Marudzenia Szalonego Królika (7) Wolność słowa
Żyjąc u kresu PRL, nawet nie przypuszczałem, że ograniczenie wolności słowa nie będzie wychodziło od państwa, a od prywatnych firm. Cóż przewidywanie przyszłości jest trudniejsze, niż się wydaje i patrząc wstecz, można z całą pewnością powiedzieć: "Cholera, to przecież nie tak miało być "
Pod koniec lat osiemdziesiątych posiadanie telefonu stacjonarnego nie było oczywistością, a jakość dźwięku była po prostu mizerna. W domach mieliśmy wielkie telewizory kineskopowe z olbrzymim tyłkiem i małym ekranem, w których odbieraliśmy dwa programy telewizyjne. Były jeszcze radia, rosyjskie pralki automatyczne i elektryczne piece. Na tym kończyła się nowoczesność i trudno było przypuszczać, że po trzydziestu latach wszystko tak bardzo się zmieni. A jednak.
Ze smartfonem niemal rodzimy się w ręku i nie umiemy bez niego żyć. Jesteśmy otoczeni przez technologię, śledzącą nas na każdym kroku. A w 2017 roku Amerykańska Agencja do spraw Żywności i Leków dopuściła nowy inteligentny lek Abilify MyCite przeznaczony dla chorych na schizofrenię oraz na dwubiegunową chorobę afektywną. Lek ten ma w sobie maleńki sensor, który aktywuje się w chwili, gdy zetknie się z kwasem żołądkowym. Niewinna tabletka przesyła informację, że lek został połknięty i taki sam komunikat trafia na kilka smartfonów: pacjenta, lekarza i bliskich osób. Całą energię niezbędną do komunikowania się z odbiornikiem, pobiera z reakcji chemicznych zachodzących w organizmie. A później się rozkłada. Aż trudno w to uwierzyć.
Wkroczyliśmy do przyszłości, w której wkrótce na próżno będziemy szukać wolności słowa. A miało być tak pięknie. Internet dawał nadzieję na możliwość dotarcia do dowolnego odbiorcy w niemal każdym zakątku świata. I tak na początku było, pławiliśmy się w wolności słowa i zapomnieliśmy, iż może być ona reglamentowana. Internet wydawał się odporny na zapędy cenzorskie państw, które przecież nie mogły go ujarzmić. Ręce państwa sięgały do radia, prasy, telewizji, ale były zbyt krótkie, by zagarnąć Internet.
Niestety nasza przyszłość, to ograniczenie wolności słowa przez wielkie korporacje, których własnością są: Facebook, Google, Twiter, YouTube. Pozwoliliśmy na powstanie globalnych monopoli, które ulegają jedynie sile. Chińczycy nie mają z nimi problemu, co innego konserwatywni politycy świata zachodniego. Korwin, no nie, jemu nie należy się wolność słowa. To przecież faszysta, rasista, homofob i wszystko, co najgorsze. Co z tego, że jego konto obserwowało osiemset tysięcy użytkowników. Tym ludziom mówimy nie!
W ostatnim czasie nastąpił zmasowany atak na wolność słowa. Wyżej wymienione serwisy zablokowały konta Trumpa, którego na Twiterze śledziło blisko dziewięćdziesiąt milionów ludzi. Ci ludzie nie mają prawa wyboru. Niech słuchają Bidena albo nikogo! Twitter zawiesił ponad siedemdziesiąt tysięcy kont udostępniających głównie treści związane z głoszącym teorie spiskowe ruchem QAnon. Nie może tak być, by ludzie myśleli inaczej! Oni wszyscy muszą myśleć tak samo. Biden dobry, Trump gorszy od Hitlera i Stalina. Tak, właśnie o to chodzi.
Antyszczepieniowcy, płaskoziemcy ich trzeba zablokować! Ludzie podważający rolę człowieka w zakresie ocieplenia klimatu lub też szukający alternatywnych metod leczenia. Dla nich też nie ma miejsca w przyszłości. Ludzki motłoch musi słuchać oświeconych i nie ma prawa myśleć inaczej.
To nie jest cenzura rodem z PRL, która sprytnie była mijana w filmach (Miś), serialach (Alternatywy 4), czy też w kabaretach. Teraz dla inaczej myślących nie ma miejsca w społeczności internetowej. Facebook, WhatsApp, Twiter znają nas lepiej, niż my sami. A jak będziemy chcieli mieć inne zdanie niż realizowana polityka wielkich globalnych monopolistów, to nie będzie dla nas miejsca.
Wolność słowa nie polega tylko na tym, że można coś powiedzieć, ale przede wszystkim na tym, że nasze słowa zostaną usłyszane.
Witamy w przyszłości ludzi równych i myślących tak samo.
Komentarze (36)
A z drugiej strony mamy wybór: albo zabraniać, albo zakazywać - i co, pozwolić na szerzenie się faszyzmu??? Każdy kijek ma dwa końce lub więcej.
Niemniej dobry tekst, bo przedstawia jeden z punktów widzenia, który nie jest pozbawiony sensu.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam i dzięki za komentarz.
o faszyźmie pisałem ogólnie, nie w sprawie Trumpa. Pewnie nie było faszyzmu u Trumpa, ale z tego, co słyszałem, zginęły osoby w zamieszkach na skutek jego zamieszania. Inne sprawa, czy miał rację, czy nie.
Nie odbieraj tego jako pisanie przeciwko Twojemu spojrzeniu, bo jak napisałam wcześniej, trudno się nie zgodzić z Twoimi spostrzeżeniami. Tylko widzę problem gdzie indziej - jak powinniśmy podejść do informacji w dzisiejszych świecie. Jak ochronić dzieci przed debilizmami nieskończonej masy "jutuberów", przed fejknjusami, niesprawdzonymi danymi, czy przed celowymi wręcz manipulacjami. Sprawdzanie i ocenianie wartości informacji staje się coraz trudniejsze. A dla najmłodszych pokoleń czasem wręcz niemożliwe... To mnie bardziej martwi.
Kształćmy, uczmy myślenia, puśćmy na lekcji geografii, czy fizyki film o płaskiej ziemi i obalmy te tezy [to akurat proste). Dyskutujmy w szkołach, a nie rozwiązujemy testy.
Pozwólmy ludziom prowadzić własne działalności gospodarcze, to uczy zaradności i zmniejsza czas danej osoby na bzdury.
Im mniej państwa, im bardziej zaradni ludzie, tym idiotów mniej.
A tak mamy coraz durniejsze społeczeństwa, cenzura tego nie zmieni.
Pozdrawiam i dzięki za wizytę
A oto moje trzy grosze: Co technologia zabrała, technologia zwróci. Problem w tym, że media, jak fejsbuk czy twitter, są oparte na przestarzałej technologii. W tej technologii informacje są przechowywane w scentralizowanej bazie danych, kontrolowanej przez właściciela (Zuckerberg, Dorsey). Ten model zupełnie nie pasuje do Internetu, który nie ma centralnego ośrodka i w którym każdy komputer przesyłający dane, pełni równorzędną rolę. Usprawnieniem jest rozproszona baza danych (ang. Distributed Database), gdzie informacje są przechowywane na wielu komputerach, z których żaden nie jest uprzywilejowany (podobnie jak w Internecie). W tym układzie jest niemożliwe usunięcie czyjegoś konta przez jakąś organizację, bądź agencję rządową, jak to ma miejsce obecnie. Na razie, rozproszona baza danych jest jeszcze w fazie niemowlęcej, ale tak jest z każdym nowym rozwiązaniem. Oczywiście, nawet i ten cud techniki nie rozwiąże do końca kwestii wolności słowa.
Pamiętajmy, problem nigdy nie jest w technologii, ale w człowieku, który ją stworzył.
Co do przestarzałej technologii, to nie problem, jak jakaś firma urośnie, to na przykład Facebook ją kupi i tyle. Monopol zachowany, nowa technologia zdobyta. Manewr stosowany wielokrotnie.
Dzięki za komentarz
Jeszcze raz gratuluję znakomitego artykułu i zachęcam do pisania następnych w tym stylu.
Dzięki za miłe słowa.
Dzięki za komentarz
Przypomnę, że atak ten spowodowany został kilkoma czynnikami, z których najważniejsze było przesłuchanie szefa Facebooka przed komisjami.
Tekst pozornie sensowny wprowadza zamęt w obiektywnym postrzeganiu przyczyn blokady Trumpa. Nie jest w interesie Stanów mieć wojnę domową - to chyba oczywiste. Gdyby Trump był potęgą, która zmiotła opozycję (dawał nadzieję, że to samo spotka oponentów) - nikt nie ośmieliłby się go blokować. 2/Próba stawiania znaku równości pomiędzy tym co mówi Putin, Merkel, Trump czy Ty lub ja to trochę śmieszne prawda? Na rządzących nakłada się domyślny obowiązek dbałości o nację, której przewodzą. Czy chory psychicznie Tusk lub Kaczyński powinien nadal sprawować urząd? 3/ Zjawisko o którym piszesz wygenerowane zostało dawno i gorąco polecam książkę Matta Taibbi "Nienawiść spółka z o.o. ...", która pokazuje przyczyny, genezę i rozwój. 4/ Wolność słowa to oczywiście pojęcie niesprecyzowane (w odróżnieniu od praworządności, która została dokładnie zdefiniowana!! - wbrew temu coś onegdaj pisał). Dla mnie wiąże się ściśle z odpowiedzialnością i uważam, zapis z kodeksu karnego dotyczący fałszywych oskarżeń powinien byc dawno rozciągnięty na sferę życia publicznego. Ale to moje prywatne zdanie.
I na koniec powtórzę co napisał Narrator: "Pamiętajmy, problem nigdy nie jest w technologii, ale w człowieku, który ją stworzył." Tak!! Oczywiście tak!! Najsłabszym ogniwem zawsze jest człowiek!!
Dzięki za komentarz.
I odnośnie do praworządności:
praworządność,
przestrzeganie prawa przez organy państwa.
W znaczeniu formalnym jest to stan faktyczny, polegający na tym, że organy państwa działają na podstawie obowiązującego prawa i zgodnie z jego normami; w znaczeniu materialnym — stan, w którym są spełnione wymogi praworządności w znaczeniu formalnym, a obowiązujące prawo jest zgodne w swej treści z postulatami aksjologicznymi (postulatami „dobrego prawa”), zwłaszcza powinno być ono równe dla wszystkich i respektować podstawowe wolności i uprawnienia człowieka i obywatela. Między zwolennikami koncepcji praworządności formalnej i materialnej trwa zadawniony spór; pierwsi podkreślają rozdzielność problematyki praworządności i „dobrego prawa”, uznając, że niezależnie od treści prawa, jego przestrzeganie przez państwo jest godną uznania wartością; drudzy kładą nacisk na to, że przestrzeganie przez państwo „złego prawa” bywa częstym źródłem niesprawiedliwości. Koncepcja praworządności formalnej pozostaje w związku z doktryną pozytywizmu prawniczego; niektóre wersje koncepcji praworządności materialnej są powiązane z doktryną prawa natury. Stopień, w jakim państwo przestrzega prawa, czyli stan praworządności w państwie, zależy m.in. od takich czynników, jak: sytuacja gospodarcza, jakość prawa, stan kadr urzędniczych, stan demokracji politycznej w państwie; w systemie prawa państwa praworządnego (państwa prawnego) istnieją instytucje, które umożliwiają kontrolowanie przestrzegania prawa przez aparat państwa oraz korygowanie jego decyzji w przypadku naruszenia prawa; są to tzw. instytucjonalne (formalne) gwarancje praworządności (np. niezawisłość sędziowska, wieloinstancyjność postępowania przed organami państwa, prawo oskarżonego do obrony).
Taka definicja jest powszechnie znana, ale niektórym manipulantom politycznym wygodnie jest rozpowszechniać powielane potem przez naiwnych stwierdzenie, że nie jest to sprecyzowane.
Dlaczego Polska i Węry, a nie Niemcy, Francja czy Hiszpania? Jak rozumiem uważasz, że nie mamy problemów z praworządnością. To Twój pogląd? Nie będę Ci go próbował prostować. Widać słabo pamiętasz komunę i to co robili towarzysze z PZPR.
"Czy ja napisałem, że Trump jest nawołuje do ataku na Kapitol? Albo, ze jest chory psychicznie?"
"Czy chory psychicznie Tusk lub Kaczyński powinien nadal sprawować urząd? "
Nie zauważyłeś, że pytałem się o to, czy uważasz, że Trump jest chory psychicznie. To było pytanie, jak najbardziej zasadne, gdyż nie wiem czemu pisałeś o ewentualnej chorobie psychicznej naszych dwóch "Asów". Teraz wiem, że nie uważasz Trumpa za chorego psychicznie i w tym się zgadzamy. Nie wiem natomiast o jakich czynnikach myślisz w zakresie ataku na Kapitol, mając na uwadze, że inaczej odbieramy świat.
Piszesz o praworządności. Gdyby było to takie proste jak piszesz, byłoby naprawdę fajnie. Niestety nie jest. W USA przynajmniej jest coś takiego jak precedens i to obliguje kolejnych sędziów to stosowania precedensu w kolejnych wyrokach. U nas wyroki mogą być skrajnie różne, co nie znaczy że są zgodne bądź nie z prawem. Prawo jest w tym przypadku bliższe filozofii, niż matematyce. Tym samym mechanizm praworządności, będzie uderzał w słabsze państwa, w słabszego obywatela, w myśl zasady "Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie" oraz "Na każdego znajdzie się paragraf". Można coś nazwać praworządnością lub nie w myśl interesów politycznych.
Mechanizm pytań do naszego TK (już nie będę pisał o sposobie obsadzania, bo to jeszcze inna sprawa) w sprawie zgodności z konstytucją też jest ciekawy. Ostatni przykład to aborcja. Spytano się o przesłanki eugeniczne i to nie było zgodne z konstytucją. Nie spytano się o aborcję, w przypadku gdy dziecko zostało spłodzone poprzez gwałt, więc to jest zgodne z konsytuacją (domniemanie zgodności z konstytucją ustaw). Gdyby się spytano, to otrzymałoby odpowiedź, że to niezgodne z konstytucją. Trybunał nie zajmie się pełnym zagadnieniem, a jedynie wycinkiem. Paranoja. Nie chodzi mi o sam wyrok, czy się z nim zgadzam, czy też nie, chodzi o mechanizm. Podobna sprawa jest z porzuconymi samochodami na parkingu lub w innych miejscach, jedne z nich mogą być przejęte przez gminę bez ustalenia właściciela, inne nie.
"Dlaczego Polska i Węgry, a nie Niemcy, Francja czy Hiszpania? Jak rozumiem uważasz, że nie mamy problemów z praworządnością. To Twój pogląd? Nie będę Ci go próbował prostować." - pytanie zasadne, bo wszystkie te państwa mają problem z praworządnością, a nie tylko Polska i Węgry. Źle odczytałeś pytanie, więc prostuję, byś wiedział o co w nim chodzi. Pytanie brzmi "Dlaczego Niemcy, Francja i Hiszpania nie ma problemów z praworządnością? Moim zdaniem, bo mają "właściwą linię polityczną. Twoja, nie wiem.
pozdrawiam
Niemcy, Francja i Hiszpania nie dokonują pod przykrywką porządkowania, rujnowania zastanego porządku prawnego i społecznego. To nie jest linia polityczna wg mnie, a zdrowy rozsądek. Oczywistym jest, że Polska, wymaga zmian. Oczywistym także dla mnie jest, że dotyczy to tzw. władzy sądowniczej, której (przede wszystkim!!!) prokuratura pozostaje nadal aparatem o komunistycznych korzeniach i sposobach postępowania nie mających nic wspólnego z obąwiązującą ją Ustawą (art.2 stanowi: "Zadaniem prokuratury jest strzeżenie praworządności oraz czuwanie nad ściganiem przestępstw"). Co robił ten organ za PO? Gdzie postępowania karne przeciw posłom? Gdzie wystąpienia przeciwko OFE? Co robi teraz? Tak więc jest oczywistym, że całość prokuraturay ale i reszta tej władzy powinna być poddana lustracji i ulec zmianie. To jednak nie było, nie jest i nie będzie nigdy w interesie żadnej kliki rządzącej.
Tu dochodzę do sedna Twojego artykułu, który można streścić jednym pytaniem: Jak ograniczyć władzę prywatną (facebook, twitter, wielkie ponadnarodowe korporacje). Odpowiedź: trywialnie prosto! Przestrzegać prawa! To jednak jak wie większość myślących nie miało miejsca nigdy, bo prawo ( co twierdziłem i twierdzę nadal!!) to zespół reguł ustalonych przez silnych dla słabych, a więc nie przeciwko sobie, ale dla zmydlenia oczu niewykształconej, mniej sprytnej i bezwzględnej reszcie. W tym kontekście wszelkie bajania o patriotyzmie, narodowości, wierze, korzeniach etc. są tylko bełkotem generującym dalsze narastanie antagonizmów, czyli wodą na młyn stanowiących prawo pod własne potrzeby. Ze smutkiem wynikającym jednoznacznie z całej historii ludzkości można pokusić się o stwierdzenie: zeszliśmy z drzewa i nie nauczyliśmy się niczego!!
A co do regulacji, to sprawa jest niezwykle prosta, ale nie będzie woli politycznej. Lewica przez kilkadziesiąt lat odwaliła kawał dobrej roboty, instalując swoją myśl polityczną w niemal każdej istotnej organizacji międzynarodowej. Prawica przespała to, gdyż zachwycili się zwycięstwem kapitalizmu nad socjalizmem. Chwilowym zwycięstwem.
Miałeś u siebie gościa?, fajne opko.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania