Zemsta Smoka - Rozdział 6 - Długi dzień i krótka noc

**************************************************

ZEMSTA SMOKA

**************************************************

 

Rozdział 6 - Długi dzień i krótka noc

 

Od momentu opuszczenia granic miasta minęła doba. John i Josef bez chwili odpoczynku cały czas zmierzali w jednym kierunku, mimo głodu i zmęczenia chłopak wolał milczeć.

-Josef..?-John spytał znużony

-Taak chłopcze? –Mężczyzna odpowiedział zaniepokojony

-Tak się zastanawiam... Ile jeszcze będziemy tam szli? – Chłopak powstrzymywał się od nawrzeszczenia na towarzysza – Maszerujemy na koniach cały dzień.. Więc powinniśmy już chyba być na miejscu prawda?

Josef nagle zatrzymał swojego konia i zapadł w zadumę

-Ej.... Wszystko w porządku? –John spytał zdziwiony

-Hmmm.. Tak się zastanawiam.... Czy my na pewno dobrze idziemy? – Mężczyzna zadał sarkastyczne pytanie

-Co chcesz przez to powiedzieć?! –Chłopak się zdenerwował

-Chyba poszliśmy w złą stronę – Josef szykował się na zdenerwowanie Johna

-ŻARTUJESZ CHYBA?! –Zirytowany zsiadł z konia – Jak można pomylić drogę do własnego domu?!!

-Hehehe... Wiesz... Wiek mam już nie ten i mogę, co nieco zapomnieć... –Josef zaczął się głupio śmiać

-NIE DO WIARY!! Przeszliśmy taką drogę na marne – chłopak uderzył z całej siły w drzewo i prawie złamał sobie rękę –Ałł..... I co teraz?!

Mężczyzna zsiadł z konia

-Na pewno coś znajdziemy

John usiadł załamany pod drzewem, w które niedawno uderzył. Josef podszedł do krawędzi wzgórza

-AHA!! Jednak się nie pomyliłem! –Oznajmił dumny z siebie

-Co znowu?!

-Chodź i sam zobacz

John ustał obok towarzysza. Zza góry wyłoniło się małe gospodarstwa po środku, którego stał ogromny drewniany dom

-A... A więc to jest twój dom?! –Chłopak nie mógł uwierzyć własnym oczom

-Owszem.. Czyż on nie jest cudowny? –Mężczyzna był dumny aż do łez

-W sumie jest... Ale czy nie jest trochę... Za duży na jedną osobę?

-Zawsze wolałem więcej przestrzeni –Josef wrócił się po swojego brązowego konia- Ruszamy! Im szybciej tym lepiej

-Oh.. Racja..

 

Po dobrych dwóch godzinach John i Josef stali przed domem. Był on obłożony kamiennymi cegłami od ziemi do mniej więcej wysokości ramion dorosłego mężczyzny, wyżej składał się z grubych ciemnych desek, okna otoczone były jasnymi kłodami drewna, podobnie jak spiczasty dach. Naprzeciwko drewnianych, zdobionych drzwi stała wyschnięta studnia, pusta zagroda na zwierzęta, rozpadający się składzik na narzędzia, oraz bardzo niepraktyczny drewniany płot, na który bez trudu wspięłoby się dziesięcioletnie dziecko. Z całego zestawu tylko dom nadawał się do użytku.

 

-Cóż.... Z oddali wyglądało to lepiej... –John był mocno zawiedzony.

-Heh... Jak sam widzisz trochę zaniedbałem podwórko..

-Trochę?...

-Tak czy inaczej... Zapraszam do środka

 

Wewnątrz dom nie wyglądał aż tak obskurnie przy wejściu przywitał ich sporych rozmiarów salon, po środku, którego stał duży, okrągły, drewniany stół, zaraz nad nim wisiał świecznik w kształcie litery X. Przy każdej ścianie stał jeden kredens, a po lewej duża biblioteczka. Zaraz obok drzwi wyjściowych znajdowały się schody na wyższe piętro.

 

Josef bez słowa zaprowadził Johna na wyższe piętro. Wyżej był tylko kręty korytarz, oraz drzwi prowadzące do różnych pokoi. Drewnianą podłogę zakrywał zdobiony długi dywan.

 

-No chłopcze.. Wybierz sobie gdzie chcesz spać.. Jutro zaczynamy trening.

-Jak to jutro..! Mówiłeś, że dzisiaj zaczynamy..

-Nie jesteś zmęczony po tej podróży?

-Eh... No jestem..

 

Josef rozprostował kości -No właśnie.. Ugość się.. Ja wracam do miasta zrobić zakupy. –Jak szybko powiedział tak szybko zniknął. John został w domu zdany sam na siebie. Podszedł do najbliższych drzwi

 

Za nimi była mała łazienka. Podszedł do kolejnych. W tym pokoju natomiast nic nie było poza kurzem i pajęczynami. W następnych drzwiach był pokój Josefa. Był to duży pokój z dwuosobowym łóżkiem po środku i kilkoma kredensami przy ścianach. Cały pokój pooklejany był obrazami i malowidłami skąpo ubranych młodych kobiet, John na pierwszy rzut oka poczerwieniał jak pomidor i upadł na ziemię tarzając się ze śmiechu. Blondynki, brunetki, długie, krótkie, kręcone włosy. Atrakcyjne dziewczyny o wszystkich cechach, jakie tylko są możliwe. Chłopak umierał ze śmiechu dobre dwadzieścia minut wyobrażając sobie, po co staremu mężczyźnie takie obrazy. W końcu się opanował i tym razem cierpiał na ból brzucha.

-Hah... Chyba wiem, jaki temat zacznę jak Josef zacznie przesadzać z treningiem –Ciągle łapały go napady śmiechu. –Ałł.. Mój brzuch.- Zamknął pośpiesznie drzwi i podszedł do następnych. Był to mały skromny pokoik z jednym łóżkiem, szafą i kredensem. W sam raz na tą sytuację.

 

John nie miał za dużo rzeczy przy sobie, a zmęczenie nawet nie pozwoliło mu się rozpakować. Rzucił się pół żywy na łózko. Słońce po woli zachodziło, chłopak nie miał problemów ze snem po raz pierwszy od tych pięciu lat. Zamknął oczy żyjąc już w swoim śnie...

 

"„Minęło już pięć lat... A ja.. Nadal pamiętam ten czas jak by to było wczoraj....Nie wiem, czemu zapamiętałem akurat ten jeden dzień..

To był słoneczny dzień w naszej szkole w Norvin Town. Gdzie ja jestem..?

-JOHNATANIE!!- Zirytowany nauczyciel biologii Ethan wykrzyczał na całe osiedle

Heh... Pewnie już się domyślacie. Ja i Ola uciekaliśmy przed rozwścieczonym profesorkiem przez całą szkołę.. Wyobraźcie sobie minę wszystkich uczniów jak przebiegaliśmy obok nich.

Ilekroć odwróciłem się do niego zamiast naszego profesorka widziałem wściekłego byka.

-John! –Ola wykrzyczała zdyszana- Tędy!

-Co?! Gdzie? –Spytałem skołowany

-TU! –Złapała mnie za rękę i pociągnęła pomiędzy szafkami.

Profesorek przebiegł obok nas jak zwykle nie wiedząc, co się dzieje. Wyszliśmy z trudem z rogu.. Roześmiani kolejnym dobrym kawałem

-Tym razem przeszłaś samą siebie – powiedziałem dumny z niej jak ze swojej uczennicy

-A mówiłeś, że wypuszczenie żab nie będzie dobrym pomysłem – powiedziała roześmiana – widzisz? Czasami warto mnie posłuchać. Heh

-Szkoda, że tak mało osób widziało minę tego dziadka, kiedy otworzył składzik

-Myślałam, że sam wyskoczy z tej klasy. Haha

-Ja tak samo. –Śmialiśmy się głupio przez parę minut, każdy, kto przeszedł patrzył na nas jak na nienormalnych... Czyli jak zwykle.

-No to... –Ola nadal chichotała

-No to... Co? –Zapytałem zdezorientowany

Nastolatka wolnym krokiem zmierzała w stronę klasy -No to. Co tym razem powiesz dyrowi?

-Czemu ja?! – Zawsze na mnie zwala to zadanie

-Bo ja tłumaczyłam nas ostatnio.. A z resztą ty jesteś w tym lepszy

-Heh... Skoro tak uważasz?.. –Wspomniałem skromnie – Ej zaraz.. Przecież ty jesteś w tym lepsza..!

-Być może.. –Zachichotała, – Ale mi się nie chce.. Hm Hm

-Eh... Znowu dałem się nabrać..- Oparłem czoło o swoją dłoń.

Ola zauważyła swoją koleżankę, która pewnie coś od niej chciała. Bez słów zrozumiałem, o co chodzi i pozwoliłem jej iść, a sam ruszyłem w przeciwną stronę. Niedługo minęło zanim wpadłem prosto na naszego szanownego Dyrektora...

-Oh... Johnatan... Dobrze, że na ciebie wpadłem- powiedział ze swoją poważną niewzruszoną miną

-Oo... Matko – Nigdy nie umiałem przygotować się psychicznie na jego monologi

-Doszły mnie słuchy o waszym dzisiejszym wybryku.. Czy wasza dwójka kiedyś dorośnie?!

„profesorek szybki jest” –pomyślałem – Pewnie kiedyś dorośniemy wasza doskonałość

-Eh ty... –Złapał głęboki oddech – Poza tym Johnatanie muszę z tobą porozmawiać o innej sprawie

-Co znowu?

-Zapewne jesteś świadom swojej sytuacji z postępami w nauce?

-Hmm... Nie jestem pewien... Może mi pan przypomnieć? – Zawsze lubiłem się z nim droczyć

-Eh... Wyciągnął z kieszeni swoją notatkę. To ciekawe, że ma tam zapisane oceny każdego ucznia. – A więc chłopcze, jesteś zagrożony z zielarstwa, zajęć z przetrwania, biologii, gimnastyki, oraz matematyki..

-Spokojnie prze pana... Dam radę to poprawić. –Powiedziałem z nadzieją, że da mi spokój

-To nie jest największy problem: u każdego ucznia masz opinię „nieubezpieczenie niezdarnego”

-Ciekawe, czemu? – Jeżeli by się tak bardziej zastanowić, to ta opinia ma trochę sensu, chyba każdy pamięta sytuację, gdy na polu z przeszkodami zamiotłem każdą przeszkodę, na którą wszedłem.

-Naprawdę mam ci wymieniać powody? –Dyrektor zapytał zażenowany

-Nie... Nie musi pan.-głupio się zaśmiałem

-Więc się do rzeczy chłopcze. Następną lekcję masz z zielarstwa prawda?

-Tak.. A co? –Spodziewałem się najgorszego z jego ust

-Powiedziałem prowadzącej zajęcia o tym jak bardzo pragniesz się poprawić i na tej lekcji musisz przyrządzić taki wywar, że nawet ty dasz radę go zrobić

-Słucham?! Eh...

-Oprócz tych zajęć zrobiłem podobnie z gimnastyką i biologią.. Chociaż wątpię czy szanowny pan profesor da ci taryfę ulgową po tym, co zrobiłeś..

-Wie pan Sam bym się tym zajął.. Nie musiał pan się angażować..

-Eh.. Chłopcze.. Niedługo zakończenie roku szkolnego.. Mam głęboką nadzieje, że syn założyciela naszego wspaniałego miasta nie zostanie na drugi rok.. –Powiedział i wolnym spacerem kontynuował dyżur –A na razie nie zapowiada się na to

Jak tylko oddalił się na pewną odległość miałem wielką ochotę pokazać mu palcami, co w tej chwili czuję, niestety się powstrzymałem. Ola stuknęła mnie w ramię

-Jestem! –Powiedziała uśmiechnięta – Coś mnie ominęło?

Odwróciłem się do niej z załamaną miną

-Czyli jednak coś mnie ominęło..

-Jakie mamy dzisiaj lekcje? –Zapytałem z nadzieją w głosie

-Hmm... Jakie mamy dzisiaj lekcje... –Jak zwykle humorystycznie popadała w zadumę –teraz mamy zielarstwo.. Potem mamy znowu biologię i.... A tak i gimnastykę

Cała nadzieja prysła i znowu wróciła załamana mina- Eh... Oczywiście..

-A, co?

-Nasz kochany dyrektor postanowił mi pomóc informując każdego z nauczycieli o moich dzisiejszych poprawach..

-Hm Hm.. – Zaśmiała się z dumą – Nie wiedziałam, że chcesz się poprawiać

-Ja też nie...-Powiedziałem przygnębiony

-Oh...

-Mógł mnie wcześniej poinformować.. –W tym momencie zadzwonił dzwonek na moją egzekucję. –O matko...

Ola spojrzała na mnie i uśmiechnęła się –Spokojnie.. Będzie dobrze

-Chciałbym mieć twój optymizm..

-Oj tam... – Jej ulubiona odpowiedź na wszystko, co powiem

-Czemu się tak na mnie uwzięli?

-Hm.. Może, dlatego, że żaden z nauczycieli cię nie lubi?

-To nie prawda...! Pewnie się znajdzie jakiś, co mnie lubi..

-Może kiedyś –Ola się głupawo uśmiechnęła

-Twoja szczerość czasami mnie przeraża..

-Lepiej chodźmy nie chcesz chyba by jeszcze bardziej się zdenerwowała prawda? –Ledwo powiedziała i wybiegła przed siebie w stronę klasy, a ja wolnym krokiem zupełnie jakbym zmierzał do kata.

Lekcje zaczęły się dobre dziesięć minut temu, Ola wbiegła do klasy niczym rozpędzony koń.

-Spóźniłaś się moja droga... Znowu... – Stara Nauczycielka z pogardą patrzyła na uczennicę – Siadaj proszę.. –W tym momencie przed drzwiami stanąłem ja – Ah..! Johnatan także się spóźnił? Dlaczego mnie to nie dziwi..? – Zażenowana oparła dłoń o czoło – Siadaj! – Wszyscy w około dobrze się bawili widząc ponownie jak dostajemy ochrzan

- Tak jest!! – Ola zasalutowała nauczycielce – Chodź John..

Lekcja bardzo się przedłużała, poprawić się miałem dopiero, gdy wszyscy opuszczą klasę. Przez cały czas czułem na sobie wzrok nauczycielki.. Nawet nie słuchałem, o czym ona tam sobie gada..

Zadzwonił dzwonek, wszyscy wybiegli radośnie z klasy zostałem tylko ja i Ola. Nauczycielka długo siedziała bezczynnie za biurkiem. W końcu pofatygowała się do mnie.

-Ola! Nie słyszałaś dzwonka? Możesz już iść – wykrzyknęła wskazując drogę do drzwi

-Chyba jednak zostanę, wie pani? – Uśmiechnęła się do kobiety

-A to, czemu? John cię na pewno teraz potrzebować nie będzie

-Wątpię. W takich chwilach tak się boi, że ktoś go musi trzymać za rączkę – uśmiechnęła się do mnie

-Siedź cicho! –Wykrzyknąłem zawstydzony, Ola jedynie się bardziej zaśmiała

-Eh.. Dobrze, więc... Ale musisz usiąść gdzieś dalej..

-Oki! – Zanim wstała przybliżyła się do mnie – Pamiętaj, o czym była dzisiaj lekcja..

-Ola! Pośpiesz się!

-Lekcja?! – W tym momencie się załamałem. Wyda się, że nie słuchałem ani słowa. Starsza kobieta podała mi kartkę z wypisanymi składnikami, zwykle uczniowie nie dostają takich kartek, ale dyrektor pewnie chce mnie wręcz siłą przepuścić na następny rok. Ola wyglądała na ucieszoną, że mam tak duże ułatwienie. Jedynym problemem jest to, że nie mam pojęcia jak wyglądają te rośliny..

-Dobrze John! Masz wszystko, co potrzeba! Bierz się do roboty! Nie mam całego dnia! – Usiadła i zagłębiła się w swojej ukochanej miłosnej książce

Przez dłuższy czas patrzyłem na kartkę z przepisem zupełnie jak bym nie umiał czytać, oraz na pojemnik z roślinami próbując przypomnieć sobie ich nazwy. Czas mijał a ja nadal nic nie zrobiłem. W końcu po połowie wyznaczonego czasu przypomniał mi się wygląd niektórych roślin.

Używałem wszystkiego, co mi się przypomniało według przepisu, a resztę..? Cóż improwizowałem.

Nauczycielka oderwała się od książki nawet parę minut po czasie.

-Dobra! Wystarczy! –Krzyknęła chowając książkę do swojej czarnej skórzanej torby.

Ola przez cały czas patrzyła w okno obserwując wszystkiego, co się dzieje poza szkołą, ja czekałem aż „owoc mojej pracy” wreszcie będzie gotowy.

Podszedłem radośnie do nauczycielki z parującą szklanką mojej nadziei na lepszą ocenę. Kobieta przyglądała się każdemu szczegółowi konsystencji, barwie, zapachowi, patrząc na jej oczy domyślałem się, że zrobiłem coś nie tak. Ola podeszła do mnie.

-Johnatan.. –Powiedziała po chwili ciszy.- Jaki wywar miałeś przygotować?

-Z tego, co przeczytałem... To napój leczniczy – Powiedziałem zdenerwowany

-Dokładnie –cały czas patrzyła się na mnie przerażającym spojrzeniem

-No tak, i właśnie to zrobiłem

-Niestety John udało ci się zrobić wywar... Ale przeczyszczający – Powiedziała załamana

-Jak to...

-Niestety John.. Nie mogę ci tego zaliczyć

-Ale, dlaczego nie? –Wtrąciła się Ola- Jak by się bardziej zastanowić udało mu się zrobić napój leczniczy.

-Udało mi się? –Zapytałem zagubiony

-Wywar przeczyszczający pomaga wydalić szkodliwe substancje z organizmu i w ten sposób przyśpieszać jego zdrowienie – powiedziała pewna siebie – Niech pani mu to uzna

-Skoro przedstawiasz to w taki sposób... Niech będzie John zaliczyłeś to

Nie wiedziałem, co powiedzieć

-Powinieneś brać przykład z twojej koleżanki Oli. Może nie będziemy znowu w takiej sytuacji

-Spokojnie proszę pani przypilnuję go –Ola powiedziała zadowolona

Zaraz po wyjściu z klasy szczęśliwy uściskałem Olę w podzięce. Następną lekcją miała być Biologia jednak została zamieniona miejscami z gimnastyką. I dobrze wolałbym jak najdłużej unikać tego starego nudziarza. Minęła przerwa, ja nie miałem pojęcia, czego spodziewać się po tej lekcji. Na korytarz wyszedł starszy prawie łysy mężczyzna. Był on niski i prawie idealnie okrągły, tak to jest nasz nauczyciel gimnastyki. Ironią jest, że człowiek takiej postury jak on karze nam biegać nawet po dziesięć okrążeń wokół szkoły. Dzisiaj miały być zapowiadane od tygodnia biegi z przeszkodami, kompletnie o nich zapomniałem, mężczyzna zaprowadził nas na zewnątrz, na specjalnie przygotowany przez niego tor przeszkód. Tor miał kształt długiego półkola. Były tam najróżniejsze przeszkody, belki do przeskoczenia, pozioma drabina nad mokrym błotem, pachołki do wymijania i wiele innych.

-Dobrze dzieciarnio- powiedział złośliwie- Zapewne wiecie, co dzisiaj będziemy robić, ten, kto nie przebiegnie tego toru nie zaliczy! –Usiadł przed drewnianym stolikiem – Rozgrzać się... A ty John poczekaj

-No słucham, co tam pan dla mnie przygotował –powiedziałem przygotowany na wszystko

-Twoje zadanie jest proste. Jeżeli dobiegniesz do mety zaliczysz. – Popił swoją kawę

-Tylko tyle?

-Tak.. O jeszcze jedno.. Aleksandra Daren prawda? –Spojrzał w listę uczniów. Mimo drugiego roku z nami nikogo nie mógł zapamiętać

-Słucham? –Ola odpowiedziała zdziwiona

-Widzę, że w zeszłym roku zdobyłaś bardzo wysokie wyniki z tego biegu.

-Nie były znowu takie wysokie –Powiedziała skromnie

-W nagrodę w tym roku, nie musisz biegać. Usiądź sobie gdzieś

-Oki. – Podeszła do mnie i pocałowała w policzek –Powodzenia!

Miałem złe przeczucia, co do tego. Nadszedł koniec rozgrzewki, siedem uczestników biegu ustawiło się na miejsce startu, ja stałem na samym środku. Wszyscy ruszyli, nie wiem, jak, ale już po paru metrach wyprzedziłem wszystkich. Płynnymi ruchami omijałem każdą przeszkodę. Pierwszy raz czułem takie tępo, Ola nie mogła się nadziwić swoim oczom. Przyglądała się każdemu mojemu ruchowi. W jej oczach była duma, widziałem ją, popędzała mnie jeszcze bardziej do wygrania wyścigu. Minąłem pierwsze okrążenie, nadal nikt nie mógł mnie dogonić, jak tylko mogłem zerkałem na reakcje Oli. Byłem blisko końca drugiego okrążenia i nagle stało się coś, czego się obawiałem. Straciłem równowagę i potknąłem się o własne nogi. Ola załamana odwróciła wzrok. Minęło mnie pięciu uczniów, ja dobiegłem, jako szósty.

Trener ciężkimi ruchami podszedł do mnie i spojrzał na mnie krzywo

-Eh... Nie było źle John! Zaliczyłeś- powiedział niechętnie

Ola podbiegła do mnie – Widzisz?! Udało ci się

Milczałem... Trener ustawił wszystkich i podzielił na grupy, ja zrezygnowany wróciłem do szkoły, Ola poszła za mną

-Oj no weź nie było tak źle – Próbowała mnie pocieszyć jednak bezskutecznie, było mi tak wstyd, że nawet nie chciałem się odzywać. – Gdyby nie tamte małe potknięcie byłbyś, jako pierwszy

-Właśnie.. Zawsze muszę się przewrócić, albo potknąć... Zaczyna mnie to męczyć..

-Oj tam – Czasami, gdy to mówi mam wrażenie, że mnie nie słucha –Teraz Biologia i do domciu –Powiedziała radośnie

-Na szczęście.. Mam dość już tego dnia

-Ciekawe czy Pan Ropucha podskoczył już do klasy

-Heh. Ciekawe

Z klasy dobiegały dziwne dźwięki, Zupełnie jak by ktoś przewalał wszystkie ławki. Od razu po dzwonku cała klasa wpadła do pokoju. Doznaliśmy szoku, mimo tak dużego czasu nauczyciel nie mógł, ale nie chciał połapać wszystkich żab nadal większość radośnie skakało po Sali. Ja i Ola powstrzymywaliśmy się od śmiechu. Jedna z żab wskoczyła na głowę Sue, jednej z ładniejszych i płochliwszych uczennic, nigdy nie zapomnę jej przerażonej miny, prawie zemdlała ze strachu.

-Johnatan!! – Ze schowka dobiegł głośny i irytujący głos naszego nauczyciela. Mężczyzna wszedł do klasy czerwony ze złości –Masz poważne problemy młody człowieku

-Jak poważne?- Zachciało mi się z nim droczyć

-Bardzo Poważne!! – Krzycząc opluł mi całą twarz – Ty Aleksandro tak samo!

-Przepraszamy bardzo proszę pana, po prostu nie mogliśmy z Johnem patrzeć na te biedne, przestraszone żaby. Musieliśmy je wypuścić –mówiła z trudem utrzymując poważną twarz

-Skończ z tymi dowcipami młoda damo! Za karę!! Połapiecie te płazy.. To się tyczy całej klasy!!

Wszyscy byli jednocześnie na nas źli i nam wdzięczni. Źli, dlatego że musieli zbierać obślizgłe i nieprzyjemne w dotyku płazy, a wdzięczni, ponieważ dosłownie nikt w tej szkole nie lubi lekcji prowadzone przez pana Ethana. Łapaliśmy je przez ponad pół godziny, gdy już skończyliśmy, nawet nie zdążyliśmy wyjąć książek, zadzwonił dzwonek. Wszyscy radośnie wybiegli z Sali, zostałem tylko ja i oczywiście Ola wspierająca mnie swoją obecnością.

-Słucham Johnatanie.. Zapewne chcesz bym cię poprawił prawda? – Powiedział gardzącym głosem – Niestety nie mogłem przygotować nic dla ciebie, właśnie przez twój wybryk!

-Tak! Przepraszam za dzisiaj...

-Tylko za dzisiaj? O ile pamięć mnie nie myli wasza dwójka cały czas wycinała mi jakieś numery

-Tak...Ale proszę pana to dla mnie bardzo ważne! Nie mogę nie zdać!

-Podaj mi jeden drobny powód, dla którego mam cię przepuścić!

-Jak John nie zda może to być wstyd dla jego ojca. Wie pan, kim jest pan Karol Norton prawda?- Ola próbowała mnie bronić

-Jesteś jego obrońcą? Nie odzywaj się niepytana!- Pan Ethan był jedynym człowiekiem w mieście, którego dziewczyna nie lubiła właśnie za takie odzywanie się. Ola spojrzała na mężczyznę obrażona, –Więc Johnatanie?-Mężczyzna kontynuował -Co mi powiesz?

-Eh... –Tata mnie zawsze uczył, „Nie dawaj obietnic, których nie możesz dotrzymać”, jednak w tym wypadku byłem przyciśnięty do ściany – Obiecuję się poprawić w następnym roku. Nie będę sprawiał panu więcej problemów – Nie wierzę, że przeszło mi to przez gardło!

-Czemu mam ci wierzyć? Znam cię lepiej niż myślisz!

-Bardzo pana proszę! Niech da mi pan jeszcze jedną szansę

Mężczyzna oparł dłoń o czoło- Eh... No dobrze! Jeśli przestaniesz mnie tak prosić!

-Naprawdę?! Dziękuję!!

-Ale!! Pamiętaj! Drugi raz nie przepuszczę cię tak łatwo!

-Dobrze!! Dobrze!!- Nawet nie chciałem już go słuchać, marzyłem by tylko wyjść z tej szkoły

-W następnym roku nie pozwolę ci przejść do kolejnej klasy w tak łatwy i śmieszny sposób.. Rozumiesz?

-Rozumiem – nie wiem, czemu ale śmieszyła mnie jego powaga

-Uciekać stąd! –Ethan wyciągnął tygodniową gazetę z szuflady

Nastało popołudnie.. Jak szybko mija dzień, gdy siedzimy w szkole. Oboje z Olą wyszliśmy na szkolny deptak. Nigdzie nie było śladu innych uczniów. Oboje usiedliśmy na ławce

-No to był... Ciekawy dzień –odetchnąłem z ulgą

-Mówiłam żebyś wziął się za naukę. –Ola poklepała mnie po ramieniu

-Mogłem cię posłuchać.. Przez bardzo długi czas nic nie mówiłem. Wsłuchiwałem się w szum drzew –Ola.. –Odważyłem się przerwać ciszę

-Hm?- Dziewczyna zapatrzyła się na przebiegającą wiewiórkę -Co tam?

-Dzięki...

Uśmiechnęła się do mnie, –Za co?

-Za dzisiaj.. Bez ciebie bym nie dał sobie z tym rady.

-Oj tam.. Pomogłam ci tylko przy jednej rzeczy..

-Nieważne.. Wspierałaś mnie i za to ci chce podziękować

-Hmm.. A jak?- Tym pytaniem wprowadziła mnie w zakłopotanie.

-Em... To może.... Lody? Oo.. zachodzie słońca -

Ola nagle stanęła bardzo blisko mnie i zmierzyła mnie poważnym wzrokiem – Oki! – Pocałowała mnie w nos

-Odprowadzić cię?- Spytałem zdenerwowany

-Chciałabym, ale nie mogę Tatuś prosił mnie o zrobienie zakupów po szkole

-Aha... A no tak przecież ja też mam pomóc w czymś tacie..

Ola spojrzała mi w oczy –No to do zobaczenia...

-...Cześć – długo stałem zapatrzony w nią odchodzącą w stronę sklepu. W końcu sam ruszyłem w stronę swojego domu...."

Sen przerwał głośny stukot w drewniane drzwi. John obudził się z wrażeniem, że właśnie teraz śni. W drzwi dalej ktoś stukał

 

-Proszę! – Chłopak powiedział zaspany

Zza drzwi wyjrzał Josef z torbą zakupów – Ah tutaj jesteś! Ubierz się i schodź na dół. Śniadanie czeka.

-Która godzina...

-Już dawno słońce wstało.. Spałeś dobre dziesięć godzin. Heh. Wstawaj czeka nas sporo pracy- mężczyzna zamknął drzwi i zszedł na dół

 

John długo leżał w bezruchu wpatrzony w drewniany sufit. Z oczu leciały mu łzy. – Nie wiem, czemu zapamiętałem ten jeden dzień...” -Pomyślał. Był to pierwszy raz, kiedy chłopak odważył się zaprosić Olę na prawdziwe spotkanie we dwoje. Minęło osiem lat od pierwszej klasy w szkole a te wszystkie dni były tak świeże jak by były wczoraj. Dokuczanie nauczycielom, rozbawianie rówieśników w klasie, nawet nudne lekcje i sprawdziany, mimo, że były tak nienawidzone, dzisiaj wydają się beztroskimi wspomnieniami. Chłopak nawet zaczął tęsknić za panem Ethanem.

John wstał z łóżka – „nigdy nie zapomnę” – pomyślał i zszedł na dół dl Josefa

 

-Oh witaj chłopcze! Wreszcie się obudziłeś! – Josef wykrzyknął wgryzając się w soczystą kiełbasę

-Dzień dobry... – Chłopak powiedział ponuro

-Co taki zmarnowany? Siadaj i jedz! Smacznego! – Odsunął krzesło obok siebie

Na stole stały talerze pełne parujących steków i soczystych kiełbas, oprócz tego też sałatka z pomidorami, kukurydzą i ogórkami i dzbanek wina

-Siadaj śmiało

-Dzięki.. Wygląda smakowicie –usiadłem obok Josefa

-Naleje ci wina czekaj..

-Nie dzięki... Ja nie piję

-Oh... Dobrze... Żałuj... Najlepsze wino w okolicy... Po śniadaniu zaczynamy trening

-A no tak.! Nie mogę się doczekać..

-Hehe –„Oj zmienisz zdanie Johnny..”- Pomyślał.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • MrGonzo 13.09.2014
    mam nadzieję że wam się ten rozdział spodoba :3
  • Fajne. Zawsze zwracam uwagę na narracje i to ona jest dla mnie najważniejsza zaraz po dobrej fabule i ciekawych bohaterach. Dobre postacie i narracja jest i tyle mi starczy by dać ci cztery.
  • MrGonzo 13.09.2014
    dziękuję ^^ czytałeś poprzednie rozdziały?
  • MrGonzo 13.09.2014
    co tak słabo to oceniacie?
  • LinOleUm 13.09.2014
    Daję piątkę, spodobało mi się bardziej niż poprzednie części.
  • MrGonzo 13.09.2014
    zauważyłem jeden błąd (nie wiem jak mogłem go zrobić) "d1" miało być do ;p
  • Naha 15.09.2014
    Świetne :) jak zwykle czekam na dalsze części ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania