bestii. Po środku leżał długi, czerwony dywan wyszywany ze srebrnego koloru nicią po bokach. Stary władca siedział na srebrnym, potężnym tronie postawionym na kilkustopniowym podwyższeniu gładząc swój gęsty, siwy zarost i poprawiając długie, opadające mu na oczy włosy. Nagle potężne, dębowe, drzwi otworzyły się pod wpływem pchnięcia jednego z podwładnych króla. Opancerzony mężczyzna szybkim krokiem wbiegł do sali.

- Wasza wysokość! - Padł na jedno kolano i zastygł w tej pozycji na parę chwil.

Król kiwną głową, na ten znak podwładny wstał, – O co chodzi? – Powiedział skrzeczącym głosem.

- Przynoszę najświeższą nowinę dotyczącą dwóch turystów przybyłych parę dni temu do miasta.

- Mów, więc - stary mężczyzna oparł głowę o swoją kościstą dłoń.

- Ja i moi towarzysze, przez dłuższy czas ignorowaliśmy nowinek o nich, jednak od wczoraj rozmowy o tych osobach krążą po wszystkich ulicach.

- Dobrze, ale, o co dokładnie chodzi? – Mężczyzna powiedział i cicho zakasłał.

Sługa wyciągnął długą kartkę – „Osoby o imieniu: Jonathan Norton, oraz Ajrona upominają się, że są w stanie pokonać błękitnego zabójcę. Jutro z samego rana wyruszą na polowanie.”

- Jonathan... I... Ajrona...? – Król popadł w zadumę, oparł się o tron – Miejcie na nich oko... – Powiedział skrzeczącym głosem, po czym głośno zakasłał.

- Tak jest! – Sługa wykrzyknął, ukłonił się i wyszedł z sali.

Król oparł głowę i spojrzał zamyślony na wysoki sufit z przyczepionym, złotym żyrandolem. – Heh...

Nastał wieczór. Słońce powoli chowało się za drzewami, a z przeciwnej strony jeszcze wolniej wyglądał księżyc. John oraz Ajrona szykowali się na polowanie, za nimi stała grupka ludzi obserwująca ich każdy ruch. John interpretował opcję wycofania się, jednak w tej sytuacji zszargałby swoją reputację. Spoglądając chwilę w pnące się wysoko drzewa opuścili mury i weszli w głąb małego lasu otaczającego wzgórze.

- To, co teraz robimy? – John spoglądał na zachodzące słońce

- Może się rozdzielimy? – Dziewczyna oparła się o drzewo – Gdzie była ta jaskinia?

- O... Tam… – wskazał jej palcem schowaną za drzewami masywną grotę w skale.

- Aha... Jest coś… – podeszła do niego i boleśnie klepnęła go w ramię – To, co...? Ty idziesz szukać w lesie? A ja może zajrzę do tamtej jaskini – ledwo wykrztusiła ten pomysł, patrzyła na Johna ze sztucznym uśmiechem, zaczynała się pocić.

- Jesteś tego pewna? Może razem tam pójdziemy? – Młodzieniec zdjął ze swojego ramienia jej spoconą dłoń.

- No, co ty.. Dam radę... – Przełknęła ślinę i nerwowo wyruszyła w stronę jaskini.

- No... Ok – rozejrzał się rozkojarzony po identycznie wyglądających drzewach, – W którą stronę by tu iść? – Westchnął – Przecież i tak, i tak się zgubię – poszedł w losowym kierunku, z każdym krokiem coraz głębiej zapuszczając się w las. W końcu zgubił się w gęstej dziczy.

Po paru minutach Ajrona znalazła ogromną, ciemną i głęboką jaskinię, o której mówił John, nagle zwątpiła, ciarki przeszły jej po krzyżu.

„A co jeśli to coś tam jest?! Co jeśli idę na pewną śmierć? Po co? By udowodnić temu kretynowi jakąś rzecz? Co we mnie wstąpiło...? Przecież jak...” – Spojrzała w ciemną dziurę w skale, – „Jeśli ona tam jest... To chyba zemdleję.. – Wyciągnęła trzęsącą się dłoń w stronę sztyletu – „Ajrona... Nie bądź głupia…” – pośpiesznie odsunęła się od jaskini - Może sprawdzę jak Johnowi idzie... – Uśmiechnęła się i poszła w przeciwnym kierunku, ale zatrzymała ją jedna myśl, –„Jeśli to zrobię wyjdzie na to, że jestem bardziej tchórzliwa od niego...” – Zacisnęła pięści –„O nie... Nie dam mu tej satysfakcji” – pobiegła do wejścia groty, przełknęła ślinę i cicho, niczym kot, wślizgnęła się do środka. Było ciemno, jednak na szczęście dziewczyna nie zauważyła tutaj żadnej żywej istoty, odetchnęła z ulgą.

 

Jaskinia była nienaturalnie głęboka, jej pokryte smołą ściany wyglądały, jakby były rzeźbione ostrymi pazurami. Po kontach porozrzucane były niedojedzone resztki porwanych zwierząt. Nigdzie nie było jednak nic związanego z ludźmi, na szczęście plotka o pożeraniu ludzi była fałszywa. Po środku jaskini stały cztery drewniane, rzeźbione słupy. Podobne można znaleźć obok muzeów w Selior Town. Po środku tych słupów leżały błękitne wysuszone łuski, najpewniej w tym miejscu ten potwór spał. W powietrzu unosił się ohydny smród krwi, Ajrona długo go wytrzymywała, jednak szybko musiała uciec z tej jaskini. Usiadła pod drzewem.

„Bogu dzięki... Nie było jej tam!” – Wzięła głęboki oddech i spojrzała na swoje dłonie, – Co się ze mną dzieje? - Głęboko wciągnęła świeże powietrze i wykasłała resztki nieprzyjemnego zapachu – Ciekawe jak Johnowi idzie... – Wstała – Lepiej do niego pójdę...

John w tym momencie siedział skołowany pod drzewem, analizując gdzie już był. Doszedł do wniosku, że nie ma pojęcia, dokąd iść. Przymrużonymi oczami spojrzał na słońce.

, „Po co ja to robię?” – Spytał sam siebie – „Czy, aż tak mi zależy na reputacji?” – Spojrzał na kołyszące się kwiaty.

„- No, co ty... Dam radę... – Ajrona przełknęła ślinę i nerwowo wyruszyła w stronę jaskini”

„Głupio mi teraz, że puściłem ją tam samą...” – Wstał na równe nogi - „Lepiej do niej pójdę” - Powiedział i wyruszył w przypuszczalną drogę powrotną.

 

Po paru minutach spaceru John powoli przekonywał się w świadomości, że ten potwór nie istnieje albo uciekł. Odetchnął z ulgą i zaśmiał się ze swojej naiwności. Nagle poczuł silny i gorący podmuch powietrza, – CO TO BYŁO?! – Przeszedł go dreszcz, nerwowo odpiął zabezpieczenie pochwy i wyciągnął miecz nieumyślnie ucinając pobliskie gałęzie. Rozglądał się wszędzie i nasłuchiwał wszystkiego, jednak jego ciężki oddech utrudniał mu obie rzeczy.

Przeszedł go zimny dreszcz na plecach, niechętnie odwrócił głowę i ponownie ujrzał te złowrogie zielone ślepia, tak potwór albo „błękitny zabójca” stał tuż za nim, skradając się jak kot do swojej zwierzyny. Jego potężna, opływowa sylwetka; długi, niszczycielski ogon zakończony kolcem; złote, wykrzywione w górę rogi na głowie, oraz dziurawe potężne skrzydła zmroziły mu krew w żyłach. John w ostatniej chwili instynktownie rzucił się na ziemię przed ognistym, niebieskim podmuchem, który podpalił pobliskie drzewa. Młodzieniec od razu rzucił się do ucieczki biegnąc, ile sił w nogach. Biegnąc pomiędzy drzewami słyszał dzikie stąpanie tego smoka. Nagle skręcił, a błękitny zabójca zionął ogniem zaraz za nim, chwilę później wyskoczył zza drzew przewalając je.

„ZARAZ ZGINĘ! NIE UCIEKNĘ MU! JEST CORAZ BLIŻEJ! SŁYSZE GO! NIE CHCĘ TAK UMIERAĆ!" – Podobne myśli wirowały mu w głowie, panicznie rozglądał się za pomocą, schylił się unikając łapczywych zębisk potwora. Ponownie gwałtownie skręcił. Potknął się o wystający korzeń drzewa, miecz wypadł mu z ręki i pofrunął parę stóp dalej. Błękitny smok zwolnił i zaczął się skradać, John panicznie czołgał się do tyłu, aż nie natrafił plecami na drzewo. Bestia podeszła do niego i wytrzeszczyła swoje ślepia w jego stronę, John przyjrzał się jej długiemu, pyskowi zakończonym złotym kolcem.

 

„A więc to koniec?! Miałem skończyć, jako karma dla smoków?!” Nie chce!! Nie chce umierać! Nie w taki sposób!! Nie po tym wszystkim!! – Spojrzał zapłakanymi oczami na potwora –„Błagam!! Nie pożeraj mnie!!” – Chłopak mógł przejrzeć się w jej ślepiach, co jeszcze bardziej go przerażało. Miecz był za daleko, nie dosięgnie go, czy to naprawdę koniec?

Smok wpatrywał się w Johna wygłodniałym spojrzeniem, on zamknął oczy i szykował się na śmierć przytulając się plecami do drzewa najmocniej jak potrafił. Bestia nadal go nie pożarła? Może delektuje się jego strachem? Potwór po chwili momentalnie się uspokoił, a jego podłużne źrenice rozszerzyły się. Przyglądał się Johnowi z dziwnym zaciekawieniem, chłopak blady niczym trup zerknął szklistymi oczami na nią, jej zmieszane spojrzenie dało mu do myślenia. Potwór odsunął się od Johna na dwa metry, przyglądając się każdym jego ruchom. Młodzieniec otarł łzy przerażenia i próbował poukładać swoje rozbiegane myśli.

„Co tu się dzieje?” – Przejechał ręką po swoich spoconych włosach, – „Czemu ona patrzy się na mnie w taki sposób?” – Nagle zadręczyła go inna myśl – „Skąd wiem, że to jest samica?”

- Czy...- Wyciągnął nieśmiało rękę w jej stronę. – Czy ty?.. Czy... Ja... Czy... Czy.. Ja cię.. Skądś znam? – Gdy był blisko dotknięcia jej, w oddali zabrzmiał znajomy głos.

- JOHN!!!! – Smoczyca słysząc to wpadła w nagłą złość, zaryczała odstraszając pobliskie ptaki. Spojrzała ostatni raz na Johna i pobiegła w głąb lasu, chłopak siedział pod drzewem wpatrując się nieobecnym wzrokiem w oddalające się stworzenie, parędziesiąt minut później zza krzaków wyłoniła się Ajrona – JOHN!! ŻYJESZ?! – Chłopak nie słyszał jej wołania, nic nie słyszał, myślami nadal powracał do tej dziwnej sytuacji, dziewczyna stanęła przed jego oczami – TUTAJ JESTEŚ!! – Krzyknęła uradowana – Hej... – Stuknęła go w ramię.

-, Co...? – Spojrzał rozkojarzony na swoją przyjaciółkę.

-, Co ty tutaj robisz? – Uklęknęła obok niego, – Co się stało?

- Ja... Ja... No... Po... Prostu... – Zakrył ręką swoją bladą twarz i na spokojnie próbował pozbierać myśli – Ja... No... UPADŁEM! TAK! Potknąłem się! Ale ze mnie niezdara. Hahahahaaa! - Wymusił śmiech próbując swoimi wiotkimi ze strachu ramionami podnieść się z ziemi.

- Serio? – Patrzyła na niego pytającym spojrzeniem – Wyglądasz jak byś zobaczył ducha...

- Naprawdę?! No cóż... Ponieważ... To, dlatego, że.... – Nerwowo rozglądając się po lesie, zauważył spłoszonego jelenia przebiegającego między drzewami – JELEŃ MNIE PRZESTRASZYŁ! Tak! Myślałem, że padnę na zwał... Wtedy się potknąłem i uderzyłem plecami o to drzewo tak mocno, że miecz mi wyleciał z pochwy.

Dziewczyna spojrzała na jego pochwę z odpiętym zatrzaskiem, został on przecież specjalnie dodany by uniemożliwić tak łatwe wypadnięcie miecza – Hm... O rany... Naprawdę czasami jesteś niemożliwy – podniosła się – Chodźmy… Pomóc ci wstać?

- Nie... Dam... Dam radę.. – Powiedział i z trudem ustał na dwóch trzęsących się nogach.

- Na pewno wszystko dobrze?

- Tak...! Po prostu jestem.. – Zachwiał się i oparł się o drzewo – Trochę poobijany…

Dziewczyna przewróciła oczami i poszła w stronę bramy głównej – Chodźmy!

- Już... Idę... – Poszedł powoli jej śladem.

„Mam dziwne przeczucie, że kiedyś już widziałem tego smoka... Ale kiedy? Gdzie? Jak? Nie wiem.. Mam pustkę w głowie...” – Dotknął palcami skroni, przed oczami pojawił mu się obraz:

„Gęste miasto, ludzie panicznie uciekają we wszystkie strony, wszystkie domy płoną. Jestem wpatrzony w... Jakiś zniszczony budynek. Tata ucieka do bramy trzymając mnie na swoim ramieniu, drugą dłonią trzyma zapłakaną mamę za rękę.....”

- JOHN!!!

-, CO...?! – Podskoczył wystraszony do góry, – O co chodzi?! – Wykrzyknął do Ajrony oddalonej o parę ładnych metrów.

- IDZIESZ CZY NIE?!

-, DOKĄD?! – Wykrzyknął zachwianym głosem.

- DO HOTELU!

- Ok... – chłopak odetchnął z ulgą, że może spokojnie wrócić do swojego pokoju i przetrawić to, co się przed chwilą stało. Pobiegł za nią.

Następny słoneczny dzień w Selior Town. Mieszkańcy po nieudanym polowaniu na smoka stracili wiarę w możliwość pokonania tej bestii. John leżał rozbity na łóżku, Ajrona nadal smacznie spała. Nagle do pokoju wbiegł zdyszany Josef.

- HEJ!! DZIECIAKI!! – Tym krzykiem obudził Ajronę.

-, Co? – Chłopak odpowiedział od niechcenia.

- Mam dobre wieści!! – Usiadł zdyszany na fotelu.

-, Jakie?! – Dziewczyna podeszła zaciekawiona do mężczyzny.

Długowłosy mężczyzna wyciągnął z kieszeni zapieczętowany królewską insygnią list i wręczył go Ajronie, dwudziesto-jedno latka otworzyła go.

„Wedle rozkazu Johnatan Norton, oraz Ajrona proszeni są na spotkanie z władcą Selior Town dzisiaj w samo południe”

- NIE WIERZĘ!

- Ja też... – Josef wziął ostatni głęboki oddech – No, na co czekacie? Szykować się, ja zrobię śniadanie.

- OK!! – Ajrona uśmiechnęła się i schowała list do kieszeni, John przyglądał się rozmowie kątem oka, po czym ponownie popadł w zadumę.

 

Nastała umówiona godzina spotkania, przyjaciele stali przed ogromnymi drzwiami do zamku królewskiego. John zadzierał głowę, by ujrzeć szczyt wierzy. Ajrona patrzyła zamyślona przed siebie. Młodzieniec spojrzał na nią i podrapał ją po głowie.

- Hej... – Spojrzał na nią i uśmiechnął się – Nie denerwuj się... Damy radę!

- Wiem... – Nie patrzyła na niego, zamyślona spoglądała na zdobione wrota.

- Szkoda, że Josef nie mógł z nami iść.

- Podobno król chce widzieć tylko nas.

- No... – John wziął głęboki oddech, delikatnie popchnął Ajronę w stronę drzwi i ruszył przed siebie.

- Już... Idę... – Przetarła oczy i poszła za nim.

Idąc długim, ciągnącym się w nieskończoność wysokim korytarzem dwudziesto-jedno latka rozglądała się po porozwieszanych malowidłach, ogarniało ją dziwne przeczucie, które nie daje jej spokoju odkąd tutaj przyjechała.

Odźwierny otworzył szeroko masywne drzwi, ukazując ogromną salę królewską. Wzrok Johna przykuło ogromne malowidło ukazujące pierwszego króla tego miasta, tuż pod obrazem stał potężny, królewski tron.

- Wow… – chłopak wydukał rozglądając się po sali – Genialnie to wygląda... Prawda? Ajrona? – Spojrzał na dziewczynę, która stała w miejscu jak zaklęta, oczy miała wlepione w ogromny obraz – Ajrona?

- Królu. Jonathan i Ajrona przybyli – jeden z podwładnych szepnął królowi do ucha.

- Ach...? – Starszy mężczyzna spojrzał zdumiony przed siebie.

John podszedł bliżej tronu i wykonał gest okazujący szacunek, pociągnął również dziewczynę za bluzkę, by zrobiła to samo.

- Powstańcie – Król rzekł, przyglądając się Ajronie – Młoda damo...

- Tak…? – Powiedziała wystraszona.

- Podejdź bliżej – wykonał gest ręką i wyprostował się.

- O... O co chodzi? – Rozglądała się nerwowo na różne zdjęcia wiszące na ścianie.

- Czy twoje imię naprawdę brzmi „Ajrona”? – Siwy mężczyzna wydukał opierając głowę o swoje dłonie.

- Tak… Skąd to pyta… – nie dokończyła, jej wzrok przykuło zdjęcie rodzinne króla wiszące na lewej ścianie, tuż nad witrażem, na którym był król, królowa i dwójka ich dzieci. Dziewczyna odeszła kawałek od tronu chowając nerwowo dłonie do kieszeni. Wyczuła w tylnej kieszeni spodni jakiś okrągły przedmiot.

-, Jaki jest wasz powód przybycia do tego miasta? Domyśliłem się, że nie jest nim zgładzenie błękitnego zabójcy – starszy mężczyzna zwrócił się w stronę Johna.

-, Co.. Ah tak... Król ma rację... Przybyliśmy tutaj prosić waszą mość o pomoc.

- Hm... Jaką konkretnie pomoc?

- Zapewne słyszał król o zamaskowanym mężczyźnie zwanym Białooki?

Mężczyzna słysząc tą nazwę pobladł – Tak… Owszem… Słyszałem o nim…

- Najpewniej szuka tego przedmiotu – chłopak wyciągnął z sakwy gorący element smoczego serca, wszyscy strażnicy na około podeszli do Johna z wyciągniętymi ostrzami, król powstrzymał ich ręką.

- Skąd to masz chłopcze? Odpowiadaj!

- Znalazłem to nieopodal Mazushi... Królu cała ta wioska jest zrównana z ziemią!

Strażnicy złowrogo przyglądali się dwudziesto-dwu latkowi - Czy możliwe jest ogłoszenie stanu wyjątkowego podczas tegorocznej narady?

- Podczas tej narady omawianych jest tysiące czynników… Nie mam pewności, czy dam radę choćby o tym wspomnieć. Każde miasto ma swoje problemy, których musimy podołać.

Ajrona przyglądała się zdjęciu rodzinnemu – Czy.. To... – Wyciągnęła z kieszeni ułamany wisiorek ze swoją podobizną z dzieciństwa i wygrawerowanym imieniem, przyłożyła wisiorek do zdjęcia, nastała długa cisza, rozmowa między królem i jej przyjacielem nie docierała do jej uszu. Nagle poczuła się, jakby przeszył ją piorun, gwałtownie odsunęła się od obrazu upuszczając wisiorek na ziemię.

- Ajrona?! – Chłopak podbiegł do niej, – Co się stało?

- Nie... Nie… - powtarzała ten jeden wyraz przyciskając dłonie do ust i powstrzymując łzy.

-, Co się stało? – John próbował ją dotknąć jednak dziewczyna odepchnęła jego rękę.

Nastała kilkuminutowa cisza, którą dwudziesto-jedno latka przerwała wypowiadając cichym szlochaniem.

Chłopak nie wiedział, co się dzieje.

- John...

- Tak...?

- Pamiętasz jak się poznaliśmy? Nie powiedziałam ci jak się nazywam…

- Tak... Pamiętam… A co?

- Teraz naprawię ten błąd – Spojrzała na niego kątem szklistego oka – Nazywam się Ajrona... Daren...

John poczuł dotąd nieznane mu uczucie łączące jednocześnie ból i radość. Z ust wycisnął słowa – Jak to ... DAREN?!

 

************************************************

Następny Rozdział - Proste życie - Ten rozdział nie pojawi się zbyt szybko, ponieważ chce go przemyśleć i zająć się poprawą poprzednich

************************************************

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • NataliaO 06.01.2015
    Świetnie Ci poszło. Naprawdę. Cały tekst jest dość długi i przez cały czas nie zanudzał mnie. Był poważny, zabawny, przyjemny i fajnie wszystko składało się w całość kolejnego rozdziału. Powodzenia w kolejnym rozdziale. 5 :)
  • Prue 06.01.2015
    Zgodzę się, że tekst choć jest naprawdę długi nie zanudzał. Był naprawdę interesujący zachowując nie przesadną prostotę. Dam 4
  • Isa 06.01.2015
    Jest swietny :) :* Czekam na nastepny.
  • MrGonzo 07.01.2015
    mam w planach osobną serię z tego samego świata, ale o niej powiem później :3
  • Zarija 08.01.2015
    coraz lepiej lawirujesz między słupkami, jestem dumna z twoich postępów-poprawiłeś się, a pamiętasz jak chciałeś sie poddać? A jednak tego nie zrobiłeś. Wciąż mam twoje stare opowiadania... błuhaha
  • Zarija 08.01.2015
    genialne rysunki, ale nad kreską strasznie kulejesz ,dużajest różnica pomiędzy naszymi rysunkami, a jestem tylko o dwa lata młodsza błuhaha
  • MrGonzo 08.01.2015
    czemu tutaj o rysunkach mówisz?
  • NataliaO 14.01.2015
    Kiedy będzie następny rozdział :) Pozdrawiam
  • MrGonzo 15.01.2015
    będę szczery jeszcze się za niego nie wziąłem.. brak mi pomysłu co do jednej sceny na samym początku.. jak wreszcie ją wykombinuję szybko pójdzie
  • MrGonzo 15.01.2015
    no i złapała mnie choroba :3.... Postaram się za to zabrać w najbliższym czasie + rozmyślam nad nową malutką serią z tego samego świata
  • NataliaO 15.01.2015
    Zdrówka. Dobrych Pomysłów. Pozdrawiam :)
  • MrGonzo 23.01.2015
    Następny rozdział pojawi się na dniach.. Właśnie teraz piszę 16 :3
  • MrGonzo 24.01.2015
    jeśli to kogoś jeszcze interesuje oczywiście xd
  • NataliaO 24.01.2015
    Interesuje :)
  • MrGonzo 24.01.2015
    Naprawdę? xD ja mam wrażenie że to powoli was nudzi.
  • NataliaO 24.01.2015
    a czemu tak to odbierasz? gdyby nudziło nikt, by je nie czytał, nie oceniał ani komentował. Chyba za bardzo sam dodajesz sobie obaw. A jesteś dobry, naprawdę. Chciałabym mieć tak dobrą i lekką treść jak Ty. Pozdrawiam :)
  • MrGonzo 25.01.2015
    15 rozdział czeka na akceptację

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania