Drabblle→Z Dziada Pradziada
Szlachtowanie ciał, nie sprawiało mu jakichkolwiek problemów. Odziedziczył umiejętność po ojcu, który to z racji wieku, zaprzestał w znacznym stopniu, artystycznej działalności. Jednak towar dostarczał, na ile zdrowie pozwalało i nadwątlone wiekiem, siły. Nawet strzępki krwi i kości, odpowiednio zlepione, wykorzystać potrafili.
Zarówno syn jak i ojciec, duszę poety w sobie pielęgnowali, przeto w oczach tubylców, byli… dziwni, gdyż rzeźbienie nazywali: szlachtowaniem, ciałami: kawałki drewna, a wiórki: krwią.
Wielu mieszkańców osady, zdobiło rzeźbami przydomowe ogródki, a twórcy dzięki temu, nie żyli w nędzy.
Aczkolwiek – jeśli wierzyć miejscowej legendzie – ich przodek – a raczej tyłek – też pełen talentu rzeźbiarz, nie był dziwny.
Komentarze (14)
Podobnie jak orzedmówczyni, tak i ja zapytuję, czy tyłek nie był dziwny, bo zwyczajnie ludzi szlachtował. Bez ogródek?
Co do "tyłka"→za mało danych:)↔Pozdrawiam 🙂:)
Pozdrawiam ~
chociaż wcale tak nie musi być:)→Skoro oni już→nie tak→jeśli... to faktycznie, pozytywne.
Pozdrawiam🙂:)
Syn z ojcem byli dziwni... '' gdyż rzeźbienie nazywali: szlachtowaniem, ciałami: kawałki drewna, a wiórki: krwią.''
Ich przodek nie był dziwny, czyli rzeźbienie nazywał sztuką?
Rzeźbienie w trupach to tylko u Ciebie w ogródku wyobraźni można znaleźć. 😉
W mojej wyobraźni, wiele, czego nie publikuję:)) ↔Pozdrawiam:)
5, pozdrawiam 🤯 😀
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania