Zemsta Smoka - Rozdział 4 - Tajemniczy List

**************************************************

 

ZEMSTA SMOKA

 

**************************************************

 

Rozdział 4 - Tajemniczy List

 

Od ostatnich wstrząsających wydarzeń minęło długie pięć lat. Przez ten czas Norvin Town zdołało się podnieść po ataku grupy Białookiego, miasto rozkwitło i znacząco się powiększyło, a mieszkańcy wyraźnie zapomnieli o incydencie, albo przynajmniej próbują.

 

Jednak nie wszyscy łatwo pogodzili się z tym, co się stało, John, który jest już 22 letnim mężczyznądo tej pory nie pogodził się z utratą ukochanej Chłopak bardzo się zmienił przez te lata. Pierwsze, co się rzuca w oczy to fakt, że znacząco urósł i przybrał bardziej męską sylwetkę, jego twarz też się zmieniła nabrała mocniejszych męskich rys, a w oczach nie widać już tego samego dzieciaka, którym był. John Zatrudnił się, jako architekt u niejakiego Brusa Banda, postanowił zastąpić Karola w rozbudowie miasta zwłaszcza teraz po tym, co się stało. Zawsze po pracy wraca do domu, kładzie się na łóżku i wspomina wspólne chwile spędzone z Olą wpatrując się w jej zdjęcie stojące w ramce w jego pokoju. Na zdjęciu oboje w wieku dwunastu lat, wesoło świętują zdania do następnej klasy. Chłopak nadal czuł się tak jak by te miłe chwile spędzone pięć lat temu nadal trwały.

 

Pewnego dnia, gdy John leżał na łóżku wpatrzony w zdjęcie z drzwi dobiegł odgłos pukania, chłopak nie zareagował, po paru minutach z drzwi znowu wydobyło się pukanie tym razem głośniejsze.

 

Zdenerwowany chłopak wstał niechętnie z łóżka-Już! Już idę! – Wykrzyknął nieprzytomnym głosem i powolnym krokiem podszedł do drzwi. Był to Piotr tym razem wyglądał na starszego przez jego długie spięte z tyłu głowy włosy oraz zarost na twarzy. Mężczyzna był o wiele wyższy niż kiedyś i o wiele lepiej zbudowany.

 

John otworzył szeroko drzwi -O to ty... Co chcesz? – Powiedziałnie wiedząc, czemu zawiedzony – Proszę wejdź – dodał po chwili

Piotr skorzystał z zaproszenia i wszedł do domu- Witaj John, tym razem nie przybyłem tutaj w gościnę – powiedział spokojnym głosem.

Chłopak zamknął drzwi za Piotrem -To.. Po co przyszedłeś? –Zapytał zdziwiony.

Mężczyzna usiadł na fotelu stojącym naprzeciwko łózka -Nasz szef kazał mi cię przyprowadzić- Powiedział zamyślony – Mówił, że to ważne

John położył się na łóżku - Czemu? Odwaliłem robotę na dziś. Niech mi da święty spokój –Przycisnął głowę do poduszki.

Piotr rozglądał się po pokoju -Ponoć ma ci coś bardzo ważnego do wręczenia – Powiedział cicho.

Chłopak ani drgnął - Co takiego? – Powiedział przez poduszkę

Mężczyzna wstał z fotela – Tego mi nie zdradził.

John w końcu wstał z łóżka - No dobra idę – Otrząsnął się i ruszył z mężczyzną w stronę drzwi. Piotr wyszedł a chłopak wrócił się po zdjęcie Oli.

Po drodze Piotr próbował rozmawiać z nieobecnym przyjacielem. Od ostatnich lat mężczyźni bardzo się do siebie zbliżyli, połączyła ich między innymi utrata bliskiej osoby, ale także wspólna praca, jaką jest praca w budowie.

-John... – Powiedział po chwili ciszy. Chłopak nic nie odpowiedział. Mężczyzna nie odpuszczał – John...Słuchaj musisz się wreszcie z tego otrząsnąć. Myślisz, że mnie było łatwo?

 

Chłopak szedł spokojnie patrząc w dół -..... Nie widać po tobie by jej nieobecność cię ruszała. – Powiedział cicho.

Mężczyzna spojrzał przed siebie -No i tu się mylisz. Przeżywałem to gorzej od ciebie.- Powiedział drgającym głosem - Ale zrozumiałem, że ciągłym płaczem nie przywrócę jej życia.- Westchnął cicho -Uwierz mi ona nie chciałby nas widzieć w takim stanie..

John zwolnił przyglądając się beztrosko bawiącym się dzieciakom, które najpewniej przypomniały mu zmarłą przyjaciółkę -Może ty potrafisz o niej zapomnieć, ale ja nie. Rozumiesz? –Spojrzał na Piotra - Znaliśmy się od 5 roku życia! Spędzałem z nią każdą wolą chwilę, przy niej czułem, że mogę być sobą. –Łzy poleciały mu z oczu - Czasem miałem wrażenie, że jest jedyną osobą, która mnie rozumie... -Powiedziałpełen smutku – A teraz..... Nie ma jej z nami długi szmat czasu.... A ja nadal pamiętam te chwile jak by były one wczoraj....

Przyjaciel chłopaka westchnął cicho -Nie zapomniałem o niej... Po prostu... Dałem jej odejść.... – Spojrzał na Johna - Tobie też tak radzę....Bo ta żałoba stacza cię na dno.

Młodzieniec nie spuszczał oka z dzieciaków - Nie wiem czy potrafię przyjacielu....

-Rozumiem, przez co przechodzisz.... – Złapałgo przyjacielsko za ramię

-Dzięki jednak nie to jest moim największym zmartwieniem...- Chłopak spojrzał w niebo -pięć lat temu dostałem list pisany ręką Ojca.. Do tej pory oni nie wrócili... A co jeśli ich też straciłem?

-Na pewno nie.. Heh uwierz mi ten stary pryk jest niezłym kawałem byka, potrzeba by było stu chłopa by go powalić! –Piotr powiedział pewny swego zdania

Chłopak westchnął -Mam taką nadzieje...

Dotarli na miejsce, czyli do sporego zdobionego budynku architektonicznego. Przed wejściemstały dwa filary jakby trzymające balkon na drugim piętrze, wszystkie ściany były zdobione różnymi malowidłami oraz dwuwymiarowymi rzeźbami. Weszli do środka. Wewnątrz budynek nie wyglądał już tak pokaźnie, drewniana podłoga po woli odpadała, a meble nie wyglądały zbyt stabilnie, po środku wielkiego pokoju stał okrągły stuł po bokach stały szafki, oraz szafy, natomiast nad stołem wisiał duży świecznik Brus siedzący naprzeciwko ich przy stole od razu ich przywitał. Był on wysokim oraz chudym mężczyzną, miał długie szare włosy czesane do tyłu a na nosie maił brązowe okulary. Ubrany był w białą koszulę, na której zarzuconą czarną kamizelkę, nosił ciemne spodnie oraz ciemno zielone buty.

 

-Witam panowie usiądźcie proszę Proszę.. – Powiedział żwawym i chytrym głosem, jednak nie oznacza to, że Brus jest chciwy po prostu ma taki głos – Piotr usiadł na swoim krześle, kiedy John usiadł na swoim to się pod nim rozpadło – AHH... –Wykrzyknął wystraszony- Szefie! Prosiłem cię abyś wreszcie wymienił te krzesła! – Powiedział podnosząc się z podłogi

-Wybacz kolego, na razie wszystkie fundusze idą na rozbudowę Norvin. – Powiedział szybko– no, więc... Drogi Johnie..Wieszjuż, czemu cię tutaj wezwałem? – Zapytał retorycznie

-Wiem... Miałeś mi coś doręczyć.. Nie mogłeś poprosić Piotra, aby to zrobił? – Zapytał lekko poirytowany

-Owszem mogłem. Ale! Uznałem, że w zamian za ten list, mógłbyś mi wyświadczyć pewną małą przysługę, a konkretnie.... Poprosiłem naszego drwala o nowy zapas drewna, ale do tej pory nie dojechał.. Mógłbyś pojechać po towar?

-A w zamian za to dasz mi to coś? Tak? – Zapytał lekko ironicznie

-Tak, tak jasne... Mógłbyś?... –Powiedział rozkazującym głosem

-Nie ma sprawy... I tak muszę rozprostować kości –powiedział otrzepując resztki krzesła ze spodni

-Wspaniale spadaj mi już stąd! Mam sporo pracy. – Powiedział i wyprosił Johna z budynku. Piotra poprosił do nowej pracy, a jakiej to John już nie zwracał na to uwagi.

 

Bezzwłocznie poszedł po swojego konia, który dostał od Piotra. Koń ten przebywa w stajni, bo chłopak nie ma gdzie to przetrzymywać. Spokojnym krokiem poszedł na przedmieścia, dzisiejszego dnia ulice było znacznie mniej zatłoczone o tej porze niż to było wcześniej. Każdy boi oddalić się od swojego domu, jedyne, co można oglądać na każdym rogu to dzieci bawiące się zaraz obok drzwi do swoich domów. Chłopak w końcu doszedł do pokaźnych rozmiarów stajni, już z paru metrów słychać było parskanie koni, wielu ludzi nie mogło trzymać swojego wierzchowca w domu, ponieważ wszystkie działki były najzwyczajniej za małe na jakiekolwiek zwierzę, a budżet nie pozwoliłby im wykarmić swojego przyjaciela.

 

-Dzień dobry mógłbym odebrać Rafka? – Spojrzał na stajennego i zobaczył, że śpi z gazetą na twarzy

-Proszę pana?! – Żadnej reakcji ze strony stajennego – Proszę Pana!!

AHHH! -Mężczyzna wystraszył się i wywrócił razem z krzesłem – wstał zobaczył Johna i od razu usiadł jak by nic się nie stało -Ah witam Johnatan tak?

-Tak... Mógłbym odebrać Rafka?

-Chwileczkę. – Spojrzał do książki - Rafik tak?.... Całe szczęście pan tu przybył.. Ten koń sprawiał nam nie małe problemy.

-Problemy? – Spytałzdziwiony – Jakie Rafik może sprawiać problemy?

-Proszę za mną – wstał z krzesła i poszedł do stajni John poszedł za nim.

 

Po drodze zobaczył, co stajenny miał na myśli. Rafik wierzgał i skakał po całej oborze, a dwóch stajennych daremnie próbowało go uspokoić. Kiedy koń zobaczył Johna nagle przestał szaleć, a na koniec wykopał jednego z pracowników prosto do siana?

 

-Bogu dzięki! – Powiedział z ulgą jeden ze stajennych - chyba mam nadwyrężone nadgarstki

John pierwszy raz od wielu lat się roześmiał -Hehe.. Widzę, że się nie nudziłeś.. – Powiedział i poklepał go po pysku.

Mężczyzna, którego Rafik kopnął z wielkim wysiłkiem wypełznął z siana - Zabierz go stąd musimy posprzątać ten burdel, a z nim się nie da – powiedział poirytowany

-Spokojnie… już odjeżdżamy – powiedział ironicznie

Chłopak wsiadł na konia – No kolego ruszamy – Rafik ruszył przed siebie.

 

Po drodze przez miasto do bramy John był nieco zamknięty w sobie. Kiedy przekroczył bramę Rafik skorzystał z okazji i postanowił pobiegać, przez co prawie zrzucił Johna z grzbietu,

 

-HEJ! Uspokój się –na szczęście odzyskał równowagę chwycił obiema rękami za wodzę i nakierował Rafika na drogę do drwala. Koń szybko niczym wiatr jedyne, co chłopak widział to drzewa otwierające mu drogę. Przejażdżka trwała dość długo mimo szybkiego tępa, z jakim pędził koń, jednak tuż przed domem Drwala zmęczył się i zwolnił.

 

Chłopak wypluł muchę, która po drodze wpadała mu do ust -Huh.. Maszdość, co? – Powiedział ironicznie – jeszcze kawałek i będziesz mógł odpocząć. Poprowadził Rafika do stogu siana zsiadł i przywiązał go do drewnianego płotu – zostań tu.. Ja zaraz wrócę – powiedział i poszedł zapukać do drzwi, jednak po drugim dobiciu się drzwi otworzył Alex, wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Był on łysy, ale miał też bardzo gęsty rudy zarost na całej twarzy. Nikt jeszcze nie widział go w innym ubraniu niż czerwona koszula i zielone spodnie, zawsze nosi przy sobie mały toporek, którym ścina małe drzewa i krzewy.

 

-Kim jesteś? – Zapytał grubym głosem

-John lekko wystraszonych przez chwilę w milczeniu zbierał myśli – Witaj – powiedział nieśmiało – przysłał mnie tutaj Brus Band

Drwal otworzył szeroko drzwi -Ah on… pewnie chodzi mu o tą spóźnioną dostawę prawda? – Zapytał spokojnym głosem

Chłopak podrapał się z tyłu głowy -Tak.

Mężczyzna wszedł w głąb domu -Proszę wejdź! Rozgość się

John przekroczył niepewnie próg – przekaż mu moje przeprosiny. Miałem już wyruszyć w drogę, ale mój powóz pogubił po drodze koła, a ja nie mam zapasowych, więc..

-Spokojnie ja rozumiem –uspokoił go John – mam nadzieje, że Brus tak samo

Drwal spojrzał na chłopaka -Chcesz coś do picia?

-Nie dzięki- powiedział cicho, lecz po chwili dodał – Albo poproszę wodę!

-Oczywiście już przynoszę – powiedział i poszedł do innego pokoju

 

John przez ten czas spacerował po domu i oglądał zdjęcia oraz pamiątki. Zaciekawiła go pewna książka zatytułowana Historie i Legendy.Usiadł do małego stolika i zaczął ją przeglądać. Parę kartek dalej znalazł bardzo interesujący rozdział, a konkretnie Mroczni Jeźdźcy, John zignorował na chwilę tekst i zaczął oglądać ilustracje i to, co zobaczył go przeraziło.

 

W tej samej chwili wrócił Drwal - proszę twoja woda – postawił mu na stole, – czego tam szukasz?

-Ile pan wie o… mrocznych jeźdźcach? – Zapytał lekko wystraszony?

Gdy drwal to usłyszał na chwilę zamilkł, po czym spojrzał na Johna – jedyne, co słyszałem o nich to tylko plotki i opowiadania przy ognisku

Chłopak spojrzał na Mężczyznę -Proszę mi to powiedzieć – w głosie słychać było zaniepokojenie

Mężczyzna westchnął -Skoro nalegasz.. – Usiadł na krześle –ehh….. Słyszałem, że mroczni jeźdźcy nie są ludźmi, albo przynajmniej nie mają ludzkich emocji.

-A... A więc czym są?

-Nie wiem, i nie pochodzą z tego świata. Ludzie, których znam opowiadają, że przybywają niezapowiedziane i plądrują miasta nie oszczędzając nikogo. Niewielu przeżyło, a ci nie są zbyt rozmowni na ten temat. Wiem o tym, co się stało pięć lat temu, żałuję, że tego felernego dnia nie było mnie by bronić miasta...

-...Powinieneś się cieszyć, że cię nie było. To, co się wtedy stało... – Chłopakpowiedział przybity

-Nawet trudno mi to sobie wyobrazić, zastanawia mnie jedna rzecz.. Ze wszystkich opowieści słyszałem,że oni każde napadnięte miasto zrównują z ziemią.. Czemu tutaj zrobili wyjątek? Może czegoś szukali i nie chcieli marnować czas na niszczenie? – Kiedy drwal to powiedział Johnowi przypomniał się list od ojca z tamtego dnia, – Co ty tam masz? – Zaciekawił się drwal, kiedyzobacz, że John wyciąga list z sakiewki

-Znalazłem to w domu podczas napadu..

-Pokaż no to

John niechętnie dał mu list, Chwila ciszy minęła zanim mężczyzna go przeczytał -....Hmm miecz? Masz, może go przy sobie? – Zapytał zaciekawiony

-Tak.. Nie rozumiem, co to ma wspólnego z.. – Mężczyzna przerwał zdanie -Pokaż no go chłopcze

-Młodzieniecdał mu go, lecz niechętnie, łysy mężczyzna starannie obejrzał sposób wykucia ostrza, oraz wygrawerowaną dedykację na szabli – Nawet nie wiesz, jaki to zaszczyt być w posiadaniu miecza kogoś takiego jak twój ojciec

-Co? Znałeś mojego ojca? – Zapytał roztrzęsiony

-Nie.. Ale wiele o nim słyszałem - mówił oglądając miecz

-Słyszałeś? Skąd?! – Irytował się John

-Z opowieści.. To długa historia młody, jeśli chcesz się o tym coś więcej dowiedzieć zajrzyj do nowej biblioteki w mieście właśnie dotarła tam nowa dostawa książek historycznych

-Dobrze.. Może tak będzie najlepiej – Wstał i ruszył w stronę wyjście i nagle się zatrzymał – prawie zapomniałbym o dostawie

-Ach! Tak! Tak! Też bym prawie o tym zapomniał – starzec wstał z krzesła i wyszedł razem z Johnem na zewnątrz wstronę starej szopy, kiedy tam byli spojrzał na Rafika – coś czuję, że twój koń może tego nie udźwignąć

Chłopak spojrzał na konia zawstydzony -Też tak coś czuję –powiedział ironicznie

-Poczekaj no chwilę.. Miałem tutaj mój stary wózek – zaczął grzebać w rzeczach porozrzucanych dosłownie wszędzie. – Ach tutaj to jest – drwal wyciąga długi i głęboki wóz ze skórzanym paskiem przywiązanym do przedniej części – proszę to pewnie ci pomorze.. Nie przejmuj się Brus z pewnością mi go odda.

John nadal nie wierzył, że jego koń udźwignie ten towar-Dziękuję, do widzenia – Załadował dwadzieścia kłody drewna na wózek, przymocował skórzany pas do wyposarzenia Rafika i dosiadł konia – No... To jeszcze raz do widzę.- Zanim dokończył zdanie koń pogalopował przed siebie

-Do widzenia chłopcze! –Powiedział machając ręką – Obyś nie dowiedział się za dużo... –Powiedział pod nosem

 

Mimo ciężkiego bagażu koń gnał przed siebie z dużą prędkością. Chłopaktylko modlił się żeby nie pogubili towaru, bo jeśli tak się stanie to go już nie znajdą. Kiedy zbliżyli się do bramy Rafik biegł z tą samą szybkością, Chłopak spojrzał przed siebie i czuł na skórze, że zaraz się zderzą z chodzącymi tam ludźmi – Oho... Rafik.... Zwolnij! – Krzyczał przerażony, kiedy byli niemal, że przy bramie koń nagle zwolnił i prawie wywrócił się od wózka, który uderzył go w tylnie kopyta

 

John czuł jak by stracił czucie w nogach ze strachu –Huh... No Cóż... Z tobą nie można się nudzić – Z ulgą i zsiadł z niego – Chyba sobie już poradzę mały. - Chwycił wózek i wolnym krokiem poszedł do Brusa.

 

Kiedy wszedł do budynku zastał brusa chodzącego w kółko i gryzącego swoje paznokcie, oraz palce. Spojrzał na niego stanął jak wbity w ziemię

 

- Johnatan! Nareszcie! Myślałem, że się nie doczekam! Dawaj to! – Bruse zabrał mu z ręki pasek od wózka – To na tyle! Może już iść... – Z wielkim wysiłkiem ledwo ruszył wózek

-Chwila! A mój list?! –Chłopak powiedział zirytowany

-Ah! Tak.. Tak, no jasne.. Gdzie ja go mam? Gdzie ja go mam? –Powtarzał przeszukiwając kieszenie – Ah! Tutaj jest! Bierz go i zmykaj! Mam dużo pracy! – Wypchnął chłopaka za drzwi.

John oparł dłoń na czole -....Może lepiej tego nie skomentuję – powiedział do siebie. Spojrzał na list. Lepiej nie będę tutaj czytał – pomyślał i poszedł do biblioteki by przy okazji spojrzeć na książki, o których wspominał drwal.

 

Po niezbyt długim spacerze dotarł do wielkiej niczym kościół biblioteki. Składała się ona, aż z trzech pięter. Za czasów panowania Królestwa każdy z braci zapisywał swoją własną bibliotekę pełną swoich przemyśleń, eksperymentów, faktów, oraz domysłów. Po podzieleniu Królestwa na siedem miast wszystkie książki się zachowały oraz zostały starannie przepisane tak, aby starczyło ich dla każdego z miast. Biblioteki, więc były jednymi z największych budynków we wszystkich miastach, ściany podobnie jak w miejscu pracy Chłopaka były zdobione dwuwymiarowymi podobiznami braci. Gdy do przekroczył próg drzwi biblioteki od razu został uciszony przez pracującą tam kobietę.

 

Chłopak z zadziwieniem podziwiał każdy element wystroju. Po środku ogromnego pokoju stały wysokie pułki ustawione w taki sposób, że nawet pracownik by zabłądził pomiędzy nimi wszystkie piętra przypominały balkon, ponieważ na samym środku była wielka dziura aż na szczyt budynku, na wszystkich ścianach wisiały różnego rodzaju obrazy i malowidła. Tuż obok Johna stało biurko kobiety, która bo wcześniej uciszyła - Ehm przepraszam... Gdzie jest dział z książkami historycznymi?

 

Kobieta czytała w tym czasie książkę, niechętnie spojrzała na klienta -Na końcu korytarza – powiedziała szeptem.

-Dzięki!-Wykrzyknął John

Recepcjonistka zezłoszczona zamknęła książkę -Ciszej!!-Krzyknęła szeptem

 

No dobrze historia.. Historia – powtarzał sobie w myślach chodząc po kolejnych korytarzach z półek, niby prosta droga, a zajęła mu dobre parę minut błądzenia po całym pokoju – Ah tutaj jest! – John załamał się, ponieważ przechodził koło tego działu z trzy razy – Hmmm, Historia Kakaron.. To nie.. Historia Lasów, Historia Tajemniczej Góry- To ciekawe – powiedział w myślach-, Ale nie na dzisiaj

 

Palec chłopaka od razu trafił na tytuł -Wojny Miast.. – John wziął tą książkę i przeczytał cały tytuł, który był zakryty – „Wojny Miast – zbiór wszystkich bitew ostatnich 100 lat” - Hmm chyba to jest to, czego szukam – wziął książkę ze sobą i długo szukał wyjścia z działu książek. Usiadł przy najbliższym stole w głównym holu i zaczął szukać odpowiedniego rozdziału. Znalazł i wystraszył się tym, co przeczytał – to było 20 lat temu?! –Wykrzyknął i został ponownie uciszony

 

"Dwadzieścia lat temu odbyła się najważniejsza wojna dla ludzkości. Smoczy Strażnicy stawili czoło bestiom wybiegającym z portalu prowadzącego do innego wymiaru tzw. Wymiaru Smoków. Straszydła te miały nieznany wygląd. Postawą przypominali ludzi w czarnych szatach. Siedzieli na grzbietachczarnych smoków. Po długiej i zaciekłej walce prawie wszystkie potwory zostały zabite, nasi żołnierze skorzystali z okazji i zniszczyli portal, aby żadne straszydło z niego nie wyszło, a siedem kul odpowiedzialnych za uruchomienie portalu zostały rozdane władcom każdego z miast."

 

John ledwo pozbierał myśli po tym, co przeczytał – Wychodzi na to, że nie wszyscy zginęli... – Powiedział zasmucony -Nigdy nie widziałem tej kuli u nas.. Więc... Czego oni tutaj chcieli? – Głowę zaprzątały mu coraz liczniejsze pytania jednak żadnych odpowiedzi

 

Chłopak długo siedział bez słowa, przypomniał mu się ten list.. Wyciągnął go i wyrwał pieczęć.

 

"Witaj Johnatanie

 

Pewnie nie wiesz, kim jestem i dlaczego dostałeś tą oto wiadomość. Powinieneś jednak wiedzieć, że jestem bliskim przyjacielem twojego ojca Karola Nortona, chce się z tobą jak najszybciej zobaczyć. Wszelkie inne odpowiedzi poznasz, jak spotkasz się ze mną w „Karczmie Pod Czarnym Wężem” w Corvin Town. Czekam niecierpliwie.

Przyjaciel"

 

-Hmm... Nie mam innego wyboru muszę tam iść... – Spojrzał przez okno na zachodzące słońce – Późno się robi... Jutro wyruszę w drogę..- Odłożył książkę i wyszedł z biblioteki w stronę swojego domu

 

Trudno mu było zasnąć. Co nieraz zamknął oczy widział obrazy z przeszłości. Maska zabójcy jego ukochanej każdej nocy nie pozwalała mu zamknąć nawet jednego oka. Tak samo było i tym razem. Jednak po pewnym czasie zasnął nawet nie wiedząc, kiedy.

Następnego ranka John nie mógł wstać. Nie spał pół nocy i teraz jest niewyspany, zdobył się jednak na silę i wstał. W końcu dzisiaj miał wyruszyć do Corvin Town! Miasta, które chciał zobaczyć od najmłodszych lat, w głębi ducha czuł podekscytowanie tymi okolicznościami. Chłopak chciał przed wyruszeniem odwiedzić jedno miejsce.Wziął ze sobą najważniejsze rzeczy do podróży, czyli jedzenie dla siebie i dla konia, ubrania, oraz miecz po ojcu, Miał już wychodzić jednak jego wzrok przykuło jego zdjęcie z Olą, gdy oboje mieli po 7 lat, ten widok przywrócił chłopcu zbyt wiele wspomnień na raz,powstrzymał się od płaczu i schował zdjęcie do torby razem z resztą rzeczy. Założył na siebie swoją ulubioną zieloną koszulę i wyszedł tym prędzej z domu. Po długiej drodze doszedł tam gdzie zamierzał, czyli na cmentarz. Każdy z cmentarzy zasmuca samym istnieniem wielu ludzi jednak ten po wydarzeniach sprzed 5 lat wywołuje u prawie każdego łzy. Podszedł do grobu z napisem Ola Daren. John stanął i przyglądał się przez chwilę nagrobkowi, po czym uklęknął

 

-Cześć.... Tak tylko.... Wpadłem się przywitać.... – Powiedział próbując powstrzymać łzy – Wiem, że nie chciałabyś widzieć mnie w takim stanie.. Ale...- Przerwał biorąc głęboki oddech -Tęsknię za tobą... – Gdy to powiedział nie wytrzymał i poleciały mu z oczu łzy - Nawet po tych 5 latach... Trudno jest mi pogodzić się z tym.. Że ciebie już nie ma.... – Wytarł rękawem mokre oczy. Przez parę chwil milczał – Wiem, co byś powiedziała.... „Że mimo ciemnych chmur..... Muszę znaleźć w nich promyki słońca”......- Pociągnął nosem – zawsze tak powtarzałaś- powiedział to z uśmiechem pełnym łez – Nie wiem jak ja to zrobię..... Ale obiecuję... – Wstał z kolan - Na moje życie!... Że!.. Cię pomszczę!... Nie ważne, co stanie mi na drodze!... Ten potwór zapłaci za to, co zrobił! – Wykrzyknął na cały głos z łzami w oczach

Z oddali wydobył się znajomy głos -Ona nadal tu jest..

-CO?! – John odwrócił się i zobaczył Piotra – O wybacz ja...

-Rozumiem-Piotr podszedł do nagrobka - Wiem, że jej też brakuje ciebie... Ale pamiętaj... Ona nadal tutaj jest.. W twoim sercu. I nigdy cię nie opuści....

Chłopak otarł łzy -... Dzięki.. Muszę się wreszcie pozbierać...

Mężczyzna nie spuszczał wzroku ze zdjęcia dziewczyny na nagrobku -Najwyższa pora...

-Ale to nie jest jedyna rzecz, która zaprząta moje myśli

-więc, co jeszcze?

-Między innymi moi rodzice... Od pięciu lat ich nie widziałem... Boję się, że zdarzyła się tragedia...

-Nie martw się o to John.. Wiem, że nic im nie jest.

-Też chciałbym mieć taką nadzieję. – John zacisnął pięści -Nieważne

-Słyszałem, że jedziesz do Corvin Town. Racja? –Piotr starł się zmienić temat

-Tak.. Wreszcie zwiedzę to miasto.. Ciekawe czy jest tak znakomite jak to opisują.. –Powiedział drapiąc się z tyłu głowy

-Byłem tam.. – Mężczyzna powiedział pełen dumy - I możesz mi zaufać! Ten widok cię oczaruje

-Też tak coś czuję...- Chłopak na chwilę się rozmarzył - Jest tam człowiek, który zna mojego ojca..- Powiedział podekscytowany -Może też wie gdzie on jest!

-Miejmy taką nadzieję.. – Oboje stali przez chwilę nic nie mówiąc

-... No nic... Czas na mnie...Dzięki za rozmowę..- Powiedział chłopak

-Nie ma, za co przyjacielu – uśmiechnął się Piotr – ja jeszcze tutaj chwilę zostanę

 

John poszedł z nieco mieszanym nastroju po Rafika. Przywiązał do niego torbę z rzeczami i po woli wyjechał z głównej bramy miasta.

 

Mijał lasy i łąki, przerwał swoją drogę przed miejscem, w którym spotykał się z Olą, kiedy mieli dość tłumu ludzi, codziennych zmartwień oraz smutku. Widok tego miejsca oraz wspomnienia związane z nim, jeszcze bardziej go zasmuciły. Chłopak przez bardzo długi czas przyglądał się wzgórzu ruszył jednak dalej wzdłuż polnej dróżki…

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Naha 12.09.2014
    Byłam tu, przeczytałam, spodobało mi sie. Daje piątkę przechodzisz dalej :P
  • MrGonzo 12.09.2014
    dziękuję :)
    niedługo 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania