Zemsta Smoka - Rozdział 15 - Proste Życie

***************************************************

ZEMSTA SMOKA

***************************************************

 

Rozdział 15 - Proste Życie

 

Słyszałam szum liści i piękny śpiew wróbli. Wiatr muskał moje policzki, a wysoka trawa łaskotała moje dłonie i nogi. Było tak spokojnie...

Usłyszałam znajomy głos - Wstawaj, – Mimo, że słyszałam nie chciałam tego zrobić.. Tak przyjemnie tutaj było, po chwili głos ponownie zabrzmiał – Wstawaj – Otworzyłam lekko oczy i spojrzałam na mamę klęczącą nade mną – Nareszcie wstałaś – Uśmiechnęła się – Długo tutaj leżysz? – Spojrzała na potężne drzewo, na którym opierałam głowę.

Podniosłam się i przetarłam oczka – Nie wiem... – Usiadłam po turecku nadal jeszcze śpiąc

- Jak chce ci się spać to idź do pokoju, przeziębisz się tutaj – pogłaskała mnie po główce i ponownie się uśmiechnęła.

- Nie sądziłam, że zasnę – powiedziałam i ziewnęłam.

- No dobrze – wstała i odwróciła się w stronę pałacu – Zaprowadzić cię?

- Nie... Dziękuję, posiedzę tutaj – powiedziałam i uśmiechnęłam się.

- No dobrze. Niedługo będzie obiad, nie spóźnij się! Wiesz jak kucharka nie lubi patrzeć, jak wszystko stygnie - roześmiała się.

- Wiem, nie spóźnię się.

Mama uśmiechnęła się i poszła do pałacu. Rozejrzałam się po placu pełnym drzew otoczonych kamieniami, kwiatów i ławek.. Tu jest tak pięknie, zawsze lubię tutaj przyjść i po prostu na to popatrzeć. Podniosłam się, otrzepałam swoją białą sukienkę z trawy i poprawiłam kucyk.

 

„Hm... Gdzie ona mogła pójść?” Pomyślałam. Jak ją znam to pewnie leży gdzieś i smacznie śpi. Przeciągnęłam się i skocznym krokiem pobiegłam do pola z jabłoniami.

 

Po drodze zauważyłam pana ogrodnika niosącego ciężkie kosze z jabłkami.

- Oho! Panienka Aleksandra?! – Powiedział radosnym głosem i odłożył kosze na ziemię.

Podbiegłam i łapiąc oddech odpowiedziałam - Dzień dobry!

- A gdzie to się panience tak śpieszy?

- Nie widział pan może mojej siostry? – Uklęknęłam i przyglądałam się świeżym jabłuszkom.

- Czyli Panienkę Ajronę? Niech pomyślę.... Tak widziałem.. Wpadłem na nią po drodze, podobnie jak na panienkę teraz.

- Aha... – Wstałam i uśmiechnęłam się szeroko w jego stronę – Byłby pan tak miły i... Dał mi jedno jabłuszko?

-Ohoho... Oczywiście – uklęknął i wręczył mi złote jabłko – Proszę bardzo, Smacznego!

- Dziękuję! – Pobiegłam dalej machając mu po drodze na do widzenia.

- Ohoho! Rozkoszny maluch – Ogrodnik rozejrzał się czy nikt go nie widzi, wciągnął ostrożnie jabłko z koszyka i ugryzł – Nikt nie zauważy jednego mniej... – Uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę.

Wbiegłam do ogrodu i łapiąc oddech rozglądałam się za siostrą, tysiące rzędów drzewek ustawionych jak żołnierze przy zbiórce, niektóre z nich nadal porastały jabłka. Chodziłam między drzewami uchylając się przed gałęziami. Niektórzy przeszli by tutaj bez trudu, no, ale nie ja, po drodze obgryzałam ogryzek po jabłku. Kiedy wreszcie wyszłam z tego małego lasku coś z wielkim hukiem spadło tuż przede mną. Tak bardzo się wystraszyłam, że aż upadłam na ziemię.

- HAHAHAHAHAHAHA!!! – Spojrzałam w górę, i o dziwo widok Ajrony pękającej ze śmiechu w ogóle mnie nie zezłościł – No, co?! Tak łatwo cię już podejść?! Hahahahaaa! - Otarła łzę o rękaw zielonej bluzki i podała mi rękę.

- Dzięki... – Chwyciłam jej rękę i podniosłam się.

- Matko! – Zadarła głowę do góry – Zawsze zapominam, jaka ty wysoka.

Albo to ona jest bardzo niska, jest niższa ode mnie o głowę. – Nie przesadzaj – uśmiechnęłam się i po chwili zorientowałam się, że upadając upuściłam jabłko – No nie... – Musiałeś upaść?! – Powiedziałam do jabłka śmiejąc się pod nosem.

- Oj tam nie płacz tak... Jest tutaj masa jabłek – oparła się o drzewo.

- Heh.. Racja.

- Żebyś się nie trudziła zerwałam ci już jedno – wyciągnęła z kieszeni czerwone jabłko.

- Heh... Dzięki.

- Co dzisiaj robiłaś?- Usiadła na trawie wycierając pot z czoła o rękaw.

- Mmmhmm – przełknęłam to, co miałam w buzi – Prędzej ty mi powiedz... Ja cały dzień spałam.

- Serio?! Śpioch z ciebie! – Uśmiechnęła się i oparła głową o drzewo.

- Z ciebie większy! - Uniosłam głowę do góry i pewna siebie spojrzałam na owoc w dłoniach.

- Wcale nie! Z ciebie! – Wytknęła mi palec przed nosem.

- To ty całe dnie śpisz! – Roześmiałam się widząc jej zmieszane spojrzenie.

- Widać.. Uczysz się od mistrzyni – uniosła głowę i dumnie się uśmiechnęła.

- Czyli, od kogo?

- Jak to, od kogo?! Ode mnie!

- Tak... – Nie wiedząc, co powiedzieć ugryzłam jabłko.

- Taka cwana jesteś? – Spojrzała na mnie z szyderczym uśmieszkiem.

- Hm? – Klepnęła mnie w ramię

- BEREK! – Powiedziała i wystrzeliła ode mnie jak poparzona

- HEJ! CZEKAJ! JEM!

- Przecież kończysz! No dawaj użyj tych długich nóg! – Pobiegła dalej lawirując między drzewami, Ja mam się dać pokonać? Ooo nie, podniosłam się i pobiegłam za nią.

Goniłam ją po całym sadzie, za każdym razem zadziwia mnie swoją zwinnością, ani razu jej nie złapałam. Ganiałyśmy się bardzo długo, nawet nie wiem ile dokładnie, mimo, że o mało nie wyplułam płuca nie chciałam jeszcze kończyć.. Przecież jej nie złapałam! Zabawę przerwał dzwonek z pałacu, oznaczający, że obiad jest na stole.

- Już? Tak szybko? – Ajrona stanęła jak wryta, - Przecież jeszcze nie jestem głodna!

- Ja trochę jestem.. – Uśmiechnęłam się drapiąc ją po głowie.

- No dobra... – Ponownie spojrzała na mnie z tym uśmiechem – Ścigamy się do pałacu?! – Ledwo powiedziała i wystrzeliła przed siebie.

- NO NIEHEHEE!! – Roześmiałam się i pobiegłam za nią.

Wyścig był równy, ale znowu ona wygrała. Gdyby nie wybiegła pierwsza.. Otworzyła na szeroko drzwi, do pałacu – WRÓCIŁYŚMY!! – Jej echo przedrzeźniło ją kilkakrotnie

- Chodźmy! Chyba nie chcesz by kucharka znowu na nas nakrzyczała?

- Mnie tam to zawsze śmieszyło...

- Masz dziwne poczucie humoru... – Złapałam ją za rękę i pobiegłam do jadalni.

Wbiegłam do środka i jak każdego dnia, zobaczyłam mamę i tatę siedzących naprzeciw siebie przed wielkim drewnianym stołem, na którym była masa pyszności. Było jednak jakoś... Inaczej.. Rodzice się do siebie nie odzywali, spoglądali na swoje talerze ze smutnymi twarzami. Obrazili się na siebie? Może znowu tata o czymś zapomniał? Może to ją zdenerwowało?– Dzień dobry! – Powiedziałam uśmiechając się do nich

- O? O witajcie dziewczyny! Siadajcie! Dobrze Olu, że się nie spóźniłaś – mama uśmiechnęła się do nas, a później znowu posmutniała.

Tata w ogóle nawet na nas nie spojrzał.. Zrobiłyśmy coś nie tak? A może ja go czymś rozgniewałam?

Usiadłam na swoim miejscu, Ajrona obok mnie – Hej... Coś jest nie tak?

- Nie... Nie.. Nic się nie dzieje kochanie.. Po prostu...

- Po prostu.. Co? – Spojrzałam na mamę i próbowałam uśmiechem ją rozchmurzyć

- Po prostu przy jedzeniu się nie gada! Więc jedz w ciszy! – Tata w końcu się odezwał bardzo nieprzyjemnym tonem.

- O..... D... Dobrze... Przepraszam...

- Jak ty się do córki odzywasz?! – Mama krzyknęła na tatę

- Będę mówił do nich tak jak mi się podoba!

- Na pewno nie!

- Mamo... Tato... – Otarłam łzy z oczu, – Co się dzieje?

- Nic kochanie... To mała sprzeczka, nic więcej – uśmiechnęła się do mnie.

- Ale pogodzicie się... – Spojrzałam na tatę, który unikał mojego wzroku – Tak?

Tata nic nie powiedział, Mama zwróciła moją uwagę – Oczywiście, niech cię główka o to nie boli .

Nie podobało mi się to... Zawsze jak jest kłótnia, jest mi bardzo smutno, a zwłaszcza jak mama i tata się kłócą, chciałam coś powiedzieć, ale Ajrona oplotła moją szyję ramieniem i przybliżyła się do mojego ucha – Spokojnie... Dowiem się, o co tutaj chodzi – Wyszeptała mi do ucha.

- Jak? – Szepnęłam do niej.

- Zostaw to mnie – uśmiechnęła się – Mam swoje sposoby.. Jedz wreszcie, bo wystygnie – chwyciła sztućce i przysunęła się do swojego talerza.

- Ach.. No tak.. – Przez to wszystko zapomniałam nawet spojrzeć na swój talerz.. Szkoda by to wystygło, pani kucharka bardzo się natrudziła by to ugotować – Smacznego!

- Smacznego! – Mama krzyknęła do mnie.

- Mhm.. – Tata mruknął pod nosem zmazując mi uśmiech z twarzy.

Nastała godzina snu, ogromny zegar w moim pokoju wydał siedem razy głośny dźwięk, Nie wiedziałam, co myśleć o tym wszystkim... Rodzicie często się kłócą, ale teraz było inaczej, jakby byli na siebie bardzo obrażeni.

Siedziałam na łóżku wpatrzona w jasny księżyc zaglądający przez okno w pokoju, było tak cicho.. Ajrona miała dowiedzieć się, co się dzieje..., Ale wątpię czy czegokolwiek się dowie... Westchnęłam i wczołgałam się pod kołdrę

.

Nie myśl tyle o tym.... To się wszystko wyjaśni... Zwykle kłócą się na góra dwa dni.. Oby tak było. Wtuliłam się w podusię i zamknęłam oczy..., Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam...

 

Nastał nowy pochmurny dzień, słońce zaświeciło mi po oczach i potem schowało się za ciemnymi chmurami, usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Znowu myśli wracają, wsunęłam stópki w buciki i wyszłam z pokoju w stronę łazienki, ledwie po paru krokach usłyszałam głośny krzyk.

-OOLAAA!! –Zza rogu wyskoczyła Ajrona biegnąc jakby gonił ją głodny pies – OOLA!! NE UWIERZYSZ, CZEGO SIĘ DOWIEDZIAŁAM!!

- Co się stało? – Wystraszyłam się, gdy zobaczyłam, że siostrzyczka ani trochę nie zwalnia, po chwili wpadła na mnie wywracając mnie na ziemie, – Co się dzieje?!

- Nie uwierzysz, czego się dowiedziałam – usiadła na ziemi, prawie się popłakała

- Co?! Czego się dowiedziałaś? Skąd? – Wstałam i otrzepałam się z kurzu

- To nie tutaj... – Wstała i złapała mnie za rękę – Wyjaśnię ci wszystko w pokoju!

- No ok nie ciągnij! – Wciągnęła mnie do mojego pokoju i kazała zamknąć drzwi, usiadłyśmy na łóżku, siostrzyczka długo siedziała cicho, w końcu zaczęła opowiadać...

 

„Gdy tylko słońce zaświeciło obudziła mnie silna potrzeba... W drodze do łazienki usłyszałam mamę jak głośno krzyczy ze swojego pokoju, podeszłam bliżej, drzwi były uchylone, ze szpary zobaczyłam mamę maszerującą po pokoju oraz tatę siedzącego na łóżku.

- Co ty chcesz przez to powiedzieć, co?! – Mama nerwowo krążyła po pokoju obgryzając paznokcie, podbiegła do taty – NO JULIUSZU ODPOWIADAJ!

- Wszystko, co miałem ci do powiedzenia, to ci powiedziałem Marto...– Tata odpowiedział nie patrząc na mamę.

- Co chciałeś powiedzieć przez „żałuje, że je mam”?! – Odsunęłam się od drzwi.

 

Co miał na myśli mówiąc „je”?

 

- Nie widzisz tego prawda? Powoli zbliżam się do końca moich dni... A nadal nie mam dziedzica, który mógłby zająć moje miejsce

- Twoje córki ci już nie wystarczają?

- Wyobrażasz sobie, żeby po tylu latach panowania naszej rodziny, na tronie zasiadłaby kobieta?

Mama zaniemówiła, wpatrywała się w tatę, po czym chciała zamachnąć się ręką na niego – Jak możesz być takim egoistom?!

- A nawet, jeśli, widzisz którąś z naszych córek w roli króla? Ola jest stanowczo za łagodna, nie dałaby rady rządzić całym miastem, Ajrona jest od niej o rok młodsza, więc korona i tak należałaby się jej siostrze – Tata oparł czoło o doń i westchnął. – Staram się myśleć o dobru miasta, którym dane mi jest rządzić, a niestety twój wiek nie pozwala podarować mi godnego dziedzica...

Co tata wygaduje? Jak może brzmieć jak ludzie, których kiedyś nie znosiłam.. Samolubni i egoistyczni?

 

Mama nie wytrzymała i uderzyła tatę w twarz, – CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE?! Ta cała „odpowiedzialność” zamąciła ci w głowie i zapomniałeś o rodzinie!

- Wcale nie zapomniałem.... Jednak sytuacja w mieście nie jest kolorowa, dziesiątki moich poddanych umiera z głodu i zimna, a my nie mamy wystarczających środków by zapewnić im odpowiednie warunki. Najważniejsze jest teraz zapewnić miastu dobrobyt.

Mama odwróciła się w moją stronę, schowałam się za drzwiami – Skoro tak to widzisz..... Niech będzie.... Zostawię cię z twoim miastem, rządź sobie nim.... Ja... Nie.... My nie chcemy mieć już z tym nic wspólnego.. – Łzy spływały mamie po policzkach, uderzyła pięścią o stół obok łóżka i podeszła do drzwi...” Wtedy wystraszyłam się i pobiegłam od razu do ciebie.....

 

Patrzyłam na Ajronę i nie wierzyłam... Nie wierzyłam w to, co słyszałam... Jak tatuś mógł coś takiego powiedzieć... Już nas nie kocha? Nie wytrzymałam... Zasłoniłam twarz ręką i rozpłakałam się..

- Hej... Hej... Spokojnie... To się na pewno jakoś wyjaśni... Nie płacz już... – Pogłaskała mnie po głowie..., Ja nie mogłam przestać szlochać.. W końcu uniosłam głowę i otarłam mokre policzki.

Nagle do pokoju weszła mama – Dzieciaki! Zbierajcie się..! – Miała szkliste oczy... Też płakała, spojrzała na mnie z bardzo smutną miną. – Pośpieszcie się... Wychodzimy! – odwróciła się i wyszła...

- Co?! – Wstałam z łóżka cała roztrzęsiona... To, czego się tak bałam całą noc teraz się dzieje naprawdę... Czy nie mogę nic z tym zrobić?! Podbiegłam do drzwi, ale mamy już nie widziałam. Siostrzyczka podeszła do mnie i chwyciła mnie za ramię

- Spokojnie mała – Powiedziała zadzierając głowę do góry – Nie ważne, co się stanie przetrwamy to.. – Uśmiechnęła się – W końcu jesteśmy siostrami Daren prawda? – Uspokoiła mnie, mimo że ten uśmiech nie był jej uśmiechem... Był taki... Smutny....

- Hej... Nie miałaś iść do łazienki?

Spojrzała na mnie i odsunęła się jak poparzona – Racja... Przepraszam – wybiegła na złamanie karku w stronę łazienki.

Spakowałyśmy najpotrzebniejsze rzeczy i już w południe wyszłyśmy z pałacu... Tata nawet nie przyszedł się z nami pożegnać... Zamknął się w Sali Tronowej i nie wychodził z niej...

Od naszej wyprowadzki minęły dokładnie 3 lata... Ja i Ajrona mamy już po 8 lat, no cóż... Tak naprawdę ja mam 9, moja siostra nadal 8... Jednak momentami to ona wydaje się być starsza... Razem z mamą wyprowadziłyśmy się z dala od miasta i pałacu.. Do cichego miejsca, Wioski niedaleko murów. Słyszałam od niej o taty i mamy wiele razy, ale zawsze wyobrażałam sobie tą wioskę trochę inaczej. Jest jeszcze piękniejsza niż myślałam. Urocze drewniane domki, polne dróżki, kurki spacerujące pod nogami, oraz krowy pasające się na pastwiskach. We trójkę znalazłyśmy średni domek w sam raz dla nas. Może nie był tak duży jak nasz dom, ale... Szczerze mówiąc bardziej mi się podobał. Ja i Ajrona miałyśmy wspólny pokój, oraz piętrowe łóżko, ja spałam na górze.

W zamian za życie tutaj musimy ciężko pracować podobnie jak inni. Jednak jest mały problem...

Dzisiaj mama kazała mi przynieść wody dla zwierząt, lubię pomagać przy zwierzętach. Gdy wyciągałam już wiadro z wodą usłyszałam nieprzyjemny głos - HEJ!! – Ten głos utkwił mi w pamięci.. Ten gruby głos.. Odwróciłam się i zobaczyłam trójkę chłopaków patrzących na mnie krzywo, – Co ty tutaj robisz? Hę?!

- Em... Przepraszam... Nie mam ochoty na kłótnie... – Dźwignęłam wiadro, chciałam jak najszybciej stamtąd iść.

Jeden z chłopaków zatrzymał mnie, – Dokąd ty niby idziesz?!

- Mówiliśmy ci, że nie chcemy cię tutaj widzieć! – Wszyscy podchodzili do mnie, Co robić?! Odsunęłam się, jeden z nich wytrącił mi wiadro z rąk.

- Musi cię spotkać kara – roześmiał się do swoich kolegów

- Miałam już iść... Pozwólcie mi!

- Niech pomyślę.... NIE! – Popchnął mnie tak mocno, że upadłam na kałużę mocząc sobie całe ubranie.

- No! Przepraszaj! Wielkoludzie!!

Wielkoludzie... Racja.. Jestem wyższa od większości, ale.... – Nie nazywaj mnie tak.....

- BĘDĘ CIĘ NAZYWAŁ JAK BĘDĘ CHCIAŁ! – Próbowałam wstać, a on znowu mnie popchnął, tak boli.. Zwinęłam się w kłębek i starałam się nie płakać..

- No! Przepraszaj!! – Pociągnął mnie za kucyk z całych sił, łzy same mi spłynęły z oczu

- P... Przepraszam....

- Co?! Nie słyszałem!

- Przepraszam...

- Głośniej!!

Ich krzyki przerwał stukot butów - Co głośniej...? – Zabrzmiał znajomy głos..

- Coś ty.. – Chłopak, który ciągnął mi włosy odwrócił się i skamieniał ze strachu – No nie.... Ajrona?!

Siostra szła wolnym krokiem i z poważną miną, w ręku trzymała patyk, którym wymachiwała we wszystkie strony - Czy ja wam czegoś już nie powiedziałam? Mieliście zostawić ją w spokoju prawda?

Jeden z nich podszedł do Ajrony – Odsuń się!!

- A co.. Pobijesz mnie? – Ta jego reakcja... Prawie popuścił ze strachu.

- Nie... Nie biję kobiet.

- Tak...? A co właśnie robicie? – Patrzyła na mnie, a potem spojrzała ironicznie na niego

- Nie mów, że ten cudak to dziewczyna!

Zamyśliłam się... Staram się nie brać tych słów na poważnie, ale mimo wszystko... Ajrona patrzyła na niego przez dugi czas.

- Aha.. – Uśmiechnęła się – To twoje zdanie... Szanuje je... – Podeszła do niego – A teraz pozwól, że ja powiem ci swoje zdanie – ledwo powiedziała i uderzyła go kijem w brzuch, chłopak upadł na ziemię i zwijał się z bólu, siostra spokojnie na niego patrzyła– Dość szybko upadł...- Spojrzała na nich i spacerem podchodziła do nich – Puść ją... – Jak na rozkaz zostawił moje włosy w spokoju – A teraz przeproście ją i znikajcie mi z oczu!

- NIE MA MOWY!

Ajrona podbiegła do niego i przycisnęła mu kijek do piersi – Chyba nie wyraziłam się jasno... Przeproście ją.

- Na... Naprawdę nie trzeba.. - Nie wiem, czemu to powiedziałam...

- Hm...? Widzisz? Mimo wszystko jest dla was miła... – Popchnęła go z całej siły – No, więc... – Spojrzała im w oczy, a oni o mało nie zemdleli ze strachu.

- Przepraszamy..!! Przepraszamy!! – Ukłonili mi się i chwilę później uciekali, aż się za nimi kurzyło..

Podniosłam się z ziemi i wyrżnęłam przemokniętą bluzkę. Stałam w miejscu nie wiedząc, co zrobić, patrzyłam ukradkiem na Ajronę, która obserwowała jak tamci uciekają w popłochu. Delikatnie uklęknęłam po wiadro i ponownie wrzuciłam je do studni.

- Hej...- Siostra podeszła do mnie – Nic ci nie jest...

Co odpowiedzieć...? Nic mi nie jest...? Dziękuję za pomoc... Znowu?

- Nic...

- Na pewno... Trochę się spóźniłam, ale wiesz.. Lepiej późno niż-

- Mam dość... – Przerwałam jej... Musiałam jej w końcu to powiedzieć..

- Co?.. Czego masz dość?

- Wszyscy tutaj dokuczają mi... Nie mogę nic tutaj bezpiecznie robić... Ten mój wzrost.... Czy on musi być powodem tego wszystkiego...? Aż tak im przeszkadza? – Usiadłam na kamieniu obok i wpatrywałam się w swoje odbicie w kałuży.

- Hm..... – Usiadła obok mnie i szturchnęła mnie ramieniem – Ja myślę, że to nie o wzrost chodzi...

- No to, o co innego? Sami mi mówią, że to przez to...

- Bo boją się powiedzieć prawdę...

- Prawdę?

- Tak... Wszyscy wiedzą, że pochodzimy z królewskiej rodziny... – Spojrzała na ludzi chodzących po ulicach – Rozejrzyj się... Nie widzisz tego?

Patrzyłam na nią i nie wiedziałam, o co jej chodzi, odkąd się tutaj wprowadziłyśmy, Ajrona jest.... Dojrzalsza... Chyba kłótnia, której była świadkiem, ją tak zmieniła.

- Skrycie nami gardzą i myślą, że tego nie widzimy... Patrzą na nas jak na jakieś sępy łase na pieniądze, nie próbując nas ani trochę poznać... Żałosne...Zauważyłaś, że żadne dziecko nie chce się z nami bawić?

- Tak... Zauważyłam... Ale do tej pory myślałam..., Że to przez...

- Na pewno nie..., A nawet, jeśli... To, który chłopak nie chciałby być takiego wzrostu? To zwykła zazdrość!

- Zazdrość? Tak myślisz?

- Tak... – Poprawiła włosy opadające jej na twarz – Czekaj... Czemu ty się im nie postawiłaś?

Skuliłam się i opuściłam głowę.

- Przecież umiesz się bronić... Sama cię tego uczyłam... Więc dałabyś sobie radę beze mnie.

- Eh.... Racja... Uczyłaś mnie szermierki i samoobrony, ale.....

- Ale co?

- Ale.... Po pierwsze nie jestem w tym tak dobra jak ty...

- Heh.. W sumie racja – uśmiechnęła się dumnie, momentami zupełnie nie umiała pocieszać.

- Eh... A po drugie nie umiem krzywdzić innych...

- Nie umiesz? Nawet, jeśli to oni krzywdzą ciebie?

Przytaknęłam i skuliłam się wpatrując się w swoje odbicie.

- A.... A jeśli ktoś krzywdzi kogoś, kogo kochasz?

- Hę?! – Serce mi szybciej zabiło, spojrzałam na nią wielkimi oczami.

- Czy wtedy też nie chciałabyś nikogo krzywdzić?

Zamyśliłam się – Nie wiem...

- Jak myślisz, dlaczego ja walczę? Żeby ochronić tych, których kocham! – szturchnęła mnie pięścią w ramie – Żeby ochronić ciebie!

Uśmiechnęłam się i wytarłam łzy, tak ciepło mi się zrobiło na sercu.. Tak się cieszę, że mam moją siostrzyczkę..

- No chodź – wstała i podrapała mnie po głowie – Bierz wiadro i wracamy.

- Co?! Czemu ja? Też masz ręce!

- Hmhmhm.. – Nachyliła się nade mną – A komu mama kazała to zrobić?

- No... No mi...

- No właśnie! Więc zbieraj się i chodź!

Po drodze do domu obie rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, głównie o treningu, jaki mi zapewnia prawie codziennie.. Mama zawsze ma do nas pretensje, że wracamy do domu całe w siniakach, ale... Mnie się to podoba. Właśnie teraz idąc przez ulice zaczęłam dostrzegać krzywe spojrzenia ludzi w około... Każde z nich było jak ostry nóż, Ajrona za to szła przed siebie z podniesioną głową, naprawdę dojrzała...

Pierwsza weszłam do domu, bo nie mogłam już utrzymać tego ciężkiego wiadra.

- Wróciłyśmy! – Ajrona krzyknęła za moimi plecami

- Co tak długo? – Mama wyszła z kuchni uśmiechając się do nas, gdy tylko spojrzała na mnie wystraszyła się i podbiegła do mnie – Boże dziecko! – Obracała moją głowę szukając siniaków, – Co się stało?!

- No cóż... – Nadepnęłam siostrze na stopę.

- Bawiłyśmy się... Potknęłam się i upadłam w kałużę – Powiedziałam siląc się na uśmiech.

- Oj córciu... Powinnaś bardziej patrzeć pod nogi.. – Mama stanęła za mną i zaczęła poprawiać mi rozszarpany kucyk – Poza tym nie podobają mi się te wasze zabawy w walki..

- Oj mamo.. Przecież nic nam nie jest... Mówiłam ci nie robimy sobie krzywdy.. A jeden czy dwa siniaki to...

- Eh... Nie chce żeby wam się coś stało... Będziecie na siebie uważać, tak?

- Zawsze i wszędzie! – Ajrona zasalutowała mamie.

- Hehe.. To dobrze... Gotowe, śliczna fryzura dla ślicznej dziewczyny. – Pocałowała mnie w czoło.

- To, co mamy jeszcze zrobić? – Spojrzałam na drewniane wiadro.

- Nic! Macie wolne! Możecie się pobawić! Tylko! Uważajcie!

- Dobrze! Chodź Ola! – Siostra wybiegła z domu chwytając po drodze dwa drewniane miecze.. Chyba wiem, co chciała zrobić, poszłam za nią, ale mama chwyciła mnie za ramię.

- Dokąd się wybierasz młoda damo? Nigdzie nie pójdziesz z tych przemoczonych ubraniach! Rozbieraj się! Założysz coś innego.

- Hę?! – Wystraszyłam się, gdy mama pokazała mi, co mam założyć.

Długie godziny obje spierałyśmy się w udawanej walce na miecze, gdzieś w lesie, dostałam kilka rady w brzuch, kilka razy w rękę, ale nadal trzymam się na nogach, Ajrona jest silna, ale... Nie utrzymuje gardy, zamachnęła się na mnie, uderzyłam mieczem w jej broń i popchnęłam ją z całej siły, jaką miałam, upadła na ziemię.

- Boli...

- Przepraszam... Nie chciałam... – Chciałam pomóc jej wstać, ale nie zdążyłam, sama wstała.

- Brawo! Idzie ci coraz lepiej!

- Tak sądzisz? – Zarumieniłam się.

- Tak! – Złapała mnie za ramię – Jak nie zboczysz z tej ścieżki, kiedyś będziesz bardzo silna moja młoda uczennico...

- Dziękuję Mistrzu – Ukłoniłam się, i nagle obie wybuchłyśmy śmiechem.

- Nie denerwuje cię ta sukienka? – Spojrzała na moją przykrótką sukienkę.

- Hm.... Nie..

- Ponoć jej nie lubisz.

- A wiesz... W sumie nie jest taka zła... Jest wygodna i... Przypomina mi dom – zamyśliłam się gładząc palcami delikatny materiał sukienki.

- Heh.. No dobrze! Hej! Chodź za mną!

- Dokąd? – Bez słowa chwyciła mnie za rękę i pobiegła ze mną w głąb lasu – Gdzie ty mnie prowadzisz?

- Zobaczysz! – Zatrzymała się – No! Zamknij oczy!

- Po co?

- Po prostu zamknij! – uśmiechnęła się i stanęła za mną.

- No ok.. – zamknęłam oczy, a Ajrona prowadziła mnie przed siebie, potykałam się o wszystko, co możliwe, i o mało nie uderzyłam głową o gałąź, w końcu po paru krokach zatrzymała mnie.

- No.. Możesz już otworzyć!

Zrobiłam jak kazała i to, co zobaczyłam zaparło mi dech – ŁAAAAAAŁ – Moja siostrzyczka zaprowadziła mnie na przepiękną łąkę, pełną kolorowych kwiatów, rozglądałam się i oczom nie wierzyłam - JAK TU PIĘKNIE! – Róże, mleczyki, kolorowe kwiatki, cała łąka była kolorowa jak tęcza. Uklęknęłam i podziwiałam te piękne rośliny.

- Podoba ci się?

- BARDZO!! TU JEST ŚLICZNIE!!

- Niedawno znalazłam to miejsce, wiem, że lubisz przyrodę.. I kwiaty, więc, przyprowadziłam cię tu

- Dziękuję!! Od dzisiaj to będzie nasze miejsce! – Spojrzałam na nią z radosnym uśmieszkiem.

- Tak! Miejsce tylko dla nas! – Podeszła do mnie z chytrym uśmiechem – A teraz... – Klepnęła mnie w ramie – BEREK!

- NO EJ! – Roześmiałam się i pobiegłam za nią.

Ganiałyśmy się aż do zachodu słońca, delikatne kwiaty łaskotały mnie po kostkach, w końcu upadłam na ziemię wtulając się w trawę, Ajrona położyła się obok mnie.

- Wiesz... Mimo tego, że ostatnio jest ciężko... Nie żałuję niczego, co się stało.

Ajrona nic nie mówiła.

- Po co smucić się jedną drobnostką, skoro na świecie jest tyle wspaniałych rzeczy?! Staram się widzieć wszystko w dobrym świetle.

- Ja tak samo...

- Żeby nic nas nie rozdzieliło! – Wystawiłam jej otwartą dłoń.

Siostra uśmiechnęła się – Żeby nic nas nie rozdzieliło! – Przybiła ze mną piątkę – Chodźmy.. Chłodno się robi.

- Noo!! – Wzdrygnęłam się z zimna.

- Na pewno mama przygotowała nam już ciepłą kolację. No chodź! – Pomogła mi wstać – No to, co?! Ścigamy się?!

- Tym razem ja wygram!

- No nie! – Znowu wybiegła pierwsza, od razu pobiegłam za nią.

Gdy tylko podbiegła do lasu nagle stanęła jak wryta, a ja o mało w nią nie wpadłam. Nie ruszała się, zalał ją zimny pot.

- Co się stało?! – Złapałam ją za ramię i potrząsnęłam.

- S...S...Spójrz! – Wskazała mi palcem na czarny dym unoszący się z lasu.

- CO JEST?! POŻAR?!

- T... TO... TO Z WIOSKI!-Zakryła usta i nos rękawem od bluzki.

- Z WIOSKI?! O NIE MAMA!!

- CHODŹMY! – Złapała mnie za rękę i wbiegła do lasu.

Wszystkie drzewa po kolei zapalały się wzajemnie, powietrze było coraz cięższe, z trudem łapałam oddech, wszystko w około mnie płonęło, drzewa, kwiaty, co się stało?! W połowie drogi usłyszałam trzask i spojrzałam na ogromne drzewo lecące w moją stronę...

- UWAŻAJ!! –Ajrona odepchnęła mnie na bok tuż przed uderzeniem, upadłam i uderzyłam się głową o kamień, gwałtownie wstałam i podbiegłam do płonącego drzewa.

- AJRONAAAAAAAAAA!!! – Wcisnęłam palce pomiędzy przeszkodą a ziemią i z całej siły próbowałam go unieść, bez skutku. Jestem za słaba. – AJRONA!!! – Wzięłam oddech i znowu spróbowałam ją unieść, nie da rady – Ajrona!!! Nie odchodź!! – Zaszlochałam, łzy zasłaniały mi widok, spojrzałam na swoje poharatane ręce.

„Czy ja tylko umiem płakać?” Zacisnęłam pięść „Ajrona na pewno jest cała... Na pewno...” Wstałam i pobiegłam w stronę wioski, po drodze chwyciłam najbliższy patyk leżący na ziemi.

Dobiegłam do wioski, zamarłam ze strachu. Płonące domy, płonący ludzie..., Wszędzie krew i martwe ciała.... To straszne! Co się stało?! Spojrzałam w stronę naszego domu, był całkowicie zniszczony, zaraz obok stała mama, a przed nią... Co to jest?! Potwór?! Gad?! Nie.... Nie możliwe! To smok! Czarny smok! A na nim... Jakaś postać w kapturze. Ta bestia obwąchiwała mamę jak jedzenie. Zamarłam ze strachu, nie wiedziałam, co robić.. CO JA MOGĘ?! JESTEM SŁABA...., Musze pomóc mamie..., Ale nie dam rady....

„A.... A jeśli ktoś krzywdzi kogoś, kogo kochasz? Czy wtedy też nie chciałabyś nikogo krzywdzić?”

Serce na chwile mi stanęło... Racja... Muszę chronić tych, których kocham... Mimo, że jestem słaba... Muszę.. Muszę.... Zacisnęłam pięść na kijku... To jedyne, co mam, ale może odwrócę jego uwagę... Dasz radę... Musisz dać radę...

Smok wyszczerzył kły w stronę mamy.

- Nie pozwolę.... Nie pozwolę.... NIE POZWOLĘ CI JEJ TKNĄĆ!! – Wybiegłam, na niego z głośnym krzykiem, pierwszy raz w życiu tak głośno krzyczałam.

- ALEKSANDRO DAREN! CO TY WYRABIASZ?! – Mama panicznie krzyknęła w moją stronę – UCIEKAJ STĄD!!

Zakapturzona postać odwróciła się w moją stronę, w tym jednym momencie cała odwaga mnie opuściła, Ta postać miała na sobie maskę i... Białe oczy... Zmierzył mnie dokładnie wzrokiem, czułam się jak by zaglądał do mojej duszy. Byłam tak przerażona, że nie zauważyłam ogromnego ogona lecącego w moją stronę... Smok uderzył mnie z ogromną siłą. Uderzyłam plecami o najbliższe drzewo i.... Tyle pamiętam.. Krzyki, płacze.... I ryki.....

Otworzyłam oczy.... Było tak cicho..., Tak szaro..., Co się stało? Długo spałam? Wstałam i poczułam się jak w najgorszym koszmarze, jaki mógłby mi się przytrafić.. Cała wioska..... Zniszczona.... Trawa była aż czerwona od krwi, a na niej leżał popiół zupełnie jak świeży śnieg, nadal jeszcze leciał z nieba... Gdzie nie spojrzałam.. Martwi ludzie... Krew.... Wstałam z ziemi, Byłam cała poobijana, włosy miałam roztrzepane, a sukienka całkiem podarta, na brzuchu miałam ogromnego siniaka, na plecach czułam podobny ból... Ledwo mogłam chodzić, Kulejąc szłam przed siebie, powstrzymując się od zwymiotowania... Nie mogłam patrzeć.. Zamknęłam oczy.. Podeszłam do naszego zrujnowanego domu... Gdzie jest mama? Co się stało, gdy zemdlałam? Zobaczyłam na ziemi jakąś kobietę leżącą w kałuży krwi. Z całej siły zmuszałam się do spojrzenia jej w twarz... To niemożliwe... Na pewno nie... Odwróciłam tą kobietę i prawie zemdlałam ze strachu.... To była... Mama... Miała wielką dziurę w brzuchu.. Nie wytrzymałam, zwymiotowałam..... I gorzko zawyłam... Krzycząc z całych sił...

Słońce zaszło za horyzont, a ciemne chmury zapłakały gęstym deszczem, Dlaczego...? Dlaczego?! Dlaczego mnie to wszystko spotyka? Nie miałam gdzie się schować przed deszczem, więc wpełzłam do domu i położyłam się na drewnianej podłodze obok.. Mamy... Łapałam głębokie oddechy...

„Uspokój się” powtarzałam sobie w myślach... Próbowałam wsłuchać się w krople spadające z nieba... Lubię deszcz, lubię jego dźwięk... Zapach... Oraz lubię go... Bo podczas deszczu nie widać łez..., Dlaczego?.. Dlaczego tak się stało? Co mogło być powodem? Gdyby tata nie pokłócił się z mamą... Czy doszłoby do tego wszystkiego...? Nie... To nie jego wina... Zamknęłam oczy, wsłuchując się w ten kojący szum... W końcu zasnęłam....

 

Marta patrzyła w zszokowana jak jej dziecko zostało uderzone przez to krwiożercze zwierzę... Stała w bezruchu, powtarzając w myślach ten jeden moment.

Zamaskowany mężczyzna głośno westchnął – To ostatnia moja prośba... Powiedz gdzie go ukryłaś, Daren...

Kobieta nic nie mówiła, patrzyła zapłakana na nieprzytomną córkę.

- Powiedz, a oszczędzę twoje nędzne życie

Marta popadła w szał, chwyciła za sztylet leżący pod jej nogami i rzuciła się szaleńczo na smoka wbijając mu parę razy ostrze w łapę, - POTWORZE!!! JAK ŚMIAŁEŚ?!! JAK MOGŁEŚ?!! TY BEZDUSZNY DEMONIE!!!

Smok zawył głośno i odepchnął kobietę z całych sił, gdy ta wstała przeszył jej brzuch swoim masywnym pazurem, zalewając trawę jej wnętrznościami... Kobieta padła martwa na ziemię... Zamaskowany mężczyzna spojrzał na nią z zażenowaniem, odwrócił się w stronę swoich dwóch towarzyszy.

- Przeszukać całą okolicę... Jak ktoś nie będzie współpracował.. Zabić...

 

Wstał nowy dzień, zbudziło mnie jasne światło, gdy tylko otworzyłam oczy powrócił ten straszny koszmar.... Co ja teraz ze sobą zrobię? Gdzie pójdę.. Gdzie jest Ajrona?! Zwinęłam się w kłębek.. Powinnam pójść ją poszukać... Z myśli wybudził mnie odgłos kopyt w oddali, wyczołgałam się z drewnianego.. „Schronu” i podeszłam do drogi. W oddali zobaczyłam cztery konie zmierzające w tą stronę.. Co jeśli to jacyś źli ludzie.. Nie miałam nic do stracenia.. Poczekałam na nich.

Na brązowym koniu był masywny mężczyzna, w brązowym ubraniu z kapturem. Na twarzy miał gęsty zarost, przez co wyglądał na średni wiek, do pasa miał przyczepiony długi miecz schowany w pochwie, na białym koniu był nieco drobniejszy mężczyzna, miał długie włosy spięte w kucyk podobnie jak ja, i ubrany był w czarną kapotę, na trzecim koniu, czarnym siedział, jakiś pan w szarej koszuli, na czwartym koniu, w łaty siedziała piękna pani z małym chłopcem na rękach... Kim oni są?

Zakapturzony mężczyzna zszedł z konia i z tego, co widziałam o mało nie zemdlał.

- Co?.. Co tu się stało?! – Zdjął kaptur, miał podobnie jak drugi mężczyzna długie włosy spięte w kucyk.

Drobniejszy pan zszedł z konia i podszedł do przyjaciela - Chyba domyślam się, co się stało...

- Nie wierzę... Doszli aż tutaj?!

- Niestety – spojrzał w stronę wioski – Sprawdźmy czy ktoś ocalał – zwrócił się w stronę pani na koniu – Elie... Ty też poszukaj... Przyda się każda para oczu.

- Karol! Tam jest jakaś dziewczynka! – Pan w koszuli wskazał palcem w moją stronę i podbiegł do mnie, wystraszyłam się i schowałam w zgliszczach domu.

- Hej.... Mała... Nic ci nie jest? – Wyciągnął dłoń w moją stronę – Nie bój się, nie chcę cię skrzywdzić.

Wyszłam z domu i opuściłam głowę.

- Boże... Co tutaj się stało?.. Nic ci nie jest? – Uśmiechnął się do mnie.

- Nie... Nic.. Proszę... Pana.

- Proszę pana? O nie nie nie... Mów mi Piotr.. A ty? Jak masz na imię?

Przełknęłam ślinę, co chwile zerkałam na martwe ciało mojej mamy – Ola... – Wydukałam z zamkniętych ust...

- Ola? Jakie ładne imię.. Powiedz no Ola... Jesteś tutaj sama?

Kiwnęłam głową.

- Gdzie jest twoja mama?

Przymrużyłam oczy i spojrzałam na ciało obok mnie.

- O.... Eh... – Przybliżył się do mnie i złapał za ramiona – Posłuchaj Olu... Nie wiem, co tutaj się stało... Ale obiecuję ci..., Że zaopiekuję się tobą...!

- He?

Zaopiekuje?! Nie wiedziałam, co o tym myśleć... Czy mam się cieszyć, czy smucić?.. Łzy same cisnęły mi się do oczu...

- Nie musisz się martwić... Nie pozwolimy by coś ci się stało... Chce żebyś nas poznała... Ten szczupły mężczyzna w czarnym ubraniu to Karol, a ten obok tamtego domu w brązowym ubraniu to Josef, A tamta ładna pani ma na imię Elie.

Uśmiechnęłam się.. Ale nadal chciało mi się płakać.

- Josef! – Pan Karol krzyknął na drugi koniec wioski – Znalazłeś kogoś jeszcze?

- Niestety... Wszyscy nie żyją...

Słabo mi się zrobiło, gdy to usłyszałam, oparłam się ręką o drewniane belki, które kiedyś były naszym domem.

- Musimy ruszać... – Pan Karol powiedział spokojnie i poszedł do swojego konia, Pan Josef zrobił podobnie

Stałam w miejscu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić i nagle uświadomiłam sobie, że ten chłopiec przygląda mi się od dłuższego czasu, zarumieniłam się i odwróciłam do niego plecami. Chwilę później stanął obok mnie.

- Cześć..!

- C... Cześć – spojrzałam na niego kątem oka. Wiatr rozwiewał jego długą grzywkę.

Patrzył na mnie zadzierając lekko głowę do góry - Ja jestem Johnny..! Jak masz na imię?!

- Ja...? Ola....

- Ola? – Uśmiechnął się – Ładnie..!

- Dzięki..

- Ty też ładna jesteś!

Spojrzałam na niego robiąc wielkie oczy..., Ona patrzył na mnie z szerokim uśmiechem, otarłam mokre oczy.

Wyciągnął rękę w moją stronę – Zostańmy Najlepszymi Przyjaciółmi!!

Nie wierzyłam w to, co mówi... Pierwszy raz.., Ktoś.. Chce... – Potrząsnęłam głową i uśmiechnęłam się. Mocno uścisnęłam jego dłoń, jakbym cały smutek przelała w ten jeden uścisk.

- EJ DZIECIAKI!! – Pan Piotr pomachał w naszą stronę – Biegiem, bo zostaniecie w tyle!

- Chodźmy Ola! Lepiej niech nie czekają na nas – pociągnął mnie za sobą w ich stronę...

Gdy przejeżdżaliśmy koło miejsca gdzie rozdzieliłam się z Ajroną, zsiadłam z konia i podbiegłam do klifu, który był zaraz za spalonym drzewem, przyglądałam się uważnie każdemu krzaku, każdemu drzewu prawie trzy metry pode mną, nie znalazłam jej.... Powoli zaczyna do mnie docierać, co się mogło stać...., Johnny stanął obok mnie i uśmiechnął się do mnie, przez resztę drogi zajmował mnie różnymi rzeczami, opowieściami i żartami... Zajmując myśli o... Mojej siostrze...

 

****************************************************************************************

Jak Ajrona zareaguje po poznaniu tej strasznej prawdy o swojej przeszłości?

Następny Rozdział - Morze łez......

****************************************************************************************

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • NataliaO 25.01.2015
    Bardzo lubię Twoje opisy, dlatego z początku gdy było ich mało już chciałam płakać. Wprowadziłeś fajne rozmowy, szkoda że nie którzy nie doceniają fakt z posiadania dzieci. Niektóre fragmenty podbiły moje serce. Miło się Ciebie czyta :) 5
  • Prue 25.01.2015
    Zgadzam się z Natalią. Dam 5
  • MrGonzo 25.01.2015
    16 rozdział jest już gotowy, muszę wprowadzić jeszcze korekty i poprawić błędy :3
  • MrGonzo 26.01.2015
    dlaczego chciałaś płakać? xd
  • NataliaO 26.01.2015
    Bo lubię Twoje opisy a wydaje mi się, że były równoważne z dialogami a wolę jak więcej jest opisu :) taka moja głupota hehe
  • MrGonzo 26.01.2015
    moja przyjaciółka radziła mi ograniczyć się z opisami jak narratorem jest dziecko :3
  • NataliaO 26.01.2015
    każdy uważa inaczej, możliwe, że dobrze doradziła ale ja lubię dzieci bo one najlepiej widzą świat
  • MrGonzo 26.01.2015
    wyszło mi opisywanie z oczu dziecka?
  • NataliaO 26.01.2015
    myślę, że tak :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania