Zemsta Smoka - Rozdział 11 - Rozwiązana Tajemnica

**************************************************

ZEMSTA SMOKA

**************************************************

**************************************************

Oto jeden z tzw przegadanych rozdziałów :). Musiał się kiedyś taki zdarzyć. Mam nadzieję, że wam się spodoba

**************************************************

 

Rozdział 11 - Rozwiązana Tajemnica

 

Josef prowadził jednego z dwóch koni, drugi jechał w rytm pierwszego. John razem z Ajroną siedział w wozie przewożącym Rafika, koń był osłabiony, ale stabilny. Dzięki profesjonalnej pomocy dziewczyny, można go uratować bez wykańczania go. John opierając się o belkę obserwował przenikające mu przed oczami wielkie drzewa, co jakiś czas spoglądał na Ajronę, która głaskała Rafika z nieobecnym wzrokiem. Spojrzał na ogromne okrągłe jezioro znajdujące się po zachodniej części lasu, jest to jedyny wodopój w lesie oraz doskonały dom dla wielu zwierząt. Jezioro ma około trzy metry głębokości i po jego bokach wyrastają pałki wodne oraz, bardzo długie liście traw. Po całej tafli wędrowały lilie wodne w rytm tanecznego wiatru, który tego wieczoru był wyjątkowo duży. Zachodzące słońce odbijało się w tafli, przyciągając wzrok. John długo wpatrywał się w ten widok, po czym ponownie spojrzał na nieobecną dziewczynę.

-Hej... – Powiedział po chwili ciszy, Ajrona nawet nie zareagowała – Hej! – Powtórzył – Wszystko w porządku? – Przybliżył się do niej. Dziewczyna nadal była nieobecna. Obudziła się dopiero, gdy John dotknął jej ramienia

-Co...? – Spojrzała na Nortona – Oh.. Przepraszam.. Zamyśliłam się.. – Opuściła głowę i ponownie popadła w zadumę

-Coś się stało? – Chłopak schylił się by spojrzeć jej w oczy, rozbawiając ją przy tym – Nie znam cię długo, ale, chyba nie jesteś taka cicha, na co dzień..

-...No nie.. – Dziewczyna spojrzała na barwne jezioro ciągnące się w nieskończoność

-Więc, o co chodzi? – John usiadł po turecku

-O nic.. Po prostu.. Ta wioska..

-Co...? Za mocne widoki dla ciebie?

-Co? Nie.. Po prostu.. To, co tam zobaczyłam.. – Zmrużyła oczy.. I przycisnęła dłonie do twarzy -...Nie potrafię tego wyjaśnić..

John widząc, że dalsze zadawanie pytań będzie ją tylko bardziej męczyć odpuścił – Piękne.. – Powiedział spokojnie

-Co? – Spojrzała na towarzysza

-To jezioro.. Pięknie się mieni wieczorem. Gdyby nie to wszystko... Chętnie bym tutaj przyszedł o tej porze..

-No... Zawsze tutaj przychodziłam za młodu.. Teraz jakoś.. Ode chciało mi się, a szkoda.. – Spojrzała w niebo, nie było widać żadnej gwiazdy. Jutro szykował się niezbyt pogodny dzień –John...

-Hm? – Mruknął nie spuszczając wzroku z tafli jeziora.

-Kim jest ten mężczyzna.. Ponoć się znacie

-Tak... Poznałem go w pewnym mieście..

-Jakim – przerwała mu patrząc na niego, już dobrze Johnowi znanymi zaciekawionymi oczami

-...W Corvin Town... Uratował mnie.. A przez ostatnie tygodnie szkolił mnie w walce, sprawności i tak dalej..

-Ah.. Więc chyba marny z niego nauczyciel..

-Ej!

-Hehehe.. –Ajrona przeciągnęła się i głośno ziewnęła. Wytarła swoje zmęczone oczy – Wiesz, co.. Ja chyba się zdrzemnę

John ziewnął jak ona – Racja.. Sporo się dzisiaj stało..

 

Josef przez całą drogę, rozmyślał nad wieloma sprawami. Nawet nie słyszał rozmowy swoich pasażerów. Początkowo chciał odstawić Johna do jego domu. Gdy w oddali, zza mgły wyłaniały się mury Norvin Town. Josef spojrzał na śpiącą dwójkę i głęboko westchnął, Gwałtownie pociągnął wodzę w przeciwnym kierunku, Wóz na skutek gwałtownego skrętu prawie się wywrócił, a Ajrona, która drzemała na siedząca, o mało, co nie wyleciała. –CO JEST?!.. Ałła – złapała się za ramię. – Co się stało?

„Karol... Co ty byś zrobił na moim miejscu?”- Josef zadał sobie to pytanie poganiając konia do galopu.

- Josef...! GDZIE TY JEDZIESZ?! - John krzyczał łykając kurz – Przecież mieliśmy jechać do Norvin!

-Zmiana planów chłopcze... Od dawna powinienem to zrobić..

-Co masz na myśli?!

-Dowiesz się na miejscu!

-Czyli gdzie?

Josef przez chwilę nic nie mówił – U mnie w domu...

 

Na miejscu mężczyzna podał skołowanej dziewczynie zioła uspokajające. John jak tylko wszedł położył się na kanapie.

-Poczujesz się od tego lepiej – Mężczyzna zachęcił Ajronę do wypicia, – Więc... Nazywasz się...

-..Ajrona.. – Powiedziała odruchowo

-I cały ten czas żyłaś.. W lesie? Sama?

-Tak... Sądzę. – Spojrzała w parujący kubek

-Nikogo z tobą nie było? Przyjaciół? Rodziców? – Josef usiadł na fotelu naprzeciwko kanapy, na, której leżał John

-Nie... Nikogo... Cały ten czas byłam sama.. – Rozejrzała się po obszernym pokoju

-Josef.. – John mruknął, śpiącym głosem – Może starczy tych pytań? Nie zadręczaj jej

-Dobrze.. Ostatnie pytanie.. Jakim cudem się tam znalazłaś?

Ajrona nic nie mówiła, wpatrywała się w płomień świecy stojącej na drewnianym stoliku, nastała niezręczna cisza – Nie... Pamiętam..

-Nic?

-Kompletnie nic.. Wiem tylko.. Ale... Dzisiaj jak poszłam z Johnem do tej wioski..

-Wioski? – Mężczyzna przerwał jej

-Tak... Em... Mazushi.. Tak! Mazushi..

Josef zamilkł, doskonale wiedział, co się stało z tą wioską.

-Kiedy, się tam zagłębiłam... Miałam dziwne wizje – rozmazał jej się obraz, a ból głowy powrócił – Chyba widziałam... Swoje dzieciństwo...

-Więc musisz być, mieszkanką tej wioski..

-Chyba tak.. –Przez całą rozmowę dziewczyna siedziała skulona w kłębek, czuła się nieswojo z obecną sytuacją

-A pamiętasz, co się tam stało?

-Mówiłam już! Nic nie pamiętam!! – Oburzyła się.

-Hmmm...Jedno jest pewne.. Nie możesz tam wrócić

-CO?! A to niby, czemu? – Dziewczyna prawie upuściła kubek herbaty

-Mroczni cię widzieli prawda? Skoro cię znają, na pewno będą chcieli cię zabić

-I tak by chcieli.. – Wtrącił się John. – Ta trójka zabije każdą osobę, którą zobaczy. To są zwierzęta nie ludzie... – Tymi słowami wystraszył Ajronę

-Więc.. Gdzie mam się podziać? – Spojrzała na Josefa

-Możesz równie dobrze zamieszkać u mnie.. Mam sporo wolnych pokoi, John niedługo wraca do siebie, więc możesz wziąć jego pokój

-Zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć John wstał i spojrzał na Josefa z zażenowaniem – Odradzam ci tego Ajrona..

-Co? A to niby, czemu?

-Co Josef? Jej zdjęcie też wyląduje na ścianie twojej sypialni?

-CO?! –Ajrona słysząc to odsunęła się od Josefa

-CO?! SKĄD O TYM WIESZ? – Josef zrobił się czerwony jak pomidor

-Pozwoliłeś mi zwiedzić cały dom prawda?

-CZEKAJ, CZEKAJ, CZEKAJ! To nie to, co myślisz! Ja..... – Rozglądał się nerwowo po całym pokoju – Jaa... Bardzo lubię fotografię i malowidła.. Pozawieszałem je tam z szacunku dla autorów.. HAHAHA. Dokładnie!

Ajrona patrzyła zażenowana na Josefa

-Pff... Tłumacz się.. Zboczony staruchu..

-TE.. Wyrażaj się dobra?! – Josef ochłonął po paru minutach jednak nadal był czerwony, prawda jest taka, że John trafił w samo sedno tych obrazów. – Skoro nie tutaj. To możesz zatrzymać się u Johna

Gdy Ajrona to usłyszała sama zrobiła się czerwona, – Co?! Em.... Może jednak spróbuję przekimać się tutaj... –Spojrzała na Johna kontem oka by ukryć swoje wypieki na twarzy – Bez urazy John..

Chłopak jedynie zaśmiał się pod nosem.

-John.. Powiedz mi proszę... Skąd masz tą kulę?

-Jaką.... Kulę?.. O..- Wyciągnął z sakwy nagrzaną szklaną kulę, znalezioną w lesie – O tym mówisz?

-Tak.. Powiedz mi.. Gdzie to znalazłeś?

-Eh... – Odłożył artefakt na stół, – Kiedy się rozdzieliliśmy. Szybko zostałem zrzucony na niziny Woodlank.. Tam poznałem Ajronę.

-Do rzeczy! – Mężczyzna się niecierpliwił

-Usłyszałem tam rozmowę Białookiego z jego pomocnikami, że ponoć poszukuje czegoś takiego.. – Słysząc te słowa Josef prawie zasłabł, – Co ci jest?

-NIE... Nic... Nic.. Więc mówisz... Że Białooki szukał tej kuli?

-Tak.. Czekaj.. Czy to nie jest przypadkiem jedna z tych ponoć siedmiu, o których czytałem?

Josef bez słowa wstał i poszedł do ukrytej biblioteki.

John spojrzał na Ajronę, dziewczyna nieprzytomnie przyglądała się ruchom płomienia świecy, chłopak zaczynał się o nią martwić. To, co tam widziała, każdego mogło tak zszokować.

-Ajr.. –Przerwał mu Josef wracający z pewną książką, tytuł był zerwany z okładki. –Co to jest?

-Powiedz mi John... Wiesz może o Smoczym Wymiarze?

-„Smoczym”.... „Wymiarze”? Tak... Ale jedynie, co, przeczytałem w swoim mieście... Nie znam wiele szczegółów...

-Rozumiem.. Więc zacznę od początku- Josef otworzył książkę na ilustracji kuli, która stała metr od Johna- Smocze Serce, jest podzielonym na siedem części, kluczem otwierającym bramę do Smoczego wymiaru, potocznie zwany po prostu „Kluczem” – jego budowa do tej pory jest nie w pełni znana, podobnie jak pochodzenie. Dowiedziono jednak, że we wnętrzu tego artefaktu znajduje się żywy ogień, krążący zgodnie z ruchami wskazówek zegara. Pojedyncza kula jest bezużyteczna, jedynie wszystkie siedem zebrane w jednym miejscu są w stanie otworzyć bramę.

John wpatrywał się w artefakt z niedowierzeniem.

-W skrócie, oprócz tej kuli we wszystkich miastach jest jeszcze jedna, dobrze chroniona kula, część Smoczego Serca.

-Czym jest ten Wymiar Smoków?! – John przewracał kartki w książce, jednak niczego tam nie znalazł, wszystkie kartki były albo rozmazane albo powyrywane

-Wymiar Smoków jest wymiarem, z którego przychodzą wszystkie smoki, jakie udało ci się zobaczyć, Niektóre przychodzą w dobrych celach inne w złych

-Na przykład. Ardur?

-Dokładnie.. Jednak sto lat temu, Rada Starszych wymyśliła bzdurne prawo, nakazujące...

-Co?

-.... Nakazujące zsyłanie do tego wymiaru ludzi, którzy dopuścili się najpotworniejszych zbrodni..

-CO?!

-Widziałem coś podobnego... Nieszczęśnik zabił swoją żonę, gdy przyłapał ją, z kochankiem.... Jego z resztą też zabił. Na początku odbył wyniszczający proces, w którym zebrało się siedmiu przedstawicieli Rady, czyli król każdego z miast. Potem, gdy nastanie wyrok, musiał on przeczekać parę tygodni w mokrej, spleśniałej celi. W dniu wykonania wyroku, wszystkie kule są układane w pewnym złotym okręgu, z którego wyrastają wysokie kolumny ilustrujące, różne ludzkie zahamowania, jak strach zwątpienie i tak dalej. Gdy magowie wypowiedzą słowa zapisane w księgach, kule tworzą ognisty okrąg, rozchodzący się na wszystkie strony, zupełnie jak korzenie drzew. Okrąg wypełniony jest pewną ciemną substancją, przypominającą rozgwieżdżone niebo. Kiedy magowie uznają, że portal jest stabilny, straż siłą wpycha skazańca do czarnej substancji, gdzie znika bez śladu, Po tym czynie portal jest szybko zamykany.

-Skąd o tym wiesz? – John zadał pytanie, które trapiło go przez całą tą opowieść

-Nie ważne..

Chłopak wstał i złapał Josefa za kołnierz bluzki- SKĄD O TYM WIESZ?! GADAJ?! GDZIE TO WIDZIAŁEŚ?!

-To nie jest rozmowa na teraz Johnatanie! SIADAJ!

-.. Jak nie na teraz?.. TO NA, KIEDY?! -Puścił jego bluzkę, i obserwował Josefa przenikliwym spojrzeniem

-W swoim czasie.. Dowiesz się wszystkiego.

-Poza tym, odkryto, że klimat poza portalem znacząco różni się od klimatu w naszym świecie..

-To znaczy? –John usiadł zdenerwowany na kanapie obok wystraszonej Ajrony

-Na przykład, w tamtym świecie czas nie obowiązuje.. To znaczy, że jak ktoś zostanie tam wysłany, jest skazany na wieczne błąkanie się po tym nieznanym terenie. Nawet jak będziesz tam tysiąc lat, twoje ciało nadal będzie fizycznie wyglądało na dwadzieścia dwa..

-Straszne... –Wtrąciła się Ajrona –Wyobrażam sobie strach tych ludzi.. Samych.. Walczących o przetrwanie, przez tysiące lat. Toż to jest nieludzkie!! Nie ważne jak złych rzeczy dokonali...!

-Wiem o tym doskonale. Nie pochwalałem tego. Oczywiście... Prawo to przestało obowiązywać od dwudziestu ośmiu lat. Jednak przez ten czas.. Została tam wysłana niezliczona ilość ludzi.. – Josef zamknął oczy, po czym wziął łyk swojej kawy.

-Więc... Białooki, Aron i Karzun..- John spojrzał na stół, nie wierząc w to, co słyszy

-Być może. Ostatni raz portal został otwarty podczas ostatniej wojny trzydzieści lat temu, Trochę czasu, jednak minęło, odkąd został zamknięty. Na pewno nasz klimat, momentalnie by postarzał ciało Białookiego. Być może trafił tam, gdy był bardzo młody, i nie siedział tam zbyt długo –mężczyzna spojrzał na skołowaną dwójkę, Johna najbardziej poruszyła ta wiadomość, przez długie godziny siedzi w tej samej pozycji. Ciężko oddychał.

-Więc..... – Młodzieniec prawie doznał hiperwentylacji

-John.. Uspokój się..! – Josef wykrzyknął wstając z fotela, – Bo się udusisz!

-John?! – Ajrona spojrzała na młodzieńca

-Więc.... On... Chce..

-Spokojnie John.. Uspokój swój oddech i pozbieraj myśli..

-Więc... On chce... Otworzyć portal? I wpuścić ich? -Chłopaka złapała kolka

-Ajrona chwyciła za kubek swojej herbaty i podała mu – Masz.. Wypij.. Tobie bardziej się przyda

-Czy on do reszty oszalał...? PRZECIEŻ TO BĘDZIE KOLEJNA WOJNA!

-Nie wiem, jakie są jego motywy, jednak jedno jest pewne.. Nie możemy mu na to pozwolić..

-ALE, CO MY ZROBIMY?! Oni są potężni.. Zbyt potężni.. – John odstawił kubek i złapał się za głowę

-CO JEST JOHN?!

-Hm?

-Co się stało z twoim duchem walki? Co się stało z twoją chęcią zemsty, o której tyle mi opowiadałeś?! PAMIĘTASZ, CO ONI CI ODEBRALI?! – W tym momencie przed oczami Johna przeleciały wszystkie obrazy sprzed pięciu lat, Ola umierająca w jego ramionach, zniknięcie jego rodziców, płacz i męka jego przyjaciół. Z oczu poleciały mu łzy, przegryzł sobie wargę, aż do krwi. Zacisnął pięść i uderzył z całą siłą w stół – Masz rację....! Trzeba ich powtrzymać... I WYRŻNĄĆ W PIEŃ!

Postawa Johna jednocześnie ucieszyła i wystraszyła Ajronę, pierwszy raz widziała go z tak szaleńczym spojrzeniem. – Więc co robimy? – Zwróciła się w stronę Josefa

-Hm... Mam pewną sugestię...

-Jaką?! – John wyrwał się pojąc łapczywie ziołową herbatę

-Powinniśmy zawiadomić króla Selior Town o tym..

-A, co nam to da?! – Chłopak mieszał resztki herbaty

-Nie zapominaj, że niedługo jest, co roczne zebranie Rady. Jeśli wysłucha naszej teorii, być może wstawi się, za nas przed innymi władcami i rozkaże wszcząć stan wyjątkowy w całej krainie

-Tak! Wtedy Białooki będzie miał znacznie utrudnione zadanie! – Ajrona pstryknęła palcami

-Poprosi ich o współpracę z nami, wtedy zbierzemy kule przed nimi.. Z tego, co słyszałem, ich ardury wyczuwają obecność kul, więc... Jeśli nie będzie ich w mieście, on ich nie zaatakuje! – Chłopak gwałtownie wstał z miejsca –No to, na co czekamy?! W DROGĘ! – Pobiegł w stronę drzwi wyjściowych

-A wiesz może, w którą stronę? – Ajrona skutecznie przygasiła jego zapał.

-Poza tym, musimy wynająć tam pokój w hotelu, ponieważ na pewno nie umówimy się na spotkanie z królem od razu.. – Josef podszedł do naładowanego energią chłopaka – Poczekajcie, odpocznijcie po tym dniu.. Ja się wszystkim zajmę.

-EH... Skoro tak.. Idę się przespać... Choć Ajrona – dziewczyna słysząc wołanie poczerwieniała

-Co?! – Wstała z kanapy

-Pokażę ci twój pokój.. – Chwycił ją za rękę i zaprowadził na drugie piętro

-Dobrze.. Dobrze.. – Dziewczyna powtarzała potykając się, co drugi schodek

-Hehehe.. Dzieciaki.. – Josef zaśmiał się i poszedł w stronę ogrodu.....

 

-Więc to jest mój pokój? –Dziewczyna powiedziała stojąc po środku pokoiku niewiele większego od pokoju Johna, pod ozdobionym ręcznie szytymi firankami oknem stało jednoosobowe łóżko a po prawej stronie wąska drewniana szafa.

-Tak... Wybacz, jeśli jest trochę za mały.. Ale..

-Nie.. – Przerwała mu wpatrując się w okno – Jest w sam raz.. – Odwróciła się do niego z serdecznym uśmiechem – Przynajmniej nie będę musiała znowu spać na drzewie

-Heh.. Racja.. – John zaśmiał się razem z nią

-Dzięki...

-Nie ma sprawy- uśmiechnął się i odwrócił w stronę drzwi,

-John..! – Podeszła parę kroków do niego

-Hm – odwrócił się trzymając lewą dłoń na framudze

-Wątpię, że jutro Josef to załatwi.. Może czymś jutro się zajmiemy? Żeby zabić nudę.. – Spojrzała nieśmiało na podłogę

John uśmiechnął się – Zobaczymy jutro, teraz dobranoc.....

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • MrGonzo 02.11.2014
    Mam nadzieję że wam się spodobało. Jeśli są jakieś uwagi pod względem estetycznym bądź fabularnym to proszę mi powiedzieć
  • MrGonzo 02.11.2014
    czemu tak słabo?
  • Bo ten tekst składa się w znacznej części z dialogów, w dodatku, moim zdaniem, momentami pozbawionych sensu i brzmiącymi nieodpowiednio do sytuacji. Tekst tworzą również opisy, a tych tutaj brakuje.
  • MrGonzo 02.11.2014
    mówiłem, że to jest przegadany rozdział.. czytałeś poprzednie?
  • Nie, nie czytałAm, nie mam teraz czasu na taką ilość tekstu.
  • MrGonzo 02.11.2014
    no własnie.. Żeby zrozumieć ten rozdział musisz przeczytać pozostałe.. inaczej logiczne że wyda ci się to bez sensu i nielogiczne :3
  • MrGonzo 02.11.2014
    zapraszam do pozostałych części.. każdy kto je czytał oceniał je pozytywnie.. może tobie też się spodoba :D
  • Nie o ten rodzaj nielogiczności mi chodziło, gdy pisałam o braku sensu i niepasowaniu do sytuacji niektórych wypowiedzi. Głupio brzmi np. "hehehe", gdy zaraz potem jest, że Ajrona ziewnęła i przeciągnęła się - jeszcze nigdy nie spotkalłam osoby, która rechotałaby w ten sposób, ziewając i przeciągając się w jednym czasie.
  • MrGonzo 02.11.2014
    ziewnęła po zaśmianiu się ^^
  • LinOleUm 03.11.2014
    Rozdział ciekawy.
    Rzeczywiście, dużo dialogów i mało opisów, aczkolwiek ja lubię takie rozdziały - sama nie wiem czemu.
    Nie wyłapałam zbyt wielu błędów.
    Ogółem jest ok :)
  • MrGonzo 03.11.2014
    i tak już ocena będzie kiepska :(
  • Nikey 03.11.2014
    Nie przejmuj się. Bierz to na klatę ^^ Jest dobrze (y)
    Lubię takie opowiadania. Sama też czasem wolę napisać coś "przegadanego", bo ta retardacja już mnie trochę męczy.
  • MrGonzo 03.11.2014
    ja głównie mam nadzieję, że opowiadanie podoba wam się fabularnie.. sposób w jaki zostało napisane i tak poprawie po skończeniu ostatniego rozdziału. Jeżeli chodzi o samą treść to jak to ocenicie?
  • LinOleUm 03.11.2014
    Jest zajebiste. Powaga ^^
  • MrGonzo 03.11.2014
    chciałbym, żebyście bardziej oceniali pod względem treści, oczywiście inne sprawy też mogą pomóc
  • Zarija 05.11.2014
    opowiadanko spoko czekałam na taki rozdzialik konwersacji bo i tak musiał się kiedys pojawc sora za błędy ale komórka to nie to samo co komputer
  • Naha 15.11.2014
    Super ^^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania