Marudzenia Szalonego Królika (10) To tylko matematyka
.....
Tabelki do artykułu na moim blogu pod adresem: https://oknoekonomiczne.blogspot.com/2021/03/to-tylko-matematyka.html
.....
Większość ludzi jest za tak zwanym państwem opiekuńczym. Podjęcie dyskusji dotyczącej minimalizowania jego roli jest jałowe i wydaje się waleniem głową w mur. Niby nic nie można ugrać poza bólem głowy, ale jednak lubię ten temat poruszać.
Raczej nikogo nie trzeba przekonywać, że prywatne podmioty działają sprawniej od państwowych. Mniejsza biurokracja i większa produktywność. Jednak większość jest przekonanych, że państwowe musi być. Czy aby na pewno? A może lepiej mieć prywatne teatry, a nie państwowe? Czy prywatny, nawet najlepszy teatr ma szansę wygrać z miernym państwowym teatrzykiem otrzymującym dotacje, pokrywającą ponad osiemdziesiąt procent kosztów? Wydaje się, że nie, a jednak prywatne teatry istnieją. Można zadać sobie pytanie, jak by wyglądało pisarstwo w Polsce, gdyby pisarzy dotować. Na szczęście tego nie ma i jest wielu utalentowanych ludzi pióra, którym udaje się utrzymać z pisania. A tak? Mielibyśmy swoich i kłótnie polityczne, dlaczego ten pisarz dostaje tak mało, a inny tak dużo.
Wracając jednak do opieki jaką otacza nas państwo. Czy to się nam opłaca? Czy na pewno, ci słabsi zyskują dzięki państwu? Tym razem na pomoc wezwałem matematykę. Politycy mogą kłamać, nauki humanistyczne pokazują świat z różnych stron i każda może być prawdziwa. W matematyce mamy suche liczby i tyle. Pewnie dlatego zasłużyła na miano królowej wszelkich nauk.
Przyjąłem iż większość z nas przepracuje w swoim życiu czterdzieści lat, część z nas nieco dłużej, część krócej, ale mniej więcej tak to wyjdzie. Oczywiście przyjmuję, że będą to ludzie, którzy dożyją wieku emerytalnego. Do moich dochodów nie dokładam zysków z inwestowania środków, po prostu przyjmuję wartość stałą, aby obliczenia odzwierciedlały aktualną siłę nabywczą pieniądza. Założyłem też, że nie będziemy zarabiać średniej krajowej, no bo w końcu, kto tyle zarabia? Tym samym pensję mamy nieco niższą, czyli pięć tysięcy brutto. Pamiętajmy, że te pięć tysięcy obejmuje wszelkie premie, nagrody i inne benefity. Kolejnym założeniem jest, że wydajemy 25% na produkty/usługi opodatkowane 8% VAT-em oraz 75% naszych dochodów na produkty/usługi opodatkowane stawką 23%.
Resztę danin państwa odpuściłem, a przecież jest ich jeszcze co niemiara. Podatek od nieruchomości, podatek od czynności cywilnoprawnych (kupno domu, samochodu itp.) oraz wiele innych. Budżet państwa po uszczupleniu opisanych w poprzednim akapicie dochodów podatkowych zmniejszy się do około trzydziestu procent wartości początkowej. To zaś oznacza, że wciąż będzie mógł finansować, system sądowniczy, policję, wojsko, podstawową infrastrukturę, oraz dołożyć nieco do emerytur i rent, które są już wypłacane.
Podałem podstawy, a więc lecimy dalej. W ciągu tych czterdziestu lat dostaję na rękę 1.734.331 złotych, a państwu oddałem 1.157.189 złotych. Jeżeli dodam do moich obliczeń podatki, o których pisałem wyżej, to zostało mi jedynie 1.400.472 złotych, natomiast państwo otrzymało 1.491.047 złotych. Ja pracowałem, państwo zarabiało, ot takie fakty. Jako że bez państwa opiekuńczego zdecydowanie wzbogaciłem się, to zastanówmy się, czy starczyłoby mi na życie, w końcu teraz za wszystko muszę płacić. Przyjąłem, że będę wydawał tylko zaoszczędzone z danin środki, a te, które mam teraz, wydam jak do tej pory.
A więc kolejne założenia, płacę za żłobek i przedszkole przez sześć lat oraz szkołę przez lat dziewięć po osiemset złotych miesięcznie. Jako że chcę się kształcić, to opłacam także pięcioletnie studia za tysiąc czterysta złotych miesięcznie. Koszty szacuję na wyższym poziomie, by nie było wątpliwości dotyczących ich realności. Te koszty są tak naprawdę kosztem poniesionym na moje dziecko, a więc w rodzinie jest ich dwójka.
Czas na moje własne koszty. Korzystanie z lekarza nieobjętego ubezpieczeniem trzy razy rocznie, oczywiście przez całe życie. Koszt jednostkowy sto pięćdziesiąt złotych. Ubezpieczenie zdrowotne obejmujące wszelakiej maści lekarzy i większość operacji, które kosztuje mnie dwieście złotych miesięcznie. Płacę także w ciągu całego życia za trzy operacje nieco bardziej skomplikowane, na które wydaję po pięćdziesiąt tysięcy złotych każda. Wszczepienie implantów stawów kosztuje od trzynastu do trzydziestu tysięcy złotych, a wszczepienie rozrusznika resynchronizującego nieco poniżej pięćdziesięciu tysięcy złotych. Więc założenia raczej słuszne.
Nie mogę także zapomnieć, że państwo przejadło pieniądze starszej części społeczeństwa, czyli emerytów, tym samym płacę podatek emerytalny (emerytury nie dostanę) w wysokości pięciuset złotych miesięcznie. Całościowy koszt w trakcie mojej pracy zawodowej wyniesie dwieście czterdzieści tysięcy złotych. Po wszystkich poniesionych kosztach pozostało mi siedemset tysięcy złotych, a to oznacza, że gdybym miał otrzymywać te pieniądze przez dziesięć lat, to będę miał emeryturę wynoszącą ponad pięć tysięcy osiemset netto, gdyby okres wydłużyć do piętnastu lat dostanę nieco poniżej trzy tysiąca dziewięćset złotych netto. A gdybym żył na emeryturze dwadzieścia lat, to miesięcznie będę otrzymywał ponad dwa tysiące dziewięćset złotych miesięcznie. Żyć, nie umierać, można by rzec.
Wygląda na to, że pieniądze wydaję znacznie lepiej niż państwo. Tak jest, gdyż władza wprowadziła różnorakie dziwne działania, za które każdy pracujący płaci. Emerytury mundurowe po piętnastu latach pracy (zaszłość) oraz po dwudziestu pięciu latach pracy (teraźniejszość), kasa z naszej kieszeni. Emerytury rolnicze i kościelne – większość środków z naszej kieszeni. Trzynasta i czternasta emerytura – z naszej kieszeni. 500+ – z naszej kieszeni. Dotowanie kultury, sportu – z naszej kieszeni. I tak bez końca. A to powoduje, że olbrzymie pieniądze jakie wpłacamy do budżetu, nie są wystarczające, państwo musi się jeszcze zadłużyć. A robi to dla naszego dobra, bo przecież nam pomaga. Czy naprawdę potrzebujemy takiej pomocy?
Czy naprawdę lepszy jest TVP dotowany kwotą dwóch miliardów złotych rocznie, niż Polsat, utrzymujący się sam i dodatkowo przynosi zyski akcjonariuszom i płacący całkiem spore podatki? Czy państwo musi nas zastępować w niemal każdej decyzji i ustalać co jest nam potrzebne? Naprawdę tego chcemy?
Co z tego, że w momencie przyjścia do władzy socjalistów wszystko się wali. Argentyna w 1945 roku była szóstym najbogatszym krajem świata. Chcieli jednak państwa z ludzką twarzą i są symbolem biedy i wielokrotnych bankructw. Wenezuela w latach sześćdziesiątych była bogatsza niż Szwajcaria. Zwyciężyła tam dobroć i państwo opiekuńcze, a wraz z nimi przyszła bieda. Nie na darmo mówi się, że "piekło jest wybrukowanie dobrymi chęciami".
Matematyka przyznaje mi rację. Ona jest dla mnie królową.
Komentarze (81)
Serio tak uważasz? A ile to "wielu"? Bo ja trochę inne fakty znam – pisarze pracujący w różnych zawodach, by móc pisać...
Może przeczytam później do końca, bo mam nadzieję, że opierasz jednak artykuł na lepszych argumentach.
Zgadza się. Co więcej trochę grafomańskiego chłamu wśród tych "zarabiających". Utalentowani też oczywiście są, ale na pewno nie "wielu".
A może lepiej byłoby, gdyby pisarzy wybrali politycy i im dawali kasę, wspomagali system wydawniczy i chronili nasz rynek przed pisarzami zagranicznymi? Chyba jednak nie.
:)) Nawet nie chce mi się zastanawiać nad takimi symulacjami :). Mnie po prostu rozbawiła Twoja teza o wielu utalentowanych utrzymujących się pisania twórców – bo to totalna bzdura.
A co do reszty... Co preferowany przez Ciebie system oferuje ludziom mało zdolnym, nieporadnym życiowo, czy np. upośledzonym? Co oferuje przewlekle chorym?
Spoko – znam tę gadkę. Ale ja pytam konkretnie. Co z moim upośledzonym (i psychicznie i fizycznie), czterdziestoletnim sąsiadem na wózku? Może gdyby musiał, wstałby i ruszyłby w końcu do roboty, darmozjad?
Jaką masz dla niego propozycję?
1. Sąsiad ubezpiecza się na taką sytuację (ubezpieczenie od narodzić osoby niepełnosprawnej - pewnie dosyć kosztowne), - pamiętajmy wtedy mamy inny system tzn drapieżny kapitalizm
2. Pomaga państwo (zasiłki, tak jak teraz w myśl zasady, za mało by żyć, za dużo by umrzeć)
3. Państwo zatrudnia ojca/matkę w celu opieki nad niepełnosprawnym i jeżeli jest taka możliwość dana osoba opiekuje się dwójką/tróją na zmianę z innymi rodzicami.
Jako, że zostawiłem 30% dochodów państwa, to ma kasę na niepełnosprawnych, a nie na czternastki, albo stadiony.
Pierwsze i trzecie wyjście wydają mi się dobrym rozwiązaniem, drugie najgorsze.
"Państwo zatrudnia ojca/matkę w celu opieki nad niepełnosprawnym i jeżeli jest taka możliwość dana osoba opiekuje się dwójką/tróją na zmianę z innymi rodzicami."
Dwójką trójką na zmianę?
Wybacz, ale nie masz zielonego pojęcia o czym mówisz.
I tych, którym się nie powiodło (nie mam na myśli prawych Polaków w dresach, żyjących z pińset plusa), bo zachorowali albo stracili dobytek (choćby na skutek pandemii) albo jeszcze coś innego, o czym nawet nie chcę myśleć, nie można zostawić samym sobie. Chyba że bliżej nam do "cywilizacji" zabijających niepełnosprawnych, wystawiających starszych na mróz...
Zatrudnienie ojca/matki przez państwo? I Ci rodzice mają się opiekować także innymi (cudzymi) na zmianę? Jeśli dobrze zrozumiałam – to poczytaj na czym polega opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem. To raz.
A dwa – a co z niepełnosprawnymi dorosłymi? Przecież nie tylko dzieci bywają chore.
Rozwiń... bo możliwe, że nie zrozumiałam.
Co z dorosłymi?
Co więcej – taki wypadek może dotknąć wujka kuzyna czy sąsiada, ale także Ciebie czy mnie.
Jaką "wędkę" wtedy zaoferuje system?
Ogólnie, żadne państwo nie jest w stanie „dobrze” wydać pieniędzy ponieważ wymagałoby to podejmowania wzajemnie sprzecznych decyzji (komu dać, komu nie). Ponadto zarządzanie wydatkami na globalną skalę w nawet najlepszym państwie wiąże się z marnotrawstwem, przepałem, niewydolnością administracji, itd. Do tego dochodzą wojny, klęski żywiołowe, pandemie, słowem zdarzenia, których nie sposób kontrolować. Matematyka może jest i królową nauk, ale bez należytego wdrożenia, umiejętnego zastosowania, jest kompletnie bezużyteczna. Osobiście nie znam jednego praktycznego problemu, którego sama matematyka potrafiłaby rozwiązać. Matematyka to raczej symboliczny, bardzo uproszczony opis rzeczywistości, a nie recepta na życie.
W tym artykule próbujesz znaleźć jedno, uniwersalne rozwiązanie dla wszystkich, podczas gdy takie rozwiązanie nie istnieje. Każdy człowiek jest inny, ma inne potrzeby, nawet ten sam człowiek ma różne preferencje w miarę upływu lat. Większość ludzi w ogóle nie wie czego chcą, czyli mamy kompletny chaos, którego nikt nigdy nie uporządkuje. Jak z czymś nie można się było uporać przez sześć tysięcy lat, to nie sądzę, żebyśmy znaleźli rozwiązanie w dającej się przewidzieć przyszłości. Ale debatować warto, zwłaszcza w miłym gronie :) Daję pięć i pozdrawiam.
Dlaczego każdy nie może być panem własnego losu. Rozumiem, że są przypadki losowe, ale możemy się od tego ubezpieczyć, gdyby był wolny rynek. A tak, nawet jak człowiek zaciągnie kredyt walutowy, to gdy okaże się, ze popełnił błąd, to wzywa państwo do pomocy. Jego zła decyzja, płaca wszyscy. Dlaczego tak musi być?
Jak to może być, że „zdrowy” naród jest wykorzystywany przez „chore” państwo? Widocznie naród nie jest wcale taki zdrowy, jednostka szybko się korumpuje gdy dołączy do aparatu władzy. Kieruje się własnym interesem. Ostatnio czytałem o rabunkowej gospodarce leśnej w Polsce. Nikt się tym nie przejmuje, nikogo to nie obchodzi. Minister leśnictwa zamiast strzec narodowego skarbu, sam z tego czerpie osobiste korzyści. A drzewa sadzone jeszcze za moich pra-pra-pra-dziadów idą pod topór, żeby Japończyk mógł sobie wybudować drewnianą daczę lub coś innego z drewna. Zabierze pięć pokoleń zanim na karczowisku wyrośnie dorosły las. Nawet za PRL-u taka dewastacja na miała miejsca. No, ale jak to powiadają „pieniądze są korzeniem wszelkiego zła”. Tylko u nas zdaje się bardziej niż gdzie indziej.
Zgadzam się z każdym słowem Twojego komentarza. Słynąc z pospolitego ruszenia, nie umiemy systematycznie budować. Wychodzą nam tylko pojedyncze akcje. Można domniemywać przyczyn takiego stanu – taką a nie inną historię, niegdysiejszą strukturę społeczną (np. stosunkowo niski odsetek mieszczaństwa). Późniejsze wytłuczenie elit, inteligencji. Wszystko można wytłumaczyć, tyle że nic nam to nie daje.
Bierność widać na każdym kroku – od zgłoszenia spalonej żarówki na klatce (pewnie sąsiad już to zrobił), przez zwrócenie uwagi sąsiadowi, srającego psem pod balkonem (nie moja sprawa), aż po różne inicjatywy - w szeroko pojętym miejscu zamieszkania. Nie angażujemy się od małego. Przez to także nie mamy z kogo wybierać, jeśli chodzi o władze. Brakuje takiej "pracy u podstaw".
Co do tzw. gospodarki leśnej (i w ogóle rabunkowej gospodarki), płakać się chce. Czytałam ostatnio artykuł – raport w tej sprawie. To niewiarygodne, że w majestacie prawa dokonuje się takich zniszczeń. Zi zatrważające będą tego efekty.
A co do lasu — tutaj gdzie mieszkam drzewa rosną dwa razy szybciej, dlatego sosnę uprawia się na produkcję drewna, tak jak zboże na mąkę. Przez kilka lat z kolegami wybierałem się do takiego lasu. Miał dokładnie 100 lat. Zbieraliśmy grzyby, jeżyny, później na polanie palili ognisko, piekli kiełbaski, ziemniaki, czas mijał nam bardzo prędko i przyjemnie. Wiedzieliśmy, że las niedługo wytną, drewno wyeksportują do Japonii, ale jedno wiedzieć, co innego to zobaczyć. Prawdziwa masakra. Dookoła rosną już młode lasy, ale nawet w tym cieplejszym klimacie zabierze wiele lat zanim będą wyglądać równie pięknie jak wycięty bór. Od tej pory już tam nie jeździmy, po prostu żal patrzeć i pytać „Gdzie się podział nasz las”. A ja głupi w swej naiwności wierzyłem, że w Polsce lasy są świętością.
Cóż, nie tylko lasy się niszczy. Słyszałeś o stadninie w Janowie?
Myślę, że jako naród mamy sporo do zaoferowania.
Niestety musi minąć trochę pokoleń, by cechy ciągnące nas w dół się rozwodniły...
A siła przyzwyczajeń przekazywaną z krwią i przykładem jest ogromna. Jako obrazową ciekawostkę mogę tu przytoczyć mapkę powyborczą Polski, gdzie wyniki doskonale pokrywają z mapą zaborów – niesamowite... Stara już sprawa, a wciąż robi na mnie wrażenie.
Łatwo nami manipulować – mimo iż 90 procent Polaków pochodzi od chłopów, to jakimś cudem pozostało w nas szlacheckie warcholstwo... Do tego analfabetyzm ekonomiczny – ludzie nie mają pojęcia jak funkcjonuje państwo, skąd się biorą pieniądze. Np. hitem ostatnich miesięcy, czy lat już w sumie, jest opinia, że rządowe rozdawnictwo finansowane jest z "uszczelnienia vatu". Gdy byłam u rodziny na podlubelskiej wsi, wyjaśniła mi ten fakt, z miną odkrywcy, sklepowa. Dodam, że ani mnie, ani nikomu przede mną w kolejce nie wydała paragonu...
Zeszłam na politykę, to kończę, bo to niezdrowe. :))
Dzięki za tę słowną wymiankę ;).
A liczba ponad 100 letnich drzew w Polsce rośnie
Poczytaj więcej o wieku lasów i to ile muszą mieć lat by pochłaniać efektywnie CO2. Wycina się u nas stare dębiny i inne wartościowe liściaste. A nasadza się szybko rosnące świerki czy sosny.
A co powiesz na wycinkę puszczy białowieskiej? O "inwazji" kornika? Słyszałeś o Szyszko lex? Ile musiało się wydarzyć żeby to wycofać? I ile szkód zdążyły pustaki narobić? To jest zrównoważona gospodarka?
świetne.
Zobacz na mapie Google te lasy
https://m.youtube.com/watch?v=WUgI6XPK22A
Dokładnie!
Polecam artykuł:
https://zielonewiadomosci.pl/tematy/ekologia/30-pytan-o-kornika-lesnikow-i-ekologow-w-puszczy-bialowieskiej/
Ludzie chcą ekologicznych produktów, a więc drzewa się ścina. Ekologia ma zawsze dwa końce. Może nie najlepsze z punktu wiedzenia ekologii lasy iglaste, są idealne do zaspakajania popytu na drzewo.
Dla mnie każdy las sam w sobie jest piękny, ale te świerkowe nasadzenia równiutko w rzędach budzą u mnie niekorzystne skojarzenia. ;) (Jak się wysłuchasz w szum liści, to słuchać komendy wojskowe).
No ale wiadomo – tak jest praktyczniej i bezpieczniej.
Czy Polska jest aż tak bardzo opiekuńcza wobec swoich obywateli?
Ale poza tym, nie każdy obywatel potrafi zarządzać swoją forsą i namnożyło by się biedy obok przepychu.
Bogate państwo powinno wspierać obywateli, bo czemu nie? W Rzymie był przydział zboża i oliwy, czyli z głodu nie dawali swoim zdechnąć i tak powinno być. Mają akcyzy, mają zasób.
Najpierw państwo - tak działa system, mimo wszytko pobocznym tego jest, że ci co nie potrafili odłożyć, nie zdechną. Gdyby nie to, powrócą dziady pod kościoły.
Trzeba by wyrosło nowe pokolenie, któremu od dziecka wbija się, że jego przyszłość zależy tylko od niego i nic nie jest mu gwarantowane - no nie wiem - może jedynie edukacja na kredyt, który zacznie spłacać po jej ukończeniu na poziomie niezbędnym.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania